Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1067653
Komentarzy: 36979
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 września 2016 , Komentarze (14)

                                 Witam w ten słoneczny poranek :) 

            Spieszę,aby się pochwalić :) Tak tak pochwalić...Może nie szałowym spadkiem, ale jednak spadkiem :) Waga - 0,4 kg, - 8 cm i - 2 % tłuszczu :) 

           Czy to dużo czy to mało...Wiadomo dla każdego co innego :) Ale ja się cieszę...spadło 2 cm w piersiach    ;(   , 2 cm w udach, w łydkach po 1 cm,talia 1 cm, i brzusio 1 cm   :) Miałam zaczekać z pomiarami jeszcze tydzień, ale wiecie co ....nie mogłam... Tak bardzo chciałam sprawdzić,czy jest chociaż 1 cm spadku... i jest :) Humor? Chyba nie muszę pisać jaki jest :) bo jest wspaniały :) Słońce za oknem, waga mniejsza, cm mniej , dziewczynki grzeczne.... Zero zgrzytów z Panem M :) czego chcieć więcej :) 

           Wszystkim życzę spadków i dobrego humoru :) Miłego dnia 

p.s działamy dalej nie wolno się Nam poddawać :) w te lato nie udało się zgubić nadmiaru? To w kolejne damy radę :) POZDRAWIAM :):D(zakochany)

2 września 2016 , Komentarze (10)

                                 Witajcie 


           Dzień dziś zleciał, nawet nie wiem kiedy...Rano dziewczynki do szkoły, później skoczyłam do Mamy do szpitala :) operacja się udała i dziś wyszła do domu :) Później szybkie zakupy, załatwianie spraw w sądzie....i nawet nie wiem kiedy wybiła 13-sta i trzeba było jechać po dziewczynki do szkoły... Obiadek zjedzony rybka z pieca, suróweczki i fryteczki z papryką :) a później nadszedł czas na sprawdzenie zeszytów :) Ku mojemu zdziwieniu wszystko przebiegło sprawnie i szybko :) 

          Po ogarnięciu dziewczynek, Pan M położył się bo coś Go głowa bolała, dziewczynki poszły na dwór, a ja? Ja sobie poćwiczyłam...A co ? A to właśnie 

                        5 minut Mel B rozgrzewka

                        8 minut Fitappy pupa-brzuch-ramiona

                       9 minut Fitappy ćwiczenia ujędrniające obwisłe                              ramiona :)

                      10 minut Fitappy smukłe ramiona i ręce :)

         Oj dały popalić mi te ćwiczenia, ramiona,uda odczuwalne...i to jak :) ale radość z ćwiczeń bezcenna :) Ja wiem,może dziś i nie było Chodakowskiej,ale wszystko przede mną...3 treningi z Nią zaliczone,a teraz trzeba coś urozmaicić :) Jestem dumna i zadowolona,że trwam w ćwiczeniach :) urozmaicam je i trwam :) Oby ten zapał szybko nie minął :)

         A jak zapowiada się wieczór? Wieczór planuję spędzić w ramionach M :) muszę się Nim nacieszyć, bo w niedzielę już wyrusza... a,że juto sobota szkoły nie ma to mogę z Nim dłużej posiedzieć :) 

       A Wy jakie plany na wieczór :) Pozdrawiam i życzę udanego wieczoru :) 


31 sierpnia 2016 , Komentarze (22)

                                           :)   Witajcie   :D

              Jak mija Wasz dzionek...środa, ostatni dzień wakacji ....U mnie od samego rana się działo...Śniadanko, później przygotowanie obiadu, przygotowanie wyprasowanie ubrań na rozpoczęcie roku :) i kolejny trening :) 

             Tak tak dziś trzeci dzień ćwiczeń z Ewką...Najpierw 5 minut rozgrzewki, a później 40 minut turbo spalanie :) i takim sposobem zaliczyłam 45 minut :) Jak było? Ciężko! Przyznaję się bez bicia...pot był? Był....łzy były? Oj były... Przeklinałam w duchu ćwiczenia...Ale trwałam. Powtarzałam sobie,że dam radę...że mogę...że umiem...gdzieś tam w oddali widzę swój cel ...jakie sobie obrałam :) i będę dążyła do niego.... Dziś po skończonym treningu biłam sobie sama brawo :) idąc spocona,zmęczona do łazienki szłam i biłam sobie brawo :) a jak zobaczyłam w lustrze moja uśmiechniętą twarz...widok bezcenny :) Takich właśnie widoków Wam życzę :) 

30 sierpnia 2016 , Komentarze (9)

                             Witam gorąco..... 

     Już tłumaczę dlaczego jest ciężko...Pogodowo jest dobrze...ani upału jako takiego nie było, ani chłodu. Dałam radę dziś pogodowo :) 

Samopoczucie ogólnie jest ok. Dziś odstawiłam Mamę do szpitala, będzie miała operacje na kciuki...oby wszystko się udało. Latania było zanim Ją przyjęli, ale wszystko dobrze się zakończyło. I być może jutro będzie operacja...bo w pierwszej kolejności idą na operacje dzieci a później dorośli. Najważniejsze,żeby wszystko się udało. 

     Posiłkowo dziś szału nie ma, płyny spoko...I dziś kolejny wyczyn jak dla mnie...Najpierw 5 minut rozgrzewki z Chodakowską a później 40 minut Ekstra Figura :) hmmm wrażenia? Nogi po ćwiczeniach trzęsły mi się jak diabli...ale te 45 minut nawet nie wiem kiedy minęło. Kilka ćwiczeń musiałam zastąpić innymi, bo czułam ból kolan...a nie chcemy sobie kuku zrobić :) Wytrwałam, dzielna JA ! I teraz mam problem bo nie wiem ile razy dziennie ćwiczyć z Ewą? Czy może z Nią wybrać 3 treningi w tygodniu a pozostałe coś innego poszukać...i niedziela dla regeneracji? Nie wiem ....Dziś dzień drugi...ile wytrzymam? Nie wiem... Zaraz zacznie się szkoła, więcej obowiązków...Czas pokarze... Ale nawet jeśli coś pójdzie nie tak , to wiem,że próbowałam :) A i nie mogę za bardzo szaleć z kręgosłupem... tak więc wszystko z głową :) 

To u mnie tak w skrócie tyle :) Spokojnej nocki :) 

29 sierpnia 2016 , Komentarze (11)

                      Udało się, dokonałam tego.. To mój pierwszy raz z Ewą Chodakowską :) i skalpelem :) ufffffffff najpierw rozgrzewka 5 minut  a później 40 minut skalpela :) Razem wyszło 45 minut ćwiczeń :) Brawo JA !!!!! Szok dałam radę :) jestem z siebie taka dumna. Oczywiście nie było lekko. Tyle potu się wylało, szok..... Pot, potem, ale nie zabrakło łez :( niestety łzy też były...Nogi mi się trzęsły i chwilami tak kręgosłup bolał,że musiałam wprowadzić inne ćwiczenie, ale z serii Chodakowskiej.  Kryzys był w 20 minucie. Była chwila zwątpienia, ale wiecie co? Zacisnęłam zęby, polały się łzy i kontynuowałam ćwiczenia....I czas szybko leciał. Nawet nie wiem kiedy a Ewa powiedziała, jestem z Ciebie dumna,że dotrwałaś do końca. :) NO jak Ona jest ze mnie dumna, to i ja z siebie też :) 

                   A tak na marginesie Ci co czytają mój pamiętnik , to pamiętają pewien wpis...Odnośnie tego,że jak schudnę do pewnej wagi to Pan M mi się oświadczy ;) I dziś powiedziałam,że będę trenowała z CHodakowską, to powiedział takie coś... " Oj chyba bardzo Ci zależy na ślubie " .... A co ja odpowiedziałam? Powiedziałam,że nie... nie zależy m na ślubie...ale na tym aby schudnąć. Powiedział,że jest ze mnie dumny... Mało tego wczoraj byliśmy na plaży i wiecie co... nie założyłam stroju, bo źle się czułam z w stroju. Pan M zapytał, dlaczego nie zabrałam stroju..odpowiedziałam,że źle wyglądam w stroju...i wiecie co mi odpowiedział ??????? Że nie wstydzi się ze mną pokazać ma plaży, a to oznacza,że nie jestem jakimś wielorybem, i nie wyglądam źle... Wiecie jak mnie to podbudowało? 

                A propos plaży...Wczorajszy dzień był bardzo udany... Spontan kolejny :) Pojechaliśmy w Bory Tucholskie na plażę i na grzybki  :) Plaża niewielka, super 3 godzinki na plaży :) Później pojechaliśmy na  grzybki a w drodze powrotnej wstąpiliśmy do Chełmna :) Miasta Zakochanych :) Oj ten spontan niedzielny był bardzo udany :) Weekend udany bardzo :) 

               A Wam jak minął weekend  ?! 

27 sierpnia 2016 , Komentarze (10)

                  Zawaliłam, ale ogarniam się i wracam...Zaprzestałam notowania posiłków...co prawda przerwa trwała tylko albo aż  6 dni...Ale wracam... Mam małą motywację....ale o niej cicho...Zaliczyłam już dziś 30 minut ćwiczeń, 20 na spalanie a 10 cardio...oj mokra byłam :) ale jaka szczęśliwa :) Obym i tym razem nie zawaliła.... Wiem... nie raz upadałam... nie raz się podnosiłam... Wagowo nie zawaliłam, a to plus.

                  Samopoczucie? Hmm powiedzmy,że ok...Wczoraj złapałam doła...wmawiając sobie ,że nie jestem ładna i atrakcyjna... Z pomocą przyszło mi dwóch znajomych...Obaj powiedzieli,że jestem ładna i atrakcyjna...i wiem,że Ich słowa są szczere....To dało mi dziś kopa... Pan S nawet powiedział,że mam do Niego przyjechać i On mi pokaże jaka jestem atrakcyjna...i jak bardzo Go pociągam...Ale nic z tego...póki co utrzymuję z Nim tylko telefoniczny kontakt...Bo jest w takiej fazie, że Nasze spotkanie mogłoby się zakończyć..hmmm kiepsko. Mam do Niego nadal jakąś słabość... Ale zależy mi na M...Tak to życie układa scenariusze....

                   A jak Wam idzie walka? Jak mija sobota?

MIŁEGO DNIA :):D(slonce)

25 sierpnia 2016 , Komentarze (8)

        Gdzie byłam jak mnie nie było?! Spędzałam czas z rodziną :) Te ostatnie 6 dni było dla Nas... W sobotę na spontanie pojechaliśmy do Biskupina i Wenecji..było super... Dziewczynki zadowolone, ja też :) W Biskupinie spotkała mnie niemiła sytuacja, ale o tym innym razem ;) Faktycznie spontany najlepsze... :)

        W między czasie wzięłam się za dalsze zaprawy...ogórki, sok z czarnego bzu i ketchup z cukinii :) Oooo ja  ten ketchup niebo w gębie :) Ogórki muszą być :) Pan M uwielbia kiszone ogórki :) do kanapek, do obiadu jak znalazł :)Tak zaprawiałam ogórki,że uzbierało się ze 20 słoików i dwa wiaderka 2 kilogramowe. A sok z czarnego bzu? Dobry na infekcje, przeziębienie....hmmm podobno działa cuda ;) zobaczymy... Zrobiłam 10 słoiczków :) i na tym nie przestanę... bo jeśli dziś będę miała siły skoczę jeszcze po bez... ( nawet nie wiedziałam ,że za polem Naszego domu rośnie bez...) trzeba korzystać,bo za chwilę skończy się sezon na bez... A jeśli chodzi o ketchup z cukinii to rewelacja polecam wszystkim :) Zrobiłam jakieś 15 słoików...i też chyba na tym się nie skończy... Jest to dobra baza np. do pomidorówki,jako sos do pizzy, do spaghetti, no i na kanapki oczywiście :) Nawet Pan M powiedział,że gdybym wrzuciła ten ketchup do opakowania po zwykłym ketchupie to by się nie poznał,że włożyłam co innego :) heheeh dziewczynki także zajadały łyżkami :) 

        Jeśli chodzi o posiłki...to... hmmm zaprzestałam notowania :( niestety...jadłam mało :( piłam nawet sporo...Waga stoi w miejscu...co oznacza ,że tragedii nie ma. Ćwiczenia? Były i owszem... po 30 minut dziennie z obciążnikami w postaci butelek z wodą :) Ćwiczyłam tyle na ile kręgosłup pozwalał. Powtórzyła się sytuacja jak wtedy z restauracji chińskiej... Otóż Pan M miał ochotę na kebaba...poszliśmy...lecz gdy tylko przekroczyłam próg lokalu, wszystko stanęło mi w gardle... :( czyli,że co nie trawię już jedzenia barowego? Poza domem ? No nic zjadłam kawałek a resztę zjadła córka ;) Nie wiem czy może zapach unoszącego się tłuszczu tak na mnie działa? Ciąża nie wchodzi w grę, dopiero co niedawno skończył mi się okres ;)

       Wiadomo za chwilę szkoła...to i u Nas akcja szkoła trwa :) kupno zeszytów, bloków, długopisów, pisaków, kleje,farby....itp, itd.... a to stroje na W-f....oj sporo tego...a to udało Nam się kupić fajne kurtki na jesień dla dziewczynek :) środek na polarze a zewnątrz a'la deszczówka ... super :) Nic tylko za kasę się trzymać... Jeśli chodzi o schody... pierwsza warstwa farby położona, teraz czas będzie na drugą jak M wróci z trasy... no i kładzenie stopni... i możemy ruszać z robotą na górze...Hmmm ciekawe czy w tym roku uda Nam się zrobić chociaż jeden pokój....Hmmm czas pokarze...

      Jeśli chodzi o moje samopoczucie, humor ? Hmmm powiem tak...Od tygodnia łykam tabletki... raz ziołowe Valerin vorte,raz Pramolan na receptę...raz Validol....reakcja? Wyciszam się...może nie w 100% ale jest dobrze, tzn. wyciszona mniej krzyczę, i mniej mi serducho dokucza. Biorę te leki na zmianę...aby nie uzależnić organizmu od jednego...bo później nie zadziała...

      To tyle u mnie tak w skrócie :)      A co u Was Kochani, jak sobie radzicie? 

19 sierpnia 2016 , Komentarze (15)

Wczoraj burza z piorunami, a dziś słońce...a może cisza przed burzą? Być może ale póki co cisza...spokój. Fakt wczoraj mnie poniosło i to ostro...Żałuję wczorajszego zachowania,ale czasu nie cofnę, niestety :( 

A jak mija dzisiejszy dzień? Od rana było troszkę pod górkę, ale do zniesienia. Później załatwianie spraw z Panem M...następnie zakupy i szybciutko do domu... A bym zapomniała bo po załatwieniu spraw, a przed zakupami pojechalismy do miasta na obiad do chińskiej... Ajj co mnie tam spotkało... Pan przyniósł nasze dania i ........... no i zjadłam dwa kawałki i nagle zaczęło mi się robić niedobrze, brało mnie na wymioty :( wszystko rosło mi w gardle :( i tak oto się najadłam...i miałam po obiedzie...szybko wyszłam z restauracji i poszłam w tym czasie książki do szkoły dziewczynkom kupić. Nie wiem co się stało... :( ale gdybym jeszcze chwilę tam została i jadła to..... to by się bardzo źle zakończyło...I tak oto tym sposobem zostałam bez obiadu...zostałam na wodzie... bo nawet na samą myśl o jedzeniu robiło mi się niedobrze... Około 19ej jednak postanowiłam coś zjeść...i wzięło mnie na jajecznicę z grzybkami :) do tego pomidorki i ogóreczki :) i kolacja zjedzona, brzusio nakarmiony :) .... Samopoczucie dalej dobre i oby jutro było też ok....

A Wam jak mija dzień...

19 sierpnia 2016 , Komentarze (23)

Tak się zastanawiam ...po co komu taka osoba jak Ja? Po co Mojemu dziecku taka matka wariatka, furiatka? Co tylko gębę wydziera, bo nie umie zapanować nad emocjami...W przypływie złości mówię słowa których później bardzo żałuję. Ale co z tego skoro w głowie dziecka te słowa zostają... Przepraszam...ale co z tego? Skoro raz wypowiedzianych słów cofnąć się nie da... Po co facetowi taka kobieta? Wczoraj w sumie wymiana zdań nie była potrzebna...ale uniosłam się i lawina poszła dalej.... Aż Pan M sie wkurzył zabrał dzieci i pojechał do znajomego...A ja? Ja zostałam sama w domu. Roztrzęsiona, zapłakana...a jedyna myśl jaka wtedy mi towarzyszyła to SAMOBÓJSTWO :( Poczułam się nic nie warta, jak śmieć pozostawiony sam sobie. miewałam takie mysli ale to było zanim poznałam Pana M...takie myśli towarzyszyły mi często podczas sprawy rozwodowej...i później jakoś zniknęły... Jednak po wczorajszej akcji...powróciły. I żeby było śmiesznie, nie była to jakaś kłótnia... tylko mój wybuch złości...odnośnie bałaganu u dziewczynek...odnośnie brudzenia się 10 letniego dziecka...To co działo się ze mną po Ich wyjściu z domu... nie da się tego opisać...Wiedziałam,że dzwoniąc do Pana S mogę liczyć na wsparcie...i nie myliłam się... Mimo,że był w pracy umiał dodać mi otuchy... i to dzięki niemu, jestem tu  i teraz... Cały czas pisał, pytał, kazał się odzywać,żeby mieć pewność,że nic mi nie jest. Chodziłam z kąta w kąt...nie umiałam znaleźć miejsca w domu...Bałam się iść wykąpać, bałam się wsiąść w samochód... bałam się ruszyć...żeby tylko sobie nic nie zrobić. Nawet pisząc to teraz ręce mi tak drżą że nie jestem w stanie normalnie pisać... Po dwóch godzinach wrócił z dziećmi...jakby nigdy nic... Ja się nie odzywałam, bo nie było sensu...a dziś rano? On? On mówił normalnie, jakby się nic nie stało...a ja? Ja pamiętam wczorajsze słowa...sytuację...i nie umiem zapomnieć...Więc po co komu Ja?! 

18 sierpnia 2016 , Komentarze (8)

Tak od rana pada, ponuro, pochmurno......pogoda do bani....samopoczucie hmmm powiedzmy,że ok, bo Pan M w Polsce...Dziś 4 dzień @ i jakoś siły moje nijakie...Wczoraj ćwiczyłam pół godzinki, wszystko co się dało :) a teraz jakos dupki nie mogę z kanapy podnieść...ale trzeba będzie...może i energia wróci :) 

MIŁEGO DNIA 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.