moje osobiste dziecko. Boże!!!! jak ja nienawidzę niesłowności. Zadzwoniło małpie i pytało czy będę rano w domu, bo ona przyjeżdża o 9 bo ma fryzjera o 10. Odpowiedziałam że w zasadzie to powinno mnie nie być ....bo będę na siłowni, ale ze względu na nią nie pójdę. I co? I H2O , pawiana nie ma. Już zdążyłam upiec chleby, zupę kończę gotować, nawet drożdżowe na bułki mi wyrasta. Wczoraj upiekłam nowość ciasto drożdżowe z makiem i śliwkami. A tej człekokształtnej nie ma. Oooooo niech tylko wejdzie do chałupy oberwie jej się jak nic.
A tak poza tym....wczoraj siedziałam i liczyłam jakie tętno mam utrzymywać podczas treningu, szczególnie na orbitreku no i wyszło mi że mam zbyt wysokie. Tia...tylko że ja mierzyłam wg wzoru ( nota bene jest ich 4) a jak tu uwzględnić pływanie? Podejrzewam, że moje HRmax nie jest takie samo jak dla osoby " nieruchawej" , muszę we wtorek spytać nadzorców na siłowni . A tak poza tym....szaro, jesiennie, pije sobie herbatkę z czarnej porzeczki i uspokajam ciele...żeby nie złapało za szczotkę na widok Paszczura. Koło południa przywlecze się " wizytowa" siostra małża i ani chybi przytarga ze sobą swoją połówkę ...jestem na nich przygotowana: napitkowo i deserowo.
Pomimo szarości życzę wam miłej soboty i oczywiście coś dla ócz i dusz.