Nawet nie wiem od czego mam zacząć.... Tyle jest we mnie emocji,od śmiechu po gniew i płacz....Mam wrażenie,że nikt mnie nie rozumie i wszyscy są przeciwko mnie...Tak, być może się mylę,ale takie mam odczucia...
Mój ojciec do dnia dzisiejszego chyba nie może się pogodzić z faktem,że wpadłam, ślub a potem rozwód.... Tkwi to w Nim zakorzenione bardzo i bardzo często mi to wypomina...Może nie zawsze wprost ale skutecznie daje mi to odczuć. Ku..a mać tyle lat już minęło....A przez ten cholerny wypadek z ręką jestem zmuszona przyjeżdżać do rodziców bo nie bardzo mogę prowadzić samochód :( Boję się wsiadać za kółko ale chyba jednak będę zmuszona... Ja nie daję rady tu przyjeżdżać. Gdy dziewczynki są w szkole a nie ma w domu Mojej Mamy to wychodzę,żeby tylko nie przebywać z ojcem... Bo każda rozmowa kończy się kłótnią, bo On jest zawsze najmądrzejszy i nikt nie może mieć innego zdania... O nie, nie... nie tędy droga, ja nie mam dwóch lat,że na wszystko będę przytakiwała. Popełniłam w życiu wiele błędów to prawda i żałuję tylko jednego,że pewnych spraw nie doprowadziłam do końca... Nikt nie będzie mną rządził i mnie ustawiał, nawet gdybym miała z wylądować pod mostem... bo tak może być niedługo...
Tyle zawirowań jest ostatnio u mnie,że aż sama się ich boję... Nawet ostatnio wyszłam z domu i dopiero po godzinie M zorientował się,że nie mnie ma w domu...a ja już zdążyłam pokonać 5 km....A ten wypadek wcale w niczym mi nie pomógł... Jak już zaczęłam się podnosić z depresji ( bo inaczej tego nazwać nie można) to zdarzył się wypadek i pogrążył mnie dalej. Nie radzę sobie zwyczajnie.... z emocjami z niczym...mam wrażenie,że do niczego się nie nadaje. nawet ojciec na każdym kroku daje mi to do zrozumienia. Masakra jakaś. Kiedy jest mi bardzo źle uciekam w muzykę... tam znajduję ukojenie... najgorsze jest to,że w mojej głowie jest za dużo czarnych myśli, strasznych myśli. I boję,że kiedyś to zrobię, bo już będę wrakiem człowieka :(