Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1110899
Komentarzy: 37451
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 29 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 66.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 sierpnia 2020 , Komentarze (24)

Witajcie 

             Niedziela mija hmm pracowicie ;) M pojechał o 3 w nocy w trasę.Zamknęłam po nim bramę i zasnęłam raz dwa,aż byłam zdziwiona. Zwykle jak On jedzie w nocy to długo spać nie mogę. Obudziłam się chwilę po 10...mimo że byłam jeszcze śpiąca, wstałam bo już głowa zaczęła boleć. Śniadanie,a później mycia podłóg i pranie. Wiem, wiem... niedziela dzień świąteczny. Jednak korzystałam póki miałam wenę ;) Miałam jeszcze prasować, ale zostawię to na jutro. 

           Upał upałem ale jakoś  dałam dziś radę. Aaa bym zapomniała nie było wczoraj wpisu bo byliśmy na wycieczce. Byliśmy w Golubiu-Dobrzyniu i Brodnicy. Miło spędziliśmy czas.


           Posiłkowo wczoraj nie było najgorzej ale fotek brak. Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy to już fotki są ;) 


          ŚNIADANIE:  jajko na twardo z majonezem, kanapki z ogórkiem kiszonym Czerwona herbata

          II ŚNIADANIE: koktajl truskawkowy 

         OBIAD:  ziemniaki, filet z kurczaka i fasolka szparagowa z bułką

         PRZEKĄSKA: lód malinowy i czipsy solone

         KOLACJA: sałatka ( miks sałat, pomidor, ogórek kiszony, filet z kurczaka, grzanki czosnkowe i majonez)  

        Płynów dziś sporo tzn jakieś 2 litry łącznie.  Kalorii dziś razem wyszło 1615 na 1834. Wracam do liczenia i Fitatu ;) ale to chyba już pisałam ;) Zobaczymy na jak długo hahahaha

        Walczę, nie poddaję się. Wam też życzę abyście się  nie poddawały. Walczymy :* Pozdrawiam 

14 sierpnia 2020 , Komentarze (16)

Witajcie

          

           Dziękuję za miłe słowa pod wczorajszym wpisem ;) Wiem, może trochę mnie poniosło że popłakałam się z powodu siwego włosa. Wczoraj płacz a dziś? Dziś zrozumiałam że taka kolej rzeczy ;) 

         Ja mija piątek? Aktywnie od samego rana :) Rano pojechałyśmy do pepco bo były takie fajne śniadaniówki z przegródkami po 8 zł :) Później ogarnęłam  obiad dla domowników. Następnie po zakupy bo jutro pozamykane i w niedzielę. No a że M jedzie w trasę w niedzielę, to musi mieć zrobione zakupy. Popołudniu pojechałam rowerem na cmentarz aby posprzątać dziadkom. Miałam zabrać mamę, ale te upały wykańczają więc nie chciałam Jej ciągnąć. Sama wszystko ogarnęłam, dojechały do mnie dziewczyny i trochę mi pomogły. Co nie zmienia faktu,że miałam trening godzinny. Wyrywanie chwastów :) Hihi. Dodatkowa aktywność czyli 31 minut rower.

        Zdążyłam przyjechać do domu i zawołała mnie sąsiadka i dała całe wiadro jabłek. Zdziwiona byłam, bo.... ta sąsiadka nawet miała problemy aby odpowiedzieć dzień dobry. Zawsze odwracała się plecami gdy szliśmy... więc byłam zdziwiona... Przyjęłam jabłka i w ramach podziękowania dałam czekoladę ;) Tak na przełamanie lodów hihihi. Od jakiegoś czasu chodzi radosna ;) Śmiałam się do M,że chyba babcią zostanie bo taka miła. Ale nic nie ma co narzekać, kto wie,może jednak zmieniła do nas podejście ;) także ładnie podziękowałam. Zrobiłam na szybko kompot i mini jabłeczniki 


       Może wyglądem nie zachęcają, ale uwierzcie są rewelacyjne. Jak Mój brat cukiernik powiedział,że są rewelacja, to tak musi być :) Zawiozłam kilka właśnie do rodziców i brat się śmiał...Powiedział,że jeśli jutro mam w planach ich odwiedzić, to bez tych jabłeczników nie mam  przyjeżdżać :) Ciasta najlepsze takie letnie... kruche :) MNiammmm  do tego by się lody przydały ;) śmietankowe. 

        Po powrocie od rodziców, zabrałam się za grabienie trawy. M skosił, a ja grabiłam, bo jutro raz że  święto a dwa mamy odpust. A że mieszkamy przy kościele, to musi być ładnie :) Takie uroki ;) hahaha. No i zeszło się 30 minut grabienia. 

       Uważam dzisiejszy dzień za udany, mimo że nie jadłam dużo... a właściwie malutko :( I odczuwam to bo głowa mnie boli. Fakt wszystko szybko, szybko i w słońcu, upale, to o ból głowy nie trudno. Ale narzekała nie będę :) 

       Działamy, walczymy. Idziemy do celu :) Powodzenia. Pozdrawiam :* :* I życzę cudownego weekendu :* 

13 sierpnia 2020 , Komentarze (47)

Witajcie 


              Upał dalej daje się we znaki :( jak ja nie lubię takich upałów. Dla  mnie to tragedia, głównie z  powodu serducha bo ciężko mi się oddycha, zatyka mnie..no ale radzę sobie jak mogę, zimne napoje, chłodne miejsca ;) Ale nie ma  narzekania ;) Zawsze może być gorzej hihih

          Dzionek dziś mija spokojnie, dosłownie...Popołudniu pojechaliśmy do galerii, bo młoda sobie upatrzyła buty i sama na nie uzbierała, 140 zł. Cieszę się,że Moja córka jest taka zaradna. Później pojechaliśmy do chińskiej na obiad i do domu. 

          Jeśli chodzi o dzisiejsze menu wygląda tak : 


ŚNIADANIE: rogal z hummusem i polędwicą sopocką, ogórek 

II ŚNIADANIE: lód limonka ;) 

OBIAD: sajgonki, surówka i shake

KOLACJA: ptasie mleczko 

     Razem wyszło 1451 kcal. Dziś udało się wrócić do liczenia, jak długo znowu to potrwa, nie wiem ;) 

       Krótki wpis ;) Ale nie mam nawet siły klikać po klawiaturze :) No i coś z lewym okiem mi sie dzieje...jakieś zamazane :( 

         Aaaa bym zapomniała odnieść się do tytułu. Dlaczego smutny dzień?! Otóż zobaczyłam u siebie dziś siwy włos i się załamałam :( Dosłownie załamałam i popłakałam. Może pomyślicie, stara a głupia. Płacze bo ma siwy włos...ale taka prawda :(    Starość, nerwy, stres.... i mam 37 lat i pierwszy siwy włos. Dziś uświadomiłam sobie,że zaczynam się starzeć i teraz latka będą leciały. 

         Działamy, idziemy do celu ;) Powodzenia :) Pozdrawiam :) :* 

12 sierpnia 2020 , Komentarze (28)

Witajcie

        Nadchodzi wieczór, czas na wpis. Środa nic ciekawego się nie działo.Pogoda hmm dalej upał, chociaż chwilami wiał wiaterek i było przyjemnie. Rano zawiozłam dziewczyny do Torunia, pojechały do miasta a ja miałam czas dla siebie. Polatałam po sklepach, tak wiecie na spokojnie ;) Później kawka u rodziców. Przyszedł czas na odebranie dziewczyn i czas do domu. W drodze powrotnej wpadłyśmy do sklepu po lody mniammm ale o nich zaraz :) hihihi

      Jeśli ktoś miałby ochotę na prosty przepis na ptasie mleczko zapraszam na filmik.

https://www.youtube.com/watch?v=wnYKSonxZFc&t=81s

       Jeśli chodzi o dzisiejsze menu wygląda tak : 

śniadanie: 1 kromka z szynką, 1 kromka z salami niemieckim i do tego ogórek 

II śniadanie : 3 ciasta jeżyki i kawka u rodziców ( foty brak) wpadło jedno ciacho rico ranki i pieczywko chrupkie z Lidla

obiad: hmmm zupka chińska ( tak wiem samo zło.....ale miałam wielką ochotę i co stało się coś? Nie :) Bo nie ma to jak katować się,że tego mi nie wolno, tamtego nie wolno.... Wszystko z głową i będzie ok ) 

kolacja: lód limonka cytryna bez cukru pychaaaa i kawałek niemieckiego salami uwielbiam ;) 




           Wiem,że menu nie jest idealne ale nikt w 100% nie jest idealny, nie oszukujmy się. Wstawiam co zjadłam, nie ukrywam. 

             Jeśli chodzi o aktywność to 94 minuty i 6,26 km jest dobrze :) To oczywiście marsz. Szczerze to jedyna aktywność która sprawia mi radość.... no może nawet nie radość ale jedyna aktywność do której nie muszę się zmusić.A wiadomo jeśli co robimy z przymusu to nie przynosi efektów. 

           To byłoby na tyle ;) Pamiętajcie aby się nie poddawać. Działamy dalej. Trzymam kciuki i daje kopniaka jakby ktoś potrzebował :) hihih Pozdrawiam :* :* 

11 sierpnia 2020 , Komentarze (17)

Witajcie 


               Kolejny upalny dzionek, chociaż dziś dołączył momentami wiaterek ;) Samopoczucie nawet ok, chociaż ból głowy  chwilami dawał się we znaki ....Dziś przeczytałam kolejną książkę w 5 godzin i zaczęłam kolejną. Taki  mały maraton czytelniczy... Ale oczy mnie zaczynają boleć, fakt to też spowodowane jest pogodą. Wieczorkiem pojechałyśmy nad jezioro, ale ludzi mnóstwo :(  Nawet na pomost normalnie człowiek nie mógł wejść. 

            Jeśli chodzi o jedzonko wygląda tak 


ŚNIADANIE : kanapki z hummusem naturalnym i paprykowym, ogórek i mini salami CZERWONA HERBATA 

II ŚNIADANIE : fit ptasie mleczko :) Pychaaa (Jak ktoś będzie chętny to podam przepis )

OBIAD :  pieczone ziemniaki, nuggetsy, ogórek korniszon

KOLACJA: kanapki z sałatką jarzynową

         Do tego 1,5 litra lemoniady :) Zimnej :) Niebo w gębie hihihihi 

Aktywność jak zwykle marsze ;) Staram się też codziennie te 10 tyś kroków robić :) No nic ja zmykam czytać dalej kolejną książkę.

        Pamiętajcie, nie poddajemy się, walczymy do samego końca :) Buziaki. Pozdrawiam :) 

10 sierpnia 2020 , Komentarze (15)

Witajcie 

             Kolejny dzień za nami :) Dopiero się obudziłam a tu zaraz czas spać?! Jak to?! Heheh oj ten czas zapiernicza, co :) Pogoda hmm chyba w całym kraju upały. Mi dały się we znaki, do tego stopnia że bolała mnie głowa łącznie z oczami. Nawet mrugać nie mogłam. Wzięłam moje tabletki na ból z aurą i powoli, bardzo powoli przechodzi ;) Byle nocka była przespana hihihi. Duszno jak diabli, niby już coś zanosiło się na burzę i lipa, przeszło chyba bokiem . 

          Rano szybkie dosłownie zakupy...tzn wpadłyśmy do galerii bo młoda chciała jakieś spodenki. Przy okazji ja sobie kupiłam w s klepie Sinsay dwie koszulki za całe 5,99 :) hihihi Normalnie zaszalałam :) Nawet nie wiem kiedy a było już południe. Czas na obiad, małe porządki, książkę ;) 

           Jeśli chodzi o dzisiejsze jedzenie

śniadanie:  dwie kromki chleba z sałatką jarzynową 

obiad: ziemniaki, filet w cieście i ogórki korniszony 

kolacja: tosty z serem i szynką 

           Do tego wypiłam jakieś dwa lity lemoniady, którą przygotowałam wczoraj :) Dobrze schłodzona wchodziła bez problemu hihihi

            Dziś w ramach relaksu skończyłam kolejną książkę " nie patrz " i zaczynam czytać kolejną " te wiedzmy nie płoną" ;) Czytanie mnie wciągnęło. W sierpniu już 3 książki przeczytałam :) a jest dopiero dziesiąty :) Jutro planuję maraton czytelniczy ;) Zobaczymy co z tego wyjdzie. Menu na jutro mam zaplanowany, dzień ogólnie też zaplanowany, rozpisany hihi. 

            Dziękuję za miłe komentarze pod wczorajszym postem. Wiem że na Was zawsze można liczyć :* Nie poddajemy się, działamy, walczymy hihihi Kobiety są silniejsze niż myślą, pamiętajcie :* 

           Pozdrawiam :* :* 

9 sierpnia 2020 , Komentarze (24)

Witajcie

             

       Nie wiem jak to się stało,że ostatni wpis dałam 26 lipca. Kawał czasu temu!! A co się działo przez ten czas? Wiele i nic. Patrząc od strony dietetycznej-odchudzającej wygląda to tak... Waga stoi w miejscu chwilami lekko spada. Jednak nie robiłam już drugi tydzień pomiarów, bo była @ a wczoraj zupełnie zapomniałam. Nie poddaję się. Aktywność u mnie to dalej marsze. Rower odpada na czas @, a pogoda też hmmm za gorąco więc nawet nie wsiadam. Wieczorami to wolę usiąść z książką, to mi daje ukojenie i zapominam o tym co się dzieje dookoła. I wiecie co?! Dobrze mi z tym :) 

        Nie kładę dużego nacisku na odchudzanie i chyba to spowoduje że do końca roku nie dobrnę do celu. Chociaż jeszcze 5 miesięcy, więc nie zawieszam broni i działam dalej :) Być może od września wrócę do liczenia kalorii, nie wiem. Najwidoczniej na dłuższą metę , to nie jest dla mnie. Ale nie załamuje się. Grunt że waga nie idzie w górę. Życie tzn sprawy osobiste też dają się we znaki, co nie idzie w parze z odchudzaniem. No nic muszę przeczekać pewien etap w swoim życiu. Wiem że dam radę :) 

        Jednak to,że nie liczę kalorii nie oznacza że rzucam się na jedzenie :) Szczerze to nawet słodkie mnie nie przyciąga. Wody pijam sporo, teraz nawet przygotowałam sobie lemoniadę. Chłodzi się w lodówce na jutro, mieszanka pomarańczy, limonki i mięty :) Ajjjj uwielbiam ten smak. 

        Także pamiętajcie aby się nie poddawać i walczyć. Damy radę, nawet gdy się potykamy. Wszystko siedzi głęboko w głowie :) Buziaki. Trzymam kciuki za Was 

                     POZDRAWIAM CIEPLUTKO :* :* 

26 lipca 2020 , Komentarze (28)

Witajcie 

           Znowu kilka dni mnie nie było. Straciłam nad sobą kontrolę, straciłam zapał.... zapał  do liczenia kalorii, do cykania fotek. Ale nie straciłam do marszy, codziennie minimum 10 tyś kroków. Staram się co prawda nie objadać, to plus. Jednak gdzieś tam brakuje mi tego liczenia i cykania fotek. Tak pewnie niejedna osoba napisz, to wróć ;) Dziś próbowałam, ale tylko śniadanie mi wyszło :( Później nerwy i wszystko poszło.... Fakt staram się układać jadłospis na dzień następny. To też u mnie cały czas jest, zawsze to coś, prawda?

        Czwartek miałam cały dla siebie, dosłownie. Jak rano tzn po 8 zawiozłam córkę do miasta, tak odebrałam Ją około północy, dosłownie. Tak zawiozłam młodą, bo umówiła się z koleżanką. Ja pojechałam z mamą na cmentarz, ogarnęłyśmy zajęło Nam to dobre dwie godziny. Dużo prac rękoma, bo graca się rozwaliła ;) Także trening miałam konkretny....Ale nie tylko na cmentarzu miałam trening. Tego dnia tj. 23.07.2020 zrobiłam 28.55 km i wydreptałam 38586 kroków :) Córka co jakiś czas dawała znać, gdzie są z koleżanką. A to poszły na galerię, a to u koleżanki były. A na 22 godzinę pojechały do kina, tzn tata tej koleżanki je zawiózł. Ja dziewczyny odebrałam około północy. Odwiozłyśmy koleżankę i do domku. Spać połozyłyśmy się około pierwszej. 

     Piątek....odczułam czwartkowe chodzenie hahahaha. Ale spałyśmy do 10 :) I nawet głowa nie bolała. Miałyśmy siedzieć w domku, bo w czwartek ogarnęłam zakupy, jak młoda była z koleżanką. Jednak dostałam smsa z Empiku że mam do odbioru książki. Po śniadanku, pojechałyśmy..... Rety jakbyście Nas widzieli..... jaka radość z otwierania paczki z książkami :) Obie mamy świra na punkcie czytania. Cieszę się,że Moja córka lubi  czytać. Powód  mojej nieobecności na vitalii, to między innymi to,że skupiam się na czytaniu :) Wciąga na maksa. 

      Sobota spokojna, byłyśmy na urodzinach u Mojej chrześniaczki. Wpadła kawałek tortu, lampka szampana ;) O retyyyyy wieki nie piłam :) A niedziela jak mija? Też spokojnie... M ma urodzinki ale nic nie wyprawialiśmy. A prezent jakiś jutro dostanie. 

    Teraz czas na ułożenie jadłospisu na jutro. Może uda się spiąć pośladki i liczyć kalorie i cykać fotki. Fajnie by było wrócić tutaj... tzn pisać codziennie...to jednak jest mobilizacja. Ale zobaczymy....czasami na prawdę wolę usiąść z książką niż przed laptopem ;) Ten kto czyta to mnie zrozumie :) 

      Pamiętajcie aby się nie poddawać. Ja mimo wszystko nie poddałam się. Walczę dalej, waga stoi...ale to też nie jest źle. Ważne,że mimo  braku liczenia itp....waga stoi i nie idzie w górę :) 

    Cudownego tygodnia :* Pozdrawiam 

22 lipca 2020 , Komentarze (9)

Witajcie

       

            Ja się pytam kiedy to te dni mijają?! Znowu nie było mnie tu kilka dni. Ja już nie ogarniam, dosłownie..... Fakt waga nie idzie w górę, kontroluję ją. Jednak są dni że nie liczę kalorii,są dni  że nawet nie zapisuję co zjadłam... Znowu za dużo spadło na moje barki. Nie, nie chcę Wam się żalić...ale czasami fajnie z siebie co nieco wyrzucić. 

           Staram się codziennie aby była aktywność, a to chód a to rower.......aby być w ruchu. Codziennie też jest minimum 10 tyś kroków. Zawsze to lepsze niż zaleganie na kanapie. Chociaż nawet na kanapie się nie nudzę, bo wróciłam do czytania. Czytanie sprawia,że odpływam..... To jest mój świat. Zaraz koniec miesiąc, a ja czuję jakby uszło ze mnie powietrze. Mam nadzieję,że wróci ;) 

        Zdrowotnie lipa, do kardiologa lipa, do psychologa nie mogę się dodzwonić...do chirurga muszę podejść, ale zawsze coś innego. I tak mija dzień za dniem.. 

         Mam nadzieję,że wróci dawna motywacja i siła ;) A może powinnam dostać od Was porządnego kopa ;) Hmmm sama nie wiem :) 

        Działamy, Kochani :* Powodzenia :) Pozdrawiam 

      

16 lipca 2020 , Komentarze (34)

Witajcie 

            Kilka dni mnie  nie było. Ostatni wpis był w niedzielę. Co  działo się od poniedziałku? Tak jak pisałam pojechałam z M na rozładunek do Piły. Dziewczyny były u rodziców. Wyjechaliśmy o 6 z firmy,do Piły dotarliśmy po 8. Dopiero po 15 był rozładowany :( Nawet nie było gdzie iść, zwiedzić... dziura totalna. Dobrze że miałam książkę, to troszkę czas mi zleciał. Mało tego nabawiłam się takiego bólu głowy,że masakra. Raz że nie miałam nawet gdzie skorzystać z wc, a dwa nie piłam bo nie mogłam się wysikać :) i kółko się zamykało. Cieszyłam się,że nie pojechały dziewczyny....a ja byłam zła. Chociaż to nie była wina M. Nie miałam humoru w drodze powrotnej. To że głowa mnie bolała to był pikuś :( Jak zaczęły mnie boleć oczy, to było dopiero coś... Wracałam do domu z płaczem. M nie wiedział jak mi pomóc, kazał się położyć na łóżku. Nie tak sobie wyobrażałam pierwszy od 4 miesięcy wolny dzień. No nic to chyba kara,że nie chciałam zabrać dziewczyn.  Trening to 48 minut chodu i 3,07 km. Taki był poniedziałek

         Wtorek nie był spokojny, bez jakiś akcji. Przespałam się i oczy nie bolały, głowa też nie. Także funkcjonowałam normalnie. Trening marsz 45 minut i 3,22 km

          Środa aktywny dzień od samego rana. Najpierw porządki, potem obiad u rodziców bo tata miał imieniny. Później musiałam M gdzieś zawieźć. A to małe zakupy przed wyjazdem w trasę...I czas zleciał i pojechał w trasę z córką. Także ja zostałam  ze swoją. Mamy czas dla siebie. Wczoraj do północy siedziałyśmy oglądałyśmy, rozmawiałyśmy :)  Trening 44 minuty i 2,33 km

           Dzień dzisiejszy czyli czwartek. Pobudkę zrobiła mi mama o 8 :) Gdyby mi opaska nie wibrowała, to byśmy spały w najlepsze hihihihi Ogarnęłyśmy się i na zakupy. Już dawno młodej obiecałam, kupiłyśmy troszkę ubrań, zrobiłyśmy ogólne zakupy.  Jutro zrobimy sobie dzień maseczkowy :) Dziś będzie wieczór filmowy :) Nawet wypiłam kawkę orzechową aby móc dłużej posiedzieć. Trening marsz 40 minut i 1,51 km

          Jak widać tzn nie widać fotek menu... Bo ich nie robiłam, ani od poniedziałku nie ważyłam posiłków. Na szczęście waga nie idzie w górę. Produktów nie ważyłam, ale notuje każdy posiłek. To mnie jeszcze ratowało. Od jutra wracam, mam już ułożony jadłospis. Będzie też foodbook na moim kanale. 

        Jeśli chodzi o zdrowie, to jest różnie. Bywają dni bez tabletek ale są też takie...że bez tabletki nie funkcjonuję. Staram się nie poddawać, walczę dalej chociaż czasami jest ciężko. Teraz to głównie serce dokucza....a do kardiologa nie ma terminów :(   Nerwy, stres.... wiecie czego się boję najbardziej? Że rano mogę się nie obudzić.. Czasami na noc mam takie kłucia, serce wali jak oszalałe. A ja nijak nie ,mogę go wyciszyć. Martwię się wszystkim i o wszystkich, do tego cała ta sytuacja nie pomaga. 

       No nic koniec marudzenia ;) Bierzemy się do roboty i nie poddajemy się. Walczymy :) Powodzenia :) Pozdrawiam 

 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.