Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1054775
Komentarzy: 43037
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 maja 2016 , Komentarze (14)

Właśnie przeczytałam artykuł o tej pani http://www.magdawasiczek.pl , dwukrotnej laureatce konkursu fotograficznego. Kobieta przeniosła mnie w świat ..baśni, dlatego pozwalam sobie podzielić się z wami linkiem do strony z jej pracami. Miłego dnia. 

Ps. Była inspekcja i inspekcja orzekła " widać" :D

9 maja 2016 , Komentarze (11)

ew opcja nr 2 kopyta wyciągnięte niedługo będą ( przez mnie) :D Normalnie tempo zbyt tempiaste. Potworki studenckie zjechały wczoraj zamiast dzisiaj ...pożarły mi obiad, którym miałam się cieszyć dni 3  -  pierś kurczaka marynowana w jogurcie z curry, do tego kasza gryczana i surówka z jabłka i marchewki, żeby jej nie słodzić do smaku wlałam trochę soku wyduszonego z pomarańczki i fest opieprzyłam , surówkę, nie pomarańczkę. Po obiedzie wywlekli mnie do galerii ( aaaa przed ich przyjazdem zdążyłam upiec drożdżowe z rabarbarem i kruszonką migdałową) po smarkfona dla małża ( ciekawe co on z nim będzie robił, w życiu nie miał w dłoni takiego sprzętu):p, a jak już byłam w tym miejscu, którego serdecznie nie znoszę ( tzn. nie znoszę obiektów typu galeria) to dzieć jęknął że nie ma spódnicy a idzie na rozmowę w sprawie pracy, no i łaskawie zgodziłam się robić za konsultantkę spódnicową( dziewczyny wiedzą że nienawidzę chodzić z kimś po zakupy) :<. Weszłyśmy do jednego sklepu, Paszczur od razu dostał reprymendę, że porusza się chaotycznie po sklepie, " czyli jak mam się poruszać"? spytała...." uporządkowanie" odpowiedziałam, zaczynamy od brzegu i idziemy albo w lewo albo w prawo ale po kolei a nie ...latać po całym sklepie, wracać 5 razy w jedno miejsce a w drugim nie być wogóle. O dziwo, posłuchała. Wypatrzyłam fajną spódnicę...bardzo ciekawa koronka, niczym plątanina nitek, pod spodem ciut krótsza podszewka ( cena oczywiście przyprawiająca o zawał) ale wzięła spódnicę poszła mierzyć i ....doopa z króla. Paszczur wysoki, ale nogi niespecjalne , a spódnica krótka, za krótka jak na rozmowę o pracy. Więc spódnica wróciła na wieszak a my powlekliśmy się dalej ( towarzyszył nam potencjalny zięć...niech będzie błogosławiony, podobnie jak wszyscy mężowie, których potwory żony zmuszają do towarzyszenia im w zakupach(kreci) w zupełności wystarcza karta płatnicza męża, ew. zastrzyk gotówki w portfelu, na cholerę mąż (loser). Wpadłyśmy do drugiego sklepu, dziecek posłusznie zaczął tym razem od skrętu w lewo ...bo padło pytanie, czy ew. ma żakiet jakowyś, a w tym sklepie niebrzydkie żakiety kusiły po lewicy. Żakiety niebrzydkie, ceny...koszmarne. Ale ona w żakietach a moje sokole , dalekowzroczne oko, wypatrzyło kiecuchę....czarna w białe grochy, kloszowana. Łap odpowiedni rozmiar w garść i pogoniłam Paszczura do przymierzalni - jak to u mnie w zwyczaju, pierwszy rzut oka , strzał w dziesiątkę. Wyglądała bardzo dobrze, no ale do tego przydałby się żakiet....znowu poleciałam  między wieszaki, przyniosłam jeden biały z subtelnymi czarnymi lamówkami , założyła...spieprzony, na bokach zbyt duży, marszczył się pod pachami , za to tył ...za ciasny ( cena 200 zł) , odwiesiłam bez żalu, ale wracając wypatrzyłam jeden, jedyny, akurat w jej rozmiarze bielusieńki , któremu smaczku dodawały suwaczki przy rękawach i w kieszonkach. Miara....ten idealny i znowu cena 200 zł. Dzieć jęczy że zbankrutuje, ja mówię że w razie czego zapłacę kartą, bo coś tam na koncie mam ( nie spojrzałam na cenę kiecki) a i tak przekażemy paragon ojcu, na tak zbożny cel , jak rozmowa o pracę, kasiorki nie będzie dusił. Paszczur stwierdził, że na razie bierzemy sukienkę a po żakiet pójdziemy ....jeszcze gdzieś:PP. Okazało się , że kiecka 190 zł ( o matko jedyna !!!!) , po drodze gdzieś....skonsultowałyśmy , że ma żakiecik w kolorze kwarcowego różu, więc stwierdziłam, że bedzie pasował do kiecki. W ten sposób zaoszczędziłyśmy 200 zł i wróciliśmy do domu. 

Dziś od rana obłęd....6 30 tradycyjnie bąsen. Po bąsenie, musiałam jechać po zakupy, wpadłam więc na pomysł, że jak się wyszoruję pod basenowym prysznicem, to w drodze do domu , na śniadanie, sierść mi będzie schła. Współpływaczka mi pożyczyła żel pod prysznic i tym sposobem, super umyłam włosy. Wpadłam do domu , wydarłam się na Paszczura, żeby wstawała , bo zaraz jedziemy, wypiłam wodę z cytryną, kawę, zjadłam jajka na miękko, chlebek żytni z pomidorkiem i usłyszłam " nie jadę z tobą, pojedziemy później z Tomkiem i od razu do Warszawy" osz ty...goniona w tę i we w tę. :<. Pojechałam, szybciutko zrobiłam zakupy, dzisiaj było sporo rzeczy polskich, min. kupiłam twaróg sypki - granulki jak wiejski jeno bez śmietanki - suchy. Sprawdzimy co to za wynalazek :D. W domu byłam 8 50 , dziecki mi pomogły rozpakować zakupy, zrobiłam siku i już musiałam lecieć do mojego kata. Kefir w torbę ( II śniadanie o 11) i poleciałam per pedes, po katowaniu , a piać do galerii, po książkę. Po drodze, oczywiście na łapach własnych, weszłam do kilku sklepów z obułwiem i znalazłam cudne złote sandałki na maleńkim koturnie, idealne na wesele, do tańczenia całą noc ( bo na początku wesela wystąpię w tych Lasockich...pudrowo różowych na słupku) ze względu na wczorajszą kieckę dziecka ...butów dzisiaj nie kupiłam, nie chcę małża zabić kumulacją....rachunków(smiech), więc buty kupię 21 jak będę po sąsiedzku u fryzjera. Sandałki jedyne 230 zł ( Jesuuuuuuuuuuu) . Pognałam do galerii gdzie odebrałam " Sztukę pierdzenia" - traktat o owej czynności, jakiś czas temu czytałam recenzję owej książeczki, autorka recenzji, gwarantowała doskonałą zabawę w trakcie czytania i nie miała tu na myśli odgłosów, wydawanych wiadomą częścią ciała. Faktycznie , ledwie zaczęłam czytać w domu na głos wstęp do owego dzieła ( dzieło ma lat ponad 100 i jest pisane oczywiście ówczesnym językiem) a już rżeliśmy z zięciuniem. Z galerii przyleciałam ( wciąż na stopach) do domu, myślałam że mi nogi w obojczyki wlazły, Paszczur poleciał po urodzinowe ciasto dla ojca ( co prawda on Zośkowy) ale ani jej ani zięciunia dnia owego nie będzie, a fader łasuch, więc słodki prezent w to mu graj. Swoja drogą myślałam że gadów już nie ma ...a tu za chwilę pojawia się księżniczka, uśmiecha się i wrzeszczy " jeść, jeść , jeść...papu!!!!!!!!!!! Dostaniemy jakiś obiadek?" Najpierw kazałam jej się pocałować ....każdy wie gdzie, a potem powiedziałam że mogą dostać o 14 - bakłażana zapiekanego z indykiem, pasi? Pasiło ...oni pojechali wywołać zdjęcia a ja jęcząca na bolące nogi stanęłam do boju i do blatu, czynić żarło. Jedzonko uzyskało akceptację, sosiku warzywno indyczego zostało mi na jutro do kaszy z wczoraj. Więc jestem happy(smiech) jutrzejszy obiad mam z głowy. Tym bardziej że znowu czeka mnie maraton, urząd pracy, powrót do domu i wędrówka do krawcowej. I tym oto optymistycznym akcentem, życzę wam miłego popołudnia.  Idę reanimować stopy ...najlepiej jak poleżę z łapami do góry ;)

8 maja 2016 , Komentarze (27)

najchętniej walnęłabym je w ...kilometr, no ale trudno ...zaniża dystans, nie wiem jak to liczy ...ale mu się chyba satelita na jednym okrążeniu przesunęła i to o jakieś 200 m. Niech mu będzie....i tak jestem dumna, zrobiłam moje 7 okrążeń, tak jak powiedziałam co wyjście dodaję jedno kółeczko, oczywiście nie mam zamiaru robić ich 20 :Doooo nie, taka ambitna to ja nie jestem. Wczoraj znowu usłyszałam " ależ pani schudła" , zameldowano mi że jestem szczuplejsza na twarzy, szyi, ramiona i ręce, nogi. Z tyłu zrobiłam się " prosta" i jak wchodzę w drzwi to wchodzę ja a nie mój bęben (smiech). Miło, miło, ja tego jeszcze nie widzę, no może poza twarzą , za to .....(klaun)(impreza) huuuuuuraaaaaaaaaa, poszłam wczoraj w rybaczkach w których nie byłam od 4 lat bo ...brakowało mi jakieś 10 cm do zapięcia się. I niech tak będzie...w szafie na tajemnej półce od kilku lat leży czerwona , wąska spódnica  z suwakami na obu udach ...jak ją kupowałam to obiecałam sobie że w niej będę chodziła....muszę ją wywlec bliżej brzegu...bo mam nadzieję tego lata spełnić ową obietnicę. Wczoraj rozpoczęłam sezon leżakowania chichohotamek :D:D zaraz odsapnę, ostygnę, zjem II śniadanie i polecę się wygrzewać na słonku (pot)mam nadzieję że nie wlizie znowu za chmurki. No to miłego dnia moje piękne. U mnie dzisiaj na obiad będzie kutak grillowany, od wczoraj marynuje się w jogurcie z curry. Mniam ...do tego troszkę kaszy gryczanej i sałata z ogórkiem i rzodkiewkami i grecką oliwą :p

6 maja 2016 , Komentarze (15)

...nieeeeee, wody z basenu nie wypije, ale będzie próbowała zmienić się w motorówkę.(loser) O matko i córko, alem sobie dała dzisiaj w różne części mojego ciała. Ale było tak cudnie....słonko pięknie świeciło, przez nowe okularki wszystkie paproszki na dnie basenu widziałam, ludzie tacy mili ...wszyscy pobiegniemy dzisiaj puszczać lotto, żeby zgarnąć kumulację:p . No po prostu nie dało się wlec ani relaksować w wodzie. Spięłam mięśnie i zostałam poganką , tzn. pogoniłam się. Ramiona mi zapłonęły, a jak się już wynurzyłam z fal , bez mała niczym Wenus  z morskiej piany i dowlokłam do szatni, to usłyszałam " ja panią podziwiam, ależ pani dzisiaj płynęła, może pani iść w zawody z młodym" . Tia....mogę....chyba na zawody :D, jako nośnik szalika albo innego gadżetu, owszem motywuje mnie, co czuję w " ręcach" i nogach. Zastanawiam się ...jak ja dopełznę do mojego kata, a tu jeszcze rano zadeklarowałam się, że przespaceruję w maju 200 km (pot), no chyba mnie Bóg opuścił, albo jeszcze nie dopuścił do trzeźwego myślenia o 5 rano. Ale trudno, sama tego chciałam, słowo się rzekło ...trampki na nogi i marsz. Jeśli nie będzie 200 , to 180 też nie będzie złe. Co do wczorajszego kina ...to pocałowałyśmy blat w kasie ...co prawda mogłybyśmy cmoknąć pana konserwatora powierzchni płaskich albo ochroniarza, ale nie rzucili się ku nam ochotnie:*. Z racji tego, że dzisiaj otwierają jakąś wystawę ( bo to Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej...pan Wajda mu patronował) to czyścili różne rzeczy i kino było nieczynne, niestety internet zapomniał o tym poinformować, nie tylko my odeszłyśmy z kwitkiem. Ale....w związku z powyższym padło pytanie " to gdzie idziemy" bo noc wczesna i rozbuchane 50 latki nie polezą przecie do chałupy żeby dogorywać. Haaaaa no i amba....gdzie tu w tej mieścinie jest lokal z klimatem, co by wypić jakąś kawę albo co. Bo alkoholu nie..jedna kierowniczka a druga...dietetyczka ( czyli udająca  kobietę stroniącą od pokus) przewinęło się Siódme Niebo, ale " nie, a jest tam klimat?" , Teatralna - odpadła, poważnymi kandydatami byli Winowajcy " ale tam trzeba by  coś wypić" (smiech)nie wiem czemu picie wody z cytryna, wydało się Kudłatej , czynnością nie nadającą się do wykonania w Winowajcach ( ryby to ja tam już nie zjem....pamiętna barwena za 70 zł do dzisiaj mi ością w gardle stoi) . Wygrała Czytelnia kawy....lokal bez mała kultowy dla młodzieży. Pojechałyśmy ...faktycznie, byłyśmy młodzieżą do kwadratu. Bo cała reszta towarzystwa  była młodsza od naszych potomków ( hehehehehe u mnie dosłownie po Tomku) , generalnie : hala mniejszej fabryczki, w której postawiono zbieraninę mebli z lat 70 albo i wcześniejszych , co Boże broń mi nie przeszkadzało ...no może wygniecienie kanapy na dole , wywołało refleksję " którym półdupkiem siąść na kanapie by się na niej zmieścić? I to jednodupowo" . Polazłyśmy na górę :D , w tej placówce...faktycznie można czytać....bo jest masa książek i to naprawdę , ambitnych. Zamówiłyśmy kawę i tartę karmelowo migdałową - Kudłata, a ja wodę w imbirem, limonką i miodem . Pycha...nie wiem jak kawa , ale moja woda wspaniała, gorąca, pycha. Tarta boska, skubnęłam łyżeczkę, choć Kudłata nalegała żebym zjadła jeszcze, dzielnie się oparłam , z czego byłam dumna ale tak serio, serio nawet mnie nie kusiło żeby zjeść bodaj jeszcze łyżeczkę. Kudłata do dobra persona, jak człowiek mówi że nie będzie jadł i doda " a kysz ty kusicielko, duszo niemyta" to cisza...nie namawia. W tarcie pod migdałami i karmelem były jakieś owoce, nie mogłyśmy dojść do tego jakie, były lekko kwaskowe, a otoczenie zaciemnione, niczym Londyn w czasie nalotów dywanowych, więc naocznie nie szło ustalić co tam wepchali, nie ważne....dobrze wepchali i smakowicie. Ale kruche ciasto boskie, po prostu rozpływało się w ustach. Posiedziałyśmy, pogadałyśmy ,  przedyskutowałyśmy obecną sytuację polityczną  i wróciłyśmy at chałupa czyli o 22 30 w domowe pieluchy. Do kina może pójdziemy dzisiaj ....jak jej roboty ogrodowe pójdą zgodnie z planem. I to by było na tyle dziewoje. Pomału będę się pindrowała i szykowała na pierwszy wyzwaniowy spacer. Ahoooooooooooooooooooooooooojjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj

5 maja 2016 , Komentarze (25)

1,1 kg w tydzień i niech idzie w pi....u albo i dalej z dymem pożarów....już jestem niczym beczka pod rynną....zaczynam zbierać wodę....pierścionki ledwie z paluchów ściągnęłam jak wrociłam z perpedesowania, teraz jestem formą osiadłą więc mogę się opijać wodą i sikać niczym dziki bawół. Wczoraj spotkałam trzy znajome, wszystkie gratulowały schudnięcia. Miło...tym bardziej że jedna nie widziała mnie coś koło roku. No dobra ....dobre słowo nie jest złe ale nie oznacza, że można popuścić, osiąganie celu,miłego dzionka dziewczyny. Bo sypnęło mi robotą intelektualną. Paaa

3 maja 2016 , Komentarze (12)

zgodnie z poranną obietnicą, powracam8). Rano Endomondo mi łaskawie zameldowało jakim to wynikiem zakończyłam kwiecień Last month stats

o takim, jakbym tam jeszcze wpisała wszystkie wyprawy nanożne.... to by mi się kilometry ani chybi podwoiły a i sfajczonych kalorii by przybyło. ]:> Dobrze że popełzłam na kijaszki po 10 bo niedawno mieliśmy kolejną, wiosenną burzę. Pierwsza była wczoraj. Lało że ho ho i dobrze...wczoraj sobie posadziłam lawendy , oczywiście w doniczkach ...bo podwórko w stanie tragicznym dzięki śmietnikowi małża, więc chociaż przed chałupą niech będzie namiastka kwietnika (kwiatek). Wczoraj wieczorem toczyłam bój z ....żądzą. Bestia owa przybrała postać galaretki ( nie wiem czy ananasowej, czy malinowej, jabłkowej tudzież cytrynowej) w czekoladzie , galaretki jak najbardziej leżą w szufladzie lodówki, i dalej mnie cholera kusić " chce ci się coś słodkiego" szepcze małpa ..." oj tak, tak chce mi się" odpowiadam zarazie..." no to idź, sięgnij do lodówki, tylko dwie zjesz" , " a gu...zik, nie zjem nic a nic" . Przycichła gadzina . Poszłam zrobiłam kubek herbaty imbirowej z pomarańczą i zapijałam nią kusicielkę. Ale galaretki niczym bolidy na torze formuły 1 śmigały mi po zwojach mózgowych i przed ócz mych błękito szarością.  Moje szczęście że nie jestem fanką sportów samochodowych. Zdzierżyłam. Żadna galaretka Ferrari ani inna Mc Laren nie da mi rady, nie, nie i jeszcze raz NIEEEEEEEEEE(loser). Ostateczny bój stoczyłam koło 21 , udałam się tam gdzie król ale jak tylko podążałam to ten zaraz mi buczał " a jak wyjdziesz z łazienki to skręć do kuchni i weź cukiereczki tylko dwa, nic ci się nie stanie" . No ludzie trzymajta mnie ...jakby żądza była materialna to już byłaby zabita na śmierć. Przyznam że wracając do mojej prywatnej sali kinowej ...prawa stopa skręciła nieco w stronę kuchni, ale natychmiast siłą woli ją wyprostowałam i zamelinowałam się w pieluchach (cwaniak) gdzie w nagrodę obejrzałam sobie dwa odcinki Agentów NCIS a potem poszłam spać. I tym oto sposobem dzisiaj obudziłam się dumna i blada :D, nie szczędząc sobie słów pochwały za mój heroizm i bohaterstwo , wręczyłam sobie również wirtualny (puchar)  i wypadałoby półkę przybić do ściany by tam ustawiać moje wytwory wyobraźni. Jedyną szkodę odniosło moje sadło....nie przybyło go ! I tym oto optymistycznym akcentem, życzę wam udanej końcówki pierwszej długiej majówki. Bye 

3 maja 2016 , Komentarze (15)

helloł Gabryśka ! o pardon ...dziewczyny , to nie ta gwiazda:Dale helloł. Miałam naskrobać później, ale ...przelatywałam przez tablicę i przeczytałam wpis jednej z nas o tym że " ja już chyba nigdy nie schudnę, brak konsekwencji" no i przypomniał mi się wywiad z neurokimśtam ( nie pamiętam, biologiem, psychologiem...nieważne) , który słyszałam w ubiegłym tygodniu w moim ulubionym RMF Classic , to jak najbardziej jest reklama, tematem było ..programowanie neurolingwistyczne i pan mówił co jest najlepszym sposobem by zmotywować się do rzucania nałogów. Podał przykład palacza i podał sposób jak się skutecznie zmotywować do osiągnięcia celu. Należy postanowić : rzucam palenie. I należy zrobić drugie postanowienie : za każdego wypalonego od dzisiaj papierosa wpłacam 10 zł na konto .....najbardziej nielubianej przeze mnie osoby, czyli na konto mojego wroga. Pan twierdzi , że zawiść jest najskuteczniejszym motywatorem do osiągnięcia celu. Przyznam, że mój kat zaproponował mi taki układ. Jego niedoczekanie, żeby zobaczył jakieś pieniądze ode mnie :pChociaż akurat nie to jest light motiv mojego odchudzania. No dobra , zakładam butki, robię siku, patyki w garść i lecę do parku kołować....niczym bombowiec. Zajrzę tu później i jeszcze wam coś napiszę . Miłego poranka 

1 maja 2016 , Komentarze (30)

knuję...coś, ale jeszcze was nie oświetlę co. Właśnie przylazłam z parku...nordic walking 5 kółkowe zaliczone...wiem , robiłam już 8 okrążeń, ale sobie obiecałam jak zaczynałam tegoroczne patykowanie, że będę co trening dokładać 1 okrążenie, poza tym ...jest pływanie i od tygodnia w dni pływające mam też popołudniowy spacer 5 km więc....ruchu zażywam. Następne patykowanie we wtorek i już będzie 6 kółeczek. Pogoda super ...niezbyt ciepło, słonko na przemian z chmurkami , upocić się idzie należycie. Zafundowałam sobie w Lidlu, jakiś czas temu koszulki z suchą strefą (oczywiście męskie bo babskie rozmiary są dla szczypiorków a nie dla warzyw bulwiastych jak ja), faktycznie plecy, które kiedyś robiły na normalnych koszulkach cudowne plamy ...teraz są suche, za to listwa na karku.....mokrzusieńka, podobnie jak kaptur od wierzchniej bluzy...całe moje zlewisko wpadło do kapturka :D ale to nic...polenię się jeszcze chwilkę ...eeee to znaczy ..zregeneruję mięśnie po wysiłku :D i idę na II śniadanko. Muszę się przyznać, że zmodyfikowałam dietę Vitalii, zajerzyłam się w piątek i jem po swojemu, zobaczymy jakie będą efekty modyfikacji. No to piękne ...miłego leniuchowania.

29 kwietnia 2016 , Komentarze (20)

nie Clinton tylko mła. Osz ile rano ja kobiet o wiadomej profesji poruszyłam ....pakowałam torbę na pływalnię i okazało się, że nie mogę zlokalizować okularów do pływania, wybebeszyłam wsio, no nie ma ...Amba zeżarła:< Pojechałam na basen pytałam panią w kasie, ratownika, panią sprzatającą... inne były moich nie. Jedna z pań współpływających przyznała, że widziały moje patrzałki, ale myślały że to dziewczynek, które po nas pływały we środę. No trudno...ten kto je wziął będzie z nich miał pożytek. Świetne były, nie parowały, doskonała widoczność przez cały czas pływania. Już miałam kupić nowe na allegro ale najpierw sprawdziłam na paybacku, no i są...to sobie wymieniłam punkty na okularki i teraz pozostaje mi grzecznie sz czekać na kuriera :PP. Tak poza tym jest mi zimno...koszmarnie zimno....ponieważ co drugi dzień dymam per pedes do mojego kata to łażę tak ogacona, że nawet zimą nie przybierałam takiej postaci. Apaszka na szyi, płaszczyk zapięty ...no po prostu mróz :D Kudłata pomyślała i postawiła diagnozę...chudniesz  to ci zimno. Ooooooooooo ludzie(szloch) w sopelek majowy to ja się nie chcę zamieniać. Tak poza tym cisza i spokój nic się nie dzieje aaaaa zabawiłam się w mechanika od pralki bo oczywiście bezskutecznie proszę skorupiaka domowego, żeby zajrzał do pralkowego podajnika płynu do płukania, coś chyba się zatkało. W pojemniku, jak ruszę pokrywą chlupocze ciecz, ale jak wlewam płyn do płukania to mi się natychmiast wylewa. Niemniej moje gadanie to głos wołającego na puszczy, No i dzisiaj ( to przez to wku...ienie okularkowe) uzbrojona w słomkę do picia i patyk od szaszłyków polazłam do pralki. Najpierw pogmerałam patyczkiem ( jakby jakiś kawałek kamyka się oderwał i ew. zablokował wypływ płynu) potem wraziłam rurkę i .....pociągła....na szczęście nie zepsuła...ani nie łyknęłam tego co mi rurką do paszczy przybyło. Takie trzy siorbnięcia i pojemnik opróżniłam, załadowałam pralkę...wlałam płyn...sukces...płyn nie wypłynął z dozownika. Pranie zapodałam....zobaczymy czy płyn spływa i spełnia swoją funkcję. Jeśli się spisałam, to wieczorem udam się do " fachowca" i powiem " pińcet" za wykorzystanie moich zdolności umysłowo manualnych8) a co ....co ja jestem alfa i omega albo inny autobus? Miłego piątku dziewczyny, słonko pięknie świeci ale zimno niestety jest . Na ja niedługo wyruszam w świat więc chociaż stopy mi się zagrzeją(pot)

27 kwietnia 2016 , Komentarze (22)

....jak to paw, jak to zwykle paw... czyli mła dzisiaj. Roztaczam mój piękny, kolorowy ogon, a jakże czuję się jak wspaniały paw a nie niepozorna, szara pawica. 7 15 i już komplementy....ależ pani pięknie pływa i jak szybko...cudownie .Oj jak mnie to połaskotało tu i tam , a tam szczególnie. Dzisiaj było nas : trójprzymierze, trójporozumienie, trzech tenorów a właściwie dwóch tenorów i ja ta norka 8) ( wybrane podkreślić) . No się dzisiaj zatłoczył basen ale dobrze, bo zagęszczenie wymusza mocniejsze płynięcie, żebyśmy trzymali porządek w ruchu i nie napływali sobie na kufry. Czuję ramionka, czuję....po prysznicu dokonałam na sobie dopieszczania i upiększania ....maseczkę pyszczkową, balsamik nacielny, zaraz się nakarmię, napoję i hajda idę do mojego kata....ta pogoda to kompletnie nie chce ze mną współpracować...właśnie pada i mało że zimno to jeszcze będę musiała się wlec z parasolką. Wieczorem idziemy na Carol do kina konesera, wczoraj byłyśmy na szefowej i od razu uzupełniłyśmy to zaproszenie, które mi małż przyniósł onegdaj. Już mu ładnie zakomunikowałam , że jak ów dobroczyńca będzie mu chciał dać następne zaproszenia to niech bierze, my je spożytkujemy , dopieszczając nasze dusze i rozumki. I tak oto kończę relację z dzisiejszego mrocznego poranka i życzę wam mimo wszystko miłego dnia. Ahooooooooj, przygodo! Ahoj  

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.