i ostatnia ale największa :D
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (155)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1054677 |
Komentarzy: | 43037 |
Założony: | 5 stycznia 2007 |
Ostatni wpis: | 20 listopada 2024 |
Postępy w odchudzaniu
Ziiiiimno, jejku jakie ziiiiiimno
nawet Paszczur powiedział wczoraj że u nas bardziej piździ niż nad morzem zaraz muszę wyjść do sklepu kupić małe co nieco do jedzenia na te trzy dni , nie pojadę po tradycyjne większe zakupy bo znowu nas nie będzie tydzień .
Aaaaallleeee....niespodzianka , weszłam rano na wagę a tam 114,7 , założyłam jeansy a one mi spadają, wyciągnęłam pasek bo inaczej to naprawdę przyszłoby mi portki w garści trzymać ....zaraz idę do ludzi , zobaczę jaka będzie ich reakcja na moją osobę :D
miłego dzionka :D i początku nowego tygodnia oczywiście
Mój pamiętniczku, wczorajszy powrót do domu to była komedia z elementami horroru z ulicy wiązów :D , poszliśmy nad morze a jakże na lody, które nawet siostrzeniec ledwie zmógł i bronił się wszystkimi czterema końcówkami przed dokładką , zrobiłam drobne zakupy na drogę, za które zostałam obsobaczona delikatnie mówiac...lody wyspacerowaliśmy i zapakowani w Ferdzia ruszyliśmy do domu , przy czym kierownica dostała przykaz że w okolicach godziny 1 ma się zatrzymać na popas...jedziemy, jedziemy mija 1 , mija 2 za nami kolejne kilometry a żarełka nie widać...nawet sarny która by chciała zostać pieczenią z grilla, żołądki ratują nam ( mnie kanpka z szynką i ogórkiem przywleczona z miasta rodzinnego w dużym kufrze pt. otworzyć w razie zagrożenia życia z powodu głodu) paluszki juniorki zakupione przeze mnie, mijają kolejne kilometry i godziny, za nami Bydgoszcz , brzuszki domagają się papu a tu żadnego popasu ....nawet już poprosiłam Paszczura że jakby gdzieś kurki były to może tak z 10 kg kupić a ta bieda usłyszała " 10 km kurwek " no fakt...tych trochę było ...ale to raczej " przydróżki" śmiechu było co niemiara ..w ogóle fazę na rechot z siestrą to miałyśmy jakieś ponad 200 km , nie trzeba nam dopalaczy, amfy, grzybków halucynogenków ani marychy ...wystarczy nam żądza żarła :D . Kontynuując trasę i wysłuchiwanie jęków młodzieńca że " jeść" zauważyłyśmy przydrożny anons " Skrzacia chata" t5 km ...faktycznie była to chata skrzata bo ni cholery jej nie było widać ....następny anons to Jura coś tam coś tam w Solcu Kujawskim ...postanowiliśmy zajechać na stek z dinozaura ( marzył nam się stek po całej długości tyranozaura czyli jakieś 6 m mięcha) nabłądziłyśmy się po owym mieście , już nawet wpadłyśmy na pomysł że może by coś na gorąco zamówić w mijanym Lidlu ale ...oczom naszym objawiła się kartka " Jura(ssic) jadło)" droga dojazdowa z zakazem wjazdu - zaparkowaliśmy Ferdka i pognaliśmy w stronę kamiennego muru z bramą jako we filmie nr 1, 2 i 3 , po drodze ekipa zamiatała opadłe igły sosnowe , które ani chybi szły do marynaty jak u Modesta ( Amaro zresztą) dochodzimy do wrót karczmy a tam kartka " w dniu dzisiejszym nieczynne impreza zamknięta" z pieśnią i komentarzami na temat nieczynności powlekliśmy się do autka , gdzie posililiśmy się paluszkmi Juniorkami ( stały się bardzo popularne), cukierkami o smaku miętowo eukaliptusowym - jeden rozpuszczał się w ustach kilkanaście minut, oraz zakupioną " zupełnie niepotrzebnie gruszką" , którą w większości pożarł Paszczur, mnie pozostał zaszczyt utylizacji ogryzka i ogonka , przynajmniej błonnik miałam. Ruszywszy w drogę tropem uciekającego żarła , przez chwilę się zastanowiliśmy, czy nie powinniśmy pojechać na miejskie wysypisko w Bydgoszczy gdzie można by się posilić, ubrać a może i parę cennych antyków do domu znaleźć, niemniej zauważyliśmy kolejną wskazówkę o hotelu i restauracji,choć odczytując przydrożne piktogramy stwierdziłam iż znaczek widelca i noża oraz następujący po nim znaczek łóżka ani chybi oznacza że jak tylko tam zjemy to trafimy do łóżka ......być może szpitalnego, mimo tych ostrzeżeń skręciliśmy do oweg Auto cośtam cośtam, gdzie niepokojem natchnęło mnie kilku panów w białych koszulach i marynarkach .......ale ucieszyliśmy się bo obok hotelu i jego restauracji była druga knajpka przy stacji benzynowej no i ......zonk, w hotelu zamknięte bo .....wesele a przystacyjnej restauracji zamkniete bo ......zamknięte w dniu dzisiejszym . Kiedy obeschły nam łzy śmiechu i żalu, przed oczami przemkło nam widmo śmierci głodowej, które zniknąwszy ujawniło radiowóz, postanowiłyśmy dopełznąć do władzy i spytać gdzie tu można PAPU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! na szczęscie pani na stacji benzynowej powiedziała że za 18 km będzie Chata ale tam jest drogo a potem jest bar i ruszyliśmy faktycznie po 18 km był .........bar, gdzie staneliśmy na popas targani głodem oraz naciskani przez pęcherze( i nie były to pęcherze na stopach, choć prawie do nich sięgały wypełnione cieczą) nie mieliśmy ochoty ryzykować, że chata znowu okaże się fatamorganą. Posiliwszy się co nieco ruszyliśmy autostradą na kawę do młodszego , potencjalnego zięcia, jedząc w wielkiej radości i chęci deser, na który wydzieliłam po 2 egzemplarze zakupionych " niepotrzebnie" michałków, minąwszy Tomaszów M. rozpoczęłyśmy z siostrą koncert wieczornych porykiwań ( w celu rozbudzenia kierownicy, której dłonie zaciskały się całą drogę na kierownicy kurczowo i nie chciała jej oddać innym) przy czym ryki szły nam doskonale i jednogłośnie orzekłam iż kolejną edycję VoP wygrywamy w duecie oraz w cuglach. I tym oto sposobem o 21 40 wywaliwszy towarzystwo w postaci siostry i siostrzeńca na ich podworcu, stanęłyśmy u naszych wrót. Jednym słowem mogę rzec .......nawróciłam się i oto jestem a teraz lecę się rozpakowywać , prać i pakować przed czwartkową podróżą, no to do zaś : D Bye
krzyknęła francuska jazda , oh no oh no oh no odkrzyknął Wellington. No moich jeźdźców apokalipsy jeszcze nie ma, ja już z emocji obudziłam się 5 40 i czekałam na nich z kwiatami ( prawie) co by ich w progu sanatoryjnego pokoju powitać. No nic to , jak nie ma to nie ma ...jak przyjadą to się położą i polulają troszkę ja w każdym razie już spakowana , zwarta i gotowa , pewnie jeszcze mykniemy na spacerek, jakiś prowiant na drogę kupić i kierunek chałupa, a jeszcze po drodze mamy wpaść do młodszego ,potencjalnego zięcia na kawę, bo Paszczur II stwierdził że lepiej nadłożyć 20 km i oszczędzić godzinę. No właśnie przybyli ułani , lecę po nich :D
Już za parę chwil za chwil parę
nie będę brała plecaka ani gitary, za to kijaszki, walizkę i dwie torby i hajda at chałupa , ciekawa jestem jak zareaguje moja sucz wyścigowa wyczuwczy pańcię po 3 tygodniach nieobecności ( mojej nie suczy), wieczorem bolała mnie głowa i to dość mocno , wzięłam tabletkę, do szału doprowadza mnie nocne używanie komputera przez Młodą, wczoraj wyjątkowo drażniło mnie stukanie w klawisze, no ale sen przyniósł odrobinkę tolerancji . Wygrzebuję się pomału z pieluch i szykuję do ostatnich zabiegów...miłego piąteczku :D
po kołobrzeskich ścieżkach patykowy. Jutro udzieliłyśmy sobie odpustu bo Buba wyjeżdża po obiedzie a i ja chcę się wyspać a potem pakować, żeby na sobotę rano wszystko było gotowe , w prognozie chmurki a w rzeczywistości piękne słonko, choć 5 30 było 9 stopni, dla mnie oczywiście idealnie a moja towarzyszka patykowania zmarzła :D:D Wczoraj zostałam uziemiona bo mi ciśnienie wyskoczyło i to takie niezłe dostałam jakieś paskudztwo pod język i kontrolkę za 2 godziny, po tym było już ok . Na mój babski rozum organizm tak zareagował na borowinę, ale wrócę do domu to pokontroluję serducho . Narazie jestem wyprysznicowana, zaraz zmienię się w rurkę....czyli nakremuję, a potem śniadanko i zabiegi czyli codzienna sanatoryjna rutyna ....do miłego :D
zepsuła nam skoroświt. Wylazlyśmy 5 15 żeby Buba zdążyła na borowinę o 7 a tu w recepcji sztywna jak kij( od drapaka) siostra basen i znowu zaczyna nam robić wykład, że jesteśmy niepoważne bo do 6 jest cisza nocna ( już raz ją uświadamiałyśmy że wyraźnie na początku turnusu powiedziano że można wyjść 5 30 i wrócić 22 30 ) więc jej powiedziałyśmy że chcemy wyjść a nie tańczyć i śpiewać na korytarzu . Z innymi siostrami nie ma problemu to ma poukładane idealnie na głowie ale nie w niej. Koło północy lało i to zdrowo, teraz pochmurno ale wcale nie tak rześko, na morzu po raz pierwszy od 18 dni pokazały się białe jęzorki piany ale tycie, tycie. zapowiadają się już chłodniejsze dni więc może uda się nadrobić zaległości we śnie :D a na razie miłego budzenia do życia ja śmigam pod prysznic bo pomimo 13 stopni i lekkiego wiatru...spociłam się :D ale jak tu się nie spocić jak spaliłam ponad 1400 kcal
nic na to nie poradzę, znowu jęczę, okropna ta dzisiejsza noc obudziłam się 3 20 i amba zeżarła sen....nawet rzęsy nie przymknęłam , wypełzłyśmy na patyki 5 15 a tam na termometrze 21 stopni ..załamka, okropnie , ciężkie powietrze, zero wiatru , jak już zawiał to obrzydliwie ciepły ..nooooooo niestety to nie jest kraj dla starych patyczaków. Wsio z nas uszło ...cała para , Buba już wyprysznicowana zaraz ja popełznę dokonać ablucji i trochę ożyć. Niech chociaż potem skwarzy, żeby zalec na plaży i jeszcze nabrać kolorku :D miłego dzionka
rozlewało się dzisiaj po nieboskłonie , nie dało się go zostawić tak ....bezrefleksyjnie
szło się dzisiaj . Bardzo duża wilgotność powietrza , zaczynałyśmy marsz jeszcze przy blasku księżyca, w dodatku ledwie wlazłyśmy do parku już nas przywitał jakiś rowerzysta i postraszył nas że idzie burza....tia, miał przestarzałe wiadomości, błyskało i grzmiało koło północy ale ta burza była gdzieś daleko. Dzisiaj przywitał nas w okolicy bagienka straszny wrzask i hałas, jak wlazłyśmy na mosteczek ( uginał się, uginał) to zobaczyłyśmy wielkie stado gęsi, było ich ponad 20 , ani chybi zbierały się do odlotu ich sznur pięknie wyglądał na porannym niebie, w ogóle niebo dzisiaj było bajkowe, najpierw chmurki miały różne kształty raz były kotem Filemonem, raz miałyśmy parę koni z rozwianymi grzywami na porannej łące, a w ogóle bardzo długo towarzyszył nam ogromny, okrąglutki księżyc. Po dowleczeniu się et chałupa, popełzłam pod prysznic i mi się znacznie polepszyło , zaraz drepczemy na śniadanko a potem na prądy ....powinno mnie to nieco ożywić :D:D miłego początku nowego tygodnia.
http://opole.gazeta.pl/opole/1,35114,18654286,psychodietetyk-gruby-siedzi-w-glowie-aby-schudnac-trzeba-silnej.html#BoxLokKrakImg