Witajcie
Kolejny weekend za nami. Ja mija? Jak minął? Hmmm zacznijmy od soboty. Wczorajszy dzień nawet spokojny. Rano szybciutko się ogarnęłam i pojechałam do mamy, a właściwie po nią. Najpierw złożyłam życzenia, bo wczoraj było Aleksandry ;) Przy okazji spóźnione życzenia dla Was Aleksandry, Ole, Oleńki ;)
Razem z mamą pojechałyśmy na cmentarz, bo dawno nie byłyśmy ( a dziadek to Aleksander) Dobrze, że pojechałyśmy, bo po ostatnich wichurach....na cmentarzu był kiepski widok. Wszystkie znicze były właściwie zbite. Półtorej godziny i wszystko zrobione, posprzątane ;) Kalorie spalone. Nie wiem ile, bo opaska ma problemy z ładowaniem się. Zresztą w obecnej sytuacji, jakoś nie myślę o jej noszeniu. Chociaż nie ukrywam, nieswojo się czuję, nie mając zegarka na ręce.
Przywiozłam mamę do siebie, zjadłyśmy śniadanie. Chwilę posiedziała odwiozłam do domku. Potem szybko wróciłam do siebie i zabrałam się za obiad. Wczoraj zaserwowałam kurczaka w sosie słodko-kwaśnym z ryżem. Dawno nie robiłam i może dlatego z apetytem zjadłam. Jednak refluks jakoś zareagował ;( Wczoraj przyjechał M, pojechaliśmy do sklepu na chwilę. Potem czas z dziewczynami ;) Ostatnio bardzo lubimy kolorować ;)
Dzisiejszy dzionek od rana spokojny. Na spokojne zaczęłam przygotowywać do obiadu. No wiadomo, najpierw śniadanie ;) I tutaj wpadły jajka na twardo z majonezem i szczypiorkiem ;) Pychotka ;) Później właśnie przygotowanie do obiadu. Dziś bitki z ziemniakami i surówką domowej roboty. Zjedliśmy, ogarnęłam po obiedzie... Poszłam do córki, pomalować... i nagle woła M.... Patrzę, a On się ubiera... pytam...co się dzieje. Okazało się, że koledze zepsuł się samochód i On jedzie za niego :( Hmmm zła....ale cóż, taka praca kierowcy.
Myślałam, że spędzimy chociaż jedne dzień razem....Niestety nie udało się. Teraz siedzę z dziewczynami. Myślami w sumie jestem w dniu jutrzejszym. Zrobię na szybko listę zakupów. Rano z młodą do lekarza, druga na przystanek odwieziona i zobaczymy, co dzień przyniesie.
Chciałabym tylko jeszcze wspomnieć, że aktywność na bakier, poza chodzeniem... Woda ok, pita codziennie. Jutro kończy się wyzwanie z lutego. Nowe marcowe już jest, zapraszam....
Dodaję wpis....ale bez większej radości. Jakoś nie umiem się skupić, ani na diecie, ani na aktywności... Za dużo złego się dzieje :( Każdy dzień jest niepewny. Niby Toruń daleko, od tego wszystkiego.... ale kto wie... Tak na prawdę, nie wiem co przyniesie nowy dzień.
Zatem życzę Wam spokoju, bo to teraz najważniejsze i dużo zdrówka. Pozdrawiam