Witajcie
Nadszedł weekend. Czy się cieszę? Niekoniecznie, ponieważ wiem, że nie będzie najmilszy. Jednak ten weekend, to jeden od wieluuuu tygodni, kiedy nie muszę wstawać o 5, 6 czy 7 rano. Zresztą, co ma być to będzie.
Piątek mija hmm ciężko bym powiedziała. Samopoczucie nijakie, bardziej kiepskie, ale nie poddaje się, robię swoje. Aż w szoku jestem, bo mimo nerwów jeszcze trwam. Posiłkowo piątek wygląda następująco
I posiłek: bułka fitness z ziarnami, szynka włoska, pomidor, ogórek kiszony
II posiłek: omlet białkowy, plus jogurt grecki, winogrono, mandarynka, konfitura brzoskwiniowa
III posiłek: chrupki serowe, chałwa
IV posiłek: pół bagietki czosnkowej, pomidor z cebulą i jogurtem greckim
V posiłek: mandarynki, chałwa i kawa
Skusiłam się na chałwę.. przez jedną z Was :) hihihi teraz nie pamiętam, która miała chałwę u siebie w menu ;) Ale jak znajdę, to napiszę, która mnie skusiła ;) Żarcik ;) Wiadomo, że nikt mi na siłę do buzi jej nie włożył ;) Zjadłam, bo akurat rzuciła mi się w oczy w Biedronce... a dodatkowo była w promocji z 8 zł na jakieś 3,5 zł :) głupi by nie kupił hihih
Kaloryczność w ryzach utrzymana. To już 6 dni, jak liczę kalorie, cieszę się. Niech ta chwila trwa ;)
Trzymam za Ciebie kciuki. Nie poddawaj się. Walcz o lepszą siebie. Rób to na swoich zasadach ;) Powodzenia. Miłego weekendu ( nie myśl w weekend tylko o diecie ) Pozdrawiam :* :)