MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych
niczym Pluto pies, przy a właściwie po ...zabawie z pierogami. Ale mam nauczkę, nigdy więcej nie uzbieram tyle wołowinki, matko jedyna , farszu mam jeszcze kopiastą michę i dzisiaj machnę kolejne pierogi. Wczoraj już nie byłam w stanie, tak mnie bolał dół brzucha, stałam prawie bez ruchu 3 godziny , co jak co ale ciasta na pierogi, na siedząco, to ja nie umiem wałkować. Dobrze że wpadłam na genialną myśl, żeby na kopiec Kościuszki ponikować przed pierogowaniem. Inaczej bym nie potruchtała ani odrobinki. Część pierogów pożarł małż....radośnie pokrzykując na ich widok " pierogi, pierogi, pierożki...", część już jest zamrożona dla Paszczurów i chyba te dzisiaj wyprodukowane zamrożę w całości, może zrobię jakąś niewielką paczuszkę do zamrożenia dla mamy, idę do niej za tydzień ( bo będzie telefonoporada z diabetologiem, a dochtórka ma mój nr komórki jako kontaktowy). Poza tym jak widać...znowu mam spanie z głowy, choć planuję przytulić się niedługo do poduchy, może uda się zasnąć, ziewam już niczym hihohotam, ale zanim padnę, połażę z wami jeszcze troszeczkę.
No to miłego czwartku, a co niektórym miłego dnia Babci. Ahoj!!!!
mnie dzisiaj czeka. Nawet sny miałam ...kulinarne, szykowałam jakieś " wyroby" dla kogoś na Wielkanoc, ale tak się rozpędziłam że zrobiłam je tydzień za wcześnie i stwierdziłam, że Paszczury pożrą moje wyroby, a ja zrobię dla klientki po raz drugi. A co do pierogów to nazbierałam wołowinki z rosołów i wczoraj to zmieliłam , małż dokupił kapustę, zaraz i ją zmielę i potem zrobię pierożki, ugotuję i zamrożę, kilka będzie do czerwonego barszczyku. A w planach eksperymentatorskich mam zupę miso 😁, nie wiem czy zrobię dzisiaj ale w najbliższym czasie na pewno tak. Już się testerka zgłosiła..oczywiście Długoręka. Poza tym trochę cieplej, ale bardzo śnieżnie, wczoraj cały dzień padał śnieg,ale dzisiaj ma być +3 i deszcz, ojjjj może być niewesoło pod wieczór. Tymczasem ..posnujmy się przedśnieżnym Krakowem.
No to pora się spionizować i zaktywizować. Miłego dzionka. Ahoj!!!!
ku uciesze jednych a ku żalowi drugich😉. Po prostu trochę zajęć jest , dzisiaj też wczesna pobudka, zaraz lecę się pindrować i dzień w sądzie. Wczoraj byliśmy u Kazika , matko jedyna jak ja zmarzłam w samochodzie. coś jest nie walnięte z ogrzewaniem , w ogóle Warszawa niby 2 stopnie zimniejsza niż Radom , ale zimno o wiele bardziej odczuwalne brrrrrrrr. Tak poza tym bez zmian, udało mi się zgłosić akces szczepieniowy teraz grzecznie będę czekała i czekała i czekała....teraz czeka mnie ganianie po lekarzach z mamą. No cóż...brzydsza siostra Kapciuszka, znowu pracuje na wielką awanturę " rodzinną" na razie powstrzymuję się z komentarzami z racji dbałości o stan nerwów ...swoich. I dlatego porywam was w leźne ostępy, gdzie zwierz nie bywa ( poza mną, ew. truchtającymi osobnikami).
No to miłego ( choć mroźnego) początku nowego tygodnia. Ahoj!!!!
...pojęczałam wczoraj, pobiczowałam się, tego mi trzeba było. Waszego wsparcia, dziękuję!!! Właśnie skończyłam nikować...nawet mało upocona, mało obolała - tradycyjne 65 min truchtu za mną. Jutro w planie kilka kilometrów przelezionych w Królewskich Źródłach. Osapnę moment, nawodnię się i biorę się za pozbywanie ciuchów , nie będą mi zalegały w garderobie ...dali jazda, a może i innych rzeczy z domu zacznę się pozbywać, kto wie. Znowu wczoraj miałam kijowy wieczór...ułożyłam się spać dość wcześnie po moich cielesnych "dogodach" i guzik...przyszedł małż, włączył telewizor a mnie mało szlag nie trafił...z boku na bok, niby zmęczona a sen nie przychodzi...koniec, jak nie kupi sobie słuchawek do tv to przysięgam że schowam dekoder i nie będzie nic oglądał, choć tak naprawdę to on śpi przed tym pudłem. Matko...półtora roku wytrzymał bez grata a teraz mu się znowu go zachciało. W poniedziałek przyjeżdża też Paszczur Młodszy i zażyczyła sobie hamburgery...wołowinkę małż już kupił, to ja będę się bawiła z pieczeniem moich słynnych bułek hamburgerowych 😁i z sałatkami do środka. Rozmawiałam też z mamą Kazika...ostatnio dzieć im nie chce spać i jeść. Cóż ...w końcu kiedyś trzeba poczuć że się ma dziecko. Planuję do nich śmignąć w przyszłą niedzielę. Tymczasem pospacerujmy.
mnie czeka w tym miesiącu na placu " wagowym" po prostu porażka ...mało że przez ten " incydent" kręgosłupowy mało się ruszałam to jeszcze jedzenie kompletnie do doopy, nie trzymam się zaleceń ...czyli nie ma codziennej kaszy ...czy ryby, no raz że były święta i do tej świeżej ryby nie było dostępu ale to nie jest główna przyczyna ...główna znowu jest taka że nie chce mi się jeść ...i zamiast obiadu zjadam garść orzechów . No cóż durna jestem ...wiem, mało tego nieżerstwa to grzeszę słodyczami ...a to ciasteczko, a to kawałek czekolady ..nie nie dlatego że jest pod ręką ( bo trzeba sięgnąć wysoko) tylko dlatego że moje ciele wyje " słodkiego, słodkiego, słodkiego" . Wiem że popełniam błędy i nie mam zamiaru się usprawiedliwiać, niemniej nie potrafię się ( chwilowo) zebrać do kupy i zacisnąć zęby ...chyba trzeba mi depnąć na swoje mózgowe żeby mi włączyła się znowu mobilizacja. No dobra to w ramach pokuty wrzucam mój nowroczny image ( bez worka pokutnego)
A tak poza tym to zapraszam was na " Orkiestra, grać" w roli głównej ( w zasadzie jedynej) maestro Kaczysław Wspaniały.
A tak swoją drogą widzę, że ktoś poprawił dodawanie zdjęć...już nie ma tego idiotycznego dopasowywania do ramki. No to bawcie się dobrze , bo jeśli nie wiecie to znowu się wolne zaczyna....ja idę do mojego salonu piękności , będę się gładziła, mumifikowała, nawilżała i takie tam różne różności. Miłego. Ahoj!!!!!
naddupna pomaga, czyli ..prawie codziennie spacery po parku, przy okazji setki zdjęć, dzisiaj wróciłam z prawie 600 , oczywiście po przejrzeniu zostało 300 😁. No ale chodzenie pomaga...ból minął, co wielce mnie cieszy, jeszcze ostrożnie się odchylam np. ze skłonów, bo wtedy mnie tak zablokowało nad ...toaletą 😛. I nie mam tu na myśli kreacji wieczorowej. Dzisiaj będę pisała mało...bo w zasadzie mało się dzieje przez te wolne i święta. Postanowiłam pozbywać się niepotrzebnych mi rzeczy - pierwsze zdjęcia zrobiłam od jutra biorę się za opisy i wystawianie. Zaczęłam też szczotkować ciela...na sucho😈. Żeby się nie okazało, że będę nadmiary skóry pinezkami przypinała. Zatem dzisiaj mało słów...więcej obrazków...w zasadzie ..monotematycznie ..bo to jeden z cudaczków, które mi się dzisiaj udało uchwycić.
albo i innym. Czyli udałoś....matko jedyna...dobrze że butelka czasoodporna, bo inaczej by znigła, zanim dokonałam czynu " wiekopomnego" czyli....zrobiłam ptasią stołówkę. Oczywiście ...sznurek opadowoatmosferoodporny, kupiłam bodajże w październiku, podstawkę pod doniczkę też wówczas postanowiłam poświęcić, pod koniec listopada kupiłam ziarenka i taśmę montażową i tylko przez ponad kwartał, nie mogłam dziadka zmusić do nawiercenia 4 dziurek w podstawce, żebym mogła wyprodukować taki oto obiekt
Teraz dziadek musi znaleźć takie miejsce ( najlepiej widziane dobrze z okna), żeby Kazinek mógł obserwować ucztujące pitaszki.
Tak poza tym ...dzień rozpoczęłam od tradycyjnych zakupów, po dwutygodniowej przerwie od wydawania kasy to jakoś tak ...dziwnie😁. Ale przynajmniej uzupełniłam zapasy warzywek no i rybkę znowu zacznę wcinać..dzisiaj na obiad polędwica z czarnego dorsza z duszonymi warzywami i kaszą gryczaną a na kolację spróbuję ostrej ciecierzycy z piekarnika ( chłop nie ruszy bo jego przyprawy typu papryka " parzą" i jęczy, kto mądry je tak ostro - jak to kto?....no właśnie mądrzy). Poza tym wyszorowałam lodówkę a chłopina miał przepchnąć jakiś tam otworek, który odprowadza wodę i co? I zapchał go...bo mu się kawałek strzykawki złamał....w otworku, jak nic będę musiała zadzwonić po " fachowca" ( czysta złośliwość przeze mnie przemawia w tym miejscu). Tak poza tym, to leniwy, pochmurny aczkolwiek ciepły dzień - taka będzie druga połowa października. Poza tym ...zapraszam was na wędrowanie, choć bogiem a prawdą, to raczej zapraszam was do zatrzymania się przy klombie i do studium...styczniowych róż.
I tym oto kwietno-refleksyjnym akcentem, żegnam się z wami. Miłego początku nowego ( mało pracowitego) tygodnia. Ahoj!!!!
i wcale nie Marysia, tylko ja...pała durna. Planowałam pierwszy, tegoroczny wypad do Źródeł. No ...głupia baba...raz ulitowałam się nad jękami małża ( może będzie mi to policzone w skierowaniu do piekła) a dwa przez te jęki sprawdziłam pogodę ...a tam na stronce ...duże zachmurzenie. No to wyłączyłam budzik, który już nastawiłam na " cióstą" i poszłam spać. Oczywiście obudziłam się o 2 i koniec, koniec spania.O 5 26 stwierdziłam, że skoro mam mieć kijową pogodę to idę spać i wyłączyłam pikadło, kiedy obudziłam się po 8 i zobaczyłam słońce na lekko zachmurzonym niebie to mało nie pękłam ze złości. No ale ...pośniadałam, odziałam buciki i polazłam do parku, czym sobie trochę poprawiłam humor. Spotkałam dzięcioła ( kurde człowieki go wystraszyły, a miałabym więcej pięknych ujęć, ale i tak mi się udało!!), potem zauważyłam sikorkę na " karmidle" i tu też mało nie pękłam ze złości ...bo komórką nie dało się tak przybliżyć a nikuś...nieczynny. Jak najbardziej miałam zapas " bakterii" ale kupiłam jakiś fajans...który się rozładował po 20 zdjęciach...więcej baterii tej firmy i w tym sklepie nie kupię. Dobrze, że to się stało po ponad połowie wędrówki i w parku, bo jakby mi się to stało w puszczy to wiązanka " pieśni dowolnoludowych" by mi z ust nie schodziła. Reasumując...dzień pół na pół, mam zamiar go sobie bardziej umilić po południu. Tym czasem ...borem lasem...a dokładniej ...Krakowem.
I tymi barwnymi akcentami żegnam się z wami , życząc miłego, niedzielnego popołudnia. Pełznę sobie moje umilić jeszcze bardziej. Ahoj!!!
czyli mła. Obudziłam się z " tępym" bólem w naddupiu, a niech to....jednak mój kręgosłup nie odpuszcza. No nic posmarowałam plecki i nie tylko końską maścią...cudnie mnie pali i piecze, a ja zaległam. Niech piekielnictwo wzmacnia się przez podgrzewanie odcinka " lendzwi" 😁. Starego roku nie żegnałam, Nowego nie witałam, poszłam grzecznie spać po 23 i spałam prawie do 9 , na przywitanie znalazłam sobie ubiegłoroczny koncert noworoczny z Widnia ( za cholerę nie będę oglądała tvłże, nawet dla cudnego koncertu jej nie włączę), tegoroczny obejrzę za jakiś czas na youtube. Potem złapałam nikusia w dłoń i poszłam do parku, na noworoczny spacer, pomimo szarości w parku było sporo osób, nawet z jedną panią nawiązałam kontakt paszczowy, zainteresowało ją moje fotografowanie i nawet spytała gdzie można mnie " obglądnąć", jutro wybiorę się do królewskich źródeł, pod warunkiem że nie będzie padać, małż już został uprzedzony o podróży ( wczoraj profilaktycznie jęczał od rana....nigdzie cię nie zawiozę, wybij sobie z głowy, żadnych królewskich źródeł). W Sylwestra nieco zmieniły mi się plany ...bo miałam wcześnie iść do łóżka, ale Długoręka zaproponowała wyjazd na przedsylwestra do mamy. Grzech byłby nie skorzystać z podwody, tym bardziej, że zamierzałam iść do mamy wczoraj i zanieść jej gwiazdkowy prezent. No i pojechaliśmy o dziwo nawet brzydsza siostra Kapciuszka była całkiem do życia, wieczór zrobił nam jej syn - wybierał się na Sylwestra ze swoją dziewczyną, więc nienormalne ciotki ( czytaj : ja i Długoręka) zapowiedziały, ze jak dziewczyna po niego przyjedzie to ma wejść ...bo chcemy dokonać oceny czy się nada czy nie nada 😉. Młody to jej powtórzył i dziewczę za żadne skarby nie wlazło. Ale ...tzw. opatrzność czuwa. Kiedy już jechaliśmy do domów , zadzwonił Mikołaj i poprosił żeby mu przywieźć .....szampon!! Wszyscy byliśmy bardzo zdziwieni, na kiego grzyba mu szampon na sylwestrowej imprezce. Ja nawet doradziłam żeby głowę umył żelm pod prysznic bo doskonale się sprawdza w tej roli. W końcu się wyjaśniło że chodzi o szampana, którego nie zabrał z domu. Wróciliśmy więc do babci, zabrali szampana, ale usłyszał, że po napój ma wyjść z dziewczyną...bo jak jej nie dostaniemy do oceny to guzik z bąbelków. Szantaż zadziałał, dziewczyna wyszła ...ładna , ładna ...dostała ocenę dopuszczającą i życzenia wspaniałej sylwestrowej nocy. A my gupie , płaczące z radości wywołanych przez różne skojarzenia pojechałyśmy dalej. Szampon zrobił nam wieczór ( wszyscy czworo usłyszeliśmy szampon nie szampan). No to koniec gadania, czas wędrowania. Wczoraj dzień zrobił mi ...
jak usłyszałam " Chodź Killer, Killer idziemy" i zobaczyłam ...Mordercę, to aż poprosiłam, żebym mogła go sfotografować. A poza tym w moim parku było wczoraj tak...
A na tego gagatka, czekałam ponad dwa latka
A już na sam koniec , trochę moich noworocznych, niemożliwych psic.
I tym oto futrzanym akcentem żegnam się z wami. Miłej soboty. Ahoj!!!