Tak jak to w tej piosence....coraz bliżej Święta....a ja daleko w polu... A dlaczego? troszkę plany pokrzyżowała mi choroba córki... tydzień wyjęty... i nic nie zrobione...Z racji tego,że jedna chora a drugą trzeba wozić do szkoły, to niestety musiałam na tydzień zamieszkać u moich rodziców...żeby było bliżej do szkoły i żeby nie jeździć z chorą w jedną i drugą stronę... a jedna to jakieś 12-14 km....Do domu przyjechałam w czwartek...co do tej pory ogarnęłam? troszkę łazienki, troszkę pokój... pochowałam leżące ubrania do szaf... powycierałam kurze... porobiłam pranie... i tak dzień zleciał...
Wiem jeszcze trochę przede mną...a jestem z tym sama... dziewczynki sprzątną ale u siebie...i zajmie Im to sporo czasu... Ja ogarnę do końca łazienkę... pokój, umyję podłogi, powycieram jeszcze kurze... okien nie tykam.. bo za oknem deszcz.
Dziś rano zrobiłam taki mały plan co gdzie i kiedy?! Mam na myśli głownie zakupy i przygotowanie jedzenia... W sumie dużo przygotowywała nie będę... Mój Pan M zrobi rybę po grecku, ja mam w planach zrobić śledzia pod pierzynką,pierogi z kapusta i grzybami, łazanki, planuję także zrobić szynkę lub schab z żurawiną, jeszcze się do końca nie zdecydowałam... i chyba nic więcej nie będę robiła...Na Wigilię idziemy do rodziny Pana M i do moich rodziców...tak więc nie ma sensu robić dużo, bo pewnie jakąś wałówkę dostaniemy...
Zresztą jakoś mało mnie cieszą Święta...Plany porobione , ciekawe ile z tego uda mi się zrealizować...A Wam zawsze udaje się realizacja w 100 % ???