Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1084200
Komentarzy: 43069
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 31 grudnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 sierpnia 2018 , Komentarze (20)

zabiorę was do chłodnych wnętrz kościoła św. Katarzyny czyli do Augustianów. 

Mam nadzieję że poczuliście ciut orzeźwiającego chłodu. Jednocześnie melduję, że proces samoleczenia nogi zakończony. Schodzi stary naskórek traktowany płynami antybakteryjnymi i maściami , pod spodem jest młodziutki, różowiutki, który trzeba będzie wyrównać kolorytem do reszty goleni.:D, opatrunki już zbędne. Cieszę się i dowiedziałam się o sobie jednej ważnej rzeczy. Jak mnie coś urąbie i zaczyna swędzieć to natychmiast muszę zaklejać, żeby się nie drapać 8)

Życzę wam miłego dnia, pomimo tego  iż na dzisiaj zapowiadają apogeum...piekielnego gorąca ( a ja idę pazury robić) . 

Bye bye ...

30 lipca 2018 , Komentarze (20)

po wczoraj przeczytanym zdaniu. " Przyzwyczajajcie się do upałów, bo będą u nas coraz częstsze" . Nie dalej jak we czwartek lub piątek przeczytałam, że optymalna temperatura dla ludzkiego organizmu to 21 C, powyżej tej temperatury organizm się męczy. I co? Ano mam troszkę satysfakcji bo ja od lat mówię, że dla mnie upał powinien osiągać 22 C nie więcej. Hmmmm...mądre to moje ciele, ojjjj, mądre, nie tylko w kwestii temperatury. Nogi też...aż wczoraj małż...który w piątek wybuczał " na twoim miejscu to ja bym poszedł z tą nogą dawno do lekarza" , powiedział " o ....jest lepiej" za co oczywiście dostał opieprz od serca :p. A dzisiaj jak mi nie przyjdą robotnicy, to oni dostaną opieprz...z samego poniedziałku. Na razie śniadam...i jadę po zakupy z samiutkiego rana, bo znowu gorąc się zapowiada. Wczoraj było okropniaście już nie chodzi mi o temperaturę ale o duchotę...to jest zaleta mieszkania w dziurze :? mało jodowej to i klimatycznej. Zdążyłam zakończyć moją " kąpiel słoneczną" i zaczęło padać i co z tego? Nawet po 18 to zaczęło lać i burzyć się i nic...nic....zero świeżego poburzowego powietrza ...a pamiętam jeszcze z dawnych czasów ten zapach świeżości po burzy ( czytaj ozonu) a teraz ..guzik..jak śmierdziało duchotą tak śmierdzi. No dobra koniec marudzenia zapraszam na poranne snucie się po Krakowie ( nie mniej dusznym niż Radom) .

I tak minąwszy Wawel, kierujemy się ku Stradomiowi i Kazimierzowi....miłego dnia wszystkim. Ahooooj.....przygodo ....ahooooojjjjjj. 

28 lipca 2018 , Komentarze (37)

NAjpierw mi go ukradli, no najzwyczajniej w świecie....wg doniesień medialnych już się ćmił , a u mnie nic...nawet śladu na niebie..ŻADNEGO księżyca, ani zaćmionego ani zamotylonego ani gołego. I tylko dostawałam szału bo hurgotały mi walce, inne maszyny asfaltowe i robotnicy ( i tak dudnili aż po 1 kiedy to zamykałam me boskie oczęta, chyba do rana łomotali przy asfaltowaniu połowy ulicy...teraz już też hurgoczą, a chodnika koło mnie jak nie było tak nie ma ...a rozgrzebane półmetrowe dziurska są). Nareszcie go wypatrzyłam ...zaczęłam polowanie ...ale jednak widoczność przez nowo wznoszoną halę...prawie żadna...nagle mnie natchnęło że przecież mam moje " lądowisko dla chichohotamek" no i wdrapałam się na dach ....gdzie przesiedziałam w kucki ponad 3 godziny, ale obejrzałam i czerwony księżyc ( trudno go było sfotografować...bo nie mogłam go po prostu zlokalizować na niebie przez obiektyw mojego małego aparaciku:D) i pojawiający się księżyc po zaciemnieniu i koniunkcję księżyca i Marsa ...bo takowa też wczoraj była , a moja wojownicza planeta ( urodziłam się pod jej panowaniem) była wczoraj najbliżej ziemi. Nooo wiecie ja zamierzam długo szwendać się po tym łez padole i działać na systemy nerwowe innych ( zaplanowałam jak powszechnie wiadomo 125,5 roku, ale nie wiem, czy nie dorzucę paru lat;)) ale następne takie zjawisko raczej mnie ominie. Więc poświęciłam moje ciele i jęcząc i stęcząc siedziałam niczym puchacz na dachu i podziwiałam i uwieczniałam. A com uchwyciła tym się z wami podzielę. A w ogóle miłego dnia ...zaraz lecę odebrać dysk( znowu wydam kasę...matko jedyna) no ale to przymus sytuacyjny, mam fajnego laptopa ale dysk to ma niezbyt wielki, a mnie przybywa zdjęć, więc chciał nie chciał, musiałam kupić dysk zewnętrzny. Poszłam na konsultację do moich zaprzyjaźnionych informatyków, podpowiedzieli co kupić ( np. żeby kupić dysk w gumie...bo to zabezpiecza przed ew. puknięciami - w dysk oczywiście nie we mnie:p) zamówili no i dostałam wczoraj smsa , że już mogę przyjść, odebrać sprzęcior ( ma 1 TB pojemności ...ale będzie można na nim upchać ho ho ho ho ) a przede wszystkim spędzić kasę. Potem się troszkę posmażę .....Zatem raz jeszcze milutkiej soboty . Ahooooooj....wydatku.....ahoooooooj.

Właśnie mi małż powiedział , że zmarła Kora...była ze mną kiedy zaczynałam " dorosłe życie" ...żal, wielki żal. 

"  Czekam na wiatr, co rozgoni ciemne skłębione zasłony. Stanę wtedy na " RAZ" ze słońcem twarzą w twarz"  ;(

27 lipca 2018 , Komentarze (18)

dzisiaj będzie. Melduję, że kostka wygląda coraz lepiej, zostało kilka ranek po pękniętym naskórku. Dziękuję raz jeszcze Kitkatko za podpowiedź w sprawie mazidła...gotowam cię po stawach kolanowych całować:D, sama uginając oczywiście moje stawy kolanowe ;). Dużo śpię...dzisiaj 10 godzin, widać organizm regeneruje to , co zużył na walkę z zarazą. I to by było na tyle ...aaaa , wczoraj na obiad miałam pycha pierś kurczaka w sosie maślano- miodowo- musztardowo - curry ...mniam , takie żarełko mi odpowiada. No i zapada cisza ...a my sobie wędrujemy krakowskimi ulicami Grodzką w stronę Wawelu i dalej . 

26 lipca 2018 , Komentarze (23)

ani nie pokażę, koniec, kropka. A już na pewno nie moim dzieciom. Wczoraj zadzwonił starszy Paszczur ( znaczy się Stoliczna) tutu rutu ( co nam się nie zdarza, chyba będzie w ciążę planowała zajść, że taka rodzinna się robi) :D no i nieopatrznie powiedziałam o tej pogryzionej nodze a potem popełniłam jeszcze większe głupstwo i wysłałam poranne zdjęcie nogi ( co rano dokumentuję zmiany na nodze, żeby ją mieć pod kontrolą 8)) i dostałam natychmiast smsa...." Jezu....idź z tym do lekarza" , więc grzecznie odpisałam, że to już jest stan niezagrażąjący życiu bo w poniedziałek było koszmarnie. No masz ...po 3 minutach telefon od młodszego Paszczura ( uckiego) grzecznie ją witam ...a co wy obie dzisiaj czujecie tęsknotę za mamusią ...a ta na mnie z wrzaskiem " zwariowałaś...masz iść natychmiast do lekarza z tą nogą, chcesz ją stracić?" no to tłumaczę grzecznie, że wszystko jest pod kontrolą, obrzęk schodzi, zaczerwienienie też, nie jest już gorące..." Ale ty masz pęcherze, idź natychmiast" no to znowu cierpliwie tłumaczę , że to pokrzywka alergiczna, pęcherze z surowicą, surowica o normalnym kolorze i bez zapachu ...że biorę leki , nogę zabezpieczam, żeby w pękające pęcherze nic się nie wdało , a ta dalej dziób piłuję że jak nie pójdę jutro ( czyli dzisiaj) do lekarza to w piątek mnie osobiście zawiezie...hehehehehe...no już to widzę, jak mnie bierze na plecy i wiezie. Nigdzie nie jadę...noga rano przeszła kontrolę " wzrokową" znowu ubyło pęcherzy i zaczerwienienia. Trudno moim dzieciom zrozumieć ...że organizm musi popracować i uaktywnić system immunologiczny do walki. Ja mogę wyglądać na głupią, ale jak to już pisałam ...wiem, dokąd mogę sobie pozwolić na " autoterapię" a kiedy bym pojechała po pomoc medyczną. Kontrolowałam temperaturę ciała, więc wiedziałam, że żadna infekcja nie wlazła a to tylko podrażnienie lokalne. Całe pole " pęcherzowe" zabezpieczam cosmoporami, po uprzednim spryskaniu pola środkiem odkażającym , żeby mi nawet pyłek nie przedostał się do rany , żeby się nie paprało. Więc ...niech się drą ( co świadczy o tym, że nie chcą mieć beznogiej matki;)) a ja będę współpracowała z moim organizmem. Zaraz pójdę kupić podpowiadaną mi przez was maść nagietkową. A teraz koniec relacji onogowych ....popatrzmy znowu na krakowskie detale. Aaaa wreszcie waga łaskawie posuwa się w dół ...przez tydzień poleciało sobie 0,6 kg ...a jest to w zasadzie tydzień bezruchu...bo na siłownię z tymi opatrunkami nie łażę. 

Miłego dnia, ja zaraz gnam do apteki, póki da się wyjść, bo upał ma być jeszcze większy niż wczoraj, więc trzeba przed nim wrócić ( i przed mini ulewami, takimi jak wczoraj) a potem leżeć niczym skóra z diabła ...jęczeć ...pić, pić, wody, wooody i robić to. Zatem ahooooojjjjjj przygodo, przygodo? Ahooojjjj

25 lipca 2018 , Komentarze (31)

i smród tyż :D. Ale noga wygląda lepiej niż w poniedziałek, wynalazłam wiadomości na temat ratowania ran okładami z cebuli ...śmigam niczym ofiara, na szczęście nie losu, obandażowana . W domu pod opatrunkiem noszę plastry cebuli, albo jak wczoraj utartą cebulę którą nakładałam na gaziki i siup na pęcherze i opuchliznę, zmniejszyła się znacznie, ilość bąbli i surowicy tyż. Ale wygląda ta mało estetycznie a poza tym, ponieważ pęcherze pękają to muszę zabezpieczać rany chociażby przed kurzem z piachu i asfaltu jaki wciąż unosi się wokół domu. Dzisiaj mam wizytę u Nożycorękiego , już nie mogę się doczekać, poczucie mojej estetyki nagłownej zdecydowanie się zaburzyło ...kudły mi rosną i irytują mnie (smiech), nie mówiąc o kolorze ...kurcze, ten szary jest super ale ...krótko, jednak wymywa się i zostaję blondynką podspodnią co jak wiecie mentalnie wpływa na mnie nienajlepiej. No ale koniec mrukania , pochodźmy z rana po krakowskich zakątkach. 

Miłej środy, niech dzień św. Krzysztofa upływa wam mile i bezpiecznie. Bye, bye

23 lipca 2018 , Komentarze (19)

tłukę się po nocy niczym Marek po piekle. Znowu nie mogę spać...dzisiaj przez nogę. Coś mnie użarło na Podlasiu , co niektórzy w tym małż mówią że to ten zaginiony i nie odnaleziony pyton. Jest to niemożliwe...albowiem gdyby mnie użarł to by natychmiast zdechł(smiech) a truchła pytoniego nie odnaleziono , ba żywego tyż nie. No ale...coś mnie użarło i tak się bujam ...najpierw kostka spuchła niczym balon, potem powietrze z niej zeszło. A ostatnio coś chyba pożarłam i znowu lekko napuchło a pod skórą pokazała się taka kaszka ...no i przede wszystkim swędzi jak diabli. Najchętniej bym sobie odgryzła tę część koniczyny ...ale jest mi niezbędna bo od kilku dni mam fazę na bycie " fotogratem" co wam niedługo objawię. 

Poza tym ...dietuję...drepczę na siłownię gdzie się oczywiście upacam ( w drodze na i z zresztą też) , dzisiaj mieli wchodzić remonciarze, ale wczoraj przyszedł szef , przeprosił i poprosił o trochę zwłoki ..ma chłopina problemy z synem...niestety chłopak ma pociąg do hazardu, a w dodatku poznał rozwódkę z dwójką dzieci i rodzice najnormalniej w świecie się zamartwiają. Trochę to mi nawet na rękę bo przed domem nadal wykopy ( nie wiem gdzie się podziali robotnicy drogowi bo nie widzę ich na przestrzeni kilkudziesięciu metrów ani na wschód ani na zachód) w związku z którymi znowu ruszyłam prasę..bo już naprawdę szlag mnie trafia. 

W sobotę zadzwoniła kumpela, wygrała zaproszenie do kina, więc poszłyśmy na " Niezwykłą podróż fakira, który utknął w szafie IKEA" - polecam. Wczoraj poszłyśmy do parku na koncert sławnych tang i walców granych przez naszą orkiestrę kameralną. Oczywiście wypełzłam z domu dwie godziny wcześniej i szalałam z aparatem ( i takie np. zdjątka mi wychodzą - przykładowy przykład prezent uję ;))

A teraz troszkę Krakowa i może uda mi się jeszcze oko przytrenować, zanim pora będzie wstać i pojechać po zakupy. 

Miłego budzenia wszystkim w nowym tygodniu. Ahooooooooojjjjjj

19 lipca 2018 , Komentarze (28)

ale to tak leje...że siedzę dzisiaj w domu, no nie da się wyjść. W obecnej chwili mieszkam niczym Shrek....na bagnie. Doły wykopane pod " chodnik" wciąż są dołami i to coraz głębszymi bo całe to rozgrzebanie rozpływa się w deszczu. Wczoraj łatali nam asfalt...tragedia, smród, tumany kurzu ...obłęd. Dlatego mało byłam w domu ...rano miałam sesję nożno - ręczną. A po południu popełzłam do Puszczyka na mini debatkę Zielonych i jeszcze jednego młodego polityka z zaprzyjaźnionego stowarzyszenia. Szefowa " zażądała " sprawozdania z letniego uniwersytetu. Wróciłam do domu mokrzusieńka...było potwornie parno zdążyłam kuper wtaszczyć do domu i ....buch burza i tak sobie leje, grzmi i błyszczy od 21 ..... 

Dzisiaj mały figiel a Whisky by się utopiła. Wpadła  w dół ( naprawdę głęboki), którzy ci idioci drogowcy wygrzebali po południu pod krawężniki, oczywiście nie zabezpieczyli tego w żaden sposób, mam nadzieję, że żaden ludź się w to nie wpakował. Ale wracając do tematu. Tradycyjnie rano małż wypełzł w ulewę z psiczkami na siku do parku. Wraca i mówi że Whisky mało się nie utopiła. Biedactwo wlazło w ten rów zalany wodą. Skąd miała wiedzieć że tam jest metr wody a ona ma ...40 cm w kłębie? Myślałam, że pańcio rzucił się na ratunek, a on mówi...poszła pod wodę , ale wypłynęła i przepłynęła do brzegu :< Co chłop to chłop....poza tym wrócili błyskawicznie bo : po pierwsze primo lało niemożebnie, po drugie primo ...rzeczka wylała ponad mostki i zalała alejki w parku. Hmmmm...w związku z opadami siedzę dzisiaj w domu i miast dreptania po orbitreku ćwiczę mięśnie przy myciu podłóg. Zaraz pójdę umyć kibelek i łazienkę na dole w tamtej chałupie , w poniedziałek wchodzą robotnicy ( oczywiście nie obyło się bez darcia rano bo ja się pytam czy wejdę tam do wuceta ...czy nie zastawił go swoimi pralkami, a on się drze, że nie muszę tam wchodzić bo kibelek czysty ...yhyhyhy....nie może być czysty jak się z niego praktycznie od 3 lat nie korzysta). Poza tym w obecnej chałupie zaczął mi przeciekać dach nad kuchnią ..już nawet się nie zdenerwowałam....jak przestanie lać ...to Bankomat orzekł że zabezpieczy ten kawałek dachu. Trudno ...tu już nie będzie inwestowania . Teraz tam ..swoją drogą chciałam umrzeć jak zobaczyłam katalogi, które mi podesłała Długoręka, bo mogę pojechać do jej dostawców i kupić sobie wyposażenie łazienki i elektrykę na jej ...rabatach . Kurtyna ...bateria umywalkowa która mi się podoba ...2000 zł !!! , na panel prysznicowy już nie spojrzałam. Umywalka podobnie...to co mnie zachwyciło 2000 . Eeeeee....muszę małża ze sobą zabrać do tej hurtowni, żeby ceny zobaczył i żeby nie warczał jak wybiorę umywalkę za pińcet +:D. Generalnie jestem przerażona cenami, no i wściekła że jest taki wybór...nie znoszę wybierać między tym co mi się podoba a tym ...co jest w zasięgu portfela ...popartego rozsądkiem. Jak żyć kurcze? Jak żyć....a ten wstrętny totolotek cały czas sypie kumulacje innym....wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr.....No dobra...z okazji deszczu przejdźmy się po Krakowie...tylko proszę głowy zadrzeć do góry i patrzeć prawie w chmury. To dopiero początek :D

To jedna kamienica, nad każdym oknem inne zdobienie

I to by było tyle na czwartkowy poranek. Aaaa jeszcze wam pokaże coś z Podlasia :P 

Miłego dnia wszystkim bez względu na pogodę. Ja jednak popełznę do tamtej chałupy ...może jest dostęp to posprzątam...bo mnie energia rozsadza. Ahoooooooooooojjjj.....przygodo ....ahooooooooooooooooooooojjjjjjjjjj.

16 lipca 2018 , Komentarze (12)

bolesne jest;(. Myślałam wczoraj że umrę z bólu a mój kręgosłup szczególnie w końcówce tzw. ogonowej trzaśnie i rozsypie się w stosik kosteczek. Zajęcia zaczęły się już chwilę po przyjeździe do Uroczyska Zaborek. Dostaliśmy przydział chałupek, identyfikatory i pojechaliśmy nad Bug...na happening " Siostry rzeki". Potem kolacja  i okropnie smutne wiersze zaangażowane. Widać jestem albo za głupia albo za wesoła bo znudziły mnie jak mopsa i nie bardzo wiedziałam czym się ludziska zachwycają.  Rano o 7 podreptaliśmy niewielką grupką, pod przewodnictwem ornitologa oglądać pitaszki , słuchać też ...pipitoliły cudnie a on nam zdradzał co nam przygrywa. W ogóle mówił różne ciekawe rzeczy o ptakach i ich zwyczajach. Potem po śniadaniu zaczęły się zajęcia i ....zastrajkowałam po 17 nie mogłam już siedzieć. Kręgosłup napierniczał mnie od góry do dołu włącznie z ramionami .Ledwie się poruszałam, do tego się ochłodziło i odezwał się pognieciony nerw w lewej nodze...daje mi się we znaki do dzisiaj. W dodatku mnie coś użarło w okolicy kostki. W sobotę urwałyśmy się po obiedzie i w ulewnym deszczu pomaszerowałyśmy ( we trzy) per pedes do stadniny w Janowie. Dotarłyśmy akuratnio ...konie były jeszcze na wybiegu, były takie dwie artystki , które przybiegły do ogrodzenia i chętnie się dały pogłaskać oraz obfotografować, było też sporo źrebiąt. Po kilkunastu minutach sesji zdjęciowej ...całe stado gwiazd powędrowało na karmienie do stajni. A my udałyśmy się w drogę powrotną, po drodze zostałyśmy bohaterkami, jak przyznałam się w sklepiku że przyszłyśmy do stadniny z Zaborka to pani się chwyciła za głowę...że zrobiłyśmy to na nogach:D. Fakt, wszyscy, którzy z naszego uniwersytetu wybrali się do konisiów uczynili to ...samochodami. Niemniej dowlokłyśmy się tylko do Janowa, tam zeżarłysmy pyszne lody , sprawdziłyśmy że za 10 min mamy busika i podjechałyśmy kawałek. Wieczorem była super impreza integracyjna z dużą ilością czerwonego wina oraz super, hiper doskonałą zabawą słowno - poczuciowohumorową.  W niedzielę po śniadaniu spakowaliśmy się i hajda...powrót do domu. Na wcześniejszego busa ze stolicy do domu się nie dostałam, zmokłam siedząc na placu defilad ale bardziej dbałam o to żeby nie zmokły sękacze ( w torbie targałam słoiki z boskimi marynowanymi dyniami , śliwkami za które można zabić no i powidłami śliwkowymi) które wlokłam dla się i dla Długorękiej. Ledwie siedziałam ...kiedy byliśmy ok 10 km od Radomia zadzwoniłam do Bankomatu i poinformowałam go " Możesz się zbierać i podjeżdżać na dworzec, jesteśmy w Jedlińsku" " Mam cię odebrać"? " Tak bo mam w torbie słoiki jest piekielnie ciężka a poza tym przecież mam torebkę, laptopa i dwa sękacze w łapach" . Dojechałam na dworzec ...targam te toboły niczym Cyganka a tu...ani widu ani słychu małża. Wywlekam komórkę , dzwonię i uprzejmie pytam " Gdzie ty jesteś" i co słyszę? ...." To ty już przyjechałaś? Zaraz jadę" ...I w tym momencie małż usłyszał w co mnie może pocałować....i że wracam taksówką. :< W domu nie zabiłam gada bo wszystkie kończyny miałam albo zajęte albo obolałe. Opłatę za taksówkę dopisałam mu do dzisiejszej " wypłaty z bankomatu" , wlazłam pod prysznic , runęłam na łóżko i przespałam jak zabita 12 godzin. Wciąż jestem paskudnie zmęczona i trochę boli mnie noga ale jutro już idę na siłownię ...odżyję. Dodatkowo miejce wokół ugryzienia ( może to zaginiony pyton mnie użarł?) opuchło i mam podwójną kostkę :D.  Końcówkę wpisu okraszę wam obiecanymi ostatnimi zdjęciami z Barcelony. Zatem idziemy. 

Na początek dworzec autobusowy Barcelona North

Nieczynna arena walk byków, największa w Barcelonie ( jest druga starsza, ale mniejsza) Katalonia jest pierwszym regionem Hiszpanii, gdzie zakazano korridy. 

Torre Agbar - biurowiec 

Sagrada Familia z zupełnie niezbadanej strony 

Ostatni rzut oka na wodopojki i kamienice. 

I żegnaj Barcelono ...na trochę, ale wrócę do ciebie...wrócę na pewno. 

I wam mówię adieu ( a propo a nie mówiłam kto będzie mistrzem świata :P) i udaję się pod praisnitza...umyć się ...zrzucić wylinkę....uczynić wstęp do mumifikacji i spać, spać , spaaaaaaaaaaaać. Miłego wieczoru . 

14 lipca 2018 , Komentarze (26)

Witojcie ! Melduje się z końca świata ...dobrze, że komary tego nie zauważyły i nie ma choler i nie zawracają tutaj . A tak naprawdę jest świetnie ( przyrodniczo). Mieszkamy w domku w Zasiedmiogórogrodzie a w zasadzie w Zasiedmiolasolesie ( tylko liczyłam na wilka...molestującego kapturki a tu nic...nawet wilka w kapturku ) :D ...ptaszęta właśnie pipitolą , zapowiada się deszczowy dzień , a my po obiedzie zamierzamy wagarować ( zajęcia mamy praktycznie od 7 do 22 -23 i to jest masakra , dla mojego kręgosłupa, wczoraj po 17 zwagarowałam bo już mnie tak bolał, iż miałam ochotę wyć). Tu jest naprawdę koniec świata, Unii i miejskiej nerwówki. Czas płynie inaczej ( tak jak Bug, który mnie rozczarował nieco, albowiem myślałam, że to większa rzeka , a u sobie ludzie przeleźli bezproblemowo na drugi brzeg --woda im pach sięgała). Przyroda za to przecudnej urody, więc z czystym sercem na ucieczkę od cywilizacji albo uroczy " romansik" polecam Pensjonat Zaborek ( na romansik - domek pt. Bania, przy którym stoi autentyczna bania). Zdjątkami " sprzed Buga" was obdarzę już z domu ...dzisiaj tylko dwa, no może trzy...dooobra cztery,  tak...dla zaostrzenia apetytu:PP. Zapowiadali tu rankiem burzę....ale jak na razie tylko mżawka, ale dziś i jutro ma być deszczowo ( jutro nie niespecjalnie interesuje bo po śniadaniu wyjeżdżamy) dzisiaj pieszy spacerek do Janowa ...mam zamiar uwiecznić sławne araby, nie z półwyspu ;)tylko konisie of course. 

Tymczasem życzę wam miłego sobotniego poranka. No po po południu emocje ...hmmmm...może Belgia zdobędzie 3 miejsce? A tak sobie czaruję z rana. A teraz ...Bug w wieczornym słońcu

Bociek rodzic ...niestety pan ornitolog nam nie powiedział, czy to tata czy mama

Nenufary ...niestety Talibowskiego w białym garniturze ...zeżarło 

O i taki sobie młodzieniaszek...przy drodze z naszej chatki do Bielonego Dworku ( czytaj paśnika....a propo jedziemy tylko i wyłącznie na wegetarianizmie ...wczorajszy obiad - pyzy z twarogiem i pokrzywą no i okrasą ...geeeeenialne) .

No to ahoooooooooooooojjj wsiem, ahooooooooooooooooooooooojjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj

  

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.