Kolejny dzień wyzwania za mną. Od samego rana pozytywny dzień. Waga zaskoczyła spadkiem ;) Co bardzo mnie cieszy, bo zastój był długiiiiii, nawet bardzo. Cieszę się, że nie zrezygnowałam, nie poddałam się... gdy waga stała. Nie powiem, miałam chwile zawahania, czy aby warto dalej trwać. I cieszę się, że działałam dalej. Jak widać, warto być cierpliwym ;) A to hmmm nie zawsze jest moją mocną stroną. Tu się opłaciło. Działam dalej.
U rodziców udało mi się poćwiczyć na rowerku mamy
40 minut zleciało raz dwa ;) Kolejne 5 zł wleciało do słoiczka. Jest motywacja i wena ;) A jak długo? Nie wiem, więc korzystam ;) Woda pita, więc na plus. Posiłkowo dzień wygląda tak:
ŚNIADANIE: chleb plus hummus i serek chrzanowy
II ŚNIADANIE: serek kokosowy, jaglanka, borówki, mandarynki ( to było na wynos)
OBIAD: ziemniaki, jajko sadzone, buraczki
KOLACJA: pizza na tortilli z szynką, serem i kukurydzą plus kawa
Powiem Wam, że wszystko zjadłam z apetytem. Drugie śniadanie mnie zaskoczyło, ponieważ wcześniej taką jaglankę robiłam z gotowanym mlekiem. Tym razem dałam serek i wyszło obłędne. Fajnie chrupiące ;) polecam :) Ja muszę się za kolejnymi obejrzeć :) Serek jadłam pierwszy raz i fajny smak, jak ktoś lubi kokos ;) Pizza na tortilli też fajna opcja, szybko się robi i można robić na wiele sposobów ;) Też polecam ;) Teraz trzeba ułożyć menu na jutro. Kompletnie brak weny ;) Dlatego zajrzę do Was w poszukiwaniu weny, pomysłu :)
Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Głowa do góry, idziemy przed siebie. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnej nocki. Pozdrawiam ;) :*
Poniedziałek zleciał, nie wiem kiedy... dzisiejszy dzień również. Dopiero co się obudziłam, a tu zaraz będę się kładła ;) Dziś zostałam w domu, bo młoda lekko niewyraźna ;) Ale jutro już pójdzie do szkoły. Z racji tego, że zostałam w domku, szybciutko rano zrobiłam trening
Czyli orbitrek 30 minut plus hula hop 30 minut. Nie powiem, że było lekko, ale było przyjemnie ;) Cieszę się, że ruszyłam 4 litery, że wykorzystałam to, że jestem rano w domu. Jednak z rana aktywność najlepsza. Po treningu śniadanie i porządki. Potem z młodą jakieś zadania, po drugą do szkoły, powrót do domu, obiad.... i tak czas zleciał... i nadszedł wieczór.
Posiłkowo dzień wygląda tak:
ŚNIADANIE: chleb pszenny ( nie miałam innego), hummus paprykowy, ogórek kiszony, klopsiki czyli frykadele rybne w sosie kaszubskim ( pycha) Kupiłam w Polo Markecie
II ŚNIADANIE: mandarynki, baton proteinowy
OBIAD: tortilla z serem, salami, zapiekana w piekarniku ( na szybko robiona) plus kawa mrożona ( tak mrożona bo zwykła się skończyła :)
KOLACJA: zupa mleczna z zacierkami- kluseczkami ;) plus borówki mniammmm wieki nie jadłam
Kaloryczność 1712, woda wypita także na plus.
Wczoraj pisałam, że mam jakiś plan, strategię ;) tzn że coś rozpiszę. Tak, coś sobie wczoraj w głowie ułożyłam. A mianowicie
po 1 - zostaję przy piciu wody ( minimum 1,5 litra)
po 2 - aktywność ( treningi chciałabym codziennie, aby coś było. Raz orbitrek, raz hula, rower itp ale aby codziennie był jakiś trening nie licząc kroków) Ponadto za każdy trening do słoiczka wrzucam 5 zł ;) więc im więcej treningów, więcej kasiorki. Jeszcze nie ustaliłam jak długo będę zbierała te piątki ;) wstępnie do nowego roku, a może i do wakacji. Nie chcę za daleko planować. Póki co działam z dnia na dzień i wrzucam wtedy kiedy zrobię trening. Zapał jest.... a to połowa sukcesu
po 3 - liczenie kalorii ( Przy tym też zostaję, na tyle ile dam radę, a postaram się codziennie. Myślę też nad tym aby od początku zacząć liczyć wyzwanie. Ale na chwilę obecną, pociągnę to, co jest. Może od nowego roku lub zaraz po świętach rozpocznę nowe odliczanie.
po 4 - bez podjadania ( Na tyle , na ile dam radę. Ale nic na siłę, jak się trafi taki dzień, trudno. Jednak będę starała się tak układać menu, aby nie podjadać między posiłkami)
Myślę, że są to realne punkty do spełnienia. Oby tylko nerwy, stres i problemy tego nie przerwały. Pamiętajcie aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Nawet jeśli nie osiągnęłyśmy planowanej wagi, to pamiętajcie, że do końca roku jeszcze dużo czasu. Pamiętaj, że zawsze będziesz bliżej celu, jeśli teraz się nie poddasz, lub jeśli teraz zaczniesz. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam serdecznie :) :*
Zacznijmy od soboty, minęła szybko... nawet nie wiem kiedy. Niedziela spokojna z książką w ręku. Dwa razy po 30 minut i dużo udało się przeczytać. Jeszcze chwila i będzie recenzja... a bo ja Wam nie pisałam. Dostałam propozycję współpracy od wydawnictwa, muszę zrecenzować książkę " Głosuj na Polaka" Aleksandry Rumin. Zgodziłam się. I jestem już ku końcowi... myślę, że na dniach będzie recenzja. Ogólnie mam 4 tygodnie na to, a ja czytałam w sobotę i niedzielę póki co... i koniec się zbliża wielkimi krokami... bo książkę fajnie się czyta ;)
Poniedziałek czyli dzień dzisiejszy... oj to jest jazda bez trzymanki. Dodam, że sobota, niedziela i poniedziałek - bez liczenia kalorii :( Trochę nad tym ubolewam...ale nie załamuję, się, tylko działam dalej. Za to woda pita codziennie. Kroki też były sobota: 12217, niedziela mało bo 7788 ale tylko dlatego, że gorzej się czułam i chciałam spędzić czas z książką, a dzisiejsze kroki to na chwilę obecną 16526. Jestem z tego zadowolona. Mim nie liczenia kalorii.
Dziś ciężki dzień, jak to napisałam wcześniej jazda bez trzymanki. Tak... jak wyjechałam z domu o 6.45 to wróciłam o 18.45 :) Niestety. Musiałam czekać u rodziców, bo dziś miałam zebranie a chwilę później zebranie rady rodziców :) Hahahah jak zebranie klasowe dla mnie trwało 15 minut... to rady rodziców... aż 45 minut i wyszłam w międzyczasie , bo pewna osoba troszkę podniosłą mi ciśnienie... a poza tym, to zebrane nie wnosiło nic nowego, ciekawego. Dlatego zdecydowałam się opuścić je szybciej. Dobrze, że M po mnie przyjechał... padłam po powrocie do domu. Szybko zrobiłam kawę, umyłam się, usiadłam na chwilę do kompa... nadrobić kilka spraw. I zaraz do łóżka.
Tak jak w tytule, czas obrać kierunek. Waga stanęła, nerwy, stres, kłopoty sprawiły, że stanęła i ani drgnie. Więc jej pomogę. Dziś nie będę się rozpisywała, w łóżku obmyślę strategię a jutro Wam przedstawię.
Pamiętajcie aby się nie poddawać. Działamy, walczymy. Trzymam za Was kciuki. Trzymam kciuki za ten tydzień .Powodzenia. Spokojnej nocki. Pozdrawiam
Czy to już piątek ? Tak. Nie wiem kiedy zleciał ten czas. Czy ja przez te 5 dni znowu nie dałam wpisu? Być może ;) Hmmm nie wiem, chyba doba mi się skurczyła. Też tak macie? Jeśli chodzi o posiłki to w poniedziałek i wtorek nie liczyłam kalorii, ale od środy już liczone
ŚNIADANIE: bułka serowa, hummuss
II ŚNIADANIE: kasza manna z malinami, drożdżówka i kawka ( u rodziców)
OBIAD: pizza calzone ( połówka)
Czwartek, to był ciekawy dzień. Podjęłam się wyzwania, aby przeżyć cały dzień za 20 zł. Wszystkie produkty miały być zakupione w Biedronce. Udało się, zrobiłam zakupy za równe 20 zł. A jadłospis przedstawia się następująco:
ŚNIADANIE: bułka 4 pory roku, pasta tuńczykowa, ogórek
II ŚNIADANIE: wafelek, kasza manna, wafle kukurydziane
II ŚNIADANIE: owsianka malinowa z kiwi i batonem snicers
OBIAD: leczo z chlebem i serem
KOLACJA: pomarańcza kawka ;)
Przez te wszystkie dni woda pita. Aktywność? Poniedziałek- marsz 4,37 km kroków było 17605
wtorek kroki 16696 , środa 18382 a wczoraj było 13368. Nie jest źle. A waga hmmm waga sobie stoi ;) Nie przeszkadza mi to teraz, działam dalej, robię swoje. Ale za tydzien może zacznie spadać... jak @ minie , bo franca przyszła szybciej. Tydzień szybciej... ale tak u mnie bywa, gdy mam mega stres i nerwy :( Nie pozostaje nic innego , jak spiąć dupkę i działać ;)
Pamiętajcie aby się nie poddawać, działamy... za chwilę święta ;) Wtedy sobie popuścimy lekko pasa ;) Nie mogę uwierzyć, że za dwa tygodnie święta... szok. A ja daleko w polu. Niby miałam robić listę dań, które chcę zrobić, niby ozdobić dom... a tu nic. Nic mnie nie cieszy, kompletnie. W tym roku nie mam nastroju świątecznego. A o prezentach nie wspomnę. I raczej nie będę robiła. Przez to, że M w domu, to jakoś robota mi nie idzie. Często przebywamy w garażu, a to coś załatwiamy i jak wracamy do domu to już wieczór. Więc o świątecznych zakupach nawet nie myślę. A przez internet nie chcę kupować. Zobaczymy, co ma być, to będzie. Samo życie ;) Pierwszy raz w życiu, nie spinam się.... A jak u Was, plany już świąteczne są? Zakupy, prezenty ?
Zatem działamy, trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Życzę miłego weekendu. Pozdrawiam :* :)
Dzisiejszy dzień jest hmmm ciężki, przez ból zęba M. Niestety oboje zasnęliśmy dopiero nad ranem. Więc możecie się domyślać, jaka jestem zamulona i jakie jest moje samopoczucie. Udało się co prawda dostać na pogotowie dentystyczne, ale byliśmy około południa. Śniadanie zjedzone, potem szybkie nagranie na yt. I wyjazd do dentysty. Szybko poszło i powrót do domu. M siedział obok mnie grzecznie cicho. Dzielny pacjent.
Po powrocie szybko wzięłam się za obiad. Dosłownie takiego powera dostała, że szok. Aktywność dzisiejsza hmmm gdyby nie orbitrek ;) to byłaby lipa. Bo kroki niestety kiepsko, ale późno wstaliśmy i tak wyszło, a na siłę chodziła nie będę. Nie wiem czy dobiję do 10 tyś, jak sę uda to super, jak nie, to luz ;)
20 minut orbitreka podczas meczu ;) Tak na spokojnie, a sapałam hihihi Cieszę się, że mimo wszystko coś zrobiłam. Jak nie kroki to orbi i jest super. Posiłkowo dzień wygląda tak:
ŚNIADANIE: hot-dog z miksem sałat, soso musztarda-ketchup plus cebulka prażona
II ŚNIADANIE: kawka plus ciasto z awokado i mandarynka
OBIAD: ziemniaki, schabowy z piersi kurczaka, surówka z kapusty pekińskiej ( wieki nie jadłam i chodziła za mną)
DO MECZU: popcorn, mandarynki, groszki w czekoladzie plus kawa którą dopijam
Wszystko zaplanowane, także jest ok. Woda wypita ( dziś cały dzień letnia) , jeszcze jakieś 100 ml mi zostało do 1,5 litra. Działam dalej. Trwam w wyzwaniu.
Pamiętajcie aby się nie poddawać. Działamy, głowa do góry. Trzymam za Was kciuki. Życzę spokojnej nocki i cudownego nowego tygodnia. Powodzenia. Pozdrawiam :) :*
Znowu kilka dnie mnie nie było, ale to nie oznacza, że się poddałam. Działam dalej. W czwartek 1 grudnia zaczęły się vlogmasy ;) Zapraszam do mnie na kanał tu macie dzisiejszy vlogmas ;) a w nim pyszne ciacho z awokado i pomysł na tartę
Tak jak pisałam zaczęły się vlogmasy i jakoś muszę to ogarniać. Tzn nie muszę ale chcę, bo to lubię. Lubię nagrywać, lubię dzielić się swoimi opiniami. Dlatego będę codziennie do świąt. Czwartek tez taki zalatany, ale ogólnie minął spokojnie, mimo wszystko.
Piątek minął szybko, rano szukaliśmy rehabilitacji dla M i udało się, prywatnie, od wtorku zaczyna. 100 zł ćwiczenia a 16 zł krio. Jeszcze znośne ceny... a na nfz terminy na marzec, czerwiec 2023 :) a On ma na CITO :) hahah dobre, co? Ale udało się i nawet blisko, także luz problem z głowy, a kasa z portfela :(
Posiłkowo piątek wyglądał tak:
ŚNIADANIE: owsianka z jabłkiem, mandarynką i ferrero od córki z Jej kalendarza adwentowego
OBIAD: ziemniaki, surówka rarytasek z Biedronki i ryba w sosie brokułowym z piekarnika
KOLACJA: kasza manna dla dzieci na wodzie z borówkami, mandarynkami i posypką... musiałam trochę dać jej posypki... bo na wodzie ta kasza nie jest zjadliwa, bleeee
i na dokładkę macie nasze rudzielce czyli Ozyrysa i Horusa ;) Tak właśnie Ozyrys puka do drzwi każdego poranka hahahaha
Sobota też nie wiem kiedy minęła, ale wiem że aktywnie. Rano śniadanie, potem pranie, w trakcie kiedy pranie wstawione, zrobiłam ciasto z awokado, potem prasowanie, obiad. A gdy obiad był w piekarniku, to wzięłam się za mycie podłóg, bo w kuchni już się prosiła... przez kociaki ;) Potem jeszcze machnęłam lustra ;) i takim oto sposobem wyschła podłoga mogłam dzielić obiad ;)
Po obiedzie chwila spokoju i nagle... córka mówi, czy zawiozę ją na spotkanie z tatą... Hmmm zdziwiło mnie to, bo on od 13 lat się z nią nie wdział, nie interesował... ale spoko, zawiozłam. Chociaż szczerze pogoda nie zachęcała ;( W drodze nasłuchałam się niezbyt miłych słów, ale jako matka przełknęłam ślinę i jechałam dalej. Młodą zawiozłam na 16, a o godzinie 19.30 odebrałam. W drodze do domu, wpadliśmy do McDonalda, zjadłam co nieco, ale głównie dla kawy jechałam ;)
ŚNIADANIE: omlet z serem, szynką ogórkiem kiszonym
OBIAD: tarta z kurczakiem brokułami plus sos czosnkowy domowej roboty
PRZEKĄSKA do filmu: popcorn, mandarynka i maltizersy ( kulki czekoladowe)
KOLACJA: kawa chocoberry latte plus McChicken ( średnia kolacja ale tak wyszło, wszystko wliczone w bilans)
Woda ładnie pita, aktywność to kroki. A dziś waga w końcu drgnęła... spadek tygodniowy 0,4 kg. Dużo, mało... zalezy jak na t spojrzeć... przez ostatnie stresy, nerwy, waga stała ponad półtorej tygodnia :( Troszkę mnie drażniło, ale powiedziałam sobie, że zacznie spadać, tylko musze być cierpliwa. No i byłam.. opłacało się. Tylko przeraża mnie bo niedługo znowu @ hahahah ajjj my to mamy dylematy ;)
Dziś 118 dzień wyzwania i cieszę się, że trwam, działam. Czasami na 100% ,a czasami na 60% różnie, ale grunt że nie wariuje, nie poddaje się. Idę dalej po swoje. Pomimo przeciwności które w ostatnich dniach u mnie się pojawiają... Trochę za dużo na moje barki spada... i psychicznie nie czuję komfortowo. To powinno spowodować, że rzucę się na jedzenie, oleję wszystko... ale nie, ja trwam. Nie poddam się.
Pamiętajcie aby działać. Raz jest gorzej, raz lepiej. Grunt, to się, nie poddawać. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnej nocki i udanej niedzieli. Pozdrawiam :) :*
Nie wiem jak ale te dni strasznie szybko mijają... i już mamy środę... a dopiero co była niedziela i wpis ;) Od poniedziałku u mnie znowu na wysokich obrotach, nawet teraz siedząc zasypiam, ale powiedziałam sobie... nie, nie wpis musi dziś być. No i piszę.
Poniedziałek, wtorek niech idą w zapomnienie. A jak mija środa? Od samego rana bieganina... Tak, najpierw młodzież rozwieziona, potem z M pojechaliśmy do poradni ortopedycznej. Wyobraźcie sobie siedzieliśmy tam od 9 do 12.20 :) hahahahaha Myśleliśmy, że jajo zniesiemy. Byliśmy źli. Owszem zostaliśmy poinformowani, aby przyjść między 9 a 11 godziną. Ale nie spodziewaliśmy się, że tak długo będziemy czekać. No nic, przyszła nasza kolej, więc szybciutko do gabinetu. L4 przedłużone do stycznia. Dostał na rehabilitację na cito ( ale wątpię aby na NFZ coś się szybko udało) Jutro będziemy ogarniać, bo dziś już nie było opcji załatwić.
Na szczęście leków już brać nie musi. Lekarz pochwalił, że sam w domu ćwiczy ( między innymi na orbitreku). Zobaczymy co wyjdzie z tą rehabilitacją. Powiem Wam, że dzisiejszy ból głowy przez ten chaos....dał mi popalić. Teraz lekko ból się zmniejsza, dopijam zimną kawę ;) Zaraz zrobię herbatę, bo spijam... wszystko ;) Nie wiem suszy mnie ;) albo na mróz idzie hihihi.
Posiłkowo dzisiejszy dzień lichy, nie mam do siebie żalu. Nie jestem zła. Źle to wszystko dziś zorganizowałam, ale tak bywa. Od jutra postaram się poprawić. Powiem Wam, że jak facet 24 h w domu... to układanie planu, nie wchodzi w grę ;) Ale nie narzekam, działam dalej. Robię swoje. Woda ogólnie ładnie wypita, kroki : 10999 na chwilę obecną i ładuję opaskę. Także dużo dziś nie dobiję. Samo życie.
A od jutra hmmm chciałabym wprowadzić kilka planów, postanowień. Ale o tym jutro ;) Jeszcze dziś muszę sobie je ułożyć, spisać ;) A Wy macie jakieś plany, postanowienia na grudzień? Chciałabym przypomnieć, że wyzwanie grudniowe z piciem wody już jest. Zapraszam.
Pamiętajcie aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Do przodu, cel jest blisko. Jesteśmy silniejsze niż nam się wydaje. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnej nocki. Pozdrawiam :) :*
Nawet nie macie pojęcia jak ja się cieszę, że ten tydzień dobiega końca. Już za chwilę Vlogmasy, których doczekać się nie mogę i otwierania kalendarzy adwentowych. Żeby nie było, że nic nie robiłam przez ten czas, bo robiłam. Najpierw zacznę od aktywności
środa: kroków 18202
czwartek: 13607
piątek: 9645 niemoc totalna spowodowana nerwami :( Młoda postanowiła zamówić sobie bilety na busa i pojechać do Suwałk ;) do chłopaka :) Hmm jak wiecie, ma lęki , fobie itp. Ale udało się. W sobotę rano wyjechała a dziś wróciła. To był krótki wypad, ale jazda 7 godzin.... dała radę. Co prawda na lekach ale dała. Samo to, że pojechała sama... tak daleko. I jak możecie się domyślać, nerwy, stres... bo jak tylko wyjechała od moich rodziców ( bo od nich miała busa) już zaczęło się i był tel " mamo jest mi niedobrze, stresuje się " No cóż... powiedziałam, że zawsze może wysiąść, pal licho kasę. Ale zawzięła się i dojechała. Denerwowałam się, bo pogoda zmienna. Na szczęście wszystko w obie strony dobrze się skończyło.
Niemniej jednak co się nadenerwowałam, to moje. Do teraz nerwy i kołatanie serca.. bo po niedzieli sporo sprawdzianów, a Ona nie umie na nie. Trudno, co ma być, to będzie. Najważniejsze, że już jest cała i zdrowa w domu. Oj tutaj jeszcze były mąż namieszał... ale to historia na inny dzień ;)
Jak możecie się domyślać, ściśnięty żołądek nie pomagał w jedzeniu. Dlatego od piątku do dnia dzisiejszego nie liczyłam kalorii, ale to nie oznacza, że jadłam co popadło. Otóż na bank jadłam za mało, dlatego, też, waga stoi :( Nie będę się załamywała, bo nie oto w tym chodzi. Za to wdrożyłam aktywność , a mianowicie rower ;) stacjonarny.
sobota: kroki 14092 plus rower 20 minut i hula hop 30 minut :) Ten dzień był aktywny
niedziela: rower 20 minut, kroków dobiję do 10 tyś ;) to mi dziś wystarczy.
Na ostatnim foto, kalendarz adwentowy który robiłam dla córki. Drobne prezenty, plus hasła motywujące na każdy dzień ;) Mam nadzieję, że się ucieszy. Tak przedstawiają się dni od środy ;) jeśli chodzi o aktywność. Woda ładnie pita. Jutro postaram się wrzucić nowe grudniowe wyzwanie z piciem wody. Nie mogę uwierzyć, że to 12 miesiąc ;) i dwunaste wyzwanie ;) Szok. Do końca miesiąca jeszcze kilka dni, dokładnie 3 zostały ( nie licząc dnia dzisiejszego) dlatego pamiętajcie, aby działać, nie zatrzymywać się ;) Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Nie poddajemy się. Udanego nowego tygodnia. Dajmy z siebie, tyle na ile pozwala nam organizm. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Kolejne dni wyzwania za mną. Wczorajszy dzień, jak każdy poniedziałek na wysokich obrotach z późnym powrotem do domu. Czy ja lubię poniedziałki ? Hmmm tak pół na pół, zależy w jakim jestem humorze ;) Wczoraj o dziwo było nawet ok. Aktywność wczorajsza to kroki : 18179. Woda wypita, a posiłkowo dzień wyglądał tak hmmm niezbyt dietetycznie, ale pokazuję co jem, nie ukrywam. Nie zatajam, że jem w 100% dietetyczne produkty. Wczoraj troszkę zbłądziłam ;)
ŚNIADANIE: u rodziców ( galaretka z kurczaka) chleb
II ŚNIADANIE: jogurt kokosowy, batonik, i 50 gram cziperków ;)
KOLACJA: tosty z salami, serem, plus papryczki
Kaloryczność 1753. Nie jestem zadowolona z tego menu, ale płakała nie będę. Idę dalej przed siebie :)
Dzisiejszy dzionek od rana nawet spokojny, na spokojnie zjadłam nawet śniadanie ;) w przeciwieństwie do dnia wczorajszego ;) Dziś znowu parę spraw do ogarnięcia. Na szybko też ogarniałam paczkę dla koleżanki do szpitala. Z tego co się dowiedziałam to teoretycznie 20 grudnia ma wyjść do domu, więc pomyślałam....że wyślę Jej kalendarz adwentowy, aby umilić troszkę ten czas w szpitalu. Nic szczególnego, maseczki, coś słodkiego.... to co my kobiety lubimy ;) A znam już troszkę koleżankę i wiem co lubi i z czego się ucieszy.... Ona wie, tylko że mam jakąś malutką przesyłkę dla niej...ale nie spodziewa się, że to będzie w kalendarz adwentowy ;) Mam nadzieję, że sprawię jej radość. Lubię uszczęśliwiać ludzi.
Aktywność dzisiejsza to również kroki, na chwilę obecną to 14731, coś tam jeszcze dobiję do końca dnia. Woda wypita a posiłki dzisiejsze wyglądają tak:
ŚNIADANIE: bułka fitness, serek delikate
II ŚNIADANIE: serek homogenizowany, drożdżówka i kawka u rodziców
OBIAD: zupa pomidorowa z makaronem
KOLACJA: kaszka bananowa z jabłkiem, borówkami i posypką plus kawka i ciastko karmelowe bonitka
Kaloryczność dzisiejsza: 1944, dziś lepiej. Udało się nawet zjeść obiad o ludzkiej godzinie.
Samopoczucie dzisiejsze spoko, co prawda z rana średnio było ale to z powodu ślizgawicy, potem było lepiej. Wagowo zastój, ale ja tam czasami mam. Nie płaczę z tego powodu. @ się skończyła, więc może jakiś spadek na koniec miesiąca się trafi ;) Jedno wiem, na pewno, nic na siłę. Pamiętajcie. Działamy, walczymy, każdy w swoim tempie, to nie wyścigi. Rób wszystko z głową. Trzymam kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Niedziela spokojna, bez bólu. Poszłam późno jak na mnie spać, bo po 23, a wstałam około 7 rano. Także sen się zgadza ;) i obudziłam się bez bólu, wstałam zrobiłam śniadanie. Odśnieżenie przed domem..bo napadało :( aj nie lubię takiej pogody, nie na moje nerwy. Samo odśnieżanie spoko...ale jazda autem nie :(
Aktywność dzisiejsza to rower 10 minut i hula hop 10 minut
Na dobry początek i powrót do treningów, jest ok. Nie chciałam szaleć, aby nie przywołać bólu. Przy okazji polecam te herbaty ;)
Posiłkowo dzień wygląda tak :
ŚNIADANIE: bułka z dynią, pasta z awokado, pomidor herbata widoczna na zdjęciu ( zrobiłam mieszankę, bo szklanka duża i z jednej torebki średnia jest, to wymieszałam)
II ŚNIADANIE: gruszka, jabłko, banan
OBIAD: tortilla z serem, kurczakiem i kukurydzą z piekarnika
KOLACJA: kaszka widoczna na zdjęciu, plus winogrono, borówki i posypka kolorowa do pieczywa ;) plus teraz jeszcze kawka z ciastkiem na kubek a'la tofinek
Zaszalałam z kalorycznością dziś, bo wyszło 2092. Czy jestem zła, nie :) Wszystko zjadłam z apetytem i oto chodzi ;) Wszystko wliczone w bilans. @ dobiega końca i liczę na jakiś spadek po niedzieli ;) Liczę, że będzie łaskawa :) hahaha Woda pita, bez problemu.
Pamiętajcie aby się nie poddawać, działamy, walczymy. Jesteśmy silne, damy radę, bo kto jak nie my :) Prawda? Trzymam za Was kciuki. Powodzenia w nowym tygodniu. Dajmy z siebie tyle ile możemy w tej końcówce miesiąca. Spokojnej nocki. Pozdrawiam :) :*