MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych
na załączonym obrazku ...noc z głowy, niech to szlag...przecież za 4,5 godziny muszę wstać, dzisiaj dzień w sądzie ...wrrrrrrrrrrrrr. Swoją drogą, pojechałam wczoraj pofocić na starym moście, matko jedyna, byłam tam może 6 minutek ( Szczeżuja siedziała w samochodzie, nawet nosa nie wystawił) a palce zmieniły mi się w sople. Wróciłam do domu i sprawdziłam jaka temperatura ma być dzisiaj - planowałam powrót z sądu pieszko, chciałam wpaść po magiczne ścierki do szkła, do księgarni po książeczki dla Kazika i odebrać kolejną porcję wywołanych zdjęć, ale jak zobaczyłam że im bliżej popołudnia tym zimniej - na termometrze ma być -9C, ale odczuwalna - 23!!!! to pierniczę...do sądu małżem a z sądu panem Krzysiem, właśnie słyszę jak wiatr łomoce, śnieg nie pada, przed chwilą patrzyłam, ale wiuwa jakby się ktoś powiesił ( jak mawiała moja babka). Ponieważ zapowiada się Arktyka to proponuję wam kolejny " wirtualny" spacer...a co może Luwr zapraszać, może Ufizzi to i ja mogę😁. Tym razem ...śnieżny spacer
I na koniec " rzut obiektywu" na rzekę, o tym jak jest zimno, najlepiej świadczą bryły lodu na gałęzi w rzece.
No to miłego i mało dokuczliwego początku nowego tygodnia. Ahooooooooooooooooooooooooj!!
haaaaaaa musi być super zimno, Szczeżuja poszedł z psicami do parku , wrócił i stwierdził " cholernie zimno" i na razie nie wybiera się nigdzie ...czyli oglądanie autka odsuwa się w czasie, no nic...od przyszłego tygodnia wracam na bąsen, to będzie mnie woził, co już wprawia go w złość. To że będzie mróz ..czułam od wczoraj , daaaaaaaaaawno mnie tak czerep nie napierniczał, przed snem wzięłam tabletkę, udało się usnąć dość prędko, całą noc gdzieś wędrowałam, a nad ranem miałam paskudne sny, pojechaliśmy do Kazimierza ( miasta), kupowałam jakiegoś futrzaka u ludzi , którzy je produkowali, weszliśmy do nich do domu, ja rozmawiałam z gospodynią, pokazywała mi inne maskotki a małż rozmawiał z gospodarzem , gdzieś wyszli, finalnie Szczeżuja się oddalił bez słowa ( co u niego akurat jest normą) a potem się zrobiło ciemno, ja wciąż czekałam , chłopa nie było ( mojego, gospodarz był) , ja bez niczego, bez pieniędzy, bez telefonu ...no po prostu masakra ( a gospodarze coraz mniej mili) dobrze że się obudziłam. Zaraz kawka i płatki owsiane z jogurtem ale najpierw spacerek ...wizualny.
Dziś jak widać zdjątka " na wysokościach" do tego błękitnie, liściaście i pierzaście ....zatem pięknej niedzieli i ahoj!!!
Mam nadzieję, że Kazik wywołał u was taką samą reakcję, jak u innych oglądających to zdjęcie. Wczoraj drugie szczepienie i okazało się, że są ząbki, już się wyrżnęły i lada moment będą widoczne, teraz mam Kazimierza Ząbkosia. Poza tym co...no chop jedzie jutro oglądać autko dla mnie , wyszukałam sobie ( nawet dwa) tylko różnią się ceną 1000 zł i nieco wyposażeniem, ale wydrukowałam i zaleciłam konsultację, bo chcę wiedzieć czy np. podgrzewane siedzenia czy czujnik deszczu to nie jest zbytnie gadżeciarstwo, które może się okazać "kosztorobem" w dodatku całkiem zbędnym. Nieco bolesna część tej imprezy - ja płacę za Ferdzia ( bo to też ford będzie) ale małż jak zobaczył ile jestem gotowa wydać, zobowiązał się: założyć gaz, tankować, ubezpieczać, robić przeglądy, naprawy w zamian od czasu do czasu pożyczać żeby pojechać do " koleżanki". Yhyyyy . Aaaaaaaa mam już ekspres, jednak tamten nowy był uszkodzony. Zareklamowałam go jeszcze tego samego dnia, no i dzieć mi napisał, przedwczoraj, że oddali jej kasę, przeprosili i kupiła mi kolejny, teraz nie w empiku tylko w mediaexpert ( ten sam model), wczoraj przyjechał i wczoraj już piłam kawkę, nareszcie...ekspresową kawkę. I właśnie zaraz się na nią udam, za oknem -7 ale ma być słonecznie, od jutra w prognozie śnieg i zimniej ( mogą być cudne zdjęcia) a tymczasem
jeszcze Kraków w świątecznych klimatach. No cóż ...zapóźniona jestem względem wrzucania fotek. Tymczasem spełzam na rytuał Pięknej soboty. Ahoj.
niesamowity, w zasadzie nic się nie dzieje ...mało się wychodzi, bo to albo mróz siarczysty, albo zaraz po mrozie się zaczęło ciepło, roztapianie, deszcz- tak jak wczoraj, padało i to całkiem porządnie, a ja musiałam wyjść kupić mamie leki i zawieźć jej, ostatnie badania pokazały że jest niewydolność nerek, diabetolog dała lek na nerki, kazała odstawić jeden z leków obniżających cukier. Ponieważ diabetolog to moja działka, to doktor dzwoni do mnie, pojechałam zawiozłam leki, zrobiłam rozpiskę co i jak brać, pogadałam z babcią, wysłuchałam wrzasków brzydszej siostry kapciuszka i wróciłam do mojej przestrzeni. A dzisiaj...lodowisko w tej chwili termometr pokazuje - 12, wolę nie myśleć co się będzie działo na ulicach, na szczęście nie muszę nigdzie wypełzać, za to ciekawe jak sobie stoliczne Paszczury poradzą, Kazik ma dzisiaj zaplanowane szczepienie. Przedwczoraj miałam gościa i gość mi nakazał ( w pierwszych słowach) wyrzucenie spodni - bo źle w nich wyglądam, za duże, no cholerka wiem, coraz więcej portek wisi mi na tyłku i za luźne w udach, ale moja ulubiona " sprzedawaczka" na allegro - zniknęła i w czasach zarazy mam problem ze znalezieniem godnego zastępcy. No nic, coś się pewnie znajdzie, niestety polecany vintage do mnie nie przemawia. Ale dosyć marudzenia dzisiaj trochę wędrowania radomskim d(r)eptakiem.
No to miłego dzionka wszystkim a tym razem dodam ...bezpiecznego. Dzień się budzi ...na na na na i ahoj!!!!!
I taki to widok radosnych, hartujących się pitaszków zostawiam wam na miły dzionek, ja udam się zaraz na kawę i papu a potem na nowe pazury naręczne. Dobrego wtorku, ahoj!!!
..chop mi się cywilizuje i rozwija estetycznie. Oczywiście z rana marudził jak cholera, że kto to w taką zimnicę jedzie do lasu, że tylko nienormalny itd itp...a nich marudzi, jak już nie spałam i się odziałam to koniec, kropka założyłam podwójne skarpetki, ciepły sweter, szal wokół golfu, czapkę!!!!, rekawiczki wrzuciłam do torby , nikusia na szyję i hajda. Kiedy jechaliśmy wśród śniegu , zauważyliśmy człowieków...koniec świata byli pierwsi niż ja...minęliśmy ich, wyskoczyłam bo słońce cudnie wstawało , i okazało się, że państwo też focić przybyli , ale to raczej zawodowcy, bo pan miał " sprzęt" potężny z solidnym teleobiektywem, pani ...skromniejszy, ale i tak zdecydowanie bardziej zawodowy niż mój. Kilkaset metrów dalej małż wypatrzył młodego jelonka, który przebiegł drogę, a za chwilę ....przecudne niebo, które wam zaprezentuję poniżej. W lesie wspaniale i o dziwo mimo mrozu sporo osób wczoraj przybyło rankiem, pierwsze rozdarte japy należały do " biegaczy" kuźwa ...co za tumany bezmyślne to po prostu tragedia. Kolejni wędrowcy byli już cisi bo ....fotografujący, pod koniec spaceru usłyszałam z daleka wyjące dzieci...i wtedy nie wytrzymałam, odwróciłam się i spytałam czy jak państwo idą do znajomych z wizytą to też tak się wydzierają i piszczą, bo o ile się nie mylę to my ludzie jesteśmy gośćmi w świecie zwierząt i ptaków. No i przepraszam, bachory zostały nieco okiełznane, niestety kiedy kończyłam spacer przed 11 to już się zjechała masa dziczy ( słowa te potwierdziła Długoręka, z którą się minęłam, my wyjeżdżaliśmy oni przyjechali), która kompletnie nie wie jak się zachować w lesie, a tym bardziej w rezerwacie. Po południu całe kłębowisko źmij prosto z lasu przyjechało na tort bezowy tyraj misiu ( w sobotę, zostały mi białka z jajeczek, które poszły do pączusiów), oj osłuchałam się komplimentów ale powiem wam, że tort wchodzi na stałe do repertuaru jest pyyyyszny. Generalnie wróciłam z soplami zamiast stóp, ale ...wieczorkiem małż wracając z karmienia kota , wpadł na salony i krzyczy...." niesamowite, jest bardzo zimno, a nad rzeką, tylko nad rzeką zbiera się mgła , ale to wygląda , ale by było ujęcie". Tia, odrzekłam, no to już lecę ...i dawaj, butki na rozmrożone rapetki , kurtka na grzbiet, czapka , rękawiczki i znowu poleciałam ale tym razem na godzinkę, zostałam przy okazji zaczepiona przez 32 latka ( przyznał się, że ma urodziny, złożyłam paszczowo bukiet życzeń jubileuszowi) spytał czy robię zdjęcia do prasy...pogadaliśmy sobie, fajnie było. Generalnie, wczoraj był bardzo udany dzień, a teraz odrobinka ( bo nacpykałam prawie 800 zdjęć) Źródeł, tak na przystawkę, ale najpierw, moje kochane maleństwo z nową..umiejętnością.
A teraz las ( gdzie na szczęście na co dzień, nie ma nas)
I tym oto, lodowo dyjamentowym akcentem, żegnam was dzisiaj, jednocześnie życząc pięknego, słonecznego pierwszego lutowego popołudnia i wieczoru. Ahoj !!!!!
2021 po raz pierwszy. Właśnie mi wyrasta ciasto na pączki...mam młodsze Paszczury i tak sobie zażyczyły " pączki z różą" no to mamusia wstała i już produkuje, wołowinka na pieczeń, nabiera temperatury pokojowej ( bo była zimnowojenna przez 3 dni w marynacie) ziemniaczki do obsmażenia się już gotują, ja już po płatkach owsianych z jogurtem i orzechami , kawę dopijam i zaraz idę formować pączuszki :D Wszystko ma mi się zgrać w czasie bo koło 10 wpadnie Długoręka ze swoim dzieciem...oczywiście na pączki bo jakby inaczej być mogło. Obiad musi być koło południa, bo dziecki wracają na urodziny ojczyma zięcia niezięcia. Ale chwilowo 4 miesięczny Kazik
i troszkę tradycyjnej wędrówki przez mój świat
Zatem...miłej soboty, choć ma być śnieżna i raczej zimna ...jutro planuję Królewskie Źródła, choć trochę mnie przeraża " poranna" zapowiadana temperatura. Ahoj!!!!
oj namieszała mi wczoraj zima w głowie, namieszała. Rano pojechałam po tradycyjne zakupy, potem musiałam wyjść nadać paczkę, śnieg uczynił park bajkowym. Pierwsze zdjęcia cykałam smarkfonem, ale to przecież nie to. Wróciłam do domu i poszłam w p...........ark, już z nikusiem. Przepięknie było i tak brnąc przez śnieg obiecałam sobie, że pognam jeszcze wieczorem, bo nie wiadomo czy jutro ( czyli dzisiaj) śnieg jeszcze będzie. A łapska mi zmarzły okropniaście przy foceniu. Jak wróciłam po ponad 2 godzinach, w mokrej kurtce, obiecałam że nie pójdę, nie pójdę za chiny ludowe. Ale przed 18 podreptałam do okna, sprawdziłam, że śnieg sypie nadal, założyłam szaliczek, czapeczkę!!! wrzuciłam do torebki rękawiczki, chwyciłam nikusia za pasek i polazłam. O matko i córko nie tylko ręce mi zmarzły ( jednak lepiej naciska się migawkę gołym paluchem) i nóżki i byłam szalenie zadowolona że bóg mnie nie opuścił i czapkę odziałam bo śnieżyło baaaaaaaaaaaardzo mocno. No ale zimę dzienną i nocną , mam ....marzą mi się jeszcze ośnieżone Królewskie Źródła, może uda mi się chłopa " zgwałcić" w niedzielę ( bo śnieg ma jeszcze padać) i pojechać do baśniowego lasu, tym czasem...baśniowy park.
No to miłego dzionka, lecę na moment do sądu a potem robić stópki ( nie procentowe). Ahoj!!!!