Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1068036
Komentarzy: 36979
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 stycznia 2023 , Komentarze (20)

Witajcie 

      Za mną kolejny 6 dzień, ale to nie jest miły dzień. Rano nie zapowiadało się, że popołudniu będzie u mnie tyle wrażeń. Ale do brzegu, rano jakieś szybkie zakupy, potem chwila u rodziców i czas po dziewczyny hmmm już jak wyjeżdżałam z młodymi z parkingu szkolnego.... coś mi auto dziwnie zaczęło pracować. Ruszyłam ale jakoś opornie. Mówię zimno, może biedak zmarzł ;) Ujechałam kawałek i auto stanęło. Dosłownie stanęło. Dobrze, że to było parking dalej, parking osiedlowy. Z pomocą przyszedł mi tata. Szczęście w nieszczęściu, że to było niedaleko rodziców. Przyniósł klucz, bo jak na złość nie miałam ( a zawsze mam w samochodzie) Odkręcił klemy, podziałał i okazało się, że nie dochodzi paliwo. Podpompował i auto ruszyło. Ok Ale w między czasie odwołałam kolegę ( bo M w trasie- jak zawsze gdy coś się dzieje) Ruszyłam do domu, tak bocznymi drogami jak tylko się dało i nagle.... auto stanęło. Nosz..... sobie pomyślałam. Na szczęście drugi raz stanęłam w miejscu gdzie nikomu nie zawadzałam - koło żabki. Tym razem zadzwoniłam po kolegę, którego wcześniej odwołałam. Trochę podpompowałam w tym czasie gdy na niego czekałam i auto zapaliło... ale poczekałam i kawałek mnie asekurował, do miejsca- drogi w którym czułam się bezpieczniej, bo to już bardziej wiejskie drogi. Rozjechaliśmy się. Ufff jakoś udało się dojechać do domu, już bez stawania, auto jechało jak nigdy nic. 
    Do domu dotarłyśmy godzinę później niż powinnyśmy, szybko obiad. Nawet nie rozpakowałam zakupów. Szybko obiad dla dziewczyn. Dobrze, że ziemniaki miałam od rodziców, a fileta  rozmrożonego... szybko zrobiłam obiad, dałam dziewczynom , umyłam naczynia, bo zlew był cały zawalony..... i zabrałam się za obiad  dla siebie. Uwierzcie mi, wielokrotnie otwierałam szufladę ze słodyczami, chipsami.. biłam się z myślami. Byłam potwornie głodna, zła... chciałam to zagryźć... ale  udało się nie rzucić na jedzenie. Obiad zrobiłam, zjadłam i usiadłam. 

    Jak nie trudno się domyśleć o treningu nawet nie myślę... a jedynie o tym aby iść spać a rano zawieźć dziewczyny do miasta. Woda na całe szczęście pita, a jedzenie? Jedzenie wygląda tak: 

ŚNIADANIE: bułka 4 pory roku, pasta z awokado - sama robiłam plus pomidor i woda z imbirem i cytryną 

II ŚNIADANIE: kiwi, pomarańcza,  gruszka,jogurt pitny, chipsy z soczewicy, chrupki kukurydziane z solą morską 

OBIAD: ziemniak, ogórek kiszony, filet z kurczaka z przyprawie serowej - nowość KNORR  do tego jeszcze kiwi, pół tabliczki czekolady i kawa

     Tak zjadłam pół tabliczki czekolady, a miała wpaść cała. Do tego nie miały być do końca liczone kalorie.. chciałam dziś odpuścić, ale nie zrobiłam tego, pomimo stresu, nerwów z autem i tego ile słów, gorzkich słów usłyszałam od młodzieży ( to zostawię dla siebie) 

        Nieznacznie przekroczyłam kalorie, bo o 78 więcej, ale to nic. Ważnie, że zapanowałam nad sobą, swoimi emocjami, nerwami, złością. Nie popłynęłam, a mogłam... Jestem z siebie dumna. Zdaję sobie też sprawę, że jutro waga może pokazać więcej, bo i późno jadłam... i stres.. daje o sobie wtedy znać. 

      Pamiętajcie, aby się nie poddawać, walczymy, działamy. Nawet jak coś wydaje się niemożliwe... róbmy dalej swoje. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Dacie radę. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam

23 stycznia 2023 , Komentarze (10)

Witajcie 

      Za mną 5 dzień, jestem pełna energii, podziwu dla samej siebie ;) Z czego tak się cieszę, zapytacie... a no z tego, że zanotowałam kolejny spadek i jeszcze tylko 100 gram do wagi paskowej. Także idę dalej do swoje, idę po więcej. Kolejny dzień uważam za udany. Treningu nie było ( dalej coś taka niewyraźna jestem) woda pita, bez problemu. Jedzeniowo wygląda to tak 

ŚNIADANIE: chleb z ziarnami, twaróg chudy, szczypiorek oraz woda z imbirem 

II ŚNIADANIE: bułka 4 pory roku, sałata masłowa, parówkowa, dwie śliwki w czekoladzie i 40 g tych krakersów

OBIAD: ziemniaki, gulasz, buraczki 

KOLACJA: banan, serek wiejski i kawka 

        Drugie śniadanie i obiad u rodziców, ale wszystko policzone, zważone ;) Rodzice mnie w tym wspierali, także jestem im wdzięczna. 

Kaloryczność w limicie wygląda to, tak: 


    Dziś skusiłam się na słodkie tj. dwie śliwki w czekoladzie, tylko dlatego, żeby mamie nie robić przykrości, bo dostała  z tatą na dzień dziadków od Mojej córki. Dwie śliwki krzywdy mi nie zrobią. Ale powiem Wam, że cały tydzień nie tknęłam nic słodkiego kupnego, dopiero dziś. Także to bardzo cieszy. Ne żebym jakoś tego w ciągu dnia pilnowała... ale staram się na wieczór pisać menu, na  dzień następny i się udaje ;) Cały tydzień mnie rodzice kusili i się nie dałam ;) A dziś cóż.. miałam sprawić przykrość rodzicom.... nie... bo przecież od dwóch śliwek nie przytyję ;) Wszystko jest dla ludzi, pamiętajcie 

     Nie poddajemy się, walczymy, działamy. Nawet jak upadniesz, powstań, idź przed siebie. Jeden dzień czy dwa zawalone, nie zniszczą Twojej pracy. Rób dalej swoje. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Cudownego tygodnia. Pamiętaj, że jesteś silniejsza, niż myślisz :) Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

22 stycznia 2023 , Komentarze (16)

Witajcie 

       Kolejny dzień za mną, dzień 4. Jestem sama pod wrażeniem, że idzie mi dobrze. Trwam, nawet gdy w domu grzmoty... Sama siebie nie poznaję, nie rzucam się na jedzenie.. to może być poniekąd wyrobiony nawyk liczenia kalorii. W sumie 164 dni były liczone ( no może bez kilkunastu dni) Także póki co jest dobrze. Nie mam problemów z kalorycznością, fakt nie jest ona ogromna... ale wiem, że z każdym dniem będzie lepiej. Uczę się planować bardziej objętościowe, jedzenia. Przede wszystkim staram się przemycać więcej warzyw i owoców ;) Co kiedyś było problemem. Teraz jakoś mi to idzie. Cieszę się, że trwam, nie poddaje się. Idę po swoje. Dziś na wagę nie weszłam... tzn chciałam... ale miałam mały wypadek i mi się odechciało. 

   Hmmm a więc zawsze ważę się po porannej toalecie, nago... i tak też miało być tym razem. Zawsze mam tak, że jak się rozbiorę, kładę piżamę na wc ( zamknięte- tzn gdy deska opuszczona) Ale nie tym razem ;) Jakoś tak w pośpiechu wszystko robiłam i nie zauważyłam, że deska nie jest opuszczona..... no i piżamka wylądowała w kibelku hahahahahah No i  przeszła mi ochota na ważenie :) No nic jutro też jest dzień. Uśmiałam się, może to był znak abym nie wchodziła na wagę ? Jak myślicie :)

    Treningu brak, niestety mam wrażenie jakby znowu mnie coś brało. Chyba wczoraj mnie przewiało, jak była ta śnieżyca, a my z M musieliśmy z busa wyjąć to....

      Tak słupki betonowe.... jeden około 50-60 kg :) Nikogo w pobliżu do pomocy, a że na gwałt trzeba było oddać busa, to  słupkami zajęłam się ja z M ;) Silna jestem, co ? Ale to, to pikuś ;) Nie takie rzeczy się dźwigało. No ale cóż. Bywa i tak... no i jeszcze wczoraj szłam w tą śnieżycę do sklepu, na wiosce. Może to tylko osłabienie, przez dźwiganie ( oby tak było i obym jutro czuła się lepiej) 

     Woda pita według planu ;) Letnia, gorąca... ale w normie się wyrobiłam. Swoją drogą polecam letnią wodę z imbirem, cytryną i miodem.... lub bez miodu ;) W taki zimne dni, jak znalazł. Jedzenie prezentuje się tak: 

ŚNIADANIE: chleb z ziarnami, ogórkiem kiszonym, jajecznica ( dodałam jeszcze białka płynnego ) plus pomidor i sokolik 

II ŚNIADANIE: jabłko, kiwi, winogrono

OBIAD: placki z cukinii z sosem tao tao chili 

KOLACJA: pudding karmelowy plus ryż z wczorajszego obiadu, dodałam pomidora i twaróg wędzony ( rewelacyjne połączenie) plus kawka którą teraz dopijam 

     Powiem tak... kaloryczność przedstawia się następująco 

    Kolejny dzień zmieszczony w limicie, najedzona po kokardę, zadowolona. Czego chcieć więcej ;) Prawda? Ne pamiętam, kiedy ostatni raz udawało mi się dobić tyle białka... zwykle wyglądało to, tak, że mnóstwo tłuszczu było... chociaż węgli jadłam sporo, to nie przekraczałam ich, ale z białkiem zawsze miałam problem. Skąd wiem? Cofnęłam się w Fitatu we wcześniejsze dni, kiedy liczyłam kalorie. Także tamto liczenie, to był taki wstęp do tego prawidłowego ;) Wtedy uczyłam się regularności... a widocznie nie skupiłam się na jakości posiłków. Teraz tzn od 4 dni, jest troszkę inaczej, czy tak pozostanie? Tego nie wiem, ale wiem, że się nie poddam i nie potrzebuję żadnych kropelek.. jak to sugeruje pewien pan. 

     Szczerze to trochę obawiałam się, tej kaloryczności. Bałam się, że może będę głodna. Jednak spora ilość warzyw i owoców pomaga. Swoją drogą jutro muszę uzupełnić zapasy ;) Bo tylko jabłka mi zostały. 

   Wasze wsparcie jest nieocenione - dziękuję :* 

Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy. Za chwilę nowy tydzień, bierzcie byka za rogi i do dzieła ;) Wszystko jest w głowie. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

21 stycznia 2023 , Komentarze (17)

Witajcie 

        Jeszcze tylko 0,2 kg i wróci waga paskowa, już nie mogę się doczekać... Trochę mi to zajęło. No ale mówię sobie, a to choroba, a to przecież sylwester..... tak wyszło, nie ma co się załamywać, tylko iść dalej przed siebie. Tak właśnie robię. Idę przed siebie. Treningu dziś jeszcze nie było, daje sobie jeszcze chwilę oddechu. Woda pita, posiłki pilnowane, liczone 


ŚNIADANIE: chleb z metką bawarską, ogórkiem plus woda z imbirem 

II ŚNIADANIE: cukinia z serem z piekarnika, pieczarki z serkiem, grzanka z piekarnika ( do pieczarek, bo są lekko octowe i zabezpieczyłam tym samym żołądek ) 

PODWIECZOREK: miska owoców - maliny, winogrono, jabłko, kiwi 

OBIAD: filet bez panierki, ogórek konserwowy, oraz miks z biedronki ( ryż plus warzywa) oraz sos chilli 

KOLACJA: bagietka czosnkowa, ogórek, sokoliki 

        Kaloryczność wygląda tak 

     Śniadanie na szybko bo miałam niewiele czasu, zaspaliśmy z M a musieliśmy być rano w pewnym miejscu. Ale to nie oznacza, że nie lubię metki :) Uwielbiam... Jeśli chodzi o obiad to jadłam takie cudo 

      To jest pyszne ;) Może nie ma zawrotnej ilości warzyw... ale zawsze można dodać. Można z tym kombinować ;) Polecam. Ja zjadłam pół opakowania, ale bez problemu wciągnęłabym całe tzn 100 gram. 

     Niby niecałe 1600 kalorii, a ja najedzona po kokardę ;) Powoli wprowadzam większe ilości warzyw, owoców... kiedyś były to znikome ilości, ale na spokojnie, powoli, będzie ich coraz więcej. Zresztą z chwilą, gdy będzie się robiło coraz cieplej to i warzyw i owoców będzie więcej i szybciej przemycić ;) 

     Także pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy, do samego końca, idziemy po swój cel. Trzymam za Was kciuki. Mam nadzieję, że weekend mija spokojnie, bez szaleństw :) Grunt to wszystko z głową robić... ale gdy zaliczymy wpadkę, to nic. Idź dalej po swoje, pamiętaj o tym. Jedna czy dwie wpadki nie zaprzepaszczą całej walki. Do dzieła. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam ;) :* 

20 stycznia 2023 , Komentarze (18)

Witajcie 

    Za mną dzień 2 i muszę powiedzieć, że czuję się ok. Najedzona, zadowolona... bo waga pokazuje spadek. Co prawda 0,5 kg ale to dobry początek ;) Zawsze jak na wadze pokazuje się spadek, to człowiek sam do siebie się uśmiecha ;) Daje to kopa do działania. Także działam, robię swoje. Treningu nie było. Kroków zrobiłam na chwilę obecną 12996  czas naładować opaskę ;) Jedzeniowo dzień wygląda tak 

ŚNIADANIE: chleb, papryczki żółte, cebula dymka, woda z miodem, imbirem, cytryną

II ŚNIADANIE: maliny, serniczki( sama robiłam dziś o 7  rano) oraz chipsy z soczewicy 

OBIAD: tortilla z kurczakiem, miksem sałat, ogórkiem, serem, ketchupem

KOLACJA: serek straciatella, maliny, winogrono, kawka 

     Jestem zadowolona i najedzona. Obiad mnie zapchał szczerze mówiąc ;) Woda ładnie pita. A zdrowotnie hmm jeszcze szału nie ma. Także idę po więcej, idę dalej. Nie poddaje się ;) Pamiętajcie, że po burzy wychodzi słońce ;) Warto być cierpliwym. U mnie długo stała waga...potem choroba i wzrost... ale już ruszyła ;) Jak jak się cieszę, że się nie poddałam. Brawo ja ;) Aaa tak na marginesie dziś jest piąty dzień bez słodyczy, bez kupnych słodyczy :) Aż nie wierzę, że minął tydzień a ja dałam radę. Nie rzuciłam się, nie zjadłam z szuflady batonika, czekolady ;) Tak sobie myślę, że w weekend sobie pozwolę czy może zrobię jednak coś słodkiego ale swojego ;) Zdrowszego. Szczerze to nawet przez te 5 dni, nie myślałam o słodyczach. Starałam się układam jadłospis i się go trzymałam. Czy to mnie ratowało? Nie wiem, ale udało się i to jest najważniejsze ;) Oczywiście, jeśli bym zjadła, batona czy czekoladę... nie wyrwałabym sobie włosów z głowy ;) 

    Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnego weekendu, przede wszystkim z głową ;) Powodzenia. Pozdrawiam :) :* 

19 stycznia 2023 , Komentarze (34)

Witajcie 

       Kilka dni mnie nie było, a powód - rozłożyło mnie, na całego. Dziś czuję się już lepiej, ale jeszcze trening musi poczekać. Za to ja zaczynam od nowa?! Tak. Dlaczego? Ponieważ od jakiegoś czasu waga stoi, albo idzie w górę. Przez chorobę liczenie kulało. Zgłupiałam  i chcę sprawdzić inną opcję. Fitatu wyliczyło mi 1643 kalorie i tego będę chciała się trzymać. Ustawiłam sobie, że nie zlicza mi kalorii przy treningach. Chcę zaobserwować czy waga ruszy. 

    Szczerze to zgłupiałam... bo postanowiłam sobie policzyć zapotrzebowanie, obliczyłam je na różnych stronach. To co ujrzały moje oczy to jakiś żart. Dosłownie. I tak jedna strona wyliczyła mi, że powinnam spożywać 1200 kalorii, inna 3000 a jeszcze inna 1700 kalorii. Dlatego też postanowiłam zostać przy fitatu. Czy robię dobrze, czy źle... nie wiem. Sprawdzę. Zobaczę ,na bieżąco postaram się dawać wpisy i zdawać Wam relacje ;) 

    Nawet nie liczyłam na to, że co strona to inaczej pokaże i weź tu bądź mądry człowieku :(  Przecież tak być nie powinno. Ale ja się nie poddaje i nie poddałam. Szukam swojej drogi i sposobu. Najważniejsze, że waga nie poszła drastycznie w górę. Teraz znowu zaczyna pomalutku spadać.. ale choroba dała się ostro we znaki... Nie mam do siebie pretensji, ani żalu. Zdrowie najważniejsze, pamiętajcie o tym. 

    Dzisiejszy dzień nawet pozytywny. Treningu brak, woda pita przez cały czas.... no i dziś udało się policzyć kalorie. 

ŚNIADANIE: bułka wieloziarnista, pasta tuńczykowa, kiełki koniczyny i woda z miodem, imbirem, cytryną

II ŚNIADANIE: jogurt danio 

OBIAD: kopytka, filet z kurczaka, ogórek kiszony 

KOLACJA: lane kluski z malinami i kawka 

     Kalorycznie ogarnęłam dziś ładnie, ale czy tak na dłuższą metę będzie się udawało ? Zobaczymy. Faktycznie będę musiała układać sobie jadłospis dzień wcześniej, aby mieścić się w limicie. W sumie kiedyś tyle kalorii jadłam i dawałam radę. Czas wrócić do tego i to ogarnąć ;) 

      Mam nadzieję, że na 100 % wrócę już po niedzieli. Tak, dałam sobie czas do niedzieli, aby dojść zdrowotnie do siebie. Nic na siłę, wszystko w swoim czasie. Nie naciskam na siebie bo muszę. Chociaż nie powiem, nosi mnie..... i dziewczyny na insta mnie musiały stopować ;) Heheh każda pisała jedno - zdrowie najważniejsze. Także trzymam się tego ;) Robię ale wolniej i z małymi ograniczeniami. 

   Pamiętajcie, aby słuchać swojego organizmu. Nic na siłę, bo ktoś robi... i Ty myślisz, że musisz... Nie, Ty nic nie musisz. Pamiętaj o tym. Rób swoje, w swoim tempie, po swojemu. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru.... czas nadrobić Wasz pamiętniki. Pozdrawiam :) :* 

16 stycznia 2023 , Komentarze (10)

Witajcie 

        Niestety dopadło mnie przeziębienie, dlatego też od soboty wpisów brak. W sobotę jeszcze jakoś funkcjonowałam, ale w niedzielę... nawet kubka podnieść nie mogłam. Padłam na całego. Dlatego  liczenia kalorii nie było w sobotę i niedzielę. Dziś już tak, chociaż jeszcze nie czuję się dobrze.... ale na tyle dobrze aby móc złapać wagę i wpisać wszystko w fitatu. Woda przez te dni pita ( letnia z cytryną, imbirem i miodem) O treningach nawet nie ma mowy. Nic na siłę. Jak tylko poczuję się na tyle dobrze, aby zrobić trening, to zrobię. Teraz mogłabym sobie tylko zaszkodzić...Dlatego daję sobie czas. Nie powiem, nosi mnie... Dziewczyny na instagramie, wiedzą o tym ;) No nic, poczekam... 

      Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy ... posiłkowo wygląda tak : 

ŚNIADANIE: jajecznica w tortilii z pomidorem, filetem z piersi gotowanej oraz serem ( i niezastąpione białko w płynie -farma białka-polecam :) 

II ŚNIADANIE: gruszka, bezy kokosowe ( z 3 składników) oraz kawka 

OBIAD: zupa barszcz z warzywami i mięskiem z piersi kurczaka 

KOLACJA: pianka z galaretki i skyra plus kawka, którą dopijam ;) 

       Dawno nie dobiłam tyle białka 100,6 :) Łącznie kalorii wyszło dziś 1941 też ładnie :) Mimo, kaszlu, kataru... i braku treningu ;) dzień uważam za udany. Rano udało się wstawić rozwiesić pranie, zrobić obiad, wstawić dwa posty z białkiem na instagramie w ramach współpracy, troszkę ogarnęłam kuchnię. Także aktywnie mimo wszystko ;) Zaraz zabieram się za ułożenie jadłospisu na jutro. Przez te dziadostwo nawet nie mam apetytu :( No ale jakoś, coś trzeba jeść ;) 

    Pamiętajcie aby się nie poddawać. Jak dzień, czy dwa będą gorsze, to nic się nie stanie.. świat się nie załamie. Pamiętajcie wszystko z głową. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Udanego tygodnia. Pozdrawiam :) :* 

         

13 stycznia 2023 , Komentarze (12)

Witajcie 

    Kolejny dzień za mną. Taki, jakiś dziwny ten dzień. Od samego rana na nogach, w rozjazdach... zamiast się kurować. Dalej czuję się kiepsko, tzn głównie gardło... boli, suche i najbardziej dokucza z rana oraz na wieczór ---- standard ;) Piję, cały czas coś... ale ile można pić i latać do wc ;) hahah 

    No nic mimo wszystko wykorzystałam chwilę lepszego samopoczucia i wskoczyłam na orbitreka 

      I tak jakoś wyszło, że minęło 40 minut ;) Włączyłam serial i zleciało :) Może więcej bym zrobiła, ale przy 35 minucie, zaczęłam się dusić :(   I przystopowałam. Ale cieszę się, że zrobiłam chociaż tyle, kolejna piąteczka wleciała do słoiczka :) W styczniu wpadło już 50 zł ;) Za grudzień 110 zł, także póki co idzie ładnie. Oby tak dalej ;) 

      Jedzonko dzisiejsze wygląda tak : 

ŚNIADANIE: chleb z ziarnami, serek chrzanowy, pomidor, papryczki  mleko z miodem 

II ŚNIADANIE: banan na szybko, zanim zrobiłam obiad ;) 

OBIAD: ziemniaki, paluszki rybne, dynia w occie, baton kinder 

KOLACJA: dwie grzanki z pastą z awokado, pomidorem, winogrono, chipsy z ciecierzycy i kawka 

       Te chipsy kupiłam w Lidlu, są bardzo dobre w smaku. Jedne i drugie, te z bazylią tylko posmakowałam, bo dziecko mi zakosiło hahahah Ja będę na dniach to kupię, bo kaloryczność też spoko, jak widać. To zawsze lepsza opcja niż chipsy np. lays ;) Łącznie kaloryczność wygląda tak: 



    Jest ok, jestem zadowolona ;) Woda ładnie pita, kroki też ładnie , póki co mam jakieś 14 tyś i ładuję opaskę, więc dużo więcej się nie uzbiera ;) Ogólnie mimo wszystko dzień na plus ;) 

   Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Nawet jak upadniesz, powstań, idź dalej przed siebie. Powodzenia. Trzymam za Was kciuki. Miłego wieczoru i udanego weekendu :) Pozdrawiam :) :* 

12 stycznia 2023 , Komentarze (20)

Witajcie 

     Czas na małe wyjaśnienie.. znowu kilka dni mnie nie było, ale choroba nie wybiera. Ale mimo przeziębienia, które mnie łapie, kalorie liczę. Z treningami jest różnie, ale wszystko po kolei ;)

We wtorek od samego rana mgła, taka, że końca domu nie  było widać. Strasznie się rano jechało. Załatwiłam , co miałam załatwić i wróciłam do domu. Młoda  w domu ( przeziębiona) Była tylko  na dwóch ostatnich godzinach. Zależało jej na zaliczeniu matematyki i wyjściu z zagrożenia. Brakowało jej jednego plusa... i zjawiła się w szkole, dostała plusa, a to sprawiło,że dostała piątkę... i wyszła z zagrożenia. Zależało jej  też na zapisaniu jednego sprawdzianu z innego przedmiotu. Napisała, zaliczyła ( u niej w szkole do wczoraj nauczyciele musieli wystawić, oceny na pierwszy semestr ( a jutro rada pedagogiczna). Młoda zadowolona, bo wszystko zaliczyła, tak jak chciała... Ale nauczyciele zwrócili uwagę, że nie powinna przeziębiona przychodzić ;) Cóż.. na szczęście była tylko na dwóch lekcjach, na których jej zależało. Do jutra już w domku. To był ciężki semestr... ale jeszcze drugi, krótszy... przed nią... i też do lekkich nie będzie należał. Ferii u nas jeszcze nie ma. Miała być w szkole dyskoteka, ale niestety w sobotę na A2 z młodej szkoły osoby miały wypadek. Młoda dwudziestolatka która kierowała, przebywa w szpitalu, ale pasażerowie zginęli. Osiemnastolatka i chłopak 20 lat. Dlatego szkoła odwołała dyskotekę, która ma odbyć się po feriach, ale studniówka będzie. Straszna tragedia. 

      We wtorek treningu jako takiego nie było, chociaż zaliczyłam do treningu kroki ( 21535) i 5 wleciała :)  Środa była gorsza. Zmogło mnie, nie wiedziałam co się, ze mną dzieje. Treningu brak, ale kalorie policzone. Woda we wtorek i środa była. 

     Dzisiejszy dzień hmmm nie jest idealny. Zdrowotnie czuję się nijak. Chwilami jest ok, ale są momenty, że gardło strasznie boli. Dziś udało się zrobić trening. Na spokojnie, orbitrek 40 minut. Włączyłam serial na Netflixie i jakoś poszło ;) 


      Posiłkowo dzień wygląda tak: 


ŚNIADANIE: sałatka ( miks sałat, pomidor, ogórek, buratta, grzanki czosnkowe, majonez) 

OBIAD: ziemniaki, kalafior, schabowy 

PODWIECZOREK: gruszka, ciasto pleśniak i kawka 

KOLACJA: bagietka czosnkowa, mozzarella, pomidorki oraz herbata z cytryną, imbirem, miodem 

   Kaloryczność dzisiejsza: 2114 - jest dobrze. Cieszę się, że dałam radę z kalorycznością. Że nie objadałam się, bo gorzej się czułam... bo w czasie choroby są inne zasady ;) Trwam. Wagi nie sprawdzałam, bo uznałam, że dam sobie czas. 

     Działam dalej. Raz lepiej raz gorzej, ale nie poddaje się. Walczę. Pamiętajcie, aby iść do przodu. Nawet jak upadniesz... podnieś się, idź przed siebie. Jesteśmy silniejsze, niż nam się wydaje. Działamy, za chwilę połowa miesiąca za nami ;) Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

9 stycznia 2023 , Komentarze (14)

Witajcie 

      Znowu kilka dni mnie nie było. Sobota zleciała raz dwa.... Udało się zrobić trening ( orbitrek 50 minut) Kroków też ładnie nadreptałam bo aż 17972 ;) Kalorie nie liczone... ani w sobotę ani w niedzielę... Niedzieli w zasadzie nie chcę pamiętać.. Wymazuję z pamięci. Treningu też nie było, a i kroków licho. Ale za to wróciłam na nowo do ćwiczeń z Doulingo ;) Brakowało mi tego. Ćwiczę po 15-20 minut dziennie. Wtedy kiedy mam chwilę, a zwykle wieczorem, kiedy leżę w łóżku :) Dobrze mi to robi. 

     Za to dzisiejszy dzień.... hmm już lepszy. Chociaż jeśli chodzi o samopoczucie, to jeszcze nie jest, tak jak być powinno.. ale jest ciut lepiej. Trening  też ogarnęłam. Dziś padło na orbitreka 40 minut plus krzesełko i piłka 30 minut

         Niby zwykłe krzesełko... i piłka taka niepozorna ;) Ale dały mi te sprzęty popalić. Tak, sprzęty... bo nawet zwykłe krzesło, może nam zastąpić przyrząd z siłowni ;) Pamiętajcie, wystarczy chcieć. Posiłkowo dziś też w sumie spoko

ŚNIADANIE : bułka z łososiem 

II ŚNADANIE: chlebek bananowy, mandarynki 

OBIAD: makaron z boczkiem, cebulką i twarogiem  ( średnie, więcej tego nie zrobię, raczej... to nie moje smaki) 

KOLACJA: deserek truskawkowy, winogrono, chrupki z ciecierzycy paprykowe- też szału nie robią, tzn tej papryki nie czuć. Plus kawka ;) Którą dopijam... 

       Zaraz zabieram się za ułożenie jedzonka na jutro. Powiem Wam, nie mam weny... ale może zajrzę do Waszych pamiętników w poszukiwaniu pyszności ;) 

     Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Trzymam za Was kciuki. Nawet jak upadniesz, powstań, idź dalej, przed siebie. Jak widzisz... u mnie też nie zawsze świeci słońce.. wychodzą bardzo czarne chmury.. ale podnoszę się, bo wiem , że robię to tylko i wyłącznie dla siebie. Objadając  się, krzywdzisz siebie, pamiętaj o tym. Do dzieła ;) Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.