Witajcie
Wczoraj mnie nie było, bo wczoraj u mnie był najbardziej depresyjny dzień w roku... Dosłownie. Już wymazałam wczorajszy dzień z pamięci. Nie ma go. A jeśli chodzi o dzień dzisiejszy hmmm z rana troszkę burzliwy, ale dało się go ogarnąć ;) Wstałam z bólem głowy, szybko tabletka ;) i przeszło. Potem zawiozłam młodą na praktyki, do domu, śniadanie i myśl... może na galerię skoczę ;) Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Obudziłam drugą pannę , ogarnęłyśmy się i w drogę. Zanim jednak wyjechałyśmy, obejrzałam konferencję. Przeraziła mnie liczba którą dziś podali, szok. A jeszcze bardziej przeraża mnie to, co przewidują za tydzień czy dwa... Ciekawe czy będą jakieś nowe obostrzenia? Bo dziś nic konkretnego nie powiedzieli.
Dziś bez aktywności, poza krokami. Woda ładnie pita, a jadłospis...
ŚNIADANIE: bułka grahamka, rzodkiewka, kabanosy z łososia
OBIAD: McRoyal i garść frytek
KOLACJA: skyr, nerkowce, orzeszki wasabi i cappuccino ;)
Razem wyszło 1790 kalorii na 2299 więc jest ok ;) Obiad na galerii ;) tak bywa jak się na głodniaka jedzie na zakupy ;) Czy żałuję? Nie, nie będę się biczowała. Wliczyłam w bilans ;) Dziś na nowo wracam do liczenia, bo niestety ostatnie dwa dni to wstyd się przyznać :( Bez liczenia. Ale nie wszystkie dni muszą być idealne, prawda?
Grunt to się nie poddawać ;) Działamy, walczymy, do dzieła. Nawet jak upadniesz, powstań i idź dalej ;) Trzymam kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :*