z tych króciutkich wskrzeszeń...lalalalla. A generalnie się cieszę, że następne szaleństwo w moim domostwie dopiero na Boże Narodzenie 2018. Generalnie ...umieram, umieram, pęka mi kręgosłup. A tak było dobrze do wczoraj. W sobotę w południe zjechały dziecki...zięciunio przywiózł kabanosy z Jachranki - dwa rodzaje i sos musztardowy ( wciąż dziewiczy, nie otworzyłam słoiczka). Wpadł im w oko mazurek...pożarli prawie cały i stwierdzili " ten mazurek nie jest dobry, on jest po prostu genialny" . Połechtali mnie mile tym stwierdzeniem i ponieważ córka przyjeżdża w sobotę do fryzjera to upiekę ten mazurek..niech pożre i niech zabierze do domu. Poza tym rzucili się na mój chleb razowy, małżowi nie kazałam kupować chleba piekarnianego więc jako dobra mamusia i gospodyni, zadbałam o to by chleba w święta nie zabrakło i szybciutko zarobiłam w sobotę wieczorem bagietki pszenno orkiszowe ...na życzenie dziecków ...z masłem czosnkowym. Pożarli takie cieplutkie. W sobotę wieczorem miałam zrobione 75 % jadła i poszłam spać nawet o 21 30 . W niedzielę wstałam o 6 i upiekłam chleb z garnka, potem zabrałam się za surówki i sałatki i kuleczki ziemniaczane do obiadu. Mój dzieć wstał, przypełzł do kuchni i rzekł patrząc na blat szafki " tylko mi nie mów, że to ty upiekłaś ten chleb". Odpowiedziałam " ja??a nigdy w życiu, nie słyszałaś dzwonka do furtki o 6 rano? Zamówiłam w piekarni i przywieźli cieplutki. No oczywiście Paszczurze że ja upiekłam" Dzieć nie wierzył póki nie pomacała że cieplutki , zrobiła fotkę i wysłała psiapsiółce ( mojemu trzeciemu Znajduchowi), żeby zobaczyła jakie cuda wyczyniam. A potem dziecko mi powiedziało " wiesz co mamo, po rozmowach z moimi znajomymi muszę ci powiedzieć, że mam fajnych i super normalnych rodziców" Oooooo kolejny miód na moje serce. Opowiedziała mi o koleżance, której matka od dziecka pilnowała jej wagi, ciągle mówiła córce że jest gruba, stała przy niej kiedy ta się ważyła, patrzyła na wskazania wagi a potem komentowała jej wagę do różnej maści ciotek. Koleżanka córki jest potężnie " skrzywiona" na tle wagowo psychicznym. Wiecie ...to zadziwiające jak rodzice potrafią skrzywdzić własne dziecko. Miło mi było usłyszeć te słowa od córki, ale ja miałam dość " specyficznego" ojca i zawsze sobie obiecywałam, że nigdy nie będę traktowała moich dzieci tak , jak ja byłam traktowana. Po tych przyjemnościach poranka , nastąpił najazd gości. Mama i brat szwagra - męża brzydszej siostry Kapciuszka, babcia Kazia przydźwigała paszkiet, sałatkę i kawałek ciasta. Potem przypełzło stado Źmij niejadowitych z sałatką i sernikiem " niebieskim smażonym" a potem ....zaczął się taniec pingwina na szkle. Dzwoni moja mama i mówi " twoja głupia siostra pojechała nie wiem gdzie, J i M poszli do kościoła a ja nie mam jak do was przyjść" oooooo piana mi się utoczyła na pysk...ale mówię " mamo, może R. pojechała na cmentarz, poczekaj, jeśli nie przyjedzie po ciebie to małża wyślę" . Za 10 minut dzwoni nasza " odstająca " siostra i mówi " nie wiem kto przywiezie mamę bo my idziemy do ciebie na piechotę, Długoręka może przyjechać" oooo teraz to już dynamit mi ruszył, wysyczałam że Długoręka nie pojedzie bo przyszła pieszo. Dziecko mnie uspakajało że tak przecież jest w każde święta i żebym się nie grzała, poprosiłam małża i pojechał po mamę. Dziwoląg przyszedł i zaczęła krytykować . O ludzie....nawet chłopcy zwiali do mnie do kuchni bo nie mogli znieść jej wywodów. Podałam barszczyk ...chłopaki mi dzielnie pomagali w wydawaniu posiłku i robili za donosicieli do stołu. Potem mój dzieć pozmywał talerze, ja zastawiłam stół mięsiwem, serami, sałatkami i ciastami . I usłyszałam " a kiedy będzie drugie" oooooo ludzie, dopiero dałam barszczyk z jajeczkiem, kiełbaską, szynką , schabikiem a tu już drugie chcą? w południe? Toć to czas na hejnał był a nie na drugie. Siadłam do stołu ...i po godzinie poleciałam szykować obiad. Roladę z indyka nadziewaną miechunką, pistacjami i cebulką , do tego kuleczki ziemniaczane smażone na oleju i surówki . Aaaa dla męża węża i synka wężyczka był kotlet z indyka bo oni nie jedzą mięsa z owocami ( pożyteczny siostrzeniec mnie za to skomplementował po raz drugi, bo po raz pierwszy skomplementował mnie za barszczyk).Iiiiiiiiiii po podaniu obiadu ...nastąpił u mnie ...paraliż czynnościowy, ledwie dolazłam do siedziska i oznajmiłam, że nic już nie robię bo mi kręgosłup pęka. Na szczęście dziecki opróżniły stół, córka znowu część statków pozmywała, spakowała słoiki i tatuś ich odwiózł do stolycy - musieli wracać bo kociczka nie mogła zostać sama dłużej niż 36 godzin . Aaaa oczywiście siostra brzydsza poszła w pizdu, zostawiając mamę. Znowu małż ją zawiózł do domu. Potem ewkuowały się węże pci samczej ....a winna żmija powiedziała " idźta same ja nie idę....szwagierek mnie odwiezie" i tak zalegiwała mi na kanapie, trzymając łapy na stole ( na szczęście już pustym) popijałyśmy winko i likierek ...ona atakowała psice ...małą, nawet proponowała jej że ją ugryzie, na co psiczka nie wyraziła zgody i oznajmiła to zaczepnym warkotem, choć ciężko mi powiedzieć czyj warkot był głośniejszy Whisky czy Długorękiej. Dzisiaj spakowałam część żarła w ramach akcji " Podziel się posiłkiem" i pojechaliśmy do teściowej. Upewniam się , że ja nie nadaję się na spotkania z powinowatymi, jakbym się przeniosła w inny wymiar ...np. do dżungli amazońskiej a przy stole mam " królową matkę" i ubezwłasnowolnione nastolatki a nie 63 i 60 letnie kobiety . Jesuuuuuu, to nie na moje nerwy. Nagadałam się, nagadałam i lecę spać...bo przecież jutro, normalny dzień i lecę się katować. Miłego odpoczynku po wyczerpującym świętowaniu . Kolorowych snów