Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1055415
Komentarzy: 43037
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 października 2019 , Komentarze (26)

nie nagrzeszyłam aż tak żeby pokutować za żywota. Znowu kolejna koszmarna noc. Usnęłam koło 22 obudziłam się 1 20 i koniec...zapaliłam światło, poczytałam noblistkę, posłuchałam muzyki i po 4 przymierzyłam się do snu. Po dłuższym kokoszeniu udało mi się usnąć. O 7 już się obudziłam. Wypełniłam obowiazki zakupowe, ale kiedy dreptałam z pobliskiego centrum do domu to myślałam że padnę na ulicy ze zmęczenia. Było strasznie...kawa nie działała, trochę pomogły herbatniki zeżarte do kawy. Ale mam dosyć, wybieram się w tym tygodniu do mojej doktor po skierowanie na kontrolną morfologię poproszę ją o coś na sen ...może faktycznie trzeba by łyknąć melatoniny bo wykończę się nerwowo. Niespanie niespaniem, ale jak przez senny okres śni ci się potężna awantura z ojcem ( który przecież już nie żyje od lat) to dopiero jest koszmar. hmmm...może to dlatego, że pojechałam wczoraj z dzieciakami na cmentarze...cholera wie...w każdym razie awantura była jak cholera. Więc co to za " nocny odpoczynek", kiedy w jego czasie człek się męczy. Powiem wam, że zasypiałam w nienajlepszym humorze , rano dzielnie się trzymałam nie otwierając wiadomości, sprawdziłam tylko FB no i wśród moich znajomych żałoba....cisza, żadnych komentarzy. I byłoby dobrze, gdyby nie mój małż...który wpadł i zapytał mnie jak mi się wyniki podobają. Nie uwierzyłam w to co mówił. przełamałam się zajrzałam do sieci no i ....zwątpiłam. I pewnie zwątpienie długo mnie jeszcze będzie trzymało :(

Ale teraz wyciszmy się trochę wśród zieleni i szemrzącej wody. 

I ten cudny paw, żegna nas przy wyjściu z ogrodu botanicznego. I na razie przerwę krakowskie wspominki obrazkowe . Tymczasem życzę wam miłego popołudnia , ja wróciłam niedawno ze spacerku, pogoda przepiękna, ogarnę trochę chałupę i może zresetuję się przy lekturze. Cudownego popołudnia. Ahoooooj. 

13 października 2019 , Komentarze (12)

już poza mną. Poranek cudny, choć przed chwilą kiedy szłam na głosowanie nie było słonka, ale ciepełko było. Teraz już i słonko wylazło. Cudnie. Spałam prawie 12 godzin, runęłam po prysznicu, koło 19 30...nie byłam już w stanie utrzymać otwartych oczu. Dziecki polazły do Długorękiej na degustację " wyrobów" nie wiem o które wróciły, ale siedli do stołu z tatusiem ...i tak po kropelce do wpół do drugiej...obudziłam się na siku i wróciłam spać, nawet mi echo i ich rechoty nie przeszkadzały. Sny miałam okropne, bijatyka z siostrą ( tą od bicia), wjechanie w bok jakiegoś strasznie długaśnego auta ( no właśnie trafiłam go przy skręcaniu, bo był ...dłuuuuuuuuugi, niczym te ślubne lymuzyny 20 osobowe ;)) i znowu kłótnia z pasażerami auta bo się okazało że to " zawodowi wyłudzacze kasy " na stłuczkę"). Zaczęłam grzecznie, potem już była " prawnicza argumentacja" a na koniec ( nie pomógł nawet wezwany na ratunek Bankomat, który im zaproponował kwotę naprawdę wysoką) orzekłam żeby szli do sądu i wtedy zobaczymy...i na szczęście się obudziłam. Taka tematyka snów mnie nie zadawala, zdecydowanie wolę te " sekszące" sny :D. Dziecki jeszcze śpią upojone...ankoholem tyż, więc wrzucę wam trochę tropikalnych roślinek i wypiję spokojnie kawkę. Cudownej niedzieli. 

Bye, bye .....odpoczywajcie, bawcie się, relaksujcie. 

12 października 2019 , Komentarze (18)

no i jak widać sen sobie znowu gdzieś polazł, nie wiem do kogo (szloch). Jeszcze mnie Paszczur młodszy " zbluwersował" . Godzinę temu małpie mi przysłało smsa " jutro przyjeżdżamy i zostajemy" . Dobrze że mi nie przysłała tego smsa " jutro" o 10 , bo by sobie mogła z liści winogronowych zupy nagotować. A tak raz dwa zadzwoniłam do małża i wydałam dyspozycję " zakupienia mięska na obiad". No i mam dodatkową robotę a zaplanowałam sobie na jutro odkurzanie i mycie podłóg....wrrrrrrrrrrrrrrrr.  No nic...dobrze, że mam herbatniki i biszkopty a chłop nie zeżarł wszystkich czekoladek...to te potwory będą miały deser bo ja mam braki w zapasach ani cukru w chałupie ani masła ( bo bym tartę ze śliwkami uczyniła). Nie mam nie dlatego, że porzucam owe produkty, po prostu w poniedziałek jak pojechałam po zaopatrzenie to nie było w sklepie ani cukru ...ani mojego masła ( inne było, ale mnie to inne nie podchodzi) , dobrze, że ja zawsze mam malutki zapas...to coś tam zostało, nie jest tak, że nie ma czym chleba posmarować.  No dobra jeszcze wam rzucę troszkę zielska i przytulę się do podusi bo ziewam niczym " chichohotam" 

No to miłych i " różowych" snów. A co tam.....Dobrej nocki. 

11 października 2019 , Komentarze (21)

doznała dzisiaj ukojenia. Tego mi trzeba było. Pognałam oddać kolejną " ratkę" za okulary a potem pognałam na spotkanie ze znajomą. Zjadłam śniadanie na mieście - grillowane tortille z kurczakiem i warzywami, zapiłam kawą i ginem  z tonikiem . Najlepiej zadziałał gin8). Potem poleciałyśmy wydawać kasę. Jakiś czas temu trafiłam w necie na filmiki starszej makijażystki pani min. bardzo polecała serię Jandy - hialusferyczną ( wypełnia zmarszczki) polecała serum , które ona stosuje jako bazę pod makijaż - kupiłam to serum, ale na razie jeszcze nie sprawdzałam, bo się robi zimno i zamieniam się w Rudolfa czerwononosego, więc pod podkład nakładam bazę która redukuje zaczerwienienia. A  od dzisiaj w Rossmanie jest promocja na tę serię Jandy i krem pod oczy zamiast 35 zł to kosztuje 20 no i kupiłam, bo co jak co ale preparatów do biustu i kremów pod oczy używam ho ho ho a może i dłużej:D i udało się to wpoić również moim córkom.  Przy okazji udało mi się upolować złoty eyeliner Katosu ( czarny mam dzisiaj na ślepiach faktycznie pracuje się z nim super) i z lovely pokazały się takie małe paletki w odcieniach : zielononiebieskich, złotopomarańczowych i fioletowo różowa. Oczywiście ja nienasycona paletkowo wylazłam z drogerii z tą złotopomarańczową - cienie metaliczne powalają chociaż matowa gorzka czekolada też jest solidnie napigmentowana . Za jakiś czas fundnę sobie różofiolety. Natomiast nie ma top coata naustnego, który mi polecała Kitkatka ...nie ma rady , muszę go kupić online, bo jak mi powiedziała zaprzyjaźniona sprzedawczyni " mój" Rossman nie dostaje go już od jakiegoś czasu. Po tych wyczynach przydreptałam do domu , zresztą spacer zafundowałam sobie dzisiaj w obie strony. Przepiękna pogoda a ciepło było mi tak , że się rozebrałam z kurtki. Aż koleżanka zrobiła mi zdjęcie ...bluzka z krótkim rękawkiem, a mijają nas ludzie w ocieplanych kurtkach. Ale największe wrażenie zrobił na nas pan ..młody mężczyzna okutany szalikiem i w rękawiczkach. No cóż....pewnie każde z nas wywoływało u innych ....dziwne spojrzenia :D. Teraz tradycyjnie zapraszam na roślinki....ale do innej szklarni i tu zaczynamy od okazów ...pustynnych. 

I życzę wam miłego rozpoczęcia weekendu , nie mniej miłego niż moje. (pa)

10 października 2019 , Komentarze (29)

chwila, co prawda nie wiekopomna, ale żeby dwa zdanka naskrobać i zdjątka wrzucić. Właśnie skończyłam dzisiejsze nikoniko, płynę potem, uzupełniam to co ze mnie wypływa. Nareszcie do tej durnej szklanej małpy dotarło, że nie darmo się pocę i nie darmo mam jadło na kartkę ( tzn. zapisuję na kartce to co skonsumowałam w ciągu dnia), ruszyła ....i to nawet w dobrą stronę:D. Dzisiaj więcej grzechów nie pamiętam, więc przejdźmy to niegrzesznych obrazków

I tymi oto fotkami opuszczamy Holenderkę, przechodzimy między " swojskimi" rabatami a  potem pójdziemy do drugiej szklarni....A tymczasem ...miłego popołudnia. Ahoj 

PS. Gorący news !!! Co za dzień. MAMY NOBLA !!! z literatury, dla Olgi Tokarczuk . Gratulacje !!!!!

9 października 2019 , Komentarze (24)

:D jak mnie nie było to mnie nie było a jak jestem to będę was dręczyć ( często). Niniejszym uprzejmie donoszę , że wczoraj w moim Rossmanie ( tzn. pobliskim) kupiłam kilka kosmetyków Wibo, firmowanych przez Katosu ( kto ogląda makijażyski na YT , ten pewnie wie o kim gadam). Oczywiście oprócz 101 ( nie nie dalmatyńczyków) cieni, kupiłam rozświetlacz ( jakiś 20 w mojej kolekcji) liner ( muszę nauczyć się wreszcie robić kreskę) iiiiiiiiiiii...szminkę. O ludzie, to głównie ona mnie zmobilizowała do tego wpisu....dla wszystkich lubiących krwiste czerwienie, przepiękne, czerwienie, gorąco polecam nr 2 czyli Virgo. Od razu powiem że szminka ma też swoje wady. Po 3 godzinach czułam , że usta są bardziej suche niż przy innych szminkach ( szminka jest matowa) , po 6 zaczęła się wycierać, ale śladów na szklance nie zostawiała, z jedzeniem nie złaziła, ściera się dość ładnie, nie sprawdzałam, czy da się dołożyć w ciągu dnia ( trzeba to będzie przetestować).  Wczorajsze niko niko ( znowu 150 okrążeń) i 40 min truchtania ...zaowocowało nieco dłuższym bólem przedniej strony ud ...ale nic to. Poczekam jeszcze z godzinkę ( bo niedawno zjadłam śniadanie, póóóóźno się dzisiaj obudziłam, ale miałam takie erotyczne sny, że bardzo dobrze że się nie budziłam ;)) i ruszam w dzisiejszą trasę. Mam już własny zestaw " melodii do biegania" w czasie ich trwania wykonuję nikonikowanie. Ale powiem wam...że już sobie umyśliłam, iż od przyszłego tygodnia dobiję do 200 okrążeń. Choć rozważam opcję 175 na początek, zobaczę jak pod koniec tygodnia będzie się czuło moje ciele. Jeśli ból mięśni ud się nie nasili a wręcz przeciwnie to od razu dodam 50 okrążeń , jeśli będzie pobolewało, do dorzucę 25. Za stara jestem na porywanie się " z butami na truchtanie" :D A teraz koniec ogłoszeń parafialnych, wracamy do fiatuszków. 

Większość z prezentowanych dzisiaj orchidei to " karzełki" , co najlepiej widać na dłoni przemiłej pani opiekującej się tą szklarnią. A na zdjęciu poniżej tego z dłonią , to nie są pajęczyny ( jak ja sobie pomyślałam w pierwszym rzucie oka) tylko storczyki :P :P 

I to by był już naprawdę koniec na dzisiaj. Miłej środy . Ahooooooooojjjjjj.

8 października 2019 , Komentarze (32)

ryczałam wczoraj niczym dziecko(szloch)(szloch)(szloch). Nie, nie z bólu, nie ze złości, nie z nerwów.....z radości i dumy. Z  siebie. Jak wam wspominałam nienawidziłam biegania, zawsze mnie męczyło, nawet po krótkim dystansie kłuło mnie w prawym boku. A tu zaczęłam sobie nikonikować. Doszłam już do 30 min , tak jak zaleca twórca tej metody. A wczoraj postanowiłam, że okrążę chałupę 150 razy!! A co!. Udało się ...truchtałam 39 min, wytruchtałam 2,7 km, byłam szczęśliwa i lekko spocona, dopiero po 2 godzinach czułam lekki ból mięśni ud ale już dzisiaj jest ok. A kiedy skończyłam biegać po prostu się poryczałam, że mogę, że daje radę, że znowu wraca mi moc. Bo nie chcę być niedołężną starszą panią ( i tak widzę zmiany na gorsze w ciele, przychodzące z wiekiem) . No i to by było na tyle . Po prostu się chwaliłam. A teraz ...wracajmy do tego co piękne. 

Ten ostatni storczyk cudnie waniliowo pachnie. I tym oto aromatycznym akcentem żegnam się z wami. Miłego dnia . Bye (pa)

7 października 2019 , Komentarze (9)

żeby wyjść wczoraj z domu. Choć było słonecznie to jednak  zimno ( i mówię to ja ...zimnolub) ale warto było ziębić się ponad dwie godziny, natrzaskać ponad 400 zdjęć bo ...trafiło się takie np. jak to

pozwolicie , że na tym skończę fotorelację z wczoraj, bo chciałabym dokończyć wam krakowskie obrazkowanie. Moje ciele zaczyna mnie wkurzać...czyżbym wracała do trybu " sowa" ? Znowu poszłam spać po 1 , znowu sny zmieniały się niczym w kalejdoskopie , było ich co najmniej kilka. Obudziłam się po 7 no bo dzisiaj mój dzień " tradycyjnozakupowy" i nie ukrywam że teraz czuję lekkie zmęczenie. No ale nic...jest zimno, a jak czekałam na małża przed sklepem to nawet padał deszcz ze śniegiem. Miała być " dłuuuuuuga i ciepła polska złota jesień" . Wczoraj oprócz spaceru zaliczyłam jeszcze po południu 30 min niko niko ...naprawdę mi się to podoba. Pocę się tylko troszkę, przy 100 okrążeniu, nic mnie nie boli, nie mam zadyszki ani kłócia w boku no fakt, że tempo mam faktycznie ciut ponad 4 km na godzinę, ale ważne że moje ciele codziennie chce truchtać8). Planów na dzisiaj nie mam żadnych ...no może ugotuję zupę z liści kalafiora, jadłam taką latem u koleżanki, pycha, w smaku podobna do brokułowej. A tymczasem w związku z zimnem zaokiennym zapraszam w tropiki . 

I to by było na tyle. Mimo zimnicy życzę wam udanego poniedziałku i początku tygodnia. Idę na śniadanie. Ahooooooooooooj !!!!

6 października 2019 , Komentarze (18)

nie , nie chleba ptakom, tylko noc w spaniu. Spałam prawie 12 godzin i co? I wcale się nie czuję lepiej, tym bardziej, że tak naprawdę obudził mnie ból głowy. Na szczęście wypiłam kawę i jest już lepiej. Całą noc śniłam krótkie sny...króciutkie, a każdy miał inny temat, a to jakieś niemowlę, śliczna dziewczynka z pięknymi kręconymi włosami, a to dostałam pracę , tak jakby w " numerze alarmowym 112" ale pozabierałam z pracy jakieś kable , wtyczki , podłączyłam to do mojego laptopa i przylazłam " pracować" w domu, bo akurat miałam kontakt z przystojniakiem, informatykiem, który mi cały dzień towarzyszył ( zresztą za tą pracę w domu zostałam obsobaczona przez szefową i jej syna ...ale słusznie, jeszcze mieli uprzejmie donieść dyrektorowi i nie wiadomo było czy będę mogła przyjść jeszcze do pracy). Ale najlepsza w moich snach była ogromna , tłusta, szara myszka ...śliczna , z mychami nie mam problemów, okropnie brzydzę się szczurami. Fuuuuuj. No ale tu śniła mi się mysz...gigantyczna , wielka jak dłoń - choć bardziej zaskoczyły mnie jej gabaryty jakieś pół kilo żywej wagi:D. Tak sobie myślę, zerkając w okno, że zjem zaraz śniadanie, założę jakiś obuw sportowy i pójdę do parku. Piękna pogoda ...wykorzystam obiektyw, niech się nie kurzy8). Tymczasem nurzajmy się " śród orchidei i epifitów" . Zapraszam. Oczywiście ten gość na pierwszych zdjęciach to raczej " Epifiton" ale jak najbardziej ...nadrzewny(loser) 

Zatem miłego dnia , ja śniadam i do parku spadam. Ahoj !!!

5 października 2019 , Komentarze (27)

:DTo już starość....godzina 3 koniec spania. No jak to koniec? Tym razem to przez mojego matematyka z liceum. To był dystyngowany pan , którego bałam się niczym diabeł święconej wody. Nigdy, nikomu nie powiedział nic niemiłego w stylu " ty debilu" , "ty ciemniaku" - co zdarzało się w równoległych klasach. A jednak swoim uśmiechem dawał do zrozumienia że jestem matematycznym dnem. Poza tym miał ciekawy sposób odpytywania. Zaczynał jakimś numerkiem z listy np. 7 i pytał 7,8,9 albo 7, 6, 5 . Więc tego dnia można było być spokojnym, że nie zapyta. Z reguły prace domowe z matmy oczywiście spisywałam rano od koleżanek, ale jak już człek był pod tablicą i pisał i pisał i dochodził do jakiegoś momentu a tu Zbynio : stop....i pyta koleżanki X " czy to jest dobrze" ? ona mówi " tak", pyta kolegi Y " czy to jest dobrze" ? kolega mówi " nie" pan profesor wraca do podtablicznego nieszczęśnika i pyta " Skazańcu to jest dobrze czy źle" i tu ..... u mnie amba ....a skąd ja mam wiedzieć....jak ja to przepisałam? No i  delikwent sam wydawał na siebie wyrok, bo ja nawet nie próbowałam zgadywać czy na tablicy jest dobrze czy źle.  U niego było tylko trzy oceny przez semestr dwie z odpowiedzi i jedna z klasówki. I co? Na półrocze 2 , na koniec roku jakoś wypełzałam na trójkę. W IV klasie uległam jękom mojej mamy i poszłam na korki ( choć maturę zdawałam z biologii) tam matematyczka postawiła oczy w słup i mówi...ale ty umiesz matematykę, skąd te dwóje. Powiedziałam, że ja się chyba boję pana Wronki, obiecała z nim porozmawiać. Matematykę skończyłam 1 kwietnia klasówką którą pisali wszyscy, zdający maturę z biologii , czyli prawie cała nasza klasa bo 25 osób ( na 31) zdawało biologię - wszak to klasa biol - chem była. Kiedy moja mama biegała żeby mi załatwić korepetycje pytano ją a kto uczy córkę matematyki, gdy padało nazwisko mama słyszała " Pani Alu niech się pani nie martwi, jak córka ma u Wronki 2 to u mnie miałaby 4 " . Ale wracając do niespania - sny z Wronką są dla mnie koszmarem. Choć nawet nie stoję w nich pod tą cholerną tablicą...kiedy śnił mi się pierwszy raz to tak się darłam przez sen, że aż małż mnie obudził, bo się przestraszył. Dzisiaj się chyba nie darłam, za to obudziłam się bo nie mogłam sobie przypomnieć w trakcie rozmowy z kumpelą z liceum, jak nasz matematyk miał na imię. Cały czas myślałam o Andrzeju, choć jemu Zbigniew było. 

Ale plusy z niespania są . Chleby już stygną ( zaczyniłam je wieczorem i wyrastały przez noc). Jedno pranie ściągnęłam z suszarki a drugie nastawiłam. Małż który zobaczył światło przed 5 ( przecie on wciąż koczuje w starej chałupie) przyleciał sprawdzić co się dzieje, oczom nie wierzył, że zużywam prund. Wczoraj testowałam oko w turkusach. Prezentowało się tak :

Ale oko okiem. Wczoraj wpadło mi w owo oko powiadomienie o koncercie Il Divino, oczywiście w Krakowie, poleciałam sprawdzić cóż to takiego i okazało się, że to kwartet męski hiszpański ...ojjjjj podoba mnie się jeden, poooodoba, a do tego podoba mi się ich repertuar i śpiew. Więc sobie tak myślę, że  roku następnego spełnią się moje plany co do łażenia po listopadowym Krakowie :D:D. Dobra teraz koniec gadek o przyszłości ( no i jak tu umrzeć jak się tyle planów ma? Nie ma wyjścia  trza żyć :PP) Teraz zapraszam do roślinek. 

A to cudo mnie po prostu powaliło. I pinda chińska nie strzeliłam fotki " kartki" zresztą przyznam, że nie widziałam kartki . Może ktoś wie jak się ów krzew zwie....jak nie , to się dowiem w czerwcu jak będę :D 

No to miłej soboty. Mnie dzisiaj nawiedzi Długoręka ( i Wielkopaszcza) , sos do spaghetti gotowy, drożdżowe ze śliwkami i kruszonką cynamonową tyż ...może przybywać i rwać winogron. I to by było na tyle ....do zaś. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.