Witajcie
I mamy listopad pełną parą, za oknem deszcz, ponuro, wietrznie....typowa jesienna aura. Mimo wszystko samopoczucie jest ok. Waga co prawda od wczoraj taka sama czyli 66,3 kg ale @ trwa. Nie przejmuję się tym :) Dziś spokojny dzień, nie musiałam zawozić dziewczyn do szkół. Jedna miała wolne odgórnie, bo cała szkoła dziś miała, a druga na zdalnym ( nie ma kwarantanny) , bo ktoś z klasy ma covida. A że młoda zaszczepiona to nie ma kwarantanny tylko klasa jest właśnie na zadalnym.
Także wpadłam tylko na chwilę do rodziców, M na firmę i wracaliśmy do domu. Bez zakupów, bo wszystko mamy. Pewnie dopiero jutro coś ogarniemy, jak On będzie jechał w trasę. Woda ładnie pita, co prawda ciężko mi zabrać się za treningi. Ale myślę że i na to przyjdzie czas... Póki co ogarniam picie wody regularnie i teraz liczenie kalorii. Nie wszystko naraz ;) Wszystko w swoim czasie. A posiłkowo dzień wygląda tak:
śniadanie: chleb graham, pasta makrelowa ( sama robiłam ) ogórek
II śniadanie: 3 wafelki u rodziców plus jogurt pitny ( jak widać, nawet u rodziców ważyłam słodkości :) dobrze, że mama ma też wagę hihhi
obiad: frytki i polędwiczki z piekarnika, ketchup
kolacja: śliwki, banan, ciasteczko miętowe, cappuccino ;)
Tak prezentuje się podsumowanie kaloryczne. Widzę, że ucięło mi śniadanie ;) Ale chodziło mi bardziej o całe podsumowanie dnia ;) Dziś 8 dzień liczenia kalorii ;) Jestem zadowolona, że trwam. Jadłospis na jutro już ułożony. Wiem też , że jutro będzie tzn może być zakręcony dzień. Ale okaże się w praniu, jutro ;) Nie ma co panikować na zaś ;)
Pamiętajcie aby się nie poddawać, walczymy, działamy. Cel jest bliżej niż nam się wydaje ;) Kiedyś sobie podziękujesz, że się nie poddałaś :) Ja w Ciebie wierzę, uwierz i Ty :) Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam ;) :*