Za mną dwa dni małego zjazdu psychicznego. Czasami są gorsze chwile i ja właśnie miałam takie dwa dni. Nie liczone kalorie, brak treningu. Liczę, że jutro będzie lepiej, że jutro będzie moc. Tzn wczoraj zaliczyłam trening a w zasadzie dwa... bo najpierw wpadł rower....
A drugi to kroki, ponad 20 tyś. Także dyszka wpadła do skarbonki. Dziś bez treningu, ale takie dni też bywają. Jutro będzie lepiej. Nie ma innej opcji, przecież taka niemoc nie może trwać wieki, prawda? ;)
Nie, to, że się poddałam, ale nie chciałam nic na siłę robić. Czułam, że mam gorszy czas i wolałam go przeczekać. Jutro wyjdzie " słońce" i będzie dobrze.
Pamiętajcie, żeby się nie poddawać. Walczymy. Nawet gdy mamy pod górkę, pamiętajcie, że wszystko mozna pokonać... bo wszystko siedzi w głowie ;)
Dzisiejszy dzień jeśli chodzi o samopoczucie średnie, ale sen mój tez pozostawia wiele do zyczenia
Jak widać na załączonym obrazku, niestety mało spałam. Nic dziwnego, że czuję się średnio, a do tego za oknem dziś cały dzień praktycznie deszczowo... to też nie pomaga. Ale działam dalej, pomimo, że wpadły słodkości dziś, idę dalej. Zamykam dzisiejszy dzień, a jutro będzie czysta kartka.
Trzymam za Was kciuki. Działajcie, róbcie swoje, w swoim tempie, na swoich zasadach ;) Powodzenia. Spokojnej nocki. Pozdrawiam :* :)
Czy Wam też tak szybko mijają dni? Mam wrażenie jakby przeciekały przez palce. Dosłownie. Kilka słów podsumowania ostatnich dni.
Sobota hmmm i moje 40- urodziny. Dziękuję pięknie wszystkim za życzenia. Jesteście Kochane. To był dziwny dzień.... ale dzięki córce to był nawet miły dzień. Rano zrobiłam mi śniadanie, pancake z nutellą i brzoskwiniami ( tego dnia nie liczyłam kalorii,wpadły też słodkości)
Po śniadaniu pojechałam z M na zakupy, a po powrocie zastałam takie cudo
Moja córka sama zrobiła mi mini torcik :) sama zrobiła te kwiatki i serduszka.... Wzruszyłam się, że mam tak samodzielne dziecko. Bez problemu sobie sama da radę w przyszłości. Posmakowałam oczywiście tego torciku. W środku i na zewnątrz krem śmietanowy i dodatkowo przełożony brzoskwiniami, pycha.
Udało się również w dniu urodzin wskoczyć na rower
40 minut na 40 urodziny ;) Można powiedzieć, że polubiłam się z rowerem. Także zaliczyłam 4 treningi w tygodniu na rowerku. Popołudniu po rowerku, pooglądałam coś z młodą, pogadałyśmy. Około 20 zawieźliśmy ją do miasta, po 23 odebraliśmy i tak minęła sobota. Szybko....
Niedziela hmmm dłużyła mi się, strasznie. Pogoda też średnia była, ponura. Do południa pojechałam z M do miasta coś załatwić, i wpadłam na pomysł aby zajrzeć do chińskiej. Co prawda dziewczyn z nami nie było... ale my zjedliśmy w lokalu, a dziewczyny dostały z dowozem do domu ;) Zanim się obejrzałam, już był wieczór.
Dzisiejszy dzień tzn poniedziałek, od rana nawet spokojny, miły. Tak jak w sobotę nie liczyłam kalorii, tak w niedzielę i dziś już tak. Chociaż dziś zdecydowanie za mało kalorii wpadło. Teraz dopijam jeszcze kawę i nic nie wciągnę. Ale dodam, że niedziela i poniedziałek bez słodyczy ;) Wiem, że pisałam odnośnie słodyczy, że nie jem ich do urodzin. A skoro urodziny były w sobotę, to przecież już mogę, prawda? Owszem, ale póki mnie specjalnie nie ciągnie do nich, to nie jem. Jeśli najdzie mnie ochota, zjeść do kawki, zjem. Jeszcze jedna sprawa- skarbonka ;) Wstępnie tzn w grudniu, pisałam, że będę zbierała do urodzin, ale jednak będę jeszcze zbierała, może do imienin.... które mam w maju ;) A może do wakacji. Zobaczymy, póki co wrzucam. Jeśli się zapełni i nie będę mogła wrzucać, kasiorki, otworzę ;) Sama jestem strasznie ciekawa ile uzbierałam :)
Dziś samopoczucie nawet spoko, chociaż powiem Wam... że muszę chyba przepracować swój wiek. Tzn w głowie :( wiem, że są tu młodsze ale i starsze osoby ode mnie. Jednak dla mnie ten wiek, 40 lat... brzmi poważnie... nie wiem nawet jak to wytłumaczyć. Boję się, że teraz lata zaczną jeszcze szybciej mijać, nie wiem, dziwne uczucie. Ktoś powie, że może jestem głupia, niemądra... ale takie dziwne uczucie mam z tym wiekiem. Chyba muszę do niego dojrzeć, oswoić się. Chwilę mi to zajmie, ale dam radę.
Idę dalej po swoje, nie poddaję się. Ty też działaj, nie poddawaj się. Za jakiś czas sobie podziękujesz. Trzymam za Was kciuki. Cudownego nowego tygodnia. Powodzenia. Przyjemnego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Znowu nie było mnie kilka dni, ale mam wrażenie jakby wisiało nade mną jakieś fatum. We wtorek byłam w mieście, normalnie jechałam samochodem. W środę dziewczyny już normalnie do szkoły. Wyjechałyśmy z domu, jak zawsze... jechało się jak zawsze. Ale niestety zonk w drodze powrotnej. Dobrze, że to się stało koło rodziców, bo miałam gdzie zostawić samochód. Zła, wściekła, zadzwoniłam do brata, aby nas zawiózł na wieś, aby dziewczyny się spakowały i aby je przywiózł do rodziców. No ale ostatecznie tylko moją córkę zabrał, bo druga miała praktyki więc mogła jechać w czwartek rowerem.
Tak jak postanowiłam, tak zrobiłam. Młoda w czwartek poszła z moją mamą do dentysty, bo od niedziel coś ząb ją pobolewał. Ja nie mogłam dojechać, nie miałam jak dostać się do miasta na 7.30, dlatego też młoda poszła z moją mamą. Oczywiście problemy, że nie jest prawnym opiekunem itp... Mama tłumaczyła, córka tłumaczyła... że nie mam jak na ta godzinę dojechać. Została młoda powiedzmy przyjęta, bo tylko zajrzała do buzi, posłała, na prześwietlenie i tyle, bo jak wcześniej wspomniałam nie jest opiekunem prawnym moja mama. I zapisała pani młodą na dziś.
Dziś już pojawiłam się z młodą osobiście. Szybko poszło, a nie zapowiadało się. Następna wizyta za miesiąc. To już młoda będzie odważniejsza ;) Dzisiejszy dzień też nie należy do jakiegoś super dnia. Młoda po dentyście długo spała. Dobre 5 godzin, z dwiema pobudkami. Na szczęście już nie boli tzn boli jedynie od znieczulenia, bo już puściło. Ale to przetrwa jakoś .Najważniejsze, aby nocka była spokojna. Bo od niedzieli, do wczoraj codziennie tabletka na noc.
Samopoczucie dzisiejsze jak napisałam średnie. Być może cała ta sytuacja z młodą, a może powodem jest to, że jutro kończę 40 lat :( I marzył mi się wypad nad morze.... no marzył ale nie będzie zrealizowany. Zresztą sama jutro spędzę ten dzień. Przykre to... Ale cóż widocznie na to zasłużyłam. No dobra ale nie ma marudzić, dzień jak dzień będzie i tyle.
Dziś już udało mi się policzyć kalorie, i zaliczyć dzień bez słodyczy. Bo niestety ostatnie dwa dni nie było liczenia i słodkości wpadały... ale to była bezsilność spowodowana ostatnimi wydarzeniami w domu i poza.
Ale najważniejsze, że dziś dzień pod tym kątem udany......a i jeszcze dziś wpadł trening czyli rower :)
Zadowolona, bo strasznie mi się nie chciało ;) Ale ruszyłam dupkę, włączyłam Netflxa , oglądałam i kręciłam. Posiłkowo dzień może nie jest idealny, ale cóż bywa i tak. Waga leciutko w górę, ale zaraz spadnie... musze kilka dni pilnować kalorii i będzie ok
ŚNIADANIE; dopiero o 11 :( 3 kromki chleba ( z salami, metką bawarską oraz boczkiem domowej roboty) i ogórek oraz kawka mała
OBAD: cukinia faszerowana serem feta z mango plus ser
KOLACJA; płatki z mlekiem zwykłe kukurydziane i kawa mrożona, ale tylko 50ml. więcej nie dałam rady. Tak jak kiedyś ją uwielbiałam, teraz nie weszła na nic :(
Także działam dalej, Ty też działaj, rób swoje. Nie patrz na innych. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego weekendu :* :)
Kolejny dzień za mną. To był dziwny dzień... sama nawet nie umiem określić dlaczego, ale tak odczuwam. Dziś młodzież jeszcze ma wolne, dopiero jutro szkoła. Z samego rana szybko do rodziców, bo musiałam coś wydrukować.. ale okazało się, że nie działa mamy laptop :( I lipa. Może jutro to ogarnę. W drodze powrotnej do Biedronki na szybkie zakupy i do domu. Dziś obiad taki gwizdany, nie miałam ochoty nic robić- przyznam szczerze. Tak też bywa i nie ma w tym nic złego.
Posiłkowo dzień wygląda tak:
ŚNIADANIE: krakersy i jajko z majonezem i rzeżuchą ( nie miałam ochoty nic jeść)
OBIAD: zapiekanka z kurczakiem z Biedronki ( średnia jak dla mnie, jadłam ją pierwszy raz...a pracowałam 9 lat w Biedronce i nigdy jej nie kupiłam- dopiero dziś)
KOLACJA: koktajl truskawkowy, grzanki czosnkowe, ogórek, sokoliki, frankfurterka oraz awokado ( które uwielbiam-tzn ostatnio się zakochałam ) oraz pomarańcza i kawka którą teraz dopijam ( zimna)
Jestem zadowolona z dnia dzisiejszego. Nie przekroczone kalorie, dzień bez słodkiego zaliczony i dodatkowo trening był
Wpadł rower. Ostatnio go polubiłam ;) Może za jakiś czas polubię inne sprzęty na nowo. Zobaczymy. Póki co korzystam z tego, że lubię kręcić na rowerku. Także w tym tygodniu już mam dwa razy rower zaliczony :)
Cieszę się, że dałam radę wrócić na dobre tory. Wagi nie znam ;) Może jutro albo pojutrze wejdę i sprawdzę, póki co nie chcę się wkurzać. To cud, że nie poległam dziś, bo mój sen wygląda tak:
Szału mój sen nie robi. Już od dłuższego czasu, tak wygląda mój sen. To cud, że jeszcze funkcjonuję, ale szybko to odczuwam... w postaci krwi z nosa, z rana. No cóż.... może kiedyś się wyśpię.
Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Działamy, walczymy idziemy po swój cel. Rób to w swoim tempie, na swoich zasadach- pamiętaj o tym, nic na siłę. Za jakiś czas sobie podziękujesz. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia i udanego tygodnia. Pozdrawiam :) :*
Znowu nie było mnie kilka dni. Czas zdecydowanie za szybko mija. Sobota minęła nawet nie wiem kiedy, za nią niedziela też raz dwa minęła. Byliśmy na obiedzie u rodziców ( jedyny miły akcent świąt) Wczoraj i dziś skusiłam się na słodkie ( bo dostałam i szkoda wyrzucić, ale na szczęście po kawałku.
Jednak zauważyłam, że po zjedzeniu dwóch jajek czekoladowych, kupionych w biedronce chyba firma magnetic ( pyszna mleczna czekolada) Bolał mnie strasznie żołądek. Plus dwa kawałki sernika u rodziców ( wielkość 10x10 łącznie) Czyli morał taki, że nie mogę jeść czekolad, bo refluks znowu szaleje. Także póki co będę trwałą bez czekolad wszelkich czy batonów. Na jak długo? Nie wiem. Na pewno do urodzin nie będę jadła czyli do piątku. Powiem Wam, że wytrwałam pełne 24 dni, bo 25 dnia się skusiłam - to był straszny dzień. Także jestem zadowolona z takiego wyniku. Szczerze, nie spodziewałam się tylu dni bez słodkiego.
Dalej trwając bez słodyczy, będę wrzucała 1 zł do skarbonki, 1 zł za limit kaloryczny oraz 5 zł za trening. Tu się nic nie zmienia. Także skarbonka się zapełnia, a ja dalej nie wiem czy zbieram do urodzin czy może dłużej ;) A może do uzyskania swojego celu? To byłoby coś :) Czyli jeszcze 7,2 kg mi zostało. Całkiem możliwe, że osiągnę to w tym roku. No nic, zbieram, później będę myślała. A może Wy zbieracie do skarbonki to mi podpowiecie jak robicie, czy zbieracie do osiągnięcia celu czy może jakiejś konkretnej daty?
Wczoraj i dziś bez liczenia kalorii. Z liczeniem wracam jutro. Za to treningi ładnie wpadły od soboty czyli sobota rower 40 minut, niedziela hula hop 20 minut i dziś 50 minut rower :)
Nie wiem czy to pisałam, ale ostatnio myślałam właśnie nad takim układem aktywności czyli
- orbitrek x 2 w tygodniu
- rower x 2 w tygodniu
- trening np z piłką, ciężarkami itp x 2 w tygodniu
- hula hop x 2 lub 4 w tygodniu
- skakanka x 2 lub 4 w tygodniu
I powiem Wam, że w zeszłym tygodniu udało się zrobić dwa razy rower, raz hula i jeden raz ekspander. Także to może się sprawdzić. Zresztą nie narzucam sobie sztywnego reżimu bo na mnie to działa odwrotnie. Powoli, małymi krokami będę robiła, tak jak teraz. A co z tego wyjdzie zobaczymy. Jedno jest pewne, że w kwietniu ( a mamy dopiero 10 dzień miesiąca) zrobiłam więcej treningów niż w marcu. Bo w marcu było tylko 1 raz hula i ewentualnie kroki. Także cieszy mnie to bardzo. Dobrze miesiąc zaczęłam, oby tak dalej.
W tym miesiącu nie wstawiłam wyzwania z piciem wody. Ostatnio mało osób się zapisywało i uznałam, że nie ma sensu. Może jeszcze wrócę do tego. Zobaczymy. Albo tutaj będę Was motywowała do picia wody ;)
Cieszę się, że święta dobiegają końca. Są najgorsze święta jakie w swoim jeszcze 39 letnim życiu przeżyłam. Nawet po rozwodzie nie miałam tak skopanych świąt i pseudo klimatu. Ale nie ma co wspominać, trzeba iść dalej ;)
Także działamy, walczymy. Nie poddajemy się. Mam nadzieję, że święta miło Wam minęły, bez obżarstwa ;) A nawet jeśli... to wracamy na dobre tory. Powodzenia. U mnie dziś już było liczenia kalorii, ale bez fotek. Także jutro na pełnych obrotach :) Jeśli dam radę.
Pamiętajcie, nic na siłę, rób wszystko w swoim tempie, na swoich zasadach. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnej nocki. Do jutra :*
Nie wiem jakim cudem, ale już jest 7 kwietnia.. czyli prawie tydzień mnie nie było ? A ja myślałam, że dzień, dwa... Szok, jak ten czas leci, zdecydowanie za szybko.
To zdecydowanie nie mój czas. Niedziela zleciała raz dwa, ale w dobrym humorze. Niestety nie mogę tego powiedzieć o poniedziałku. Zdążyłam wyjechać z domu i za rogiem samochód mi stanął. Zdążyłam tylko zjechać z drogi na pole tzn na taki zjazd na pole. I co młodzież do szkoły nie pojechała, bo jak? Poszłyśmy do domu, ja tylko zostawiłam za szybą kartkę, w razie gdyby ktoś miał problem z tym, że samochód stoi. Wkurzona na maksa... oj byście mnie tego dnia widziały. Kolega przyjechał dopiero popołudniu, ale niestety nic nie zdziałał... Samochód stał na poboczu 3 dni. Wiecie jakiego miałam stracha.... bo we wsi obok ukradli ciągnik :) z podwórka ? Szok. Ale na szczęście od siebie z tyłu domu wdziałam, czy stoi samochód. Co nie oznacza mojego lęku. Cóż, życie.
Do dziś liczyłam kalorie, piłam wodę, nie jadłam słodyczy... Ale dziś, dziś to mnie wzięło... dół niesamowity, dół psychiczny... Woda pita, kalorie nie liczone i zjadłam jajo czekoladowe... Czyli wytrwałam 24 dni bez słodyczy. Myślę, że jest nawet ładnie, ale dzisiejszy dzień na straty idzie. Ale jutro też jest dzień, prawda? Przez te 24 dni, uwierzcie mi, nie raz i nie dwa, miałam ochotę zjeść słodkie, ale jakoś udawało mi się to obejść i zastąpić je owocami. Jednak dzisiejszy dzień wykończył mnie psychicznie i poległam. Cóż zdarza się, ale myślę, że nie ma tragedii, i tak wytrzymałam więcej, niż myślałam. Jeden dzień nie przekreśla wszystkiego, pamiętajcie.
Być może w niedzielę zjem coś słodkiego u rodziców, a może nie. Ale później dalej będę tzn postaram się trwać bez słodyczy. Zobaczymy. Pomyślałam też nad pewnym planem.. Tzn planem treningowym. Żeby się nie zniechęcać, rozbiję sobie treningi, a co mam na myśli ? Otóż to : orbitrek x2 w tygodniu, rower x 2 w tygodniu, trening z piłką, ekspanderem x 2 w tygodniu, hula hop 2-4 razy w tygodniu, skakanka 2x w tygodniu. Hmmm myślę, że tu łatwiej byłoby trzymać się aktywności. Chociaż sama już nie wiem, jak to wszystko ułożyć. Póki co to luźny pomysł. Jak się położę, pewnie będę to rozplanowywała ;) Muszę przeanalizować plan lekcji dziewczyn, aby wszystko zgrać. To nie takie łatwe.
Wiem, że jak się uprę, to dokonam swego i będę trwała. Tak samo było, ze słodyczami ( no nie licząc dna dzisiejszego ;) Mały wypadek przy pracy ;)
Za chwilę 40stka a ja daleko w polu :( Już dziś wiem, że nie osiągnę celu, ale idę dalej. Robię swoje, nawet jak nie zawsze jest łatwo. Działam. Pamiętaj nie zawsze jest łatwo i kolorowo, ale warto. Za jakiś czas sobie podziękujesz. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia.
Zdrowych, Spokojnych Świąt dla Was Vitalijki :* Pamiętajcie, róbcie wszystko z głową. Święta są po to aby się radować, a nie załamywać, bo zjadłaś za dużo ;) Święta to tylko dwa dni, zaraz wrócisz na dobre tory. Powodzenia :* :* Głowa do góry. Ściskam :*
Szybkie podsumowanie wczorajszego dnia. Ogólnie do samego rana dzień spokojny, nawet przyjemny. Dziewczyny poza domem do 18 ;) To luzik w domu heheh. Ale tak na poważnie, trochę ogarnęłam póki nikogo nie było, nikt się nie plątał i mogłam na spokojne umyć podłogi. Czas zleciał zdecydowanie za szybko i trzeba było odebrać dziewczyny. Po drodze jakieś zakupy i do domku. M zaczął robić sobie kolację i nagle młoda pyta czy pojedziemy po jajka ( bo teraz jest szał na te z Harrym ) mówi, nie ma problemu, zjem i jedziemy... No i jak powiedział, tak zrobił. Zjadł i w drogę. Ciemno, mokro, strasznie ale jajka kupione. Dziewczyny zadowolone. Ja mniej, bo jak wyjechaliśmy z domu około 20, tak wróciliśmy o 21.30 Szybko mycie i spać. Dlatego też brak wczorajszego wpisu. Tylko z pozycji łóżka, coś tam zajrzałam do telefonu i spać.
Niestety mam kiepskie czasy snu. Głęboki sen to 20 minut, czasami 30 minut... a jak jest 50 minut to sukces wielki. Nic dziwnego, że chodzę senna od długiego czasu. Jeszcze teraz była ta zmiana czasu, a ja zwykle potrzebuję dobrego tygodnia na przyzwyczajenie się. Także może nowy tydzień będzie już lepszy ( chociaż hmmm wiem, co mnie czeka więc niekoniecznie hihi)
Posiłkowo wczorajszy dzień wyglądał tak
ŚNADANIE: bułka kajzerka wieloziarnista z pasztetem domowej roboty ( od mamy ) plus ogórek
II ŚNIADANIE: jogurt proteinowy pychaaaa polecam
OBIAD: ziemniaki, ogórek kiszony i paluszki rybne
KOLACJA: pomarańcza, kiwi, ogórek, parówka z kurczaka grzanki pomidorowe
Kaloryczność ok chociaż do limitu jeszcze trochę zostało. Mimo wszystko byłam najedzona a to najważniejsze.
Dzisiejszy dzień też wcześnie rozpoczęty, ale spokojnie przebiega. Troszkę porządków, czas na maseczkę w trakcie robienia obiadu ;) Potem chwila na rozprostowanie nóg ;) Czułam, że muszę i drzemka na pół godziny. Padłam , nie wiem kiedy. Pomogło na chwilę. Dziś treningu też nie było, ale kroki powyżej 10 tyś ;) jest. Dodatkowo 19 dzień bez słodyczy ( wczoraj też dzień bez słodyczy) Cieszy mnie to. Waga powoli spada po okresie i dziś tak samo jak wczoraj pokazała 64,6 kg a jeszcze niedawno pokazywała 65,1 kg ( jakiś tydzień temu) Także idzie w dobrym kierunku, to również cieszy.... bardzo. Bo 64, 7 kg ostatni raz widziałam w sierpniu 2021 roku, więc szmat czasu temu. Działam, idę dalej po swoje, nie poddaje się. Posiłkowo dziś dzień wygląda tak :
ŚNIADANIE: bułka wieloziarnista z pasztetem i ogórkiem ;) nie może się zmarnować plus pieczarki nadziewane serkiem oraz mała kawa
OBIAD; pizza na tortilli z serem, szynką
PRZEKĄSKA do filmu: pomarańcza, truskawki, kwi oraz popcorn
KOLACJA: jajko na twardo, ogórek, parówka z kurczaka grzanki czosnkowe oraz kubeł kawy
Dziś lekko przekroczone kalorie, ale to nic. Liczy się tygodniowy raport ;) Nie ma co się załamywać, trzeba działać. Może wolno ale idę do celu. Pamiętaj o tym, rób swoje, po swojemu. Robisz to dla siebie, działasz dla siebie. Nie pod publikę, pamiętaj, że to co działa na mnie, może nie zadziałać na Ciebie i odwrotnie. Dlatego metodą prób i błędów, działamy po swojemu. Trzymam za Ciebie kciuki. Nie poddawaj się, walcz o lepszą siebie, bo warto. Powodzenia. Spokojnej nocki i udanej niedzieli. Pozdrawiam :* :)
Nie wiem jak Wy, ale ja zasypiam na stojąco dziś. Kompletnie nie wiem co się dzieje, zakręcony dzień, dosłownie od samego rana. Najpierw pobudka o 5. W sumie jak się okazało, mogłam wstać później... ale panny mają długie ogonki do zbierania się ;) No i dziś dodatkowo M w domu. Ale udało się ogarnąć i śmignąć do miasta. Kilka spraw do załatwienia. I do domu odwiozłam M, a ja z powrotem do miasta po młodą do szkoły i znowu do domu. Szybko obiad szykowanie się na zebranie rady rodziców... hmmmm w sumie dobrze, że nie jechałam szybciej do miasta, bo zebranie się nie odbyło, zostało przełożone. Z jednej strony się cieszę, bo kompletnie nie miałam siły jechać i siedzieć tam godzinę. Ale z drugiej strony jest to odłożone na wtorek.. a to przed świętami i sami rozumiecie. No ale cóż. Jak mus to mus.
Dzisiejsze jedzenie tyle o ile jest policzone, zdjęcia zrobione, ale nie jest to szczyt marzeń kulinarnych. Dlatego dziś bez fotek, tylko relacja
śniadanie: chleb pszenny, pasztet od mamy, ketchup ( bo zabrakło ogórka kiszonego, a on najlepszy )
II śniadanie: jaglanka z jabłkiem i cynamonem z tymbarka - swoją droga pyszne i zjadłam dwa opakowania po 100 gram i na chwilę byłam syta
obiad: 5 pierogów z jagodami i nieszczęsna zupka chińska, która za nic mi nie smakowała bleee ( chyba zmieniły mi się kupki smakowe)
kolacja: pomarańcza, kiwi, truskaw, paluchy serowe i wielki kubek kawy - bez niej zasnęłabym w tym momencie
Pociesza mnie fakt, że policzyłam mimo wszystko kalorie. Woda wypita i do tego 17 dzień bez słodyczy zaliczony. Także dzień ogólnie na plus. A powiem Wam, że kompletnie nie miałam weny na jedzenie dziś, ani na picie wody... ale gdzieś tam w głowie była wena na słodkości :) Chyba dlatego, że wszystko w biegu dziś robiłam. Cieszę się, że nie poległam. Ale to też zasługa owoców. Zamiast batona czy czekolady owoce, fajny patent. Chciałoby się zrezygnować ze słodyczy całkowicie, ale we wszystkim jest cukier. Taka prawda. Dlatego od czasu do czasu chyba będę robiła takie detoksy słodyczowe ;) Wyjdzie tylko na zdrowie.
Liczę, że jutro będzie lepszy dzień, bardziej zaplanowany. Ja to jednak lubię mieć zaplanowane wszystko. Chociaż teraz już mniej planuję, niż kiedyś. Powoli staram się żyć dniem dzisiejszym. Ale wiem też, że zaplanowane posiłki się u mnie najbardziej sprawdzają. Nie zawsze mi się chce, wieczorem układać jadłospis, więc bywa tak, że układam rano w telefonie. To trzyma mnie w ryzach i nie pozwala szaleć z jedzeniem ;)
Ale pamiętajcie nic na siłę. Wszystko z głową. Róbcie to w swoim tempie, nie pod publikę, ale dla siebie. Trzymam za Was kciuki. Spokojnego wieczoru i udanego piątku ;) Powodzenia. Pozdrawiam :) :*
Kolejny dzień za mną i to na +. Co prawda rano nie było wesoło. Najpierw drzwi od samochodu, które nie chciały się zamknąć, bo guma przymarzła. I jechałam z otwartymi drzwiami ;) Potem wpakowałam się w mega korki, bo okazało się, że tą trasą, która jechałam... jest jakiś bieg na 10 km :) Brawo ja :) że nie wiedziałam. No ale jakoś udało się to wszystko ogarnąć i drzwi się w końcu domknęły i korek jakoś ominęłam ;)
Po 13 w domku, szybko do Dino po jakieś mięsko na obiad. Szybko obiad, potem chwila dla mnie. Okres powoli znika, to dobrze. Chociaż tym razem muszę powiedzieć, że mniejsze dolegliwości miałam. Treningu brak, kroków ponad 11 tyś na chwilę obecną. Woda ładnie pita, kolejny czyli 16 dzień bez słodyczy. A jedzenie dzisiejsze wygląda następująco:
Jest całkiem ładnie, zmieszczone w limicie. Waga lekko w górę tzn waga jest paskowa. Ale chwilę temu było 64,9 kg a teraz przez okres jest 65,1 także nie ma tragedii ;) jestem zadowolona. Bo te 66 i więcej prześladowało mnie dług czas. Także czekam aż okres minie i waga poleci w dół :) Nie poddaje się, walczę dalej. Czasami mam chwilę zwątpienia, po co to.... ale wiecie, co? Przecież robię to dla siebie :) Podziękuję sobie za jakiś czas. Póki co wrzucam złotóweczki do skarbonki :) I robi się coraz cięższa :) Hmmm Także czasami sobie pomarudzę, ale idę dalej, przed siebie. Ty też rób swoje, w swoim tempie. Robisz to dla siebie. Obserwuj co Ci służy, a co nie. Czasami metodą prób i błędów. Ale rób to na swoich zasadach. Nie patrz na innych. Bo prawda jest taka, że na jednego coś działa, a na drugiego nie. Trzymam za was kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :* :)
Nawet nie zauważyłam, że znowu nie było mnie kilka dni. Czas biegnie za szybko, zdecydowanie za szybko. Zacznijmy od niedzieli: kalorie policzone, ale szczerze nie pamiętam drugiej połowy dnia i lepiej abym nie pamiętała. Wczorajszy dzień to istne szaleństwo, najpierw zawiozłam jedną na przystanek, wróciłam do domu, zabrałam się za dzwonienie do przychodni... na kontrolę z młodą. Udało się dodzwonić za 13 razem... bo ostatnio za 102 ;) haha także jest postęp. Młoda już lepiej, gardło lepiej, ale kaszel jeszcze się utrzymuje i jakiś czas będzie utrzymywał. Ma jeszcze brać syropy na kaszel. No i po lekarzu poszła na rekolekcje. Po rekolekcjach przyszła do moich rodziców.... to co tam się działo, szok. Zresztą artykuły są wszędzie, słynne rekolekcje. Toruń jest słynny. Masakra. Po rekolekcjach do domu. Szybko obiad i powrót do Torunia, na zebranie :) Także wczorajszy dzień był szalony.
Dzisiejszy też na wysokich obrotach od samego rana. Mało tego dziś u mnie z rana śnieżyca, w Toruniu z rana też... potem jakby nigdy śniegu nie było. Dziwna pogoda. Na rekolekcjach dziś spokojnie hmmm nic dziwnego tv, gazety się zainteresowały to dziś spokojnie. Po rekolekcjach do domu, obiad i miałam chwilę się zdrzemnąć.... ale za nic nie mogłam. Tzn byłam senna, ale stwierdziłam, że jak się położę, to będę zaspana do końca dnia. Jakoś dałam radę, teraz jeszcze popijam kawkę ;) Kalorie policzone a jedzonko wygląda tak
ŚNIADANIE: bułka serowa, pierś z kurczaka gotowana, pomidor i odrobina majonezu
PRZEKĄSKA: popcorn z ketchupem oczywiście plus kawka ;)
KOLACJA: krakersy z serkiem śmietankowym, ogórkiem, rzodkiewką, kabanosy z szynki, truskawki i pomarańcza ( tzn czyszczenie lodówki) plus duży kubek kawy
Łącznie zjedzone 1574 kalorie na 1635 czyli jest ok ;) Waga lekko w górę, ale w granicach 65.Także jest dobrze, po okresie spadnie. Aaa dziś 15 dzień bez słodyczy hihihi trwam póki co jeszcze w swoim wyzwaniu. Działam dalej, walczę, idę przed siebie. Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :*