Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1055287
Komentarzy: 43037
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 listopada 2020 , Komentarze (16)

wróciłam do nikowania. Nie wiem kiedy otworzą pływalnię, a jednak same spacery to zbyt mało. Właśnie skończyłam dzisiejsze nikowanie...tradycyjnie 65 min ale dystans dłuższy 5,2 km. I dobrze, kicało się lżej, pocić zaczęłam się dopiero po 20 min więc ciele nabiera " plusów" - byle waga nadal pokazywała minusy8). Przed nikowaniem zdążyłam upiec chleb. Dzisiaj wersja z dynią, słonecznikiem i sezamem w środku, a na wierzchu czarnuszka. Po kilku latach domowego piekarzenia, do chleba podłączył się również małż...hmmmm przestał się bać że go otruję? Kto wie, może wykorzystam ten jego spadek ...czujności:?. Teraz troszkę odsapnę i pójdę zrobić ciasteczka owsiane, albowiem słoik z tymi ostatnimi postawiłam na tzw. oczach i Szczeżuja zwiększyła, widocznie,ilość powietrza w słoiku. Hehehehe...na szczęście drugie pudełko z ciasteczkami ukryłam. A w ogóle kupiłam duuuużą puszkę na zdrowe słodycze to będę ją zapełniała. Kupiłam też fajną puszkę na keks( albo makowiec) przyda się jak znalazł. Ciasteczka ciasteczkami, ale może bym się pokusiła o wyprodukowanie jakiś zdrowych batoników:?, skończę z ciasteczkami poszukam przepisu na batoniki, tym bardziej że małż ochoczo jeździ do młyna, gdzie jednak sporo taniej kupujemy orzechy, ziarenka, owoce suszone i insze inszości typu, kasze, mąki, płatki ( mają tam sklep ze zdrową żywnością) ciekawe czy uda mu się kupić np. cukier trzcinowy. Zobaczymy jak przyjedzie, choć jak znam jego sklerozę to zapomni....ale, wczoraj małż oświadczył, żebym poszukała robusia, to mój bidak może być już nieopłacalny w naprawie. Niestety takiego modelu jak mój już nie ma w sprzedaży ( a przecie ja mam masę przystawek do niego) , najtańszy boschowski jaki wypatrzyłam z maszynką do mielenia , bo ta jest mi potrzebna kosztuje 1000 zł ( mam cichą nadzieję, że jednak młynek do kawy i wyciskarka do cytrusów będą pasowały) i ma oprócz maszynki kielich do blendowania i tarcze do surówek . No i to mnie zaspokaja. Ale wracając do robota ...małż sobie przypomniał, że na ten czas może mi przynieść jakąś 30 letnią zabytkową staroć, ważne, że z misą . Dzisiaj uroczyście orzekł " jak ma być ciasto, to ci poszukam tego robota" - nie dosłyszał nietoperz jeden, że powiedziałam " ciasteczka" a te jestem w stanie zarobić raz dwa ręką ( nawet tą oberwaną):D. No dobra...dosyć gadania, " nadejszła" pora wędrowania. 

Oczywiście podróż przez wczesnojesienny park a powodem pokory był szron, który mnie dzisiaj przywitał na dachach. Ale co tam szron gdy w sercu ciągle maj...tfu...październik . No to miłej soboty. Ahoj.....roboto, przybywam. Ahooooooooooooooooooooooooooojjjjjjjjj!!!!!!!!!!

20 listopada 2020 , Komentarze (17)

za kilka minut też wybywam, przyjedzie niezwykle użyteczny siostrzeniec i pojedziemy po mamę, a z nią na jakieś badanie do okulisty. Potem z młodym do domu i będziemy się dialektować ...kawą i ciasteczkami ( bo tak mu ciocia obiecała) może po południu śmignę z nikusiem do parku, bo słońce ( w tej chwili) przecudnej urody. Tak poza tym ...życie płynie, choć ogólnie wieści ( z baaaaaaaaaaaardzo szerokiej niwy) są złe. Wczoraj rozmawiałam z PAszczurem, byli u ortopedy, robili usg, z bioderkami ok, uszy w porządku ( bo po urodzeniu Kazik słabiej słyszał na jedno uszko, ale podejrzewali że mogła się tam osadzić maź płodowa) ze szczepienia na razie nici, mają dzwonić w poniedziałek, a Hipopotamek prezentuje się tak. 

Przyjadą 5 grudnia, doskonale ...bo zabawki mikołajkowe już dla niego jadą ( tak sobie życzyła mama, stwierdziła, że nie ma zabawek i żeby mu kupić, więc natenczas, jadą grzechotki i gryzaki). A teraz, tradycyjnie porywam was w plener. 

Oczywiście zafundowałam nam " powrót do przeszłości" - październikowej, bo teraz na kalinach już ani liści szerokich ani korali czerwonych nie uświadczysz. Ale to tak żeby nam trochę poprawić poranny nastrój. No to miłego dnia, Ahoj!!!

18 listopada 2020 , Komentarze (22)

w państwie duńskim. Hmmmmm wsio mi zwisa zwiędłym kalafiorem. Dziwny jakiś dzień dzisiaj ...dopadła mnie ..melankolia8). Będę miała ganianie od przychodni do apteki, od apteki do mamy, od mamy do drugiej przychodni. No ale to nie to....po prostu tak jakoś, dzisiejsza szarość za oknem ...ściągnęła na mnie smutek i refleksję. I brak mi pomysłu na działanie. Czarna środa jakaś cycóś? Kazik nie przyjedzie w sobotę ...Paszczur przesunął fryzjera na 5 grudnia. Mówiła, że jeśli chcemy to możemy do nich przyjechać ...ale chyba odpuszczę ten tydzień, może w przyszłym ...wczoraj dziwny pogłos nosowy miałam a i drapało mnie w gardle, więc wolę poczekać, tym bardziej że Hipopotamek wciąż nie zaszczepiony. No ale koniec miaukania. Czas porannego wędrowania. Dzisiaj trochę " niedzielnych" Królewskich Źródeł.

No to do miłego. Poczytam troszkę, może wymyślę, co tu dzisiaj zrobić. Ahoj!!!!

17 listopada 2020 , Komentarze (25)

rozwiązany. Wczoraj wieczorem odezwała się kobitka, gdzie i kiedy można odebrać kotka, dałam namiary na małża.  Zadzwoniła zaraz i dzisiaj rano odebrała...oba. Tak sobie pomyślałam, że fajnie byłoby jakby oba maluchy trafiły do jednego domu, byłoby im milej , ale nie chciałam naciskać , stwierdziłam , że jak kobitka zobaczy ten duet to może zmięknie. I tak się stało. A małż....jak wrócił do domu i opowiadał mi o tym to się....popłakał. Nie drążę czy to z racji miłości do zwierząt czy to było jakieś wspomnienie, które go łączyło z matką ( bo przecie zajmował się kociakami cały czas od jej śmierci). Ale wrzucam obiecane zdjątka kociaków. 

Poza tym ...moje ciele zareagowało...waga ciut się ruszyła. No ale i trochę inaczej wyglądają moje posiłki. Oprócz większej ilości warzyw ( które mają być " wyściółką" - czyli powinnam je zjeść przed posiłkiem) śniadania na zmianę wyglądają tak : jednego dnia płatki z jogurtem i czymś tam czymś tam - u mnie to przeważnie miód, orzechy , czasem dorzucę - 3-4 suszone morele albo śliwki, a drugiego dnia mój chleb żytni razowy i coś do tego np. twarożek albo jajko. Poza tym bez zmian, wczoraj na obiad miałam grillowany cycek indyczy do tego kasza bulgur i sałatka z gotowanego buraka doprawiona chrzanem, nawet ZW ( zaraza wuhańska) się podpięła pod obiad ( czytaj akurat przyjechał, jak odcedziłam kaszę) , zjadł , przeżył i nie marudził :D. Na kolację miałam solidną porcję sałatki ze szpinaku , tuńczyka, szalotki, pomidorków truskawkowych, papryki, oliwek, ziarenek z oliwą i cytryną i to zapite szklaneczką wytrawnego czerwonego hiszpańskiego wina. Mniam. Obżarta byłam po kokardę. No dobra...koniec gadania, idziemy się sycić naturą. Dzisiaj trochę zachodów i wschodów ( jeszcze październikowych) i trochę badyli. 

No to miłego dnia, u mnie dzisiaj w planach pieczenie chleba ( zaraz go wstawię do piekarnika) , zrobię ciasteczka owsiane ( z racji zepsiutego wciaż robusia i pobolewającej ręki, będzie to akt poświęcenia z mojej strony8)) a potem pójdę na spacer i odbiorę sobie paczkę z nową bielizną. No to ahoj!!!!!

15 listopada 2020 , Komentarze (37)

..." trza" zabić. Jako wam zaanonsowałam ( a nawet zapowiedziałam) dzisiaj rano puszcza. No ale rano do jasnej Anielki to budzik ustawiony na 5 30 , a tu 3 30....budzi mnie ...plum, plum, plum ...najpierw myślałam że to mój " biały szum" który mi towarzyszy nocami, ale uświadomiłam sobie że przecież ostatnio śpi mi się ( i śni) bosko przy pitaszkach a nie przy wodzie. Słucham ...plum, kap, plum, kap....ożesz cholera ...poszła uszczelka w kranie w kuchni ...zlazłam, ale po drodze mnie tknęło, że może chłop nie domknął wajchy od kranu ( specjalnie kupiłam bezkurkowy, żeby nie zapomnieć dokręcić kurka) dolazłam do zlewu i oczywiście...a nie mówiłam....zaraza wuhańska nie docisnęła wajchy...o żesz ty...no i już było po spaniu. W lesie byłam już 7 15 ....boooooosko, orzeźwiający chłodek, ale nie zimno, ciiisza, ptaki zaczęły pipitolić o 8 i tak rozrabiały do 9 15. Ludzie zaczęli się pokazywać 9 45 jak ja już wracałam " do płota" , zawarłam dzisiaj paszczową znajomość z grupą świetnych rowerzystów z Lublina ...ot , po prostu sprowadziłam ich na dobrą drogę :D ale fajnie sobie trochę pogadaliśmy. Potem pojechałam sfotografować kociaki, bo kocica, którą miała teściowa , okociła się i są dwa czekoladowe kotki, ani my , ani siostry małża nie wezmą ich, na razie Szczeżuja jeździ i je karmi, ale chcą je wydać, więc zrobił dwie foty i wrzuciłam w sieć, że szukamy dla nich domu. Jest zainteresowana kobietka jednym kotem, ale prosiła o więcej zdjęć, więc w drodze powrotnej podjechaliśmy i zrobiłam więcej zdjęć . Już wrzuciłam ...może znajdą się chętni na koty. Ale chwilowo pokażę wam innego sierściucha ...mało sobie głowy dzisiaj przez naturę nie ukręciłam. 

Troszkę wczorajszych ...nielatawców, niewiatru ale ...dmuchawców 

I na koniec wisienka na torcie czyli ...Kazik. 

No to teraz mogę wam spokojnie życzyć pięknego popołudnia. Ahoj!!!!

14 listopada 2020 , Komentarze (23)

tzn. byłam. Bo znowu jakoś tak mi się zaktywizowało życie.  Jako rzekłam waga stoi, stoi i nikogo się nie boi...po prostu jak zaczarowana. Ale w czwartek miałam telekonferencję z panią Niną i z moich uprzejmych doniesień kobietka wywnioskowała, że jednak jem ....za mało warzyw !!! Cholerka wydawało mi się że odpowiednio ( nie lubię wag) no ale zgodnie z jej radą...wyciągnęłam trzy pojemniki ( po pieczarkach a jakże, bo je odzyskuję i potem pakuję w nie różne rzeczy, głównie jedzeniowe dla Paszczurów) i odważyłam sobie mniej więcej po 200 g warzyw...pomidorków truskawkowych, marchewek, papryki. Ale i tak mi się to ciut zmodyfikowało, bo papryka dołączyła do cebuli i kapusty pak choi i poszła jako podkładka pod polędwicę z dorsza ( wszyskich udusiłam we garze rzymskim) 8) . Generalnie wyglądam sobie tak : 

Portki rozmiar 48 co mnie baaaaaaardzo cieszy. 

Poza tym wczoraj cały dzień walczyłam z laptopami, ze starego przenosiłam na nowy ( ten co to był już u mnie dwa tygodnie temu ale mu szlag cyferki trafił)któren już wrócił po poprawkach. Małż na razie nie chce starego - nowego dla siebie, więc spokojnie będę sobie robiła porządki z milionem zakładek haaaaaaaaaa jednak jestem upierdliwie dociekliwa, sprawdziłam czy nie mogę tego jakoś szybciej przenieść i okazało się że oczywiście mogę....tylko muszę zsynchronizować ...przeglądarkę i voila!!! wszystkie zakładki mam. Jestem jednak genialna, choć przede wszystkim barańsko uparta.Śniadanie już skonsumowane, zadanie zakładkowe wykonane , zatem mogę łapać nikusia i maszerować do parku. Ale wcześniej oczywiście was powłóczę. A dzisiaj będę dodatkowo Brunhildą i przegonię was po Janowcu i jego ruinach. 

a w drugiej części spaceru wrócimy do mojego ...listopadowego parku. 

No to miłej soboty a ja jeszcze moment poczekam ( bo może Długorękiej będzie się chciało kawy siostrzanej) a potem ...w park. Ahoj!!!!

11 listopada 2020 , Komentarze (4)

minął dzień w zasadzie leniwie. Przyszła Marysia, pogadałyśmy ,okazało się że don Vittorio był chory na covida , poza nim nikt...ani mama, ani ona, ani dzieci ani wnuki. On zaraził się w pracy, w szpitalu. Mówiłam wczoraj małżu , żeby podjechał do apteki i kupił pulsoksymetr...przecież on wciąz jeździ do ludzi i ciągle kaszle i smarka. Ale do chłopa to można mówić jak krowie na rowie, a mojemu to już wybitnie. Paszczur mi wczoraj zrobił dzień, przysłała filmik z Kazikiem ależ się maluch na nim zaśmiewa....ależ gaworzy , szok..przecież on wczoraj skończył dopiero 6 tygodni. Nie lubię tego naszego listopadowego święta, smętne jakieś takie, może wypuszczę się dzisiaj do parku ...połazić, niekoniecznie z nikusiem, jakoś mnie tak gna ...do kontaktu z naturą ale..bezczłowiekowo. A na dzień dobry zapraszam was na dokawowe obrazkowanie. 

No to miłego świętowania. Ahoj !!!! Przygodo ahoj!

9 listopada 2020 , Komentarze (83)

popełnię na chłopie, przysięgam. Jest nie do wytrzymania, jako ojciec był normalny , jako dziadkowi ...zaczyna mu odwalać. Pojechaliśmy wczoraj do Paszczurów Stolicznych  i Kazika , no i poszliśmy z dzieciem i wnusiem na spacer. Jezuuuu, zaczał już pod furtką kamienicy....." uszy ma na wierzchu" - miał czapeczkę a na ubranko mama założyła mu lekki kombinezonik ( reniferka, którego mu kupiłam) był przykryty kocykiem minki , miał zapięte przykrycie od wózka i półpostawioną budkę. Opiepr...łam go za wtrącanie się od ubierania dziecka, zamilkł , za chwilę wyjęczał ....szyję ma niezasłoniętą ...nosz kur....myślałam że go zabiję nikusiem ( ale mi aparatu było szkoda) ...ostrzegłam go że jak nie zamknie ust swoich korali to go po prostu tam na tej Starej Pradze ...pchnę delikatnie pod nadjeżdżający tramwaj. Wróciliśmy ze spaceru, Kazik poszedł do łóżeczka, w którym wyprawiał wygibasy ...chyba już wyczaił ( zgodnie z prawami fizyki) do czego mogą mu służyć szczebelki od łóżeczka8).Dzieć podał nam zupę ale sama poszła karmić małego, potem synusiem zajął się tata i zaczęli obaj jęczeć...Kazik , bo siedział na rękach u ojca , który siedział a ojciec....na ciężar synka, który mu zalegał na rękach. Ponieważ córka nie zjadła...to się zaoferowałam , że ja potrzymam chopocka a oni niech zjedzą w spokoju. Zostałam zdezynfekowana ( przedramiona) zmierzona temperaturowo ( przy tej czynności to już zięc się śmiał ze swojej żony) i dostałam Kazika no i dziadek się znowu uruchomił...." nie bierz go" " nie dawaj jej dziecka" i tu córka mu przypomniała, że przecież ona i jej siostra przeżyły " branie ich na ręce" więc niech się ojciec uspokoi.Połaziłam z małym po chałupie ....zaśpiewałam mu kołysankę ( bezproblemowo uruchomił mi się odpowiedni klaster na twardym dysku i wszystkie słowa odtworzyłam i to nawet we właściwej kolejności(smiech)) popatrzyliśmy na żarówki w lampach, pogadałam mu o tym co jest za oknem i na parapecie a dzieć patrzył i słuchał i zięc stwierdził, że skoro babcia ma magiczne ręce, które czynią spokój, to oni bardzo chętnie ten teges ...dziecko mi na tydzień albo dwa oddadzą w te ręce. A niech dają tylko jak Kazik będzie już kiełbasę jadł....bo chwilowo na mojej piersi się nie pożywi, może co najwyżej na niej usnąć. A teraz panie i panowie - Kazik. Tadam. ( Nad tą wersją spacerową dziadek tak rozpaczał) 

 No to miłego popołudnia ...lecę czynić obiad. Ahoj!!!

8 listopada 2020 , Komentarze (16)

i dosładzanie się wczoraj uprawiałam. Raniutko ogarnęłam zupę, drożdżowe ze sliwkami. Jak myślicie co się stało? Taaakkk....zepsuł mi się robuś...przeklęłam go, on zastrajkował a tu goście zapowiedziani, trudno trzeba było ciacho zagnieść ręcznie ...a raczej - wybić, bo z tą moją ręką nie chciałam ryzykować, tym bardziej że przecież dzisiaj jazda do Kazika. No ale udało się ...ciacho już tylko wspomnieniem, Długoręka przywlokła zapajęczynioną butlę miodu, młody dopieszczał ciocine oczy swoimi produkcja mi w 3 D ( i nie myślę tu o dolnym odcinku pleców, tam gdzie kończą swoją szlachetną nazwę) a uszy duetem Stinga i Ibrahima Maalouf - świetnego trębacza. Oczywiście jak to u nas rozmowa wyśmienita na tematy przeróżne ( owalne i podłużne) goście pojechali, ja padłam na marka lekko rozebrana miodziem potem sobie zrobiłam czas dla ciela ...balsamiki, maseczki i takie tam drobiazgi. Zaraz wstaję się ciut upięknić spakować żarełko i jechać do małego mężczyzny, zobaczyć jak urósł. Życzę wszystkim wspaniałej niedzieli, ale jeszcze tradycyjnie was powłóczę. 

No to ahoj!!!

7 listopada 2020 , Komentarze (34)

grzech...oooo nie, nie , nie!!!!! Na grzeszenie nigdy za stara nie będę...ale na tyranie a i owszem. Rano ( w zwiazku z szumnymi zapowiedziami zamknięcia) poleciałam do minigalerii. Chciałam wpaść do biedry po jakąś nowość - żel do zmywarki ...jak zobaczyłam dzikie tłumy stojące na korytarzu przed owadem ...to zwiałam w trymiga i wlazłam do inszego sklepu gdzie wydałam bilety narodowego banku polskiego: kupiłam piękne czerwone poszewki na poduszki leżące na kanapie ( żeby psinkom było wygodnie łby trzymać na świątecznych kimatach) ogromniastą świecę w szkle o zapachu jabłka i cynamonu - po polsku ...szarlotki, świąteczny obrus w płomiennej czerwieni , słoik z elfem ( na ciasteczka ..oczywiście, tylko i wyłącznie, dietetyczne) , większe keksówki - chleby dłuższe będę mogła piec8), Kazikowi kupiłam body w postaci koszuli w kolorze ecru z bordową muchą i bordową poszetką i półśpiochy szare w białe gałązki a na pupie ...pyszczek misia z uszkami 3 D, niech chłopyszek będzie aligancki w mikołajkowo świąteczeny czas, w drugim sklepie kupiłam ulubione smakoszki dla psic ...w Rossmanie ręczniki papierowe, krem pod mych ócz błękity i coś tam coś tam ...nie pamiętam i przylazłam do chałupy. Rozładowalam te zdobycze, poleciałam rozwiesić jedno pranie i nastawić drugie, wdrapałam się po schodach na pokoje i rzuciłam się do robienia ciasteczek owsianych, upiekłam, poleciałam powiesiłam pranie i nastawiłam kolejne, wdrapałam się po schodach na pokoje ...zapuściłam kurzojada do roboty i poleciałam robić kotlety z kapusty, kotlety udały się tak wyśmienicie ...że Długoręka , która wpadła po pracy na kawę ( czytaj na ciasteczko...a do tego kawa) nie rozpoznała co je8), również jej Misio ( który nie bierze kapusty słodkiej do ust ..a ich synuś ma to po tatusiu widać w genach) pożarł kotleta i nie domyślił się iż konsumuje wroga ...bez mała śmiertelnego. Jak już skończylam z praniem, zmywaniem , kręceniem, smażeniem , gośćmi i usiadłam na chwilę bo już było po 20 , to postanowiłam przełozyć gołąbki do pudełek, wstawić do lodówki, a jutro jeszcze raz zagotuję sos , taki czysty przeleję do słoików, śmietanę wrzucę w paczkę i w niedzielę zawiezie się Paszczurom ( i Kazikowi), no to jak już to upakowałam to mnie oświetliło...że zapomniałam ugotować rosołek jako bazę pod pieczarkową i dawaj wołowy karczek przerabiać na rosołek, żeby jutro dorzucić do niego ziemniaczki, pieczareczki a śmietankę zapakuje się do pudła i podprawi się zupkę w Warszawie :D no i tak mi zeszło do 23 potem znajomy mi przysłał świetną piosenkę, która tak mi się spodobała, że zapragnęłam z niej mieć dzwonek do smarkfona , więc znalazłam odpowiedni program, ściągnęłam, wycięłam dzwonek, zgrałam ....i mam!!! No to jeszcze poczytałam trochę i stwierdziłam, że wpadnę do was i powiem wam że ....jestem za stara na takie działania. Zdecydowanie, bardziej podoba mi się slow life. Łażenie po lasach, polach, parkach, podziwianie listeczków, kropelek, robali , pajęczyn i innych cudów ( i dziwów) natury. A I to by było chyba na tyle...idę spać, bo rano trzeba wstać , robić drożdżowe ze śliwkami ( o właśnie , jeszcze ponad 2 kg śliwek , w ramach nudy oczywiście, wydrylowałam) bo przecież ...kłębowisko żmij i innych wężowych cielsk, już się zapowiedziało na ciasteczko. Jeszcze zabiorę was na spacer w klimacie " jaka róża taki cierń".....

i tym oto różanym akcentem pożegnam się z wami, życząc dobrej nocy i miłego poranka. Ahoj!!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.