Witajcie
Nawet nie wiem od czego zacząć... znowu nie było mnie kilka dni. Dużo się działo, niekoniecznie dobrego. Od tygodnia jeździmy z naszym kociakiem do weterynarza. Ktoś uciął mu kawałek łapki. Na szczęście udało się coś tam uratować. Ale co nerwów, stresu mięliśmy i do tego kociak też to odczuwa. Denerwuje się, bo chodzi w kołnierzu aby nie zdjąć opatrunku. Męczy się, ale to dla jego dobra. Jeszcze kilka dni i powinno być ok, tzn opatrunek zdjęty i będzie bez kołnierza na luzie się poruszał. Do tego drażnią go małe kociaki, bo chcą się bawić a on nie może.
W związku z kociakiem i nerwami ogólnymi domowymi i poza domowymi... treningów brak. Jedynie wczoraj wpadł rower 40 minut plus kroki w piątek i sobotę. Posiłkowo wczoraj i przedwczoraj było ok, ładnie cykałam fotki, a dziś? dziś to porażka totalna. Raz że pierwszy posiłek zjadłam dopiero po 12 godzinie. Najpierw zawiozłam młodą na praktyki, potem z mamą na cmentarz ( już trzeba było ) po cmentarzu pojechałyśmy do sklepu ( tu również pilnie musiałam) I tak jakos wyszło, że tak późno zjadłam. Ale nawet nie czułam głodu, aż dziwne.
Dziś bez treningu ( nie licząc godzinnej pracy na cmentarzu) i jeszcze mnie rwa złapała. Się śmiałam, że z mojego na mnie przeszła ;) Także wpis dzisiejszy taki lekko okrojony bo nawet nie mam o czym pisać. Coś tam sobie planuję, ale życie niestety ma inne plany dla mojej osoby.
Zaraz zabieram się za ułożenie menu na jutro. Spisałam co mam w lodówce i będę układała. Spisanie pozwala mi na lepszy obraz tego, co mogę sobie wykombinować ;)
Podczytuję co u Was, ale nie zawsze komentuję. Trzymam za Was mocno kciuki. Działajcie. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :* :)