Witajcie Kochani
Zanim zacznę podsumowanie,, chciałabym podziękować. Podziękować za wszystkie rady i słowa otuchy, pod ostatnim wpisem. Nieprzyjemne uczucie nadal jest ale po tabletkach , jakby mniejsze. Nie zmienia to faktu,że po niedzieli idę do lekarza. Nie chcę brać leków na własną rękę aby sobie jeszcze bardziej nie zaszkodzić. Odstawiłam pomidory, smażone, marynowane warzywa :( które tak uwielbiam... Piję dużo wody, tzn staram się pić. Ostawiłam kawę tzn ja piłam bardziej napoje kawowe, ale tak czy inaczej ostawiłam. Czekolada też poszła póki co w odstawkę. Herbata bardzo słaba, chociaż ja nigdy mocnej nie piłam ;) Niestety aktywność póki co zawieszona, tzn marsze ok mogą być. Ale ćwiczenia niestety idą na bok. Jutro może spróbuję orbitreka, agrafkę, ciężarki. Jednak nic na siłę. Zobaczymy .....
Teraz czas na podsumowanie miesiąca, jaki dla mnie był ? Ogólnie mogę powiedzieć,że był łaskawy. Fakt trochę zdrowotnie kulałam, ale tragedii też nie było.
W styczniu zrobiłam 305,023 kroki
217,55 km
23 dni treningowe
8 dni było bez treningu
0,6 kg spadek
Z ilości kroków, km i dni treningowych jestem bardzo zadowolona :) Niestety ze spadku jestem średnio zadowolona. Nie jestem zawiedziona, bo nie spodziewałam się jakiś spektakularnych spadków. Czasami zdarzyło się zjeść, coś późno. Wtedy waga wariowała, raz w górę raz w dół. Także pierwsze koty za płoty,ważne że coś spadło. Jest to dla mnie motywacja do dalszej walki. Na luty sobie założyłam 1-2 kg spadku. Nie narzucam więcej bo nie liczę, na takie duże spadki. Lepiej się miło rozczarować :) hehehe Kolejna tabelka na luty zrobiona , a tak przedstawia się styczniowa :)
Natomiast dzisiejsze menu wygląda tak :)
ŚNIADANIE : chleb pszenny z ogórkiem świeżym, parówka i musztarda
II ŚNIADANIE : mus brzoskwiniowy
OBIAD : ryż z cynamonem
KOLACJA : brak foto ( bułka z kiełbasą krakowską i serem)
Dziś brak aktywności, bo cały dzień w ruchu byłam. A to obiad na dwa dni, na jutro zrobiłam sobie zupę krupnik z żołądkami ;) A na poniedziałek gołąbki :) A to trochę ogarnęłam kuchnię. Później młodą musiałam zawieźć do miasta, bo umówiła się z koleżanką. Pojechaliśmy na zakupy i do domu. Tam dalej pichciłam i pomagałam M przy drzwiach. Po 16 jechaliśmy odebrać młodą od koleżanki i wstąpiliśmy do sklepu po taką suszarkę zawieszaną. No i po powrocie do domu, pomagałam zawieszać. Też trochę czasu zeszło. I nadszedł wieczór, godzina 21. Więc już za aktywność się nawet nie biorę.
Kupiłam siemię lniane, poczytam o nim trochę. Młoda mnie czesze, a ja szperam na necie . Wczoraj dziewczyny były w kinie na premierze filmu "głębia strachu" Zadowolone :)
No nic nie zanudzam Was więcej ;) Pamiętajcie, nie poddajemy się, walczymy dalej :)
Pozdrawiam :) :)