Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1067759
Komentarzy: 36979
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 lutego 2020 , Komentarze (41)

Witajcie Kochani

       Nie było mnie kilka dni, ale nie byłam w stanie nawet pisać. Komentowałam ale wpisu nie było. Niestety od dwóch dni czuję się fatalnie. Fakt sama jestem sobie winna :( Zjadłam coś czego nie mogłam, to raz a dwa,zjadłam chwilę przed zaśnięciem.... Skutki odczuwam już drugi dzień. 

       Robię wpis i jednocześnie robię rozpiskę, co jutro mam zjeść. Nie jest lekko... Ale zauważyłam że nie mam wyjścia, MUSZĘ po prostu MUSZĘ układać sobie menu. Inaczej wpada coś czego nie powinnam i skutki są fatalne. A przecież nie oto chodzi. leki dalej biorę, siemię lniane też. 

      Kiedyś robiłam plan menu, bo chciałam. Chciałam mieć pod kontrolą co jem... A dziś robię bo muszę,a nie to że chcę. Doigrałam się, mam za swoje. Ale nie poddam się. Chociaż wiem że dzisiejsza nocka też będzie ciężka. Jednak piątek będzie mój. Uda mi się. 

       Wiem,że muszę trzymać się planu , który sobie ułożę. Chyba że chcę cierpieć. Poniekąd chciałam sprawdzić czy coś mi będzie po pewnych produktach. No to sobie sprawdziłam i są konsekwencje. 

       Teraz wiem,że nie ma żartów. Także ja zmykam planować menu na jutro. I obym częściej tu pisała, bo to daje mi kopa. Ale czasami siła wyższa,dopada nas niemoc. 

       Walczymy, nie poddajemy się :) Buźka Kochani

Pozdrawiam serdecznie :) 

     

10 lutego 2020 , Komentarze (32)

Witajcie Kochani 

         Poniedziałek od rana wietrzny, tak jak nocka..... Co zasnęłam to zaraz się budziłam. A wczoraj jak pisałam o relaksie, to wiecie co zrobiłam? Jak położyłam się w wannie, to leżałam w niej 40 minut :) Piana po sama szyję , aromatyczne perełki... Aj ale mi tego było trzeba. Zawsze tylko szybki prysznic, bo zawsze mało czasu. A wczoraj zaszalałam :) 

       Ale przejdźmy do dnia dzisiejszego. Rano standardowo zawiozłam dziewczyny do szkoły a sama udałam się do psychologa. Wizyta przebiegła spokojnie, obgadałyśmy  pewne tematy.  Wyszłam podbudowana :) Samopoczucie ok :) 

       Dzisiejsze menu wygląda tak :) Tzn tylko Wam napiszę, bo zapomniałam cykać fotek :) 

     ŚNIADANIE : 1 kromka chleba z szynką

    II ŚNIADANIE: parówkowa 95% mięsa, bułka pszenna, musztarda

    OBIAD: ziemniaki, marchew z groszkiem i filet bez panierki

    KOLACJA  : ryż z sosem truskawkowym ( niebo w gębie ) 


                Czuję się najedzona, chociaż śniadanie było małe. Teraz właśnie jestem w trakcie układania jadłospisu na jutro. Śniadanie i II śniadanie mam już zapisane. Rozmyślam nad obiadem , bo to będzie mój ostatni posiłek. Ponieważ jutro mam zebranie w szkole i raczej nie zdążę nic więcej zjeść. Zresztą zobaczymy :) Jeśli chodzi o wagę, to stoi w miejscu taka sama jak w sobotę :) lepsze to niż wzrost. 

          Nie będę Was zanudzała :) Pamiętajcie aby walczyć o lepsze wersje siebie :) Nie poddajemy się :) 

           Pozdrawiam 

        

9 lutego 2020 , Komentarze (20)

Witajcie Kochani 

      Koniec tygodnia u mnie miał być spokojny, ale nic mylnego. Rano zrobiłam M śniadanko,bo jechał w trasę. Wzięłam tabletkę( bo godzinę przed śniadaniem, muszę brać lek) Także ta godzina byłą właśnie na zrobienie śniadania dla M. Chwilę porozmawialiśmy i jechał. Jak pojechał zrobiłam sobie śniadanie, godzinę później wypiłam siemię lniane. Powiem Wam,że smakuje mi ten kisielek hahahah. 

      Odpoczęłam chwilę, poszłam nakarmić ptaki, zobaczyłam czy z tyłu posesji nikogo niema, czy wszystko  jest ok. Przyszłam do domu, obudziły się dziewczyny. Zażyczyły sobie na śniadanie bułkę z mlekiem, zrobiłam. Później zabrałam się za podłogi i prasowanie. Trochę mi zeszło. Powiem Wam,że czułam kręgosłup. 

       Na szczęście M zdążył mi przynieść drewno do kominka. Ja tylko posprzątałam kominek. I usiadłam, na chwilę odpocząć. Ale w międzyczasie zrobiłam obiad. 

      Po obiedzie był już czas dla mnie :) AAA bym zapomniała dzień ogólnie zaczęłam od maseczki hihhi. Teraz ogarniam sprawy na necie. Zrobiłam listę zakupów na jutro, zaraz zabiorę się za ułożenie jadłospisu na jutro. Muszę to jakoś z głową zrobić, bo mam jutro psychologa. Muszę też sobie tak zegarek ustawić,aby zdążyć wziąć lek i godzinę później zjeść na spokojnie śniadanie. To będzie wyczyn.... Najgorszy będzie jutrzejszy dzień. Później będzie lżej. Tak myślę ;) 

     Jeśli chodzi o dzisiejsze menu, wygląda tak ;) 


ŚNIADANIE : 2 bułki mini z Auchan, 2 jajka na miękko, sałata i łosoś

II ŚNIADANIE:  banan i ciemne bezpestkowe winogrono

OBIAD : ryż i ryba w sosie włoskim z piekarnika

PODWIECZOREK: galaretka z pianką owoce leśne

KOLACJA : pół pizzy z szynką i serem ( to były takie spody do pizzy gotowe, kupione w Biedronce) Dziś światowy dzień pizzy ;) 

          To byłoby na tyle :) Czas troszkę pobyć ze swoimi myślami, przed jutrzejszą wizytą. Pamiętajcie aby się nie poddawać :) walczymy

         Pozdrawiam serdecznie 

8 lutego 2020 , Komentarze (36)

Witajcie Kochani 

         Dziś będzie raport z dwóch dni, ponieważ wczoraj był tak zakręcony dzień....że zwyczajnie nie miałam siły dodać wpisu. 

       No to zacznijmy od piątku ;) Ogólnie dzień udany, spokojny :) Popołudniu wybraliśmy się na zakupy, ale przypomniało mi się że M chrześniaczka ma ur a On jedzie jutro w trasę. No to między innymi robiąc zakupy , kupiliśmy coś dla małej. Po zakupach pojechaliśmy do małej, ucieszyła się :) Chwilę posiedzieliśmy i czas było się zbierać. W drodze powrotnej musieliśmy odebrać tira M.... No i ja musiałam Go zawieźć do warsztatu. Wiadomo z powrotem  ja jechałam naszą osobówką a On tirem :) ostawiliśmy samochód na firmę i już myślałam,że jedziemy do domu....Jednak nic mylnego, jeszcze wstąpiliśmy do sklepu po wędliny :) No i dopiero do domu. Do domu zawitaliśmy o 20 . Także nawet nie miałam ochoty odpalać kompa. 

        Jeśli chodzi o wczorajsze menu, wygląda tak 


ŚNIADANIE : chleb z serem naturalnym camembert i dżemem truskawkowym domowym ( nigdy nie jadłam takiego połączenia, dla mnie strzał w 10 ) 

II ŚNIADANIE : Banan i ciemne bezpestkowe winogrono 

OBIAD : miała być zupa pomidorowa :( Ale już smakując czułam,jak mnie piecze. Dlatego zjadłam makaron z marchewką i żeberkiem. Niestety nawet po tym czułam się średnio. 

          Kolacji nie było bo byliśmy od 14 poza domem. Jedynie suchą bułkę wciągnęłam w drodze. 

             Dzisiejszy dzień także spokojny i jak dla mnie cudowny :) A dlaczego cudowny ? Bo dziś dzień ważenia i mierzenia :) Także pochwalę się spadkiem 0,4 kg :) oraz ubyło mnie po 1 cm w talii, brzuch na wysokości pępka, brzuch pod pępkiem, biodra. uda w najszerszym miejscu i łydka :) Także minus 6 cm :) Obecna waga to 65,7 kg :) Jupiiii jest 5. Ostatni raz taką wagę widziałam we wrześniu :) 

          Jestem bardzo zadowolona, ponieważ jak wiecie nie ma u mnie aktywności. Jedynie zmiana menu, odstawiłam słodkie, smażone,pieczone... Pomyślałam że zrobię takie eksperyment w lutym.Tzn. nie będę ćwiczyła, tylko będę bazowała na zmianie jadłospisu. Nie wiem czy cały luty, czy tylko tydzień kolejny. Tego jeszcze nie wiem. Ale widzę,że waga bardziej spadła bez aktywności , ale po zmianie jedzenia. Nie wiem, pomyślę jak to wszystko ugryźć :) 

             Dzisiejsze menu


ŚNIADANIE :  parówkowa ( 95% mięsa)  do tego dwie takie małe bułki z Auchan i miks sałat

II ŚNIADANIE :  banan

OBIAD :  tarta z brokułem, kurczakiem, serem z sosem czosnkowym na bazie jogurtu. ( podobno czosnek tez powinno się wyeliminować :( 

KOLACJA : serek wiejski z ananasem, żurawiną i orzechem nerkowca... Niestety nie moje smaki, kompletnie mi to nie smakowało. Także jadłam to ostatni raz. Szczerze to sama nie wiem co mi bardziej nie smakowało. Ananas czy serek wiejski. 

            Także to by było na tyle :) Pamiętajcie aby się nie poddawać, nawet jak rzucają Nam kłody pod nogi. Jesteśmy silne babki, damy radę. 


Pozdrawiam :) :) 

6 lutego 2020 , Komentarze (30)

Witajcie Kochani 

        Dziś dzień leniwy, jakoś zeszło ze mnie powietrze.  Drugi dzień na lekach, czuję się lepiej. Jem wolniej, mniejsze porcje. Jedzenie  nie cofa się. Nie jem smażonego, pieczonego. Słodkiego nie jem już 8 dni,może to niewiele ale jednak jakoś się udaje. Na początku płakałam, no może nie aż tak.... ale walczyłam sama ze swoją słabością. Walczyłam między smakiem słodyczy a bólem żołądka. Udawało się. Teraz już nie mam parcia na słodkie. Udaje mi się.  

      Wiadomo jest ciężko, bo jest ale jestem z siebie dumna. Mam problem z ułożeniem menu. Fakt faktem mam SD ale nie wszytko z tego mogę i kombinuję. Pilnowanie 5 posiłków hmmm to chyba nie będzie dla mnie. Dam radę 4 posiłki zjadać, ale 5 to dużo dla mnie.  Teraz kiedy dziewczyny maja ferie to było łatwiej tyle jeść. Jednak od poniedziałku szkoła i tu będzie egzamin. Egzamin z wolnego i dokładnego jedzenia. Może to się komuś wyda śmieszne.....ale muszę nauczyć się jeść w spokoju, nie w biegu. Czasami nawet jak miałam przygotowane jedzenie, to jadłam je szybko. Teraz MUSZĘ to zmienić. 

      Powoli zmieniam na lepsze ;) Aktywności co prawda nie było, ale myślę że od nowego tygodnia powinno się pojawić. Staram się na wyrost nie planować. Co ma być to będzie. Menu nadal dzień do przodu planuję :) 

      Dzisiejszy jadłospis

ŚNIADANIE  owsianka  z daktylami i płatkami migdałów

II ŚNIADANIE   banan

OBIAD   sałatka z kaszy jaglanej, gotowanej piersi kurczaka, ananasa, kukurydzy

PRZEKĄSKA  serek brzoskwiniowy z kaszą kuskus ( szczerze 4 liter nie urywa) 

KOLACJA    2 parówki z piersi kurczaka, pieczywo z serem wędzonym + ketchup

         Jeśli chodzi o obiad, to nie zjadłam całej porcji. Zdecydowanie za dużo jak dla  mnie. Teraz zabieram się za ułożenie menu  na jutro. Coś tam mi świta ;) Ale o tym jutrzejszy wpis :) Aaaaa najważniejszego nie napisałam ;) Waga dziś mniejsza niż w sobotę ;) ciekawe czy do soboty soboty się utrzyma :) Już nie mogę doczekać się ważenia. Jak nigdy ;) 

         Pamiętajcie aby się nie poddawać i walczyć :) Wiadomo,że nikt z Nas nie przytył w tydzień ;) To też w tydzień nie schudniemy. Na to potrzeba czasu. Dajcie sobie czas. 

      Pozdrawiam :) :* 

5 lutego 2020 , Komentarze (31)

Witajcie Kochani 

              Wczoraj wpisu nie było, bo pojechałam z dziewczynami do Moich rodziców na noc. Zabrałam też chrześniaczkę :) Było wesoło, aż za bardzo nawet bym powiedziała hihihih. Fajnie było u nich posiedzieć, pogadać ;) Fakt faktem u rodziców właściwie codziennie jestem, jednak na noc jeżdżę sporadycznie. Miałam zaszczyt spać na podłodze :) hahaha ciężko było tzn nie na podłodze a materacu :) 

             Ale od początku rano jak tylko wczoraj się obudziłam, coś było nie tak. Prawa strona ciała, noga biodro tak mnie napierniczało. Szok...do tego stopnia,że córka pomagała mi założyć spodnie!!! Dokładnie tak, pomogła mi założyć spodnie. O ile z lewą stroną, nogą dałam sobie jakoś radę, tak z prawą nie. Kompletnie nie byłam w stanie nogi unieść , a o umieszczeniu nogi w nogawce  samodzielnie to mogłam pomarzyć. Dziewczyny sie ogarnęły  w drogę. Myślałam,że spodnie to epizod....a tu mam wsiadać do samochodu i co ??? No i nie mogłam prawej nogi do auta wsadzić. Musiałam obie nogi złączyć i dopiero wsiąść. 

            Dojechałyśmy do rodziców i bawiłam się z dziewczynami, grałyśmy w państwa i miasta. Ubaw po pachy hihihi Dziewczyny to nastolatki ale chrześniaczka ma 8 lat :) czasami musiałam pomagać. Popołudniu pojechałam z mamą na cmentarz, ledwo ledwo szłam, ale mama dawno u dziadków nie była. A nie ma transportu aby jechać, zresztą ja nie robię problemów aby zabrać mam tu czy tam. Mój partner też chętnie służy pomocą. Odwiozłam mamę do domu i udałam się po dziewczyny do centrum handlowego. Moja córka zaprosiła dziewczyny do KFC, ja wiedziałam że nie nie mogę. Zjadłam małego kęsa polędwiczki i wiecie co ????????? Na momencie jak mnie zaczęło boleć gardło, podniebienie... Szok. Po powrocie do domu, było tylko gorzej :( Płakałam z bólu i głupoty. Poprosiłam tatę, aby mnie na następny dzień zarejestrował do lekarza. 

           Dziś poszłam, miałam 2 numerek dzięki tacie. Oczywiście u innego lekarza byłam, bo mój na urlopie. Pani mnie zbadała i okazało się,że mam ostry stan zapalny gardła, przełyku. Dostałam leki na 14 dni.  Mam nadzieję,że złagodzi ból gardła. Oczywiście dostałam wykaz tego co mi wolno a czego nie. Troszkę załamana wyszłam. Zaraz zabieram się za ułożenie jakiegoś menu.Poprosiłam jeszcze o skierowanie do ortopedy. Bo wczoraj dowiadywałam się ile kosztuje taki gorset na lędźwie i odcinek szyjny. Koszt 450 zł :) Doznałam szoku. Ale pan mi powiedział,że jeśli będę miała od ortopedy skierowanie na taki  gorset, to koszt jego będzie 90 zł. Zobaczcie jaka różnica 450 zł a  90 zł :) Wow co ? Dlatego ciesze się,że ma to skierowanie. Już nawet zarejestrowałam się do ortopedy, co prawda na czerwiec. 

           Także ja leczę się i czekam na poprawę. Jedyne o czym teraz myślę,to ułożenie menu. O aktywności poza chodzeniem nie myślę. 

           Dziękuję Wam za każde słowo wsparcia. Buziaki. Działamy dalej

Pozdrawiam :) 

3 lutego 2020 , Komentarze (27)

Witajcie Kochani 

         Powiadają jaki poniedziałek , taki cały tydzień..... Lepiej NIE.  Rano w sumie było spokojnie. Zrobiłam sobie przed śniadaniem siemię, później śniadanko....Ogarnęłam troszkę salon , podłogi. Poszłam po drewno, nakarmiłam ptaki za podwórku. Zrobiłam pranie. Taki poranek pracowity. Czułam się nawet dobrze, to robiłam. Jednak teraz ledwo siedzę, kręgosłup wchodzi mi w 4 litery. 

         Ale nie to jest najgorsze.... Chciałam wybrać się do lekarza, a ten na urlopie i będzie za tydzień. Wolny najbliższy termin to przyszły poniedziałek, ale ten mam zajęty wizytą u innego lekarza. Nie przełożę tego. Inny lekarz w mojej przychodni nie da mi skierowania. Mają w dupie, bo mają limit na swoich pacjentów :( Nosz..... Juz miałam raz taka sytuację. Postanowiłam,że być może jutro popołudniu się udam do lekarza. Spróbuję lub  w tygodniu pojadę na pogotowie.  Nie boli tak mocno jak kilka dni temu, ale jednak jest jeszcze dyskomfort. Nie biorę leków od dwóch dni. To tez jakiś postęp. Ale żeby człowiek nie mógł się dostać do lekarza??????

        Treningu dziś poza sprzątaniem, nie było. Dzisiejsze menu wygląda tak :

ŚNIADANIE : Tost z jajkiem, kiełkami koniczyny, ketchupem

OBIAD : tortilla jedna z serkiem śmietankowym, łososiem, kiełkami.

               druga tortilla z hummusem naturalnym, kiełkami, ogórkiem świeżym

KOLACJA : serek brzoskwiniowy z borówkami 

             Jeśli chodzi o śniadanie, to jest po propozycja SD , a ja dodałam kiełki ;) Bardzo dobre, polecam :) Zresztą będziecie mogli zobaczyć jak je zrobiłam oraz jak zrobiłam te tortille :) zapraszam Was na filmik 

https://www.youtube.com/watch?v=GgSPbF2F3as&t=67s

            Aaaa zapomniałam wspomnieć, waga stoi w miejscu. Jest taka sama jak w sobotę :) To dobrze ;) czekam teraz na spadki. Póki co obserwuję swój organizm, cały czas notuję co jem, jak się po tym czuję. Także tego jedzenia nie ma też dużo, bo robię przerwy aby własnie zaobserwować czy mi szkodzi czy nie. Najważniejsze,że nie chodzę głodna. 

            Trzymajcie się i nie poddawajcie :) Pozdrawiam :) 


         

2 lutego 2020 , Komentarze (32)

Witajcie Kochani 

         Niedziela człowiek z jednej strony by odpoczął, ale z drugiej aż mnie nosi.... Nosi mnie aby poćwiczyć, a ja nie mogę :(  Dziś niby nie ma aż takiej tragedii jak kilka dni temu,ale jednak. Ograniczenia dalej są :( Tzn.nie mogę gwałtownie się schylać, spadnie w jakiejś dziwnej pozycji, kontrolowanie posiłków. tego co jem, aby jeść na spokojnie, nie w biegu. Kurczę... To jest męczące. Po każdym zjedzonym posiłku, notuję jak się czułam. Tak abym miała jakiś obraz , jak pójdę do lekarza.  Chciałam teraz ułożyć plan menu, na jutro....Jednak czy warto ? Nie wiem. 

      Ogólne samopoczucie takie sobie, brak energii siły. Nawet dziś miałam problem aby zamieść śmieci z podłogi. Musiałam uważać jak to robię, bez gwałtownych ruchów.... Szok. Ale nie poddam się, będę walczyła o lepszą siebie. 

         Dzisiejsze menu wygląda tak:


ŚNIADANIE : owsianka z jabłkiem i cynamonem

OBIAD : zupa krupnik z żołądkami

DESER:  budyń z borówkami

KOLACJA :  chleb pszenny z pasztetem pomidorowym i ogórkiem 

             Niby nie jest aż tak dużo, ale najadłam się.  Nie miałam większych dolegliwości, co mnie cieszy. Bo szczerze mówiąc, boję się cokolwiek zjeść :( No ale z drugiej strony jeśli nie zjem, to się nie dowiem.  

           Dziś przed śniadaniem zrobiłam sobie siemię lniane. Wypiłam. Zobaczymy czy coś da. Dodam,że dziś nie wzięłam tabletki. Także jest duży plus. 

         Dobra koniec marudzenia :) Zmykam poczytać co u Was :) Mam nadzieję,że lepiej dzionek mija :) 

           POZDRAWIAM 

1 lutego 2020 , Komentarze (28)

Witajcie Kochani 

          Zanim zacznę podsumowanie,, chciałabym podziękować. Podziękować za wszystkie rady i słowa otuchy, pod ostatnim wpisem. Nieprzyjemne uczucie nadal jest ale po tabletkach , jakby mniejsze. Nie zmienia to faktu,że po niedzieli idę do lekarza. Nie chcę brać leków na własną rękę aby sobie jeszcze bardziej nie zaszkodzić. Odstawiłam pomidory, smażone, marynowane warzywa :( które tak uwielbiam...  Piję dużo wody, tzn staram się pić. Ostawiłam kawę tzn ja piłam bardziej napoje kawowe, ale tak czy inaczej ostawiłam. Czekolada też poszła póki co w odstawkę. Herbata bardzo słaba, chociaż ja nigdy mocnej nie piłam ;) Niestety aktywność póki co zawieszona, tzn marsze ok mogą być. Ale ćwiczenia niestety idą na bok. Jutro może spróbuję orbitreka, agrafkę, ciężarki.  Jednak nic na siłę. Zobaczymy .....

         Teraz czas na podsumowanie miesiąca, jaki dla mnie był ? Ogólnie mogę powiedzieć,że był łaskawy. Fakt trochę zdrowotnie kulałam, ale tragedii też nie było. 

                              W styczniu zrobiłam  305,023 kroki

                                                                  217,55 km   

                                                                   23 dni treningowe

                                                                  8 dni było bez treningu

                                                                  0,6 kg spadek 

      Z ilości kroków, km i dni treningowych jestem bardzo  zadowolona :) Niestety ze spadku jestem średnio zadowolona. Nie jestem zawiedziona, bo nie spodziewałam się jakiś spektakularnych spadków. Czasami zdarzyło się zjeść, coś późno. Wtedy waga wariowała, raz w górę raz w dół. Także pierwsze koty za płoty,ważne że coś spadło. Jest to dla mnie motywacja do dalszej walki. Na luty sobie założyłam 1-2 kg spadku. Nie narzucam więcej bo nie liczę, na takie duże spadki. Lepiej się miło rozczarować :) hehehe Kolejna tabelka na luty zrobiona , a tak przedstawia się styczniowa :) 


            

                    Natomiast dzisiejsze menu wygląda tak :) 


ŚNIADANIE : chleb pszenny z ogórkiem świeżym, parówka i musztarda

II ŚNIADANIE : mus brzoskwiniowy

OBIAD : ryż z cynamonem

KOLACJA :  brak foto ( bułka z kiełbasą krakowską i serem) 

                  Dziś brak aktywności, bo cały dzień w ruchu byłam. A to obiad na dwa dni, na jutro zrobiłam sobie zupę krupnik z żołądkami ;) A na poniedziałek gołąbki :) A to trochę ogarnęłam kuchnię. Później młodą musiałam zawieźć do miasta, bo umówiła się z koleżanką.  Pojechaliśmy na zakupy i do domu. Tam dalej pichciłam i pomagałam M przy drzwiach. Po 16 jechaliśmy odebrać młodą od koleżanki i wstąpiliśmy do sklepu po taką suszarkę zawieszaną. No i po powrocie do domu, pomagałam zawieszać. Też trochę czasu zeszło. I nadszedł wieczór, godzina 21. Więc już za aktywność się nawet nie biorę. 

                 Kupiłam siemię lniane, poczytam o nim trochę. Młoda mnie czesze, a ja szperam na necie . Wczoraj dziewczyny były w kinie na premierze filmu "głębia strachu"  Zadowolone :) 

                 No nic nie zanudzam Was więcej ;) Pamiętajcie, nie poddajemy się, walczymy dalej :) 

              Pozdrawiam :) :) 

        

           

31 stycznia 2020 , Komentarze (40)

Witajcie Kochani 

      Niestety tak jak w tytule, kiepsko kończę ten miesiąc. Od kilku dni dokucza mi żołądek i stąd też mogą być te bóle głowy. Coś mi się wydaje,że to refluks żołądka. Pewności nie mam, ale objawy w sumie te same. Niestety do lekarza idę dopiero po niedzieli, bo dziś go nie było. Odstawiłam moje ukochane pomidory :(  Dziś nie wiedziałam co do jedzenia robić :(  Jakoś sobie poradziłam, niestety nie jest idealnie. Jednak zupełnie zgłupiałam i nie wiedziałam co robić do jedzenia, tak jakbym nie znała innych potraw, jak smażone, pieczone, pomidory itp :(  Nie wiem do końca co szkodzi.... Tzn. poczytałam sobie trochę. Przy refluksie zakazane są pomidory tak jak wspomniałam, czekolada- ta akurat się przyda ;) Może szybciej waga spadnie. Ogólnie to tak do końca nie wiem co wolno a co nie. Jeszcze nie jest to diagnoza na 100%. Jednak sama powoli odstawiam i chcę sprawdzić, po czym mi jest niedobrze :( 

    Dzisiejsze menu wygląda tak :( 


            Aaaa bym zapomniała podobno przy takich kłopotach żołądkowych nie można ciemnego pieczywa?! Nie wiem na ile to prawda. Dlatego dziś postanowiłam zjeść na śniadanie pszenny chleb z jajkiem na twardo, odrobina majonezu i szczypiorek. Drugiego śniadania nie było. Obiad to jajko sadzone i dwa ziemniaki. Kolacja za to bułka z mlekiem.  Jadłam wolno i jakoś mi dziś lżej po tym co zjadłam.  Domownicy mieli polędwiczki i nugetsy na obiadek.... A ja ? Ja się oblizywałam :(  I jednocześnie cierpiałam :(    Jednak dam radę :) 

          Dziś tak na szybko wpis ;) Podsumowanie stycznia będzie jutro :) 

                                   Trzymam za Was kciuki :) POZDRAWIAM 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.