Witajcie
Wczorajszy dzień szybko minął i strasznie sennie ( dzisiejszy nie jest lepszy) Poniedziałek zaczęłam krótko po 1 nad ranem... Odtransportowałam M i chciałam się położyć, kręciłam się i jakoś udało się usnąć. Obiecałam sobie, że poniedziałek w domu. Bez planów, bez wyjazdów. Tego potrzebowałam, spokoju na chwilę. Czy się udało ? Poniekąd tak... bo pooglądałam trochę z dziewczynami coś, pospałam...
Myślałam, że chociaż dzisiejsza nocka będzie udana... Nic z tych rzeczy. Jak po północy zaczęło grzmieć, błyskać... tak z każdą godziną się nasilało. Pamiętam, że do 5 nad ranem grzmiało, a reszty nocki nie pamiętam ;) Padłam. Obudziłam się około 7.30. Wstałam ogarnęłam się, obudziłam dziewczyny i ruszyłyśmy do miasta. Załatwiłyśmy co miałyśmy załatwić i do domku.
W drodze powrotnej młoda już coś narzekała, że boli ją gardło... że jest jej zimno... Hmmm zapaliła się czerwona lampka :( Przyjechałyśmy do domu, młoda ledwo do łóżka poszła....Mierzę temperaturę a tam 37,9.... myślę sobie nie ma tragedii, prawda? Nic bardziej mylnego, bo dwie godziny później było już 39,1 dostała coś na zbicie i spadła temperatura.... Ale przyznam, że boję się nocki, bo jak wiadomo na noc temp idzie w górę :(
Kurczę i weź tu człowieku sobie coś zaplanuj :( No, nie da się. Liczę jednak, że jutro już będzie ok. Bo to jednak ostatni tydzień wakacji i lipa, jeśli musiałaby leżeć plackiem.
Jak nie trudno zgadnąć, wczoraj i dziś bez treningu. Ale nie mam do siebie żalu, pretensji. Co z tego, że zaczęłabym trening, jak młoda z godziny na godzinę miała wyższą temp. Także zdrowie dziecka najważniejsze. odbiję sobie innego dnia. Zresztą, jakby tego było mało @ daje się we znaki, tydzień przed czasem... znowu... Widzę, że ostatnio tak właśnie stres na mnie wpływa, że @ przychodzi szybciej. Woda pita ( już rozglądam się za nową butelką Dafii, bo jednak te butelkowe wychodzą drożej. A dzisiejsze jedzonko wygląda tak:
ŚNIADANIE: krakersy ( brak pieczywa w domu) z serkiem ( kupiony w sklepie Auchan-polecam) plus ogórek oraz kabanosy bekonowe ( Dino)
OBIAD; frytki z sosem plus kawa mrożona ( nie miałam siły po powrocie z miasta, jak młoda mi padła) wpadł też lód
KOLACJA: chleb drwalski fitnes ( Carrefour), ogórek, sokoliki i nietypowo nektarynka ;) hahaha plus kawa kokosowa ;)
Powyżej macie owe kawki, a w zasadzie napoje kawowe o danym smaku, kupione w Biedronce. Bardziej kokos mi przypadł do gustu.
Cieszę się, że mimo przeszkód... jakoś ogarnęłam dzisiejsze jedzenie. I tak powiem, szczerze... dziś weszłam na wagę... z ciekawości ;) i tylko 0,5 kg więcej podczas okresu ?To tyle, co nic :) Także nie poddaje się, nie załamuje. Działam.
Za Ciebie także trzymam kciuki. Działaj, nie poddawaj się, dasz radę, wierzę w Ciebie :) Powodzenia. Pozdrawiam :) :*