Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1067646
Komentarzy: 36979
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 listopada 2021 , Komentarze (11)

Witajcie 

        I mamy listopad pełną parą, za oknem deszcz, ponuro, wietrznie....typowa jesienna aura. Mimo wszystko samopoczucie jest ok. Waga co prawda od wczoraj taka sama czyli 66,3 kg ale @ trwa. Nie przejmuję się tym :) Dziś spokojny dzień, nie musiałam zawozić dziewczyn do szkół. Jedna miała wolne odgórnie, bo cała szkoła dziś miała, a druga na zdalnym ( nie ma kwarantanny) , bo ktoś z klasy ma covida. A że młoda zaszczepiona to nie ma kwarantanny tylko klasa jest właśnie na zadalnym. 

       Także wpadłam tylko na chwilę do rodziców, M na firmę i wracaliśmy do domu. Bez zakupów, bo wszystko mamy. Pewnie dopiero  jutro coś ogarniemy, jak On będzie jechał w trasę. Woda ładnie pita, co prawda ciężko mi zabrać się za treningi. Ale myślę że i na to przyjdzie czas... Póki co ogarniam picie wody regularnie i teraz liczenie kalorii. Nie wszystko naraz ;) Wszystko w swoim czasie. A posiłkowo dzień wygląda tak: 

śniadanie: chleb graham, pasta makrelowa ( sama robiłam ) ogórek

II śniadanie: 3 wafelki u rodziców plus jogurt pitny ( jak widać, nawet u rodziców ważyłam słodkości :) dobrze, że mama ma też wagę hihhi

obiad: frytki i polędwiczki z piekarnika, ketchup

kolacja: śliwki, banan, ciasteczko miętowe, cappuccino ;) 

           Tak prezentuje się podsumowanie kaloryczne. Widzę, że ucięło mi śniadanie ;) Ale chodziło mi bardziej o całe podsumowanie  dnia ;) Dziś 8 dzień liczenia kalorii ;) Jestem zadowolona, że trwam. Jadłospis na jutro już ułożony. Wiem też , że jutro będzie tzn może być zakręcony dzień. Ale okaże się w praniu, jutro ;) Nie ma co panikować na zaś ;) 

            Pamiętajcie aby się nie poddawać, walczymy, działamy. Cel jest bliżej niż nam się wydaje ;) Kiedyś sobie podziękujesz, że się nie poddałaś :) Ja w Ciebie wierzę, uwierz i Ty :) Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam ;) :* 

1 listopada 2021 , Komentarze (32)

Witajcie 

         Jak w tytule, to już tydzień...tydzień kiedy wróciłam do liczenia kalorii. Nie wierzę, że udało się ruszyć. Początki, powroty bywają trudne każdy to wie. Ale cieszę się, że ruszyłam, dałam radę, zaczęłam na nowo. Cały czas nie wiem, na jak długo, ale trwam. Nie myślę ile dni tym razem uda się liczyć kalorie. Po prostu trwam, dzień po dniu :) 

       Dzisiejszy dzionek od rana, taki jakiś zakręcony, wolny, spokojny. Popołudniu mała przejażdżka po cmentarzach i do domku. Ogólnie poniedziałek szybko minął.. hmmmm zresztą jak wszystkie dni, ostatnio. Dziś weszłam na wagę a tam 0,3 kg więcej...ale nie przejmuję się tym. Po 1 @ a po 2 wczoraj troszkę na wieczór zjadłam. Wszystko zaraz wróci do normy ;) Dziś zaczęło się nowe listopadowe wyzwanie z piciem wody " listopad-nawyk picia wody"  Zapraszam chętne osoby :) Wpisując wyzwanie listopadowe, zdałam sobie sprawę, że to jedenasty miesiąc. Szok 11 miesięcy trwam w piciu wody, codziennym piciu wody :) Jestem z siebie DUMNA :) 

       Posiłkowo dzisiejszy dzień wygląda następująco

śniadanie: chleb z ziarnami, miks sałat, sałatka jarzynowa, ogórek

II śniadanie: banan, jabłko, babeczka, orzeszki w panierce

obiad: schabowy, ziemniaki, surówka z kapusty pekińskiej 

kolacja: matcha ( zdjęcia brak) jogurt skyr 

           Dziś łącznie wyszło 1597/2000 kalorii :) Myślę , że jest ok. Jestem najedzona i zadowolona ;)              Do niczego się nie zmuszam. Jem co lubię, ale nie rzucam się na jedzenie. Jak mam ochotę zjeść coś słodkiego, po prostu  jem. Liczę kalorie i to trzyma  mnie w ryzach, co mnie nawet cieszy :) Bo jeszcze dwa tygodnie temu, w mojej głowie były myśli.... po co liczyć kalorie, nie dasz rady, znowu przyjdzie gorszy dzień i wszystko zawalisz... I powiem Wam, że kilka razy podchodziłam do powrotu liczenia kalorii.....aż się udało liczyć dzień po dniu. Co prawda, to dopiero 7 dzień, ale to już coś. Ja wiem, że może się powinąć noga...wiem, to doskonale, ale JA się NIE PODDAJE. Idę po swoje. Do celu brakuje 8,3 kg i wiem, że do końca roku nie osiągnę celu. Bo musiałabym chudnąć 1 kg tygodniowo...a u mnie nie jest to realne. I pogodziłam się z tym. Fakt może i gdybym bardziej się przyłożyła, bardziej dietetyczne jedzenie robiła,, jadła.... to zgubiłabym szybciej te kg.... Jednak wiem też, że co nagle to po diable. Ja tak nie chcę. Chcę na spokojnie, po swojemu. Jem jak jem i nigdy nie będę się głodziła. Nigdy nie będę tylko na samej sałacie... Dlatego daję sobie czas. Zresztą ja na spadek dałam sobie 2 lata ;) Chciałabym 58 ważyć gdy będę kończyła 40 lat ;) Zresztą co ma być to będzie ;) Na spokojnie. 

        Pamiętajcie aby się nie poddawać, walczymy, działamy. Trzymam za Was kciuki. Udanego tygodnia życzę. Pozdrawiam :) :* 


31 października 2021 , Komentarze (41)

Witajcie 

      Małe podsumowanie dwóch dni, bo wczoraj nie miałam siły wstawiać wpisu ;) Sobota minęła strasznie szybko, nawet nie wiem  kiedy. Posiłkowo sobota wygląda tak: 

śniadanie: bułka serowa, filet gotowany, ogórek

II śniadanie: jogurt pitny truskawka-kiwi

obiad: ziemniaki, wątróbka wieprzowa, surówka z kapusty pekińskiej 

kolacja: chleb wiejski, twaróg wędzony, pomidor i fuet kiełbaska 

      Razem wyszło 1730 na 3066 możliwych, bo spaliłam 1326 kalorii. Szok....a wiecie gdzie tyle kalorii spaliłam??? Otóż grabiąc liście :) Dosłownie :) Aż w szoku byłam. 

       Niedziela hmmm też szybko zleciała w sumie, bo ile jeszcze tego dnia zostało.... Jestem senna ;) Może dlatego że niby jest godzina 19....ale wczoraj o tej porze była już 20 ;) Tak, tak zmiana czasu. Lubicie? Jak długo po zmianie dochodzicie do siebie? Aby wbić się w rytm? Ja czasami tygodnia potrzebuję. 

      Dziś byliśmy na cmentarzach, ogarnęliśmy sporo. Szczerze to nogi mnie bolą, do tego brzuch  głowa strasznie bolą. No ale @ w trakcie. Być może też zawiało mnie na cmentarzu. Chociaż ładnie było, to chwilami wiało, a za chwilę słońce. Ajjjjj pogoda :) Ale nie narzekam, bo nie padało, nie było silnego wiatru. Także spoko pogoda. Posiłkowo dzień wygląda tak 

śniadanie: chleb z ziarnami, jajko na twardo, ogórek

II śniadanie w drodze : banan, baton nugatowy truskawkowy 

obiad: ryż w sosie grzybowym, ogórek, schabowy z fleta

ostatnie zdjęcie to miks ;) chrupek, orzeszków, kilka żelków  itp ....to była miska na wieczór filmowy z dziewczynami. Ta miska nie jest wliczona ale nie będę płakała ;) Do obiadu miałam na liczniku  1093 kalorii. Pewnie jakieś 1600 wyszło. 

        Wagowo ok, także nie narzekam ;) Będzie tylko lepiej ;) Pamiętajcie aby walczyć, działać ;) 

Życzę Wam spokojnego wieczoru. Jutro dzień zadumy, wspomnień... Co roku boję się tego dnia. Mam nadzieję,że minie spokojnie, czego i Wam życzę. Pozdrawiam cieplutko :* 

29 października 2021 , Komentarze (22)

Witajcie 

              Jak ten tydzień szybko zleciał... nie mam pojęcia ;) Ale ogólnie nie był najgorszy ;) W sumie w tym tygodniu schudłam 0,4 kg.... bo dziś przyszła @ :( A wczoraj tak pięknie się waga prezentowała bo pokazała 65.7 kg....a dziś ? Dziś 66 kg wrrr. Ale nie narzekam. Cieszę się. Bo to dla mnie wielki cud, że pojawiają się spadki. A wiadomo jak to w okres u kobiety z wagą ;) Także nie martwię się i nie smucę. 

           Woda ładnie wypita, dziś dzień 306 ;) Przy okazji zapraszam do kolejnego wyzwania z  piciem wody. Dacie wiarę, że to już będzie 11 wyzwanie... Czyli jedenasty miesiąc???? Szok. 11 miesięcy, dzień w dzień piję wodę :) Dosłownie niewiarygodne. Stało się to dla mnie codziennością. Chociaż bywają chłodne dni i wtedy... bywa problem, ale ogarniam to ;) 

        Posiłkowo dzień wygląda tak 

śniadanie: chleb graham, camembert z ziołami, ogórek konserwowy

II śniadanie: baton kokosowy, mieszanka bakaliowa

kolacja: sakiewki z ciasta francuskiego, pomidora, sera, szynk oraz resztka makaronu po młodej ( żal było wyrzucić) taka już jestem. 

      Mało dziś wyszło, bo 1338 kalorii....i troszkę to odczułam. Głowa dziś bolała od samego rana, ale to też wina @. Chociaż za duży odstęp miałam między II śniadaniem a obiadem i ból się nasilił. Wzięłam magiczną tabletkę i ból póki co minął. W fitatu policzone 1338 kalorii, ale było ciut więcej. Może 1500-1600 wyszło bo jeszcze dziś nagrywałam test słodkości na yt ;)  

     Także działamy, walczymy, nie poddajemy się. Udanego weekendu dla Was ;) U mnie pewnie będzie ciężko ale dam radę ;) Trzymam za Was kciuki. Pozdrawiam :* :) 

      




28 października 2021 , Komentarze (20)

Witajcie 

       Zacznę od tego że dzień kolejny pozytywny ;) Mimo że średnio się wyspałam ;) Nie narzekam. Rano byłam po mamę i na cmentarz pojechałyśmy... dwie godziny, oj zaczynam to teraz czuć :( Kręgosłup dostało konkretnie, pewnie jutro dopiero to odczuję na całego. Ale to nic ;) dam radę, najważniejsze że ogarnęłyśmy groby. Troszkę dziwnie dziś posiłkowo wyszło tzn.. w sumie nawet nie było najgorzej ;) Zresztą zaraz zobaczycie. 

       śniadanie: jajecznica  z pomidorem i szynką, chleb graham z ogórkiem 

      II śniadanie: mus i baton proteinowy

      obiad: kurczak z ananasem i ryżem na słodko-ostro, winogrono i paluszki

      kolacja: parówki sokoliki, grzanki pomidorowe, musztarda i ogórek

          Śniadanie planowane, II śniadanie to spontan...miał być jogurt...ale zajechałam do sklepu, gdy odwoziłam mamę i kupiłam coś młodej, a przy okazji byłam już mega głodna.... i tak chodziłam, chodziłam po sklepie... Uwierzcie, wtedy zjadłabym wszystko ;) I już sięgałam po batoniki, lody....ale mówię, sobie.. nie... zaraz będziesz w domu... No i poszłam do kasy ;) a tak widzę mus i baton proteinowy ;) Hmmmm myślę, nie jest to najgorszy wybór ;) I wzięłam. Obiad planowany, jedynie dodałam kilka paluszków. Kolacja planowana. 

      Także cieszę się, że nie uległam zachciankom, pokusom ;) Udało się policzyć kalorie ;) Dziś wyszło 1539 nie jest źle ;) Woda ładnie pita, dziś dzień 305 :) Jutro wrzucę kolejne wyzwanie z wodą ;) jak ktoś będzie chciał, to zapraszam ;) Aktywność jak już pisałam spora na cmentarzu ;) a kroków mam na chwilę obecną 14513 i ładuję opaskę, to pewnie kilka do wieczora dobiję ;) 

     Aaaaa zapomniałam wspomnieć między innymi dlaczego, dzień jest pozytywny ;) Rano szklana pokazała spadek ;) Od wczoraj minus 0,2 kg a od poniedziałku 0,7 kg ;) Także miło ;) 

     Nie poddajemy się, walczymy. Pamiętajcie o tym :) Kiedyś sobie podziękujemy, że się nie poddałyśmy... Na wszystko potrzeba czasu, także nie spieszcie się.... Na spokojnie, do celu. Trzymam kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :* :) :* :) 

27 października 2021 , Komentarze (24)

Witajcie 

        Kolejny pozytywny dzień dobiega końca. Dziś mogłyśmy pospać dłużej...owszem dziewczyny pospały...a ja? Ja zamiast wstać o 7.30 to wstałam o 6.20 ;) To nic.... wstałam machnęłam 40 przysiadów, weszłam na wagę i buzia sama się uśmiechnęła.... bo na wadze spadek, co prawda minus 0,2 kg....od wczoraj ale zawsze :) A od poniedziałku 0,5 kg :) Cieszę się :) 

      Posiłkowo dzień wygląda tak: 

śniadanie: chleb graham, twaróg wędzony i ogórek plus łosoś

II śniadanie: mus-kawa ( bleeeee)  baton Be Raw (rewelacja) plus mieszanka bakaliowa 

obiad: pierożki z warzywami plus sos

kolacja: serek waniliowy skyr, wafle zbożowe i cappuccino ;) 

         Dziś wyszło 1682 kalorie , myślę że wyszło ok. Jestem najedzona a to najważniejsze ;) Cieszę się, że drugi dzień udało się trzymać zaplanowanych posiłków i liczenia kalorii. Także działam dalej, walczę. W sumie przede mną @....więc nie wiem jak to będzie ale dam z siebie wszystko :) 

       Za Was także trzymam kciuki, powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :* :) 

26 października 2021 , Komentarze (24)

Witajcie 

         Dzionek rozpoczęty pozytywnie, bo z małym spadkiem ;) Tzn waga z piątku, ale i tak cieszy... bo w weekend był lekki wzrost ;) Także od wczoraj 0,3 kg mniej ;) To dało mi kopa, pokazało że warto walczyć. Dziś udało się liczyć kalorie z fitatu ;) Na jak długo? Nie wiem. Póki co cieszę się chwilą ;) 

         Także dzisiejszy jadłospis wygląda tak : 

śniadanie: bułka dyniowa z pomidorem, paluch z łososia

II śniadanie: mus, baton nugatowy, kukurydza

obiad: danie gotowe ( tylko dlatego, że córka nie zjadła całego i nie chciałam wyrzucać :(   

kolacja: wafle ryżowe z serem, ketchup, salami mini snack i śliwki ;) 

           Taką ogromną ochotę miałam na wafle ryżowe ;) i zjadłam je ze smakiem ;) Kalorycznie wyszło 1587 /2145 przy czym spalonych kalorii było 403,  tak zliczyła opaska i zanotowała aplikacja fitatu. Mało, dużo... ja się najadłam ;) 

         Dziś dzień pierwszy, nieidealny ale ważne że udało się policzyć ;) Jestem z siebie dumna ;) Zaraz zabieram się za zapisanie jadłospisu na jutro. Może coś podpatrzę u Was ;) Woda ładnie wypita, co bardzo mnie cieszy. Kroki na chwilę obecną to 12386 i dużo więcej nie będzie, ponieważ ładuję opaskę ;) 

       Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy, działamy idziemy przed siebie do przodu :) Nawet jak upadniesz, powstań, bo warto ;) Trzymam kciuki za Was. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :* :) 

25 października 2021 , Komentarze (19)

Witajcie 

            Czas na małe podsumowanie ostatnich kilku dni. Tydzień zakończyłam z taką wagą z jaką zaczęłam. Troszkę mi smutno, bo poprzedni tydzień był spadkowy. Ale nie poddaje się. Tak widocznie musiało być;) Tydzień mnie nie oszczędzał, więc cieszę się, że nie ma mega wzrostu. Wzrost po weekendzie to 0,5 kg, także spoko, luzik ;) Myślałam, że będzie gorzej. 

             Czwartek minął mi raz dwa, nawet nie wiem kiedy... Ale udało się zrobić 15040 kroków. Piątku chciałabym nie pamiętać i wymazać z pamięci :( To był ciężki dzień dla mnie..... psychicznie. Tego dnia zrobiłam niewiele bo tylko 6373 kroki. Sobota i tu było miło :) Nawet miło bym powiedziała, bo spędziłam czas z M ;) Sama bez dziewczyn ;) co nam się sporadycznie udaje ;) Rano standard zakupy i załatwienie kilku spraw....Potem M zrobił mi półki w łazience, póki co takie prowizoryczne, bo czeka nas remont łazienki, ale póki co jak znalazł ;) Ogarnęliśmy półki i zawieźliśmy dziewczyny do rodziców.....( One od rodziców pojechały do kina) A my na obiadek ;) do chińskiej ;) taki romantyczny wypad hihihi. Oj potrzebowałam tego, nawet nie macie pojęcia jak bardzo :) Miło spędzony czas we dwoje. Co prawda wykorzystaliśmy także ten wolny czas bez dziewczyn na załatwienie kilku spraw ;) hahah ale mimo wszystko było miło. 

          Sukces, córka poszła do kina :) Aż nie wierzyłam....że nie odmówi swojej koleżance z klasy :) Tzn wahała się i już była chwila zwątpienia ;) Ale dała się namówić. Pojechała do kina tramwajem...i tu kolejny sukces :) Jestem z niej dumna i to samo jej napisałam, jak tylko dotarła do kina :) Co prawda, po godzinie seansu, miała chwile załamania.... i pisała że chce do domu, że za dużo ludzi że jej niedobrze..... Powiedziałam, że jak za pół godzinki nic się nie zmieni... przyjadę. Powiedziała-ok. Wzięłam też ją pod włos...i powiedziałam, że nie ma myśleć o tych ludziach, tylko oglądać film aby mogła mi go później opowiedzieć ;) Napisała mi " masz rację mamo, jak nie obejrzę, to nie opowiem "    :) Udało się :) Była na całym seansie, ba nawet wróciła tramwajem do moich rodziców :) Ufffff udało się, pokonała kolejny lęk. Duma moja ogromna :) Pewnie ktoś zaraz napisze....pffff a co to takiego że jechała tramwajem, że poszła do kina, mając 15 lat.... ale ta choroba nie wybiera. Cieszę się, że robi postępy. Wierzę,że będzie dobrze. W sobotę udało się wydreptać 14933 kroki. 

          Niedziela hmmmm kiepska.... Jakoś bez weny byłam, kroków 8480 zrobione mmi wszystko. Dzisiejszy dzionek, póki co spokojny i oby taki pozostał. Rano standard do szkół, potem musiałam zajrzeć do banku, załatwić sprawę z kontem i zakupy i do domku. Wróciłam z M około 11 do domu. Ogarnęłam trochę liście na podjeździe.... ale to kropla w morzu.... ile tych liści do zgrabienia.... szok. Ale to innym razem, dziś już nie było czasu, bo musieliśmy jechać po dziewczyny, potem do domu, obiad i już było szaro.... Aj szybko się ciemno robi, wrrrr. 

        Ale nie ma co narzekać ;) ogólnie na dzisiejszy dzionek ;) bo dziś na liczniku mam już 19270 :) i jeszcze pewnie troszkę się uda nadreptać :) ihihihihihhi. Woda cały czas ładnie pita, dziś dzień 302 :) Jedzenie hmmm fotek brak... bo jak facet w domu, to jakoś brak czasu na to ;) Tym bardziej gdy jest w domu na 3 dni ;) hahah :) Od jutra znowu fotki ( pewnie do jego powrotu) 

       Także pamiętajcie, działamy, walczymy, nie poddajemy się :* Trzymam za Was kciuki. Miłego tygodnia. Pozdrawiam cieplutko :* 

   

         

21 października 2021 , Komentarze (20)

Witajcie 

        Długo zastanawiałam się, jak zacząć ten wpis... Może zwyczajnie, jak zaczęłam dzień? Hmmm Nawet spokojnie, powiedzmy że się wyspałam. Bo wiecie.... jest różnica kiedy wstajesz o 5 a o 6 ;) Prawda? Dziś był właśnie ten dzień, kiedy mogłam pospać do 6. Co prawda obudziłam się przed budzikiem, bo koty dawały o sobie znać. To nic. Wstałam ogarnęłam wszystko, obudziłam dziewczyny i do miasta. Szybkie zakupy...dosłownie szybkie, bo za oknem deszcz... wrrr Ja nie trudno się domyślić... niestety kroków za wiele nie zrobiłam. Póki co mam na liczniku 13318 kroków. 

      Do domu dotarłam około 14. Pogoda była nawet ok, tzn. wiało jak diabli...ale było bez deszczu. Jak jechałam do domu.. hmmm w mieście ok, ale na wsi, nie było kolorowo. Wiało do tego stopnia, że maksymalna prędkość, to 40 km/h masakra. Dosłownie nie dało rady jechać szybciej :( A jadąc na otwartej przestrzeni, między polami....to było coś strasznego, auto spychało mi na bok :(   Bałam się, przyznam szczerze. Pierwszy raz się tak bałam. Bujało samochodem, gdy stałam... szok. A najgorsze jest to, że jak zwykle jesteśmy same, bo M w trasie... A na noc zapowiadali burze, wichury, deszcze.... oby nie u mnie :( Chociaż na spokój się nie zanosi. Po powrocie w domu brak prądu...a ja prane wstawiłam... Za godzinę włączyli, potem znowu brak. Hmmm ciekawe na jak długo teraz mam prąd. Hahaha. 

    Posiłkowo dzień wygląda tak : 

śniadanie: chleb z ziarnami, sałata masłowa, jałowcowa, pomidor

II śniadanie: wafle, pistacje niesolone, migdały w miodzie, mandarynka 

obiad: pierożki z kurczakiem plus sos i śliwki 

kolacja: śledzik w sosie musztardowym, grzanki pomidorowe

       Oj śledź chodził za mną.... od dwóch miesięcy...a od miesiąca leżał w lodówce :D A że data miała się ku końcowi, to dziś taki wybór kolacji ;) Czuję się syta :) hmm a najbardziej po sliwkach i wodzie hahahah :) Hmmm niezbyt mądre połączenie u mnie, ale cóż. Miałam ochotę, zjadłam...a potem pić się chciało ;) Aaaa właśnie woda wypita, kolejny dzień na plus ;) Także jest ok. 

     To byłoby na tyle w dniu dzisiejszym ;) Nic ciekawego się nie działo. Samopoczucie ogólne ok ;) Oby takie pozostało. Tego Wam również życzę :) Trzymam za Was kciuki, powodzenia. Pozdrawiam :*  

20 października 2021 , Komentarze (20)

Witajcie 

           Kolejny zakręcony dzień. Wczoraj nawet nie wiem w którym momencie, dzień się skończył. Hmmm cały dzień w biegu, zalatana. Do tego stopnia, że zrobiłam 22345 kroków. Wieczorem padłam, jak mucha... Dziś będzie podobnie. Wczoraj mnie strasznie zabolało.... bo odstawiłam auto do warsztatu, zmiana przedniej szyby 480 zł buuuu bolałooooo, bolałooo. Ale jak mus, to mus. Posiłkowo dzień wyglądał ok, nie objadałam się. Woda ładnie pita. Wczoraj rano zaliczyłam spadek po weekendzie ;) 0,5 kg. Ucieszyłam się :) Dobry początek tygodnia hihihih

        Dzisiejszy dzionek też zalatany, do tego stopnia, że na liczniku mam już 25297 kroków ( obecnie ładuję opaskę) bo padła ;) Jeszcze kilka zrobię, zanim pójdę spać ;) Ale środę zaczęłam równie pozytywnie, bo na wadze kolejny spadek :) 0,4 kg :) Czyli od poniedziałki jest mniej 0,9 kg ;) Jest dobrze. Spadków dawnoooo nie było, a tu drugi tydzień notuję spadki. Zeszłotygodniowy spadek to 0,6 kg trwałego spadku. Uważam to za sukces, ciekawe jak teraz będzie. Ale bez spiny, co ma  być to będzie ;) 

       Ogólne samopoczucie dzisiejsze nie jest najgorsze, bywało gorsze, ale i lepsze. Jest ok. Ciekawe co przyniesie jutrzejszy dzień. Kilka planów mam, ale jak będzie z realizacją, zobaczymy jutro ;) 

      Walczymy, działamy, nie poddajemy się. Nawet jeśli upadniemy, podnosimy się i walczymy... Za jakiś czas sobie podziękujemy ;) Powodzenia. Trzymam za Was kciuki. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :* :) 

          


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.