Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1084389
Komentarzy: 43069
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 31 grudnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 czerwca 2016 , Komentarze (28)

" babie" czyli mnie. Uuuuuuuuuuuuch alem sobie podniosła ciśnienie, dyskusją z małżem. Dyskusją na temat parkowania samochodów na chodniku, w taki sposób, że pieszym zostawia się 0,5 m miejsca albo i nie zostawia się w ogóle. Jak wiecie mieszkam niedaleko wielkiego miejskiego targu u nas dni targowe to czwartek i sobota. To co się dzieje w te dni w dni targowe na chodniku to zgroza, ostatnio miałyśmy ze starszą panią dylemat, która z nas ma pierwsza się przecisnąć szczeliną " łaskawie" pozostawioną nam przez kierowcę, z racji starszeństwa przepuściłam panią, ale kierowcy zwróciłam uwagę, że źle zaparkował i co? I pstro...nie będzie mu pieszy a do tego baba zwracał uwagi, nawet prostak przepraszam nie powiedział. No i przebrała się dzisiaj miarka...małż twierdzi że tam można parkować a ja twierdzę że nie bo parkowanie zaczyna się za a) przejściem dla pieszych ( ze światłami) b) kończy się przed skrzyżowaniem drogi głównej ze zjazdem na parking przed centrum handlowym, a zgodnie z przepisami kodeksu nie wolno się zatrzymywać ani za przejściem ani przed skrzyżowaniem a ten mój dzwoniec mi udowadnia że tam nie ma znaków , na co ja mu znowu, przepisy są....a przepis mówi wyraźnie , że na chodniku mogę zatrzymać się ( parkować) dopiero wtedy , gdy na odcinku jezdni ( wzdłuż którego biegnie chodnik) nie ma zakazu zatrzymywania się. No i kłóć tu się z takim uparciuchem...o żesz ty ...złapałam za telefon i zadzwoniłam do naszej lokalnej GW z prośbą żeby zainteresowali Policję tematem tego parkowania i jeszcze w jednym miejscu gdzie jak byk stoją zakazy zatrzymywania się i postoju. Żebyście sobie nie pomyślały że jestem wredną suczą i do tego rudą , dodam, że przy jednym i drugim chodniku są parkingi, tylko np. tu koło targu to jest parking przy centrum gdzie w dni targowe pobierana jest opłata ....CAŁE 2 zł za postój. No kurza morda tu chodzi o zasady, o zasady, po to istnieje prawo, żebyśmy mogli w miarę spokojnie funkcjonować wg obowiązujących wszystkich zasad. Inna postawa nosi nazwę " anarchii" lub bardziej przystępnie bezprawia. A od czego się zaczynają wielkie tragedie? Od małych lekceważeń, niby mało ważnych przepisów. Bardzo przepraszam ale u mnie raz, to zboczenie zawodowe, dwa wychowanie, trzy natura społecznika ....gotuje mi się w układzie naczyniowym jak widzę takie olewanie słabszego ....bo co ? pan w samochodzie ma wiekszą masę niz ja? bo blachą i wnętrzem samochodu jest otoczony, ale ja czasem mam parasolkę w ręku albo ciężką torbę....i mogę kiedyś, jak ta babcia na pewnym filmiku rąbnąć w jego śliczne cacuszko, a co....i wtedy będzie sprawiedliwie? Haaaa juz oczami wyobraźni widzę pazury kierowcy podążające w kierunku mojej szyi ( biedak nie wiedziałaby że naraża się na ich odgryzienie) .Suma sumarum trafiłam na redaktorkę naczelną która jest dzisiaj dyzurna, a którą znam ze wspólnego basenowania. Zainteresowałam panią tematyką parkowania chodnikowego, parkowania na zakazach i od razu poprosiłam o dowiedzenie się o status " bułgarsko rumuńskiego " targowiska , na którym podobno dochodzi do porwań młodych dziewczyn ! i które podobno jest nielegalne ( oczywiście targowisko, choć porwania i handel ludźmi również) . Swoją drogą ja tez zwrócę sie do urzędu miasta z obywatelskim zapytaniem o te budy, które straszą w środku miasta. We czwartek mają się pokazać redaktorzy gazety , zrobić zdjęcia i popytać Policję o te tematy, które są naprawdę upierdliwe. No to tyle nabroiłam z rana....zaraz mykam oddać krew, bo już się umówiłam z moim ulubionym doktorkiem na spotkanko " w cztery ślepka" , miłego dnia (pa)

20 czerwca 2016 , Komentarze (45)

wpis, muszę, inaczej się uduszę(kreci), że zacytuję klasyka. Wczoraj nie dotrwałam do końca sesji słonecznej...to tak skubane piekło, że zwinęłam ciele i uciekłam kwadrans przed czasem. Dokonałam ablucji, maseczek, peelingów, balasmów, zaległam na zasłużony odpoczynek przed wieczornym koncertem a tu telefon " mamo zeszłaś już z dachu"? " zeszłam" , " a co jest na obiadek?" " hmmm...zupka jarzynowa " bue", albo kotlety z mielonego indyka " no dobra, to ja zaraz będę w domu" . Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrr.....nie wiedziałam, czy będzie sam Paszczur II czy też w dwóch osobach ( i tak dobrze, że nie w trzech). Powlokłam się do kuchni i ...zamiast kotletów , ukroiłam porcję kiełbaski i wwaliłam jej do piekarnikowego grilla. Moment i była...na szczęście sama ...mówię jej że zmieniłam menu....a ona " o Jezu, tylko nie kiełbasa z grilla ostatnie trzy dni jadłam kiełbasę i piłam piwo" , pocieszyłam ją że piwa nie ma ...a kiełbasę...jesli gardzi to zje ojciec albo ...psica , to się zobaczy. No...pomyślala chwilę i stwierdziła że jednak zje .  Potem pogadałyśmy o mało co wywołaniu III Wojny Światowej przez Paszczura I i tak sobie dyskutując paszczowo, doszłam do wniosku, że ja jednak mam niezłe te dziecki i nawet można z nimi burzę mózgów robić i nawet konstruktywną :D. spytałam ją czy pójdzie ze mną na koncert, łaskawie wyraziła zgodę ...bo liczyła na dłuższy występ Kultu i Kazika . Zadzwoniła przy okazji do swojej matki Krzestnej (smiech) czyli tej z " ręcami do ziemi" i umówiła nas , że jak będziemy to do nich doleziemy. Z godnością i my polazłyśmy z buta...nie za szybko bo moje nogi już miały przecie 18 weekendowych kilometrów w podeszwach i nie tylko. Dojszłyśmy ...po drodze spotkałyśmy znajomych, wymieniłyśmy buziaki a ja z mężem koleżanki ...tradycyjne przywitanie czyli " tarło" , ile razy się witamy, tyle razy przywieramy do siebie i trzemy brzuszkami, kiedyś o tym zapomnieliśmy i jego żona się na nas wydarła , że takie " normalne " przywitanie to się nie liczy i mamy się przywitać jak zawsze to czynimy:p. Dowlekłysmy się pod choinkę pod którą koczowała banda spragnionych tudzież wciąż nienajpojonych. Zajęłam wygodne miejsce na trawie , obydwiema łapami iiiiiii.......zaczęło się oczekiwanie. Jakże by mogło być po ludzku, po światowemu, zgodnie z maksymą " punktualność jest cnotą królów" a skąd....spóźnienie sięgneło kilkudziesięciu minut....wreszcie.....jeeeeest....na scenę wyszedł Dżem. Zaczęli od takich utworów , których za cholerę i nigdy nie słyszałam, no ale trudno ....toć to obchody rocznicy protestu robotniczego, więc nie mogli zacząć od " czerwony jak cegła" a ja tak bardzo bym chciała...i nie tylko ja :D. No dobra to sobie tak stoimy, łapki w górze, bujamy się ( niestety w mniejszości, wciąż mieszkańcy mojego miasta wprawiają mnie w niebotyczne zdumienie swoją sztywnością członków) nielicznie, śpiewamy też nielicznie, co znowu mnie dziwi bo wokół mnie ludzie w moim wieku , trochę starsi, trochę młodsi , no do kurzej twarzy Pawia nie znają? Po mojej prawicy stoją dwie dziunie...tak na oko przedział wiekowy 25 -30 lat, co piosenka to słyszę," O Boże to mój ukochany kawałek, sen o wiktorii , jestem taką fanką Dżemu" no krew mi wrze i mojemu dziecku, które ( jedno i drugie ) muzyki różnej słucha ...i słuchanie wyniosły z domu, bo żaden z tych kawałków opiszczanych przez panienkę nie był snem o victorii. No dobra....komentuję od czasu do czasu faństwo panny a tu nagle wokalista staje przed mikrofonem, przykłada do ust harmonijkę i zaczyna grać wstęp do Pawia a panienka jak nie krzyknie " O matko, Rysiek gra, Rysiek" !!!!! No ludzie trzymajta mnie , myślałam że osunę się na trawę nie wytrzymałam i mówię do dziecka , które patrzy na mnie przerażone i zniesmaczone " Dziecko nagrywaj, cud się dzisiaj stał w Radomiu, Riedel zmartwychwstał" . Po Dżemie pojawili się buntownicy z mojej bardzo wczesnej młodości, Kobranocka, Oddział Zamknięty, oraz tak szacowni artyści jak Prońko czy Sojka. Przepraszam ale takie ufoki jak stęKę, stęKę oraz Korteza pominę milczeniem bo to co zaprezentowali urąga podstawowej znajomości języka ojczystego a ten raperzyna wogóle tak bełkotał , że w pewnej chwili stwierdziłam że na telebimie powinno się pojawić tłumaczenie dla głuchych i niemych . Najbardziej nas zbulwersowało jak zachęcał " młodego Polaka i młodą Polkę"  - " cjhodźta" tempora, mores....upadek totalny. Wyszalałam się dupką, główką, wyśpiewałam " czy wy  wiecie nie macie władzy na świecie " a także zarówno " i niko,mu nie wolno się z tego śmiać" , stopa prawa zaczęła mnie boleć po 20 30 ale starałam się trzymać fason, niestety po 22 kręgosłup już tak mnie bolał, że podązyłam w kierunku wyjścia...dzieć dzielnie zrezygnował z ew. koncertu Kultu ( dzisiaj się dowiedziałam, że nic nie było, skończyło się naszym wyjściem ) uszłyśmy niedaleczko, może 150 m i koniec, moja prawa noga nie chciała dalej iść, na szczęscie były taksówki więc nam zafunodowałam jazdę z bardzo miłym panem wozidupkiem. W domu myślałam że będę wyła z bólu...zaległam na łożu, włączyłam muzyczkę naseną czyli 10 godzin deszczu, podpowiedziałam dziecku tę metodę na dobry sen, i padłam, przebudziłam się w nocy i nie mogłam zlokalizować czy to co leje pochodzi z podłogi i laptopa, czy zza okna i deszczu......okazało się że to jednak natura. Dzieć rano podziękował za " doskonały środek nasenny", łaskawie pojechała ze mną po zakupy, potem ja powlokłam się i to dosłownie do kata......ale wrócić już nie miałam siły i Paszczurzątko po mnie przybyło. Napawając mnie optymizmem, bo wyszłam ku niej a ona mnie  " nie zauważyła" o ludzie - czerwona bluzka,rudy łeb  a ona mnie " nie zauważyła" ani chybi.....znikam. Kończę moje miłe te moje dzisiejsze majaczenia i mykam spać , bo jutro będę si honorowo wykrwawiać.......włączę sobie deszczyk do snu i życzę wam dobrej nocki(spi)

19 czerwca 2016 , Komentarze (22)

cyk, powieki w górę...zdążyłam sięgnąć po smarkfona i wyłączyć budzik profilaktycznie nastawiony na 4 40 . Maaaaaaaaaaaaatko i córko jak mnie się nie chciało wstać, dobrze że siku wymusiło na mnie spionizowanie się i wylezienie z pościeli, bo inaczej obróciłabym się na zimną poduszkę i poszłabym spać dalej. Dzisiaj w nocy koszmar...dawno się tak nie spociłam ..okna, drzwi wszystko porozwalane na oścież, nawet grama wiatru w chałupie, ja goła i mokrzusieńka, poduszki mokre, nosz kurza stopa. Najlepiej wychodzi na tym psica...głowa na lastryku na ganku, reszta ciała na płytkach w przedsionku. O 5 już wylazłam z patykami za bramę, w parku ...wędkarze szt. 4 ( ciekawe czy którykolwiek z nich, przez te lata siedzenia i moczenia kija złowił w tym naszym parkowym stawie ...cokolwiek, poza reklamówką foliową :D), kaczki i " parkowe szczury" czyli gołębie. 5 30 pojawił się jeden z przyjaciół mojej psicy, co rano na stadionie odbywa się psie zgromadzenie 8) psy i suczki z okolicznych bloków i domków mają swój czas towarzysko rozrywkowy. Hidalgo już wie że jestem od Tequilli i jak tylko mnie widzi to sprawdza czy za mną nie sunie moja psica, a psica dzisiaj przyszła leniwie dopiero 6 20 , widać małż grzał skorupę do tej pory w pieluchach. Ja o 5 15 obiecałam sobie, że w przyszłym tygodniu to przylezę do parku 4 30 ...no gorąc się robił w trymiga, do tego chyba niskie ciśnienie , bo stopy niezbyt chętnie deptały parkowe alejki, ale dzielnie wydreptałam moje 8 okrążeń i wróciłam do domu i ma dylemat..przespać się trochę....czy jednak pouprawiać czytelnictwo a potem po II śniadaniu śmignąć na tradycyjne weekendowe wyzłacanie skóry, Wieczorem mam zamiar popełznąć na deptak...na koncert z okazji 40 lecia Radomskiego Czerwca...tylko w takim stanie moich koniczyn dolnych to faktycznie mogę ...popełznąć (kreci). Mam nadzieję że jednak końcówki się zregenerują do wieczora tylko to 26 stopni w prognozach mnie irytuje...nic na to nie poradzę nie znoszę upałów i już, zdecydowanie jestem foką zimnolubną, wyglądam sypialnianym oknem i widzę, że nawet listek nie drgnie ..eeech cisza na morzu ulgi przy takiej temperaturze nie przynosi. Miłego dzionka wszystkim leniącym się a tym które się nie lenią...życzę zmiany planów i miast tyrania i tyranizowania jednak ..błogiego lenistwa.(pa)

18 czerwca 2016 , Komentarze (11)

5 30 już byłam w parku z patykami i nie tylko ja ...patyków pełno i gałęzi po wczorajszej wichurze leżało na alejkach ...jedną musiałam nieco własnoręcznie oczyścić, bo się nie dało przejść, medalu albo co gorsza pieniędzy za ów czyn, od miasta się nie spodziewam. wykręciłam moje 9 km i z lekkim bólem , bez mała rozkosznym, prawego poślada wróciłam do domu. Tu miłe zaskoczenie ....nie umierałam ze zmęczenia, nie sapałam niczym lokomotywa, ściągnęłam odzież patykową , zaległam na moment i uzupełniłam wodę , po 10 minutach pognałam do kuchni : woda z cytryną, kawa, jaja twarde 3 , chleb razowy 2, pomidorek i jabłko, opróżniłam zlew, nastawiłam ostatnie smażenie dżemu, pomyłam podłogi, bluźniąc na czym świat stoi na kłęby wełny z liniejącej suki, zapakowałam dżem do słoików i ....teraz mogę się ciut polenić, a za godzinkę myknę na moją " grecką plażę" - grecką ze względu na czerń papy , która podobna jest do śródziemnomorskiego piasku i w kolorze i bez mała w konsystencji , 2 godzinny smażing i hajda do chałupy i w zasadzie koniec....może przejrzę pudełka z ubraniami do pozbycia ....co da się szybko na letnie allegro to odprasuję, czego nie warto na allegro to do wora dla biednych i won....I tymi oto szczytnymi planami kończę moją sobotnią poranną notatkę. Cudownego i zasłużonego lenistwa kobietki :d:D

17 czerwca 2016 , Komentarze (20)

i zdechło . Ten tydzień nie zakończył się spektakularnym sukcesem w gubieniu wagi...tylko 0,2 kg, no ale nie zawsze może być pięknie. Wczoraj było karygodnie, nażarłam się ( tak, nie najadłam , tylko nażarłam) delicji i czekolady super gorzkiej. A poza tym że wreszcie zaspokoiłam głód na słodycze , to byłam permanentnie głodna i gdyby nie świadomość, że dzisiaj maszeruję do kata , to chyba jadłabym wszystko co by mi w łapy wpadło. Masakra, takie napady głodu zauważam od dwóch tygodni, na szczęście zdarza mi się to raz w tygodniu i do tej pory się powstrzymywałam....wczoraj zwolniłam hamulce. Wczoraj tez powlokłam się na targ i przydźwigałam 3 kg moreli ...już parkocze dżemik , pierwszy raz w życiu robię dżem i do tego morelowy :PP, właśnie nastawiłam go i wysmażam dzisiejszą turę,,,jeszcze smażing jutro i do słoików. Na basenie, brak mojego rekinka, podejrzewam że  był studentem, zdał egzaminy i pojechał ajciu . No ale za to mam dopingującego doktorka a dzisiaj wpłynął nam do akwenu wal szary. Hmmmm pan potężnych gabarytów i minimalistycznych ruchów. Spowolnił nas nieziemsko , szczęście w nieszczęściu że po przepłynięciu długości, odpoczywał przy nabrzeżu, przez co my mogliśmy bezstresowo pokonać kolejną długość. Swoją drogą , nad naszym torem wisi jak byk tabliczka " pływanie sportowe" nie wiem, czy niektórzy mają tak wysokie mniemanie o swoich umiejętnościach, czy najnormalniej w świecie nie rozumieją tego co jest napisane. Mam cichą nadzieję, że w ciągu następnych 5 pobytów na basenie, pana na naszym torze już nie spotkam. Pływam tylko do końca czerwca. Potem pływalnia chyba będzie odświeżana, a w ogóle latem basen zaczyna pracować w innych godzinach, które mi absolutnie nie pasują, poza tym nie oszukujmy się jest wtedy masa dziecek i młodzieży a moje nerwy już nie znoszą takiego zagęszczenia juniorów. Więc od 1 lipca będą poranne , parkowe patykowania. Ze złych wieści ...tfu, tfu na psa urok, chyba odzywa mi się urwane ramię. Dzisiaj obudziłam się z bólem i przez chwilę zastanawiałam się czy dam radę pływać. Ale dałam ...po pływaniu ręka jest ok, ale to już któryś raz kiedy zauważyłam , że bark mnie pobolewa, wolałabym nie mieć powtórki z rozrywki. Aaaaa i znalazłam doskonały ( dla mnie ) sposób, na głęboki, spokojny sen przez 8 godzin , włączam sobie wieczorem śpiew wielorybów  , tudzież tropikalny deszcz ( znalazłam na YT takie nagrania po 8 , 10 godzin) i powiem wam że śpię jak zabita, gdyby mnie dzisiaj muzyczka budzikowa nie obudziła, to pewnie bym spała do 8:D, no dobra , wyspowiadałam się, najadłam i napiłam , niedługo śmigam do mojego kata. Miłego dnia :D 

15 czerwca 2016 , Komentarze (28)

była dzisiaj na bąsenie. Normalnie czułam się jakby wrzucono kawał mięcha do rzeczonej rzeki i woda kotłowała się od piranii :D No dawno czegoś takiego nie widziałam....ludzi od pipipi albo i więcej. Ale miało to swój pozytyw , dla mnie, oczywiście dozwolony doping. Dzisiaj nie było ze mną rekinka, ale pływał doktor, z którym bardzo lubię pływać, bo płynie świetnie, doskonale technicznie, nie chlapie, nie zaczepia " koniczynami" , po prostu czysta przyjemność mieć go za poganiacza. Chyba dzięki temu że on dobry a ja ciut gorsza ale nie taka ostatnia, to uchroniliśmy się dzisiaj od " lansera" noooo kobietki, gdzie nam niewiastom do tego modnisia, który wlazł ( chwała Bogu i narodowi radzieckiemu) na tor obok. Najpierw wparował na nieckę obleczony w pokryty nadrukami skafander...od kostek do szyi...szczelny, czarniutki z nadrukami, czepek też nadrukowany, wypasione okulary ....zapinane a nie takie jak te popularne...z gumkami opasującymi czaszkę no i w rączce bidonik...te same napisy co na piance i czepku, od razu mi zadzwoniło pod czepkiem.....lanser....zobaczymy co zaprezentuje w wodzie. No i mój podczaszkowy Zygmunt mnie nie zawiódł, owszem pan pływał całkiem nieźle...ale odzienie robiło większe wrażenie niż umiejętności, szczególnie widać to po nawrotach :D:D , po 20 minutach pływania pan wypełzł na brzeg i zrobił fragmentaryczny śtriptiz....ściągnął piankę i zaświecił ...klatą....eeeech a miałam już nadzieję że ...zaświeci , byłoby trochę emocji, pod koniec dystansu , ale...nie mogę narzekać, bo wskutek piraniowego zagęszczenia i mojego dr Sheparda, to mi się super płynęło i wykręciłam dzisiaj 60 baseników. Wogóle tak sobie sunąc śród lin dogrzebałam się w mojej jaźni, że od jakiegoś czasu moja skromna norma to 54 długości ....tak średnio na kwartał w tym samym czasie przybywa mi 2 długości. Fakt ten uczynił mnie dumną. Niby to nie odległość ale....przybywa mi tych długości a nie ubywa i to cieszy...bo wiek mój zachowuje się wprost proporcjonalnie do osiągów basenowych.  Se tak czekam i czekam od 7 30 na Długoręką, chciała skorzystać z mojego skanera, no ale ani chybi coś ją zeżarło. Więc po malutku mogę się iść odziewać i sunąc równym krokiem do kata.Po drodze wpadnę po nowy TS, dzisiaj dołączona jest do niego komedia " za jakie grzechy Boże" bardzo wam ją polecam, doskonała francuska komedia, ile razy ją widzę tyle razy rechoczę jak żaba na widok błota (smiech). Jak będę wracała po katowaniu to wpadne na targ , muszę odebrać odłożony weselny naszyjnik, kupić kilka kwiatuszków do moich przeddomowych donic , zajrzeć do mojego pana od bielizny, czy wreszcie przyszła dostawa z bielizną naślubną , więc jeszcze mnie czeka sporo chodzenia w drodze powrotnej. Miłego dzionka kobietki, baaaaaaaaaaaaaardzo miłego, a co sobie będziemy żałowały. (pa)

13 czerwca 2016 , Komentarze (27)

... moje ciele ma mnie głęboko w podogoniu. Masakra, czegoś takiego to ja jako starożytna mieszkanka wyspy Święconkowej nie pamiętam. W sobotę miałam iść na nordic walking, obudziłam się przed piątą bo ..poczułam, że mi się otwiera morze czerwone...sprintem dobiegłam do łazienki...uszczelniłam się ...wracam do łóżka i za pół godziny...znowu potop...o nie myślę sobie, tak się nie da ....na patykach spędzam półtorej godziny...to żadna atrakcja, zwijać się biegiem co pół godziny do domu, żeby się kontrolowac. Patyki odpuściłam...przyjęłam rolę pomywaczki i praczki i o 11 położyłam się na chwilkę...chwilka skończyła się o 15 ..a i tak sie do niczego nie nadawałam tylko ..jadłam ( ale źle ...bo mi przez to spanie dwa posiłki wyleciały) , piłam i spałam. Po nijkiej sobocie, wczoraj miałam iść do parku i to samo ....otworzyłam oczy a moje ciele mi mówi ....że nie idzie....jak chcę to mogę sobie ducha wygnać na alejki bo ono ciele strajkuje. I przykłada się cholera do poduszki i koniec....zjadłam śniadanie...wywlekłam skórę na słonko a potem ją zwlekłam wypilingowałam, wybalsamowałam , pojechałam po mać i siostrzeńca i do Długorękiej na obiad ( dietetyczny) jak najbardziej  i smaczliwy a potem po obiedzie ...wino i kawałek " pracka" i ta częśc była kompletnie niedietetyczna ale co tam....tyle się nie alkoholizowałam, że dłużej już nie można było trwać w pokucie :D zresztą ....większy kawałeczek szwagierek wpakował na rodową porcelanę mojemu małżowi, po tym jak ów zaczął " żartować" ...co tak mało ciasta dostał. wróciliśmy do domu po 16 bo jękwa niepijąca z 10 razy zdązyła rzucić  hasło " jedziemy" , któremu to hasłu dzielnie się opierałam i jechać nie chciałam. . Dzisiaj rano miałam powtórkę z rozrywki oczywiście z cielem , oczka cyk...a ciele mi szepcze...nie jedź...no to Artek Ego tłumaczy...jedź, dwa dni się opierniczałaś ...jedź, a ciele swoje....nie jedź...idziesz do kata ..będziesz miała spacer. I tak sobie toczyli dialogi na cztery nogi a nawet rozmówki na cztery podkówki aż oblekłam drugą skórę i pojechałam i bardzo dobrze zrobiłam...pływało się bosko...woda wydawała mi się nieco chłodniejsza...płynęłam ciut szybciej i 1400 m zrobiłam w 47 minut. Ludzi dzisiaj na basenie mniej...albo odsypiają zakrapianie meczy albo czują lato :D i na basen już nie łażą ....tylko na grilla. Po basenie ...sprint po cotygodniowe zakupy ...nakupiłam mięska indyczego i filety z piersi i polędwice indycze i wszystko to już się smaczy....jutro upiekę , do bezkarnego podżerania .Kupiłam też młode warzywka i na kurzych udkach bez skórek i kostek ugotowałam wywar a potem wrzuciłam dwa ziemniaczki, cukinię, ćwierć kalafiora, marchewkę, młodziutki groszek zielony i fasolkę i mam gar zupki warzywnej ( nie jestem fanką zup zaznaczam) ot ....łaziła za mną zupą takowa i wręcz rzucała mi się pod stopy niczym kłoda. No to ją mam...Waga pomalutku pełznie w dół ...chyba przepełza na Długoręką....która wczoraj jęczała że jej waga zmieniła cyfry ....i tę pierwszą i tę drugą ...niedługo to chyba ...rejestrację jej powiesimy na szyi :D:D Po powrocie od kata, byłam w stanie dokładnie zlokalizować miejsce osadzenia moich kości udowych w.....cielęcinie. Jak słowo daję ja chyba padnę na śmierć ...albo się zadrepczę...jeszcze dokładnie nie postanowiłam co zrobię :D po prostu mam dosyć...jutro mam trochę luzu, choć umówiłam się ze znajomą i jak nie będzie lać...to nie wiem czy nie będzie mnie czekał spacer wśród lasów i łąk godowskich z Maryńcią i jej uroczą wnuczką....no ale ..pożyjemy , pochodzimy a tym czasem życzę wam uroczego wieczoru ....idę sadzić jaja.....na patelnię oczywiście :D ahooooooooj

9 czerwca 2016 , Komentarze (51)

nie, nie love....fat. Nie żegnam się z miłością ale z sadłem. A kysz a kysz a kysz idź i nie wracaj, bo cię psem poszczuję ....a raczej psem marki suka. Kocham takie chwile....wchodzisz drżąca z niepewności na wagę a tam....czary mary abrakadabra...kilogram niekochanych nabytków podskórnych, poszedł sobie :D uffff....dobrze, dobrze. Swoją drogą ładne mi czary mary ..jak najbardziej namacalne, wychodzone, wyjedzone inaczej :D Ale powiem wam jest dobrze, nie jestem głodna, przestawiłam się już na inne jedzenie i mogę sobie na tym jedzeniu pozwolić na to czego szczerze nienawidzę....na nieliczenie kalorii :D:D a jak mnie już dręczy potrzeba słodkości niemożebnie , to sobie pożrę krówkę albo kawałek turrona i zadawala mnie krówka a nie pół kilo krówek. Poza tym jak kiedyś wspomniałam posiadanie słodyczy w domu jest próbą dla mojej woli ( i ochoty) no i mam powód do malutkiej dumy z siebie . Miłego dzionka kobietki...lecę piec indyczy cyc...który jest teraz dla mnie kołem ratunkowym w mojej lodówce :D po prostu  musi tam być :D 

8 czerwca 2016 , Komentarze (51)

sobie dzisiaj kicam. I to był bardzo dobry pomysł. Oczywiście raniuśko bąsen...dzisiaj była jedna z normalnych, miłych pań , pognałam do okienka i spytałam ...czy nas pani wpuści nieco wcześniej żeby 60 basenów przepłynąć. Pani się uśmiechnęła i wpuściła.:D Jako rzekłam 1,5 km przepłynęłam choć byłam dzisiaj niczym Kon - Tiki ...nie miałam siły płynąć ( jak się okazało finalnie...to było takie subiektywne odczucie) rekina nie było, cały tor był mój...miałam tylko dwa starszawe walenie na torach obok...przy czym osobnik na torze nr 3 był przeze mnie brany wielokrotnie ....na długościach oczywiście, czyli mówiąc po człowiekowemu a nie po wodnossaczemu ...wyprzedzany. Po basenie et chałupa...no i oblekłam się w biel, boski kontrast dla mojej złotej skórki, wylazłam z domu ciut wcześniej żeby zaleźć po drodze do szopów , nie praczy, tylko pieniądzowyciągaczy , no i kupiłam sobie w Aldim takie klapki a la crocsy tylko nie za 100 zł a za 22 zł, bardzo lubię te butki, to moje faworyzowane kapcie podomkowe, na basen też takie mam , są o milion razy bezpieczniejsze od klapek, o japonkach nie wspomnę. Z zakupami w siateczce domaszerowałam do kata, byłam nawet kwadrans za wcześnie więc przysiadłam niczym gołąb, a w zasadzie zwłaszcza na ławeczce i polekturzyłam się nieco. Potem się wspięłam na sam szczyt wieży do kata i usłyszałam  " no jakaś pani chudsza" jak się już rozgogoliłam i mnie dusił to się oburzał moją opalenizną ...a co ja poradzę że mam ładny kolor opalonej skóry :PP Jak już miałam pełznąć do domu ...to zadzwoniła znajoma, że potrzebuje rzutu oka prawniczego na nurtujący ją problem, a ponieważ mieszka po drodze , to tylko spytałam ...jajka albo jogurt masz? żebym mogła zjeść u ciebie obiad , miała...no to dostała poradę z dojściem. I znowu się osłuchałam....że mnie ubyło ( widać tak jest bo Długoręka też to własnym węzowym ozorem wczoraj poświadczyła) i jaka jestem złota...niczym nadmorska. Po krótkiej i węzłowatej wizycie ruszyłam per pedes do doma ....swoją drogą dzisiaj to przelazłam ponad 7 km bo zygzakiem się przemieszczałam. Wybrałam trasę przez nasz deptak...na którym nie byłam ho ho ho a może i dawniej. Godzina 15 a tam puchy....dosłownie , żywych duchów dzwoniących łańcuchami brak, bez łańcuchów zresztą też.  Przybyłam i czekam na dłużniczkę , która dzisiaj miała być z należną mi kasą, ale jak znam ten gatunek a znam długo to się nie doczekam...bo dla niej nie istnieją takie pojęcia jak "czas" tudzież " umowa" . Jak nie dotrze w ciągu pół godziny to będzie mogła klamkę albo i schodek górny cmoknąć, bo idziemy z Kudłatą do kina konesera na Damę w vanie ( wannie, jak święcie przekonana przez tygodnie była moja psiapsiółka) . Życzę wam wspaniałego wieczoru a życzę z głębi komory i przedsionka oraz zastawki, oraz od samiuśkiego rana....bo dzisiaj moje malutkie  Paszczurzątko Drugie skończyło 26 lat ......Boooooszzeeeeeee jakie ja mam stare dzieci a ja wciąż ....młódka (smiech) Paaaaa kobietki

7 czerwca 2016 , Komentarze (32)

Przyznam się bez bicia że jestem ...zmęczona ...dochodzę do tego wniosku szczególnie po ostatnim weekendzie. Po 6 tygodniach nowego porządku tygodnia poniedziałek, środa , piątek 6 30 pływalnia, potem dyrdanie do i od kata, w poniedziałek jeszcze między pływalnią a katem wpadają zakupy ( z jęzorem na brodzie) , weekendy nordic walking a tak poza tym kurzenie domowe ....i padam. Dziecki odebrałam w sobotę rano z dworca ku memu zdziwieniu pojawiły się razem : dziecek żeński i męski i dobrze. Pojechaliśmy najpierw do jubilera zamówić obrączki ...tam moje nerwy zostały wystawione na próbę...no ale dzielnie trzymałam dziób na kłódkę. Ustalili, pomierzyli, zamówili ,zadatkowali teraz czekamy na telefon od fachowca ...w sprawie terminu ew. odbioru. Potem zawiozłam osobniki pci różnych do domu na śniadanie. Zięciunio został a my pognałyśmy do krawcowej ,od krawcowej do domu , ja na dach , złocić skórę ( obiad podgotowany czekał w kuchni) zlazłam naładowana witaminą D i do obiadku zamówiono koperkową z makaronem i placki z kalafiorem. Ja pożerałam paprykę faszerowaną mięskiem indyczym z kolendrą. Miło mi było wysłuchać , że moje żarło podbiłoby Warszawkę, jak zięcio stwierdził " z domowego jedzenia w Warszawie można co najwyżej żurek zjeść....a taka koperkowa....poezja" . Po obiedzie pojechaliśmy zapraszać gości - moja główna rola to ....kierowca taksówki innymi słowy wozidupiec :D. Zaczęliśmy od Długorękiej z połówką i ćwiartką , dziecki mogły się dialektować słowackim winem, ja mogłam im wierzyć na słowo że dobre (alkohol) potem logistycznie zaplanowana trasa : babcia J - matka małża, ciocia W - siostra małża , żona chrzestnego Paszczura  i na końcu trasy ciocia M - siostra małża , żona swojego męża :). Poza Długoręką....spędziliśmy w pozostałych pieluchach ok 20 min na chałupkę. Zwiozłam gady do domu ...bo sobie kino zabukowali na wieczór. W niedzielę, mój szanowny bankomat obudził mnie 4 50 ....waleniem w pralki, których pozbawiał wnętrzności...wychodzi z założenia, że jak wali w garażu, to nie ma efektu " leć głosie po rosie" , już mu kilka razy mówiłam, że gdybym była naszą sąsiadką....to miałby kilka razy wizytę straży miejskiej...za hałasowanie w porze ciszy nocnej. Cóż było robić...polazłam do kuchni, gdzie zaczęłam szykować II część zamówionego żarełka : sos pieczarkowy a w zasadzie nowość w moim repertuarze pieczarki smażone na masełku z cebulką a potem duszone w śmietance 30 % i na koniec posypane koperkiem. Jak usłyszłam że oba dziecki już nie śpią i dokonały porannych prysznicowań to zaczęłam buczeć i przerabiać ziemniaczki na placki kartoflane ....hihihihi dostało się małżowi...bo dzieciaki myślały , że to on coś wierci :D . Po śniadaniu pojechaliśmy na cmentarz - 1 czerwca była rocznica śmierci mojego ojca, potem pojechaliśmy do babci L - matki mła i na koniec do Kudłatej czyli chrzestnej matki Paszczura, aaaa na koniec podrzuciłam ich do matki nr .2 czli macochy Paszczura ( mama jej najlepszej psiapsiółki, która to psiapsiółka jest moim trzecim kochanym znajduchem - czyli ja jestem macochą Aneczki)(smiech)i wróciłam do domu czynić obiad....narzeczeństwo wpadło 13 30 ....rzuciło się na placki z sosem, które zostały wychwalone i wymlaskane. Następnie spakowali całe żarełko jakie zostało ( włącznie z makaronem ugotowanym do zupki) w słoiki, pudełka i pojechali do siebie . Aaaa jeszcze zebrałam pochwały za drożdzowe z rabarbarem i migdałową kruszonką, że ciasto pyszne . Oni z doma....ja na dach....złocić skórkę...a potem padłam jak trup, chyba po 20 . Muszę wam powiedzieć, że jestem przeszczęśliwa, że do zaproszenia było tylko 12 ludziów ( całość liczebności uczestników przyjęcia zamyka się 40) bo jakbym miała im towarzyszyć przy zaproszeniu 100 osób ...to bym zwariowała. Aaa muszę powiedzieć że strasznie mi się podobało jak moje dziecki w zaproszeniach napisały : zapraszamy mamę i tatę no i babciom nie wpisały imion i nazwisk tylko babcię L i babcię J. Na jakiś czas mam spokój z towarzyszeniem dzieckom ....teraz jeszcze mnie czeka dopytanie o kwiaty na ślub...bo Patka nie chce wiązanki, tylko kilka kwiatów w kolorze granatowym, czerwonym albo fioletowym .....zależy w jakim kolorze kupi buty. To już prawie fianał.....ale , całość mi uświadomiła....jestem zmęczona, chcę wygrać parę milionów i zacząć odpoczywać :D:D w różnych zakątkach świata. Miłego popołudnia kobietki. Posadziłam kwiatki i zioła w donicach przed domem teraz troszkę odsapnę :PP

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.