Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1055379
Komentarzy: 43037
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 kwietnia 2016 , Komentarze (10)

no i dobrze mi tak:? nie piszę to dostałam burę , delikatniutką. No nie piszę codziennie , fakt...ten tydzień był taki specyficzny czasowo, a poza tym ...czuję się kijowo, nie kijkowo. Chyba mnie dorwało wiosenne przesilenie i przedmałpie. Wszystko mnie boli i jestem permanentnie głodna i jem czekoladę...co widać na moim pasku wagi. No sorry, czegoś takiego dawno nie miałam ....raz pioruński głód a dwa oskoma czekoladowa. Popłynęłam. Dobrze że chociaż rano w basenie tracę prawie 1000 kcal, to mój zbiornik do nurzania nie jest zbyt wielki. (szloch) A propo bólu, to nie podoba mi się ból prawego barku, pierwszy raz poczułam go tydzień temu, ale zgoniłam to na " intensywne obracanie" w tańcu, Ale w środę, w czasie pływania go czułam, znowu zgoniłam tym razem na swoją intensywność machania łapami, niemniej wczoraj mi delikatnie przypominał o sobie i na pływalni i w trakcie spaceru....a tu już powodu nie było, niczym nie machałam żeby iść szybciej ani nikt mnie nie obracał....erotyczno estetycznie, żebym się lepiej prezentowała na trotuarze. Muszę bacznie obserwować to ramię, bo jakby co ...to trzeba śmigać na rehabilitację. Ręka ręką...ale dzisiaj boli mnie wsio ...a najdziwniejsze , że boli mnie okolica dziury kręgosłupowej...nie wiem czy nie dzieje się coś z ciśnieniem...zauważyłam , że jak nam się ma pogoda zmienić ...to mój kręgosłup daje mi znać. Znaczy się mogę posługiwać się zaszczytnym mianem " ropuchy meteorologicznej" , co to zamknięta w słoiku ( niczym Fiona w wieży) śmiga po drabince  w górę i dół w zależności od atmosfery...no chwała bogu że ja nie muszę po drabince łazić....a co gorsza siedzieć na jej szczycie, bo by mi pęciny zdrętwiały. Jakby co to mogę polatać po schodach ....zewnętrznych ew. tych do piwnicy ...co zaraz uczynię bo muszę pranie przynieść ...i mam jeszcze schody na strych :D:D tak że trasę wspinaczkową posiadam...prywatną. A propo pralki....niedawno rozwaliła się stara pralka, małż przytargał nową "starą" czyli taką poklientowską ...ale , po miesiącu okazało się, że cały płyn do płukania mi wycieka zaraz po wlaniu do pojemnika a ręczniki ...zamiast mięciutkie (choć wyczytałam że te płyny akurat nie służą ręcznikom) to nadają się do robienia peelingu na sucho, zresztą wszystko było szorstkie i niepachnące. Więc zaczęłam składać prośby do " mechanika" żeby zajrzał i coś zrobił z tym pękniętym zbiornikiem, zakleił, wymienił, wymienił klapę i tak ...prawie dwa miesiące. Aż tu wczoraj przybyła rano Długoręka na kawę i dyskusję ( polityczną też) no i pytaniem o składowisko odpadów na podwórku uruchomiła....awanturę, i dobrze....darliśmy się obydwoje , ja o to że mamy śmietnik niesamowity na całym podwórku i wstyd a on , że śmietnik jest dlatego że ze śmietnika są pięniadze i żebym zaczęła zarabiać i tu doprowadził mnie do szału....bo ja od dekady prosiłam go żeby mi pomógł znaleźć pracę, siedzenie w domu i kurzenie domowe wcale nie jest szczytem moich ambicji. Skończyło się wymianą słów uznanych powszechnie za obraźliwe czyli ja mu " odpie.....l się " i on mi vice versa. A dzisiaj ....usłyszałam, żebym sprawdziła pojemnik na płyn....bo wymienił. Jak widać taki dialog jest u nas pożądany , szczególnie w przypadku małża bo mu ukrwienie wspomaga.....szczególnie w tej części odpowiadającej za myślenie.....nie, nie....w podbrzuszu ...choć faceci podobno właśnie nim myślą:?, tu jednak krew dopłynęła do komórki mózgowej....być może przedostatniej ale jak widać....jeszcze coś jest i jeszcze mu nie grzechocze jak porusza głową a to rokuje nieźle. Idę jeść śniadanie ( zaspałam dzisiaj)(zegar) a potem pisac....bo mam zaległości. Wieczorem dansowanie .....miłego dzionka wszystkim 

Matko jedyna dziewczyny właśnie przybył do mnie człowiek a nawet kobieta, czyli moja osobista siostra Długoręka....boska fryzura, wspaniały kolor....winna mi jest nie pińcet tylko pińć tysięcy za polecenie fachowca. No super ją Dawid przemienił....można? Można , naprawdę metamorfoza boska :D:D

13 kwietnia 2016 , Komentarze (34)

no nie mogę dziewczyny, nie mogę, muszę się z wami podzielić tą wiadomością. Dzisiaj małż grzebał rano w lodówce, nagle słyszę ...łup, a po chwili " no i pi pi pi ....pękł" patrzę co on robi , a on bierze ręcznik papierowy, wyciera podłogę przed lodówką a potem na blacie szafki stawia mi opakowanie serka mascarpone z pękniętą pokrywką. No i co pękł ....mówię, przecież sam nie skoczył, tylko go wywaliłeś. Bankomat nie wydał żadnego odgłosu paszczowego ale tym sposobem ... byłam świadkiem jak małż zabił serek (smiech) a chciał wmówić samobójstwo Mascarpone, ot bestia .

13 kwietnia 2016 , Komentarze (23)

łooooooooooooojjjjjjjjjjjj....pojęczę sobie. Ale się przegoniłam, o mamusiu, 45 min 54 bąseny, rączki mnie bolą, dupka mnie boli ....psyche szybuje wysoko :D, nie jest źle , cholerka nowy rok życia zaczynam mocno, mocno i dobrze :D:D zadowala mnie to a co....starsze nie znaczy gorsze o nie nie nie nie ....gości wczoraj przybyło wieczorem ...a Kudłata głośno się upomniała a alkoholizowanie (alkohol) i bardzo dobrze w poniedziałek wieczorem myślałam o Proseco, a wczoraj zabyłam kompletnie dobrze że się spytała " a winko gdzie chytrusie" no i pognałam....dobre oj dobre było...pół roku schładzania robi swoje, tak mnie trzepnęło...że jak goście poszli to stwierdziłam iż jestem ....wstawiona , Kudłata jak zadzwoniła potem to też mówiła że ją...rozebrało u lekarza :D " dobrze schłodziłaś te bąbelki to i zadziałały" niom....od grudnia się chłodziły :D, chyba mam gdzieś jeszcze jedną buteleczkę  w spiżarni to trzeba by wetknąć w opróżnione miejsce  w lodówce. No dobra moje piękne, biorę się za śniadanko bo mi warczy w brzuszku ....he he he ..brzuszku . Miłego dnia 

12 kwietnia 2016 , Komentarze (62)

...czyli pierwsze godziny starszości :D, albowiem jako urodzona w godzinie leni czyli 11 05 niedawno rozpoczęłam nowe dla mnie życie. Tak naprawdę to zaczęłam je o 3 z minutami, no myślałam że jajo zniosę i do tego ...na twardo(kreci) kto normalny budzi się o takiej porze ....no nikt, tylko wampiry, wilkołaki i strzygi no może jeszcze upiory, turlałam się i turlałam w pieluchach, aż wreszcie po 4 postanowiłam , nie ma co, skoro ślepia się nie chcą zamknąć to ja popracuję....uczyniłam jasność, wzięłam laptoka na klatę....poczytałam trochę wiadomości i doszłam do wniosku , że nie chce mi się pracować, więc sprzęcior postawiłam sobie obok siebie, zawinęłam się w kołdrę i ....usnęłam. Obudziłam się o 8 , jeszcze nie zdążyłam ściągnąć śpiącej odzieży a tu mi wpadła z pieśnią na ustach Długoręka siostra....śpiewała i śpiewała i śpiewała(muzyka) tak długo , że nie pozostaje mi nic innego jak żyć co najmniej 400 lat - jak żółw z Galapagos, proporcjonalnie do długości śpiewu...naparzyłam kaffy, dałam ciastka, a potem poleciała tyrać, jak to ma w zwyczaju. A ja zasiadłam do ładnie nakrytego stołu, podziękowałam za życzenia, które doszły do mnie różnymi drogami, ale jak to mawiają wszystkie drogi prowadzą do mła (smiech) przynajmniej dzisiaj . Teraz zaszyłam się podkołdernikowo bo mi zimno jak diabli, którzy, mam taka nadzieję, nie przyniosą mi żadnych gości w ciągu najbliższych dwóch godzin, potem mogą....nawet taczkami przywieźć albo i wozem drabiniastym. Postaram się nie zasnąć...bo mi Paszczur starszy zameldował że mam czekać na kuriera (impreza), no to postaram się szczekać, a może i na jego widok ...biodrami zamerdać...bo wypustki ogoniastej nie posiadam. Na koniec wrzucam obiecanego Malakoffa 

i kontynuuję akcję " zagrzej się sama, bo nikt tego za ciebie nie zrobi" . Miłego dnia czekolady i kosmonauty 8)

Właśnie mi kurier przywiózł fiatuszki od Paszczura I 

11 kwietnia 2016 , Komentarze (42)

....pójdę, bo tamtejsza atmosfera mi bliższa. Małż mnie rozwala...po prostu w kawałeczki...ciach, ciach, ciach :? choć może powinno być, łubudu, łubudu, łubudu ...młotem i do tego pneuma tycznym. Wczoraj wieczorem jak wrócił z Warszawy usłyszałam skrzypienie drzwi na strych...od razu się poderwałam i krzyczę " nie wyżeraj tortu to dla gości, nie wiem czy nadmieniłam, że jak dziecki pakowały żarło w południe i przyniosły talerz z tortem to mało się nie omsknęłam z krzesła...bo tortu ostała się połowa ...domowy drapieżca zajął się ciasteczkiem pod naszą sobotnią nieobecność(loser) Pozwoliłam dzieckom wziąć tylko kawałek...żeby było dla gości a tu masz....znowu muszę robić za Cerbera i to ....wolontariat odwalać. Nooooo....wykrzyk poskutkował, nie wziął ale spytał " a dla kogo to ciasto" ? A dla gości  odrzekłam....mówiłam że przyjdą we wtorek i tak jutro będę jeszcze musiała malakoffa dorobić, a moja sztuczna inteligencja pyta " a co jest we wtorek" na co ja słodko wysyczałam ....12, dzień czekolady, dzień kosmonauty...." aha" odrzekł bankomat  i wpełzł do swojej jaskini, którą zaleciłam  wysprzątać na przybycie gości.  Raniuśko się zerwałam i pojechałam pływać(ninja)...forma coraz lepsza pomimo przerwy na dychanie....niecałe 45 min a metrów aż 1300 , potem nawróciłam się at chałupa, szybki prysznic, śniadanie i pognałam po zakupy. Przed moim ulubionym sklepem zaczepił mnie człowiek " cokolwiek nieświeży" czyli mówiąc kolokwialnie  menel. Och na jego widok temperatura krwi mi wzrosła o jakieś 20 stopni no ale jeszcze nie pyskuję, a tu obity obywatel grzecznie zapytowywuje " czy mogłaby mi pani kupić coś do jedzenia  krew zaczęła stygnąć...a co pan by chciał ? " No chleb i coś do chleba" , czyli co pytam, proszę mi konkretnie powiedzieć. " No mogą być bułki i coś do nich" , człowieku, mówię, powiedzże mi konkretnie " kobieto kup mi proszę bułki i np. pasztet" no i pan ochoczo przytaknął " o tak....pasztet" ...dobra mówię, to niech pan tu na mnie czeka, bo mi długo zejdzie. A co pomyślalam sobie ....zakończę rok mojego starego życia dobrym uczynkiem....zresztą jak to mawiają, co komu dajesz to do ciebie wraca , pomyślałam sobie że niekoniecznie muszą do mnie wrocić kajzerki szt. 4 i puszka pasztetu, ale 20 mln w totolotku , to bym nie pogardziła (smiech)(smiech). Jak obiecałam tak zrobiłam, kupiłam też " przyjemnostkę" dla babci czyli jej ulubione bulki z żółtym serem i kindziuka, o którego ostatnio nie prosiła. Panu wręczyłam zamówione dania ( czekał grzeczniutko pod sklepem i nawet nie marudził, że mi  długo zeszło) i pojechałam do maci rodzonej...na kawę i wymianę wrażeń ( czytaj : ploteczki) No nic wróciłam do domu, jem II śniadanie bo mam Radeckiego w kichach i mi gra....zaraz się biorę za ogarnięcie plantacji  , głównie kurzu, a potem zrobię Malakoffa i koniec i kropka . I tym oto optymistycznym akcentem, mówię wam laseczki ....paaaaaaaaa

9 kwietnia 2016 , Komentarze (44)

już mnie nie ma myk, myk, myk...miłego wieczoru 

9 kwietnia 2016 , Komentarze (34)

buro, niezbyt ciepło, poszłam spać późno bo kończyłam tort chałwowo czekoladowy. 

Bo gadziny może dzisiaj będą wracać do stolicy a o ciacho się dopominały, głośno i wyraźnie. Nie ukrywam, że mi się nie chce...nic nie chce...nawet kawy mi się nie chce dopić a co dopiero śniadanie naszykować, no ale muszę...bo potem trzeba popracować psychicznie, zrobić obiecane dzieckom hamburgerki na obiad a potem to już trzeba się będzie pindrować na danse i tak minie sobota - dzień kota, życzę wam wszystkim bardziej aktywnego niż mój dnia ...a przynajmniej poczucia aktywności :D:D 

8 kwietnia 2016 , Komentarze (33)

mnie ogromna spotkała u ...krawcowej. Pojechałam zawieźć materiał na moją sukienkę  taką ...imieninowo imprezową i córki - roboczą. Pani Agnieszka stwierdziła ...dobra zaczynam szyć, bo mi się praca kumuluje, pani wymiary mam . Mam powiedziałam, ale ...niech pani profilaktycznie mnie zmierzy i co się okazało. Że w niecałe dwa miesiące od ostatniej miary skurczyłam się ...6 cm w biodrach i 8 w pasie (smiech) ani chybi  to ten streching mnie wywlókł w górę miast wszerz. Zdziwiła się krawcowa oj zdziwiła a ja się tak ucieszylam że mało nie kicałam w górę...widziałam że mi wał atlantycki nieco się zmniejszył ale nie myślałam że to tyle cm. Cieszy mnie to niesamowicie i  będę pracowała nad sobą nadal....na wadze ubytek niewielki ale centymetry mnie cieszą wielce. Pada deszcz  i chce mi się spać ...więc lezę na kanapę i rozkminiać mój nowy telefon ...bye 

8 kwietnia 2016 , Komentarze (13)

Witajcie kobietki, proszę bardzo przepis na ciacho z wczorajszego zdjęcia. 

Ciasto:

450 g mrożonego szpinaku
szklanka cukru
3 duże jajka
1 szklanka oleju
1 szklanka mąki tortowej
1 szklanki mąki krupczatki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
Masa:
400 ml śmietanki 30%
2 łyżki cukru pudru
Dodatkowo:
owoc granatu

Ciasto: Szpinak rozmrażamy i odciskamy w dłoniach z nadmiaru wody.Do miski wybijamy jajka,dodajemy cukier i miksujemy na wysokich obrotach do całkowitego rozpuszczenia się cukru.Dodajemy pomału olej,nie przerywając miksowania.Następnie dodajemy przesiane oba rodzaje mąki z proszkiem do pieczenia i dokładnie mieszamy.Na koniec dodajemy szpinak,delikatnie mieszamy.Gotowe ciasto przekładamy do tortownicy o wymiarach 25 cm,wyłożonej papierem do pieczenia.Pieczemy w temperaturze 180'C przez 1 godzinę lub do tak zwanego "suchego patyczka".Studzimy.

2.

Śmietanę ubijamy na sztywno,pod koniec ubijania dodajemy cukier puder. Z ciasta odcinamy wierzch i rozdrabniamy odciętą górną część na okruszki. Pozostałą część ciasta przecinamy na pół. Na ciasto wykładamy śmietanę,posypujemy obficie okruszkami i leciutko dociskamy dłonią,aby nie odpadały.Całość posypujemy pestkami granatu. 

Ciasto jest mało słodkie. Jako że robiłam je pierwszy raz to trzymałam się przepisu i oczywiście ...schrzaniłam...nie odcisnęłam dokładnie szpinaku. Wydawało mi się że cała noc na sitku i ilość wody w miseczce świadczy o tym że ...odciekł. Błąd....dobrze że połowę włożyłam do ciasta i wpadłam na pomysł żeby może go wziąć w dłonie...jeszcze sporo wody wycisnęłam, a to co wwaliłam wczesniej ...spowodowało mały zakalec...ale wsio zostalo pożarte :D  

Gadziny będą aż do niedzieli i już wczoraj padło pytanie " kiedy będziesz robiła swój tort" no i chciał nie chciał, muszę jutro wyprodukować jeden ...żeby oni poświętowali mój birthday...chociaż jak nie będzie prezentu to nie będzie tortu ;)

Kudłata też mnie wczoraj zaskoczyła mało nie padłam....ona, która ma wybitnie kurzą pamięć jeśli chodzi o daty mowi do mnie " to co ? we wtorek torcik" noooooo.......bilobil wcina cy cóś? No dobra idę się pięknić mam dzisiaj dzień " pozagniazdowy" krawcowa, kosmetyczka, zmiana telefonu ...i wszędzie ...ogon. Miłego dnia kobietki 

7 kwietnia 2016 , Komentarze (19)

...czyli chwila mojego lenienia. Od rana już troszkę zrobiłam, popisałam, pognałam kupić cyferki na zięciowy tort, bo wczoraj małpie zadzwoniło i pyta " tort zrobiłaś" zrobiłam,(torcik) " a świeczki masz" a nie mam , a co ja mam nieletnie dzieci w domu żeby oświetlenie tortowe mieć? Ale obiecałam że pójdę i kupię , no i poszłam, oprócz świec zapłonowych ( poszłam na łatwiznę i kupiłam 2 i 5 w razie czego potem zmienię kolejność i bankomatowi za miesiąc będę mogła wsadzić 5 i 2 , niekoniecznie w tort;). zakupiłam również bratki i doniczki, jak wróciłam to najpierw zabawiłam się w ogrodniczkę i fiatuszki już cieszą oko (kwiatek) a potem dokończyłam leśny mech

teraz w nagrodę za działalność dobroczyną i nowe cyferki na pasku, pożarłam resztkę okruchów z ciasta i zapiłam kawą. Chwilkę jeszcze się porelaksuję i wrócę do kurzenia domowego, przelecę łazienkę a potem podszykuję piersi kurczaka w migdałach bo takie było zamówienie na obiad, który się okaże kolacją. Szerszeń Tomka padł więc dziecki przyjadą wieczorem busem. Za oknem się chmurzy ale jest całkiem ciepło. Miłego dnia kobietki . 

Aaaaa propo wizyt w naszej służbie zdrowia. Jak sobie czekałam na wejście do lekarza to przed nosem miałam wielki plakat ....że przychodnia w której przyjmuje mój doktor ( jest to niepubliczna placówka świadcząca oczywiście i usługi dla NFZ) wykonuje rezonans magnetyczny oraz tomografię, ceny już od 200 zł, siedziba owej poradni diagnostycznej - Radomski Szpital Specjalistyczny ul. ........  i tu nie wytrzymałam i głośno skomentowałam. W owym szpitalu zarówno rezonans jak i tomograf są własnością szpitala ( co prawda rok temu go przerobiono na spółkę bo by zdechł jak większość szpitali, niemniej ów sprzęt diaganostyczny był kupowany dla niespółkowego szpitala), jak radomski pacjent nie daj boże dostanie skierowanie na wykonanie rezonansu albo tomografii to mając szczęście i nie leżąc na oddziale, termin wykonania badania sięga kilku miesięcy. Jak pacjenta sparaliżuje ( vide mła) i trafi do szpitala na oddział, to badania owe ma zrobione  w ciągu 24 godzin, ale jak nie wykazuje objawów kalectwa albo umierania a chce się przed tym uchronić to musi wyskrobać co najmniej 200 zł  i udać się na owo badanie prywatnie. Przy czym....badanie to niepubliczna placówka wykonuje na sprzęcie publicznej placówki, nosz ....tu na usta cisną się niesamowicie nieparlamentarne słowa. Nigdy nie zrozumiem polityki państwa polskiego dotyczacej okradania obywatela w biały dzień i dorabiania do tej kradzieży ideologi typu " solidarności międzypokoleniowej" albo " umów blankietowych" w których obywatel ma g....do gadania i musi być stroną takiej umowy ....hahahaha....umowy! sorry ale mnie jako magistrę prawa krew zalewa na taką terminologię. A już tak jak się nas łupi na składce zdrowotnej to głowa mała .....masz 5 źródeł dochodu...płać 5 składek....zoperują cię tylko raz i to jak zdążą (loser). No dobra pomarudziłam i idem ...bo jeszcze oberwę czymś ciężkim w czerep rubaszny . 

Ps. właśnie bankomat zerknął na leśny mech i wydał odgłos paszczowy " to ma być tort? chyba nie wyszedł" na co odrzekłam ..." owszem, zgnił przez noc" (smiech)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.