Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1079781
Komentarzy: 43069
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 31 grudnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 września 2019 , Komentarze (13)

Dzisiaj powlekę was jeszcze odrobinkę po bazylice. Co do detali , to ja już tak mam dostrzegam coś, na inne osoby nie zwracają uwagi, no ale...nie wiem skąd to mam, może to jakaś wada " gienko tyczna" , albo raczej nabyta i udoskonalona w czasie żywota mego " grzesznego" :p:p. A propo detali, dykteryjka. Jakiś czas temu ...może ze trzy miesiące wstecz , śniłam sen o wizycie w Krakowie. Oczywiście snułam się uliczkami i nagle zobaczyłam wieże sztuk trzy....stare czerwonordzawe cegły. Nawet napisałam do znajomego, że ja za cholerę nie kojarzę żebym widziała takie wieże podczas dotychczasowych wizyt w Krakowie. I wyobraźcie sobie, że jestem w bazylice, robię zdjęcia ołtarza z ukrzyżowanym Chrystusem ( autorstwa Wita Stwosza - rzeźba Chrystusa) , tło jest całe ze srebra i co widzę? Moje trzy budynki , z mojego snu ...naprawdę mało nie runęłam z wrażenia. Czyżby wracały mi prorocze sny ? Miałam w swoim życiu taki okres, kiedy co jakiś czas śniło mi się to, co miało się wydarzyć. Tak miałam z oboma porodami moich Paszczurów, tak mi się wyśniły pytania i oceny z kilku egzaminów na studiach. Snem w którym zginął mój ojciec...prorokowanie się zakończyło. Co prawda ojciec nie zginął tak jak we śnie , ale wypadek miał( co było we śnie) . No ale nie o tym chciałam pisać. Zaraz wrócimy do zdjęć. Na koniec chciałam wam powiedzieć, że niko niko jest dla mnie cudowną metodą " ruszania" 25 min przy muzyczce Michaela Buble - wręcz rozkosz, żadnej zadyszki, żadnego bólu mięśni, żadnego ogromnego upocenia. Krążyłam wczoraj 25 min. i tak do końca tygodnia. W przyszłym tygodniu wejdę na 30 min i to jest zalecany czas truchtania , zalecany przez twórcę tej metody. Dzisiaj wlazłam na szklaną i mało z niej nie spadłam ....waga ruszyła ( w dół oczywiście) i to całkiem sporo. Ooooo szczęśliwa godzino, pewnie jest to też zasługa mojego jedzenia. Przez to , że nadal nie mam ochoty na jedzenie, to żeby się zdyscyplinować, zapisuje moje każdorazowe wsady paszczowe. Ważne że działa. No to wy teraz oglądajcie a ja idę robić śniadanie, bo od rana załatwiałam moją wyjątkowo " upierdliwą" klientkę. Miłego dzionka, choć widzę że słonko poszło już sobie w pi**u albo i dalej. Bye, bye (pa)

I na tym ostatnim zdjęciu, w drugim rzędzie od dołu trzy centralne budynki to budynki z mojego snu :?:?

24 września 2019 , Komentarze (27)

Dzień pierwszy. 

Dotarłam koło 14 ( koszmarnie drogą taksówką, bo niecałe 2 km kosztowały mnie 22 zł) na szczęście w czasie tego pobytu, odkryłam, że piechotką do dworca z mojego postoju wcale nie jest tak daleko ( no tylko kwestia dźwigania torby) , a i tramwaj na dworzec , ba ...nawet ta linia dojeżdża do Tauron Areny,  mam pod nosem i nawet mi się udało przeleźć przez galerię...choć tu opinie mieszkańców ( w zasadzie mieszkanek) były podzielone. Pierwsza pani zdecydowanie odradzała mi " błądzenie" po galerii, druga wręcz przeciwnie, stwierdziła, że skoro stoję prawie pod wejściem, to bez sensu byłoby obłazić galerię dokoła. Fakt faktem, że jak wlazłam to za cholerę przejścia nie widziałam, ale jak to mam w moim zwyczaju, używam swego " boskiego" języka ...skomunikowałam się z panem ochroniarzem i okazało się, że trzeba zjechać do " kanałów" i faktycznie tamtędy to już prosta droga ( do zakrętu;)), niemniej znowu powiększyła mi się wiedza na temat pokonywania krakowskich dystansów. Ale...wracając do jaja...po krótkim odpoczynku ruszyłam w miasto...tym razem obiecałam sobie zrealizować to, przed czym powstrzymały mnie czerwcowe upały. Na pierwszy ogień poszła Bazylika Mariacka. I powiem wam, że nigdy nie zrozumiem naszej polskiej pazerności...nigdy. Jesteśmy drogim krajem...drogim pod względem możliwości zwiedzania różnych wspaniałych rzeczy. Bilet do kościoła kosztuje 10 zł ( osobny bilet trzeba sobie kupić gdyby ktoś miał ochotę drapać się po wieży:?), porównując nasze zwiedzanie katedry św. Eulalii w Barcelonie to ...drogo. Tam wejście było za free. Co prawda musiałyśmy stać w kolejce, ale ta posuwała się bardzo szybko. No nic...wyciągnęłam kasę, jak to w moim zwyczaju porozumiałam się paszczowo i ponadprogramowo z panem, który bileciki sprzedawał, wdałam się też w dyskusję z młodym mężczyzną, co piękniejsze kościół mariacki czy katedra w Barcelonie, pan mi wmawiał że bazylika bo " nasza" , odpowiedziałam mu , że po to tu jestem by porównać co piękniejsze" nasze czy ichnie" . No i powiem wam , że kocham Kraków, choć chyba bardziej za jego magiczny ( jak dla mnie) klimat, ale z Barceloną przegrywa ...to dopiero jest miłość mojego życia...szaaaaalona. Dobra , kończę pisaną gadaninę i przechodzę do pokazywania. Oczywiście jak to ja, zdjęć przywiozłam ponad 1300, tu wrzucę tylko odrobinkę i kawałkami, zatem Bazylika ....epizod 1. 

I to by było na tyle w tej relacji. Życzę miłego dnia. Ahooooooooooooojjjjjjjjjjj

22 września 2019 , Komentarze (21)

meine damen und herren. Zaczynam dzisiaj od końca . Oto był on ....Michael Buble , piątkowy wieczór, Tauron Arena , Kraków. Jasna cholera !!!! Ciarki na całym mym ciele, szczególnie w jego ( ciela nie Michaela) tylnej części. O matko!!! Jakiż głos ma ten mężczyzna. Poza tym, że urodę ma też w moim typie. Show wspaniały. Zresztą co ja tu będę gadała. Patrzcie i słuchajcie. Może bardziej słuchajcie. Siedziałam albowiem na końcu świata ( to były moje pierwsze zakupy na eventimie i zarządziłam zakup ...losowo, teraz jestem już doświadczona i kupuję ...z planu sali), fakt, że siedzenie  zależało w tym przypadku od stanu portfela ale..może miałam gorszą widoczność ( tzn. dla filmiku wizja gorsza) ale za to znacznie lepszą słyszalność, dzisiaj widziałam film z Karoliną na interii...owszem wizja super , ale fonia..nie umywa się do mojej. Zatem ...róbcie kawy, herbaty, przynoście ciasteczka, orzeszki , paluszki ....a nie stop, paluszki to możecie oblizywać własne iiii............nacinajem. Tri, dwa, adin

https://youtu.be/YrUDeS3yQ5I


https://youtu.be/8NtpogKEuH4

Coś tu z tym wideo jest nie tak, ale jeśli was przerzuci na YT, to są tam cztery filmiki z koncertu ( więcej nie wrzucałam ale mam) , no to miłego wieczoru. Ahoooooooooj . 


15 września 2019 , Komentarze (17)

ubiegły tydzień, chociaż miałam trochę wyjść no i załatwiania dupereli w stylu kupowanie biletów na autokar, potwierdzanie rezerwacji pokoju w Krakowie, ale za chwilę wyruszam ....w środę po południu będę się już snuła w krakowskim smogu ( nie mylić ze smokiem). Muszę wam się przyznać, że odkryłam śmieszną ( a może wcale nie ) formę ruszania się ...to niko niko ...nie wiem czy już wam o tym pisałam. Dla mnie idealne ...od dwóch tygodni biegam codziennie w kółko po chałupie ..jedno okrążenie to jakieś 16 m ( pi razy drzwi, choć myślę, że będzie to ciut więcej, ale ja tam wolę sobie powiedzieć że mniej), co tydzień wydłużam sobie czas bycia " satelitą" ten tydzień kończę z 20 minutami truchtania co daje mi 80 okrążeń. Niko niko jest dla mnie genialne ...albowiem ja nienawidzę biegać i gdyby mi ktoś powiedział, że mam truchtać po parku 20 min ...to bym mu powiedziała , że zdechnę przy mostku czyli po jakiś 2 minutach a tu proszę...20 min , żadnej zadyszki , uśmiech na ustach ...muzyczka, która zajmuje mi myśli i nie myślę o tym że jestem zmęczona, że mnie strzyka ( bo nie strzyka), no i przede wszystkim, nie ma wymówki...nie pójdę truchtać bo pada, jest wietrznie, ślisko - właściwe podkreślić8). Dzisiaj przy szykowaniu się na Aidę ( bo niedługo śmigam na retransmisję Aidy z Metropolitan Opera) zauważyłam, że moje usta mają dużo ładniejszy kolor...mam nadzieję że leki i jedzenie działają ...kontrolne badanie za miesiąc, to się ukaże ...naga prawda ( wraz z gołą hemoglobiną) a tymczasem idę doładowywać sobie żelaza kaszą gryczaną, a wam życzę boskiego, słonecznego, ostatniego niedzielnoletniego popołudnia. Ahooooooooooooooj

10 września 2019 , Komentarze (11)

zdjęć żarła oprócz tych które wrzuciłam nie będzie ...bo żarła już nie ma :D . Wszystko się udało, wszystko bardzo smakowało, małżowi Długorękiej wyjątkowo dogodziłam tortem kanapkowym. W prezencie dostałam " własnołapnie" wyprodukowane alkohole, które gości wydoili ....ale prezent no nie ;). Goście wypełzli przed północą, pozbierałam ze stołu, włączyłam zmywarkę i padłam. A w niedzielę pojechałam z Wężowatymi do Orońska, na przywitanie jesieni w klimatach portugalskich. Eeee...myślałam, że chociaż jadła tamtejszego spróbuję a tu guzik. Wybór był niewielki chyba 5 potraw i jakieś portugalskie ciastko ( ceny za to polskie jak najbardziej) . Szwagierek kupił pierożki ...myślałam, że to będą empanadas ( zażeram się nimi w Barcelonie, szczególnie tymi z tuńczykiem) a tu ...dupanadas...po pierwsze było to malutkie, w porównaniu z barcelońskim który jest wielkości połowy dłoni i kosztuje euro , tu tutaj dwa maluchy , wielkości naszych pierogów i to tych mniejszych kosztowało 12 zł , i ten z tuńczykiem i ten z krewetkami były bezsmakowe czyli ...niedoprawione. Te hiszpańskie mają farsze na ostro...pycha. Potem jeszcze dostałam kalmarka faszerowanego i ten był całkiem niezły ale wniosek nasunął się jeden ...nie ma co ...trza dupencję zawieźć do Portugalii i tam osobiście posmakować 8). Był też pokaz i nauka kizomby ...o ludzie, przemilczę , albo nie przemilczę. To taniec z gatunku sensual ( czyli ...seksownych, skóra przy skórze) hmmmm....hmmmmmmm....noooo ale nie w wykonaniu tych młodych ludzi ze szkoły tańca, którzy nam prezentowali ów taniec. Gdzie im tam do bioder brazyliskich czy kubańskich tancerzy o nie nie nie ....zero erotyki, co jest niezbędne w tańcach tego rodzaju, za to, kiedy później zaprosili widzów do nauki tańca był pan ..taki koło 50 który świetnie się poruszał...aż miło było na niego popatrzeć. Prowadzący imprezę doprowadził nas do szału więc poszliśmy w pi....znaczy się w park, albowiem w Orońsku mamy centrum rzeźby współczesnej. Trafiłyśmy na " gorące" warsztaty ceramiczne, postałyśmy , popatrzyłyśmy jak się wypiekają różne cudeńka....popuściłyśmy wodze wyobraźni i dostałyśmy pozwolenie na fotografowanie takowych cudeniek. 

ten zielony " smok" wspinający się na wieżę ( tak mi się skojarzyło od strony tylnej...bo od przedniej jak widać to muszla ślimacza, ale dla mnie to jest smok pełznący na konsumpcję księżniczki wieżowej  i już) podbił moje serce od pierwszego wejrzenia 

ta biała struktura podwodna też by mi sprawiła wiele radości , gdyby ktoś mi ją chciał podarować :D:D

Na zewnątrz były wystawione takie cudeńka ceramiczne 

A owe urodziły się " na naszych oczach" w ogniu, trocinach i gazetach ...siwak też mi się bardzo podobał, choć i liść kapusty włoskiej uroczy. 

Za to wśród " dużych" rzeźb wystawionych na terenie parku najbardziej do gustu przypadło mi owo dzieło. 

Po oblezieniu obiektu, po wykorzystaniu naszych zboczonych wymysłów wyobraźni wróciliśmy do mnie ....gdzie gadzia rodzina zajęła się czyszczeniem lodówki ( za co jestem im wdzięczna bo mało że samoobsługowi, to jeszcze uwolnili mnie od mrożenia jadła). Wczoraj od rana miałam kolejny rzut gości. I to już chyba koniec, teraz tylko w sobotę dzieci. Bilety do Krakowa kupione, a wczoraj szalałam z wydawaniem kasy na pokarm dla duszy ....w niedzielę gnamy do Elektrowni na retransmisję Aidy z MET, a 29 na retransmisję Cyganerii ( nareszcie mogę kupić bilety przez internet, bo na sztukę na ekranie naprawdę trudno dostać bilety) jeszcze muszę upolować bilety na Tintoretta 22 września, ale na razie nie ma ich w sprzedaży. I to by było na tyle....aaaa i wreszcie zdiagnozowałam mojego laptopa - matko jedyna ja chyba naprawdę zostanę alfą i omegą ( oplem) .  Praca w żółwim tempie jest powodowana przez ....zasilacz!! nie wiem czy to wina samego zasilacza, czy znowu się spierniczyło gniazdo w laptopie , w które się wtyka końcówkę zasilacza. Nie ważne....ważne że ja laiczka doszłam do tego co mi psuje nerwy. No to teraz życzę wam miłego poranka, a ja śmigam robić pranie, bo tutejsza pralka mi padła, muszę lecieć do małża kwatery . A fachowiec " nie ma czasu" żeby mi przewieźć pralkę z jednej chałupy do drugiej ( raptem to jakieś 20 m) . Ahoooooooooooooojjjj. 

7 września 2019 , Komentarze (27)

żyję, wsio się udało, nasłuchałam się pochwał na temat dobroci tego i owego . A moje dziecki starsze obdarowały mnie takimi cudnymi fiatuszkami. 

Tortu nie spróbowałam, ale zjem go na śniadanie ;D myślę , że mu nie ubędzie smakowitości.  Dobrej nocy

7 września 2019 , Komentarze (33)

melduję, że jestem obrobiona, goście mogą przychodzić :D Już tylko zrobić nadzienia do rolad, ale to moment. Teraz wam się przyznam, że jeszcze zdążyłam upiec ciasto na zamówienie, co prawda babka chciała malinową chmurkę, ale się postawiłam i powiedziałam że jej nie zrobię, bo prosiłam tyle razy, żeby mi mówiła tydzień wcześniej a nie dwa dni przed imprezą. Zgodziła się na roladę ..tak że zaraz zrobię śmietanki do moich rolad a koło w pół do drugiej do jej. Cały dom właśnie pachnie drożdżowym ze śliwkami i cynamonem, raniutko zrobiłam tort kanapkowy...tak toto wygląda, zobaczymy jak będzie smakowało 

śliwki zawinięte w boczek i czekają aż je upiekę, ale to po południu, poza tym wsio zrobione już tylko zostanie wyłożyć wędlinę i sery na półmiski. Nawet chleb wczoraj Paszczurowi upiekłam, bo wpadłam na pomysł, że zrobię więcej ciasta to jeden chleb będzie dla gości a drugi dla niej. Nawet udało mi się nastawić wielki słój wody z cytryną i miętą, niech nabiera smaku.  Teraz wychłepczę kawę i podniosę nogi do góry, niech mi trochę odpoczną przed następnym dyrdaniem. Mam nadzieję, że Patrycja niedługo przyjedzie i nakryje stół . No to lecę zrobić kawę a wy się leńcie. Ahoooooooooooooj

5 września 2019 , Komentarze (33)

przy moim chłopie i przy imprezie. Wczoraj stanęłam do " galopu" zrobiłam galaretki drobiowe , zasłużenie zimują w lodówce" w podziemiach", zrobiłam roladę serowo drobiowo pieczarkową, " mniejszą" połowę ;) wrzuciłam do zamrażarki, jakby które dziecki chciały wywieźć ze sobą, większą zostawiłam dla gości. Usiekłam częściowo warzywa do sałatki ( matko ...wieki nie robiłam jarzynówki). Zaraz po wstaniu upiekłam boczuś, który przez noc nasycał się pieprzami i majerankiem.  Kole 10 wykorzystałam małża do podwiezienia mnie na pazurowanie, jazdę z nim przypłacę kiedyś życiem ( ale chyba najpierw jego) na dystansie 1,5 km trzy razy mnie zapytał " to gdzie mam cię zawieźć"? Przy czym pierwszą odpowiedź otrzymał pod " rezydencją" a cel podróży nie zmienił się przez całą trasę , żeby było śmieszniej wiózł mnie w to miejsce nie pierwszy raz. 

W trakcie " wywózki" lub jak kto woli " podwózki":? zadałam pytanie 

" czy kupiłeś mi to co ci zapisałam na kartce" ( w niedzielę dostał kartkę do łap własnych) , usłyszałam 

" nie", 

a dlaczego? 

"bo nie będę jechał na targ po pęczek rzodkiewek i pudełko malin" ( oczywiście na kartce było co najmniej 10 pozycji) , 

ale mnie jest potrzebny cukier bo muszę zacząć piec ciasta,

" no to sobie kupisz kilo cukru" , 

tia, kilo cukru, kilo mąki do chleba, mleko skondensowane , wędlinę...to już mi się zrobi 5 kg , czy ty nie rozumiesz że ja nie mam siły tego przydźwigać?

( w tym miejscu wstawcie sobie ciszę...dość długo brzmiącą) 

Oczywiście jak polazłam na targ w drodze powrotnej to wróciłam ( ledwie , z potem zalewającym oczy) z tobołami ważącymi więcej niż  5 kg, no bo ...kupiłam wędlinę i mąkę na chleb i duuuuże rodzynki i mleko skondensowane i ten nieszczęsny cukier i śmietankę kremówkę do rolady biszkoptowej i maliny ( a że pan specjalnie dla mnie wywlókł świeżutkie i ogromne , to wzięłam trzy pudełka) i koper i ogórki i wielkąąąą kiść winogronu ( niezbędną obok fig do deski serów) no i szorowałam pazurami po trotuarze ( jakby ktoś wpadł w koleiny na chodniku to moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina :p). Wspięłam się po schodach, rzuciłam się na picie i papusianie ( bo mi piszczało w brzuszku) i zabrałam się za sernik ( bo dzisiaj przyszła moja pani Jola i mi chałupę wybłyszczyła przedimprezowo) po serniku znowu dosiekłam kolejnych produktów do sałatki, a potem zrobiłam nowość biszkopt morelowo kokosowy ( na upieczony biszkopt kładziemy morele, to zalewamy ciepłym budyniem waniliowym z wiórkami kokosowymi, na to kruszonka kokosowa i jeszcze raz zapiekamy w piekarniku ) nie mam jeszcze pojęcia jak to smakuje....spróbuję jutro.   Jutro mam w planach babeczki na mleku skondensowanym, tort sałatkowy, skończę sałatkę, upiekę rolady ( jedną z malinami drugą z borówką amerykańską), upiekę chlebek i to tyle. W sobotę rano drożdżowe ze śliwkami i kruszonką , przekąska z melona i szynki i śliwki okręcę boczkiem, będą gotowe do pieczenia. I koniec i kropka a goście niech siedzą jedzą , piją a nawet poniewierają się ...do samego rana :D:D:D A co....a taki mam gest i życzenie. A teraz idę spać ...bom ciut wyeksploatowana. Dobrej nocy pełnej erotycznych snów 8)

3 września 2019 , Komentarze (35)

Inaczej się nie dało. Od pół roku prosiłam, żeby szanowny wyniósł resztki podłóg, ościeżnic, listew z pokoju od Paszczura Starszego. Iii tam....gadaj se zdrowa. Dzisiaj ma przyjść ( jeszcze jej nie ma, poczekam z godzinkę i jak nie dotrze to zadzwonię co się dzieje) pani Jola, ogarnąć hektary przed imprezą no i wreszcie trzeba by sprzątnąć pusty pokój a nie zagracony. Wieczorem przylazł, rzucił okiem i polazł. zatem rano cap za telefon i pytam czemu nie sprząta...jak to on , stwierdził, że goście tam nie będą siedzieć i nie musi być to wyniesione, więc polazłam do niego ( dalej mieszka w starej chałupie) i proszę żeby to wyniósł a on znowu swoje no i się poryczałam. O dziwo ...to zadziałało. 15 minut i pokój pusty, zamiotłam małe śmietki i można wreszcie porządnie sprzątnąć . O matko to nie na moje nerwy....pół roku czekania na 15 minutowe wynoszenie rzeczy. Ciśnienie od razu mi skoczyło, niech to szlag . Teraz jeszcze muszę pojęczeć w sprawie przesyłek ( kupiłam sobie turkusową ramoneskę, już mnie ciekawość zżera jak będę wyglądała) bo jedzie drugi dzień po ich odbiór.  Dzisiaj dla mnie boski dzień, pochmurno, mży, chłodno ...luksus aż się chce działać. Zaraz zjadam śniadanie ( jajeczka na twardo, domowa bułeczka i pomidorki) i działam. Miłego wtorku wsiem. 

2 września 2019 , Komentarze (40)

muszę się pilnować niczym dziecka. Nie chce mi się jeść...dobrze że wpadłam na pomysł  zapisywania tego co jem. Ale gdyby ktoś mi chałupę okamerował, to by doszedł do wniosku, że zwariowałam. Co jakiś czas słyszałby takowe monologi ( bez mała Ham...letowskie) 

ego " Pora zjeść obiad"  - 

alter ego " nie mam ochoty" 

ego " nie pieprz głupot tylko jedz" 

alter ego " no dobrze , już dobrze , nie wrzeszcz" . 

No objawy zgłupienia jak nic. Waga nieco drgnęła i poszła w dół. Waga jak waga , bardziej by mnie w tej sytuacji cieszył przyrost mocy, a tego nie ma. A już jak się zejdzie upał i niemoc to naprawdę masakra. Wczoraj postanowiłam wykorzystać śliwki, które miałam w lodówce no i zrobiłam drożdżowe ze śliwkami i orzechową kruszonką i duuuużą ilością cynamonu. Wiecie ...będę bezwstydnie nieskromna ...maaaatko jakie mi wyszło dobre . Tak dobre że małż omłócił już 1/3 blachy i co przyjdzie to podłazi do blaszki i pożera kolejny kawałek, wezwałam na ratunek niezwykle użytecznego siostrzeńca , pomysłowe dziecko przyjechało z pudełeczkiem i zabrało 1/3 blaszki do domu ...na szczęście dzisiaj Długoręka wystawiła ocenę na Fiutbooku  " z niechęcią, ale muszę przyznać ..dobre było". No oczywiście psice też się dialektują ciastem. Wczoraj mój małż się chyba przegrzał na słońcu , bo pił ( i to z tzw. gwinta) moje " lecznicze" czerwone wino ...wytrawne, francuskie. Mało tego, wlał psicom do miseczki, myślał że mamy głupie psy. Podeszła tylko Bimbra raz chlipnęła i odeszła. Na szczęście , jak widać, pomimo alkoholowych imion psy mam abstynentki. Dzisiaj zrobiłam bigos ze zdobycznej cukinii, małż dostał od klientki, dokupiłam kiełbaski i ugotowałam , ooooostry zrobiłam, ale Bimbrze to wcale nie przeszkodziło omłócić solidnej łychy bigosu. Wczoraj spędziłam dzień na szykowaniu menu a potem listy zakupów na  imieninowo - obsiedlinową imprezkę.  Dzisiaj z mojej listy - kupiłam prawie wszystko, reszta jest na liście małża. Jutro ma przyjść pani Jola sprzątnąć dom a ja od środy staję do garów, na pierwszy ogień pójdzie galaretka drobiowa :PP a potem następne delicje, znowu mi przy stole siądzie ok 20 osób a Paszczur Starszy zjawi się dopiero w sobotę, a młodszy w ogóle za tydzień. Jak widzicie jakoś cipię bo wyjścia nie mam. No zjadłam obiad, zapiję miętą z eukaliptusem i chyba zalegnę na moment....naładować akumulatory, potem spróbuję zrobić porządek z szafką na śmieci. Tymczasem mam dzień " karmienia" storczyków. Aaaa wrzucę wam przedpremierowo ze trzy zdjątka z sesji dla fundacji. 

Yorki były na przechowaniu. 

I to by było na tyle , miłego, poniedziałkowego popołudnia. Byee!!!!!!(pa)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.