Już tylko 82 dni do Wielkanocy, a jeszcze chwilę temu było 90 dni. Znowu dni przelatują u mnie przez palce.
Dzisiejszy dzień nie jest po mojej myśli, ale cóż. Raz, że wczoraj dostałam okres, dwa m wrócił o 3 nad ranem do domu, trzy lekka afera domowa. Ale nie poddaje się. Szczerze to nawet jeść mi się nie chciało. Coś tam zjadłam, coś co jeszcze znalazłam w lodówce...bo ani wczoraj ani dziś nie robiłam zakupów. I dobrze mi z tym, ale domownikom chyba niekoniecznie. Życie.
I posiłek: chleb z szynką, ogórkiem
II posiłek: budyń pomarańczowy plus czekolada mleczna
III posiłek: mała kawa, gorący kubek cebulowy( dwa łyki wzięłam, kiepska) sokoliki, papryczki antipasti, grzanki czosnkowe
Mogłabym się rzucić na cokolwiek, ale starałam się mimo wszystko zjeść w miarę rozsądnie i chyba coś tam się udało. Zaraz zabiorę się za listę zakupów, bo jutro to mogę już mieć pustki w lodówce ( ale szczerze mi to nie przeszkadza)
Krótki wpis, niema co Wam smęcić. Pamiętaj tylko.. nie poddawaj się, rób swoje. Nawet jak upadniesz, postań, idź dalej przed siebie. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Dzień dobiega końca, a ja raczę się energetykiem? Tak. Zachciało mi się czegoś zimnego, gazowanego...a tylko to było pod ręką. Zresztą dzisiejszy dzień, sam w sobie już postawił mnie na nogi.
Pobudka 3.50 ajjjj zasnąć nie mogłam. Chyba dopiero koło północy zasnęłam, tak na dobre. Wcześniej kręciłam się, wierciłam. Do tego stopnia, że z łóżka w którym spałam z M wyszłam i położyłam się na kanapie. Uznałam, że skoro M wstaje o 3.50 ( a ja mimo woli też się obudzę) to fajnie byłoby się wyspać. Jednak położenie się na owej kanapie, nie pomogło, tak jakbym chciała. Tak pobudka, jak wyżej napisałam 3.50. Wstałam zrobiłam M śniadanie do domu i na drogę... Miał jechać z mechanikiem za granicę, bo samochód tam się zepsuł. Hmm godzina 4.30 telefon, że jednak około 10ej będą jechać. Całkiem możliwe, że auto temu mechanikowi nie odpaliło (minus 17 było o 4ej) No nic...M napalił w kominku i poszliśmy dalej spać. Ja za wiele snu nie miałam bo o 6 pobudka.
Ciężko było się ogarnąć. Rano lekkie nerwy, stresy... ale jakoś udało się dojechać do miasta. Dziś będąc u rodziców, obmyślałam plan 18 urodzin córki ( to już w lipcu) W telefonie notowałam, co mi wpadło do głowy. Często tak robię, że jak coś mi się przypomni, albo jest warte zapamiętania ... to szybko notuję w telefonie. ( też tak macie?)
Porozmawiałam z rodzicami, bo od Wigilii nie byłam u nich ( tzn byłam ale na chwilę, wpadałam i wypadałam...dosłownie przelotem) Około 15 do domku ( tzn jeszcze szybka wizyta na galerii i dom)
W domu jakieś obowiązki i dopiero siadam. Właśnie z energetykiem.... wiem, wiem samo zło, ale cóż. A posiłkowo dzień wygląda tak:
Hmmm same węgle, jak widać
I posiłek: chleb z szynką i ogórkiem
II posiłek u rodziców: chleb, biała kiełbasa i gniazdko ( tata stwierdził, że słabo wyglądam hihihi)
III posiłek: postawiła mi córka w kfc w drodze powrotnej do domu
IV posiłek: grzanki czosnkowe, salamitki, sałatka tuńczykowa i wcześniej wspomniany energetyk
Nie jest to idealny dzień, ale jak widać takie bywają. Nie poddaje się, robię dalej swoje, jutro będzie lepiej. Woda ładnie wchodzi, kroki ponad 16 tyś także wpadnie 5 do skarbonki ;)
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Działaj w swoim tempie, nie patrz na innych. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego tygodnia. Pozdrawiam :) :*
Weekend dobiega końca. Nawet nie wiem kiedy minął. Dosłownie.. dopiero co był piątek a już zaraz poniedziałek? Jak to? Trochę już ochłonęłam po wrażeniach weekendowych czyli stracie kociaka i poślizgu.
Treningu brak :( trochę zła jestem, ale tak minął dziwnie dzień, że ciągle coś robiłam... i ciężko byłoby to ogarnąć. Liczę, że po niedzieli już coś ruszy. Woda ładnie, kroki moje minimum wyrobione, a menu
I posiłek: bułka grahamka z ziarnami, ogórek, jajecznica z boczkiem
II posiłek: ziemniaki, pierś z kurczaka, surówka
III posiłek: borówki, chrupki o smaku pizzy, drożdżówka serowa ( sama robiłam, pierwszy raz, ale wyszły smaczne)
IV posiłek: frytki z batata i marchewki , mała kawa
Ogólnie z posiłków jestem zadowolona, aaa jeszcze był koktajl z truskawki i banana, ale nim podzieliłam się z M ;) Jedynie brak treningu trochę mnie zasmucił. Ale cóż. Tak kończę pierwszy tydzień, a przede mną mnóstwo innych dni i nadrobię. Wiem to. Zaraz szybkie ułożenie menu na jutro i spać. M wstaje przed 4, więc i ja pewnie się obudzę :( samo życie.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Walcz o lepszą siebie. Rób wszystko w swoim tempie, daj sobie tyle czasu i potrzebujesz. Nic na siłę. Trzymam kciuki. Powodzenia. Spokojnej nocy. Pozdrawiam :*
Nie wiem czy Wy też tak macie, ale ja mam wrażenie jakby dziś niedziela była. Mogę powiedzieć, że to leniwy dzień. Udało się pospać do 8, ale jak wyglądał mój sen? Otóż tak
19 minut snu głębokiego hmmm szał... dosłownie. Już dawno nie miałam tak krótkiego snu głębokiego. Ale muszę powiedzieć, że nawet wstałam wyspana.
Jeśli chodzi o dzisiejsze menu
I posiłek: bułka grahamka z ziarnami, serek śmietankowy, łosoś, sokoliki
II posiłek: tortilla z kurczakiem plus sałatka z białek kapusty, papryki i majonezu
III posiłek: 3 kostki czekolady, chrupki o smaku pizzy, maliny, borówki
IV posiłek: sałatka tuńczykowa ( sama robiłam) plus grzanki czosnkowe i mała kawa ( zobaczymy co żołądek na nią)
Z dzisiejszego jadłospisu jestem zadowolona. Oby takich dni było więcej. Waga stoi w miejscu, ale nie zniechęca mnie to. Ważne, że nie idzie w górę... a okres się zbliża... Zaraz zabieram się za ułożenie jadłospisu na jutro. Poczytam też Wasze pamiętniki, może zainspiruję się jakimś posiłkiem ;) Aaaa woda dziś wchodzi jak nigdy ;) Możliwe, że na mróz. A propo mrozu. Hmm w nocy spadł u nas śnieg. Przy okazji właśnie przymroziło. Jechaliśmy zawieźć młodą do kolegi i wpadliśmy w poślizg. Znaleźliśmy się w polu :( Przejeżdżał koło nas facet busem, myślicie, że się zatrzymał...zapytał czy pomóc? Otóż nie. Pojechał sobie. Brak słów. Na szczęście M sprawnie wyjechał. Ale strachu się najadłam :( Nie było to miłe doświadczenie. Podobno kilka dni ma być taka pogoda.
Mam nadzieję, że Wam mija spokojnie weekend. Trzymam za Was kciuki. Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Działamy. Rób wszystko w swoim tempie. Na swoich zasadach. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :*
Dziś szybko, bo szczerze to, nie mam siły pisać. Dziś odszedł nasz przyjaciel kotek Ozyrys :(
Nie ma treningu, a posiłki wyglądają tak
To zdecydowanie słodki dzień, może przez przykra sytuację poranną.
I posiłek: bułka serowa, pół ze schabem, a drugie pół z boczkiem plus ogórek kiszony i papryczki antpasti
II posiłek: deser profi, przekąska BQ z Dino, nawet smaczna, ale cena powala. Ten kawałek 3,50 zł
III posiłek: ziemniaki, polędwiczki i buraczki z ćwikłą
IV posiłek: ciasto z Biedronki, kilka chrupek, kasza manna z czekoladą, borówkami
Liczę, że jutro będzie lepiej. Nie poddaje się, idę dalej. Im szybciej pozbędę się słodkości, tym szybciej będę bez nich i nie będą kusiły ;)
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Działaj w swoim tempie, na swoich zasadach. Nie patrzy na innych. Powodzenia. Trzymam za Ciebie kciuki. Miłego weekendu. Pozdrawiam :*
Już zaczęłam dodawać wpis...aż nagle zmiana planów. Wskoczyłam do wanny ( tak o godzinie 18ej) wzięłam książkę i wygrzewałam się 30 minut. Oj to był niesamowity relaks. Jednak wanna to jedyne miejsce teraz, kiedy mogę spokojnie poczytać ;) Udało się przeczytać 60 stron ( czyli standard, bo tyle stron czytam w 30 minut- dużo, mało?)
Dzisiejszy dzień od samego rana na wysokich obrotach. Najpierw wizyta w wydziale komunikacji, zgłoszenie sprzedaż auta. Przy okazji pomogłam znajomym zgłosić kupno auta. Szybka akcja. Pani bardzo sympatyczna. Zupełne przeciwieństwo ostatniej wizyty ;) Czyli z miesiąca wstecz :) Najważniejsze, że wszystko załatwione bez problemu i sprawnie.
Po wizycie w urzędzie, w planach był wypad na miasto. Dawno sama nie byłam, nie chodziłam po starówce, po sklepach na starówce. Jednak plany trzeba było zmienić. No to szybko do domu, szybkie zakupy. Zdążyłam rozpakować zakupy i telefon od córki...aby po nią przyjechać bo źle się czuje. No to matka w samochód i po młodą. Potem powrót do domu, jakiś obiad, pranie, jedno, drugie. Oglądałam też serial " już mnie nie oszukasz" serial na podstawie książki Harlana Cobena. No powiem, że to jest mocny serial, ale świetny, wciągający. Kto wie może kupię książkę, aby porównać.
Posiłkowo dzień wygląda tak:
I posiłek: chleb, szynka ( na szybko bo spieszyłam się do urzędu)
II posiłek: kaszanka z cebulką, chleb z ogórkiem kiszonym
III posiłek: chrupki serowe, maliny, borówki i liczi ( to białe)
IV posiłek: kisiel i mała kawka
Kaszanka chodziła za mną od dawna. Śniadanie tak jak napisałam, na szybko... jakoś przed wszelkimi wizytami w urzędach nie mam ochoty nic jeść. Na owoce też mialam ochotę.. Może bardziej na czekoladę ;) ale zadowoliłam się owocami :) I kisielkiem na kolację. Także złotówka za dzień bez słodyczy wskakuje do skarbonki.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Działaj dalej, idź do przodu. Nie patrz na innych. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Kolejny dzień nowego roku dobiega końca... a ja w tytule z rozbiegu wpisałam 88 dni do końca roku, zamiast 88 dni do Wielkanocy :) Hmmm zmęczenie daje się we znaki ;) Ale w sumie zleci raz dwa, prawda? I będzie te 88 dni do końca roku.
Dzisiejszy dzień jest dziwny, spokojny, senny , nijaki, deszczowy, ponury. Byłam tylko z rana na chwilę w mieście i potem już resztę dnia spędziłam w domu. Na niczym :( Tzn oglądałam kolejny fajny serial, znaczy się zaczęłam " już mnie nie oszukasz" Fajnie się zapowiada. Aaaa wczoraj w wannie udało mi się poczytać książkę " uwierz w Mikołaja" którą dostałam od koleżanki. Hmmm zaczyna się akcja dziać ;) Myślę, że na dniach zakończę.
Jestem jakaś przybita dziś, całkiem możliwe, że przez pogodę. Ale do brzegu... Treningu brak, ale nie jestem zła, nadrobię. Posiłkowo dzień wygląda tak:
I posiłek: chleb z szynką, rzodkiewką
II posiłek: ciasto 3bit, gruszka, 4 lody mochi pistacjowe- pycha
III posiłek: chrupki serowe, paluszki, frytki z cukinii i selera z piekarnika
IV posiłek: grzanka, jajko na twardo z majonezem, awokado, rzodkiewka, sokoliki, borówki, maliny i czekolada malinowa oraz kawa ( ale tylko kilka łyków wzięłam, bo mnie czyściło )
Dziś dalsze czyszczenie lodówki, dlatego misz masz wszystkiego ;) Miałam kawałek cukinii i selera, więc padło na frytki - uwielbiam i polecam. Swoją drogą muszę kupić warzywa i jutro albo pojutrze znowu zrobić.
Jeszcze trochę czyszczenia lodówki będzie, aby na weekend znowu zaopatrzyć lodówkę. Także taki misz masz jeszcze chwilę u mnie zobaczycie ;)
Pamiętaj, aby się nie poddawać, rób swoje. Nie oglądaj się za siebie, idź do przodu. Powodzenia. Trzymam za Ciebie kciuki. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Kolejny dzień nowego roku za nami. U mnie nawet pozytywny dzień. Na spokojnie w domu, bez szaleństw. Nie ruszałam się z domu, jedynie po chleb dla dziewczyn. A ogólnie dziś czyszczenie lodówki mamy. Zakupy dopiero w czwartek. Zaraz zabieram się za listę tego co mam w lodówce, aby ułożyć jakiś jadłospis.
Dzisiejszy wygląda tak:
I posiłek: bułka z ziarnami, serek łaciaty śmietankowy, łosoś, sokoliki, rzodkiewki
II posiłek: ciasto 3bit , pomarańcze
III posiłek: pizza domowa z pieczarkami, kukurydzą, cebulką i szynką z sosem czosnkowym i ketchupem
IV posiłek: grzanki , salamitki wędzone, serek tartare , borówki, maliny i kawka
Cieszy mnie to, że wracam do kontrolowania posiłków, robienia zdjęć. Jednak robienie zdjęć bardziej mobilizuje, do pilnowania się. Jak długo to potrwa? Nie wiem. Być może uda się wytrwać te 90 dni do Wielkanocy, ale może gdzieś się noga powinąć. Co ma być, to będzie, nic na siłę. Trwam, póki jest wena i z tego korzystam. Kroków póki co ponad 7 tyś. Czy dobiję do 10 tyś? Nie wiem. Okaże się, też nic na siłę. Na spokojnie. Wiem, że jak tylko młodzież wróci do szkoły, to kroki nadrobię ;) Dlatego nie spinam się.
Samopoczucie dzisiejsze ok. Zastanawiam się nad monitorowaniem samopoczucia. Tzn chciałabym w kalendarzu notować, zaznaczać danym kolorem moje samopoczucie. I tak np kolor czerwony- smutek, zielony- radość czy coś w tym stylu. Czy wyjdzie? Nie wiem. Pomysłów sporo... ale czasami gorzej z realizacją.
Plany na 2024? Standardowo czyli minimum 10 tyś kroków ( jeśli się nie uda, nic nie szkodzi) woda, treningi min x 3 w tygodniu. Pilnować posiłków, tak jak teraz czyli robienie zdjęć i publikacja. Kalorie? Nie, nie chcę póki co liczyć. Chciałabym chociaż jedną książkę przeczytać w miesiącu ( a książek mam sporo z kalendarza adwentowego- postaram, się na dniach wstawić fotki rzeczy z kalendarza - te które zostały)
Więcej chyba nie mam planów.... chociaż te same plany mam co roku ;) raz idzie lepiej, raz gorzej. Dlatego nie piszę konkretnie, że np. będę piła 2 litry wody czy np. nie będę jadła słodyczy... bo to różnie bywa. Jednego dnia zjem, drugiego nie. Bilans musi być ;) Dlatego nie stawiam konkretnie, bo wiem, że to nie zawsze się sprawdza. Wolę realne plany, cele.
Trzymam kciuki za Ciebie, rób swoje, w swoim tempie. Nie patrz na innych. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Szczęśliwego Nowego Roku, mało smutków, dużo radości i zdrowia dla Was Kochane. Działamy dalej, nie poddajemy się.
Sylwester minął mi spokojnie. Najpierw rozwieźliśmy dziewczyny, potem do rodziców złożyć życzenia. Później na chwilę do kolegi...i w drodze powrotnej telefon od córki " mamo kolegi mamie zepsuł się samochód" no to zawróciliśmy i M pomagał. Coś tam udało się zrobić, ale to grubsza sprawa dla mechanika. Udało się chociaż przestawić samochód, aby nie tarasował przejścia na chodniku. Po akcji pomoc, pojechaliśmy do domu, szybko zabrałam kociaki wszystkie go domu. Od 20.30 do północy siedziałam z nimi sama w kuchni. Trochę z nimi się bawiłam, trochę oglądałam serial na Netflixie ( Echo). M puszczał w salonie muzykę. O północy wyszłam z nim przed dom, obejrzeliśmy fajerwerki. Około pierwszej pojechaliśmy po młodzież i do domku. Spać poszłam przed 2. Obudziłam się o godzinie 9.
Zjadłam śniadanie, a potem zabrałam się za dalsze oglądanie serialu. Dzisiejszy dzień był leniwy. Czy żałuję? Nie.
Działam dalej, nie poddaje się. Dzisiejsze menu może nie wygląda idealnie, ale mi smakowało, a to najważniejsze. No i czas na czyszczenie lodówki ;)
I posiłek: bułka z wędliną, ogórkiem kiszonym i rzodkiewką, papryczki i salamitki wędzone
II posiłek: pomarańcze, ciasto marchewkowe z kremem cytrynowym ( od brata)
III posiłek: bigos i bułka
IV posiłek: sałatka z kurczaka, ryżu, ananasa, kukurydzy, rodzynek i majonezu
Kalorie nie liczone i raczej nie zanosi się, ale chciałabym dalej kontrolować posiłki poprzez robienie zdjęć.
Jak widzicie w tytule jest 90 dni do Wielkanocy. Tak też chciałabym odliczać. Zapraszam do wspólnego odliczania. Jeśli chodzi o nowy rok i plany. Na chwilę obecną nie mam. Może jutro do tego usiądę. Ale skarbonka zostaje dalej ze mną ;) Obecną będę otwierała chyba jutro....Jest pełna, ostatni tydzień grudnia niestety się tam nie zmieścił :) także czas otworzyć. Możecie obstawiać ile mam ;) Zbierałam od 1 czerwca tego roku do końca roku. Wrzucałam po 5 zł za trening lub za ilości kroków powyżej 15 tyś, 1 zł wrzucałam za dzień bez słodyczy hmmm tu szło kiepsko ;)
Jest i ona- skarbonka ;) Aż sama jestem ciekawa ile tam jest.
Także działam dalej, idę przed siebie. Ty również, rób swoje, nie oglądaj się za siebie. Trzymam kciuki. Powodzenia.
Czy dociera to do Was, że do końca roku zostały 3 dni ? Szok, niedowierzanie..... a przecież dopiero co nowy rok się zaczynał...a już kończy?
Od wczoraj pilnuję posiłków i wody. Z treningami mi nie idzie, ale chociaż staram się chodzić. Wczorajsze menu
1 posiłek: bułka z ogórkiem, ryba po grecku
II posiłek: karpatka bez pieczenia,paluszki, mandarynka, resztka popcornu i rodzynki w czekoladzie
III posiłek: ziemniaki, zraz, ćwikła z chrzanem
IV posiłek: bułka kielecka z polędwicą sopocką i pomidorem
Dzisiejszy jadłospis
I posiłek: chleb z pomidorem, szynką
II posiłek: gnochi z kurczakiem, cukinią, pieczarkami w sosie meksykańskim plus ser
III posiłek: chrupki o smaku pizzy, rodzynki w czekoladzie, mandarynka i pomarańcza
IV posiłek: bułka, sałatka jarzynowa
Cieszę się, że udaje mi się wrócić. Najgorszy pierwszy tydzień, dlatego zaczynam już teraz, a nie po nowym roku. Ja wiem, że to menu nie jest idealne... ale nie przejmuję się tym. Jem co lubię, ale staram się pilnować ilości posiłków. Waga już zaczyna się po świętach odwdzięczać i to mnie cieszy. Nie zamierzam być na samej sałacie... czy suchym chlebie. Dalej będę jadła co lubię, ale nie będę rzucała się na jedzenie. Będę chciała zjeść czekoladę? zjem. Będę chciała zjeść chipsy? zjem. Będę miała ochoty napić się coli? Napiję ( nawet kupiłam sobie litrową na sylwestra) Nie będę sobie wszystkiego odmawiała, bo to, nie tędy droga. Każdy powinien obrać swój kierunek, swoją drogę.
Rób swoje, nie poddawaj się. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*