Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1054663
Komentarzy: 43037
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 stycznia 2013 , Skomentuj

Czynniki sukcesu

  • Bardzo chciałam udowodnić sobie że to ja jestem górą, nie moje zachcianki, przede wszystkim one ...musiałam opierać się pokusom. Poza tym potrzebuję choć malutkiego sukcesiku :):)

9 stycznia 2013 , Skomentuj

i wkuwam kodeks karny, nagrywam KPC , żeby go słuchać w chwilach nudy ( he he he ) i oczywiście umawiam się z klientami na porady . Dobry boże przecież ja za 3 tygodnie zostaje bez pracy( chociaż swoją drogą co to za praca dzisiaj za którą mi od 8 miesięcy nie płacą) szkoda mi trochę tych procesów, które pozaczynałam no ale trudno darmowym robotnikiem to ja nie będę , bo ja też mam swoje zobowiązania które muszę regulowac. Jutro i pojutrze mam klientów ale to wszystko nic, za mało, powinnam mieć ze dwie, trzy porady dziennie to może bym na zus wyrobiła . Pracy szukam cały czas, daję ogłoszenia, przeglądam ale czarna dziura ...nic nie widzę.

Dobra koniec marudzenia, właśnie sobie podszykowałam dzisiejszą kolację, nie mam bagietki, ale wykorzystam żytni chleb tostowy i masełko nie będzie czosnkowo szczypiorkowo pietruszkowe tylko czosnkowo pietruszkowo  bazyliowe :) takie ziółka mam .

A propo dzisiejszego indyka z pomarańczami ta cholera chyba wlała mi na patelnię płyn do mycia garów i sobie usmażyłam na tym indyka i pomarańczę, coś dziwnie mi się pieniła ta oliwa, spytałam gada ale on twierdził że nic na patelnię nie lał. Potem w trakcie jedzenia gorzkawe było, no trudno ....przeżyłam, jak nie umarłam przez 3 godziny to już nie umrę i dalej będę dręczyć , męczyć i drażnić co niektórych. Miłego wieczoru, idę pić herbatkę jabłkową, potem się jeszcze pouczę a potem hajda pływać.

8 stycznia 2013 , Skomentuj

Nie jestem pierwszy raz na diecie Vitalii, teoretycznie wiem co mnie czeka a jednak , wczoraj mnie ssało, skręcało, okropniaście mi było i włóczyłam się koło szafek z pychotami i walczyłam żeby nie otworzyć drzwiczek albo nie chwycić kromki chleba i nie zjeść. Dopiero jak pojechłam na basen to mnie przestało mordować. Wróciłam na pływalnię po 6 tygodniach zaziębienia, w zasadzie jeszcze kaszlę no ale ileż można kasłać nigdy w życiu mnie tak nie mordowało ( Paszczur I stwierdził wczoraj dyplomatycznie " no wiesz jesteś już w takim wieku, że kaszel sam ci nie przejdzie". Małpa młodociana) stwierdziłam więc że jadę, albo mnie szlag trafi albo mi się poprawi. Narazie nie zapowiada się na moje zejście :):) raczej będę żyć. Chłepczę wodę i idę pracować. Miłego, szarego, chłodnego wtorku.

7 stycznia 2013 , Skomentuj

szaro, sennie, nudno. Zaczęłam dzisiaj dietę, były jakieś tam problemy z przeglądarką i nie mogłam dokończyć wprowadzania danych. Wracam też dzisiaj na basen , co prawda jeszcze pokasłuję ale ileż można ...to już 6 tygodni, albo mnie pływanie wyleczy albo zabije innego wyjścia nie ma . Śniadanie miałam dzisiaj fajne, drugiego niewiele i już mnie zaczyna ssać, a generalnie do obiadu jeszcze lekko półtorej godziny , przeżyję :) ciekawa jestem wyników po pierwszym tygodniu , czy tradycyjnie ruszy z kopyta a potem prrrrrrrrrrr i piorun cżłowieka strzela że tu ssie a tu stoi :)

29 grudnia 2012 , Skomentuj

Wróciłam, jak bumerang, jestem wściekła. Kiedy szłam na operację ważyłam 114 kg to i tak było za dużo, miałam schudnąć, ale prawie półtora roku leżałam w łóżku, tzn. szłam do pracy, tam siedziałam, wracałam do domu, bolał mnie kręgosłup i kładłam się do łóżka, najczęściej zasypiałam, potem wstawałam i jechałam pływać. I tak powolutku do kwietnie tego roku przybyło mi trzy kilogramy a w okresie jednego miesiąca sierpień - wrzesień waga wystrzeliła do prawie 127 załamka , płakałam jak dziecko. Postanowiłam że koniec z tym, wogóle zrobiłam sobie bardzo dużo postanowień na przyszły rok, chcę schudnąć, będę zdawała na aplikację i chciałabym się na nią dostać, za moment składam wypowiedzenie z pracy, to przeraża mnie najbardziej, w tym moim grajdole nie można znaleźć normalnie pracy, jestem gotowa dojeżdżać byle nie niezbyt daleko. Cóż wrócę do mojej działalności ale mam świadomość że do prawników ludzie nie walą drzwiami i oknami a do tego gdybym miała aplikację to i większe możliwości stawania przed sądami no i nie oszukujmy się pieniądze nie takie. A jak już wykonam przyszłoroczny plan to załatwię moje sprawy osobiste czyli odzyskam wolność. No i chyba to by było na tyle dzisiejszego marudzenia idę wkuwać kodeks cywilny.

12 kwietnia 2012 , Skomentuj

Przyczyny niepowodzenia

Tyję , bo się nie ruszam, rano wstaję z łóżka , wsiadam do samochodu i przyjeżdzam do pracy tu siedzę 6 godzin, to nic że jem niewiele i głównie nabiał, twaróg, jogurt, owoc, potem wsiadam do samochodu i jadę do domu, zjem obiad i kładę się raz że jestem zmęczona fizycznie dwa że ostatnimi czasy ze względów zawodowych i problemów finansowych siada mi psychika i sen jest dla mnie lekarstwem, potem kolacja, jadę na basen i znowu sen. Poza tym od dwóch czy trzech tygodni tak naprawdę nie trzymam się diety szykowanej mi przez Vitalię....po prostu totalny, wiosenny dół :( i nie mogę o brak moich rezultatów mieć pretensji do nikogo tylko do siebie. Najtragiczniejsze w tym jest to , że mam tego świadomość i nic ...nawet bolący znowu kręgosłup nie jest w stanie wpłynąć na mój marazm.

4 marca 2012 , Skomentuj

To co się dzieje w moim życiu ( zawodowym ) od grudnia, to po prostu obłęd....nie mam już siły, każdy tydzień ma już być ostatnim tak pracowitym, w następnym ma być luźniej i pod koniec tygodnia okazuje się że to marzenia ściętej głowy.Początek ubiegłego tygodnia znowu był horrorowaty, pisałam odpowiedź na pozew ...bagatelka wart ponad 0,5 mln, a jeśli wygram, będę pisała pozew o ponad milion...to wszystko niewinnie wygląda jak się otym rozmawia ale nie ociera o takie pieniądze...dla mnie świadomość że bądź co bądź taka kasa leży w moim długopisie i w głowie to stres.A i przestrzeganie diety było ostatnio abstrakcyjne...nie bardzo miałam czas, siłę i ochotę na szykowanie tego co w jadłospisie, zresztą o jakim czasie tu mowa jak z pracy pędziłam do domu, jadłam jakąś kanapkę na szybko i już gnałam do siebie do biura bo czekali na mnie klienci. Masakra, do tego co tydzień służbowe spotkania więc, obiad ...co prawda wybierałam z menu te jak najbardziej przyjazne dla mnie dania i gliwałam je prawie godzinę bo dośc szybko się syciłam i wszyscy mieli radochę ....że powinnam pół porcji brać w pudełko na wynos .

Efekty niestety widać...zamiast w dół , moja waga stoi albo i o kilkadziesiąt deko idzie w górę , moje szczęście że to deko...a nie kilogramy. Mam nadzieję ze ten obłęd po mału się bedzie kończył i więcej czasu będę miała dla siebie . Niedługo mija rok od mojej operacji , chodzę i to jset dla mnie najważniejsze: )

Aaaaaaaaa.... i wpadłam na pomysł że jednak za rok , będę zdawała na aplikację, ale słyszę że pan minister grzebie przy korporacjach i chce otwierać adwokatów, więc może bym to wykorzystała. Miłej niedzieli :):)

15 grudnia 2011 , Skomentuj

....w moim przypadku, trzymasz się diety, zwiększasz dystans, harujesz ciężko przepływając kilometry , włazisz na wagę i co widzisz ....horror, mało że nie osiągnięty plan to jeszcze więcej niż tydzień temu. Dobrze że cyferki na centymetrze mnie pocieszyły ....generalnie , jestem niezadowolona, ale na żarło się nie rzucę....o nie :)

12 grudnia 2011 , Skomentuj

Piorun by to strzelił a raczej mnie w rudy łeb ( osobisty) za głupotę. Odchorowałam wczoraj i dzisiaj rano sobotnie łakomstwo. Wydelikutasił mi się żołądek na tej miesięcznej diecie, w sobotę byłam zaproszona do znajomych więc w domu ostatnie co zjadłam to był obiad bo byłam świadoma że u Marysieńki pewnie dostanę jakąś smakowitość której się nie oprę....opierałam się a opierałam ale już o 19 byłam głodna...zjawiła się też moja jaśnie siostrzyczka na którą wszyscy czekali i wjechała na stół gorąca domowa pizza.......no i .....chyba mnie pieczarki załatwiły, wogóle nie jestem fanką grzybów...ale wczoraj mnie skręcało cały dzień....pojechałam z Pauliną zmaterializować moją wygraną i myślałam że pobuszujemy w galerii, bo ja sama to niecierpię robić zakupów, kiedy nie muszę a już napewno nie w takich molochach, szybko weszłyśmy, szybko wyszłyśmy po prostu chciało mi się wyć z bólu ....w domu ratowałam się roibosem z cytryną i pieprzem...ciut złagodziło ból....teraz jest odrobinkę lepiej...ale ochota na niedietetyczne jedzenie opuściła mnie skutecznie. Ahoj....przygodo, przygodo.........ahooooooooooojjjjjjjjjjjjjjj

8 grudnia 2011 , Skomentuj

Od kilku tygodni pracuję po kilkanaście godzin dziennie, mam tego już dosyć, przede wszystkim ma dosyć tego mój mózg ale i ciało jest zmęczone , dzisiaj rano w deszczu kilkadziesiąt km do sądu, potem w śniegu z deszczem powrót na wizytę w prokuraturze , potem kilka małych spraw służbowych i po prostu jestem .....trupem...spać, spać, spać to jest to czego mi trzeba , kładę się z kubasem pomarańczowej herbatki ....ahoj , przygodo ...przygodo...ahooojjjjj

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.