Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1067709
Komentarzy: 36979
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 maja 2023 , Komentarze (15)

Witajcie 

          Znowu kilka dni mnie nie było.. ale to dlatego, że młoda wyjechała w sobotę i jakoś od tego czasu nie umiem sobie miejsca w domu znaleźć. Wiecie.. jak to bywa, mama zawsze o wszystko się martwi. A tu jeszcze młoda miała, te problemy... a tu wyjazd do Suwałk...sama..... Pokonuje bariery, ale mama mi powiedziała, że jednak na drogę wzięła opaski takie przeciwwymiotne ( młodej to pomaga przetrwać drogę, czuje się z nimi bezpieczniej) 

     Kiedyś poleciła mi je pani psycholog córki. Ona akurat uzywała ich w czasie ciąży, ale kupiłam i faktycznie dzięki nim młoda zaczęła wsiadać do samochodu.... A jak wiecie mieszkamy na wsi i inaczej do miasta się nie dostaniemy :( Tzn pks jest...ale o tym to nawet nie było mowy rok temu. Dlatego takie opaski są zbawienne. Cena około 50 zł. 

     I sobota minęła na zamartwianiu się czy dojechała itp... oczywiście w drodze pisała, ale wiecie.... serce matki ;) Żeby rozładować troszkę nerwy, stres .. wsiadłam na rower stacjonarny i pokręciłam 50 minut ;) 

     W planach była godzinka ale dupsko mnie już bolało ;) No i zaczęły się mroczki przed oczami.. a to zwiastować może tylko jedno - migrena :(  Tak. W sobotę, tak tego jeszcze mocno nie odczuwałam. Wczoraj było już gorzej.. bardziej ból się nasilał. Wzięłam tabletkę i troszkę przeszło.  Jednak dziś już wraca znowu :( ból oczu, ból głowy, mroczki, plamy przed oczami... typowa migrena. Myślałam, że ma  jeszcze moje tabletki MigraStop...zbawienna na migrenę, ale okazało się, że brak w domu. Poratowałam się ibupromem zatoki , ból powoli ustępuje...ale bez szału. Oby nocka była spokojna. Dopiję jeszcze kawkę.. może przejdzie. 

   Popołudniu czułam się ok, więc poszłam pograbić skoszoną trawę, powyrywać trochę chwastów... zielska... i tak oto zaliczyłam trening ;) ( fotka poniżej) Godzinny ajjj rąk i nóg oraz kręgosłupa nie czuję ;) A posiłkowo dzień wygląda tak : 


ŚNIADANIE: chleb z ziarnami, sałata masłowa, jajko na twardo, pomidor

OBIAD: zapiekanka z kurczakiem, makaronem, pieczarkami, włoszczyzną, serem ( niebo w gębie ) 

KOLACJA: bułka ze słonecznikiem w formie grzanki, śląskie podsmażone, ogórek, truskawki i kawka 

    Dziś wyszły 3 posiłki, ale jestem najedzona a to najważniejsze. Do tego trening ładnie wszedł.. kroki na chwilę obecną to 15264 :) Jest dobrze, to dobry dzień pomimo tego bólu. 

     Jutro już młodzież do szkoły, tzn córka M idzie już, a Moja córka jeszcze ma wolne. Czyli jutro już wracamy do normalności. Rano podwózka do miasta, może jakieś zakupy ogarnę. Mam kila rzeczy do kupienia, oby tylko pogoda dopisała i samopoczucie. 

     Życzę Wam cudownego tygodnia. Róbcie swoje, ale z głową ;) Trzymam za Was kciuki. Nie oglądajcie się za siebie.. nawet jak upadłaś, powstań, idź przed siebie. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

5 maja 2023 , Komentarze (18)

Witajcie 

   Kolejny dzień za mną. Od samego rana zakręcony dzień, ale w sumie nawet spokojny jest piątek ( co mnie bardzo cieszy). Rano śniadanie standardowo, potem rozwiezienie dziewczyn, jedna na praktyki druga   do sklepu bo ma wolne od szkoły. A my z M załatwienie kilku spraw ( zajęło nam to dobre 3 godziny) potem odbiór młodej i do domu. Szybko ogarnęłam obiad a w między czasie wstawiłam pranie. Mało brakowało a spaliłabym obiad tzn kurczaka :) ale tak bywa gdy się robi kilka rzeczy naraz. Czyli pilnowanie obiadu, rozwieszenie prania i rozmowa przez telefon :) hahah

    Ale obiad został uratowany w porę. Pranie rozwieszone. Po obiedzie trochę odpoczęłam i wskoczyłam na rower i tak jakoś wyszło, że kręciłam godzinkę :) Zadowolona jestem, bo miałam dziś znowu lenia... ale radość po skończeniu ogromna. Jedzenie dziś też już ok, tzn cykałam fotki. Dziś wpadły tylko 3 posiłki ale jestem pełna. 

ŚNIADANIE: bułka kajzerka z krakowską i pomidorem ( a uwielbiam latem szczególnie takie kanapki) 

OBIAD: domowy kebab ( mięso z piersi kurczaka, pomidor, ogórek kiszony i miks sałat oraz sos majonez-ketchup oraz kawka 3w1 mokate ( średnia ale moja się skończyła :( 

KOLACJA a raczej przekąska bo po obiedzie byłam pełna - pomarańcza, kiwi, banan oraz kukurydza ekspandowana solona ( średnia, lepsze są z przyprawami nie pamiętam teraz smaków)  oraz kawka , znowu ta sama :) 

      Powiem Wam, że ten kebab domowy to niebo w gębie ;) Za mało ogórka kiszonego dałam, a tak był idealny. I zjadłam z apetytem.... bo za sklepowymi średnio przepadam, jakoś ostatnio mi te kupne nie smakują. Ogólnie z dnia dzisiejszego jestem zadowolona i nawet energia wróciła. Dziękuję oczywiście za każde dobre słowo :* Jesteście Kochane :* :* 

    Pamiętajcie aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Rób swoje, w swoim tempie, na swoich zasadach. Nie oglądaj się za siebie, idź do przodu. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego weekendu. Pozdrawiam :* :) 


4 maja 2023 , Komentarze (22)

Witajcie 

        Dzisiejszy dzień nie jest dla mnie łaskawy pod kątem psychicznym. Czuję totalny zjazd :( Nie będę Was zanudzała, ani się żaliła. Sama jakoś to przetrawię.... mam taką nadzieję. Jedzenie dzisiejsze jest dalekie jest od dietetycznego... w zasadzie nie było go wcale. Zjadłam tylko śniadanie czyli 4 kromeczki bułki wrocławskiej z serkiem i ogórkiem a potem w drodze garstkę herbatników maślanych... na kolację kawa mrożona i sok ananasowy. Także lipa po całości, ale żeby nie było, że taki fatalny i stracony ten dzień.... to wpadła aktywność 

     Rower 40 minut, dobrze mi to zrobiło ( na głowę, psychikę) Chociaż powiem szczerze, że strasznieeee mi się nie chciało. Jedyne czego chciałam, to iść spać. Przespać ten dzień. Z niektórymi sprawami kompletnie sobie nie radzę. Nie poproszę o pomoc, bo nie lubię i nie chcę nikogo obarczać swoimi problemami. Czuję jak powoli psychicznie się staczam... Nie umiem się podnieść. Ale może przyjdzie taki dzień, że i dla mnie zaświeci słońce. 

     Póki co walczę, na tyle na ile mam siły. Walczę o lepszą siebie, w chwili kiedy czuję się lepiej, korzystam z tego momentu. Pamiętaj aby walczyć, nie poddajemy się. Są lepsze i gorsze dni, samo życie. Ale za jakiś czas sobie podziękujesz, że się nie poddałaś. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :* :) 

3 maja 2023 , Komentarze (10)

Witajcie 

      Znowu nie było mnie kilka dni, ale to nie oznacza, że się poddałam. Owszem był lekki spadek formy, ale idę dalej, działam dalej. Dziś jest 11 dzień bez liczenia kalorii. Powiem szczerze, nie jest to łatwe, a waga ? Waga w tym czasie utrzymuje się na tym samym poziomie. Z jednej strony fajnie, bo nie idzie  górę, ale z drugiej hmmm pewien niedosyt jest. Dlatego działam dalej. Kontrolując wagę i obserwując co jem. 

      Nie będę wracała do poprzednich dni, bo dużo byłoby pisania. Wspomnę tylko, że w poniedziałek byliśmy w Kurzej Górze. Oddali tam niedawno wieżę widokową. Robi wrażenie, jeśli macie ochotę zobaczyć jak to wygląda, zapraszam na krótki filmik. 


    Pokonałam swój lęk wysokości. Było ciężko, ale dałam radę. Ten dzień minął szybko i powiedzmy spokojnie. Czego nie mogę powiedzieć o dniu dzisiejszym. Ale bywa... Za to dziś pilnowałam już jedzenia, nawet cyknęłam fotki i trening zrobiłam. Pierwszy w maju ( nie licząc kroków) 

ŚNIADANIE: bułka 4 pory roku w formie grzanki, ser, parówki sokoliki, ogórek, papryka

OBIAD: cukinia faszerowana spaghetti ;) tzn farszem plus ser ( domownicy dostali właśnie spaghetti a aj ten farsz dałam do cukinii bo już się kończyła) 

PRZEKĄSKA: kawka, pomarańcza, kiwi ( tego eklera nie zjadłam bo był zepsuty) 

KOLACJA: bułka 4 pory roku, ogórek, papryczki nadziewane serkiem i kawka... muszę ;) 

      Najedzona i można powiedzieć w miarę zadowolona z menu. Nie było planowane, więc jadłam co było w lodówce... takie małe czyszczenie było. 

     Jeśli chodzi o trening, to wpadł rower. A podczas kręcenia czytałam książkę ;) 

         Tak sobie założyłam i chyba kiedyś nawet o tym pisała, że dziennie chciałabym minimum 50 stron czytać. I dziś się udało. 50 stron właśnie na rowerze... a potem jeszcze na dworze poczytałam i w sumie wyszło 13 rozdziałów, 107 stron :) Także zadowolona jestem. Czas z książką bezcenny :) Uwielbiam ten czas, ten spokój. A Ty lubisz czytać? Może masz jakieś ciekawe tytuły do polecenia ? 

       Mam nadzieję, że już zacznę się rozkręcać i maj minie ładniej niż kwiecień. A kwiecień wygląda tak 

  Myślę, że całkiem ładnie się prezentuje. Oby tak dalej, a miesiąc dopiero się rozpoczął ;) Także trzymam za Was mocno kciuki. Działamy, nie poddajemy się, walczymy. Teraz będzie coraz cieplej to i może bardziej będzie się chciało działać z aktywnością. Powodzenia. Spokojnego tygodnia. Pozdrawiam :* :) 

28 kwietnia 2023 , Komentarze (17)

Witajcie 

      Dobrze, że już weekend. Wczoraj i dziś późny powrót do domu. Wczoraj nie miałam siły dodać wpisu, ale dziś już mam ;) Powiedzmy, że mam ;) Ale od początku. Wczorajszy dzień pozytywny, wpadł trening 

    Wczoraj padło na hula hop, bo dawno nie było. Strasznie mi się nie chciało.. ale po... była radość ;) Posiłki wczorajsze wyglądały tak: 

ŚNIADANIE: bułka kukurydziana, szynka bez wędzenia, ogórek

OBIAD: makaron curry z jajkiem, serem

PRZEKĄSKA: kawa, makaroniki ( bo data się kończy), maliny, truskawki, winogrono

KOLACJA: sałatka z ryżem, kurczakiem, ananasem, rodzynkami i kukurydzą 

           Dzisiejszy dzień od rana pozytywny. Młoda dziś już wolne, także nie musiałam się jakoś spinać. Córkę M zawiozłam na praktyki, potem szybko do Biedronki na zakupy i do domu. Moja młoda się obudziła, ogarnęłam jakieś śniadanie, potem kociaki, pranie i wzięłam się za trening :) 

      Dziś padło na rower :) Oglądałyśmy z młodą  coś na yt, pranie się prało, a ja kręciłam na rowerku :) I tym samym 5 trening w tym tygodniu zaliczony :) Do końca miesiąca zostały dwa dni, nie wiem czy będą treningi w weekend. Nawet jeśli  nie, to swój plan tygodniowy wykonałam :) Aaaa odnośnie skarbonki podjęłam decyzję....że zbieram do imienin czyli 24 maja, następnie otwieram, liczę... i od 25 maja... do grudnia zbieram w kolejną :) Oooo taki  mam plan :) Już coraz bardziej zapełnia się obecna skarbonka, aż jestem ciekawa ile tam jest. No ale jeszcze ponad 3 tygodnie.... czyli gdybym ćwiczyła codziennie to wpadłoby 120 zł ( nie liczę kroków, bo za krok ponad 20 tyś też wrzucam 5) więc z krokami mogłoby być więcej ;) Ale nie nastawiam się na codzienne treningi. Dalej przystaję przy 3-4 tygodniowo. 

     Jadłospis dzisiejszy wygląda tak: 

ŚNIADANIE:  rogal serowy z serem żółtym, ogórkiem plus papryczki nadziewany hummusem tym razem ( ale średnie, nie moje smaki, jednak z serkiem o niebo lepsze) 

OBIAD: zapiekanka z biedronki średnia, ale dałam namówić się młodej

PRZEKĄSKA: kawka. pomarańcza, grejpfrut, truskawki, draże kokosowe ( po terminie, dziś zjadłam część i jeszcze na raz albo dwa będą) nie można marnować ;) plus chrupki bekonowe

KOLACJA: truskawki, ogórek, bagietka czosnkowa i śląskie kiełbaski  :) oraz kawka

    Najedzona, zadowolona :) Aaaa waga trzeci dzień 64,8 kg..... oby nie poszła w górę.. ale szła w dół ;) Także działam dalej. Nie chciałabym zapeszyć.. ale jak liczyłam kalorie, to średnio ruszała waga. Przyznam, że dalej stosuję Ezy Block i nie odczuwam specjalnej ochoty na słodycze, nie rzucam się na nie, nie podjadam. Jelita mi zaczęły lepiej pracować - same plusy. Jeśli ktoś byłby zainteresowany kupnem ( mam kod zniżkowy) lub chciałby ktoś dowiedzieć się więcej, zapraszam na priv..... lub gdyby więcej osób było zainteresowanych tym tematem, to mogę dać wpis o tym. Dajcie znać ;) Oczywiście nic na siłę, na ni nikogo nie namawiam. 

        Pamiętajcie aby się nie poddawać. Działamy, każda w swoim tempie... nie na pokaz, ale dla siebie. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnego weekendu :) Ściskam 

26 kwietnia 2023 , Komentarze (6)

Witajcie 

         Kolejny dzień bez liczenia mija spokojnie, na luzie i pozytywnie, co mnie cieszy niesamowicie. Dzisiejszy dzień jest zakręcony i aż dziwne, że nie rzuciłam się na jedzenie, na całą paczkę chipsów, tabliczkę czekolady, batony z szuflady.... Ale od początku. 

     Rano rozwiozłam dziewczyny. Wiedziałam, że M ma być dziś w domu, ale myślałam że będzie późnym popołudniem. Jednak udało się szybciej. Zdążyłam dojechać do rodziców i nagle telefon, że wraca ;) No to co... pożegnałam się z rodzicami i pojechałam do domu. Ogarnęłam kociaki ( sztuk 4 )  chwile później zjawił się M, dostał coś do jedzenia. Ogarnęliśmy kilka spraw, zakupy i  po dziewczyny do szkół i  do domu. Po powrocie szybko obiad, sprzątanie... troszkę byłam zła, na taki obrót sprawy, bo ja obiad a może wczesną kolację jadłam o 17. No ale bywa i tak. Zjadłam, umyłam gary, chwilę pochodziłam z tyłu domu, podziwiając pola, sarny i nasze kociaki :) szalone rozrabiaki hhi. 

     Jak napisałam wcześniej M dziś wrócił i okazało się, że dziś znowu wyjeżdża... hmmm w sumie wiedzieliśmy o tym już wczoraj, ale była szansa, że jednak zostanie w domu. Cóż. No jak się okazało, że dziś znowu jedzie, to plan był taki, że o 19ej idzie spać , bo po północy miał ruszać z domu.. No i co? Pomyślałam... nici z treningu, bo przecież nie będę mu hałasowała ( a dodam, że ja po obiedzie usiadłam około 17.15) Ale, że On coś jeszcze oglądał, więc wskoczyłam na rower ;) I pykło mi 

      Także  3 trening w tym tygodniu zaliczony :) Brawo ja :) heheh Dobrze się ten tydzień zaczął i dobrze kończę ten miesiąc. Ogólnie jestem zadowolona z tego miesiąca. Niebawem oczywście będzie podsumowanie. Woda ładnie pita, kroki na chwilę obecną 15487, też jest dobrze. A jeśli chodzi o dzisiejsze posiłki

    Dziś wpadły tylko 3 posiłki, ale jestem najedzona. 

ŚNIADANIE: bułka z ziarnami, sałata, kiełbasa fuet oraz awokado

II ŚNIADANIE: owsianka, banan i baton ( dobry ale  za słodki) 

OBIAD-KOLACJA: makaron z warzywami, polędwiczkami i serem oraz kawka, którą teraz dopijam zimną

       Aż dziwne, że tego jedzenia dziś w sumie nie ma dużo, a ja jestem najedzona. Może też najadłam się wrażeniami, stresem dzisiejszym. Emocji mi dziś nie brakowało... zwłaszcza przy załatwianiu OC.... :) 

      Także pamiętajcie, aby działać. Nie poddajemy się, walczymy. Trzymam za Was kciuki. Z każdym dniem jesteśmy bliżej celu. Nawet jak się potkniesz... idź dalej, rób swoje. Powodzenia. Pozdrawiam :) :* 

25 kwietnia 2023 , Komentarze (3)

Witajcie 

       3 dzień bez liczenia kalorii, dobiega końca. Od samego rana samopoczucie ok. Waga ok, nie poszła do góry, a to już połowa sukcesu ;) Jadłospis wygląda tak: 

ŚNIADANIE: bułka 4 pory roku, szynka konserwowa, sałata, ogórek 

II ŚNIADANIE: jogurt z granolą, kawa oraz wafelek kokosowy ( średni)

OBIAD: ziemniaki podsmażone, jajka sadzone szt 2 i ogórki konserwowe

KOLACJA; kleik ryżowy z truskawkami, bananem oraz dwie kostki czekolady z allnutrition ( resztę oddam bratu, bo mnie czyści po nich)oraz mała kawka 

      Najedzona, dzień bez podjadania, to też plus. Po powrocie do domu, obiad, chwila odpoczynku i rower... 50 minut....oj mokra byłam ale zadowolona :) Drugi trening w tym tygodniu zaliczony. kroków na chwilę obecną mam  16448, jest dobrze :) O wodzie pamiętam, a Ty ? :) 

    Bez liczenia kalorii, czuję się, jakby wolna. Nie myślę ile dane danie ma kalorii, delektuję się tym , co jem. Po tygodniu będę wyciągała wnioski. Póki co , robię dalej swoje. Działam, nie poddaje się. 

    Trzymam za Ciebie kciuki, walcz o lepszą siebie... dla siebie, nie dla kogoś ;) To bardzo ważne, aby zmienić się dla siebie. Nawet jak zaliczyć małe potknięcie, po drodze... to nic, idź dalej. Powodzenia. Pamiętaj, że jesteś silniejsza, niż myślisz. Miłego wieczoru :* :) Pozdrawiam 

     

24 kwietnia 2023 , Komentarze (22)

Witajcie 

       Za mną drugi dzień bez liczenia kalorii. Rano waga mnie zaskoczyła... tzn od świąt lekki wzrost, bo 0,3 kg... i cały czas utrzymuje się waga 65,2 kg. Także jest dobrze, bo przez bardzo długi okres czasu waga pokazywała 66, 67 a nawet 68 kg. Więc ta 5 z przodu jest dla mnie osiągnięciem. Pilnuję, aby nie wróciła 6  wyższe cyferki. Odnośnie zaskoczenia, tak, zaskoczyła mnie waga, bo... raz liczyłam raz nie liczyłam a waga nie poszła w górę. Dlatego na chwilę obecną myślę, że to dobry pomysł aby sprawdzić te jedzenie intuicyjne. Co prawda cały czas z tyłu głowy mam głos... a co jeśli przekroczysz kalorie? Nie wiem, co wtedy. Całkiem możliwe, że przekroczę... ale  jak nie sprawdzę, to się nie przekonam. 

     Dlatego najbliższy tydzień to będzie test ;) Czy się boję? Owszem, ale staram sobie tym głowy nie zaprzątać i myśleć pozytywnie, inaczej  nic z tego nie wyjdzie. 

     Dzisiejszy jadłospis wygląda tak : 

ŚNIADANIE: chleb z szynką bez wędzenia plus ogórek

II ŚNIADANIE poza domem: owsianka jabłko-cynamon oraz jogurt z granolą ( jadłam ten jogurt pierwszy raz ale był pyszny)

OBIAD: makaron z kurczakiem, cebulą, cukinią w sosie serowym ( dostałam od rodziców)

KOLACJA: ogórek, pół awokado, kiełbaska śląska cienka podsmażona oraz kawka i do kawki chrupki sól-pieprz oraz rogalki i jeszcze była garść winogron

      Obiadu zjadłam mało, bo to było trochę w biegu, dlatego też kolacji trochę więcej. W sumie te kiełbaski są spoko ;) nacięte i podsmażone -pycha. Do tego awokado w którym się zakochałam ( kiedyś nie byłam w stanie zjeść) tzn zjadłam ale zmuszałam się... bo ma dobre tłuszcze itp. teraz zjem nawet bez doprawienia ;) A ten dodatek do kawki... cóż... taki balans ;) Zobaczymy co powie waga :) :) hahaha 

     Ale bez spiny, nie ma co wariować. Zjadłam co zjadłam, najadłam się i git. Jutro może też wpadnie kiełbaska lub za dwa dni, bo jeszcze dwie zostały.... a ja nie lubię marnować jedzenia. Jedno chyba się nie może zmienić w tej mojej zmianie. A mianowicie muszę układać sobie jadłospis, tak jak wcześniej. Bo jednak zaplanowane to zaplanowane ;) Także działam, już mam plan na jutro, właśnie układam sobie jadłospis. Grunt to przejrzeć lodówkę i coś ułożyć smacznego. 

    Jeśli chodzi o aktywność w dniu dzisiejszym, to, udało i się wskoczyć na rower... ale tylko 20 minut

   Jak to mówią, lepsze 20 minut niż wcale. Dodatkowa aktywność to kroki, na chwilę obecną mam 17504 :) Ale tak na poważnie, jeśli chodzi o rower... tylko 20 minut, bo też w biegu ( dziś robiłam za kierowcę) i wykorzystałam wolne 20 minut na trening. Cieszę się, że coś zrobiłam. Jestem zadowolona z dnia dzisiejszego. 

     Pamiętajcie aby robić wszystko w swoim tempie, na swoich zasadach :) Nic na siłę. Jeśli organizm mówi pas, słuchaj go. Wszystko jest dla ludzi. Nawet jak jeden dzień masz gorszy..za dzień, za dwa wyjdzie słońce. Głowa do góry. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :* 

23 kwietnia 2023 , Komentarze (12)

Witajcie 

       Wiadomo kobieta zmienną jest. Ale od początku. jak minęła sobota? Kiepsko, ale plusem tego dnia jest to, że zrobiłam godzinny trening na orbitreku 

     To jedyny pozytywny aspekt tego dnia, plus kroki 14805. Kalorie nie liczone i z tym wiąże właśnie się zmiana taktyki u mnie. Zauważyłam, że do 100 dni daję radę liczyć kalorie. Nawet gdy atmosfera w domu licha. Jednak potem wystarczy dzień czy dwa bez liczenia i ciężko wrócić. Dlatego pomyślałam sobie, że tym razem sprawdzę, przetestuję inną opcję. 

     A mianowicie jedzenie intuicyjne które opiera się na tym, że nie liczymy kalorii. Kalorii liczyła nie będę, ale zdjęcia dalej będę robiła ( aby mieć obraz tego co jem). Będę jadła wtedy kiedy poczuję głód. Jednego dnia mogą być zjedzone 3 posiłki innego 4. Bez podjadania. Oczywiście będę kontrolowała wagę, niestety bez tego ginę. Będę starała się wybierać mniejsze zło w posiłkach. Jak wyjdzie zobaczymy. Woda dalej w obiegu. Do tego treningi tak jak wcześniej pisałam minimum 3-4 w tygodniu. 

    Na chwile obecną tzn to jest trzeci tydzień kiedy właśnie udaje mi się w tygodniu zrobić 4 treningi. W tym tygodniu króluje orbitrek, a to dlatego, że @ na horyzoncie. Wtorek kroki 20700 oraz rower 40 minut, piątek kroki 24065 oraz orbitrek 30 minut, sobota  kroki też ładnie bo 14805 oraz orbitrek 60 minut ( co widać na wcześniejszym zdjęciu) oraz dzisiejszy trening czyli orbitrek 60 minut kroków na chwilę obecną mam 14541. 


    Nawet udało się spalić więcej kalorii ;) Także kolejna piąteczka do skarbonki wpadła. Skarbonka robi się coraz cięższa i zapełnia się. Kiedyś z góry ustalałam sobie, co kiedy będę ćwiczyła. Teraz biorę się za to, na co mam teraz ochotę. Tak jak teraz, gdy mam okres, to na rower nie wsiądę, więc orbitrek dobra opcja. Cieszę się, że wracam do treningów. Kwiecień jest o niebo lepszy od marca, pod tym względem. Do końca miesiąca jeszcze 7 dni czyli równy tydzień. Jest szansa na wykorzystanie tego ;) Tym bardziej, że młoda chodzi tylko d o czwartku do szkoły. Jutro kończy o 13.30 a nie o 16.10 więc to spora różnica i szansa dla mnie. Ale nic na siłę, jak będę się dobrze czuła zrobię trening, jeśli nie, trudno. 

      Jeśli chodzi o dzisiejsze jedzenie, wygląda tak: 

ŚNIADANIE:  chleb pszenny ( brak innego w domu) pasztet domowej roboty, ogórek, ketchup oraz awokado , które pokochałam

OBIAD: pół pity z kurczakiem, serem, miksem sałat, ogórkiem, prażoną cebulką na to sos ketchup-majonez

PRZEKĄSKA do filmu: mała kawa, kiwi, truskawki,, baton smoothie z Biedronki, oraz chrupki sóli pieprz widoczne na zdjęciu 

KOLACJA: cienka kiełbasa śląska smażona a'la na grillu oraz grzanki czosnkowe i herbata biała 

      Ta kiełbaska chodziła za mną od miesiąca ;) Więc zjadłam, co prawda nie miała być na kolację, ale tak wyszło. Ten baton spoko (zjadłam bo data była do 28kwietnia) ale w smaku średni, jak dla mnie słodki.. Niestety drugi będę musiała zjeść w tygodniu bo do data do 1 maja. Tak to jest gdy się długo przechowuje słodycze. Te batony kupiłam pół roku temu... i zalegały w szafce. 

    Apropo słodyczy, sporo dziś wyrzuciłam, bo były otwarte, a długo nie były jedzone. Także opróżniłam szuflady, zrobiłam porządek ;) Aż miło się otwiera teraz szuflady :) Część też zabiorę jutro do rodziców, oddam bratu :) te co całe, a których wiem, że nie zjem ;) Podzielę się, mniej będą kusiły hihihi. 

          Pamiętajcie aby wszystko robić z głową. Jeśli masz ochotę zjeść słodkie, zrób to... no może nie całą tabliczkę.. ale pasek, dwa.. Nie odmawiajmy sobie wszystkiego ;) Bo to błędne koło. Takie moje małe spostrzeżenie... ale pamiętajcie aby wszystko robić w swoim tempie, rytmie. Na swoich zasadach. Pamiętajmy też, że w tydzień, miesiąc nie przytyłyśmy... więc odchudzanie mus potrwać. To jest proces, nie maraton ;) Trzymam za was kciuki. Powodzenia w ostatnim tygodniu kwietnia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam cieplutko :* :) 
     

21 kwietnia 2023 , Komentarze (26)

Witajcie 

        Weekend czas zacząć, ale zanim weekend to czwartek, który był ciężki. Wczoraj przed czasem dostałam okres i początkowo czułam się ok. Jednak w południe zaczęła boleć mnie głowa, ale pomyślałam sobie, okres stres,  mało jadłam....może to jest powód. Nie brałam tabletki, chciałam przeczekać. Jednak jak wracaliśmy po 13ej do domu... to była męczarnia. Dobrze, że M prowadził, bo ja nie wiem jakbym wróciła samochodem do domu. Tak mnie oczy bolały, strasznie, raziło mnie światło, nie mogłam mrugać. Do tego stopnia, że jak jechaliśmy, zakryłam oczy szalem, dosłownie.... i jak była ciemność, to przynosiło mi to ulgę. 

     W domu było podobnie, zasłoniłam rolety, mało tego jak leżałam, to nakryłam oczy kocem... ale dalej czułam się źle. Oczy to nie był jedyny problem, bo zaczęło mi być niedobrze i niestety wymiotowałam. Położyłam się ponownie, M zrobił mi zimny okład.. To były najgorsze 4 godziny, no może 5 godzin. Dopiero wieczorem mi zaczął przechodzić ból. Nie życzę nikomu takiego bólu. Nawet M się wystraszył, bo nie widział mnie kilka lat w takim stanie.

    Treningu wczoraj nie było, nie było liczenia kalorii... nawet o tym nie myślałam. Nie robię sobie wyrzutów... było, minęło. Dziś jest nowy dzień...samopoczucie lepsze, chociaż chwilami znowu kręciło mi się w głowie. Niestety okres rządzi się swoimi prawami. Fakt dziś nie liczyłam kalorii ( znowu ) ale za to dziś wpadł trening. Odkurzyłam orbitreka :) 

    Wpadło 30 minut, mało, dużo... zależy jak na to spojrzeć. Cieszę się, że mimo okresu, dałam radę wskoczyć na orbitreka. Nie było lekko... zeszłam mokra jak świnka ;) Ale za to jaka szczęśliwa. Chciałam jeszcze 10 minut poćwiczyć, ale zaczynało mi się kręcić w głowie, dlatego uznałam, że te 30 minut jest ok. Do tego dorzucę kroki, na chwilę obecną mam już 22629 :) także jest dobrze. 

    W tym tygodniu to drugi trening, we wtorek był rower plus kroki 20700, W środę też ładnie wpadły kroki 18056, w czwartek podobnie bo 18981, aaa zapomniałam o poniedziałku wpadło 16005 kroków. Także mogę powiedzieć, że tydzień nie jest taki stracony ;) A myślałam, że gorzej to wygląda. Jednak tabelki fajna sprawa, widać wszystko czarno na białym. 

     Chciałabym wrócić znowu do liczenia kalorii, być może  jutro się uda. Nic na siłę. Jak się uda, będzie super. Najważniejsze, aby głowa nie bolała... aby nie wrócił wczorajszy stan. 

    Pamiętajcie aby słuchać swojego organizmu. Nic na siłę. Trzymam za Was kciuki, aby weekend minął dobrze. Pamiętajcie, aby wszystko robić z głową...Masz ochotę na słodkie zjedz, ale może nie całą tabliczkę, ale pasek , dwa... Chcesz zjeść chipsy zjedz, ale może nie całą paczkę, ale część... Wszystko jest dla ludzi :) Powodzenia. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.