Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1055910
Komentarzy: 43037
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 sierpnia 2017 , Komentarze (51)

i trzech aktach. Oj powiem wam, że czegoś takiego to ja ostatnio nie przeżywałam. Masakra. Zaczęło się od wczoraj, koło 4 obudził mnie straszny ból podbrzusza, czegoś takiego nie miałam jeszcze , mało że ból od brzegu wału atlantyckiego do pępka, to jeszcze było mi niedobrze i telepały mną dreszcze, masakra...ani leżeć, ani siedzieć nie bardzo dało się też chodzić. Ponieważ brzuch bolał koszmarnie nie poszłam na masaż..bo po co, pogryzłabym chłopaka jakby się do mnie dotknął. Ale udało mi się po jakimś czasie zasnąć. Jak się obudziłam , wyprysznicowałam, pokręciłam po kuchni było ok. Nic nie bolało, nudności ustąpiły, pomyślałam, że to może na tle nerwowym, bo Paszczur miał wczoraj ostatnią rozmowę z sprawie pracy w Monachium. Poszłam na targ i ok...co miałam zrobić , zrobiłam, aaaa....grzebiąc w sprawie noclegów w Barcelonie, zobaczyłam jedno zdjęcie ...hmmmmm pomyślałam sobie, ależ ja znam te drzwi..dwa lata temu mieszkaliśmy w domu z takimi drzwiami. Okazało się, gdy sprawdziłam adres, że faktycznie mieszkaliśmy obok hostelu, który mi wpadł w oko, bo ceny są super, dla dwóch osób za 4 doby 590 zł. No tylko wkurzyła mnie jedna rzecz...piszą o pokojach rodzinnych, a ja nie mogę się nigdzie dopatrzeć co to jest i ile kosztuje, nie widzę też żadnej możliwości kontaktu, żeby wypytać o szczegóły. A w tej sali łóżka są piętrowe, no przecież ja chichohotamka nie będę się wspinała na " pięterko" w dodatku ta moja sparaliżowana noga nie podniesie się na taką wysokość jaka dzieli stopień od materaca. Koleżanka jest 10 lat starsza i też okrąglutka i ona też nie wdrapie się na " górkę". Chciałam zarezerwować łóżka na dole. Ni cholery. Ale jutro jedziemy do Patki z okazji rocznicy ślubu to ją pomęczę ...może ona ma jakiś kontakt.Zresztą ona rezerwuje przez booking i ma zniżki, może byłoby taniej. No dobra , koło 18 poczułam że muszę się przespać ja głowę do poduszki a tu ...gorączka, telepie mnie całą ..no nie....upał 31 stopni a ja najchętniej bym założyła bluzę od dresu. Potem było tylko gorzej, nie piłam, nie jadłam , jęczałam i w końcu 19 30 poszłam spać iiiii się zaczęło...spałam może po 30 sek. Non stop miałam ten sam sen...rezerwować te łóżka, ale tak żeby to były łóżka na dole, mało tego , było mi gorąco, wysunęłam się spod kołdry, było mi koszmarnie zimno , do tego zaczęła mnie znowu boleć ta chora noga ...która mi odpuściła jakiś czas temu, ale najgorsze były te przebudzenia co minutę, wydawało mi się że jest ok ...tylko zimno i ciepło żadnych potów...niestety rano się okazało, że koszula wilgotna, budziłam się chyba 4 razy tak na dobre ( i na siku) , jestem taka zmęczona że tragedia, a pracy mam trochę, bo nie tylko wyżerkę dla moich dziecków ale i dla psiapsiółki paszczurzej, czyli mojego trzeciego znajducha obiecałam zrobić. Boli mnie głowa, mam zapchany nos i w ogóle czuję się jakbym miała bliskie spotkanie III stopnia ze statkiem kosmicznym. Ohydztwo ...no ale jakoś trzeba żyć :( tylko jak, jeszcze chwilkę pogniję, może mi przyjdzie ochota ...na wszystko. Miłej soboty , bye, bye

18 sierpnia 2017 , Komentarze (37)

Jak obiecałam, po degustacji, wrzucam zdjęcia i przepisik. 

Rano wpadła Długoręka, zjadła, co prawda bez mojego świeżutkiego razowca, ale to tylko dlatego, że akurat zdążyłam wyjąć chleb z piekarnika i nie dałoby rady ukroić, orzekła iż " smakowity" mnie też smakuje. Zatem zgodnie z obietnicą wrzucam. Dzisiaj nie słyszę żadnego marudzenia bo smalec jest ....z fasoli. Robi się go rachu ciachu, zatem do roboty moi mili, a jaka satysfakcja jak zachwycony gość się dowie że to smalec ...bez grama świni, wegetariański(smiech). Bardzo proszę instrukcję wykonania. 

Składniki na jedną miseczkę :

1 puszka białej fasoli lub 1 ½ szklanki  ugotowanej fasoli

2  niezbyt duże cebule

1 jabłko

2 liście laurowe

1 duża kulka ziela angielskiego

1 goździk

1  ziarno jałowca

½ łyżeczki majeranku

1 łyżeczka sosu sojowego

2 łyżki olej do smażenia

sól i pieprz

Cebulę posiekać w  kostkę, jabłko obrać i pokroić w kostkę. Na patelni rozgrzać olej i dodać posiekaną cebulkę oraz jabłko wraz z zielem, jałowcem, goździkiem i liśćmi laurowymi. Smażyć na małym ogniu do czasu, aż cebulka będzie złota a jabłko miękkie.

 Fasolę odcedzić, opłukać i zmiksować przy pomocy blendera razem z sosem sojowym, majerankiem, sporą szczyptą pieprzu, soli i odrobiną  zimnej wody, odstawić.

Z podsmażonej cebulki i jabłka wyłowić przyprawy, z którymi wszystko się smażyło. Dodać to wszystko do zmiksowanej fasoli, miksując  łopatką żeby wszystkie składniki się połączyły, ale żeby kawałki cebulki i jabłek  były wyczuwalne. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Najlepiej smakuje  po schłodzeniu w lodówce.

Smacznego i miłego popołudnia, ja miałam iść na paradę nowoorleańską, ale jest tak pioruńsko gorąco i duszno,  byłam na targu po śliwki do zięciowskiego placuszka drożdżowego ze śliwkami i kruszonką, oraz po maliny do rogalików drożdżowych z malinami, bo w niedzielę jedziemy do nich z prezentami , w tym pudełeczkiem smalczyku, z okazji I rocznicy ślubu. Niestety po południu ma być jeszcze gorzej więc z bólem i żalem ale nie polezę...i tak wróciłam z mokrymi ciuchami , a byłam niedaleczko, a zakupy wiózł mój dzielny Ciapuś, ja nim tylko powoziłam :D

Jeszcze raz milutkiego początku weekendu , znowu....

17 sierpnia 2017 , Komentarze (82)

...nie będzie czegoś takiego. Obiecywałam wam pokazać moje " najgorsze" czasy no i proszę. Ostrzegam ludzi o słabym sercu albo nerwach uprasza się nie spoglądać na te zdjęcia. 

Rok 2004, nasz ukochany, grzeczniutki jak baranek Szatan ..w tle ja( sukienka uszyta przeze mnie ...własnomaszynowo, kroiłam też ja :p)

Rok 2005 Kazimierz 

Rok 2005 

Luty 2006 

Lipiec 2006

I prawie to samo miejsce co powyżej tylko 11 lat później 

Podsumowując : byłam potworem ( niech się Nessi przy mnie schowa) jestem...potworkiem :D

Aaaaa gwoli wskazania zmian spójrzcie na mój wał atlantycki ( w Janowcu) w roku 2006 i 2017 

17 sierpnia 2017 , Komentarze (15)

(loser)mojego, nerwowego. Wczoraj próba psa, dzisiaj próba ...laptopa. Od rana trochę poganiałam , podomowo, psinka już wróciła do roli mentalnej rottweilerki , rano wpadła na poduszkę, wylizała mi uszy na dzień dobry, potem przyniosła pańskie skarpetki na kozę, a na koniec wytargała pańcia za nogawki od spodni. To niechybne oznaki iż powróciła do życia i zdrowia. Poszłam zrobić pranie, ogarnęłam kuchnię i wreszcie wyprodukowałam smalec z fasoli 8). Chłodzi się, na razie spróbowałam ociupinkę, nie powiem jest niezły, ale tak naprawdę , nawcinam się jutro , jak upiekę świeży razowiec, który też zaczyniłam i sobie rośnie. Jak już zrobiłam smalcyk to zasiadłam do laptoka , zaglądam sobie w jeden z folderów a tam.........oooooo, nie zacytuję słów tej pieśni, która wpłynęła na mych ust korale. Nie mam ważnego dla mnie folderu z dokumentami ( czytaj z całą moją pracą z kilku lat, pismami, pozwami , fakturami za telefony, no nie ma.....) zaczęłam myśleć, szybko, szybciutko, że trzeba te dane odzyskać z dysku, bo skoro przejrzałam komputer wzdłuż i wszerz i nie ma , to znaczy , że nieopatrznie wwaliłam do kosza i wyrzuciłam . Przemknęli mi przez myśl sąsiedzi informatycy, ale stwierdziłam że najpierw " ja siama":D. Oczywiście odpaliłam wyszukiwarkę, znalazłam jakiś program do odzyskiwania danych ale to jakiś dziwny program, bo mi nie znalazł tego co zgubiłam. Więc wpisałam inaczej cel poszukiwań i wynalazłam artykuł który mi podpowiedział żeby najpierw przeszukać dyski i ...uffffffffffff...znalazłam to czego szukałam. Oczywiście zaraz skopiowałam na pulpit, a potem wsadziłam w odpowiednie miejsce. Ale ...sama siebie podziwiam że tylko 3 minuty szalałam, normalnie to bym się darła ze trzy razy dłużej na własną głupotę i nieuwagę. No dobra ...teraz mogę iść spokojnie zjeść obiad . Dzisiaj pstrąg łososiowy smażony na klarowanym masełku, do tego czarny ryż( podobno to jakiś luksus, faktycznie cenę ma luksusową) i ...ogórek, jeszcze się biję z myślami, czy starokiszony, czy małosolny. Ale to się za moment okaże. Lecę jeść bo mnie ssie ...wcale nie taki mały głód. Wszystkim życzę miłego popołudnia, bo dzisiaj troszkę chłodniej i bezsłonecznie, można oddychać. Bye, bye

16 sierpnia 2017 , Komentarze (44)

ojjjjj....mieliśmy pietra, oboje. Siedzę sobie w sypialni, słyszę że małż się kręci na swoim " złomowisku" i nagle przeraźliwy skowyt Whisky. Od razu w krzyk " co ty jej wyprawiasz sadysto, spadło coś na nią, przygniotłeś ją" ? Chłopina milczy, psina przeraźliwie wyje, za chwilę widzę go na podwórku jak odkłada Whisky na trawę, śmigam do niej , chcę pogłaskać a ona dziwnie przekrzywia główkę, nie może nią potrząsnąć, chciałam ją pogłaskać a ona w pisk. No to cap ją na ręce i do domu a w duchu myślę " cholera: udar, wylew? paraliż...psina nie swoja piszczy rozpaczliwie, dziwnie porusza głową, mało ruchawa" Przybiegł małż i znowu się drę " coś jej zrobił" a on przerażony, że nic. Psiczka uciekła do kuchni pod stół ale zachowuje się jak nie Whisky. Zadecydowałam - trzeba jechać do lekarza. Małż nas w karocę siup i pojechaliśmy. Biedulka taka była cicha, nieruchawa , pani doktor obejrzała, jak wzięła pod pyszczek to psinka zaczęła piszczeć boleśnie. Diagnoza - prawdopodobnie urąbała ją osa. Ale dostała leki, przeciwzapalne i przeciwwstrząsowy i mamy obserwować. Jeśli jutro nie wróci " do życia" to mamy się pojawić na dalszą diagnostykę. Na razie sierotka śpi, a wcześniej zrobiłam jej zalecony przez lekarkę okład. Cholera człek jest stary, przeszedł złamania koniczyn u dziecków, rozciętą o kaloryfer głowę, wstrząśnienie mózgu ( choć to było dramatyczne) a tu jak psina cierpi to aż serce boli. No ale ...dziecko ma tą wyższość nad zwierzakiem , że nawet jak nie potrafi jeszcze mówić, to potrafi pokazać gdzie boli, a zwierzątko? 

A to nasza bida ...obłożona i obolała. 

14 sierpnia 2017 , Komentarze (44)

nie bijcie, darujcie, nie mam filmów z salsy ( jeszcze) ale Amfiteatr wrzucił zdjęcia...w tym jezdem i ja ...jeszcze sucha ( nie cieleśnie, tylko koszulkowo) (smiech)

Pan z którym wywijałam - Marcin umie tańczyć salsę...o czym dowiedziałam się dopiero jak został jurorem w konkursie :D:D:D 

14 sierpnia 2017 , Komentarze (38)

hello Gabryśki  i Gabrysie ( jakby się jaki rodzyneczek trafił) pomocy, kupiłam dzisiaj nowe storczyki i nie mogę , kłamię jak bura suka, dojść do tego co kupiłam. Na metce jest podana rodzina : storczykowate ale nie mam gatunku . Oczywiście od razu rzuciłam się do laptoka i wydaje mi się że to są cambrie albo cymbidium ,  pewności całkowitej nie mam...jeśli jest tu jakaś wytrawna storczykoznawczyni to proszę o diagnozę - jak mam gadać do tych moich ślicznotek :D

Z nowości : jak się rozbuchałam w sobotę, to wczoraj naściągałam sobie lekcji salsy : kubańskiej i nie i będę się uczyła a mało tego to ściągnęłam sobie lekcje tańca brzucha , ba ...nawet znalazłam takie lekcje dla pań po 50 , bo taniec brzucha tyż mnie kusi. Miałam już dzisiaj szaleć ale ...okazuje się, że mój organizm mnie oszukał, wczoraj czułam się super, za to dzisiaj ....łooooooooo matko jak mnie łydki bolą ;(. Ale spróbuję wieczorem , bodaj pierwsze kroki salsy opanować. 

Rano pognałam po zakupy, aaa kupiłam mąkę jaglaną i ...lnianą, teraz będę się zastanawiała co z nich produkować.:?. Przygnałam, przesypałam mąki do pięknych , nowych słoiczków z uroczymi serduszkami i dostałam telefon od donosiciela " ciociu, właśnie dostaliśmy nowe storczyki, takich jeszcze nie było" no i poleciałam i jak widać powyżej przyleciałam z trzema ...a jeszcze mi się jeden okrutnie podobał. Ale to może we środę kupię, jak rozszyfruję co kupiłam. Więc ponadplanowo miałam wyprawę per pedes. W ogóle zakładając sandały dopatrzyłam się takiego limona 

od wewnętrznej strony lewej łydki nad kostką. Najpierw się zaczęłam głowić gdzie ja sobie tak przyrąbałam a potem mnie oświeciło 8) toć to ten brutfal w sobotę mnie kopnął, w czasie salsy, aż mi penisówkę ściągnął ze stopy-  procentowej jak najbardziej, bo przed wyjściem na dansy wypiłam pyszne mojito , które wyprodukowałam. Kurcze chłopak tak hasał ze swoją dziewczyną że kosił wszystko i wszystkich którzy mu pod nogi wpadli....niestety wpadł też na mnie, no i mnie ...uszkodził w widoczny sposób. Dojście do tego kto mi zrobił to kuku uspokoiło mnie nieco...bo w pierwszej chwili się przeraziłam , widząc to zazielenienie, że straciłam pamięć...tylko nie wiedziałam czy od alkoholu, czy od sklerozy:D. Na szczęście oświetliło mnie. No dobra moi drodzy ...koniec leniuchowania idę produkować nowość , smalec z ....fasoli. Jak będzie dobry to się nim z wami ...podzielę ...tzn. przepisem.

Ahaaaaaaaaaaaa....i jeszcze coś zrobiłam, dobrze że sobie przypomniałam. Kupiłam sobie słownik : polsko hiszpański ( dla ćwierciingeligentów czyli mnie) taki obrazkowy ..jest tam 6000 słówek , są zdjęcia i opisy co jest co ...opisy po polsku np. to jest głowa, to jest szyja , ręka, noga itd. i po hiszpańsku ( i obok jest wymowa) , no może tak będę jełopa w tanie opanować więcej języka : ludzie mi już weszli do mózgu :D. Ale oprócz słownika kupiłam sobie trzy kryminały , po angielsku ( ambitnie nawet jeden wzięłam dla ludzi ze znajomością języka na poziomie Jessuuuuu C ) i będę czytała, bardzo fajne książki - ze zwrotami na marginesie ...pierwszy ( dla średniozaawansowanych) już zaczęłam poczytywać. Owe dzieła są w Bierdonce :PP, od dzisiaj jest promocja, kosztują bodajże niecałe 13 zł ( słownik też) są słowniki różnojęzykowe angielskie, niemieckie, rosyjski, a te powieści też są w różnych językach. Zerknijcie może coś wam wpadnie w oko i ręce. I teraz to już chyba wsio.....

Pięknego popołudnia...znowu robi się afrykańsko. Bye, bye (uff)

12 sierpnia 2017 , Komentarze (39)

ooooooooo bailandooooo(muzyka) Ło matko i córko ....zaszłam....do domu, ale jak będę i czy w ogóle będę się poruszała rano to się okaże. Dwie godziny szalałam w rytmie salsy, wpadłam na scenę jako jedna z pierwszych, zlazłam z niej jako jedna z ostatnich. Zostałam jedną z nagrodzonych w konkursie salsy ( heheheheh...moja partnerka od nauki wymiękła więc szalałam sama ...la chica, el chico, hero itd.) Uwieczniono mnie na zdjęciach , nakręcono na filmach, osłuchałam się słów podziwu na temat mojej wytrzymałości i rytmiczności ( oj łaskotało mnie to łaskotało....stara a może :PP) Oj powiem wam że poszalałam, koleżanka mało nie zeszła z wrażenia w temacie mojej ruchliwości i kondycji. Po wyjściu z Fosy wyglądałam tak 

a tak wyglądała zwycięska ," upocona" koszulka oraz wygrany i przydźwigany szampiter 

Czuję że żyję, a dokładniej czuję że mam ramiona oraz biodra i naddupie (pot) Mam nadzieję, że rano będę w stanie poruszać się na stopach a nie na kolanach w dodatku ...swoich(smiech). Dobrej nocy wszystkim a może raczej...dzień dobry. Perseidy z racji pogody przeszły mi dzisiaj koło nosa, ale....wg słów publiki ....mogę się czuć jak jedna z nich. Ahooooooooooooooj 

12 sierpnia 2017 , Komentarze (38)

:D ogłaszam, że jestem ...obrobiona. Chleb upieczony, placki z kalafiorem i placki ziemniaczane zrobione, tylko usmażyć. Sos kurkowy zrobiony, gulasz z dzika już mięciutki i tylko zagęścić , ale to tuż przed podaniem .Zupka koperkowa ugotowana , makaron ugotuję w ostatniej chwili. Surówka z rzodkiewek , ogórka i szczypiorku zsiekana ...śmietankę dodam za jakiś czas, już przechodzi smakami w lodówce. No i tort też zrobiony i powędrował do lodówki. Powinnam jeszcze umyć podłogę w kuchni, ale muszę chwilowo odpocząć . Dzisiaj trochę chłodniej i chmurki są ...ale żeby było super, przynajmniej dla mnie to nie powiem. Miłej soboty wsiem i tradycyjnie powkurzam wasze kubeczki ...smakowe oczywiście. :D

11 sierpnia 2017 , Komentarze (28)

postanowiłam dzisiaj zostać, czyli formą osiadłą.:D. Ale ab ovo....polazłam wczoraj po południu do American Corner na Coffee with Vanessa. Vanessa jest rodowitą amerykanką z Chicago, ma polskiego męża, od 8 lat mieszka w Radomiu, uczy angielskiego a dodatkowo właśnie w AC prowadzi dyskusje ...o matko po angielsku. Bardzo mi się podobało to co powiedziała na początku, że ona nie będzie oceniała naszego angielskiego , jego biegłości, poprawności gramatycznej itd. Oczywiście zanim dolazłam do owego miejsca chciałam umrzeć z braku tlenu....gorąco było jak cholera , powietrze stało , nie drżało niczym ...ani wiatrem ani nawet seksem ;). Dowlokłam się , osuszyłam nieco , napoiłam zajęłam miejscówkę a tu wpada dwóch panów ...jeden z kamerą i mówią że są z lokalnej tv dami i chcieliby zrobić krótki filmik o tym czym jest American Corner, co robią, dla kogo , kto może przyjść itd. Karolina ( polska opiekunka) spytała nas o zgodę no i panowie coś tam nakręcili ...hehehehehe ...znowu będę straszyła w tv, tym razem jako biała dama. Okazało się, że poza młodymi Mołdawiankami to oczywiście ja miałam najwięcej do powiedzenia na temat " demokracji" po części to faktycznie problemy jakie nam gospodyni wypisała na tablicy były mi bliskie ...bo polityczno prawnicze. Ale ...koleżanka, która ze mną była , była pod wrażeniem " giętkości mojego języka" Eeee....pewnie moja angielszczyzna jest " murzyńska", bo przecież zasób słów na poziomie sprzed 30 lat ...fakt, faktem że kiedyś tam potem , kiedy myślałam o doktoracie, zaczęłam się znowu szkolić w angielskim i jako pracę domową dostałam do przetłumaczenia jakiś angielski kryminał haaaa i poszło mi całkiem dobrze ( to była książka coś koło 150 stron) no ale tak naprawdę nie mam okazji używać języka często , tyle że ja należę do tych ludzi...którzy nie boją się gadać, nawet po " obcemu" może niegramatycznie, może w złym czasie ale mówię, a jak nie to pomagam sobie rękoma. W każdym razie ludzie wiedzieli o czym mówię , ale po półtorej godziny myślenia po angielsku mój mózg ledwie funkcjonował , droga do domu była męką, upal jeszcze większy ledwie pełzłam a poszłam odebrać nowy " aktywomat" torebkowy, mój stary ukochany pieniężnik zepsuł sobie suwak, zaniosę go do kaletnika ale muszę w czymś kasiorkę i dokumenty nosić, więc sobie zafundowałam taki

Dzisiaj raniutko wstałam o 5 i upiekłam chleby , bo jeden był zamówiony przez Paszczurzycę młodszą. Potem małż mnie zawiózł na katowanie , z katowania na targ po koperek na zupkę, maliny do tortu  i kalafiorek na placki iiiii....właśnie przyjmuję formę polipa. Postaci osiadłej w chałupie, żywiącej się wodą i malinami :D. Blat bezowy do tortu już się piecze, zaraz zaczynię chlebek dla Paszczura Starszego i będę dogorywać...razem z moimi biednymi psiczkami , biedulki nie wiedzą co ze sobą robić w taki upał, rozkładają się niczym żaby...na płytkach, chowają się za łóżkami byle miały cień, albo leżą na korytarzu w przeciągu, nie chcą jeść ..dużo piją i śpią. Dzisiaj w moim smartfonie pokazało mi się w aplikacji pogodowej ostrzeżenie przed temperaturą ...termometr z czerwoną rtęcia. Świetny pomysł, na szczęście sprężyłam się i dolazłam do domu przed piekielną temperaturą. I to by było na tyle. Życzę wam spokojnego i mało upierdliwego dnia no i tym wszystkim, którzy sobie robią " dłuuuuuuuugi" weekend życzę udanego leniuchowania. (muzyka)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.