Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1055910
Komentarzy: 43037
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 kwietnia 2018 , Komentarze (32)

Ze mnie ...niby kaszlę mniej, ale za to intensywniej. Gardło jest podrażnione tym kaszlem a ja ...jak spojrzałam na siebie w lustrze to się sama przestraszyłam . Blada, ślepia niczym szparki, pełno jakiejś wydzieliny...oooo po prostu główna rola w horrorze, który mogłabym nakręcić przy użyciu tego maleństwa:D

wczoraj przyszedł , oczywiście zaraz złapałam się za składanie go do kupy i stwierdziłam, że jestem debilem technicznym. No ale trudno nie być..jak się pominęło dwie kartki informacji(smiech)

Pół dnia spędziłam na testowaniu co i jak maluch robi. To nie jest co prawda to co chciałam mieć, ale nie wiem, czy to nie lepszy wybór bo jednak tamten aparat był sporo cięższy. Zadzwoniłam do darczyńcy podziękować i spytać ile kasiorki mam jej oddać ( bo tak się z nią umawiałam jak prosiłam o sponsoring) a moje dziecko odrzekło, że nic , bo to prezent urodzinowy. Niom....śliczny ( w dodatku kupili mi wsio...i kartę pamięci, i baterie i nawet pokrowiec) . Oczywiście najwięcej zdjęć ma Whisky ...bo to najurokliwszy temat do zdjęć. Dzisiaj planuję grzecznie zostać w łóżku, ale jutro ma być bardzo ciepło, więc pójdę z psicami w plener i pobawię się w fotograta. A dzisiaj życzę wam wspaniałego dnia, zapowiada się cudnie...słonko już wysoko tylko ...ziuuuuu jest . Bye

6 kwietnia 2018 , Komentarze (23)

Czym najbardziej " dialektowali " się goście ....sernikiem. Najprostszym sernikiem , który ...jak sama odtrąbiłam był..GENIALNY !!!. Najpierw zeżarli 1/3 blaszki ( fakt, zrobiłam w tortownicy 24x24 to nie było go aż tyle. Nawet małż...który w towarzystwie udaje mocnego i nie tyka moich wypocin, podchodził co chwilę i kroił, przy czym głośno informował psice " pan wam zaraz da kawałeczek serniczka" a potem oczywiście ten psi serniczek znikał w jego paszczy.:D Młodszy Paszczur tak się rozdialektował, że nawet jej rodzynki nie przeszkadzały. Jak przyjechały warszawskie Paszczury i spytały co jest dobrego , to zgodnie z prawdą powiedziałam " upiekłam genialny sernik" na co Paszczur I orzekł " ty zawsze się chwalisz", na co ja zripostowałam " ktoś powinien":p A jednak po spróbowaniu orzekła " to najlepszy sernik na świecie, tak dobry jak u ..." i tu wymieniła nazwę jakiegoś lokalu w Warszawie, " do tej pory myślałam, że tam jest najlepszy sernik, ale twój mu dorównuje", zięć potwierdził. Przy niedzielnym śniadaniu doszło do prawdziwej bitwy o okruszki sernika. Do zabrania nie pozostało nic...ale recenzje popłynęły w świat 8). Cały sekret boskości sernika leży w ...twarogu. Twarogu , który bywa w Lidlu tylko dwa razy do roku ( z okazji świąt) to twaróg w wiaderku z serii Deluxe.  Aaa no i ani chybi w tym ósmym jajku :p. W przepisie jest 7 żółtek i jedno całe jajo, mnie zostawało w matlesie jedno ...samotne...więc je dodałam. 

Poza sernikiem, pożerano mazurek ( którego nie spróbowałam) został rozdrapany, dziecki dostały po swoim jednym i jeden zawiozłam do mamy. Tradycyjnie zachwycano się malinową chmurką i tym razem ...orzechową korą, która bardzo do gustu przypadła zięciom....a młodszy nawet przy stole opierniczał Paszczura II, kiedy się okazało, że nie wpakowała do pudełeczek kory...bo jej niespecjalnie zasmakowała. Poza tym furorę robił barszczyk ....ugotowany za zakwasie z charsznickich pól też kupionym w Lidlu. 

Nowa klientka ciasteczkowa, wczoraj piała nad malinową chmurką i panią Walewska, którą jej piekłam. A w ogóle tak zostałam rozparcelowana w tym roku, że prawie nic nie zostało, poza mięsami ( pasztety też się zdematerializowały), które małż utylizuje. O i to by było na tyle ...w tym tygodniu z okazji obietnicy ..w niedzielę upiekę mazurek i wyślę do Warszawy ,  przed świętami odmówiłam dwóm znajomym, powiedziałam, że nie mają takich pieniędzy, żebym się złamała i upiekła im mazurki na święta. A we wtorek i środę będę produkowała ciacha dla siebie ...zrobię tort bezowy z kremem kawowym i genialny sernik ( na swoje szczęście, kupiłam 3 wiaderka tego sera)i niech goście przybywają. 

I to by było na wszystko moi mili z historii nowożytniej. Dzisiaj nie pływam wrrrrr....bo po pierwsze primo małż mi zabrał Ferdka, jego pansamochodzik się zepsuł, a po drugie primo znowu kaszlę...i też przez tę domową szczeżuję. Jest taki chory, że aż dzisiaj wybiera się do lekarza ( chyba pierwszy raz w życiu...jeszcze nigdy z własnej woli a tym bardziej choroby, nie udał się do medyka), No to miłego piąteczku . Ahoooooooooooooooooooj. 

5 kwietnia 2018 , Komentarze (13)

I wróciłam .....posypując głowę popiołem. Miałam sporo roboty, potem dopadło mnie jakieś choróbsko , pobiłam rekord bezsenności ( co do mojej osoby) i w zasadzie do dzisiaj mam problemy z uzupełnieniem snu . Mogę powiedzieć z całą stanowczością, że coraz bardziej nie lubię świąt. w sobotę już tak miałam dosyć...że zostawiłam całe towarzystwo ( bo zięciowie chcieli się alkoholizować z teściem) i poszłam do łóżka a oni rządzili się sami. We wtorek już wróciłam na siłownię, podkręciłam obciążenia i osiągi się poprawiły zatem nie zeszłam całkiem na psy ...no może trochę na szczeniaczki:D. Teraz już grzecznie na zmianę...basen, siłownia, basen, siłownia itd. Wczoraj też rozpoczęłam szczotkowanie ( hehehehe niczym kobyła będę), kupiłam sobie szczotkę włosiano gumowowypustkową i jadę sobie na sucho , w czasie odpoczynku, uda, pośladki i brzuch ..niestety na starość , a nawet na wierzch, zaczyna mi wyłazić cellulit on mi na widok a ja go szczotą. Ktoś będzie górą....ciekawe kto?:?

Wczoraj wreszcie cudownie i wiosennie, baaardzo cieplutko, trochę chmurek wypełzło na moje niebo ale na pełzaniu się skończyło. Dzisiaj zapowiadają deszcz i nie wiem czy tak nie będzie, bo właśnie zaczyna mnie boleć czerep mój rubaszny. No dobra moje miłe człowieki ...bierę ciele na łańcuch i idę ...trasę łazienka, kuchnia, sypialnia zamierzam pokonać w czasie....odpowiednim:p. Dzisiaj pocing hurrraaa. Miłego dzionka 

3 kwietnia 2018 , Komentarze (16)

Marcowy pocing :D Lecę zaczynać kwietniowy 

Last month stats

27 marca 2018 , Komentarze (34)

Może niektórzy uznają, że zbyt wcześnie na życzenia ale: 

po pierwsze primo wciąż zdycham więc kiepsko chwilami jarzę, jaki dzień, jaka godzina ....

po drugie primo:  od jutra zaczyna mi się urwanie ...piekarnika 

po trzecie primo : lepiej wcześniej niż za późno. Zatem moi drodzy 

W poniedzialek rano zajaczek zalany. Kury z nim tancuja, jajka mu maluja. Kogut wciaga kreske, podkreca imprezke. Cala sala się buja, DJ gra ALLELUJA! 

Jednym słowem Wesołych Świąt

25 marca 2018 , Komentarze (23)

coś...nie wiem co wyglądałoby od góry jak angina ...ale od dołu grypa :D a cholera wie co to za hybryda. Zaczęło się od zimna w środę...przeleżałam, we czwartek pognałam na spotkanie ze znajomym...ślepia były czerwone i łzawiły mimo okularów przeciwsłonecznych , zgoniłam to na nowy tusz ...swoją drogą faktycznie dobry ..L'Oreal paradise extatic nie jest wodoodporny ale ładnie pogrubia rzęsy i mało się rozmazuje nawet przy takim łzawieniu jak moje :D jest teraz tańszy w Rossmanie. W piątek na spotkaniu z prezydentem oczy już były " wampirze" bo nawet Długoręka zwróciła na to uwagę . A wczoraj amba...najpierw bolały ramiona , głowa należała do obcego bytu ( możliwe że władał nią 8 obcy pasażer Nostromo) reszta przynależała do mnie :PP ale uczucie było mało przyjemne, gardło bolało , ale nic to ..zarobiłam chleb, zrobiłam nowe ciasto ( nie powala mnie, ale podejdę do niego jeszcze raz, tylko trochę zmienię w nim pewne elementy), zrobiłam i upiekłam pasztety i na koniec upiekłam chleb. Między tymi czynnościami zalegałam w łóżku...więc dzisiaj kuchnia i łazienka wygląda mi jakby stado kaczek przez nie przeleciało. Przespałam 13 godzin, w bluzie, polarze, ciepłych skarpetach i trochę mi lepiej. Dzisiaj już tylko boli gardło. I niech boli ...po południu sztuka na ekranie czyli ...Canaletto i sztuka Florencji. Właśnie zarobiłam ciasto na koszyczek, niech sobie rośnie , ja ogarnę łazienkę , potem wyplotę koszyczek i upiekę. A w międzyczasie będę grzecznie właziła do łóżka, poiła się gorącymi herbatkami i odzyskiwała gardło. Pogoda za oknem cudna, życzę wszystkim wspaniałego dnia ...aahoooojjjjjj

23 marca 2018 , Komentarze (31)

Melduję posłusznie, że żyję ...nie zeżarły mnie kojoty, nie rozdziobały wrony. Po prostu zamieniam się w latawiec...nawet wymacałam, że mi ogon rośnie ( i szeleści) , dzisiaj wykorzystuję moment, że obudziłam się nabasenowo ale pływać nie jadę ...wczoraj Sebastian zrobił nam trening z obciążeniami ( to naprawdę są sadyści, a nas traktują jako starych wyjadaczy, zakatują nas:D) jak to powiedział " macie taki delikatny martwy ciąg" hehehehehe...na w połowie prawda...bo tych ciągach byliśmy ...martwi.(pot). Nie mam dzisiaj ramion...tylko dwa, pioruńsko bolące wyrostki.  Poza tym ogarniam kolejne pomieszczenia, biegam na spotkania, wczoraj pół dnia przerozmawiałam na temat ew. współpracy z pewną instytucją ..no po prostu, życie. Zaraz śmigam gotować mięsko na pasztet, bo Paszczur Młodszy przyjeżdża we wtorek i zamówiła już do zabrania chleb, pasztet i mazurek. Mama zięcia robi wsio z wyjątkiem ciast ( tzn. w ogóle nie piecze) więc ciasto świąteczne pojedzie od nas do nich . I to by  było na tyle, krótko ale uspokajająco. Dzisiaj znowu długaśny dzień, bo ostatnie spotkanie w naszym stowarzyszeniowym cyklu a na koniec ..wisienka na torcie ..Prezydent miasta ooooo pojeżdżę sobie dzisiaj po instytcji Straży Miejskiej. 

Życzę wam miłego piątku, wolnego od przedświątecznych szaleństw. Udanego początku weekendu . Ahoooooooooooooj(pa)

17 marca 2018 , Komentarze (23)

Zostałam wczoraj. Ale " od jaja" , wczoraj basen odpuszczony a to z racji wizyty z mamą u cukrzykologa. Załatwiłyśmy to błyskawicznie i w dodatku przed czasem ( ludzi nie było do pani doktor ...albo byli ale ona pracowała bardzo szybko i wykonywała pracę przed czasem). Odwiozłam mamę do domu i sama do siebie..u mnie na ulicy horror i debilizm...mało że wodociągi wymieniają rury to jeszcze mzdik łata asfalt...no czystej wody debilizm, korki nieziemskie. Brak słów.

Po powrocie zabrałam się za odgruzowywanie szafki w łazience ...wyleciała część śmieci urodowych mojego męża, jakieś tysiącletnie chusteczki higieniczne i inne przydasie. Ot wpadłam w szał wyrzucania i powiększania przestrzeni użytkowej:p.

Wieczorem pognałam na spotkanie tzn. chciałam pognać . Spotkanie o 18 ja 17 20 dzwonię po sowę ( żeby zgodnie z moimi zasadami być wcześniej) a tu słyszę ...czy może pani zadzwonić za 40 - 50 min. Zamurowało mnie ...nie mogę proszę pana bo za 40 minut to ja muszę być na miejscu. Za oknem śnieg wali, noga mnie wali....no nie pójdę za chińskiego boga ( a wypindrowana należycie byłam nową paletką...jeszcze jedną muszę kupić jednak ....po przeczytaniu kilku blogów makijażowych :P) na szczęście małż podjechał do domu ...i po moich prośbach a w efekcie końcowym groźbach łaskawie podwiózł mnie do centrum...skąd dyrdałam dalej pieszo..no ale to już miałam 10 min spaceru w śnieżycy a nie 40 .  

 W ramach naszego stowarzyszeniowego cyklu gadaczem  był kolejny polityk...tym razem nie miejski a wojewódzki ...z sejmiku. O ludzie....zostałam zanudzona. Dobrze że Długoręka poleciała i zakupiła nam kawy...bo inaczej bym walnęła czołem o stolik. Swoją drogą muszę powiedzieć ...że nie mam pojęcia, jak ten pan , najpierw został wiceprezydentem...a potem trafił do sejmiku. Chyba " po znajomości". Spotkanie z polityką ukazało mi całą miałkość naszej krajowej polityki. A najbardziej mnie rozbawił i jednocześnie wkurzył widok książki ( tak , książki) z programem przedwyborczym...aż poszłam po spotkaniu do redaktora prowadzącego i poprosiłam go o pokazanie objętości tej programowej lekturki - 73 strony. Powiedziałam, że chyba PO (tak) ma narąbane w głowie, że przeciętny Polak, będzie chciał przeczytać program zawarty na 73 stronach. Bardzo ubodło mnie też stwierdzenie pana " nasi wyborcy" - widać przez ponad 2 lata nie zauważyli, że " nasi wyborcy" nie dali im wygranej...nie zależy im na zdobyciu nowych wyborców, tylko bazują na naszych. Mało tego, za mną siedzieli radni z PO, którzy chyba przyszli klakę robić ...bo pan niestety był o co innego pytany, o czym innym opowiadał...czyli ...rasowy polityk. Och jak mnie wkurzały komentarze tych ludzi, kiedy padały pytania od mieszkańców. Wiecie ..ja nie wiedziałam, że w radzie miasta mogą siedzieć kretyni...nie wiem, czy wszędzie tak jest , czy tylko u nas. Jedna z pań opowiedziała jak miasto wypięło się na projekt rodziców by dofinansowało dodatkowe zajęcia z wychowania seksualnego , pani argumentuje dlaczego ( oczywiście miasto stwierdziło  , że nie mogą) a za mną słyszę ..." a o co pani chodzi , to nie potrzebne , wychowania seksualnego nie można uczyć w oderwaniu od kultury, ja jestem starym praktykiem" patrzę na tego oszołoma ...paskudny, pękaty facet tak w okolicach 65 , och jak mi zagrało...i mówię, a kto mówi, żeby nie było ...praktycznie , może pan prezentować, a w ogóle co stoi na przeszkodzie, żeby prowadzący takie zajęcia ( a chodziło o fachowców typu ..seksuolodzy) nie podkreślał roli kultury i zachowania w używaniu żywota seksualnego? Moje lokatorki na kanapie mało się nie udusiły ze śmiechu, a ja najchętniej bym ich opluła. Żadnego dialogu....ludzie że białe...a tu cymbały dwa od razu kontra ...że czarne. Zero zrozumienia, zero chęci do rozmowy , do dialogu, żeby wyszło na ...szare. No moi drodzy ...czarno widzę przyszłość naszego kraju. 

Po spotkaniu znowu zadzwoniłam po taksi...a tu ta sama informacja ...50 minut czekania. Na szczęście się okazało, że skarbniczka naszego stowarzyszenia mieszka niedaleczko ode mnie i powiedziała, że mnie podrzuci, tylko żebym poczekała ona kawkę wypije. No i jak usiadłyśmy we 4 i zaczęłyśmy dyskutować do domu wróciłam przed 22 :D

Dzisiaj od rana śnieguje i mrozuje ...a do tego noga boli, więc sobie odpuściłam siłownię , wymasowałam stopę kolczastą piłką i zarządziłam akcję " Kuchnia święta" umyłam szafki, piekarnik, firanki zmieniłam i padłam...dosłownie usnęłam po 12 a obudziłam się koło 3 , tzn. Paszczur młodszy mnie obudził z prośbą o zakupy z listy, którą mi prześle...dzieć się szykuje do pieczenia chleba własnoręcznie ...zakwas mam jej przygotować startowy :D . O i to chyba byłoby na dzisiaj wszystko, chyba sobie jeszcze kawę wypiję, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, popołudniową. I albo coś jeszcze zrobię ...albo poczytam..zobaczę na co mi pozwoli rozcięgno. Miłego popołudnia i wieczoru wszystkim, idę wpuścić psice ze świeżego powietrza , bo im ogony odpadną z zimna .Ahoooooooooooooooooooooojjjjjjjjjjjjjj 

16 marca 2018 , Komentarze (24)

Jest pyszny, można go upiec wcześniej. Córka cukiernika, której sprzedałam ten przepis orzekła iż to " najlepszy mazurek na świecie" Spróbujcie 

Spód:

* 300 g mąki pszennej

* 120 g cukru

* 200 g masła

* 120 g suszonych śliwek

* 2 żółtka

* pół łyżeczki proszku do pieczenia

Wierzch:

* 1 słoiczek powideł śliwkowych

* 250 g śliwek w czekoladzie

* 1 biała czekolada (lub gotowa biała polewa)

Masło, proszek i cukier łączymy w misce. Dodajemy posiekane, zimne masło i palcami wcieramy je w mąkę. Ma nam się utworzyć bardzo drobna i puszysta kruszonka. Do kruszonki dodajemy drobno posiekane śliwki i żółtka. Zagniatamy ciasto do chwili aż utworzy się zwarta kula. Jeśli będzie się Wam wydawać, że ciasto jest bardzo twarde (możecie miec mniejsze niż ja żółtka), to dodajcie łyżkę zimnej wody.

Ciasto wałkujemy na prostokąt i wykładamy nim formę wyłożoną papierem do pieczenia o wymiarach 30x25 cm. Wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i pieczemy ok 20 - 25 min, do czasu aż ciasto się zarumieni. Upieczone ciasto odstawiamy do całkowitego przestygnięcia.

Śliwki kroimy na pół lub na ćwiartki (w zależności jakie są duże). Na zimnym cieście rozsmarowujemy powidła śliwkowe a na nich układamy śliwki. Białą czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej i polewamy nią mazurek. Jeśli używacie gotowej polewy to podgrzejcie ją według zaleceń na opakowaniu.

Jest to mazurek, który spokojnie możecie przygotować kilka dni wcześniej. Ja mam wrażenie, że najlepszy był 4 dnia :) Możecie też sam spód upiec nawet tydzień wcześniej. Nie należy go trzymac w lodówce ponieważ stwardnieje.

14 marca 2018 , Komentarze (31)

dzieło ( serio, naukowe) pt. Boskie przyrodzenie, historia penisa. Co trochę rechoczę....ale o ile ja sobie poszerzyłam wiedzę z zakresu historii, historii odzieży, antropologii, archeologii i takich różnych 8)Dzisiaj doszłam do mało " ekscytujących" rozdziałów , bo dotyczących kastracji, tortur, itd....i wiecie co? Ja myślałam, że my kobiety jesteśmy pieprznięte na punkcie robienia sobie kuku ...w imię np. urody, ale mężczyźni są nie mniej walnięci, albo nawet bardziej ...np. poddając się dobrowolnej a nawet własnoręcznej kastracji . Brrrrrrrrrrrrr....A tak poza tym ...nie utopiłam się (smiech) Cieszy was ten fakt? Ale ramiona czułam...oprócz tego czułam dziką satysfakcję że " brałam" pana płynącego na torze obok. Wróciłam z pływalni i poleciałam do miasta...oddać kolejną ratę za okulary, zanieść noże do ostrzenia( święta się przecież zbliżają) no i przede wszystkim, kupić śliwki kujawskie, do mojego, pożądanego przez dzieci, mazurka potrójnie śliwkowego. Wróciłam i ...rozpacz...boli mnie stopa...pod piętą i to tak napierdziela , żę głowa mała. To już nie pierwszy raz ..zauważyłam, że taki ból mnie dopada, kiedy chodzę w płaskich butach , które mają dość cienką podeszwę( czyli ...balerinach albo sandałach), dzisiaj co prawda nie poleciałam w sandałach(smiech), ale " penisówki", które założyłam nie mają aż tak grubych podeszew...w obuwiu sportowym nie mam takiego problemu. W ogóle się zastanawiam, czy to nie jest wina biodra...bo to jest lewa noga, która była sparaliżowana, przed operacją kręgosłupa i już kiedyś mi dzieć mówił że kuleję...ale ja tego nie zauważam. Jednak, cholera wie...może jakiś uszczerbek pozostał. Na razie stopę smaruję traumonem i do jutra ma się cholerze poprawić...bo przecie kicam się katować. Waga dzisiaj rano mnie zaskoczyła ....z kąta...zaskoczyła, spada....a dietę miałam dzisiaj boską ...piersi kurczaka w marynacie imbirowo- czosnkowo- chilli - pieczone i prince polo :D. Zestaw iście dietetyczny. No był jeszcze banan na drugie śniadanie i jabłko na deser. Wracam do pasjonującej lektury ( pod jej wpływem ściągnęłam sobie Młot na czarownice czyli malleus maleficarum- matko , wybieram ostatnio perwersyjne dzieła), ciekawe co jeszcze ci faceci wyprawiają ze swoimi " małymi kumplami" . Miłego wieczoru wsiem. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.