no i dobrze mi tak nie piszę to dostałam burę , delikatniutką. No nie piszę codziennie , fakt...ten tydzień był taki specyficzny czasowo, a poza tym ...czuję się kijowo, nie kijkowo. Chyba mnie dorwało wiosenne przesilenie i przedmałpie. Wszystko mnie boli i jestem permanentnie głodna i jem czekoladę...co widać na moim pasku wagi. No sorry, czegoś takiego dawno nie miałam ....raz pioruński głód a dwa oskoma czekoladowa. Popłynęłam. Dobrze że chociaż rano w basenie tracę prawie 1000 kcal, to mój zbiornik do nurzania nie jest zbyt wielki. A propo bólu, to nie podoba mi się ból prawego barku, pierwszy raz poczułam go tydzień temu, ale zgoniłam to na " intensywne obracanie" w tańcu, Ale w środę, w czasie pływania go czułam, znowu zgoniłam tym razem na swoją intensywność machania łapami, niemniej wczoraj mi delikatnie przypominał o sobie i na pływalni i w trakcie spaceru....a tu już powodu nie było, niczym nie machałam żeby iść szybciej ani nikt mnie nie obracał....erotyczno estetycznie, żebym się lepiej prezentowała na trotuarze. Muszę bacznie obserwować to ramię, bo jakby co ...to trzeba śmigać na rehabilitację. Ręka ręką...ale dzisiaj boli mnie wsio ...a najdziwniejsze , że boli mnie okolica dziury kręgosłupowej...nie wiem czy nie dzieje się coś z ciśnieniem...zauważyłam , że jak nam się ma pogoda zmienić ...to mój kręgosłup daje mi znać. Znaczy się mogę posługiwać się zaszczytnym mianem " ropuchy meteorologicznej" , co to zamknięta w słoiku ( niczym Fiona w wieży) śmiga po drabince w górę i dół w zależności od atmosfery...no chwała bogu że ja nie muszę po drabince łazić....a co gorsza siedzieć na jej szczycie, bo by mi pęciny zdrętwiały. Jakby co to mogę polatać po schodach ....zewnętrznych ew. tych do piwnicy ...co zaraz uczynię bo muszę pranie przynieść ...i mam jeszcze schody na strych :D:D tak że trasę wspinaczkową posiadam...prywatną. A propo pralki....niedawno rozwaliła się stara pralka, małż przytargał nową "starą" czyli taką poklientowską ...ale , po miesiącu okazało się, że cały płyn do płukania mi wycieka zaraz po wlaniu do pojemnika a ręczniki ...zamiast mięciutkie (choć wyczytałam że te płyny akurat nie służą ręcznikom) to nadają się do robienia peelingu na sucho, zresztą wszystko było szorstkie i niepachnące. Więc zaczęłam składać prośby do " mechanika" żeby zajrzał i coś zrobił z tym pękniętym zbiornikiem, zakleił, wymienił, wymienił klapę i tak ...prawie dwa miesiące. Aż tu wczoraj przybyła rano Długoręka na kawę i dyskusję ( polityczną też) no i pytaniem o składowisko odpadów na podwórku uruchomiła....awanturę, i dobrze....darliśmy się obydwoje , ja o to że mamy śmietnik niesamowity na całym podwórku i wstyd a on , że śmietnik jest dlatego że ze śmietnika są pięniadze i żebym zaczęła zarabiać i tu doprowadził mnie do szału....bo ja od dekady prosiłam go żeby mi pomógł znaleźć pracę, siedzenie w domu i kurzenie domowe wcale nie jest szczytem moich ambicji. Skończyło się wymianą słów uznanych powszechnie za obraźliwe czyli ja mu " odpie.....l się " i on mi vice versa. A dzisiaj ....usłyszałam, żebym sprawdziła pojemnik na płyn....bo wymienił. Jak widać taki dialog jest u nas pożądany , szczególnie w przypadku małża bo mu ukrwienie wspomaga.....szczególnie w tej części odpowiadającej za myślenie.....nie, nie....w podbrzuszu ...choć faceci podobno właśnie nim myślą, tu jednak krew dopłynęła do komórki mózgowej....być może przedostatniej ale jak widać....jeszcze coś jest i jeszcze mu nie grzechocze jak porusza głową a to rokuje nieźle. Idę jeść śniadanie ( zaspałam dzisiaj) a potem pisac....bo mam zaległości. Wieczorem dansowanie .....miłego dzionka wszystkim
Matko jedyna dziewczyny właśnie przybył do mnie człowiek a nawet kobieta, czyli moja osobista siostra Długoręka....boska fryzura, wspaniały kolor....winna mi jest nie pińcet tylko pińć tysięcy za polecenie fachowca. No super ją Dawid przemienił....można? Można , naprawdę metamorfoza boska :D:D