Początek tygodnia rozpoczęty fatalnie...I tu nawet nie chodzi o to,że moje dziecko się rozchorowało... po wizycie u lekarza okazało się,że to jakiś wirus się przyplątał...Kaszel okropny, katar... bolące gardło...No i na ten czas przyjechałam do rodziców...ale po dzisiejszej akcji, postanowiłam wrócić do domu...Co prawda nie jest mi to na rękę, bo drugą muszę wozić do miasta do szkoły...a tu nie mam opieki dla chorej i będzie ze mną jeździła.
Postanowiłam wrócić do domu... bo... no właśnie bo... Moje dziecko dało taki pokaz swoich umiejętności,że głowa mała...Z racji tego,że nie poszła do szkoły popołudniu poprosiłam znajomą,aby podała mi co dzieci przerabiały...tak aby dziecko nie miało zaległości. No ale moje dziecko wpadło w szał!!!! Masakraaaaaaaaaaaa nie da się tego opisać... Ale zauważyłam,że tak reaguje agresją, po spotkaniach z dziadkami ze strony ojca...Tak też reagowała gdy jeszcze spotykała się z ojcem...Nie wiem o co chodzi? Co Oni mają takiego w sobie? A może to moja wina? Nie wiem ,codziennie zadaję sobie to pytanie?! Ale nie znajduję odpowiedzi... To straszne,że dziecko tak się męczy... Już nawet jestem tak naładowana,aby byłym teściom napisać,że nie będą widywać się z wnuczką... bo Jej reakcje po spotkaniach jest straszna... tydzien czasu do siebie dochodzi, zanim wróci dawne dziecko... Może ciężko to sobie wyobrazić... ale Ona po ich spotkaniach jest jakby zaczarowana :( Co mam robić?