Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1057391
Komentarzy: 43041
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 stycznia 2016 , Komentarze (17)

 włączamy i kręcąc tym czy tamtym rozpoczynamy dzień ...Wczoraj ta starożytna piosenka zrobiła furorę, chociaż Kudłata spytała ...co to było za paskudztwo , nie podoba jej się. Orzekłam że mam w głębokim poważaniu, bo mnie się podoba i klientom się podoba, przy inicjujących dzwonkach na parkiet wypełzła ..bardzo silna grupa pod wezwaniem i to takich 50 + i poszły w ruch stopy, biodra, biusty i dłonie do kluskania. Patrzyłam jak fantastycznie bawią się właśnie 50 +, kiedy na parkiecie nie ma tłumów i młodzieży. No po prostu czad...jak " stateczne" matrony stawały się rozkołysanymi dziewczynami z lat 80, a jeden z klientów przyszedł i gratulował " kobiety przeniosłyście mnie do czasów Saturday Fiver Night i klubów, które wtedy zaczynały powstawać. Całować was i dziękować za taki pomysł i wykonanie" bardzo dużo osób reflektowało na ostatki i nawet niektórzy pognali i wykupili sobie miejscówki. Wszyscy pytali czy ten " DJ" niestety Kamil nie może grać, ale muzyka będzie ta sama , bo przecież usiadłyśmy " kamieniem" na kilkanaście godzin i zrobiłyśmy listę , która obowiązuje DJ i mają się jej trzymać i tu ludzi znowu zszokowałyśmy, że ta muzyka to nasz pomysł :D eeee no przecież bawiący ( czyli my) wiedzą przy czym nam się doskonale bawi, no to teraz kręcąc pośladami oddalam się na śniadanie . Tam, tam tam taaaaaam ua ....

Haaaa właśnie wróciłam z podłogi i muszę się podzilić moim spostrzeżeniem a w zasadzie kilkoma : po pierwsze primo ...nie jest źle, po drugie primo w okolicach od podbrzusza po żebra płonie mi ognisko co mnie bardzo raduje iż ciepełko owo wpływa na moją psychę....eeeee czyżby mi się " mózg zagotował"? ;) jeśli tak to ja się nawet zgadzam na pieczenie mojego organu myślącego , a po trzecie primo jak stanęłam do pionu to poczułam jak mi się mięśnie podbrzusza pięknie napięły i takim " radosnym napięciu " napoiłam mojego Stefana otisa tudzież insze badylki ....noooo jestem zadowolona i mogę kolejny dzień ćwiczebny odkreślić na czerwono jako ...wykonany :D

16 stycznia 2016 , Komentarze (31)

ku końcowi, ja się prostuję. Ponieważ przeczytałam że jestem taka....kryminałowo, horrorowo ...coś tam coś tam . To w ramach dzieł zebranych ( tym razem nie rozebranych) funduję wam wieczór z potworkiem czyli mła, czyli z Lady Mortycją ...eee no naprawdę , byłabym szpiegiem lepszym niż James ( Wstrząśnięty) Wiel B(ł)ond ...jeśli chodzi o ilość tożsamości. Bawcie się, bójcie się, odpoczywajcie z łapkami do góry ...ja zaraz śmigam używać ust, elokwencji, czaru, uroku, dłoni a także zarówno stóp do wydeptywania tanecznych kroków . Miłego wieczoru 

16 stycznia 2016 , Komentarze (32)

na razie wykonuję....zrobiłam rano nowy chlebek żytnio orkiszowy ( małż powiedział że czarne chleby , bez kawy to on może jeść ale tostowego nie będzie) na razie sobie wyrasta, potem zmyłam gary, rzuciłam się na mopa i umyłam podłogi a potem na umytą podłogę rzuciłam siebie ..pot mi płynął po sierści i po dooopie, ale 2 serie zrobiłam, rzekłabym nieśmiało że dzisiaj mniej odczuwam to ćwiczonko niż wczoraj. Rozplanowałam na razie treningi na 12 dni i po każdym ćwiczonku odkreślę dzień. Mam zamiar wytrwać w tym postanowieniu. Wczoraj też uczyniłam sobie zdjęcie " rosołowe" albo innymi słowy ROZBIERANE ( do bielizny) uwieczniłam moje słoniny, wały, hulahoop i inne, będę robiła tak co tydzień ( hmmm po części to jestem chyba projektem naukowym) i będę sprawdzała obiektywnie ( tzn. obiektywem od fotoaparata) czy są jakieś skutki uboczne - najlepiej jakbym stojąc bokiem robiła się coraz bardziej płaska (smiech)(smiech) No dobra , pożartowałam a teraz idę ....podszykuję tosty dla gościa...bo już zapowiedziała przywleczenie swojego ciela . Miłego sobotniego poranka :D

15 stycznia 2016 , Komentarze (37)

czyli leniwcze patentowany. Koniec tego...po prostu koniec, no wściekłam się na samą siebie z powodu nieruchawości. Moje plany ruchowe na ten rok jak do tej pory biorą pięknie w łeb...dzień za dniem. Skręcona kostka ( którą sobie  naprawiłam w myśl zasady czym się strułeś tym się lecz, wylazłam do ogródka w nadziei że znajdę listki mięty, poślizgnęłam się na śnieżku ...coś mi w nodze chrupnęło, ja się wydarłam i noga się poprawiła) , śliskość (która okropnie działa na moją psyche ręka, noga , dziurawy kręgosłup czyli jakaś zimowa fobia) i w ten sposób żadnych kijkowych wypraw nie podejmuję...na pływalnię też mi jakoś nie po drodze...koniec. W poniedziałek odpalam Ferdka a dzisiaj rzuciłam się na podłogę....nie, nie z powodu rozpaczy ale wynalazłam ćwiczenia na to hula hop jak stwierdziła długoręka i postanowiłam temu pasożytowi gorszemu od jemioły wydać walkę w domowym zaciszu. Poszłam na karimatę robić 6 Weidera , zgodnie z zaleceniami zawartymi na stronce zaczęłam od 1 serii po 6 powtórzeń hehehehe ( mnie tam do śmiechu nie było) przy 2 ćwiczeniu kwiczałam " o Jesuuuu....wiem że tam gdzieś głęboko pod słoniną mam mięśnie) serię ukończyłam , za to dodatkowe ćwiczenie, które jest bardzo polecane na hula hop czyli dźwiganie dupska w górę, za pomocą unoszenia nóg....porażka ( zawsze miałam problemy z tym ćwiczeniem) moje poślady nie chcą się odrywać od karimaty...uniosły się raz, uniosły się 2 raz odrobinkę i koniec....pokazały mi gdzie mnie mają. Ale koniec...zbuntowałam się ...nie będzie doopa mną rządziła. Będę kobietą upadłą...koniec i kropka. Swoją drogą, jak wykładali alejki parkowe tą cholerną kostką to mówiłam a nawet pisałam, kto przy zdrowych zmysłach kładzie kostkę na alejki w parku przez który płynie rzeka, toć to zimą jest ślizgawka, nienadająca się do użytku . No i proszę...moje słowa obróciły się w lód. Eeeech dobra ...jestem  z siebie dumna bo pomimo ciężkodupia grawitacyjnego, któremu będę musiała się przeciwstawić, posłusznie resztę sadła skatowałam . A wieczorem będę kicać :D No to do zaś....jak mawia pewien mój znajomy :D 

14 stycznia 2016 , Komentarze (23)

ciekawe czy możemy o taką wystąpić, w zasadzie moim zadaniem w tym projekcie jest ...obsobaczanie przedstawicieli prawa ...bo mamy sprawdzać czy sędziowie, prokuratorzy i ew. obrońcy i pełnomocnicy są bezstronni w czasie procesów. A tu dzisiaj niespodzianka ...po prostu wzorcowy proces, przyjazny pokrzywdzonej, sędzia ...kompetentny, rzeczowy ( młody), bez uprzedzeń, bez uszczypliwości no po prostu ...zaprzeczenie pracownika  polskiego wymiaru sprawiedliwości. Z tego zaskoczenia przyciągnęłam do domu koleżankę współobserwatorkę...nakarmiłam ją salatką a przede wszystkim ...chlebkiem, nad którym się rozpływała i już sobie zamówiła. Jak będę piekła kolejny to dla niej ...też . W domu mało nie runęłam....Bankomat umył podłogę w kuchni...szok, jeszcze czekam na jednego gościa i powiedziałam mu o tym i tu taka niespodzianka ...umył podłogę...ani chybi ...zaczął jeść to co gotuję i piekę i zaraził się ...człowieczeństwem. Coś od Sylwestra podejrzanie miło się zachowuje, właściwie to już od Świąt...i dobrze :D W ramach diety i pogościowych pozostałości sączę różowe winko ..california rose Carlo Rossiego ...hmmmm zaskakująco dobre :D:D . Teraz poczekam na gościa a kole wieczorka nastawię chlebek tostowy, bo jutro nie będzie co jeść na śniadanie ....potworek domowy też żyje na moim grahamie :D Miłego popołudnia 

13 stycznia 2016 , Komentarze (17)

Piękne!  sałatka wyprodukowana, czeka na pożarcie :D , torebka do gotowania przetestowana, rano gotowałam w niej soczewicę, a przed chwilą gotowałam kalafiora na jutro do placuszków. Bardzo mi się to urządzenie podoba, wyciąga się je z wody, odstawia żeby wsio odciekło ( garnek w zasadzie czysty, trzeba z niego wylać wodę, nie używam cedzaka , więc mam mniej mycia) , trzeba tylko wyjmować, ew. przesuwać torebkę przy użyciu rękawic, bo się nagrzewa i można się poparzyć. Torebka myje się bezproblemowo, w zasadzie wystarczy ją wypłukać wodą. Korci mnie niemożebnie żeby ugotować w niej makaron :D:D 

Wyszłam dzisiaj na pocztę i po literaturę i...nie wiem co jest ale nie mam siły iść...fakt , że oczywiście lazłam jak ślimak, na chodnikach breja, a miejscami pod breją...lodek. Więc we łbie mi huczały wszystkie dzwony z Zygmuntem na czele, żeby tylko orła nie wywinąć. Eeee no i chyba dlatego przyszłam okropnie zmęczona i bezsilna...z powodu nadwyrężenia psyche przez warunki marszowe :D Życzę wam miłego dzionka 

http://ruda-z-garami.blog.pl/2016/01/13/salatka-z-socz…ca-i-cytrusami/ 

Zdjęcie produktu

ot tak wygląda owa użyteczna torebka :D

12 stycznia 2016 , Komentarze (28)

z kupowaniem chleba. O matko, razowiec jest smakowity, ale ten Graham którego dzisiaj sporządziłam ....klękajcie narody, wilgotniutki, mięciutki, chrupiąca skóreczka na wierzchu . Dosyć....zostaję domową piekarenką. Jeszcze przetestuję kilka przepisów i staję się samorządną i niezależną w kwestii pieczywa. Musiałam siłą woli ( mojej ) wywlec się z kuchni, bo chyba jeszcze bym ukroiła kromeczkę ....jest wspaniały z samym tylko masełkiem. A wczoraj jak kupowałam mąkę w Domu chleba i panie usłyszały że będę piekła Grahama, to mnie poprosiły o sprawozdanie , bo podobno Graham się kruszy...hmmmm no ten się nie kruszy :D ale...ma dopiero 2 godzinki czyli chlebowe niemowle, zobaczymy jutro.  W każdym razie , moje drogaśne, nasyćcie sobie ślepka. A jakby którąś skusił jego widok to niech bryknie do ruda-z-garami i ...upiecze sobie własnokuchennie. Zapraszam 

12 stycznia 2016 , Komentarze (31)

ooooo moje drogie wróciłam niedawno z cotygodniowych zakupów, dzisiejsze bardzo skromne , bo jeszcze mam owocki, musiałam dokupić cytryny i pięknego granata bo wynalazłam przepis na sałatkę z soczewicy i cytrusów :D , na mięso nie mam w ogóle ochoty, za to kupiłam sobie super gadżet w Lidlu ....silikonową torebkę do gotowania ( w oryginale mówią o ryżu i warzywach) jak przylazłam do domu i ją wybebeszyłam z pudełka to się okazało że ma tak maleńkie dziureczki że nawet kaszę jaglaną można w niej swobodnie gotować ....nareszcie ....nie będę musiała czuwać czy nie palę....jak to ostatnio z soczewicą zrobiłam :D teraz szybciutko dopijam miętę, zjadam drugie śniadanko i jadę do sądu, a muszę się jeszcze podpindrować, bo nie ma nic gorszego niż prawnik wyglądający jak sprzątaczka w trakcie działania po malowaniu :D:D , miłego wtorku bo u mnie pogoda masakryczna, ponuro i albo deszcz, albo deszcz ze śniegiem 

11 stycznia 2016 , Komentarze (11)

taki jakiś ...ranek nawet znośny...pośniadaniałam i poleciałam do pani Ewuni robić pazury nagórne i nadolne. Wbrew ostrzeżeniom IMGW nie było ślizgawicy, więc było per pedes w obie strony . Po raz kolejny zauważyłam że się już tak nie pocę jak wcześniej ...widać jednak pomimo bytności na słońcu i powietrzu brakowało mi wit. D. 

Wróciłam do domu dośc późno bo koło 2 iiiiiiii....zamiast sobie odgrzać harirę, to zjadłam suchy prowiant, choć byłam głodna jak pies...nie miałam ochoty na zupę a na mój razowiec z masłem, szynką i pomidorkiem. No i głos rozsądku poszedł sobie do lasu ...do głosu zostało dopuszczone chciejstwo. Potem było jeszcze chciejstwo na delicje ale to wygasiłam herbatą owocową. I niemożebnie chce mi się spać....chyba się dzisiaj natleniłam . Teraz pada deszcz...ja walczę z opadającymi powiekami ale chyba się poddam, na godzinkę. Miałyśmy jechać wieczorem na koncert big bandu ale Kudłata nie dzwoni to pewnie jej coś wypadło. 

Tu podsyłam wam link do takiej ciekawostki :D drowie.gazeta.pl/Zdrowie/56,105806,15407487,Osobowosc_a_figura___jak_twoje_cechy_przekladaja_sie.html#BoxLSLink

miłego czytania 

10 stycznia 2016 , Komentarze (24)

hello hello , nie wiem czy wam pisałam że jak pojechałyśmy ubierać salę na Sylwestra, dowiedziałyśmy się że pan Z. wynajął " nasz klub" na klub pokerowy i zaproponował nam przeprowadzkę na górę do restauracji. Oczywiście Kudłatą mało szlag nie trafił i zaczęło się marudzenie, potem wyszła po Sylwestrze niespodzianka że wczoraj nasze tańce nie rozpoczną się o 19 jak zwykle ale o 21 bo sala jest wynajęta na jakiś pokaz, nooooooo i to dopiero się zaczęła jazda, dzwonienie do klientów, którzy zarezerwowali stolik i w ogóle. Kudłata to dobra kobieta ale w niektórych sprawach ma bzika na punkcie " profesjonalizmu" o czarnowidztwie nie wspomnę. Założyła że nie będzie ludzi i skończymy imprezę o 22 góra 23 i pojedziemy sprawdzić nowo otwarty hotel i restauracje, który podobno organizuje w soboty dansy.  Oczywiście pojechałyśmy na 19 w razie " jakby ktoś przyszedł" na szczęście pokaz skończył się o 20 , rzuciłyśmy się razem z hotelowym personelem do ustawiania sali i o 20 15 lokal był gotowy na gości. Na szczęście goście zaczęli się schodzić o 21 i ciut po , były jeszcze 2 rezerwacje i przyszło 20 osób z " ulicy" i gości hotelowych. Bawiliśmy się do 2 15 , ludzie suma sumarum zadowoleni, choć ci którzy byli w klubie, powiedzieli że tam atmosfera była lepsza , bo bardziej " klubowa" no ale ...wytłumaczyłam, że ..to se ne vrati, ale byli też goście, którym tu się bardziej podoba. Cóż tu nie ma kanap jak na dole, są stoliki i krzesła, parkiet do tańczenia mniejszy ...co wcale nie jest takie złe. U nas i tak przychodziło niewiele osób więc jak jest 30 - 40 osób to jest " tłok" :D, ale wychodząc wszyscy wyrażali zadowolenie, a jedna z pań spytała czy jest możliwość by na następną sobotę zarezerwowała dla siebie i przyjaciół całą salę na 50 osób :D:D . Kudłata mile zaskoczona, zapowiedziałam jej że jak będzie znowu jęczała i czarnowróżyła to ją zabiję torebką, na śmierć. Mała sala ma swoje zalety, bo jak się ludziom spodoba to chcąc się bawić będą musieli robić rezerwacje a wtedy my byśmy wiedziały czy będą klienci w piątek albo sobotę. Ja tam zawsze wypatrzę jakis pozytyw w przeciwieństwie do tej suchelizny.

Do łóżka trafiłam koło 4 , o 6 się przebudziłam z powodu lodowatych nóg, które za żadne skarby nie chciały się rozgrzać i bólu doopy a raczej biódr....od kicania, oczywiście skręcona noga przy chodzieniu boli ale kicać się jak najbardziej dało i mi nie dokuczała, stwierdziłam że winnam się poruszać " tanecznym krokiem" non stop. Jak już się wpakowałam w skarpetki i udało mi się zasnąć, do mnie obudził za chwilę skurcz w lewej nodze, to właśnie ona była sparaliżowana i po operacji dopadają mnie w niej straszne skurcze...od pośladka do kostki , najgorzej jest z tyłu uda, mówiłam o tym neurochirurgowi który mnie operował, powiedział że to niestety efekt tego że nerw kulszowy był długo uciśnięty i jest już nie taki jak powinien być, no ja cię piernicze...ból jest koszmarny i nic nie pomaga , leżę sobie, cichutko wyję, czasem pomaga walenie pięścią po skamieniałym mięśniu, jak mi ból pozwoli zgiąć nogę, dzisiaj pobolało ale jakoś udało mi się ból rozpędzić ...układaniem nogi tak i siak.

No dobra piękne popisałam a teraz mogę się pochwalić nową siedzibą. Miłej niedzieli i miłego grania :D:D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.