Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1055316
Komentarzy: 43037
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 kwietnia 2018 , Komentarze (25)

proszę bardzo, na kolejne życzenie...kolejny przepis...jutro sobota, dzień kota, może komuś będzie się chciało bawić w ciacho na niedzielę :P 

ciasto:
8 białek                                                                                                      3/4 szklanki  cukru                                      4 żółtka
200g orzechów mielonych włoskich lub laskowych
100g wiórków kokosowych
100g rodzynek
3 łyżki mąki pszennej1 łyżeczka proszku do pieczenia

Podane powyżej składniki podzieliłam na pół i zrobiłam z nich dwa placki, każdy upiekłam osobno. Jeśli macie piekarnik o szerokości 60 cm – możecie oba placki piec jednocześnie w dwóch blaszkach, u mnie niestety się nie mieszczą w wąskim piekarniku. Przy pojedynczym pieczeniu placków, proszę nie robić ciasta z całości. Jest to ciasto a la beza, jeśli będzie czekało na upieczenie 30 min , oklapnie.

Rodzynki przelewamy wrzątkiem i odstawiamy do osiąknięcia z wody. Orzechy mielimy. Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia, dajemy zmielone orzechy, wiórki kokosowe i rodzynki. Całość dokładnie mieszamy. Białka ubijamy, dodajemy porcjami cukier, żółtka i suchą mieszankę. Z tak przygotowanego ciasta pieczemy dwa placki w piekarniku nagrzanym do temp. 160°C przez ok. 30 minut.

krem:
sok z 1 puszki brzoskwiń
400 g  masła 
5 łyżek cukru
2 duże budynie śmietankowe
1 łyżka mąki pszennej
1 i 3/4 szklanki mleka
4 żółtka

Sok z brzoskwiń zagotowujemy z cukrem i 1 szklanką mleka. Budynie mieszamy z mąką pszenną i rozpuszczamy w 3/4 szklanki mleka, dodajemy żółtka. Dokładnie miksujemy i wlewamy na wrzący sok. Stale mieszając trzymamy na ogniu do zagotowania, po czym odstawiamy pod przykryciem do ostudzenia. Masło ucieramy do białości i dodajemy stopniowo przestudzony budyń.

do przełożenia:

2 paczki delicji morelowych, brzoskwiniowych ew. pomarańczowych
1/4 szklanki mocnego naparu kawy naturalnej ( jeśli ktoś lubi może do wystudzonej kawy dodać spirytus – ok.1/4 szklanki)
osączone brzoskwinie z 1 puszki
2 galaretki brzoskwiniowe

Na placek bakaliowy wykładamy połowę kremu. Na to układamy delicje (czekoladą do dołu) nasączone kawą , lekko wciskając je w krem. Nasączamy jeszcze raz pozostałym ponczem. Na ciastka wykładamy drugą część kremu, zostawiając kilka łyżek. Przykrywamy plackiem i cieniutko smarujemy pozostałym kremem.. Na to układamy na dachówkę pokrojone w plasterki brzoskwinie. Całość zalewamy przygotowaną wcześniej galaretką (rozpuszczamy 2 galaretki w 3 szklankach wody). Wstawiamy do lodówki.

To ciasto jest lepsze z każdym dniem, niemniej najwcześniej należy je jeść następnego dnia po upieczeniu. 

19 kwietnia 2018 , Komentarze (19)

Nabiegałam się dzisiaj jak dziki bawół na wygnaniu. Najpierw rano pognałam do Aldiego...po nocne koszule na wyjazd ...fajne, kupiłam dwie , znalazłam serek 24 % w opakowaniach po 200 g, wzięłam 5 i poleciałam do Rossmana, pora zacząć kompletować walizkę...kupiłam plaster w razie jakby łapy się obtarły ( czego nie przewiduję, ale strzeżonego pan bóg strzeże), potem wpadłam do następnego sklepu gdzie kupiłam kolejną koszulę ( jak przystało na " starą" kobietę z rozkoszną myszką Minnie) i fajną luźną, przewiewną bluzkę z kolorowym motylem...potem pognałam na targ...kupiłam stopki i wróciłam do domu...ledwie. Szlag by trafił tą moją bezsilność, ledwie lezę...mokra jestem niczym mysza. Dobra...wpełzłam do domu ...nawadniam się a tu dzwoni kumpela " co robisz? zapraszam na kawę" ooooo ludzie....oczywiście polazłam wypiłam pyszną kawę z miodem, pożarłam lody ( w ramach regeneracji krtani) i nagle sms....otwieram i widzę " kurwa" ...kurcze sms od znajomego , któremu słałam sernik. Pytam " co się dzieje" na co dostaję mms z przesyłką jaką mu wysłałam . Ohooo myślę sobie ...pewnie znowu rozwalili paczkę w drobny mak i człek się zdenerwował....i przychodzi następny sms....właśnie jem twój boski sernik........nooooooooo....kurcze obsmarowałam go  i zakazałam straszenie mnie :D Ale przyznam, że takiej " recenzji" to jeszcze nigdy nie dostałam:D. Ciekawe, czy pożarł wszystko czy coś do domu zabrał. Przywlokłam się do domu i regeneruję ciele....miałam sadzić bratki ale mi się nie chce. Zmieniłam pościel...więc mi teraz pachnie wiosną na całego ...zrobię jakąś herbatkę, zjem jabłuszko i pojęczę trochę w ramach gromadzenia dobrej energii ;). Miłego popołudnia wszystkim  

18 kwietnia 2018 , Komentarze (26)

molto udany. Pokicałam sobie pozałatwiać sprawy, wróciłam z nowym smarkfonem, już go opanowałam poustawiałam wyłączyłam cholerną autokorektę w smsach choć z tym mi zeszło najdłużej. Faktycznie aparat dużo lepszy niż w poprzednim :D. Kupiłam sobie bratki, jutro będę miała dzień ogrodniczki, bo TV odwołała nagranie , po części to dobrze, bo wciąż chrypię niczym zarzynana kura. Ale poza tym to super..udało mi się kupić jeden z lepszych serów na mojej liście i będę produkowała sernik . Wczoraj piekłam sernik na rubieże...cholera zdążyłam go włożyć do piekarnika i ryp....zabrali światło. Wyobrażacie sobie co tu mieli panowie z wodociągów oraz z budowy hali ? Szalałam słałam takie wiązanki ( melodii niekoniecznie ludowych) że uszy więdły a głos mi się chwilowo poprawił. Dwie godziny nie było światła, po dwóch godzinach zaryzykowałam , obejrzałam ciasto, stwierdziłam że nie opadło więc...właczyłam piekarnik i upiekłam .Nie wyszedł do najlepszy sernik na świecie ale 95 % najlepszy sernik na świecie. Dzisiaj wysłałam do Sokółki, znajomy oznajmił iż pożre i taki 8). Zatem 3/4 sernika pojechało, resztę zutylizował małż, teraz będę testowała ser z piątnicy, zobaczymy co z niego wyjdzie. A tu proszę fotkę szalonej psicy zrobioną nowym telefonidłem, oj faktycznie aparat o niebo lepszy od tamtego starucha. No to teraz jestem ...przygotowana , pora ściągać walizkę i ją pakować. Miłego popołudnia wszystkim. Ahooooooj 

17 kwietnia 2018 , Komentarze (45)

zgodnie z życzeniem i z powodu zamknięcia blogów wrzucam przepis na malinową chmurkę 

- 4  żółtka

- 1/2 szklanki cukru pudru

- niecała łyżeczka proszku do pieczenia

- cukier waniliowy

-  1 1/3 szklanki  mąki pszennej (najlepiej tortowa do wypieków)

- 135 g  masła

 Powyższe składniki powinny być uprzednio schłodzone.

Mąkę przesiewamy przez sito, dodajemy kolejno cukier puder, cukier waniliowy, proszek do pieczenia, żółtka oraz masło- po czym szybko zagniatamy. Uformowaną kulę ciasta kruchego wstawiamy na 30 min do lodówki, a następnie wałkujemy i wyklejamy nim blachę (23×33). Pieczemy w 180 stopniach przez 15- 20 minut.

Jeśli jesteście osobami bardzo zajętymi albo po prostu nie lubicie „babrać się” w cieście  (polecam jako odstresowanie !) możecie użyć maślanych herbatników i nimi wyłożyć blachę.

 - Galaretka Malinowa –

 - 3 galaretki malinowe

- 500 g malin świeżych bądź mrożonych

 Galaretki rozpuszczamy w 3,5 szklanki wrzącej wody, czekamy aż ostygną. Następnie wrzucamy maliny i czekamy aż galaretka zacznie tężeć.

-Trik – Jeżeli używacie malin mrożonych nie rozmrażajcie ich wcześniej. Zmrożone maliny wrzucone do wystudzonej mikstury z galaretką powodują jej natychmiastowe tężenie, oszczędzamy zatem na czasie:

 - krem-

 - 2 śmietany kremówki (co najmniej 30 %)

- 1 serek mascarpone

- 4 łyżki cukru pudru

- cukier waniliowy

Śmietankę ubijamy na sztywno, dodajemy cukry a następnie powoli mieszając dodajemy serek mascarpone.

 - Chrupiąca beza z migdałami-

- 4  białka

- szczypta soli

-  200 g  cukru

- paczka płatków migdałowych

Białka ubijamy ze szczyptą soli na sztywno, następnie partiami dodajemy cukier. Na blachę (taką samą na której piekliśmy spód) wyłożoną papierem do pieczenia wykładamy ubitą pianę a wierzch posypujemy płatkami migdałowymi. Pieczemy przez 90 min  w 110  stopniach. Bardzo ważne jest by bezę dobrze wysuszyć.zostawiamy w piekarniku do całkowitego wystudzenia

-Składanie ciasta-

Na upieczony spód (opcjonalnie herbatniki) wykładamy tężejącą galaretkę. Następnie kładziemy warstwę kremu waniliowego, całość przykrywamy bezową kołderką.

15 kwietnia 2018 , Komentarze (25)

że pozwolę sobie zacytować przebój z mych lat młodych :D Nareszcie po 8 dniach cholera zwyciężona, jeszcze troszkę pokasłuję ale to raz na dwie godziny , skrzypię...no ale trudno, gardło musi wrócić do normy ale ...huurraaa , hurra jestem wśród żywych i nienormalnych:PP.

dzisiaj wyjście ( w zasadzie wyjazd) do mamy, zaraz dokończę malinową chmurkę i pojedziemy na trochę...wypijemy kawę, pożremy ciacho, dopełznie też całe plemię żmijowo wężykowe:D

Plany na przyszły tydzień ...moja noga nie postanie na żadnych obiekcie sportowym, to co odzyskałam muszę utrwalić, umocnić. Przecież już za momencik, już za chwileczkę będziemy z Holką kicać po barcelońskich uliczkach , a tam muszę być w 500 % normie.

Poza tym podobno na początku tygodnia ma być Państwo w Państwie ( w związku z moją klientką i jej walką z uniwersytetem) no i kobieta zadzwoniła, że mam się kurować bo ona mnie tam chce...matko i córko, no jak " kcom" to trzeba kcice ludzką zaspokoić:D. Apelacja napisana, klienci na przyszły tydzień umówieni..więc mimo intensywnego schodzenia z łez padołu, jednak się kręciło. I niech się kręci byle dostojnie i z korzyścią dla wszystkich . Za oknem cudna wiosna, cuuuuudna ....i niech taka trwa. Życzę wam pięknej niedzieli a ja idę chłeptać herbatkę malinową . 

Aaaa potwierdzam na własnym przykładzie " niejedzenie nie odchudza" . Pomimo minimalistycznego jedzenia ( musiałam bo thiocodin to pochodna morfiny) ważę tyle samo ile tydzień temu, nawet gram mi nie ubył ( chociaż portki nieco luźniejsze) tak, że żadne głodówki....to mit. Lecę opijać się ....ahooooooooooooooooooooooojjjjjjjjj.

14 kwietnia 2018 , Komentarze (23)

i ja....wrak człowieka:D. Było super, pogoda piękna ale co tam pogoda....towarzystwo, towarzystwo świetne. Nałazić tośmy się za wiele nie nałaziły, ale nagadać...nagadały, chociaż w moim wykonaniu zapewne brzmiało to strasznie ( zresztą ja też wyglądałam okropnie, przed czym was ...ostrzegałam) Podreptałyśmy do Rossmana gdzie Anię trochę zaopatrzyłam w kosmetyki a finalnie...wylądowałyśmy u mnie, gdzie ulitowałyśmy się nad sernikiem. Kondycyjnie jestem słaba aż strach, wróciłam mokrzusieńka ale ...wpakowałam się zaraz do łóżka i ...od 21 do teraz spałam....spaaaaaałam, żadnego kaszlu, żadnego duszenia. Długa, spokojna, piękna noc. Zatem rekonwalescencji cd. Chyba wracam do zdrowia bo zaczynam czuć głód...mały głód :D:D. Dzisiaj czeka mnie praca intelektualna ....apelacja. Ale zdrowieć muszę, bo wczoraj zadzwoniła znajoma, której pomagam w walce z uniwersytetem. I nakazała " zdrowiej, bo telewizja przyjeżdża i ja chcę żebyś była w programie" no masz ....znowu? Ale....motywacja do zdrowienia ...nienajgorsza :D Cudnego weekendu wszystkim, przecudnego. Ahooooojj

13 kwietnia 2018 , Komentarze (25)

skrzypiąca szafa. W roli szafy ...ja:D. Zresztą to sztuka jednego aktora:p. Nie będę tu używała słów , powszechnie uznawanych za obraźliwe, ale już jestem wykończona nerwowo. Syrop wypity, tabletki zeżarte, hektolitry soków, herbat na ból gardła wypite a efekt. Bolący od skurczów brzuch i ...cisza....ciiiiisza , od czasu do czasu przerywana skrzypieniem. Aniu....mam ze sobą notes ...jakby co to w chwilach załamania będę pisała do ciebie wiadomości :palbo smsy będę wysyłała. 

Ale...moi drodzy zaczęłam nowy rok mojego życia ( niech szlag trafi wchodzenie w nowości w takim stanie no ale trudno) iiii po raz pierwszy w życiu doznałam czegoś takiego. Zalew życzeń, smsów, telefonów, maili , życzeń poprzez komunikatory, no szok...po prostu szok. Były momenty, ze pracowałam na ucho i dwie ręce...i gadałam paszczowo i pisałam ( bardzo zręcznie) . Gości miałam niewielu ( i dobrze) ale miłych. Sława mojego sernika ( przypominam NAJLEPSZEGO na świecie, tym razem z ganaszem czekoladowym) umocniła się i nawet dostałam * Michelina....raczej oponkę;), od Długorękiej...co swoją rangę, ma.

Zaraz zjem śniadanie i brykam na randkę z Kasztanową ...mam nadzieję, że dotrzymam jej kroku , jak wrzucę zdjęcia to się nie przeraźcie, ale ja niestety dzisiaj będę w wersji saute...czyli absolutnie nie takiej jaką mnie widujecie na zdjęciach. Świadomie i z rozmysłem rezygnuję z jakigokolwiek makijażu ...bo w środę przejście 300 m skończyło się totalnym upoceniem od góry do dołu ...zatem wolę być nieumalowana niż ...rozmyta. 

A tak z innych wieści ....wariuję ...z przodu ryją ulicę , zrywają asfalt, robią nowe sieci wodociągowe ...z tyłu ...buczą, piłują , wznowili budowę hali sportowej . Właśnie mi małż oznajmił, że z ulicą to ma trwać ...rok (kreci), bo podobno po wodzie będzie kładzione ciepło...trzeba to będzie wykorzystać  i włączyć domy do miejskiego systemu ciepła. Hurra...koniec z węglem, popiołem ( dla mnie w perspektywie czasu to naprawdę byłby problem...kto te worki z węglem zniesie do piwnicy, kto mi je wysypie tak, żebym mogła węgiel wrzucic do pieca, kto potem wytarga popiół na górę do wywiezienia), wprawdzie w nowym domu jest piec gazowy no ale " ceny gazu" wciąż są szaleńcze. Pewnie podłączenie będzie droższe niż samopalenie ale trudno...coś za coś. Przeżyjemy jakoś ten rok :D 

I to by było na tyle ....idę papusiać a potem hajda.....do Aneczki. Miłego dnia wszystkim ....bye, bye

11 kwietnia 2018 , Komentarze (22)

Noc z poniedziału na wtorek utrzymywała się w klimacie starożytnej Grecji ..a to z racji tego że trwałam w półśnie i kontrolowałam się ...na którym boku leżąc mniej kaszlę i tak jakoś mi się roiło....czy starożytni filozofowie też tak sobie półśniąc kontrolowali ciela i przemyślenia dotyczące żywota nie tylko ichniejszego :? a co...jak się odnosić to do najlepszych;). Generalnie noc paskudna bo i małosenna i przekasłana, o bólu boków i przestrzeni międzyżebrowych od kaszlu, nie wspomnę,  ale wczoraj ( dzięki Asiu za podpowiedź) wygoniłam małża do apteki kupił paskudny syrop i jeszcze paskudniejsze tabletki na kaszel ( po których ma się odlot....bo taką senność wywołują) no i kaszel trochę opanowany...dzisiaj przespałam noc, obudziłam się o 4 trochę pokasłałam ale potem zasnęłam znowu. Jedyną zaletą tej choroby jest nieżarcie...wszystko ma smak waty, coś ohydnego wczoraj moje psice cieszyły się z kanapki z szynką była tak ohydna bezsmakowo , że bez żalu dałam ją gerlsom. Ale domowe hamburgery ciumkam..chociaż smaku nie czuję, ale bułeczki wyrosły cudne...puchate...a i na śniadanko, po " rozmrożeniu" w mikrofali pyyycha...cieplutkie, do tego twarożek ..no mniam, przynajmniej moja świadomość wie, że ciało dostało paliwka. Dzisiaj idę zrobić pazury i z okazji jutra...poproszę panią Ewunię, niech mi maźnie koniczyny górne kolorkiem...nawet swój zabiorę :D. Potem czekam na telefon od Ani, potem zrobię Malakoffa na jutro ( bo genialny sernik jest) a potem a potem to chyba muszę zanurzyć się w orzecznictwo, bo apelację klientowi trzeba napisać. O i tak ...nie przemęczając ciela minie mi kolejny dzień cierpienia mego fizycznego:PP. Ale świat się przynajmniej cieszy...bo wczoraj odjęło mi też głos...czyli skrzypię niczym nienaoliwiona furtka ogrodowa. Hehehehehe Bankomat może być szczęśliwy ...bo mało że mało gadam to jeszcze cicho gadam :D. Aaaa właśnie usłyszałam o targach książki, zakupiłam sobie w sobotę ( chciałam runąć jak w niedzielę mi przyszła wiadomość od kuriera że paczkę przyjęli do przesyłki) Wieki bezwstydu.Seks i erotyka w starożytności. Czytałam wywiad z autorem i z chęcią się zagłębię w historię. Swoją drogą po lekturze Hitlera ....historia penisa i seksu to świetna odskocznia8).

Miłego dzionka wam życzę , za oknem już słoneczko ale zimno. A swoją drogą kurwicy dostanę, prują mi od wczoraj asfalt przed domem, ja pierniczę ciężarówy zaczynają łomotać już koło 6. Trudno ...ale nie daj bóg, żeby to się powtórzyło jutro ( przedwczoraj w nocy było kilka wypadków, non stop jeździło pogotowie, policja i straż) bo zadzwonię do MZDiK i Wodociągów i zapytam o której to się roboty zaczyna ? No ale tak poza tym to ....Ahooooooj!!!!

9 kwietnia 2018 , Komentarze (26)

uwaga , uwaga , poszukuję mało używanej, dużopowierzchniowej folii bąbelkowej...żebym mogła oddychać. Cholerka...tak mnie bolą boki od kasłania i przestrzenie międzyżebrowe, że chce mi się płakać ( bo kląć to klnę co jakiś czas), rum wydoiłam. Potem zaczęłam jeść miód łyżką, po takiej porcji kaszel łagodniał, no ale nie będę przecież niczym Kubuś Puchatek chodziła z głową w słoiku. Żle śpię przez to zdychanie, poza tym nie wiem co tu się dzieje, od wieczora jeździły jakieś ciężarówki, nad ranem czyli gdzieś koło 3 wg mojego " wewnętrznego zegara z kukułką" pędziło kilka wozów na sygnałach w tym straż....ani chybi jakiś wypadek na E7 pewnie " z nocnej wracali wycieczki...albo i z weekendu", który niestety przeleżałam grzecznie ( szkoda, że nie grzesznie) w łożu boleści. Właśnie udrażniam sobie przełyk gorącą wodą ...smaku wciąż nie mam...co ma swoje dobre skutki patrząc od strony szklanej małpy. Sporty jak obiecałam ...odpuszczam, dochodzę do wniosku, że zawiodła mnie moja poświąteczna intuicja i zbyt szybko po tym kasłaniu i maratonie bezsenności rzuciłam się na aktywność . No i stary , mądry organizm mi pokazał " kto tu rządzi" zatem posypuję głowę popiołem a nawet węglem aktywnym i zachowuję się od dzisiaj grzecznie, ale bez przesady. Wczoraj upiekłam mazurek na warszawskie zamówienie i dzisiaj będę go słała. I to na razie tyle moi drodzy. To były poranne wiadomości ptasiego radija, dija, dija ,dija ...Ahooooooj 

8 kwietnia 2018 , Komentarze (23)

do żywych. Wczoraj zgodnie z podpowiedzią Mariolki zafundowałam sobie kurację " herbaciano rumową". Oczywiście jak to ja , zmodyfikowałam ją nieco , czyli piłam sam rum. Oprócz tego, nie podnosiłam się z łóżka...przespałam prawie półtorej doby z małymi przerwami, gorączka poszła precz ( przy " zimnej" jak mi się wydawało głowie, termometr pokazał 38 C) , zostało jeszcze trochę kaszlu. Dzisiaj powtórzę kurację i niestety w tym tygodniu odpuszczę moje szaleństwa cielesne...muszę się tego cholerstwa pozbyć skutecznie. A teraz próbka photek z nowego fotograta :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.