Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1085205
Komentarzy: 43069
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 31 grudnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 sierpnia 2020 , Komentarze (20)

bez mała piekielna. Choć jak tam trafię to  ja już zarządzę montaż klimatyzacji8) gorące, piekielne charakterki wystarczą do robienia odpowiedniej atmosfery:D. Już po zakupach, teraz kawa, śniadanie i klientki, dzisiaj pracowicie zaczynam tydzień. Wczoraj wypadłam jeszcze na słonko, było bardzo miło bo już nie prażyło tak jak choćby na początku tygodnia, potem wróciłam wstawiłam kolejną porcję , odkurzonych książek. Przy okazji , stwierdziłam , że pora wreszcie spisać moją bibliotekę. A po południu, tak jak myślałam od  rana chwyciałam nikusia i pognałam w park, przy okazji dodałam " pierwsze" moje drzewo , do naszej radomskiej bazy drzew. Nie wiem tylko jak się zdjęcie dodaje..bo nic nie widziałam w aplikacji , muszę dopytać Długoręką. Światło miałam boskie, ale wróciłam zła i muszę zrobić konsultacje z moimi Zielonymi ...park schnie, już  nie tylko trawa ( którą nadal koszą nie  wiem po jaką cholerę) ale i krzewy i niestety młode drzewka , a na starych już ...jesień, obsychają  liście ...już tej cudnej zieleni nie ma. Zapowiadają na dzisiaj burze, oby, to trochę by uratowało spragnioną ziemię. Z rana...do kawy...serwuję dzisiaj sesję jaką nacpykałam moim ulubionym " farfoclom" na punkcie których mam bzika ( zresztą nie  tylko na ich punkcie) 

Zatem miłego początku nowego tygodnia. Ahoj przygodo!!! Gdzie łazisz? pora  na śniadanie...przygodo! Ahooooooj

16 sierpnia 2020 , Komentarze (8)

służbowe odbyło się , nasze malutkie radomskie koło Zielonych, miało wczoraj gościa z Rady Krajowej...dziewczyna przybyła z Łodzi, było sporo konstruktywnego działania , potem z Długoręką odwiozłyśmy Magdę na dworzec i dobrze zrobiłyśmy, bo nie znając miasta, kobitka zostałaby z nami na dłużej :D. Naprawdę staliśmy się miastem " zamkniętym" - dworzec PKS w stanie opłakanym ( perony) budynek dworca nieczynny, bilet na busa kupowała w kasie dworca PKP ( bo to jakiś bus podstawiany właśnie przez PKP) obłęd...pociągów też od nas nie wyjeżdża zbyt wiele ...wstyd, po prostu wstyd. No ale ...wróciłam et chałupa i zabrałam się za lokowanie książek na półkach ...w tej kwestii muszę współpracować z małżem a on dźwiga mi kolejne tomy w straaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasznie wolnym tempie. No ale cóż..jestem skazana, nie na Shawshank ale na jego donosicielstwo. A propo małża...obiję go niedługo łychą kuchenną, słowo daję. Lata temu zauważyłam , że między lewą łopatką a barkiem ma jakieś podskórne jajo ...stwierdził wtedy, że to " mięsień" mu się rozwinął bo tą głównie ręką dźwiga sprzęty. Tyle , że przez lata ten " mięsień"bardzo urósł i wygląda ohydnie, na moje oko to ..tłuszczak. Oczywiście lata próśb o wizytę u lekarza nie przyniosły efektów. " Pójdzie" Ale oczywiście jak to u chłopa , na święty nigdy. Patka ostatnio nadarła się na niego , że wygląda już jak Dzwonnik z Notre  Dame i będzie straszył Kazika i żeby pamiętał , że jesteśmy jedynymi dziadkami.  Ze względu na to paskudztwo Paszczur Starszy zrobił nam prywatne ubezpieczenie i akurat przychodnia gdzie chodzę do ginekologa świadczy usługi w ramach naszego ubezpieczenia,a ponieważ ja byłam z moim "urwanym"ramieniem u super ortopedy w tej przychodni , to postanowiłam zapisać małża. Zresztą próbował to już zrobić Paszczur w Warszawie , ale niestety nie udało jej się ...bo musi to zrobić " zainteresowany" - swoją drogą ciekawe , jakby pacjent był niemy, to kto niby miałby go umówić...telefonicznie ? A jakby był niemy i bez rąk to jakby sie umówił przez internet?  Niemniej u nas nie miałam problemu z umówieniem go na wizytę. Idzie 1 września. Po wyjściu z  przychodni wręczyłam kartkę  z datą wizyty i usłyszałam taki opierpapier, że głowa mała " jak śmiałam go umówić, bez jego zgody" o żesz ty....mały włos a użyłabym argumentu " matki terrorystki" ale się ugryzłam w jęzor.  Jakoś po 10 minutach przycichł i już nie burczał. Ale i tak zadzwoniłam do Paszczura i go podkablowałam, że się awanturował. Dzieć oświadczył , że jest gotowy "urodzić wcześniej" jak tatuś będzie ją wkurzał i że ona też  ma wizytę na 1 września 8). No i bądź tu człowieku zdrowy, przynajmniej umysłowo, wśród wariatów. Ale koniec z tematami medycznymi udajmy się w botaniczny raj i pozwólmy odetchnąć duszy , a przez to i cielu. 

Zatem miłego niedzielnego leniuchowania, ja zaplanowałam na dzisiaj ( oprócz uzupełniania biblioteki) wytapianie sadła, wszak ostatnimi czasy nie miałam okazji ( ani rozsądek mi nie pozwalał) oddawać się lizaniu przez słonko. Ahoj wsiem. 

15 sierpnia 2020 , Komentarze (40)

panno Lalu. Przekładając na nasze...koniec niepewności. Byłam u ginekologa na wizycie kontrolnej. Wszystko ok ..nie ma zmian nowotworowych , ale odrobina wewnętrznego drżenia była od czwartku. Niemniej ..nie wiem skąd robiący cytologię wzieli stan przednowotworowy w poprzednim badaniu, tylko wziąć pałę , lać  i patrzeć czy równo puchnie. Podejrzewam że gdyby to trafiło na inną osobę niż ja ...wariatka to by się kobieta wykończyła umysłowo przez te dwa miesiące. No ale ...i tak podjęłam wczoraj decyzję, ale o tym powiem inną " razą" . Przylazłam do domu ...zrelaksowana , nawet obiecałam sobie upić się schłodzonym winem pod wieczór i .....nie zrobiłam tego bo przybyła ona8)

moja wymarzona , wymyślona biblioteka, teraz tylko małż będzie mi znosił, kochane szeleściuchy a ja będę je lokowała na półkach. Przyznam, że nie jestem pewna czy te prawie trzy tysiące książek zmieści się na regałach, ale jakby co , wypatrzyłam kolejne miejsce do zastawienia regałami, panowie wzięli wczoraj pomiary i jak tylko zadzwonię, że się nie mieszczę to zrobią następne:D. Przy okazji zdemolowali trochę schody, bo żeby regały przylegały jeden do drugiego ( czyli do tego półregału, który stanął na biurku) trzeba było wyciąć kawałek stopnia i wsunąć tam regał ...ale na zdjęciu tego nie widać, nie widać jak się stanie przed schodami, dopiero jak się wspina do sypialni, widzi się srebro wsunięte w drewno8). Generalnie jestem baaaaaaaaaaaardzo zadowolona, przede wszystkim z tego, że mam już w zasadzie skończony dom no i z tempa prac panów ...poprzedni stolarz super...ale strasznie długo trwały jego działania, a tu - od pierwszej wizyty minął tydzień i już jest . Hurra!!! Poza tym to był naprawdę dobry piątek ...małż odebrał paczkę z ciuchami ...poszalałam za 106 zł mam 4 pary jeansów , trzy koszule i cudną lnianą tunikę wszystko uprane i właśnie schnie, a nawet zaraz to co białe będzie się prasowało i chyba pomknę dzisiaj w tunice na spotkanie 8). Mało tego wracając od lekarza postanowiłam uczcić to że będę dalej żyła w szaleństwie i dręczyła innych i wpadłam do obuwniczego, zakupiłam sandały, które planowałam od dość dawna, akurat był ostatni dzień wyprzedaży( stacjonarnej) i buty kupiłam 40 % taniej. 

Z lekko przybrudzonym sumieniem mogę powiedzieć to był dobry dzień. I zapraszam was do buszowania śród zieleni i klejnotów znalezionych w krakowskim ogrodzie botanicznym ( nadal) 

Życzę wszystkim miłego świętowania, albo balowania albo po prostu nicnierobienia. Ahoj, przygodo!! Przygodo? Ahoj!!!!

13 sierpnia 2020 , Komentarze (23)

mi się gadać.....przez to piekielne gorąco. Wczoraj cały dzień ktoś u mnie był ...muszę powiedzieć że dobra sprzątająca mi odeszła, teraz mam mniej dobrą . A tak poza tym ...po południu jadę z mamą do diabetologa bo " brzydsza siostra Kapciuszka" ( mieszkająca z mamą ) zawiezie nas do lekarza ale jak mi oświadczyła " nie pójdę z nią do gabinetu" no cóż z chorym na umyśle czasem nie da się dyskutować. Zresztą Długoręka też wczoraj mówiła o jakimś przypale naszej siostry ...aaaa w sprawie kupowania nowego odkurzacza, obraziła się na Kaśkę i strzeliła focha ...matko jedyna kobita 53, 5 roku , niech matka nie mówi że jej nie podrzucono dziecka ...widać urodził się tego dnia jeszcze jeden gigant...wielki ciałem, mały rozumkiem, ale boże broń nie porównujmy do Kubusia Puchatka. Nie będę gadała bo nie ma o czym ..zatem funduję wam kolejne schładzanie w botanicznym cieniu ( i sadzawce) 

Mimo sytuacji zewnętrznej, życzę wam udanego dnia. Ahoj!!!

12 sierpnia 2020 , Komentarze (13)

się znalazła, czyli pani Jola, która mi " odgruzowywała" dom, niestety znalazła się na moment...wyjeżdża z kraju. Była u siostry za granicą i tam wraca, na stałe, powiedziała że nic jej tu już nie trzyma ( dzieci ma dorosłe) a żyć tu się nie da. No i musiałam sobie zorganizować nową pomoc. Dzisiaj przychodzi, zaraz idę szykować jakiś obiad, bo pewnie Marysi długo u mnie zejdzie . Upał koszmarny już nawet wentylator nie bardzo pomaga, do tego jeszcze " atrakcyjny" sen ...śniło mi się że Paszczur urodził Kazika u nas w domu ...w nocy, spałam, obudziło mnie kwilenie dziecka, okazało się, że zięć odebrał poród...a maluch ważył 7 kg ...przystojny był, ciemnowłosy i podobny do tatusia ...z twarzy też;).  Obudziłam się z jakimś dziwnym poczuciem lęku . Wczoraj przyszedł mi dywanik pod moje " krzesło robocze" udało mi się nawet kupić kolor pasujący do biurka , czyli jasnoszary. Oczywiście małż zaraz wyjęczał ...tylko jeden kupiłaś? Bo podobny dywanik ( tylko ciemnoszary) leży przy stole , ale mu piesy wyżarły podbicie od spodu . Kiedy miałam " biuro" na stole, dywanik miał sens...bo chociaż krzesła są podklejone, to jednak krzesło na ktorym siedziałam , często było przesuwane, więc żeby zabezpieczyć podłogę położyłam dywanik. Ale teraz...kiedy mój ośrodek " roboczy" przeniósł się w inne miejsce, to dywanik nie jest już konieczny. Uświadomiłam go, że kasę to ja trzymam na zakupy dla Kazika, bo trzeba się sprężyć i wreszcie kupić co potrzebne dla dziecka. Tymczasem , zsunę się niczym lekka:Dmgła, po schodach i udam na kawę, która pobudzi mnie do życia, znowu marnego bo w upale. A was zapraszam w chłód i rześkość...przynajmniej wizualnie. 

i taka jestem, że na koniec dałam trochę wody, dla ochłody. Zatem miłego dzionka, mało męczącego o ile to możliwe. Ahoj!!!!

11 sierpnia 2020 , Komentarze (28)

nie cierpię, nie znoszę i nic nie pomaga mówienie do mnie " lato jest ". Widać miałam wśród przodków Eskimosa ...a przynajmniej Wikinga ....nie lubię gorąca i już 8). Wczoraj się odważyłam zapłacić za moje zakupy przy kasie samoobsługowej i okazało się że jestem kretynką ...może wskutek gorąca wyłączyło mi się myślenie, na szczęście wzrok mi nie padł od temperatury . Na szczęście jest miła pani do pomocy " zagubionym". Żeby ta kasa działała , kazdy zeskanowany i zważony towar odkłada się do " boksu" z drugiej strony kasy ...oczywiście u mnie masa zakupów :D i czekałam kiedy coś wyleci, czy bedzie jajecznica na posadzce, czy będzie ona winna. Na szczęście się udało i nic nie wypadło, potem oczywiście musiałam to wszystko wpakować do moich trzech wielkich toreb. Ale kiedy się odwróciłam zobaczyłam, ze przy kasie za mną, pani po prostu na tej półce rozstawiła swoje torby i od razu do nich pakowała. O jakąż kretynką bezmyślną się okazałam, ale teraz już wiem co i jak 8). Z ogłoszeń parafialnych, psuł nam się, psuł, aż się zepsuł piec...i nie mam ciepłej wody pod prysznicem. Oczywiście małż od tygodnia " zaglądał" ...tak się pomerdało, że jak odkręciłam wodę pod prysznicem to mi nie leciała ciepła . Musiałam wyleźć , podpełznąć do umywalki, odkręcić ciepłą wodę, kiedy zaczęła lecieć, zakręcić ją,wrócić pod prysznic, otworzyć ciepłą i umyć się, wczoraj ta metoda zdechła. Wyczytałam że padł albo  jakiś czujnik temperatury albo zawór trójklapowy. Zarządziłam wizytę " prawdziwego" fachowca od pieca :D. Poza tym ...znalazłam wczoraj w necie : cudzołóstwo jest wtedy , kiedy zdradzasz w cudzym łóżku. Jeśli w swoim - to gościnność. Już poinformowałam małża, że powinniśmy skorygować naszą zasadę ;). No dobra  pora wstawać i udać się na poranną kawę. Dzisiaj w programie - mój sos do spaghetti ...ugotuję więcej i zamrożę, a po południu wyprawa do pani Ewy, przy wpychaniu czystego prześcieradła między materac a ramę łóżka straciłam pazura....trzeba to naprawić. Tymczasem ....trochę botanicznego cienia. 

No to miłego wtorku . Bye(pa)

 

10 sierpnia 2020 , Komentarze (27)

niesmerf, tylko Bankomat. Kiedy piekłam rogaliki dla dzieciaków, łaził po kuchni i jęczał .." a nie mogłabyś upiec ze śliwkami", ponieważ kupił sliwki (planowałam drożdżowe ze śliwkami) to wczoraj po zejściu ze słonka, stanęłam do tych rogalików dla niego. Wiecie, lato w t ym domu jest okropne. Jest gorąco i duszno ( małż powiedział, że kupi duży klimatyzator, ja w sypialni mam swój mały wentylatorek i używam codziennie) i chyba pierwszy  raz w życiu tak się lał ze mnie pot jak wczoraj, przy wałkowaniu i nadziewaniu tych rogalików , dobra ..upiekłam ponad 60 , przyszedł małż , wyciągnął odnogę ( do talerza z gorącymi ) więc pogoniłam, bez mała ścierą i uświadomiłam, że przestygnięte są na stole ...ło matko , zamiast trzymać rogalika w poziomie , to obrócił w pion, połowę cukru pudru i cynamonu zrzucił na kuchenną podłoge ( której umyciem się rano chwalił):D i oczywiście zaczął jęczeć " więcej nie mogłaś upiec" ? Mogłam, odpowiedziałam, ale mi juz śliwek zabrakło , zresztą konfitury jagodowej też...bo śliwek to mi zabrakło w okolicy 50 rogalika 8). O zniknięcie rogalików niech go głowa nie boli ...już się Długoręka ( a przez nią jej synuś ) dowiedziała o istnieniu tychże ...ekipa utylizująca się pojawi. Niebawem udam się , tradycyjnie wydawać kasę ( przecież ta niespodziewana piątkowa stypa kameralna, mi naruszyła zapasy w lodówce i zawartość stojaka na wino) ale najpierw zapraszam ponownie do skansenu. 

Życzę wam miłego początku nowego tygodnia. Ahoj przygodo, przygodo !!! Ahoooj!!!

9 sierpnia 2020 , Komentarze (30)

ale zniesmaczona, zresztą nie tylko ja. Bezmyślnością, beztroską i to kogo? Młodych ...choć nie wiem czy 35 latkowie to jeszcze " młodzi" . Najpierw obleciało mnie " Beatka to lalka czy ty" (to przez mój kapylinder)  - tak mnie przywitała dawno nie widziana mama szwagra...wspaniała kobieta. W kościele .(o dziwo woda w kropielnicy się nie zagotowała kiedy weszłam do owej instytucji) w maseczkach wszyscy starsi uczestnincy uroczystości , nasze dzieciaki grzecznie zamaskowane i zdystansowane ( Paszczury warszawskie sprawiły nam niespodziankę i przyjechały do domu,akurat zrobiłam śniadanie,dobrze że większe to Kazik zjadł;)). Chociaż, jeden syn - najstarszej siostry, ten który przyleciał z Anglii, maseczkę miał, syn drugiej siostry ( i jego kobieta) maseczki mieli. Za to te nastarsze wnuki - 37 letnia wnuczka , jej 13 letni syn , 35 letni wnuk a gdzie tam ...nieśmiertelni , swoją drogą, jedyną osobą w rękawiczkach był mój małż8). Nie powiem,ksiądz mnie zaskoczył,zaproponował dwie wersje komunii, tradycyjną i do rąk...większość oczywiście oblizywała księżowskie palce. Ale ci którzy są najbardziej wierzący ( przynajmniej wg mojej wiedzy) o dziwo...przyjęli komunię " do rąk własnych" , widać u niektórych wiara idzie jednak w parze z myśleniem. Ksiądz był bardzo konkrenty ( i potężnie spocony, bo w pewnym momencie ocierał czoło rękawem...choć kościół raczej był chłodny). Wyszliśmy na zewnątrz i co ....zaczęło się rozmaskowywanie. Na cmenatrzu , już cała młodzież ( ale tylko ta radomska, pozaradomskiej jakoś maseczki nie przeszkadzały)  była z gołymi pyskami , za to należycie stłoczona, jeden drugiemu na plecach siedział. W tym wszystkim odstawały " niestety" nasze dziecki i Długoręka z rodziną , mało że wszyscy niczym Zorro to jeszcze stojący dość daleko. Wściekłość i zniesmaczenie wywołała też akcja z kwiatami ...pierwszy raz byłam na pogrzebie , gdzie pracownicy firmy upraszali się, żeby wziąć kwiaty , w kościele jeszcze było pół biedy ...ale przed bramą cmentarza dość długo czekali aż kwiaty zostaną wziętę...wieniec od nas wziął młodszy zięc ...ale po wieńce sióstr jakoś ich synowie się nie wyrwali, choć Długoręka próbowała ich zachęcić i to  dość przyjaznynu słowami " panowie, chwyćcie za kwiaty" iiiiiiiiiii tam....jak widać młodzi i już z niepełnosprawnościami. Po ceremonii zniknęłam, prawie dyskretnie...Patka ruszyła do Warszawy, a Paulina jeszcze wpadła do domu  zabrać kilkanaście skrzynek pomidorów, ile razy jest u nas tyle razy wpada do producenta pomidorów malinowych i potem realizują zamówienia łódzkich bliskich i znajomych:D, przy okazji nam się dostaje skrzynka malinowych za free. Na stypę dolazło podobno  ok 40 osób...nie mam pojęcia skąd się tyle ludu nabrało no ale ..na szczęście czas '' nasiadówki" ograniczyła kolejna impreza czyli ..wesele, do którego szykowano lokal. Swoją drogą spytałam małża ..ile go to kosztowało , okazało się,  że tylko 40 zł od talerzyka, w drugim miejscu w którym pytał , zaśpiewano mu 120 zł ,chyba organizatorów takich imprez poje.....ło z cenami , do jasnej anielki, przecież stypa nie trwa całą noc...jak wesele( ba, nawet pół nocy) . Niemniej byłam mile zaskoczona, bo kiedy żegnałam się z niektórymi uczestnikami, pytali czy nie idę na stypę, okazło się, że moja argumentacja spotykała się ze zrozumieniem, jednak zdrowie moje w perspektywie narodzin Kazika, budziło aprobatę.  No dobra  koniec ... wróciłam et chałupa i doprowadziłam do stanu używalności mój prezesowski fotel. I teraz kącik roboczo - biblioteczny wygląda tak...( biblioteka dołączy niedługo) 

oczywiście małż się już najęczał na temat lampek pod schodami . Ileż ja się musiałam nagadać, że to tylko oświetla powierzchnię biurka i ma mi ułatwiać wetknięcie papieru do drukarki. Przecież do czytania i pisania mam lampkę ( której mi jeszcze nie przyniósł z byłego gabinetu, dopiero fotel przydźwigał) . No dobra, sprawozdawczość  zrobiona to teraz...przyjemności. Troszkę obiektów latających i......kochanych, kudłatych obiektów ankoholowych.

I tymi wizjami  futrzanych inteligencji kończę moją dzisiejszą relację, miłej niedzieli. Ahoj !!!

8 sierpnia 2020 , Komentarze (38)

ale mam podłe dziecko ...małpiszon zadzwonił do swojej " krzesnej" i miałam wczoraj " wypominki" po południu, jak to u nas przy takich okolicznościach ...bardzo wesołe, do łez, nie bójmy się tego słowa. Ale ab ovo, zaplanowałam dzień i rano stanęłam do rogalików...były gotowe koło południa, pierwsza partia właśnie stygła kiedy wpadł małż i macką sięgnął pod ściereczkę, " mogę" ? zapytał. Przecież tu nic nie ma, odpowiedziałam. No jak nie ma? zapytał. No nie ma ...bo ja przecież nic nie robię. A ja tak nie powiedziałem, że ty nic nie robisz. I oczywiście nawcinał się rogalików ( nie lubi różanego nadzienia) i wyjęczał ...a nie możesz takich ze śliwkami zrobić? Mogę odpowiedziałam i poszłam odpoczywać . Przy okazji wydusiłam z niego na ile osób " zaplanowali" stypę. Powiem tylko tyle " popieprzyło im się we łbach" na 50 osób!!!! Ciekawe kogo zapraszają, obie moje siostry podziękowały, dzieci i mnie nie będzie ....no ale, ich sprawa, pieniądze mojego męża. Oczywiście po zdjątkach " nicnierobów" napisała Długoręka , " to o której mamy przybywać na hamburgery i rogaliki" no i znowu od 2 stałam robiąc bułeczki, smażąc kotleciki, krojąc warzywka itd. Tak jak powiedziałam przed 5 podałam pierwsze gorące papu. Oj i się zaczęło ....4 flaszki wina poszło, jakieś piwa jeszcze wygrzebali ( chyba Paszczury przywiozły) siostrzeniec zostawił mamusię za stołem ( zresztą się opierała przed wyjściem) i wrócił po nią przed 22 ...moja siostra im starsza tym bardziej karna, zameldowała mi smsem " Jestem już w domu" , zważąjąc na jej stan " bardzo" wskazujący na spożycie odpisałam " w swoim" ? , na co dostałam zwrotkę " tak mi się wydaje" . No dobra idę załadować zmywarkę i ją włączyć. Naszykować śniadanie , uprasować kieckę, położyć na oczach " kapelusz" i zatankować butelkę wodą. Aaaaaaaaa....biurko już stoi, byłam w ciężkim szoku jak koło 19 panowie się pojawili i wstawili pierwszy mebel. No to jak dobrze pójdzie w przyszłym tygodniu stanie cała biblioteka. Tymczasem zapraszam do ogrodu botanicznego ...trochę chłodu przy tym upale. 

Jedna z tych róż nosi nazwę cardinal de Richelieu - zgadniecie która? A poza tym miłej soboty i skutecznego przetrwania upałów. Ahooooooj 

7 sierpnia 2020 , Komentarze (39)

chyba po raz pierwszy moja teściowa dotrzymała słowa. Popijałam kawę kiedy zadzwonił mąż i spłakany powiedział, że matka umarła kilka minut wcześniej. Wie, że znam szefa jednego z największych zakładów pogrzebowych w mieście, więc zapytał czy mogę zadzwonić po lekarza..zadzwoniłam , pomogłam ustalić termin pogrzebu i ...konflik się zaczał przy stypie. Patrycja przyjedzie na pogrzeb ale się po prostu boi...do porodu 6 tygodni i prosto z cmentarza wracają do Warszawy, Paulina  też nie chce iść na stypę ze względu na Kazika i Patkę , ja też raz ze względu na Patkę , dwa ze względu że za tydzień będę znała wyniki badań i nie wiem co dalej, zdroworozsądkowo nie wybieram się w większe zgromadzenie o czym małż został poinformowany. Może to brzmi po " suczemu" ale szacunek dla teściowej wyrażam poprzez udział w pogrzebie a nie w stypie, czasy są dziwne a ja mam obowiązek myśleć o żyjących tych teraz i tych którzy za chwilę pojawią się na tym świecie. A nie bo " mamusia tak chciała" . Prosiłam, mamusia chciała, kiedy jeszcze w miarę myślała i nikt o koronawirusie nie słyszał. Co najmniej od Bożego NArodzenia plątały się jej rzeczywistości i ludzie, liczyłam że u osób po 60 i tuż przed nią włączy się rozsądek, tym bardziej w obliczu narastającej liczby zakażeń.  Wczoraj pani z pogrzebowego sugerowała jak najwcześniejszą godzinę pogrzebu ze względu na upał ...powtórzyłam to Skorupiakowi ale siostra już zaklepała godzinę mszy na 11 30 bo mamusia tak chciała. I będziemy się piec ...bo z tego co widzę zapowiadają alarm dla 6 województw ze względu na upały. Cóż ...może wreszcie wykorzystam mój czarny kapelusz. Po południu było już milej....pojawili się stolarze do biblioteki, wymierzyli, ustaliliśmy co i jak ..zmieniła się trochę koncepcja biurka pójdzie całością długości pod schodami i zakończy się nadstawką " regałową" na książki. Całość pójdzie w srebrze, panowie dobrali kolor płyty pod kolor...drzwi 8), oczywiście przymierzyliśmy też wzornik do szarości występującej w komodach. Ale tak czy siak ...całość kolorystyki domu zostaje utrzymana. Zaraz wstaję robić rogaliki drożdżowe z nadzieniem różanym a potem hamburgery, bo w zaistniałej sytuacji Paszczury Łódzkie jednak dzisiaj będą nie " na chwilę" jak to było w planach, a po prostu zostaną do jutra , przez co wyjazd Długorękiej " do krześnicy" nad jezioro wziął w łeb. No dobra moje szanowne  i moi szanowni...zbieram kiece i na dół lecę. A dzisiaj zapraszam was to " tańca motyli" 

Zatem życzę wam miłego dnia i mknę , zamieniać się w aktywistkę kuchenną. Ahoj!!!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.