Żywam...ale zalatana :D
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (155)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1054914 |
Komentarzy: | 43037 |
Założony: | 5 stycznia 2007 |
Ostatni wpis: | 20 listopada 2024 |
Postępy w odchudzaniu
Przepraszam, pardon, excuse me
za milczenie. Ta pogoda mnie po prostu rozwaliła, dodatkowo " cóś" co sobie poprzesuwałam na zajęciach w ubiegły czwartek i tak mnie cholera uciskała na nerw...że łaziłam jak ostatnia kalika, a jakby tego było mało miałam " obowiązkowy" tydzień. Tradycja,ząbek, pazury górne i oddolne, fryzjer no a dzisiaj niedługo śmigam na spotkanie Zielonych a wieczorem koncert piosenek Cohena w nowo otwartej Art Caffe - klimatyczna kawiarnia niedaleko Rynku ( hehehehehe...nie ma czegoś takiego jak Rynek w Radomiu, straszne, jak przyjezdni chcą go obejrzeć, to aż wstyd tam z nimi iść...no ale coś tam grzebią i remontują, może za ćwierć wieku będziemy mogli się chwalić taką częścią miasta) byłam, widziałam na własne patrzały, poznałam właścicieli, zaklepałam miejsca na dzisiejszy koncercik. I wygląda na to , że będziemy tam bywać...fajny wygląd, duży wybór herbat ( liściastych!, co dzisiaj rzadkością w kawiarniach) kawy świeżo palone, piwa z lokalnego browaru ( bardzo chwalone przez piwoszy) , wina ...i muzyka ...na co dzień panowie grają jazz z winyli. Koncerty będą jazzowe, bluesowe i poezja śpiewana. NARESZCIE.....coś dla końneseserów a nie wszechobecne łup,łup,łup...cup. Za dwa tygodnie lecę na koncert Jose Torresa w Winowajcach ...będzie rum, salsa, kubańsko hiszpańskie klimaty ...siiiiiiiii!!!. A po niedzieli zaczynają się Dni Radomia i też wybieram się na bachatę i salsę na deptaku , warsztaty bębniarskie ( po raz kolejny) no i ogólnie ...będzie się działo !!! A na ten czas ( niekoniecznie Natenczas Wojski) połaźmy troszkę po Barcelonie , przejdźmy uliczkami Barri Gotic.
Mój ulubiony ...Most Westchnień.
I jego najbliższe " ścienno - okienne" otoczenie
Miłej soboty i w ogóle weekendu, chłód który nas otacza daje cudowne wytchnienie od upałów. Odpoczywajcie i regenerujcie ciela...słyszę jakieś plumkanie o parapet...czyżby deszcz padał? Deszcz padał...letni....Ahooooooooooooooooooooooooojjjjjjj
i zamiast złocić skórkę ...przejdziemy się po wewnętrznym dziedzińcu katedry ( gąski też będą)
woda jest niedobra, podobnie jak w wodopojkach, wyczuwa się w niej chlor. Ja przyzwyczajona do naprawdę bardzo dobrej kranówki zdecydowanie będę wybrzydzała na smak tamtejszej wody.
I żaba jest ostatnim akcentem katedralnym . Niewiele Barcelony zostało nam już do zwiedzania ...to było czwartkowe przedpołudnie, jeszcze tylko 24 godziny w tym czarownym mieście.
A teraz życzę wam miłego niedzielnego popołudnia ...ahooooooooooooojjjjjjjjjjjjj wsiem, ahooooooooooooooooojjjjjj
uwaga...od a więc się nie zaczyna ale ja sobie pozwalam na to od czasu do czasu ...a więc ...tak wyglądałam na dzień wczorajszy , na dzisiejszy też tak wyglądam ...tylko bardziej upocona po siłowni i po dachowaniu
sprawdziłam wczoraj metkę portek w które się oblekłam ...48 :D
Dzisiaj bardzo mi się spodobała " złota myśl" na dole budynku , po drodze do windy, którą jadę do katowni. " Jeśli nie masz nastawienia na dzisiejszy trening - zmień nastawienie" , powiedziałam panią w recepcji że ta idea mi się bardzo podoba i ją kradnę , na co usłyszałam " ale pani jest zawsze dobrze nastawiona do treningu, pani zawsze jest uśmiechnięta jak przychodzi" no i co tu powiedzieć ...na taką opinię?
Ok, sprawa wizerunku ( reprezentacyjnego, bo przecie szłam reprezentować nasze stowarzyszenie na zlocie prawie czarownic i czarowników z NGO) załatwiona, trening omówiony to teraz wchodzimy do chłodnych wnętrz katedry. W przeciwieństwie do katedry Santa Maria del Mar tu prawie wszystkie kaplice są okratowane, stąd zdjęcia nie oddają całego uroku tych miejsc, ale chcąc zrobić ekstra zdjęcia musiałabym po pierwsze primo..dopchać się do krat, po drugie primo wściubić między nie obiektyw a sprawdziłam i niektóre pręty są bardzo wąsko osadzone i nie dam rady tego zrobić, po trzecie primo byłam z Olą i nie chciałam tam spędzić całego dnia , żeby nie stracić skalpu z powodu mojej pasji do fotografowania szczegółów...doszłam do wniosku , włócząc się po Krakowie, że jak chcę się zajmować fotografowaniem szczególików, które mnie fascynują ,, winnam wybierać się samotnie ...żeby nikogo nie irytować czasem mojej wędrówki i postojami..
Zatem ....nurzajmy się w chłodzie i podziwiajmy marmury, złoto, heban i inne cuda i cudeńka.
Myślę , że w tych " skrzyneczkach" złożone są szczątki ważniejszych osobistości, tutaj na ścianie są dwie marmurowe płyty z przedstawicielami jakiegoś książęcego rodu - datami ich urodzin i śmierci.
tu udało mi łapsko wsadzić za kraty
w podziemiach katedry jest grób patronki czyli św. Eulali, choć jak wyczytałam w Historii Barcelony , żadnych szczątków owej świętej tu nie złożono, no ale....wiara jest wiarą.
tutaj spoczywa ani chybi mumia jakiegoś arcybiskupa ale napisy na płytach są tak stare że ledwie widoczne ...owa postać złożona jest w jednej z maleńkich bocznych kapliczek.
a do tej kaplicy wpadłam w poszukiwaniu Oli, która mi się zdematerializowała, natrzaskałam zdjęć..po czym wychodząc z Holką usłyszałam " tu nie wolno fotografować" na szczęście zakonnica, która szła w naszą stronę nie kazała mi usunąć zdjęć z aparatu, ale faktycznie na drzwiach do kaplicy jak byk stał znaczek ...zakaz fotografowania.
A takowe cudo znajduje się w nawie głównej ...uczyniono tu jakby pokój wypełniony rzędami krzeseł z hebanu cudnie rzeźbionymi ( każde krzesło rzeźbione w inny wzór) nad krzesłami wiszą herby rodowe ( domniemywam że to miejsca dla " znamienitych" ale jeszcze nie wiem ..czy dla przedstawicieli cywilnych, czy już dla kościelnych. Ławki takowoż są pięknie zdobione , a świecznik ...jest słusznych gabarytów ...bo większy niż ja tzn. wyższy...ale myślę że i cięższy.
i znowu, wczoraj usłyszałam " świetnie pani wygląda, jak pani zeszczuplała". Matko jedyna gdzie ci ludzie to widzą ...ja naprawdę nie mam takiego "podglądu" ani w lustrze, ani na wadze...no ...na wadze jest ciut mniej ...ale to jest dwa kilo a nie ...." jak dużo" , fakt...wczoraj kupiłam koszulkę w rozmiarze 46 . A tak poza tym ...jak nam wczoraj Sebastian powięzi wytrenował...to i wczoraj i dzisiaj jęczę....i ledwie nogami powłóczę. Zaraz idę piec bezę do malinowej chmurki, potem poznęcam się nad RODO ( bo taka robótka mi się trafiła) a po południu idę na polityczno - społeczne spotkanie ngosów z Mazowsza , stowarzyszenie poreprezntuję więc będę musiała być ...reprezentacyjna . Ale teraz zabieram was znowu do Barcelony , gdzie obecnie jest moje dziecko z dzieckiem nr 3 czyli Anią, świętują swoje urodziny 30 iii...Oluuuuuuu, przysłały mi zdjęcie z fontanną w tle...o podłe....tak się znęcać nad mną.... poooooodłe.
Ale...od jaja....dzisiaj stajemy pod katedrą barcelońską ..czyli kościołem św. Eulali...nie każdy barcelon wie...o jaki to obiekt się człowiek zapytowuje, kiedy się spyta o św. Eulalię ...pan w sklepie z koszulkami nie wiedział.
Katedra już z zewnątrz robi wrażenie...kolejka do wejścia ...ogromniasta , ale bardzo szybko się posuwa. Zwiedzanie - darmowe ( nie tak jak Wawel...na który trzeba zabrać wór pieniędzy). Panowie wpuszczają ludzi grupami , ale zaprawdę idzie to sprawnie , przed wejściem - ubranka , gdyby ktoś próbował dostać się do katedry bardzo roznegliżowany, taki ciuszek kosztuje 2 euro. Zatem ..stojąc w cieniu murów , podnieśmy głowy i popatrzmy.
Z czytanej przeze mnie historii Barcelony dowiedziałam się, że dla architektury tego miasta charakterystyczne jest umieszczanie gargulców pionowo na murach ...miało to coś wspólnego z obronnością i odstraszaniem wroga ..hmmm tylko który wróg atakowałby kilkanaście metrów na ziemią ...noooooo może ten co miał " smoka bojowego i nie zawahał się go użyć"
I to by było na tyle ...na rozpoczęcie piątku. Wy patrzcie a ja pójdę się uszlachetniać przy bezie i RODO.....miłego, pięknego dnia . Ahoooooooooooooooooojjjjjjjjjjj
mnie dzisiaj dopadł i to głęboki. Ale w związku z tym zwątpiłam w moją umiejętność liczenia ...https://vitalia.pl/index.php/mid/139/fid/1793/wyzw...
Wg, mnie milion minut to prawie dwa lata ( bez wytchnienia) więc zadanie niemożliwe do wykonania do końca roku, ale może ja już dzisiaj zwariowałam doszczętnie??
Niemniej pozdrawiam was z pozycji polipa....w dodatku leżącego na plecach na dennym żwirze, miłego wieczoru, wracam do lektury historii "la gran encisiera"
instruktor na zdrowym kręgosłupie podchodzi do mnie i pyta " Ile kilogramów schudłaś"? Ja - nic, on " to niemożliwe" ja - a widać jakbym straciła na wadze? on " tak i to sporo" . Ooooo chwilo trwaj...miód , miód na moje uszy niedźwiedzia z gatunku polarnych . Warto ...warto się pocić, jęczeć z bólu , narzekać że dostałam dzisiaj w dupę....dla takich słów warto ( ja osobiście tego nie widzę, wręcz przeciwnie...ostatnio nie mogę na siebie patrzeć )
Obrazków chwilowo nie będzie....urwał mi się kabelek od zasilacza, dzisiaj zaniosłam do naprawy, będzie na czwartek. Zaanektowałam małżowi mojego starego laptoka...ale zdjęcia są w nowym...więc momencik poczekajcie na kolejne pikczersy. A tymczasem idę się poić ...bo niedługo klient przybędzie. Miłego dzionka. Bye
Reminiscencji barcelońskich cd
To już czwartek rano ....na ten dzień zaplanowałyśmy La Bouqerię i katedrę barcelońską ( czyli św. Eulalię, ale jak o taki kościół spytałam, to pan zrobił oczy jak żaba hmhmhm...i nie wiedział o co chodzi) . Zatem pójdźmy moi mili jeszcze raz parkiem Ciutadela , tym razem inną jego częścią
Mijamy nieczynną i niszczejącą palmiarnię :(
i dochodzimy na miejsce, tyle że od tzw. zaplecza
I to potraktujcie jako " przystawkę" albowiem ucztę ...rozłożymy na co najmniej dwa dni a tymczasem kończę kawę i udaję się do tradycyjnych poniedziałkowych zajęć czyli zakupów i wizyty u " starej kobiety" . Miłego dzionka ( pada, huurraaaa,paaaaadaaaaa) ahoooooooooooooooooooooojjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj
pobiłyśmy tego dnia. W trasie zastał nas wieczór ....co okazało się rzeczą cudowną...bo pewnie po wcześniejszym powrocie do hostelu nie chciałoby mi się wyleźć , żeby zobaczyć takie rzeczy....
Casa Lleo Morera ( wbrew zwyczajom nie nosi nazwy od nazwiska właściciela, ale jest nazwana domem lwa - morwy) jest przepiękny ...wieczór nie oddaje całego uroku , ale nadaje tajemniczości. W czasie poprzedniego pobytu zrobiłam mu zdjęcia za dnia ...w czasie następnego też nad nim " popracuję" fotograficznie Ale tymczasem ...wieczorowo.
Obok znajduje się Casa Amatller - dom zbudowany dla producenta czekolady
I wreszcie .......casa Batllo!!!! sławna, znana...bajkowa....
Tuż za rogiem skrywa się " potargana chaupa" jak rzekła Długoręka, czyli budynek Fundacio Antonio Tapies...to właśnie druciana konstrukcja nad dachem mnie urzekła jakiś czas temu, wtedy widziałam ją tylko kątem oka...teraz odnalazłam budynek na mapie i naniosłam na plan " zwiedzania"
Jeszcze rzut oka na " dom masek" albo " smoczy dom" jak kto woli
I przed nami Casa Mila czyli La Pedrera ...czyli kamieniołom. W tym domu urzekły mnie kute, wyginane balkony ( też mam dzienne zdjęcia z poprzedniego pobytu w Barcelonie)
I tymi oto wspomnieniami cudownego, chłodnego barcelońskiego wieczornego spaceru, kończę relację z kolejnego dnia . A teraz przed nami początek kolejnej akcji " smażing", przeżycia w miarę normalnie kolejnych piekielnych dni wam życzę ...z nieustającym okrzykiem na ustach ahooooooooooooojjjjj....przygodo ......ahooooooj
siasiasia....o'le. A tak mi jakoś z rana ..choć sny miałam paskudne. A wczoraj podreptałam z pazurami naręcznymi .Pani Ewunia powiedziała, że " tfu, tfu na psa urok, trochę lepsze" no to niech się ulepszają ...dalej jadę na odżywce, choć zazdroszczę z całego serca kobietkom pięknych pazurków i pięknych kolorków na nich ...no ale co poradzę, że moje dziadowskie. Po powrocie miałam klientkę, znowu mnie ludzie powalają wiadomościami z pola działań Policji i Prokuratury ( wstyd mi rozmawiać z ludźmi , jak się posłucha co wyprawiają policjanci w kwestii ścigania podejrzanych, żenada..kobieta znalazła przestępce a policja ...nie może go zlokalizować...tragedia) , A potem obiecałam " bublicznie" że dzisiaj będzie beza z kremem mascarpone , truskawkami i miętą no i choć mi się nie chciało to upiekłam bezy ( bo przecie białka rozmroziłam) i...padłam...padłam przed 22 . Nie miałam nawet siły przeczytać zbyt dużo kolejnej książki. Dopiero teraz odczuwam zmęczenie upałem i łażeniem. No ale dzisiaj lecę na siłownię i to nie tylko na maszynownię ale i na zdrowy kręgosłup ...będę piszczała, oj będę , Ale tym czasem ...przejdźmy sławną La Ramblą ..trzy, dwa , jeden....start.
Nie ma to jak być dobrze przywitanym nawet jeśli witającym jest obcy 8 pasażer Nostromo.
Imponujący " Dom pod parasolkami" - jego właścicielem był ...producent parasoli.
Po przeciwnej stronie sławny targ , wpadłyśmy tylko na momencik...bo było już późno i większość stoisk już była nieczynna.
Minęłyśmy kościół Marii z Betlejem, ukrywający się w bocznej uliczce
Niedaleczko mogłyśmy podziwiać piękny ( a który tam jest niepiękny?) budynek akademii sztuk pięknych
I był zapadł niedługo wieczór i to był magiczny wieczór , ale o tym ...w następnym odcinku . Miłego dnia....ahoooooooj