Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1054995
Komentarzy: 43037
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 stycznia 2016 , Komentarze (31)

ten wpis to taka szybka myśl, po przeczytaniu wpisu jednej ze " znajomkiń" a propo męskiej domyślności. To faktycznie nasza babska cecha, patrzymy,zapamiętujemy, wykorzystujemy w działaniach. Chociaż....obserwując kolejne pokolenia dochodzę do wniosku że jednak leniwość umysłowa zaczyna bić rekordy, jak się nie ma laptopa albo smartfona pod ręką to się nie wie co zrobić w całej masie , wcale nie tak skomplikowanych sytuacji. A wracając do " męskich" obserwacji , kiedyś w towarzystwie poruszyliśmy temat czy wiemy jakie są nasze największe marzenia ....a wiemy, wiemy , mój mąż oświadczył  " wiem , chcesz być skremowana" ( choć nie wiem czy to jest marzenie, to jest dyspozycja w razie mojego zejścia, bo jak nie to będę ich straszyła co noc i do tego usilnie),  oczywiście natychmiast odpowiedziałam " no patrz..jaką masz doskonałą pamięć , ale nie miej nadziei, nie ma opcji żebym umarła przed tobą" oczywiście towarzystwo sikało ze śmiechu, ale tak naprawdę, tylko on wiedział ...o marzeniach drugiej połówki , no jeszcze potem wydukał o podróży do Kenii , dobre i to ...ja w zasadzie aż tak bardzo nie marzę. Nie żyję przeszłościa bo jej nie zmienię....nie robię planów na zbyt daleką przyszłość bo to jest wielka niewiadoma, w zasadzie żyję tu i teraz. 

A propo życia....moja dupka poszła wczoraj w ruch. Goście zachwyceni, Kudłata romansowała więc taneczne szaleństwa zostały dla mnie, oczywiście podążałam na parkiet do co .....żwawszych kawałków. Choć pod koniec baletów, Bacha się śmiała, że widać było jak ja dupką cyk w lewo...a tu zamiast, długiego rzutu biodrem jest...przykurcz. No cóż...jeszcze troszkę boli , na szczęście to tylko potłuczenie. No panie, pora wywlec się na świat, czyli iść na wodę z cytrynką, kawę i śniadanie :D miłego dnia

23 stycznia 2016 , Komentarze (41)

....jeszcze wciąż. Z nogą ok, gorzej z naddupiem, ale żyję i jest nadzieja że żyć będę i dręczyć was :D:D. Chyba potłukłam mięsień jakiś naddupny albo i przykręgosłupowe nadciągnęłam wchodząc ślizgiem prostym pod szafkę z pachnidłami , dzisiaj Paulina mało się nie posikała jak usłyszała relację ze stawania się kobietą upadłą. Najważniejsze że mój " barceloński kubek Mirro", ocalał, jakimś cudem wylądował na ubraniach na kaloryferze, miast w skorupach koło mnie na parkiecie 8). Miałam trochę problemów z dotarciem w nocy do łazienki, bo pobolewało mnie dość mocno z lewej strony kręgosłupa ale dałam radę. Rano Paszczurzątko obejrzało okolice blizny i stwierdziło że siniaka nie ma, wtarło Traumon i pokuśtykałam do kuchni żeby ja nakarmić , bo jak to " odpowiedzialna młodzież" grzała wyro do 7 15 a na 8 do fryzjera, na co najmniej 3 godziny. Oczywiście poleciałaby głodna bo po co śniadanie, zrobiłam jej grzanki z mojego chlebka tostowego z szyneczką ( nie moją) pomidorkiem i serem. Kawą pogardziła, powiedziała że wypije u Dawida , a pies ją pies i małe pieski też. Na razie nawróciłam się na łóżko żeby godnie cierpieć :p jak zięcio ( potencjalny) otworzy ślepia to mu coś wyprodukuję na śniadanie w zależności od jego zachcianki, na razie regeneruję dupsko na wieczór, może jak jeszcze ze dwa razy posmaruję to mi się nawet uda zakręcić co nieco wieczorem (kreci) pośladami. Najważniejsze żebym wdrapała się do kobyły poniatowskiej Kudłatej :D bo jak nie to przyjdzie nam doczepić sanki i niech mi kulig robi po ulicach (zimno), chociaż do kuligów to też mam wyjątkowe szczęście, drzewiej ...zrobiliśmy sobie kulig u niej w lesie...oczywiście ja pojechałam na pierwszych sankach...za mną sanek z 8 głupie małże jej i mój dawali czadu BMW, pokazuję durakom, że wjechali na koleiny i sanki zaczynają się niebezpiecznie przechylać, chociaż ja wyginam się w drugą stronę dla równowagi to czuję że chylę się ku upadkowi , macham do nich łapą żeby zwolnili  a ci rajdowcy stwierdzili iż oznajmiam im sygnałami ( prawie dymnymi) że jadą za wolno, no i przyspieszyli , sanki wpadły w fest dół, ja wypadłam z pojazdu....po mnie przejechała reszta sanek a panowie zauważyli że brak im pierwszej saneczkowej po jakiś 50 m . Ja leżę w śniegu na poboczu , reszta gna do mnie ...z małymi wyjątkami które siedziały na sankach i sikały ze śmiechu. Skończyło się na ogromnym siniaku na udzie i soczystej wiązance dla tumanowatych woźniców. Żeby było sprawiedliwie, chwilę później, już beze mnie ( ja zostałam pilnować ogniska i kiełbasek na patykach) towarzycho pojechało na drugą rundkę, Kudłatej but zaczepił noskiem o ziemię, wyleciała z sanek jak z procy i przejechała ćwarzą po szlace jaką wysypana była droga żeby zmniejszyć poślizg, generalnie wizualnie ja lepiej wypadłam na tym " wypadaniu" z trasy. Wiec chyba wspomniawszy owo zdarzenie ...za ew. kulig podziękuję ( tym bardziej w obecnym stanie mojego szkieletu)  I tym oto ciągiem wspomnień witam was i życzę milutkiej soboty i cieplejszej niż u nas bo tutaj - 12. 

22 stycznia 2016 , Komentarze (23)

jeśli nie na moje życie, to co najmniej na ciele. Jednak fatum nie odpuszcza, dzisiaj zabiłabym się bez mała o ...własne łóżko, wróciłam do domu po obiedzie z dzieckami , weszłam do domu i do sypialni....zdjęłam okulary,  zmieniłam je na te domowe, w tył zwrot i ...........lecę jak wyj....znaczy się odbyłam stosunek z ptakiem między łóżkiem a deską do prasowania....leżę, lewa ( ta skręcona w nowy rok) noga leży sobie tak jakoś dziwnie powykręcana, dodatkowo powykręcało mnie w okolicy dziury pooperacyjnej, leżę i dumam jak mam się podnieść, a tu suka leci ku mnie radosna...ani chybi pomyślała że ja zeszłam do parteru bawić się z nią, tu mi łzy  w oczach stoją z bólu tu mi 40 kg miłości napiera , wydarłam się na nią....żeby ze mnie zlazła bo muszę się podnieść a tu małż włazi na korytarz i pyta " co ty robisz na podłodze" no to mu mówię , zgodnie z prawdą że leżę i że chyba tym razem to już złamałam tę cholerną lewą nogę, a on znowu " a jak ty to zrobiłaś" normalnie mówię....kawałek śniegu mi odpadł od buta i pojechałam na nim , na co on " no to przecież najpierw zdejmuje się buty" no myślałam ze mnie szlag trafi bo on gadając do mnie cały czas ma buty na nogach ...Psicę zgoniłam po czym dwie minuty planowałam jak się podnieść, bo noga okropnie bolała i nie mogłam użyć stopy, w końcu się udało. Łapę zaraz usztywniłam, zadzwoniłam do PAszczura żeby mi zakupiła Traumon - to świetna maść na wszelkie bóle mieśniowo stawowe i pourazowe jak dzieć wróci o przyzwoitej porze to będziemy naddupie smarować. Na nodze jakoś już mogę stawać gorzej z tym przykręgosłupiem...nie mogę kręcić pośladami a przecież jutro danse. Cholera czy to fatum postawiło sobie za cel ubic mnie ? I to z początkiem roku . A taki  pi pi pi jak Batorego gwizdek...nie dam się. I koniec i kropka, nie dam.

22 stycznia 2016 , Komentarze (13)

obudziłam się dzisiaj o 6. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje ale...marznę i to niesamowicie, w chałupie jest naprawdę ciepło 20 -22 stopnie a jak wejdę do łóżka...maskara, muszę zakładać skarpetki inaczej nogi lodowate i za chińskiego boga nie mogą się rozgrzać ale wczoraj to już rekord...po godzinie leżenia w łóżku po prostu wylazłam i założyłam na siebie ciepłą bluzę a i tak jeszcze z godzinę jęczałam " jak mi zimno" dzisiaj raniutko pognałam do kuchni i zagniotłam ciasto na bułeczki makowe...okazało sie, że puszka masy makowej to za mało na tą ilość ciasta ( a przepis przecie sprawdzony, ani chybi jak to mawiają ...dobrej gospodyni wszystko w dłoniach rośnie...chwała bogu , że kaktusy nie należą do kategorii " wszystko") więc druga blacha bułeczek będzie z masą orzechową...nie mam pojęcia co to za wynalazek bo go kupiłam przed Bożym Narodzeniem w Lidlu i nie zużyłam, wiec dzisiaj się przytrafiła okazja ....zobaczymy Paszczurzyca przyjedzie z zięciuniem potencjalny pożrą...a czego nie pożrą....wywiozą do teściów...ot tak synowa dba o nich ....cholera tylko moimi " tymi oto ręcami", dobrze że chociaż małpię nie wmawia że to ona upiekła :D:D jak polukruję bułeczki to rzucam się na matę....zaczęłam już Weidera z 8 powtórzeniami :D żyję i nawet się mogę poruszać...no to biorę się za kolejny kubas herbatki " rozgrzewającej" z imbirem...z Lidla ...jest booooska, uwielbiam ten ostry smak imbirku :D:D

21 stycznia 2016 , Komentarze (50)

ale się nakombinowałam żeby wam zadać tę zagadkę, za cholerę nie mogłam tu wrzucić pliku dźwiękowego to musiałam się nakombinować jak koń pod górę. Ale się udało. Zamiast cycków na obiad ( nafaszerowałam je a jakże i odłożyłam do lodówki będą jutro) to zrobiłam sałatkę trochę lata zimą. Tutaj macie przepis i zagadkę " wdziękową" Czekam na odpowiedzi ....co to jest :D:D  http://ruda-z-garami.blog.pl/2016/01/21/salatka-ze-szp…y-i-gorgonzoli/ 

I specjalna dedykacja dla Zuzy : mój dzisiejszy chlebek razowy 

21 stycznia 2016 , Komentarze (14)

jeszcze wieczorem poradzę w sprawie rozwodu i koniec z wymiarem sprawiedliwości do poniedziałku. Jutro też nie muszę się martwić gotowaniem pomidorowej bo Paszczurzątko wczoraj powiedziało " a może byśmy poszli do Winowajców, może ciocia Basia ( Kudłata) by z nami poszła?" w to mi graj...zarezerwowałam stolik na jutro dowiedziałam się że w karcie jest kilka zmian. No i spytałam Paszczura kto płaci za to restauracyjne żarełko bo przecie ja nędzorek :D rzekła, że " zbiorowo" a potem ze no ma jakieś tam fundusze reprezentacyjne. Ja z właściwym sobie urokiem ( i w ramach profilaktyki) oznajmiłam Bankomatowi że " dzieci jutro chcą jeść w hiszpańskiej knajpce" i kici kici mi będzie potrzebne bo w naturze mogą nie chcieć przyjąć za jadło i napitek :P, był zdziwiony ( co u niego jest stanem permanentnym) że dzieć przyjeżdża do domu . Raniuśko zanim poleciałam do Wysokiego Sądu, uczyniłam chlebek razowy ze słonecznikiem, a jutro rano dla dziecków i nie tylko, zrobię bułeczki makowe. Bo w sobotę pożegnam się na czas jakiś z Robusiem Podkuchennym, padł mi w nim blender, a że sprzęt jeszcze na gwarancji to go oddam do naprawy, tylko że najbliższy serwis w ...Łodzi no i zięciunio potencjalny , zgodził się zabrać go do serwisu ( bo chłopie odzianinem jest) a niech by spróbował nie chcieć...bo by takich dobroci nie jadł , jakimi im dogadzam . Wczoraj musiałam się wić,  jak Piekarski na mękach, zeznając w sprawie " czy ty przypadkiem ciociu nie obiecałaś nam tiramisu" Noooo przyznałam że obiecałam i zrobiłam i nawet matkę i ciotkę czyli Kudłatą powiadomiłam żeby z drużyną przyjechała na deser a ona wyjęczała ...że się obiadała słodyczami i nie . No i surowe usta sprawiedliwości zwrociły się w jej stronę i ją ....obsobaczyły. No powiedziałam że zrobię drugie tyrajmisiu bo się wcale nie wypieram obiecałam to będzie, i spytnęłam kiedy " sprawiedliwość rodzona" wraca do Londynu, żebym zakupiła biszkopciki bo tego mi do deserku zabraknie ,  na co Kudłata wyszeptała " ty nic nie rób"  ona jedzie w piątek alkoholizować się do stolicy i zapomni o tyrajmisiu ...no dobra, nie kupiłam, ale jak przyleci następną razą, to już sama nieproszona zrobię dla niej i dla Damiana tę słodycz, a jakby coś jęczała ...to jutro obdaruję Kudłatą bułeczkami makowymi niech dziecię ...uciszy. A tymczasem pochłeptałam ciut ciut chwilkę odpocznę i zrobię obiadek ...cycusie kurzęce nadziewane jarmużem i mozarellą :D 

20 stycznia 2016 , Komentarze (19)

głupieję na starość. Heloł moje miłe ( jak to mawia Mariolka, heloł, heloł). No dzisiaj miałam akcję pt. " ku...mać, co ja zrobiłam z kluczykiem od samochodu" a zaczęło się tak : w poniedziałek, jak wylazłam z Lidela z zakupami to zauważyłam że mi się odłamało uszko od automatycznego pilota przez które było przewleczone kółeczko z kluczykiem do Ferdka( czyli mojego ulubionego wozidupy), od razu zameldowałam temu facetowi co ze mną mieszka , że się " zepsiuło" i czy jest inny pilot. Odrzekł , że jest ale zepsiuty i on mi w tym działającym przewierci dziurkę i przyczepi kluczyk. Stary numer pt. tako rzecze Zaratrusta ( kto zna mojego małża wie o czym mówię),  no więc od poniedziałku biegam codziennie w tej samej spódnicy( jedynej która ma kieszonki) i w kieszonce noszę pilota i kluczyk. Dzisiaj po wyjściu z sądu ( kolejna ciekawa rozprawa) pojechałam do magla bo zostałam z jednym ( i do tego brudnym) obrusem na stole a torba z obrusami do maglowania zapełniała się od przedświąt, przy okazji postanowiłam zajrzeć do maci , bo jak sobie pomyślałam ani chybi osobista matka moja mnie wyklnie. Więc po sądzie pobrykałam do Lidla ( inszego niż mój od cotygodniowych zakupów, ale ten jest w pobliżu sądu i tam zakotwiczam Ferdka) zakupiłam bułki z zapiekanym serem, żeby babcię udobruchać ( bo ona bardzo je lubi a i ja coś musiałam pożreć na drugie śniadanie) , wypatrzyłam jakieś nowe zimowe herbatki rozgrzewające min. hibiskusa z pieprzem i coś tam coś tam z chilli , jeszcze ich nie wypróbowałam, ale przy moim tempie picia herbatek owocowo roślinnych to pewnie jutro wieczorem napocznę któryś z nowych smaków, odpaliłam autko i pojechałam. Najpierw do magla, który jest w pobliżu matczynego pałacu. Wylazłam z samochodu, złapałam torbę z obrusami , sięgam po pilota żeby zakluczyć autko i.....do kurzej mańki co ja zrobiłam z kluczykiem, wracam, macam stacyjkę , no cholerka pusta, patrzę na siedzeniach ...nie ma, macam się po słoninie....nie ma w kieszeni nic, wsadzam dłoń do kieszeni kurtki , no nie ma ....cholera przemknęła koło mnie Amba i mi wpierniczyła kluczyk, już zaczęłam pod nosem mamrotać że mi trzeba ten głupi łeb uciąć, kiedy nagle ócz mych błękity spoczęły na lewej dłoni w której dzielnie dźwigałam torbiszcze z bielizną stołową ...uff....zrobiło mi się zdecydowanie lepiej , ściskałam w paluchach kluczyk . Ale małż ma dzisiaj na bank wysuszony łeb....nie daruję mu tego niewiercenia do dzisiaj, koniec...jutro planuję zmienić kreację na taką bez kieszonek i nie mam ochoty wywalać torby na środku parkingu, żeby znaleźć najpierw pilota a potem kluczyk. No i dobra wiadomość dla mojego rudego łba...nie jest jeszcze taki gupi....tylko lekko sklerotyczny i jeszcze nie przyzwyczajony że teraz mam mieć w garści ...dwa ptaki miast jednego :D:D No i tym o to optymizmem was porzucam...oddalam się na ogórkową :D  

19 stycznia 2016 , Komentarze (30)

Hej piękne, dzisiaj spędziłam w sądzie kilka godzin...szczególnie druga rozprawa mnie zafascynowała, choć to właśnie ona wzbudziła refleksję taką ...człowiek wychodzi ze wsi ale wieś z człowieka rzadko. Byłam na sprawie iście Kargulowo - Pawlakowej, tylko nie między sąsiadami a między rodzicami a dziećmi. W zasadzie nie powinnam tam być bo jeden z zarzutów wyłączał jawność , na moje szczęście oskarżycielka posiłkowa chyba nie bardzo kumata i zgodziła się na obecność publiczności na sprawie , Bogu dzięki , bo sprawa z minuty na minutę stawała się coraz ciekawsza aż doszła do momentu , kiedy ...oskarżycielka zaczęła składać oświadczenia pozostające w zupełnej sprzeczności ze sobą. To dopiero jazda ...ciekawe jak z tego wybrnie jej pełnomocniczka. Ale przykre kiedy bliskie sobie osoby popadają w taki konflikt( oczywiście na tle majątkowym) że swoje niesnaski zanoszą do sądu. Jeśli miałabym obstawiać po tym co dzisiaj zobaczyłam i usłyszałam to ...obstawiam uniewinnienie oskarżonych , ale ..pożyjemy zobaczymy .Dzisiaj mam szalenie " dietetyczny" obiad czyli wigilijne pierogi z kapustą i pieczarkami, których 10 zamelinowałam w zamrażarce, proponowałam małżowi żeby sobie odgrzał, pogardził ...no to ja jem, bo niedługo znowu wyłażę z chałupy ...dzisiaj tani wtorek w kinie no i lecimy z Kudłatą, właśnie tak planuję że moje brzuchowe katowanie zostaje mi do wykonania między kinem a prysznicem :D:D , bo teraz muszę zjeść, napoić się i sporządzić raport dla Fundacji :D no i nie mogę się upocić przed kinem...zawsze to bezpieczniej po :D miłego popołudniowego odpoczynku :D Ahoooooooooooooooojjjjjjjjjjjjjjj

18 stycznia 2016 , Komentarze (24)

tak mi się wydawało 3 minuty temu kiedy byłam w połowie 3 serii ...ale wytrzymałam pojękując niczym dusza potępiona, choć starałam się jęki ograniczać bo mam oddychać a nie jękać...:PPprzeżyłam, powstałam przymaszerowałam do kuchni i popijam herbatkę, za mało piję...dwa litry to dla mnie za mało..dłonie opuchnięte, mam problem z wciśnięciem pierścienia, rano pod prysznicem czułam że mam spuchnięte stopy ..no nie....muszę jednak doić 3 l. wtedy jest ok . Od jutra postaram się zwiększyć limit choć będzie to ciut trudne, muszę zaliczyć PUP a potem mam dwie rozprawy w planach. No cóż...postaram się to wypić po południu :D 

Kupiłam jarmuż i kurzęce cycochy, teraz muszę znaleźć przepis na roladki z kutaka z jarmużem gdzieś mi mignęły, trzeba odnaleźć i wykorzystać, no to miłego popołudnia lasencje ]:>

17 stycznia 2016 , Komentarze (60)

jak myślicie co robi pewna ruda wariatka ze środkowej Polski w niedzielne popołudnie? Nie, nieee, wcale nie leży jak Bóg przykazał do góry kołami i regeneruje siły po nocnych baletach tylko ...polazła do kuchni i produkuje....cebularze. No cóż siła wspomnień jest wielka. Ilekroć zawitałam do Lublina, gnałam do ulicznej budki i nabywałam owe smakowite bułeczki z cebulą, chodziły za mną całe dekady , cebule już zakupiłam , drożdże i mąkę przecie mam stale i jakoś ...odkładałam i odkładałam ale teraz ...głód mnie skręca a za uchem siedzi takie małe kudłate rogate i kopyściaste o łogoniastości nie wspomnę i szepcze.....zrób cebularze, leniwa babo, cebularze zrób idź i zrób bo ci ta cebula zgnije jak tak będzie czekała, jutro jedziesz po zakupy to kupisz nowe, łyse cebule...... No i bardzo proszę....robuś gniecie ciasto, na patelni poddusza się cebulka osolona, doprawiona tymiankiem i pieprzem. A ja już oczami wyobraźni widzę  Krakowskie Przedmieście ... zieloniutki park i smakowitego cebularzyka w mojej garści :D:D  

 Kobiety będzie krótko i węzłowato ...wprawiłam się w błogostan ...jest lepiej niż myślałam 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.