Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1054727
Komentarzy: 43037
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 lutego 2023 , Komentarze (12)

...jestem myłpą. Co prawda już nie orangutanem ( bo nie ruda) , ale szybciutko życzę wam miłego Tłustego Czwartku. Skończyłam z pączkami, choć małż rano nieśmiało zaproponował " skoro źle się czujesz to może nie rób pączków". No chyba się chłopina starzeje , to raz....a dwa....nie ma takiej opcji ...tradycja! tradycja!! ( I tak mnie czeka jeszcze dwa tłuste czwartki, bo przecie każdy z Paszczurów już zamówił pączki, jak mamusia będzie do nich jechała). Na szczęście większość moich dzieł zostanie wyniesiona dla degustatorów. Więc....miłego czwartku. 

14 lutego 2023 , Komentarze (27)

Żyję, żyję ! ( Choć pewnie są tacy, co by chcieli żebym zeszła...ale to jeszcze nie teraz). Dziękuję za pamięć wszystkim zatroskanym. Tak mi schodziły dni a to na dochodzeniu do siebie ...czyli kolejnych rehabilitacjach , na przyjemnościach - czyli wypadach do Krakowa ale przede wszystkim na tyraniu w stowarzyszeniach no i na walce z deweloperem. To ostatnie na dzień dzisiejszy zakończone sukcesem...SKO uchyliło decyzję o warunkach zabudowy z całości. Oczywiście kosztowało mnie to trochę kasy ( dzięki zbiórce udało się trochę kaski uzbierać, no ale wytrzepało mi kieszeń, jak widać warto) ale wygraliśmy, no i teraz " inwestor" przysyła mi pracowników z propozycjami...a niech spie...ają. Mają problem ...oj mają. Ale to nie moje zmartwienie...chcieli się nażreć kasą ( bo jak wieść niesie sprzedali mieszkania we wszystkich 9 blokach, a ja im budowę 6 ...zablokowałam) to mają bolączkę ...jeśli będą chcieli od nas odkupić nieruchomość ...to bardzo proszę, na żadne inne szantaże, przekupstwa czy propozycje bez mała korupcyjne nie idę. Wróciłam niedawno z Krakowa ze wspaniałego koncertu Buble'a i przed chwilą kupiłam bilety na podróż do Gdańska pod koniec kwietnia ...oj zamęczę dziewczyny przez 3 dni pobytu :D :D a poszłam za ciosem i kupiłam już bielety na kolejną podróż do Krakowa na przełom maja i czerwca , tym razem koncert Zimmera, potem będzie Sting i w listopadzie Hauser a w grudniu planujemy skok do Wrocławia ( wreszcie) :D no i jak widzicie , nie potrafię na dooopie (bolącej ) usiedzieć, tzn. jest trochę lepiej z bólami ale wciąż niezadawalająco ..jutro raniutko lecę zrobić kreatyninę a w piątek po południu mam zaklepany rezonans kręgosłupa ( dzisiaj się umawialam...wizyta raz dwa ..jednak dobrze dawać ...krwawicę własną). Dziecki rosną..Kazik rozgadany ( po babci) coraz więcej mówi, nawet sam do siebie , od nowego roku chodzi do grupy przedprzedszkolnej :) w jego żłobku otworzyli przedszkole i będzie w nim kontynuował edukację. Ala gna ostro po meblach ..lada moment zacznie dreptać sama, bezzębna jeszcze ale wszystkożerna ..na dzień babci i dziadka nawet jej specjalną minipizzę robiłam..mniej ostrą niż dorosła ;). A tak poza tym ..nic nowego. Teraz troszkę świeżutkich zdjątek z Krakowa

Jeszcze raz dziękuję za pamięć i nie bójcie się ...złego diabli nie biorą :D :D :D Ahoj!!!!! Aaaaaa miłego walentynkowania :)

21 września 2022 , Komentarze (12)

ten tydzień jest dla mnie koszmarny ....a miało być tak " luźno" . W poniedziałek jak się zaczęło od obudzenia się o 4 rano,  pływania, poprzez odebranie dokumentów z wydziału architektury ( w sprawie II etapu budowy), spotkanie z posłanką ( obiecana interwencja poselska), powrót do domu i napisanie tego co musiałam napisać, zeskanowanie i wysłanie dokumentów do prawnika ...to się skończyło o 1 w nocy, po drodze tydzień mi się zapełnił...wczoraj byłam nieprzytomna...do takiego stopnia, że potrafiłam w mailu zamiast " pytanie retoryczne" przeczytać " pytanie erotyczne" co oczywiście wywołało wesołośc i u mnie i u autorki maila. Wieczorem wylądowałam na promocji książki ...było bardzo miło, spotkałam masę znajomych. Dzisiaj pobudka o 5 , basen, szczepienie, klienci ( o których zapomniałam, dobrze że nigdzie nie polazłam) , zaraz telefon od szamanki a potem znowu klientka. Urwanie doopy normalnie. Marzę żeby się wyspać, serio , serio ...wyyyyyyspać. Tylko tyle i aż tyle , tymczasem ...zapraszam na wizję, niekoniecznie lokalną ( trochę koloru w ten szary dzień się przyda) . W zasadzie będą to kolory nocnego Radomia ...a dokładniej katedry mariackiej :) 

No to miłego popołudnia wszystkim, ahooooooooooooj!!!!!!!!!!!

17 września 2022 , Komentarze (12)

że znowu zamilkłam, ale dzieje się wiele...zbyt wiele :). Nie wiem od czego zacząć...od tego co nie idzie...czyli zwalanie kilogramów, owszem udało się kilka spędzić, ale znowu doszłam do wagi krytycznej i stoję. Poza tym tak bogiem a prawdą..źle jem. Nie mam ochoty na nic...ani na warzywa, ani na mięso, no kompletnie na nic ..więc w zasadzie mam kanapkę na śniadanie i kanapkę na obiad ...tylko kolacja broni się warzywami. Jestem zasypywana telefonami od szefowej stowarzyszenia, nawet mi zaproponowano funkcję wiceprezesa. Wciąż walczę z magistratem i inwestorem, wiedziałam że ruszam guano, ale nie myślałam, że aż takie jego pokłady. No i stałam się " ciałem niebieskim bywającym w tv" i to w tej przyjaznej i w tej wrogiej. No ale obiecałam sobie , że nawet z diabłem będę paktowała w tej sprawie. W ubiegłym tygodniu poszłam z sąsiadką na spacer po okolicach " inwestycji" i okazało się, że przyszli do mnie ludzie, którzy są przeciwko tej budowie i obowiają się jej skutków. No dostałam szału ( którego opanowanie jak wiecie jest strasznie trudne) bo jak mogli się pokazać na nagraniu i powiedzieć o tym głośno to ich nie było, a teraz jednak się okazuje że są sprzeciwy. Za dwie godziny jestem umówiona z panią, która mieszka po drugiej stronie budowy, a która chodziła do magistratu i wyrażała sprzeciw, ale usłyszała że nie ma po co bywać bo " nie jest stroną w sprawie" . W poniedziałek pojechałam do Krakowa, przy okazji wpadłam do prawników, przywiozłam radę, żeby zacząć robić protesty publiczne...co dzisiaj od rana robię? Zamiast się byczyć to wysyłam wiadomości, do radnych, działaczy społecznych z Polski, przedstawicieli lokalnych mediów ( dobrze że mnie " oświetliło", że kiedyś w naszym klubie grywał chłopak, który pracował w radio, no i dzisiaj do niego uderzyłam i Michał podesłał mi dwa kontakty, jeden już odpowiedział na moją prośbę). Wracając do wyjazdu ..no tak koszmarnych podróży ( i to w obie strony) to ja jeszcze nie miałam. Do Krakowa mało się nie udusiłam od smrodu " perfum" którymi się skropił któryś pan..albo siedzący koło mnie albo za mną. No tak cuchnęło, że naprawdę myślałam, że w okolicy Kielc zwymiotuję, mało tego drażniącego zapachu, to jeszcze któryś z pasażerów co 30 sek, chrząkał. O matko, jak żałowałam, że nie miałam pod ręką zatyczek do uszu. W drodze powrotnej siedziała za mną ukraińska rodzina - mama i syn. Chłopcu nie zamykała się buzia, gadał non stop, ledwo się powstrzymywałam przed poproszeniem o " zamknięcie buzi", mama za to albo rozmawiała przez telefon, albo słuchała muzyki, też miałam pani ochotę powiedzieć, że może pora kupić sobie słuchawki. Przyjechałam tak zmęczona, że już po drodze żałowałam, iż nie potrafię się teleportować. Mało tego w domu byłam o 20 i od razu do laptopa bo klient mi przysłał dokumenty i trzeba je było zrobić " natychmiast" , padłam po północy. Do tego ta pioruńska lewa noga boli mnie prawie co noc, zwariuję niedługo. Dzisiaj robię za kurę domową, odgruzowuję chałupę po 3 dniach rządów Szczeżui...nie ma mojej pani Emilki, bo zachorowała na covida, więc co jakiś czas muszę odkurzyć i umyć hektary. A mało sprzątania to jeszcze i gotowanie, bo jutro jedziemy do Łodzi, więc jest zamówienie na jedzenie. Wróciłam już na pływalnię i co mnie cieszy, mimo tak długiej przerwy w pływaniu, przepływam 1200 m . Jak widać jeszcze nie do końca zdziadziałam ...a może raczej...zbabiałam. Teraz posypuję głowę popiołem i zapraszam do obrazkowa. A lata coraz mniej.....

No to miłego popołudnia ( a nawet weekendu) wszystkim, Szczeżuja przywiozła twaróg , lecę piec zamówiony serniczek. Ahoooooooooooooooooj!!!!!!!!!!!!

23 sierpnia 2022 , Komentarze (18)

..nareszcie deszczy!! Choć ten deszcz wpisuje się w smutek dzisiejszego dnia, wróciliśmy akurat z małżem z rehabilitacji ( tzn. ja rehabilitowana on jako kierownik) i odebrał telefon od siostry, że szwagier umarł w nocy..kurcze lubiłam T., nie spodziewaliśmy się takiej wiadomości , tym bardziej że 30 września kończyłby 65 lat. No cóż ..gdybyśmy znali plany kostuchy , moglibyśmy je zmieniać. A tak w ramach refleksji słucham Requiem Mozarta i wdycham zapach cynamonu i kruszonki orzechowej, którą pachnie cały dom...bo dzisiaj po ponad tygodniowej przerwie pojechałam po tradycyjne zakupy a że śliwki w promocji to przytargałam ponad 2 kilo , pora już zacząć sezon na drożdżowe ze śliwkami, poza tym  na wiadomość o śmierci wujka, Paszczury zareagowały deklaracją przyjazdu na pogrzeb ...Paszczur I na 100 % nie wiadomo tylko sama czy z Kazikiem i tatą Kazika, a Paszczur młodszy jeśli tylko tata Ali nie będzie miał wyjazdu służbowego to też się pojawią. Wybaczcie ale nie mam jakoś natchnienia na długie pisanie. Trochę obrazkowania przed pożegnaniem choć obrazki związane z końcem...dnia.

Spokojnego popołudnia i wieczoru. 

22 sierpnia 2022 , Komentarze (1)

a pogoda dobija. W piątek w tym skwarze i duchocie ponad godzinne nagranie dla " widzów kuriera". Nie powiem z mojego długiego i rzeczowego gadania wyemitowano ..minutkę :) ale umówiliśmy się na kolejną " nakrętkę". Do domu wróciłam i zdechłam, w sobotę ..o ludzie , szczęsliwa bo naddupie mnie nie bolało ( zresztą dzisiaj też nie boli), po południu poszłam na moją kwietną łąkę bo dawno nie byłam...poszłam i natychmiast się roztopiłam , znowu niemiłosiernie duszno. Ale tym razem jeszcze oblazłam park i "smutno mi Boże" że zaczerpnę z klasyka. Kaliny zaczynają usychać, w dodatku jedną z nich jakiś debil złamał, zniszczył prawie połowę pięknego krzaka. Nie wiem czy te usychające krzewy to nie " zasługa" budującego się osiedla. Po drugiej stronie rzeki więdnie barwinek posadzony pod pięknym drzewem..staw, tragedia, ale się wściekłam, natrzaskałam zdjęć i wrzuciłam na stronę Starego Ogrodu, którą założyłam i otworzyłam, każdy może wejść , każdy może napisać. Już mi wiceprezes nie będzie pisał, że dla niego jako dla " laika" to ze stawem jest wszystko w porządku. A propo każdego, jak się tylko umówiłam z kobietą na nagranie to nadłożyłam drogi i pognałam zawiadomić o tym nagraniu żeby przyszedł kto chce zaprotestować albo coś powiedzieć. Myślicie że jakaś miejscowa, posądziedzka  zaraza przyszła? Oczywiście że nie , byłam ja - daleka sąsiadka, prezeska stowarzyszenia z którym współpracuję i prezes stowarzyszenia do którego należę ...czyli my, którym umierająca przyroda leży na sercu ( i na wątrobie). Niech piorun najjaśniejszy strzeli tych wszystkich leni nawet odwłoków im się nie chciało przywlec. No ale nic ...o ile w sobotę czułam się bardzo dobrze ( jednak prądy na mnie działają bosko) o tyle wczoraj..okropnie, przeleżałam prawie cały dzień niczym skóra z diabła , ruszyłam się dopiero przed 16 bo miałam bilet na sztukę na ekranie a w niej koncert Rieu z Maastricht..no bajka, wróciłam myślami do jego czerwcowego koncertu w Krakowie , większość programu taka sama ale 150 osobowy męski chór , który śpiewał w Maastricht ..bajka, po prostu ciary po plecach mi biegły gdy ich słyszałam i wspaniała " duża" wokalistka rodem z Maastricht...co za głos, co za energia po prostu petarda ( jej też nie było w Krakowie, choć łatwiej byłoby ją przetransportować niż 150 chłopa).Dzisiaj raniutko na rehabilitację, jestem zła na tę przychodnię, rehabilitacja zaczyna się z opóźnieniem. Skoro mam umówioną na 7 to rehabilitanci powinni być w pracy 6 55 a o 7 rozpoczynać pracę...dzisiaj panie łaskawie wpuściły nas 7 15 no i część ludzi się po prostu rozeszła ( w tym ja) bez pełnego cyklu zabiegów , mało tego to jeszcze nie wiedziały która gdzie jest , ja ganiałam po przychodni żeby oznajmić pani, że czekam na sali gimnastycznej ..sama się nie podwieszę przecież ...Zabiegi dobrały mi bardzo dobrze ale wykonanie..beznadziejne. Po powrocie do domu pognałam bez mała z jęzorem na brodzie na spotkanie z konserwatorką przyrody. Z prezeską stowarzyszenia spędziłyśmy kilka godzin na przekazywaniu uwag co do działań wobec zieleni w naszym mieście. Tak że zlazłam do domu niedawno ..i znowu jestem nie do życia, gorąco , parno, ciśnienie jedzie w dół...przeżyję jeszcze trochę i idę spać , nie wiem czy nie wcześniej od kur, no ale czasem tak bywa. A teraz ...tradycyjnie - obrazkowo. Dzisiaj wędrówka kazmierskim wąwozem Korzeniowy Dół.

I to by było na tyle. Dobranoc, a nie ...wróć. Ahoooooooj!!!!!

19 sierpnia 2022 , Komentarze (11)

od samego wtorku aż do dzisiaj. I pogodowo - koszmar i zajęciowo - wypełniony od poranka do wieczora ( czytaj do 21 kiedy padałam nieprzytomna ze zmęczenia), zaczęłam już rehabilitację ..jest lepiej ale jeszcze nie tak jak bym sobie życzyła i jak być powinno, ale boleć praktycznie już nie boli nic ( nawet zewnętrzna strona lewej nogi , gdzie przebiega nerw kulszowy) niemniej jeszcze utykam, mniej ale utykam. Wczoraj spędziłam prawie cały dzień nad dokumentami bo przygotowywałam się do dzisiejszego nagrania. Ale znalazłam kilka ciekawych rzeczy, w tym raport NIK który na władzach miasta ( jak widać) nie wywarł żadnego wrażenia. Dzisiaj prawie godzinę stałam w słońcu i gadałam do kamery, potem na chwilę zostali dopuszczeni moi znajomi społecznicy. Niemniej zagadałam z panią i umówiliśmy się na kręcenie kolejnego materiału tym razem o zieleni w mieście ( w połowie września). Wiecie co mnie najbardziej wkurzyło dzisiaj , że we wtorek kiedy wracałam z poprzedniego nagrania ( w sprawie tego nieszczęsnego stawu, gdzie padło nam 16 kaczek), to nadrobiłam drogi i poszłam poinformować ludzi mieszkających po sąsiedzku z budową, że dzisiaj będzie tv i mogą przyjść , wypowiedzieć się. Myślicie, że ktoś był? Ani żywego ducha, tylko ja ( no bo zainteresowana) i bojownicy o zieleń w naszym mieście szt. 2 . Co za cholerne miasto, leniwych ludzi z syndromem tumiwisizmu. No nic ...psy nie szczekają ...nasze wielbłądy idą dalej. Druga przykra sprawa, jaka wyszła w trakcie mojej akcji pt. zatrzymaj inwestycję. Rada Miasta sobie tworzy prawo, a co stworzą, to odłożą ad acta i w ogóle się nie interesują pod czym się podpisali. A urząd miasta ...nie stosuje się do prawa miejscowego, które uchwaliła RM ....dramat. Po prostu dramat...komu i za co płacimy. No dobra...rozpuściłam się niczym bałwanek śniegowy, teraz będę chłeptała wodę i leżała przed wentylatorem a was zapraszam na moją kwietną łąkę. 

No to miłego piąteczku wszystkim, idę zamieniać się w skórę diabła ( czyli leżeć) , dobrze że chłodnik z ogórasem i czosnkiem chłodzi się jeszcze bardziej w lodówce. Ahoj!!!!! Miłego weekendu

15 sierpnia 2022 , Komentarze (9)

u  mamy. Brzydsza siostra Kapciuszka pojechała na weekend...wpadliśmy do mamy z Paszczurem młodszym, Potencjalnym Zięciuniem i Alą w sobotę, wczoraj obiadowała Długoręka, ja przyjechałam na noc , zostanę do południa , potem może znowu wpadnie Długoręka. I tak moje plany " turystyczne" wzięły w łeb...chciałam jechać do Krzyżtoporu , to Szczeżuja nie mogła się wczoraj zebrać. " Jutro pojedziemy" no to jutro czyli dzisiaj nie pojedziemy, trudno, life is life. Zapraszam z rana na nocny ( w większości) ogląd Gdańska.

Zatem miłego dalszego ciągu świętowania. Ahoj 

12 sierpnia 2022 , Komentarze (18)

...noooo Alinka jest szalenie dowcipna ( z tym czasem relaksu - zakupy, sernik, jagodzianki w planie, mięsko do tortilli się marynuje, a w rozpędzie zapomniałam że się z klientem umówiłam ...na szczęście minutę przed jego przybyciem wróciła mi pamięć no i pan odszedł z wnioskiem o grzywnę ) . Ale od jaja...w Gdańsku było mi cudnie ( no w jednym momencie myślałam że umrę z nudów na jakimś tam spotkaniu) ale generalnie, piękne miasto. Jak wiecie że serce zostawiłam w Krakowie, tak przyznaję iż Gdańsk mnie też zachwyca ...część rynkowa ( chyba jako takiego Rynku Gdańsk nie posiada) czyli Długi Targ z przyległymi uliczkami przepiękne, inne niż krakowskie ...a kościół mariacki, no nie wiem czy swoją surowością nie zrobił na mnie większego wrażenia krakowski przy " pierwszym widzeniu" . W Gdańsku to ja nie byłam pół wieku i prawie nic nie pamiętam a o ile pamiętam to bywaliśmy u ciotecznej babki mojej mamy we Wrzeszczu a nie na Długim Targu czy na św. Ducha. Ale...poza sporą ilością spotkań i " kazań naukowych" było niewiele czasu na focenie ( rano po przebudzeniu, co było niezwykle trudne po szybkim spaniu, uprzednio podlewanym czerwonym, wytrawnym winem)ale o 6 pobudka i sprint nad Motławę, bośmy stali 50 m od niej. No i potem między kolacją a winem, było trochę czasu na zdjęcia. Na moje szczęście organizator tego wyjazdu też focił...więc zdarzyło nam się wyjść o 6 z drzwi swoich pokoi i pomaszerować w Stary Gdańsk. Będę wracała, to pewne, bo wypatrzyłam pociąg do Gdańska bezpośrednio z Radomia , a jak nie ...to mnie Szczeżuja odwiezie na Zachodnią a tam hop dupka w Pędziolino i za niecałe trzy godzinki jestem w innym świecie. W środę umówiłam się z Kitkatką i Alinką ...oczywiście nie obylo się bez wcześniejszych przygód ...wracaliśmy różnymi grupami no i ja w towarzystwie burmistrza Szydłowca gnaliśmy do Kosa na widelcu na Piwnej 7/12 i takie namiary wysłałam dziewczynom. No to lecimy z Arturem na ten obiad ...Piwną znaleźliśmy ale nie ma numeru 7/12 jest 7 potem 5/3 no zirytowałam się , wpadam do jakiegoś baru i pytam gdzie ten kos na widelcu a pan mi mówi że za rogiem drugie drzwi po lewo , to pędzimy i co? No kos jest , nawet na widelcu tylko naszych nie ma ...pani zrobiła oczy jak żaba i mówi że oni nie mają żadnego obiadu dla większej grupy ...może to w kosie . A ten kos gdzie ? pytam no na Piwnej ...no to abarot i lecimy  ( jak te durne kawki) w zamyśle już planujemy, jak tu znaleźć ten numerek 7/12 bo przecież takiego nie ma...na szczęście przed kosem wypatrywał nas organizator wyjazdu. Okazało się ...że nastąpiło przekłamanie ...podano nazwę jednej knajpy a adres drugiej ...detal, nieprawdaż? Na szczęście pożarłam...dałam znać dziewczynom że jednak jestem w kosie . Nadejszła prawie 18 piszę do podlizny ..." jesteście już"? a tu cisza żadnego odzewu, no to się pożegnałam z towarzystwem i lecę. Wypadam przed drzwi a tu mnie dwie laseczki machają ....kończynami obsadzonymi w barku. Dopadłam do ławeczki ( he he he ...dopadłam...dokuśtykałam się) , padłyśmy sobie w ramiona ..a potem z tego wszystkiego poprosiłam o seks na plaży ...a kelner ( całkiem przystojny) chętnie przystał ...i przydźwigał drinka. A to nie koniec niespodziewajek bo dołączyła do nas Iwonka. Było super, a najbardziej ucieszyło mnie to, że sprawiłam radość Kitkatce, bo oświadczyła , że wreszcie spotkała kogoś, kto gada więcej niż ona😁 Po zalkohlizowaniu się i najedzeniu ze wspólnej michy..udałam się z kobietkami na spacer no i teraz przekonały się na własnej skórze jak to jest ze mną ( i nikusiem) pójść na spacer...ale mam jedna malutką satysfakcję, że kobietki dzięki mnie zobaczyły " czarną" kamienicę i się zdziwiły, że takową mają. A potem porzuciły mnie prawie u stóp Posejdona, pytając mnie kilkukroć ..czy ja na pewno trafię do hostelu. Jak widać dolazłam, nic mnie nie zeżarło ( ba nawet nie usiłowało). A jak to ja ....już się dogadałam w owym hostelu co do łóżka ( bo pokój podobno tak malutki że łóżko , szafka i nic więcej), łazienka piętro wyżej ( wspólna) ale za bardzo przyzwoitą, jak dla mnie cene ( no i ta lokalizacja) i super i to mi bardzo odpowiada i będę bywać. Ale pewnie dopiero na wiosnę...bo jesień na Kraków już rozpisana. Niemniej w takiej kompanii...to można morze przenosić ( bliżej centrum kraju). A teraz kilka widoczków miejscowych. 

Raz jeszcze bardzo dziękuję tercetowi ( nie tak bardzo egzotycznemu) za przemiłe towarzystwo. Życzę wszystkim miłego weekendu. Ahooooooj!!! Czekam niecierpliwie na przybycie Alicji. 

8 sierpnia 2022 , Komentarze (26)

i powiem bez ogródek ...na pysk. Wczoraj pojechaliśmy do Kazimierza ( Dolnego nie wnuka), na kirkut, do wąwozu korzeniowego ( wstyd powiedzieć, tak lubię Kazimierz, bywam w nim - choć rzadziej niż bym sobie tego życzyła a w żadnym z wąwozów okołokazimierskich jeszcze nie byłam) a na koniec do Janowca. Wyjechaliśmy o 6 i przed 7 byliśmy na parkingu a owa godzina przybycia pozwoliła nam parkować za darmo. Pani z obsługi jak usłyszała o której zajechaliśmy to powiedziała, że nie będziemy płacić. Zresztą , Kazimierz o 7 rano jest jeszcze znośny ( latem) bo tylko kilka spacerujących nad Wisłą człowieków było , chociaż wczoraj był ostatni dzień festiwalu Dwa brzegi. No  ale ...ja pognałam do kamieniczek i do sankturium, a wracając z niego, między dachami domów wypatrzyłam Szczeżuję, który siedział na górze Trzech Krzyży ( na pierwszych ujęciach siedział dosłownie), żebyście sobie nie myślały, że moje ślepia widza na dwa kilometry w przód to uprzedzę, że zerkałam przez nikusia. I chłopa uwieczniłam, przy czym zadzwoniłam do niego i kazałam się ładnie " upozować" mało nie zemdlał jak usłyszał że ma przyjąć właściwą postawę. Nie wierzył , póki nie pokazałam zdjęć, oczywiście, gdybym robiła ze statywu a nie z ręki to zdjęcia byłyby dużo lepsze, niestety, na starość ręce drżą ( i nie od trunków) poza tym obiektyw ( wysunięty) też ma swoją wagę, no ale jakby co zdjęcie ( bez mała rozwodowe jest ) i przy okazji go ostrzegłam ...że nie umknie przed moim szkiełkiem i okiem..co mu właśnie okazałam. Kiedy wróciliśmy popędziłam jeszcze na kwietną łąkę, bo światło było piękne. Ale jak wróciłam padłam. W ogóle moje ciele mnie załamuje ...szczególnie jego lewa połowa ...wciąż utykam, mniej , więcej ale utykam. Wczoraj mnie to tak już zirytowało ( pamiętam słowa neurologa ...to utykanie jest z bólu, ciału przybiera taką pozycję, żeby bolało jak najmniej) że pożarłam ketonal i okazało się, że po przeciwbólowym utykam mniej, no ale do licha nie będę jadła tabletek żeby nie kuśtykać. Za tydzień zaczynam rehabilitację ..niech coś wymyślą, bo dzisiaj prawie nie spałam, tak mnie ten pioruński nerw kulszowy napierniczał. Zatem moje drogie dziewczyny, które naocznie i cieleśnie realnie poznam pojutrze, wybaczcie mi tempo w jakim będę z wami hulała po Gdańsku. Niestety chciałaby dusza do raju ale jej nerwy nie dają ( szczególnie jeden). Ale jestem wykończona, wpadła dzisiaj szefowa stowarzyszenia i powiedziała, że pierwszy raz w życiu widzi mnie zmęczoną. A przecież w sobotę, spędziłyśmy kilka godzin na zlocie leśnych przedszkoli ( bo kręciłyśmy film do projektu) - wspaniały pomysł i genialni ludzie którzy się tym zajmują. Teraz trochę odpocznę pisząc do was i idę robić jagodzianki ( żeby Szczeżuja nie umarła z braku dobroci jak mnie nie będzie) . Tymczasem ukojcie swych ócz błękity ( i nie tylko błękity) 

O i to by było na tyle. A z moimi naocznymi dziewczynami ...do zobaczenia we środę. Ahoj!!!!

Ps. No dobra...uległam zamówieniu...to jest Bankomat Domowy, vel Małż, vel Szczeżuja. Pierwsze zdjęcie to to z 2 km :D :D następne z rozsądnej odległości. A w ogóle taki rozhahany , bo w Janowcu spytałam, czy na wszystkich zdjęciach musi pozować z butelką, na co odrzekł, że ma kontrakt reklamowy z firmą od wody, a ja na to że on ma kontrakt a ja pragnienie. No i oczywiście rozbawiliśmy tym dialogiem jakieś małżeństwo wędrujące na zamek. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.