Witajcie
Tak...zaczął się nowy tydzień, a jak? Wcześnie ;) hihihi Wczoraj wcześnie zaczął się i późno skończył. Dziś czeka mnie to samo i tak cały tydzień. Chyba mój organizm to czuje. Znowu mam dziwne kłucia w klatce piersiowej, częściej sięgam po psychotropy, po których jestem senna, wybita z rytmu. Nie, nie pocieszam się jedzeniem, raczej muszę się zmusić do zjedzenia czegokolwiek. To nie wróży nic dobrego.
Czuję się zagubiona, jak małe dziecko, które potrzebuje pomocy. Tylko dziecko zwykle prosi o pomoc...a ja? Ja nie. Nie umie, nie lubię, taka jestem. Znowu długo duszę w sobie za dużo i czuję, że niedługo wybuchnę. Czuję jakbym rozpadała się od środka. Dziwne uczucie. Hmmm życie.
Dobra, nie będę Was zanudzać, smęcić..bo to nie oto chodzi. Aktywności dziś brak, poza krokami , których uda mi się zrobić 10 tyś ;) Póki co mam 9189 :) Nie spinam się. Woda spoko. A jedzonko ? Jest i owszem policzone :)
ŚNIADANIE: bułka grahamka, hummus, kiełki rzodkiewki
II ŚNIADANIE: precel, banan
OBIAD: makaron podsmażony z szynką i serem plus ketchup
deser: lody tiramisu, paluszki i orzeszki plus kawka ( taką miałam ochotę )
Dziś sporo kalorii, zobaczymy co pokaże waga po tygodniu. Sama już nie wiem, ile kalorii zjadać aby waga ruszyła z kopyta ;) Może jakieś porady :) Czasami mam dni, że pięknie działam....za chwilę upadam, nie mam ochoty kombinować z dietetycznym menu :( I weź bądź tu mądra ;)
Aaaa chciałabym jeszcze Wam pokazać moją czerwcową aktywność ;)
Szczerze, to myślałam że jest gorzej...ale ogólnie nie jest źle ;) Jedynie w niedzielę miałam kryzys ;)
Nawet jak mam upadki, to podnoszę się i działam dalej. Nie poddaje się. Walczę. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :*