Witajcie
Weekend dobiega końca. Nawet nie wiem kiedy minął. Dosłownie.. dopiero co był piątek a już zaraz poniedziałek? Jak to? Trochę już ochłonęłam po wrażeniach weekendowych czyli stracie kociaka i poślizgu.
Treningu brak :( trochę zła jestem, ale tak minął dziwnie dzień, że ciągle coś robiłam... i ciężko byłoby to ogarnąć. Liczę, że po niedzieli już coś ruszy. Woda ładnie, kroki moje minimum wyrobione, a menu
I posiłek: bułka grahamka z ziarnami, ogórek, jajecznica z boczkiem
II posiłek: ziemniaki, pierś z kurczaka, surówka
III posiłek: borówki, chrupki o smaku pizzy, drożdżówka serowa ( sama robiłam, pierwszy raz, ale wyszły smaczne)
IV posiłek: frytki z batata i marchewki , mała kawa
Ogólnie z posiłków jestem zadowolona, aaa jeszcze był koktajl z truskawki i banana, ale nim podzieliłam się z M ;) Jedynie brak treningu trochę mnie zasmucił. Ale cóż. Tak kończę pierwszy tydzień, a przede mną mnóstwo innych dni i nadrobię. Wiem to. Zaraz szybkie ułożenie menu na jutro i spać. M wstaje przed 4, więc i ja pewnie się obudzę :( samo życie.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Walcz o lepszą siebie. Rób wszystko w swoim tempie, daj sobie tyle czasu i potrzebujesz. Nic na siłę. Trzymam kciuki. Powodzenia. Spokojnej nocy. Pozdrawiam :*