MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych
i ze słońca, pięknego. Rano byłam na jednym spacerze, po 17 łapię nikusia i mykam w park, będzie drugie łażenie. Zadzwoniłam do szpitala dowiedzieć się o stan zdrowia mamy, bo brzydsza siostra Kapciuszka, zadzwoniła wczoraj wieczorem ze słowami " trzeba zadzwonić do lekarza, bo ja nie będę dzwoniła", no cóż na odciski na mózgu się nie poradzi. Zadzwoniłam, porozmawiałam i wiem a do tej zarazy zadzwonię późnym wieczorem, Długoręką już poinformowałam. Drugie moje cieszenie w związku z informacją o " odkluczeniu" basenów...jeśli tylko nie będę zdychała po wtorkowej iniekcji, tudzież jak niektórzy twierdzą " inseminacji" to śmigam raniutko pływać. Ostatnio mam szczęście do wygranych! Wczoraj robiłam małe zakupy w Rossmanie , potrząsnęłam smarkfonem i okazało się że wygrałam mydło w płynie, dzisiaj polazłam po jeszcze mniejsze zakupy ( ale musiałam kupić coś do kąpieli dla Kazika, bo zażywa już kąpieli u babci , w swojej wanience) , potrząsnęłam i okazało się że wygrałam balsam dla ciela...o wartości, prawie równej zakupom. Niech się cieszą ...teraz będę trząchała dopiero w maju...jak zobaczę co mi będzie potrzebne. Tymczasem zapraszam na spacerek ...oczywiście polecam ten realistyczny, ale i wirtualnie można się pogapić..a przy okazji wypić popołudniową kawę.
No to pięknego, późnokwietniowego popołudnia. Ahoj!!!!
wracając do dnia wczorajszego, zmarzłam dość mocno w lesie. Tak jak planowałam, obudziłam się o 5, było pochmurno, ale skoro już otworzyłam ślepia to nie wróciłam do łóżka. 6 30 byłam w lesie, cudownie, ptaszęta, zero człowieków, grasowałam 4 godziny ponad 1 tyś zdjęć, pioruński ból w dole brzucha ( kijowe mięśnie trzymające kręgosłup) ale " statysfakcja" wielka ..tak mnie ten krakowski pobyt rozpasał niemożebnie. Na dzień dobry ...Kaziczek trenujący " trąbkę" językową i to nie dzieć naśladuje mamę a mama dziecia.
No a teraz na zmianę ciut Krakowa i trochę puszczy.
No to miłego sycenia się wiosenką, ja idę na drugą kawę, drugi dzień boli mnie głowa, co za cholerna pogoda ...niedawno padał u nas śnieżek ...koniec kwietnia a ja jeszcze ciela nie wystawiałam do słońca...koniec świata, nie pamiętam, żebym przez ostatnią dekadę kiedykolwiek o tej porze miała nierozpoczęty sezon " lądowiska dla chichohotamek" . Ale mimo wszystko ...miłego poniedziałku. Ahoj!!!
bo nie ma o czym. Wciąż jeszcze żyję krakowską atmosferą. Zatem w to pochmurne, zimne popołudnie, zapraszam was do ogrodu botanicznego.
No to miłego, sobotniego popołudnia ...mimo trzech wypitych kaw , spać mi się chce niemożebnie , może to wina chmur, zimna i deszczu. Ahoj!!!!! Niech nam pogoda dopisuje...ducha oczywiście.
" Aga, ja będę negocjowała w sprawie biletów. -Dzień dobry, poproszę dwa bilety po złotówce, dla kobiet, które trzykrotnie okrążyły Kopiec, zanim znalazły obecne , przesunięte, wejście. A jeśli ma pan bilety dla nienormalnych, to proszę jeszcze doliczyć korzystny upust. Pana na chwilę zamurowało (ale nie uśmiech), po czym odpowiedział:- Sprzedam paniom ulgowe, dobrze będzie?-Dobrze - Tylko proszę się pospieszyć, bo za pół godziny zamykamy._ Drogi panie, ja kurtki po drodze nie zamierzam zmieniać, więc póki ta jadowita zieleń nie pojawi się przed pana oczami, proszę niczego nie zakluczać, bo jak nas pan zostawi na Kościuszce , to możemy wyć z pragnienia, a wtedy będzie pan musiał przyjść i nas zdjąć z trasy. Kiedy stawałyśmy u wrót ( nazad) pan akurat zamykał bramkę, wyjęczałam " jak to ...nie poczekał pan na nas"? Na co pan wskazał ręką " strukturę" obok i rzekł....przez kołowrotek proszę przejść. No i jeszcze na koniec miałyśmy darmową karuzelę" Cała historia wydarzyła nam się wtorkowego popołudnia na kopcu Kościuszki ...biegałam, biegałam i ...dobiegłam. Trzy cudne dni ( nogi to mi weszły w szyję albo i wyżej) w Krakowie, zawiozłam sobie pogodę, wydeptałam Ogród Botaniczny, bazylikę ( znowu otwarta i cudownie pusta , ołtarz już po renowacji, przepiękny i cały czas otworzony), kopiec Kościszki - vide wyżej, następnego dnia Wąwel...kaplica i krypta oraz na koniec wędrówka na Starowiślną ( po najlepsze w Krakowie ciasteczka grylażowe dla Szczeżui - więcej po nie pójdę...nie moja bajka smakowo) i uliczkami starego miasta i innymi pobocznymi. Dobra wiadomość ...NAWRÓCIŁAM się ( et chałupa). I pięknym, piątkowym porankiem, zapraszam was na kawę ...z magnoliami w tle. Kocham je ...choć nie wiem czy miłość jest odwzajemniona.
No to " podziwejcie se" a ja lecę przywracać chałupę do socjalizmu...masakra zostawić mojego chłopa samego nawet na trzy dni . Jedyna dobra wiadomość - Sake nauczyła się wchodzić i schodzić po schodach. Teraz ją muszę wyszkolić że kupę się robi na zewnątrz a nie na środku podłogi. Zatem ...miłego piąteczku. Ahoj!!!!
się odbyła, Kazik super, uśmiechnięty, choć szybko się nudzi ...lubi żeby z nim chodzić, pokazywać, wyjaśniać. Tata dźwigał, było trochę płaczu, kiedy psy zaczęły szczekać...no ale po pierwsze oni mają kota ( a te są raczje cichsze niż psy i do tego 4 sztuki), po drugie oni go nie przyzwyczajają do hałasu, żeby go " nie przebodźcować" no cóż dla mnie to głupota...u nas zawsze grała cicha muzyka, kiedy dziewczyny były małe mieszkaliśmy w takim miejscu że psy ( nie tylko na podwórkach) szczekały cały czas, przez otwarte okna słychać było śpiew ptaków. Teraz jest " przebodźcowanie" no ale...drugiego dnia, na szczek psów reagował już tylko mrużeniem oczu ..ale płaczu nie było. Długo spacerował z rodzicami ...w sobotę nawet dwa razy, tak że nasz park jest przydatny :D. Wczoraj wpadliśmy na godzinkę do mamy ..były jej imieniny, a za dwie godzinki śmigam do Krakowa, pewnie poznam jego nowe strony, bo jestem na jutro umówiona z kobietką z floga...na razie znamy się " wirtualnie" jutro poznamy się osob(liwie)iście. Mam już tak serdecznie dosyć tego siedzienia na doopie , że głowa mała. Tymczasem porywam was na poranny spacer...parkowy. W ciągu trzech dni ...wiosna strzeliła , jednak wilgoć była potrzebna. Dopatrzyłam się wczoraj, że nad rzeką mamy zawilce :D poza kwiatami, których nazwy nie znam. Zatem ruszajmy ( a za oknem pięęęęekne słońce).
No to miłego poniedziałkowego poranka ( i kilku następnych dni). Ahoj. Przygodo! Nadciągam. Przygodo...ahooojj!!!!
mi podniósł ciśnienie w taką pogodę. Cholerka wczoraj późnym wieczorem dostałam wiadomość, że mi anulują powrót z Krakowa we czwartek ...wiadomość odczytałam dzisiaj i to na smarkfonie, bo mi dwa dni temu szlag trafił pocztę na interii. Też tak macie? Dostaję wiadomość tylko nie mogę jej odczytać, bo pole w którym powinnam widzieć tekst jest ...białe, już do nich napisałam, bo mam trzy adresy ( w tym służbowy) i guzik...wsie wiadomości czytam na smarkfonie ( czego szczerze nie lubię). Więc zaczęlam akcję ...zmiany środka transportu...tu wku...iłam się maksymalnie na stronie intercity, bo chciałam wrócić pociągiem, owszem połączenie Kraków Radom jest ...ale jak chciałam zrobić rezerwację to mnie wysyłało przez Katowice albo Częstochowę ( w dodatku z przesiadką) i dopiero się dopatrzyłam że mnie intensywnie wysyła do RADOMska , albo do Częstochowy StRADOM za to do Radomia za cholerę, potem znalzłam jakąś stronę, gdzie owszem ...mogłam wrócić autokarem ale ...zapłacić miałam w Euro i za cholerę nie mogłam znaleźć opcji płacenia w złotówkach, w końcu znajomy powiedział weź Bla bla car ...i okazało się, że na stronie blabla cara mam różne opcje podrózy i wrócę sobie autokarem z MDA tyle że o ciut innej godzinie :D i nie za 60 zł jak intrcity tylko za 37 , od Flixbusa zażyczyłam sobie zwrotu kasy, bo okazało się w międzyczasie że mi i poniedziałkowy " rejs" odwołali, już nawet wysłałam smsa na moją kwaterę czy da radę do soboty przedłużyć pobyt ( bo w sobotę mogę sobie wrócić z Flixbusem a jakże) ale mnie oświetliło, że czemu mam płacić jeszcze za dwie doby pobytu w Krakowie ( no aż taka pazerna na łażenie i focenie to ja nie jestem), kiedy mogę wrócić " wierzchem na kocie" ale co się nakur....łam to się nakur...łam i to moje. Ciśnienie w górę poszło należycie. Właśnie małż przywiózł mi nowe butki, które sobie kupiłam w jakimś dziwnym systemie " kredytowania" dzisiaj kupuję - płacę za miesiąc. Nie lubię takich odroczonych płatności , ale chłop mi się ostatnio ociąga z oddawaniem kasy ( a i rachunek za światło był spory do zapłacenia) więc sobie tak zafundowałam, ale w kalendarzu mam zaznaczone , zapłacić za 14 dni, nie za 30. Obuw sportowy ze Sprandi - doskonale mi się sprawdził w przemierzaniu Barcelony, no ale pora po 3 latach jakiś nowy akcent kolorystyczny na łapska wdziać. Dzieć mi rano przysłał filmik z Kazikiem ...powiem wam że się wzruszyłam . Mały siedzi okutalny w specjalną odzież ochronną ..na stoliczku stoi miseczka z jedzeniem a on pije ...pije sam z kubeczka ...widać, że robi to nieporadnie...ale dzielnie kubeczek trafia do buzi, przechyla się i nawet Hipopotamek się nie zalewa. Ślicznota moja , eu geniusz( po babci niewątpliwie😉). No dobra koniec marudzenia, w ramach poprawy humoru , najpierw króciutka diagnoza społeczna
a teraz spacerek, pooddychamy puszczańskim ( nie puszczalskim) powietrzem
Uffff...jeszcze zdążyłam popracować, no to mimo wszystko , miłego początku weekendu. Ahooooooooooooooj!!!
ale to chyba żadna nowość. Polazłam rano ( w tę koszmarną zimnicę) zaszczepić Sake ( w zasadzie nie polazłam, tylko Szczeżuja nas zawiozła) psinka była bardzo grzeczna, nawet nie pisnęła przy " kłójaniu" , powiedziałam pani doktor o tym jak Bimbra reaguje na Sake i dostałam leki na uspokojenie ( psa nie siebie), podnoszące poziom serotoniny w mózgu. Małż zawinął tabletkę w plasterek sera ..i Bimbra się wyciszyła ( hehehe...no taką mamy nadzieję) , nadal warczy ale trochę mniej intensywnie. Potem wypełzłam po raz drugi bo musiałam coś załatwić no i jak wracałam, to zobaczyłam takie cudne krople deszczu na gałęziach ( bo u nas zimnica ale i mokrzyca) że wpadłam do domu ...złapałam nikusia i poleciałam z powrotem do parku ..łaziłam prawie trzy godziny, ale zdjątka przyniosłam a na sam koniec ...wisienka na torcie ..wypatrzyłam zielonego dzięcioła. I dzisiaj to jemu poświęcę obrazkowo. Ale najpierw Kazik...zdjęcia tego dziecia naprawdę robią mi dzień. Na drugim zdjęciu to po prostu skóra zdjęta z matki.
A teraz ...." wisienek" i ciut " wiosennego" parku
Mimo zimnicy miłego popołudnia i wieczoru. Ahoj !!!!
co zrobił dziade(rs)k po zobaczeniu zdjęcia? " Czy takie dziecko powinno nosić okulary przeciwsłoneczne" ? No nie idzie wytrzymać z tym chłopem, jak miał małe ( własne) dzieci to był mniej upierdliwy niż teraz. Ja jak zobaczyłam fotki " okularnika" to mało nie padłam ze śmiechu, pytałam czy sobie ich nie ściąga, okazało się że absolutnie, wie po co są okulary ( poza podrywaniem dziewczyn na optykę). A teraz malutkie studium leszczyny w moim parku.
Miękkie, włochate, młodowiosenne. No to miłego wieczoru..idę pizzować, bo niedługo Paszczur się pojawi :D Ahoj!!!!
mnie ogarnęła. Z jakiego powodu? Może dla niektórych, głupiego. Jutro zaczynam nowy rok mojego życia. Rano , wpadłam tu na chwilę i przeczytałam wpis Maryni o potrzebie pomocy dla męża jednej z vitalijek...dorzuciłam się do zbiórki i udostępniłam ją . A potem małż zawiózł mnie do stacji krwiodawstwa ( dzisiaj u nas pracują , bo nie ma grup zerowych, już dwa razy mi wysyłali smsa żebym oddała) myślałam, że na otwarcie i w dodatku w niedzielę będę primus inter pares , a tu guzik...dopiero czwarta. No ale nic...doktor zakwalifikował ( wcześniej zajrzał tu i tam i oczywiście śmiechu było co niemiara) , polazłam na górę , pani się dostała do mojego głównego ( i jedynego jak do tej pory wiedziałam) rurociągu i ...poszło..yhy 70 ml i stop...aparat alarmuje, krew do woreczka nie płynie, pani podnosi plasterek a tam ...leje się a jakże i to ostro, tyle że na zewnątrz, pewnie żyła poszła w piz..u albo i dalej ...bo się zapadła. Dziewczyny panikują bo szkoda krwi, przyszła druga, młodziutka i mówi..to może dokończymy z drugiej ręki? Ja na to , jak tylko pani znajdzie coś z czego można ciągnąć to bardzo proszę no i proszę państwa...po 12 latach odnalazła się w prawej ręce druga żyła ....i to jaka ....krew popłynęła w takim tempie że głowa mała. Odessali mnie, odpięli a ja naprawdę mam masę radości, że zrobiłam coś dobrego dla kogoś. Cholerka , ta radość przychodzi chyba z wiekiem. Swoją drogą miła niespodzianka, z okazji tego, że jutro mam urodziny to czeka na mnie prezent , ale ponieważ to wyjątkowa niedziela ( że stacja pobiera ) to panie od prezentów nie pracują - poproszono mnie o przybycie na tygodniu. No masz...miła niespodzianka, wracawszy polazłam focić , bo oczywiście widząc pogodę za oknem wrzuciłam do torby nikusia, swoją drogą Szczeżuja zapamiętał że mam hobby, bo rano orzekł, tylko nie zapomnij aparatu ...to porobisz zdjęcia. W parku kilka osób mnie zaczepiło i pytało czy piszę książkę i robię do niej zdjęcia, a kiedy usłyszeli że nie , to dla siebie i do internetu to pytali gdzie można je obejrzeć. W ogóle dzisiaj rano ludzie jacyś tacy przyjacielscy i mili ....czysta przyjemność. Porywam was na spacer, ale chwilowo do Źródeł, bo dzisiejsze zdjęcia jeszcze nie zrzucone i nie przejrzane. Aaaa...dla zainteresowanych Kazikowi wychodzą kolejne zęby , tym razem czwórki - jutro muszę kupić mu szczoteczkę do ząbków, bo mama już mu myje to co są. Swoją drogą Patrycja stwierdziła , że dzieć wykonuje ruchy " koniczynami" ale nie potrafi ich jeszcze złożyć do kupy i popełznąć , za to ...cwaniak, jak nie może podpełznąć do zabawki , którą chce się bawić, to używa innej zabawki, żeby sobie tamtą, chcianą, przysunąć. No proszę ...Kaziczek jest na etapie naczelnych. Dobrze....ewolucja działa. Na początek ofiara " niedopitego wampira"
A teraz już spacer.
Życzę wam pięknego dnia ...a co ja gadam, przepięknego...ja pobawię się chwilę ze zdjęciami, zanim wpadnie źmijowe plemię zutylizować to co narządziłam na świętowanie . Ahoj wszystkim, ahooooooooooooooooj ( wielce radosne)
jak pięknie...jaki cudny poranek, cieszmy się dniem. Ja zaraz się pindruję, bo dzisiaj kończymy zazieleniać pierwszą, zlikwidowaną przez nas wyspę ciepła w mieście, potem at chałupa i " bierę" się za jakieś skromne urodzinowe ciasteczko ...bo pamiętliwe Wężyki zwalą się na bank ...pewnie jutro . A w poniedziałek cały dzień jestem w sądzie ( taki prezencik urodzinowy, co prawda sędzia chciała przełożyć rozprawy, ale nie chciałam, no przecież nikt nie przyleci świętować o 11 rano) do tego zjeżdża Paszczur młodszy. Jutro śmigam do stacji krwiodawstwa, bo wczoraj przyszedł sms że moja grupa krwi jest potrzebna na ratunek życia...no i tak powinnam się już pokazać, to bankomat mnie powiezie raniutko. A tymczasem w park idziemy , gdzie wiosna wystrzeliła w ciągu kilku chwil.
Zatem życzę wam pięknej, słonecznej soboty, pełnej ruchu i radości. Ahoooooooooooooooooooooooj!!!! Przygodo? Przygodo! Ahoj!!!