Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1057730
Komentarzy: 43041
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 czerwca 2017 , Komentarze (25)

szybko dzisiaj żyję, znowu obudziłam się późno, zebrałam się w sobie i pojechałam do Lidla, po pierwsze oddać tenisówki jakie kupiłam w poniedziałek, no niestety, ale szew wypadał prosto na małym palcu, buty są dość " nisko" uszyte, wierzchy, i po prostu nie dało się nawet 30 sek wytrzymać w tych półtrampkach. Oddałam, przy okazji zrobiłam " malutkie " zakupy, przede wszystkim kupiłam nowe rękawiczki rowerowe do patykowania, bo niestety, tak ściskam kijaszki , że sobie robię bąble :D. Przy okazji kupiłam ślicznego nowego storczyka (dziewczyna), zgrzewka wody, bo pijemy teraz jak szaleni , wina ...wypatrzyłam sycylijskiego shiraza i białe portugalskie, ostatnio bardzo mi przysmakowały białe wytrawne portugalskie wina , w promocji są też melony miodowy i galia i brzoskwinie i tyle włożyłam do koszyczka i 140 zł niet , dobrze że człek ma taki domowy " bankomat" (pot). Wczoraj napisałam do Paszczura , żeby przyjechali 15 bo są urodziny i imieniny zięcia. Kusiłam obiadem, tortem bezowym ( zięć go uwielbia), jagodziankami a ten Orangutan mi odpisuje że owszem przyjadą ale na początku sierpnia ...no masz...nawet żarła nie chcą utylizować współczesne dziecki :D. Dzisiaj obróciłam szybciutko, już zrobiłam porządek w szufladach lodówki, doprawiłam cycek z indyka ...posypałam go wyhodowanym własnodoniczkowo estragonem, jestem ciekawa jaki będzie efekt smakowy, bo do tej pory używałam suszonego, nota bene to moje ulubione zioło. Teraz odstawiłam niech się napełnia smakiem przypraw. Po południu upiekę pierwszy blat bezowy dla Długorękiej i zaczynię zamówione razowce, niech rosną przez noc. Jutro wracając od kata wpadnę na targ po owoce , sa już jagody i maliny. Za pojemniczek malin wczoraj życzyli sobie 7 zł, o jagody nie pytałam, bo sprzedawał je " wytrawny i długoletni" handlarz targowy, więc ceny miał wyższe niż by mi " babka" okazyjna zaśpiewała. Jak będą nieprzyzwoite ( ceny, nie babki) to zrobię tylko z truskawkami , choć i te już poszybowały z ceną w górę - 12 zł za łubiankę. No ale ...klient zamawia, klient płaci:PP. Dobra piękni.... idę , pora coś zjeść...choć nie chce mi się w ogóle :( . Niestety waga jakoś nie wskazuje na moją niechęć....fakt że zmieniam się już w zbiornikowiec...woda stoi w grodziach (smiech). Miłego poranka u mnie paskudnie duszno, nie ma czym oddychać, w dodatku się chmurzy.

28 czerwca 2017 , Komentarze (32)

czyli przerobiony na wkład do hamburgerów :p. Mielony, bo cycek czeka na marynowanie i upieczenie go, ale to już nie dzisiaj. Upiekłam bułeczki , mięsko doprawiłam kolendrą i piri piri ( ogniste, ogniste) , pokroiłam warzywka, które uzupełniły środek : pomidora, cebulkę i świeżego ogórka, porwałam sałatę i....pożarłam kolację, najedzona jestem po kokardę (smiech). Zapiję to mineralną z limonką i miętą i pójdę zmywać grzechy dnia codziennego ale to za czas jakiś , miłego wieczoru(muzyka) . Teraz zapoluję na białe rybaczki ...tego mi brakuje w szafie.

28 czerwca 2017 , Komentarze (62)

:D tam ta dam tam tam tam tam taramtam ta da da daaaaaammmmm. Uwaga skradam się(duch). Lato, lato wszędzie ...więc ja poszłam w róże ( dobrze że nie w maliny albo w piz...u) a w zasadzie w fuksje. A mogłam sobie na to pozwolić bo po pierwsze primo w poniedziałek przyszła mi bluzeczka , idealna na upały , batystowa, cieniusieńka, po drugie primo właśnie odebrałam rybaczki , nóweczki , jeszcze z metkami :p. Wiecie już teraz dlaczego nie poluję na wyprzedażach? Bo ...całe moje odzienie od stóp do głów zamknęło się w 100 zł ( wliczając w to przesyłki, które wyniosły 33 zł) a ja jestem pewna że drugiej takiej pantera a panpotem...nie spotkam :D. Za oknem chłodniej , w obecnej chwili 18 C i pochmurno , więc ruszam , jak to tytułowe kocisko, na łowy, obiecałam mamie krem na odparzenia , bo wiszące brzuszyska mają to do siebie, muszę zanieść kosmetyki no i wpaść na targ...w czwartkowy wieczór i w piątek znowu się zamieniam w piekarnio cukiernię. Więc pora zakupić produkty, żeby były ( matko nienawidzę szczerze , jak mi zabraknie czegoś) . A tu proszę...ja " kotecka" wasza . 

Niech żyją kolory, nie bójmy się ich. Lato, lato wszędzie , oszalało, zwariowało moje serce.....Mrrrrrrrrrrrrrr....miłego dzionka (pa)

Jako orzekły kobietki " wymiatam" dzisiaj...głównie stoisko ze storczykami w pobliskim centrum, przydźwigałam do domu dwa nowe maleństwa. Ale jeszcze dwa mi wpadły w oko....ale to już inszą razą:D A moje nowe " maluchy" wyglądają tak 

27 czerwca 2017 , Komentarze (31)

Alem się przed chwilą uchachała (smiech). Ale ab ovo. Rano się wypindrzyłam i poleciałam do sądu,  oczywiście per pedes, w ramach pokuty za ostatnie bezruchy , dobrze że jeszcze było przed gorącem to się nie rozpłynęłam maszerując . Dzisiaj było kolejne przesłuchanie " w sprawie" , po sprawie kiedy gorąco było już paskudnie, a mnie buciki zaczęły dopiekać, zadzwoniłam po pana K. i podrzucił mnie na pocztę, skąd odebrałam sobie bladoróżowy płaszczyk zakupiony na allegro za słownie dziewięć dziewięćdziesiąt:PP. Z poczty na własnych końcówkach grzebiących przybyłam do domu, pocąc się niemożebnie w skwarze, tu i tam i tam i tu. Biegusiem popędziłam do drugiej chałupki, wygrzebałam z lodówki nowe ciasto pt. nocka...bo goście się zapowiedzieli a ciastu brakowało czekolady na nawierzchni. Posypałam, pokroiłam, ogarnęłam zlew z garami i wpadł mi pierwszy z zapowiedzianych na dzisiaj gości. Kawka, nocka i ...pieściłam uszy pochwałami. Orzeczenie " znowu pyszne, nie wiem, które lepsze czy zmierzch czy nocka" . Przyznam, że i ja nie wiem...dzisiejsze ciasto jest jeszcze bardziej wytrawne, mało słodkie. Zależy kto co lubi ..albo na co ma akurat ochotę. Ciacho prezentuje się tak 

Pożarłyśmy to co na talerzyku reszta ciasta wyjechała czekać na następnych " dialektujących się" . 

Ledwo skończyła się wizyta a tu dzwoni moja E. ( ta od sprawy sądowej) i mówi że przesłuchiwane dzisiaj panie skomentowały że pani E. ma dwóch adwokatów ...pana i panią , hehehehe...awansowałam na adwokata. No cóż, jak stwierdziła E. , twoja aparycja, prezentacja zmyliła przeciwnika. Orzekłam że dobrze, niech drżą i boją się, że masz dwie papugi. Widać moje dzisiejsze zamaskowanie wywołało odpowiednie wrażenie, choć zupełnie niezamierzone:D

Wracając do poranka, małż chyba ze trzy razy mi powtórzył iż " uczynił Whisky niesamowite zdjęcie" , po trzeciej powtórce, zareagowałam i odrzekłam " no to nie mów, tylko pokaż to zdjęcie" . Ucieszony pokazał a ja stwierdziłam , no to prześlij mi a ja wrzucę i opublikuję i pokażę światu ...psinkę i twój talent do fotogratowania. I się okazało, że mój małż " nie umi" :?. Więc błyskawicznie opanowałam jego smarkfona i mogę wam pokazać, jak talent ( na miarę Annie Leibovitz, co najmniej) uchwycił małą psiczkę.

I to by było na tyle marudzenia, idę się " leraksować" . Kakutaska dzisiaj nie będzie, albowiem wszedł w fazę constans i nie dosypał kwiatuszków. Zobaczymy co będzie jutro. Miłego, upalnego popołudnia. Bye, bye...

26 czerwca 2017 , Komentarze (25)

nie zeszłam ( choć co niektórych może by taki czyn ucieszył):D. Ale czuję się nietęgo. Zmęczenie materiału daje znać o sobie, dzisiaj co prawda nie spałam do 9 bo spać nie mogłam ale obudziłam się po 6, fakt faktem że koncert zakończył się o 23 30 zanim dopełzłyśmy do domu było 10 min później, odpaliłam Ferdka, odwiozłam Elę do domu żeby mi się nie smętłała po nocy i dopiero poszłam spać. Dzisiaj rano ..kultywowałam tradycję, zakupy ( niewielkie) a kasy całkiem sporo wyleciało:<, potem wizyta u mamy, wróciłam do domu i stanęłam do nocki...nowego ciasta, bo siostrzeniec już uszami przebiera i jęzorem obraca, żeby przylecieć na degustację, już na poczatku lekko się wkurzyłam, bo przepis absolutnie nie na taką blachę jak autorka pisze. No nic ...ale po to jest wersja testowa, żeby poprawić. Efekty zobaczymy jutro po południu, bo poza biszkoptem na spodzie reszta znowu jest ....zastygająca a przez to czasochłonna. Źle się ze mną dzieje, zaczynam mieć żarciowstręt, na nic nie mam ochoty, niczego mi się nie chce, jem...bo wiem że muszę, ale jem po najmniejszej linii oporu. Pomidor, jogurt, truskawki, na kolację nie mam pojęcia ...może arbuz a może marchewka.Czyli najprościej jak się da....:(

W amfiteatrze było tak ..

oprócz ELO występował też zespół Tabu...byli tzw. supportem :D panowie grają reggae, mają świetną sekcję dętą. Zdjątka nie zrobiłam, nagrałam filmik ale nie wiem kiedy go przerzucę z podręcznej smarkfonowej kamerki do laptoka...bo to przerzucanie idzie jak krew z nosa.

Wieczorny filmik na którym uwieczniłam jedną, w zasadzie półtorej piosenki ELO. https://youtu.be/yGL_jy_11fU

No i oczywiście na podkolację świeżuśki news z kaktusowych ekscesów 8)

Idę czytać, bo odebrałam rano paczkę z książkami , zaczęłam już " Po pierwsze nie szkodzić" książkę amerykańskiego neurochirurga, który opisuje operacje neurochirurgiczne i rozterki owych specjalistów. A równolegle będę poczytywała " Baleronową ponad wagą" . Mania mi podesłała codziennik Baleronowej na FB i kobieta mnie podbiła swoim pisaniem. No to do zobaczyska wszystkim . Miłego wieczoru 

25 czerwca 2017 , Komentarze (32)

moje ciele dalej regeneruje się. Dużo śpi(spi). Nie otwiera oczu o 5 a ja mu na to pozwalam, ostatnie dni były bardzo aktywne. Wczoraj koncertowało mi za oknem głośno do 00 a potem grali ale już ciszej. Dzisiaj obudziłam się tuż przed 9 :D. Zaraz pójdę pozłocić skórę, bo wbrew synoptykom mam słońce a nie chmury z których ma podeszczować. Po południu lecę do MCK na filmową wędrówkę po kościołach Rzymu a wieczorem do Amfiteatru na koncert ELO, więc znowu się nalatam. Zakończyłam dzisiaj wyzwanie raw , ubyło mi 1,3 kg, fajnie było na surowiźnie ale tęsknię głównie za nabiałem, do mięsa nadal nie czuję " pendolino" , specjalnie mnie to nie martwi, widać tego roku lato ma taki urok że woli warzywa, owoce i nabiał. 

Rolada prezentowa wyszła genialna, wybaczcie nieskromność ale kto oceni jak nie autorka, która już niejedno w paszczy miała(dziewczyna). Dobrze że wyłączyłam biszkopt minutkę wcześniej niż było przepisane, wyszedł idealny, mięciutki, nawet odrobinkę nie przesuszony, śmietana o należytej konsystencji, truskawki posiekałam w niezbyt drobną kostkę, wszystko zawinęłam i poszło na kilka godzin do lodówki. Na imprezie ...wszystko puszyste, lekko kwaskowe dzięki owocom, po prostu niebo w gębie :PP. Nerwowo nie wytrzymuję z moim szwagrem, to człowiek który od lat gada ten sam tekst, o swojej pracy, nie da się już tego słuchać, przy czym facet ma przerost formy nad treścią i najzwyczajniej w świecie zmyśla, tylko chyba nikt na to nie zwraca uwagi, poza mną, niestety u mnie to zboczenie zawodowe, lata praktyki sprawiły że łatwo mi wychwycić nielogiczność wypowiedzi, różnice w " zeznaniach" , powiem wam że to jest uciążliwe, chwała Bogu jak jest liczne towarzystwo i człowiek nie ogarnia wszystkich rozmów jakie się toczą, cierpię, kiedy grono jest wąskie. Ale koniec o fantastach . Teraz pokażę co kaktusik zrobił dzisiaj, lecę na jakieś lekkie śniadano i wywalam " dźwięki" na słonko. Pięknej niedzieli. (pa)

24 czerwca 2017 , Komentarze (35)

Oooooooooo!!!!!!Jestem bardzo, baardzo, baaaaardzo zadowolona z dnia wczorajszego, a przynajmniej z popołudnia, bo dopołudnie przebiegło w szalonym tempie, było dużo ruchu i kopytka mnie bolały, ale nic to. Chwilkę przed 16 dotarłam na umówiony miejski " dreptak" , gdzie oczekiwała mnie Jelizawieta. Już na pierwszy rzut oka zachwyciły mnie....

parasolki, parasolki, parasolki bardzo tanie, 

parasolki, parasolki, proszę brać panowie , panie. 

Zebrałyśmy się w sobie i wyruszyłyśmy na poszukiwanie sceny, na której miały występować " atrakcje". Po drodze minęłyśmy piratów, polujących na ofiary, niestety kapitana Jacka Wróbla między nimi nie było, a tylko jemu dałabym się porwać, do tańca , oczywiście:p

Wędrowałyśmy, wędrowałyśmy i zawędrowałyśmy na fragment ulicy, gdzie występowali pierwsi goście, Hard Times z Krakowa, trzech panów, grających bluesa i muzykę trochę podchodzącą pod piosenkę " poetycką" . Było super...po prostu luz blus jak mawiają niektórzy. 

o bardzo proszę ....zerknąć i posłuchać. Pieśń owa była dedykowana specjalnie  nam. Albowiem przysiadłyśmy się do " gentelmana", który lata temu i lata...grywał w popularnych radomskich knajpach. Wdałyśmy się panem w pogaduszki, pan docenił iż znamy te klimaty i popędził do muzyków z grosiwem, poprosić o coś " z Nalepy" , panowie nie mieli tego w repertuarze, ale zadedykowali nam ów utwór. 

Przy okazji dostałam od pana kwiaty.

Ukoiłyśmy dusze i uszy taką klimatyczną muzyczką, jednocześnie patrząc na mieszkańców naszego miasta nasunęła nam się refleksja ...że mało osób przysiadło by posłuchać , głównie były to osoby po 50 a nawet bliżej 60. Reszta gnała gdzieś przed siebie :?

Ponieważ zbliżała się godzina " tarabanienia" poszłyśmy do bramy , a właściwie przez bramę na podwórko gdzie owe warsztaty miały przebiegać. A i owszem miejscówki były, tamburyny rozstawione a ludzi niet. Czekałyśmy i czekałyśmy i tylko my dwie byłyśmy chętne, aż w końcu zauważyłyśmy iż panowie łapią krzesełka i chodu z nimi, no to ja w krzyk...my tu przyszłyśmy bębnić a panowie sprzęt zabierają? Okazało się , że zmieniamy miejscówkę , na główną ulicę miasta, bo podwórko nie wzbudza oczekiwanego zainteresowania. Więc ja ciach za djembe, który sobie wypatrzyłam i biegusiem na Żeromkę, przy okazji zagadałam do dyrektora MOK i okazało się ze pan mnie pamięta, a chodziliśmy drzewiej do jednej szkoły podstawowej , przy czym pan jest ze 3 albo i 4 lata starszy ode mnie. Ot....dobrze to o mnie świadczy, że się mało zmieniłam a przecie " 40 lat minęło" , tylko ciało ...spotężniało ;), ale rozpoznawalna wciąż jestem. 

Po dotarciu, nomen omen , pod kościół garnizonowy zajęłyśmy miejsce i byłyśmy przez dłuższy czas, jedynymi, dorosłymi osobami ( poza muzykami prowadzącymi warsztaty) , które chciały nauczyć się tarabanić. 99 % muzyków to były dzieci, dopiero później, chyba patrząc na nas....zaczęli się dołączać kolejni dorośli. Dzieci, odpadały, wcale się nie dziwię, takie " pukanie w bębenek" wymaga nieco siły. Po 1,5 godziny wystukiwania rytmów, bolały mnie dłonie i ramiona :D. Ale było suuuuper, rytm wyzwala energię, pozwala rozładować emocje, relaksuje. Oczyma wyobraźni przemierzałam równinę Serengetii. Tak mi się to spodobało, że chyba sobie kupię bębęnek i będę się na nim wyżywała w chwilach maksymalnego wku...znaczy się nerwacji. A tu ja ...bez mała dziad proszący pod kościołem. A nie mówiłam wychodząc na imprezę...że idę kolorowo, żeby mnie z " żebrą" nie pomylono? Jasnozwidzka, panie, jasnozwidzka!(smiech)

I tu znowu nasunęła nam się refleksja, że w naszym mieście, ludzie jeszcze nie potrafią się bawić. Snują się, ostrożnie przystają, przyglądają i boją się dołączyć do takich atrakcji. Stopniowo, stopniowo przyłączali się pojedynczo, a jednej pani to się nawet tak spodobało , że my już skończyliśmy , a ona solo...wygrywała na bębęnku, fakt faktem, że dołączyła późno i nie miała " klaskaniem obrzmiałych prawic" , lewic zresztą też. Ale przyjemnie było popatrzeć jak pani sprawiało to radość. 

A ci panowie uczyli nas grać 

Potem udałyśmy się na dalsze części koncertowania, powrócili panowie z Hard Times, dołączyli nasi bębniarze, a potem zaśpiewały gwiazdy. Do chałupy ściągnęłam po 22, zmęczona jak ruda mycha po porodzie. Ale bardzo, baaardzo zadowolona i ubawiona(klaun).

Dzisiaj i jutro mam zamiar kontynuować szaleństwa , choć pogoda mało sprzyjająca, idziemy wieczorem do teściowej na imieniny, ale mam nadzieję, że zdążę wrócić na atrakcje wizualno słuchowe, które dzisiaj będą w Starym Ogrodzie, a park przecie 50 m od " płota" . 

Pogadałam wam, popisałam, popokazywałam, lecę kończyć prezent dla teściowej, praktyczny jak najbardziej, czyli roladę biszkoptową z bitą śmietaną i " kruskawkami" . 

Aaaaaa mój kakutasik dzisiaj wygląda tak

Miłej soboty, ahoj 

Ps. I na samiuśki koniec, prezent dla teściowej gotów i wygląda tak 

23 czerwca 2017 , Komentarze (35)

żeby mnie te afrykańskie bębeny ;) nie pomyliły z żebrą, albo co gorsza ze słoniną i lecę....obchodzić dni ...prosto, po skosie a może i po okręgu. 

23 czerwca 2017 , Komentarze (18)

:(pływania . Dzisiaj pożegnałam się z pływalnią, oczywiście tylko na wakacje. Od poniedziałku zmieniają godziny otwarcia basenu, niestety te mi nie pasują. A od 3 lipca mój basenik idzie do odświeżenia. Teraz będzie intensywne patykowanie :D. Przyznam że dzisiaj jestem głodna...obudziłam się już głodna i teraz też mnie ssie, wypiłam wodę z cytryną, zaraz wypiję babkę, bo już napęczniała, potem brzoskwinki i banan i lecę do kata, wracam , po drodze zakupy , przyjedzie brzydsza siostra Kapciuszka, a po 16 jeśli nie będzie lało lecę na " dreptak" zaczynają się dni Radomia ,ale to nic...będą jakieś koncerty(muzyka) iiii...warsztaty gry na bębnach afrykańskich łoooooj, chcę, chcę, chcę pobębnić:< na koniec dnia będzie koncert sztywnego pala azji ...czyli powrót do przeszłości :Dnajbliższe dni zapowiadają się mocno imprezowo ...włącznie z imieninami teściowej, ale tu postaram się nie siedzieć długo ( tylko tyle by podrażnić powinowatych) i przylecieć do domu, bo jutro fajne imprezki w moim parku :D:D np. pokazy teatru ognia, a w niedzielę ...gratka znowu wczesna młodość, będzie koncert frontmana ELO i ich przeboje ( choć nie tylko) wcześniej wybieram się do centrum sztuki na kościoły Rzymu :Da się będę odchamiała od A do Z. A teraz życzę wam miłego początku wakacji ( u mnie cieplutko ale popaduje, co generalnie tworzy klimat kambodżański) . Ahoooooj przygodo...lecę, zaraz lecę, poczekaj....ahoooooooooooooj

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.