dzieje się ostatnio. Oliwy do ognia dolewa brzydsza siostra Kapciuszka. Wczoraj obudziły mnie pomruki odchodzącej burzy ...obudziły mnie 4 17, dzisiaj jestem lepsza bo obudził mnie kurzojad, który sam się włączył o 3 33, więc podreptałam go złapać bo drzwi " na salony" jeszcze cały czas otworzone a on by przecie spadł " na łeb" ze schodów. No i już po spaniu. Ale wracając do irytującej osobniczki. Najpierw dała popis z darowizną ( a dokładniej, że zapłacimy podatek od darowizny - nie wiem skąd wzięła takie wiadomości) , potem jak wylądowałyśmy w banku, w którym ona działała " sama" okazało się, że doradca powiedział jej to samo co ja zaproponowałam, a na koniec po załatwieniu spraw, usłyszałam " że to nasza wina ( moja i Długorękiej) że potrącony zostanie podatek, bo nic nie robiłyśmy" przy czym cymbał , nie wiem skąd ( geniusz ekonomiczny jak widać) wymyśliła sobie podatek 4 razy większy niż będzie zapłacony i od czego innego niż się należy. Dobrze, że jestem ostatnio zmęczona i agresja we mnie się nie budzi, dlatego ta sierota chodzi nieuszkodzona. Po kilku godzinach w banku, miałam gościa w domu, potem musiałam załatwić lekarza mamy i sprawę jej cukrów i padłam po 20, po prostu padłam oczy zamknęły się same. Dlatego zaniedbałam się ostatnimi czasy w " donoszeniu" wam pikczersów . Mea culpa, nie przeczę. Ale już się poprawiam i donoszę wam uprzejmie zieleń letnią.
zatem życzę wam przemiłego początku weekendu i zakrzyknę sobie " śródnocnie" ahoj! przygodo, nadciągam ...ahooooj