Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1079846
Komentarzy: 43069
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 31 grudnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 października 2019 , Komentarze (18)

nie , nie chleba ptakom, tylko noc w spaniu. Spałam prawie 12 godzin i co? I wcale się nie czuję lepiej, tym bardziej, że tak naprawdę obudził mnie ból głowy. Na szczęście wypiłam kawę i jest już lepiej. Całą noc śniłam krótkie sny...króciutkie, a każdy miał inny temat, a to jakieś niemowlę, śliczna dziewczynka z pięknymi kręconymi włosami, a to dostałam pracę , tak jakby w " numerze alarmowym 112" ale pozabierałam z pracy jakieś kable , wtyczki , podłączyłam to do mojego laptopa i przylazłam " pracować" w domu, bo akurat miałam kontakt z przystojniakiem, informatykiem, który mi cały dzień towarzyszył ( zresztą za tą pracę w domu zostałam obsobaczona przez szefową i jej syna ...ale słusznie, jeszcze mieli uprzejmie donieść dyrektorowi i nie wiadomo było czy będę mogła przyjść jeszcze do pracy). Ale najlepsza w moich snach była ogromna , tłusta, szara myszka ...śliczna , z mychami nie mam problemów, okropnie brzydzę się szczurami. Fuuuuuj. No ale tu śniła mi się mysz...gigantyczna , wielka jak dłoń - choć bardziej zaskoczyły mnie jej gabaryty jakieś pół kilo żywej wagi:D. Tak sobie myślę, zerkając w okno, że zjem zaraz śniadanie, założę jakiś obuw sportowy i pójdę do parku. Piękna pogoda ...wykorzystam obiektyw, niech się nie kurzy8). Tymczasem nurzajmy się " śród orchidei i epifitów" . Zapraszam. Oczywiście ten gość na pierwszych zdjęciach to raczej " Epifiton" ale jak najbardziej ...nadrzewny(loser) 

Zatem miłego dnia , ja śniadam i do parku spadam. Ahoj !!!

5 października 2019 , Komentarze (27)

:DTo już starość....godzina 3 koniec spania. No jak to koniec? Tym razem to przez mojego matematyka z liceum. To był dystyngowany pan , którego bałam się niczym diabeł święconej wody. Nigdy, nikomu nie powiedział nic niemiłego w stylu " ty debilu" , "ty ciemniaku" - co zdarzało się w równoległych klasach. A jednak swoim uśmiechem dawał do zrozumienia że jestem matematycznym dnem. Poza tym miał ciekawy sposób odpytywania. Zaczynał jakimś numerkiem z listy np. 7 i pytał 7,8,9 albo 7, 6, 5 . Więc tego dnia można było być spokojnym, że nie zapyta. Z reguły prace domowe z matmy oczywiście spisywałam rano od koleżanek, ale jak już człek był pod tablicą i pisał i pisał i dochodził do jakiegoś momentu a tu Zbynio : stop....i pyta koleżanki X " czy to jest dobrze" ? ona mówi " tak", pyta kolegi Y " czy to jest dobrze" ? kolega mówi " nie" pan profesor wraca do podtablicznego nieszczęśnika i pyta " Skazańcu to jest dobrze czy źle" i tu ..... u mnie amba ....a skąd ja mam wiedzieć....jak ja to przepisałam? No i  delikwent sam wydawał na siebie wyrok, bo ja nawet nie próbowałam zgadywać czy na tablicy jest dobrze czy źle.  U niego było tylko trzy oceny przez semestr dwie z odpowiedzi i jedna z klasówki. I co? Na półrocze 2 , na koniec roku jakoś wypełzałam na trójkę. W IV klasie uległam jękom mojej mamy i poszłam na korki ( choć maturę zdawałam z biologii) tam matematyczka postawiła oczy w słup i mówi...ale ty umiesz matematykę, skąd te dwóje. Powiedziałam, że ja się chyba boję pana Wronki, obiecała z nim porozmawiać. Matematykę skończyłam 1 kwietnia klasówką którą pisali wszyscy, zdający maturę z biologii , czyli prawie cała nasza klasa bo 25 osób ( na 31) zdawało biologię - wszak to klasa biol - chem była. Kiedy moja mama biegała żeby mi załatwić korepetycje pytano ją a kto uczy córkę matematyki, gdy padało nazwisko mama słyszała " Pani Alu niech się pani nie martwi, jak córka ma u Wronki 2 to u mnie miałaby 4 " . Ale wracając do niespania - sny z Wronką są dla mnie koszmarem. Choć nawet nie stoję w nich pod tą cholerną tablicą...kiedy śnił mi się pierwszy raz to tak się darłam przez sen, że aż małż mnie obudził, bo się przestraszył. Dzisiaj się chyba nie darłam, za to obudziłam się bo nie mogłam sobie przypomnieć w trakcie rozmowy z kumpelą z liceum, jak nasz matematyk miał na imię. Cały czas myślałam o Andrzeju, choć jemu Zbigniew było. 

Ale plusy z niespania są . Chleby już stygną ( zaczyniłam je wieczorem i wyrastały przez noc). Jedno pranie ściągnęłam z suszarki a drugie nastawiłam. Małż który zobaczył światło przed 5 ( przecie on wciąż koczuje w starej chałupie) przyleciał sprawdzić co się dzieje, oczom nie wierzył, że zużywam prund. Wczoraj testowałam oko w turkusach. Prezentowało się tak :

Ale oko okiem. Wczoraj wpadło mi w owo oko powiadomienie o koncercie Il Divino, oczywiście w Krakowie, poleciałam sprawdzić cóż to takiego i okazało się, że to kwartet męski hiszpański ...ojjjjj podoba mnie się jeden, poooodoba, a do tego podoba mi się ich repertuar i śpiew. Więc sobie tak myślę, że  roku następnego spełnią się moje plany co do łażenia po listopadowym Krakowie :D:D. Dobra teraz koniec gadek o przyszłości ( no i jak tu umrzeć jak się tyle planów ma? Nie ma wyjścia  trza żyć :PP) Teraz zapraszam do roślinek. 

A to cudo mnie po prostu powaliło. I pinda chińska nie strzeliłam fotki " kartki" zresztą przyznam, że nie widziałam kartki . Może ktoś wie jak się ów krzew zwie....jak nie , to się dowiem w czerwcu jak będę :D 

No to miłej soboty. Mnie dzisiaj nawiedzi Długoręka ( i Wielkopaszcza) , sos do spaghetti gotowy, drożdżowe ze śliwkami i kruszonką cynamonową tyż ...może przybywać i rwać winogron. I to by było na tyle ....do zaś. 

4 października 2019 , Komentarze (30)

bo Monday skończył się wczoraj w porze obiadowej, jak tylko wyszło słonko :DChyba zaczynam się zmieniać w metopmałpiatkę albo jakąś podobną potworę. Na życzenie wrzucam makijaż granatowo niebieski 

bez życzenia wrzucam zdjęcie czółenek, które przyszły , hehehe bez mała przytuptały, w ciągu 24 godzin ( nawet niecałych) od zamówienia ich, mają przecudny rudy kolor i stabilny obcas...co prawda muszę w nich trochę połazić po domu bo jak to z niemierzonymi butami ..lekko przyciasne. Za to druga para, którą kupiłam w sklepie...super, śmigałam w niej już wczoraj. Tamte mają centymetrowy obcas, czyli prawie jak balerinki.  

A jak już się chwalę to pochwalę się kurteczką, " oszukany" kożuszek, na polarku udającym kożuszek, myślę, że za dwa tygodnie będzie jak znalazł....bo przecież mnie wiecznie jest gorąco. Kurteczki nawet nie upolowałam...po prostu wisiała sobie na Allegro i krzyczała do mnie " kup mnie, kup mnie" No i kupiłam, ponieważ kupiłam sobie też fajne portki , nie kupić kurteczki za 37 zł to byłby grzech ...śmiertelny :PP. Uprzedzając pytania pani  jest na allegro https://allegro.pl/uzytkownik/CiuszkiXXLpl, uwielbiam u niej robić zakupy. Świetny towar, jeszcze lepsze ceny, błyskawiczna wysyłka, zero problemów z ew. reklamacją. Ostatnio kupiłam sukienkę, jak ją dostałam okazało się że jest wypruty suwak na długości ok 5 cm ale z przodu były plamy po soku. Zrobiłam zdjęcia, wysłałam pani . Natychmiast zaproponowano mi zwrot części kasy, ale ja wolałam bluzkę którą u niej wypatrzyłam i tako rzekłam. Po dwóch dniach dostałam super bluzeczkę. Tak że gorąco polecam. 

No dobra koniec chwalenia się tym i owym, wracajmy do roślinek. 

No to milutkiego dnia. Ja poczekam na dłużniczkę ( która mam nadzieję że zgodnie z obietnicą dojdzie, bo jak nie to zatłukę...w niedzielę wylatuje na dwa tygodnie do Irlandii a mnie kasa potrzebna) a potem pobawię się z morskimi turkusami na oczach. Ahoj, piąteczku ...ahooojjjj!!!

Ps. Holka!!!! Czy to nie " twoje" klimaty? Na 99 % jadę...bo mi się panowie podobają hihihihi nie tylko wokalnie. Będą w listopadzie przyszłego roku w Tauron Arenie.

https://www.youtube.com/watch?v=GYMLMj-SibU&list=PLTtT3vD5-GEwZ0KEdzkn8ExjZBy_V9XOb&index=3

4 października 2019 , Skomentuj

bo Monday skończył się wczoraj w porze obiadowej, jak tylko wyszło słonko :DChyba zaczynam się zmieniać w metopmałpiatkę albo jakąś podobną potworę. Na życzenie wrzucam makijaż granatowo niebieski 

bez życzenia wrzucam zdjęcie czółenek, które przyszły , hehehe bez mała przytuptały, w ciągu 24 godzin ( nawet niecałych) od zamówienia ich, mają przecudny rudy kolor i stabilny obcas...co prawda muszę w nich trochę połazić po domu bo jak to z niemierzonymi butami ..lekko przyciasne. Za to druga para, którą kupiłam w sklepie...super, śmigałam w niej już wczoraj. Tamte mają centymetrowy obcas, czyli prawie jak balerinki.  

A jak już się chwalę to pochwalę się kurteczką, " oszukany" kożuszek, na polarku udającym kożuszek, myślę, że za dwa tygodnie będzie jak znalazł....bo przecież mnie wiecznie jest gorąco. Kurteczki nawet nie upolowałam...po prostu wisiała sobie na Allegro i krzyczała do mnie " kup mnie, kup mnie" No i kupiłam, ponieważ kupiłam sobie też fajne portki , nie kupić kurteczki za 37 zł to byłby grzech ...śmiertelny :PP. Uprzedzając pytania pani  jest na allegro https://allegro.pl/uzytkownik/CiuszkiXXLpl, uwielbiam u niej robić zakupy. Świetny towar, jeszcze lepsze ceny, błyskawiczna wysyłka, zero problemów z ew. reklamacją. Ostatnio kupiłam sukienkę, jak ją dostałam okazało się że jest wypruty suwak na długości ok 5 cm ale z przodu były plamy po soku. Zrobiłam zdjęcia, wysłałam pani . Natychmiast zaproponowano mi zwrot części kasy, ale ja wolałam bluzkę którą u niej wypatrzyłam i tako rzekłam. Po dwóch dniach dostałam super bluzeczkę. Tak że gorąco polecam. 

No dobra koniec chwalenia się tym i owym, wracajmy do roślinek. 

No to milutkiego dnia. Ja poczekam na dłużniczkę ( która mam nadzieję że zgodnie z obietnicą dojdzie, bo jak nie to zatłukę...w niedzielę wylatuje na dwa tygodnie do Irlandii a mnie kasa potrzebna) a potem pobawię się z morskimi turkusami na oczach. Ahoj, piąteczku ...ahooojjjj!!!

3 października 2019 , Komentarze (35)

....we czwartek. No cóż...nie każdy może sobie taki dzień mieć....kiedy chce:? albo raczej kiedy go dopadnie. U mnie chyba zaczęło się przedwczoraj ...zapakowałam się we wtorek do łóżka przed 21 ( bo mam od jakiegoś czasu taki rytuał, że po 21 zaczynam przeglądać allegro i polować) a spać mi się chciało jak nie wiem co. Mhm....chciało i tyle. O 22 zaległam na podusiach i co? Ja zaległam a mój sen ...polazł, nie wiem do kogo. Tarzałam się po łóżku do 24 ...masakra, gadałam do siebie ( chwilami niecenzuralnie) jęczałam, odkrywałam się bo było mi gorąco, przykrywałam bo robiło mi się zimno iiiiii ...nic . Równo o północy, oświeciłam się ( na szczęście nie kagankiem) i zabrałam za lekturę. Skończyłam Milczenie owiec ( przynajmniej się dowiedziałam, że jeden z moich ulubionych filmów został rozbudowany ponad treść książki) i zaczęłam Dzienniki Goebbelsa. Poszłam spać o 2 ....a już o 4 55 moje ślepia się otworzyły i koniec snu. Więc wczoraj robiłam kroplówki z kawy ...snułam się niczym duch i w ogóle czułam się paskudnie. Koło południa padłam razem z alkoholami młodszymi, na szczęście nie pod wpływem alkoholu. Ale potem i tak mi było do chrzanu. Wczoraj udało mi się zasnąć o 23 ale co z tego , że spałam prawie do 6 , jak dzisiaj mam takiego doła ....że przebiłam Rów Mariański i wyłażę gdzieś tam ...po drugiej stronie globu, albo i nie wyłażę tylko się czaję. Na razie nic mnie nie cieszy, a wręcz przeciwnie....drażni:<. Dobrze, że chociaż obiad sobie podszykowałam. Odziać się musiałam, bo na dzisiaj zapowiada mi się wysyp dostaw : kawa, buty, może nowa paleta cieni dojedzie ...moja kosmetyczka się smiała , że mam tyle palet...że sklep kosmetyczny ( ale malutki) mogłabym założyć, a owszem ...mam ich kilkanaście ale niebiesko turkusowego zestawu nie mam :D a mnie ostatnio ciągnie w takie klimaty szafirów , granatów ....i podobno dobrze mi w nich. Więc sprawdzimy i te naoczne. Tym  czasem z racji szarości za oknem zapraszam was w cieplejsze klimaty ...głównie kolorystyczne. 

I to by było na tyle....życzę wszystkim , tym niebieskim i tym innokolorowym , mimo wszystko miłego dnia (pa)

2 października 2019 , Komentarze (22)

co i rusz jest klinika. Serio, serio. Nawet powiedziałam znajomemu Krakusowi, że może powinni zmienić nazwę ulicy na ...Kliniczna? No ale ..była to ulica, która wiodła mnie ku celowi...czy dzisiaj dojdziemy do celu mej wędrówki nie wiem :?, ale jesteśmy już na dobrej drodze ( do zmiany tematyki fotek) , poza tym. Hmmmm, poprawił mi się stan pazurów odgórnych. Pani Ewunia powiedziała wczoraj, że jest zszokowana, szczególnie pazurem palca wskazującego i środkowego rączyny prawej :D. Ale na razie nie mogłyśmy rozkminić czy to zasługa żelaza, czy odżywki keratynowej. W każdym razie jest lepiej. Po pazurach wyruszyłam na obuwnicze łowy ......jak ja nienawidzę instytucji pt. galeria handlowa, to nikt nie wie...no nie jestem w tej kwestii kobietą i już. A kupowanie butów to już w ogóle mnie doprowadza do szału , szczególnie teraz kiedy mam opuchnięte nogi...niech to szlag. No ale trafiłam cudne czółenka...i przy kasie, pani mi mile podpowiedziała, żebym sobie kupiła te buty przez internet, bo będę miała 20 % rabatu, a w sklepach stacjonarnych ten rabat się skończył. Powiem wam że mnie niewiasta wprawiła w zdumienie. Zamiast skasowac klientkę to podpowiada jej jak korzystniej kupić....cuda ludzie i dziwy . Widać albo wyglądałam bardzo źle , albo wręcz przeciwnie ...dobrze mi z oczu patrzyło:D. No ale dumała nie będę nad tym co już poza mną. Teraz czekam na kuriera z butkami. Ale zanim pojawi się kurier ....proszę zadrzeć główeńki w górę i " idziemy proszę wycieczki" 

I to by było na tyle ....miłej środy. Bye, bye 

1 października 2019 , Komentarze (27)

przedłużenie życia. Planowanie przyjemności. Bardzo proszę...jest !!!! Małż rano wyciągnął ze skrzynki i doniósł...uprzejmie(smiech)

Tak , że czerwcowe fotografowanie Krakowa to pewnik. Wczoraj u mojej zębolog nabrałam ochoty na śnieżny Kraków ...tak jęczała, że ma ochotę pojechać do Krakowa w listopadzie, zobaczyć przedświąteczne dekoracje, śnieg, że i mnie się zachciało, choć przyznam, że zimowy Kraków mi kołatał po łepetynie od jakiegoś czasu. No ale...dzisiaj jest losowanie totka...kto wie, kto wie. Poza tym ....długo się nie rozpisuję bo lecę na pazurowanie ( czyli szlifowanie, bo dolnych już nie malujemy niech odpoczną przez zimę, a górne nadal w stanie ...kiepszczańskim, choć przyczyna już znana) . Teraz troszkę Krakowa dla was. Miłego, pięknego, słonecznego dzionka 

Konisie fotografowałam z racji ich pięknej uprzęży, bo z racji ich " przepracowania" jestem za tym , żeby nie ciągnęły turystów, po to cżłowiek ma własne kopytka, żeby z nich robić użytek. I to by było na tyle. Ahooooooooj

30 września 2019 , Komentarze (31)

jak bonie dydy. No po prostu stara. Nie wytrzymuję w towarzystwie pewnych osób i nie bardzo wiem jak zakończyć takie spotkania ( no bo to rodzina). W sobotę wieczorem było cudnie ( o  czym już wspominałam) , wczoraj upindrowałam się, wystroiłam w letnią kieckę i poleciałam....najpierw na Cyganerię. 

Spektakl był co prawda z 2014 r. ale za to reżyseria Zefirellego. Hmmmm...no ja jednak bardziej lubię inne dzieła Pucciniego, ale ok. Potem pojechałam ( taksówkarzem, bo małż cholernik nie zechciał po mnie przyjechać) na urodziny do szwagra , no i tutaj dochodzę do owego momentu...nie mam cierpliwości do pewnych ludzi, do przebywania wśród nich. Nastrój odpowiedni do stypy ( chociaż bywałam na weselszych stypach niż to przyjątko), a jak się już zaczęło bąkanie to albo o pracy albo o polityce. Względem polityki powiedziałam basta i towarzystwo grzecznie posłuchało. Ale reszta ...masakra. A w ogóle uwielbiam pytania w stylu " a po co ty pojechałaś do tego Krakowa" odpowiedzi bywają różne . Jedni słyszą " żeby się pieprzyć" ( pardon excuse me), inni " bo kocham klimat tego miasta" a jeszcze inni tak jak wczoraj " bo lubię się włóczyć i zatrzymywać różne detale w szkiełku" . No i uderz w stół a zastawa ci z niego spadnie8). Jeden ze znajomych stwierdził " wiesz, to świetny pomysł ...chodziło mi po głowie wsiąść w samochód, objechać wybrzeże a potem śmignąć na Mazury i wrócić , trzeba będzie o tym pomyśleć", więc mu od razu powiedziałam, ty nie myśl...tylko jak wrócisz do domu ..wyjmij kalendarz i wpisz sobie w niego datę...od tego do tego - zwiedzanie Pomorza i Mazurów. Ja mam już w kalendarzu wpisane czerwcowe dni kiedy będę znowu w Krakowie :D, a kto wie, może wydarzy się coś niespodziewanego i śmignę tam wcześniej ..muszę zacząć oglądać mapy w powiększeniu, bo już sobie wypatrzyłam niewielkie muzeum przy Rynku do którego chciałabym poleźć. A wracając do smętnej imprezy, to jedna z sióstr małża, słysząc o moich dwudniowych " zajęciach kulturalnych" orzekła " no teraz to jesteś w swoim żywiole"...dobrze, że po 35 latach znajomości, ktoś zauważył moje żywioły, zawsze lepiej późno niż później, choć myślę, że powód był taki iż przybyłam na imprezę jako ostatnia i pewnie padło pytanie do małża " a gdzie Beatę zgubiłeś"? Zatem jako rzekłam ...trzeba pomyśleć, jak się tu wymiksować z takich niekonstruktywnych spotkań, no ale cholerka ja lubię być wśród ludzi, to dobrze byłoby znaleźć towarzystwo z którym można poszaleć...np. intelektualnie. Dobra , koniec wymądrzania , zanim polecę do mojej doktor Zębolożki , zapraszam na kolejne krakowskie błądzenie.

Miłego, bardzo ciepłego początku nowego tygodnia. Ahoj. Przygodo.....ahoj!!!

29 września 2019 , Komentarze (6)

kończę tydzień. Ale od rana ...Paszczury przybyły " w porze obiadowej" jako rzekła Paulina. No i obiad było raczej " narodowy", czego ja akurat nie stosuję, bo przyznam, że nasza kuchnia nie jest moją ulubioną. Ale ponieważ zięć jest wybitnym mięsojadem to zrobiłam schabowe ( mając w pamięci akcję z kotletami to " narobiłam" schabowych na wywiezienie) do tego ziemniaczki, ogóreczek kiszony albo surówka no i oczywiście " najlepszy" sernik na świecie ( bez rodzynek, bo młodsza Paszczurzyca nie cierpi rodzynek - ale tylko w serniku). Przyjedli, pożarli, nabrudzili talerzy, kawę mamusi zrobili i  ...polecieli na imprezę a ja wypindrowana na Basię Stępniak Wilki . Miejscówkę miałam najlepszą ( podobno ) odsłuchowo bo...za akustykiem. Uwielbiam takie koncerty ...malutki ( do tej kawiarni nie wlezie więcej niż 50 osób), artysta nie tylko śpiewa ale i sypie anegdotami ale i nawiązuje kontakt " paszczowy" ze słuchaczami ...ot takie klimaty " klimatycznych" krakowskich kabaretów. Była moja ukochana " Bombonierka" ale i kilka innych  świetnych piosenek np. z gatunku bajek....o Kopciuszku :D albo ...mężu księciu. Zatem wieczór bardzo udany, teraz sobie piszę " ku wam" i czekam z mieleniem kawy aż Potworki ślepia otworzą , dam śniadanie i dobre słowo na niedzielę " jedźta już sobie do siebie" a ja ....wypięknię się i tup tup na "Cyganerię" a potem na urodziny do szwagierka. I chwilowo koniec z kulturą, na jakieś dwa tygodnie, bo będzie film o twórczości Tintoretta. Ale....bilet na czerwcowy koncert Rieu...już do mnie jedzie. Tym czasem zapraszam was na dalszą włóczęgę po ( jeszcze) kościele mariackim ( już padły pytania , na szczęście nie tutaj, bo tu naród oświecony, skąd te zdjęcia) no i milutkiej niedzieli. 

27 września 2019 , Komentarze (25)

pociągnę was dzisiaj ku przodowi....Bazyliki oczywiście. Właśnie skończyłam dzisiejsze niko niko ...25 min a okrążeń 100 , chyba po prostu zwiększyłam tempo truchtania. No nic...przy jazzie świetnie się nikuje. Dodatkowo cała chałupa pachnie sernikiem, bo na jutro zapowiedziały się łódzkie Paszczurzątka , mogą się zwalić ( i to dosłownie) bo przyjeżdżają na urodziny koleżanki. Jednak pod względem " zapowiedzianych wizyt" to ja sobie po Tomki ( bo ojcu Tomasz) dobrze wychowałam.... miesiąc wcześniej potrafią mi się zapowiedzieć ( Paszczurzyca warszawska dzwoniła wczoraj że będą w listopadzie) więc mam czas coś dla nich zaplanować. Dobrze, że jutro dziecki imprezują bo i ja imprezuję jak należy ....wieczorem klimatyczny koncert Basi Stępniak Wilk, a w niedzielę kolejna retransmisja z MET tym razem Cyganeria. W ubiegłą niedzielę chłonęłam malarstwo - Moneta. Kurcze nie wiedziałam, że ten człowiek stworzył tak piękny ogród, aż nabrałam ochoty by się tam wybrać ( swoją drogą jego niektóre pomysły i zachowania uznałam za chorobę psychiczną ...no ale , to moje zdanie). Teraz niestety ani Nowy Jork ani Giverny tylko Kraków. Zapraszam 

No to miłego dnia, ja śmigam zmemlić kawę i zaparzyć ( wycpykałam się w Krakowie, Bankomat jeszcze kasiory nie zwrócił, więc nie mogę zamówić kapsułek do ekspresu) trzeba pić Parzone :P Ahoooooooooooooooojjjjjjjj

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.