Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1074105
Komentarzy: 36991
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 listopada 2021 , Komentarze (23)

Witajcie 

       Dzisiejszy dzionek był tym, w którym były pomiary. Tydzień kończę ze spadkiem 0,4 kg. Jak dla mnie spadek ok. Zaczynałam tydzień z wagą 66 kg, a dziś zanotowałam wagę 65,6 kg. Cieszę się bardzo bo tydzień temu ładnie mi szło, a jak przyszedł piątek i sobota, to zawaliłam. W tym tygodniu ładnie się trzymałam i w miarę pilnowałam. Woda pita codziennie, trzymam się wyzwania, co również mnie cieszy....Trwam w tym od 327 dni :) Wow :) jestem z tego dumna :) Bardzo dumna.

     Jeżeli chodzi o cm ostatnie pomiary robiłam 6 listopada więc porównanie z 6 i dnia dzisiejszego


         było/jest

piersi 98/97

talia 76/75

brzuch na wysokości pępka 84/82

brzuch pod pękiem 89/86

biodra 96/95

uda każde prawe i lewe  57/56

     Łączny spadek cm to 10 cm. Dużo, mało kwestia sporna ;) ponieważ tydzień temu nie było pomiarów. Ja jestem z tych spadków zadowolona, bo widzę, że brzuch jest bardziej płaski i to cieszy. Nie poddaję się, walczę dalej. 

    Posiłkowo dzień wygląda tak:

ŚNIADANIE: bułka z ziarnami, twaróg wędzony, rzodkiewka

II ŚNIADANIE: mus jabłko-cynamon

OBIAD: makaron podsmażony z szynką i serem

KOLACJA: rogal z mlekiem i czekolada miętowa

    Razem wyszło 1770/2437 kalorii, a spalonych 357. Wszystko poza kolacją zaplanowane. Kolacja spontaniczna, zjadłam to bo zalegał mi rogal, był suchy, więc mleko do tego idealne ;) I tak wyszło ;) Na jutro jadłospis zaplanowany, ułożony a jak będzie zobaczymy. 

     Przed nami weekend, trzymajcie się ;) Pamiętajcie aby wszystko z głową robić i jeść ;) Masz ochotę zjeść batona, zjedz, nie katuj się samą sałatą. Wszystko z głową, to połowa sukcesu jak dla mnie. Powodzenia. Trzymam za Was kciuki. Spokojnego i miłego weekendu. Pozdrawiam :) :* 

          

18 listopada 2021 , Komentarze (14)

Witajcie 

       Dzisiejszy dzionek uważam za udany, chociaż lekko senna jestem. Ale pogoda za oknem hmmm ponuro, chłodno brrrrr. Dziś mogłam dłużej pospać i o której wstałam??? O godzinie 5.45 :) Chwilę poleżałam, wstałam ogarnęłam śniadanie i szybciutko pojechałam do miasta na zakupy. Dziewczyny jeszcze spały. Ogarnęłam co miałam ogarnąć i do domu. W międzyczasie podrzuciłam jeszcze zakupy rodzicom i do domu. Rozpakowałam zakupy, wstawiłam pranie i poszłam grabić liście ;) Powiem Wam, że się zmachałam ;) ale i rozgrałam hihihi. To był mój trening ;) 

     Posiłkowo dzisiejszy dzień przedstawia się następująco ;) 

ŚNIADANIE: chleb z ziarnami, ogórek, parówkowa, ketchup

II ŚNIADANIE: banan, jogurt, baton plaster miodu

OBIAD: pizza calzone z kurczakiem 

KOLACJA: wafle ryżowe, ketchup, ogórek, rzodkiewka 

       Wyszło 1951 kalorii dziś wyszło. Sporo jak na mnie, ale tak wyszło ;) Parówkowa za mną chodziła, wiem że to może mało wartościowe ale dla mnie dobre. Jem co mi smakuje ;) I tego nie zmienię. Refluks odpuszcza, właśnie sobie teraz uświadomiłam że dziś nie wypiłam siemienia. Ale za to rwa nie odpuszcza. A jeszcze po grabieniu, dałam sobie do wiwatu ;) Nic, przeżyję. 

      Pamiętajcie aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Ja zmykam teraz do wanny poleżeć i poczytać książkę ;) Miłego wieczoru :) Pozdrawiam :) :* 

17 listopada 2021 , Komentarze (19)

Witajcie 

           Kolejny fajny dzionek za mną. Waga od rana mnie zaskoczyła, pokazała dziś 65,3 kg a wczoraj było 65,7 a w poniedziałek było 66kg. Cieszę się, że z takich spadków.....idę do przodu, do celu. Może powoli ale dla mnie to nie jest istotne, ważne że skutecznie ;) Dziś troszkę zakręcony dzień, ale miły. Co prawda chłodny ale jakoś przetrwałam. 

         Posiłkowo dzień wygląda tak: 

śniadanie: chleb z ziarnami, twaróg wędzony, ogórek

II śniadanie: jogurt pitny i jedna kokosanka ( na zdjęciu całe opakowanie) 

obiad ( późny, nawet bardzo) kluski ziemniaczane, kapusta kiszona, napój czekoladowy ze słonym karmelem.

      Łącznie wyszło około 1400 kalorii. Może szału dziś nie ma bo brak kolacji, ale tak wyszło. Do domu wróciłam po 15, zanim się ogarnęłam było po 16. Dlatego też tak późno kluseczki i brak kolacji. Jutro będzie lepiej bo będzie spokojniejszy dzień. A dziś... tak jak pisałam, zakręcony dzień. Woda ładnie pita, aktywność  kroki ;) dziś pykło już 16396 i ładuję opaskę, więc dużo więcej nie dobiję ;) Ale to nic :) Zaraz zmykam spać. Chociaż nie wiem czy uda się zasnąć, bo dziś niedaleko nas był pożar :( Prawdopodobnie dom już nie nadaje się do zamieszkania. Od 6.30 słyszałam syreny, jedna za drugą... nie wiedzieliśmy co się dzieje... Jak dojechałam do miasta zobaczyłam  na necie, że był pożar i w pierwszej chwili myślałam, że to nasz dom.... zaczęłam się trząść... nie mogłam tchu złapać... Zdjęcie dosłownie naszego domu, ale jak się bliżej przyjrzałam, to widziałam że jest bocianie gniazdo, a koło naszego domu nie ma. No i przecież my dopiero po 8 z domu wyjeżdżaliśmy. Masakra. 

      Spokojnej nocki Wam życzę i trzymam za Was kciuki, za Wasze postępy. Walczymy, działamy. Powodzenia. Pozdrawiam :* :) 


16 listopada 2021 , Komentarze (6)

Witajcie :) 

       Dzionek od rana hmmm zakręcony ale stabilny ;) Tzn dzień zaczęłam od wypicia siemienia lnianego, potem śniadanko i reszta obowiązków. Dziś żołądek też dawał się we znaki, ale nie z taką siłą, jak w weekend. Waga mnie rano zaskoczyła od wczoraj spadek 0,3 kg.  Myślę, że do końca tygodnia będzie ok i wróci waga z przed weekendu ;) 

     Woda ładnie pita :) Co bardzo mnie cieszy bo za oknem chłodno i zwykle miałam w tych miesiącach problem. Jednak z butelką dafi się udaje ;) Posiłkowo dzień wygląda tak:

śniadanie: chleb z ziarnami, salami, ogórek

II śniadanie: banan, baton ( są rewelacyjne i gaszą pragnienie na słodkie )

obiad: ziemniaki, buraczki i schabowy tradycyjnie ze schabu ;) 

kolacja: śledzik na raz w sosie śmietanowym plus grzanki pomidorowe

    Łącznie wyszło 1620 kalorii ( spalonych 544 ) Jestem ogólnie zadowolona z dnia, jadłospisu. Co prawda kolacja na szybko, bo miało być coś innego. Nie wiem tylko czy czasem nie odbije się czkawką, ten śledzik.... bo jednak jest na occie...a u mnie refluks. Hmmm póki co nie myślę o tym. Tak czy siak postanowiłam jeszcze jakiś czas pić siemię lnianie. 

     Grunt to się nie poddawać. Działamy, walczymy. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

15 listopada 2021 , Komentarze (29)

Witajcie 

     Zaczynamy kolejny tydzień, już teraz życzę Wam aby był udany i bez większych wpadek ;) A nawet jeśli wpadka się trafi, to nie wyrywajcie sobie włosów z głowy ;) Znowu u mnie kilka dni podsumowań. Nie było mnie kilka dni, ale od piątku nie było ciekawie. Dużo się działo, ale nie miałam ani siły ani ochoty robić wpisów. Zdrowotnie dopadł mnie znowu refluks :( Który męczy mnie od piątku, pali, piecze... cofa się...aj strasznie nie lubię tego stanu. Ale od dziś znowu wprowadzam siemię lniane, liczę że pomoże. No i znowu trzeba troszkę zmienić jadłospis :( Będzie ciężko, ale chyba dam radę. 

    Woda ładnie pita przez te wszystkie dni, dziś wpada dzień 323 :) Aktywność hmmm kroki, ale też nie było jakoś szałowo. Weekend niekoniecznie dobijałam 10 tyś kroków. Chociaż w sobotę zrobiłam ponad 18 tyś ;) Niedziela jakieś ponad 5 tyś. Nie, nie wyrywam sobie z tego powodu włosów z głowy. Nie każdy dzień musi być idealny i nie każdy jest ;) Samo życie ;) 

   Najważniejsze to się nie poddawać ;) Piątek, sobota i niedziela bez liczenia kalorii... tzn wybiórczo, bo refluks i tak robił swoje. Więc nawet gdy coś zjadłam, to hmmm niekoniecznie dobrze trawiłam. Dziś udało się jakoś policzyć kalorie i jest ich zdecydowanie za mało, bo 1114 :(  Do refluksa doszła rwa kulszowa, no bo byłoby za nudno hahahah :) Ale to nie koniec..... bo znowu zaczęły się problemy z młodą, znowu stan się pogorszył ;( I zaczęły się dni, z płaczem, z niechęcia... do wszystkiego. No bo jak się wali, to wszystko :( Znacie to.....

     Mimo wszystko staram się nie poddawać, trwam, działam, na tyle na ile mogę. Może od jutra znowu będą fotki, bo to jednak najbardziej mi pomaga, no i kalorie ;) 

   Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru :* :) 

   

11 listopada 2021 , Komentarze (32)

Witajcie 

         Kolejny pozytywny dzionek u mnie. Dziś pospałam do 7.30 :) Dłużej nie mogłam bo czułam że zbliża się ból głowy. Dlatego wstałam nadrobiłam zaległości na yt, potem śniadanie, budzenie dziewczyn, nadrobienie zaległości szkolnych, pranie, sprzątanie ;) Niby wolny dzień...a jednak aktywny hihih          

       Dziś jest dzień 17, kiedy to liczę kalorie. Jestem z siebie dumna, aż nie wierzę hihihi. Waga poazała 65,2 kg czyli utrzymuje się ta sama waga od 3 dni ;)  Woda pita, dziś 319 dzień zaliczony. Jeżeli chodzi o dzisiejsze menu prezentuje się tak: 


śniadanie: chleb z ziarnami, rzodkiewka, jajecznica z pomidorem, ogórek, szynka podsmażona

II śniadanie: mandarynka, żelki, baton z buraka i czarnej porzeczki 

obiad: pita z kolendrą i czosnkiem, filet, pomidor, ogórek, miks sałat, sos ketchup-majonez

kolacja: jogurt straciatella , borówka
         Łącznie dziś wyszło 1759 kalorii, najedzona po kokardę ;) Teraz czas ułożyć jadłospis na jutro. Szczerze to brak weny, ale jakoś ogarnę. Możliwe że podpatrzę u Was jakieś propozycje ;) 

       Pamiętajcie aby się nie poddawać, walczcie, działajcie. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

10 listopada 2021 , Komentarze (9)

Witajcie 

           

        Wczoraj pisałam jak bardzo się cieszę, że dzień dobiega końca.....dziś nie ;) Tzn nie mam dzisiejszemu dniu nic do zarzucenia ;) Jest spoko. Chociaż na taki się nie zapowiadał, ponieważ wstałam z potwornym bólem głowy. Potwornym do tego stopnia, że chciało mi się wymiotować :( Na szczęście wzięłam tabletkę i pomogło, krótko po jej wzięciu. 

       Po śniadaniu wyjazd do miasta, jedna na praktyki druga do szkoły. Dziś córka nie miała lekcji, ale miała ślubowanie klas 1 ;) Na początku nie chciała iść, ale ostatecznie koleżanką ją przekonała ;) I wiecie co.... jak  cała  "impreza" się skończyła, cieszyła się że była. Mówiła, że było spoko i nawet jej się podobało. Ucieszyła mnie ta wiadomość... bo niedziela , poniedziałek.... to była dosłownie walka o pójście do szkoły. Zobaczymy jak to będzie po niedzieli, bo młoda ma piątek wolny. Także w sumie 4 dni wolnego. Ale tym będę martwiła się później. 

     Po zakończonym pasowaniu pojechałam z młodą na galerię. Miałam kilka rzeczy do kupienia ( przy okazji zajrzałyśmy do KFC) , ale w sumie nic z tego co chciałam nie kupiłam, bo nie było. Wróciłyśmy do domu, poćwiczyłam z młodą matmę, pomogłam z kalendarzem adwentowym dla drugiej panny. Dziewczyny robią sobie wzajemnie kalendarze adwentowe. I jedna i druga mnie prosiły o pomoc w kompletowaniu :)  Po wszystkim napaliłam w kominku, zjadłam kolację i usiadłam do kompa ;) 

     Posiłkowo dzień wygląda tak: 

śniadanie: chleb z ziarnami, kurczak w galarecie, rzodkiewka, pomidor

II śniadanie: jogurt pitny, baton 

obiad: twister i małe frytki z KFC

kolacja:  ryż na mleku, borówki 

       Łącznie wyszło dziś 1785 kalorii, spalonych kalorii 335. Jest dobrze. Aaaa zapomniałam wspomnieć o wadze dzisiejszej ;) Pokazała 65,2 kg wow. W poniedziałek było 65,9 - we wtorek 65,2 i dziś tyle samo. Ciekawe go przyniesie piątek, sobota ;) Nie spinam się, działam w swoim tempie. Woda ładnie wypita, kroki hmmm dziś  póki co niewiele bo tylko 12311. Dużo więcej już nie zrobię, bo ładuję opaskę. 

    Jestem zadowolona z dnia dzisiejszego :) Z tego że mimo porannego  bólu głowy , dzień okazał się fajny, pozytywny. Mam nadzieję,że Wasz dzień też jest miły, pozytywny. 

   Pamiętajcie aby się nie poddawać, działamy, walczymy. Głowa do góry, nawet jak upadniecie. Podnosimy się i działamy dalej. Życzę powodzenia i spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

9 listopada 2021 , Komentarze (14)

Witajcie 

     Cieszę się, że dzisiejszy dzień dobiega końca... Zresztą tak jak wczorajszy szybko się skończył.. tak dzisiejszy też. Wczoraj wieczorem nie wiedziałam jak się nazywam. Posiłkowo dzień wczoraj to tragedia. Nie liczyłam kalorii, w sumie zjadłam na bank zdecydowanie za mało. Może dobiłam do 1100 kalorii. Woda  była wypita. To jedyne czego trzymam się w 100% i sprawia mi to frajdę i daję sobie z tym radę. 

   Dzisiejszy dzień od rana to hmmm jedno wielkie nieporozumienie... W sumie jak to mówią, jaki poniedziałek taki cały tydzień...Oj lepiej  żeby tak nie było. Chociaż patrząc na to, że dziś wtorek i dzień też do kitu... to boję się co będzie jutro. Ale do brzegu. 

    Dziś dziewczyny jechały chwilę później, mogłam chwilę dłużej pospać. Wstałam, ogarnęłam śniadania i patrzę na termometr, a tam -5 stopni brrrrrr. Patrzę na samochód wrrr trzeba skrobać. Spoko pomyślałam, jest M to mi szybko ogarnie hihihi. W końcu facet niech się przyda ;) To był początek lawiny złego. Wychodzimy z M z domu aby ogarnąć te diabelskie szyby i nagle M mówi " ale ty kochanie nie masz powietrza w kole" Hmmm pomyślałam, Asia tylko spokojnie ;) Chociaż w środku się buzowało. M ogarnął koło, okazało się że powietrze uchodzi cały czas. 

    No i co powiedzmy, że samochód częściowo ogarnięty. Zawieźliśmy dziewczyny do szkół. Potem ja odwiozłam M do domu, pojechałam do rodziców, a On na firmę. Zostawiłam auto koło rodziców, M przyjechał zabrał moje auto, zostawił swoje. Pojechał do warsztatu z tym kołem. Nówka teraz mogę jeździć ;) Potem szybko do domu, szybki obiad i na zakupy. Szybkie zakupy, dosłownie szybkie, bo M dziś w trasę. 

     Zdążyliśmy wrócić do domu, troszkę ogarnęłam i M ruszał a trasę. Zdążył wyjechać i nagle telefon że czegoś zapomniał ;) Więc musiałam mu dowieźć ;) I tak wyszło że w domu wylądowałam po 19 :( Padnięta, wkurzona. Fakt posiłkowo dzień ok, woda pita, kroki ładnie wydreptane bo na liczniku już 16389, obecnie opaska się ładuje , więc parę kroków jeszcze wpadnie ;) 

       Dzisiejszy jadłospis wygląda tak : 


śniadanie: mus kasza jaglana 

II śniadanie: chleb, rzodkiewka, kabanos z łososia i baton plaster miodu ( pychaaaaa) 

obiad: zupa jarzynowa ( wieki nie jadłam ) 

kolacja: ryż na mleku, borówki, baton ( ten był średni) 

  Łącznie wyszło 1462 kalorie. Niestety to co zjadłam na śniadanie, miałam zjeść na II śniadanie. A to co zjadłam na II śniadanie miałam zjeść na śniadanie hahah Po prostu powinna być odwrotna kolejność ;) Ale nerwy, złość i tak wyszło. 

     To byłoby na tyle. Pozostaje mi jeszcze ułożyć jadłospis na jutro, a szczerze nie mam siły, padam na twarz. Tzn póki co mam tylko śniadanie... reszta nie wiem. Może jutro coś wyskrobię. Zobaczę. 

    Pamiętajcie aby się nie poddawać, działamy, walczymy. Powodzenia. Trzymam za Was kciuki. Pozdrawiam ;) * 

   

7 listopada 2021 , Komentarze (19)

Witajcie 

      Jak to jest, że weekend tak szybko mija ?! Szok...zresztą dzień za dniem szybko mija. Wczoraj wpisu nie było, a to tylko dlatego że późno wróciliśmy do domu. Po powrocie spędzałam czas z dziewczynami. Ogólnie sobota pracowita była, a niedziela nie lepsza ;) Ale zacznijmy od soboty ;) Rano młoda zawieziona na praktykę, a druga ogarniała zaległości szkolne. Ja w między czasie wstawiłam pranie, rozwiesiłam, posprzątałam, trochę poćwiczyłam z młodą z matematyki. Potem po młodą na praktyki i po M na firmę. Odebrałam M  siup na zakupy ;) Na koniec szybko do rodziców po chleb i do domku ;) I tak jak napisałam, czas z dziewczynami. 

    Posiłkowo sobota wygląda tak:

śniadanie: chleb graham, twaróg chudy, miód

II śniadanie: banan, mandarynka, orzeszki wasabi 

obiad: reszta makaronu teriaki  po młodej

kolacja: shake twix ( mega słodki) więcej nie wezmę ;) 

 wieczorem z dziewczynami był też popcorn ;) 

Kaloryczność około 1800. 

    Sobota to ogólnie u mnie dzień ważenia, mierzenia. Tak też było wczoraj, bo wiekiii się nie mierzyłam ;) A dokładnie ostatnio we wrześniu :(   I niestety cm poszły w górę, ale cóż. Teraz się zmierzyłam i chyba za miesiąc porównam. Zobaczymy. Ale wagowo wczoraj ok, bo tyle samo jak w piątek czyli 65,5 kg co daje spadek tygodniowy 0,8 kg ;) Bo poniedziałek zaczynałam z wagą 66,3 kg. Jestem zadowolona. 

     Niedziela zaczęta późno jak na mnie, bo o 7.30 ;) Oj pospałam hihh :) Najpierw nakarmienie kotów, potem ogarnięcie śniadania dla rodzinki ;) Waga dziś lekko w górę, bo 65,9 ale cóż wczoraj zjadłam późno ostatni posiłek i dlatego ,no i dwójki nie było ;) Jest dobrze, nie będę płakała. 

     Posiłkowo dzisiejszy dzień wygląda tak: 

śniadanie: chleb z ziarnami, ogórek, jajko na twardo z majonezem

II śniadanie: banan, raffaello 1 szt

obiad: ziemniaki, gołąbki, ogórek

przekąska: paluszki i biszkopt ( bleeeee) 

kolacja: naleśniki, borówki, stracciatella 

        Kaloryczność na dziś to 1876, spalone 295 kalorii ;) Najedzona i zadowolona z jadłospisu :) Wczoraj nie było dokładnego liczenia i waga siup lekko w górę, dlatego nawet w weekend trzeba się trzymać ;) Ale nie, nie żałuję lekkiego wzrostu ;) bywa i tak. Odchudzanie ma być przyjemnością, a nie karą. PAMIĘTAJCIE  O TYM  ;) Woda dziś ładnie wypita. Do tego nawet dziś pokręciłam hula ;) co prawda tylko 15 minut...ale zgrzałam się jak diabli hihihi. 

      Dzień ogólnie dziś udany. Pomimo godzinnego prasowania hahahah :) Tak, musiałam wziąć się za prasowanie, bo tak odwlekałam i się uzbierała niezła kupka. Ale dałam radę ;) Nawet pomimo bólu głowy, dzień jest ok. Tak, około 15 zaczęła mnie boleć głowa, szybko wzięłam migrę stop i ból poszedł... w siną dal ;) Oby nie wrócił. 

     Mam nadzieję,że Wasz dzień minął dobrze. Pamiętajcie aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Miłego wieczoru i cudownego nowego tygodnia dla Was. Pozdrawiam :) :* 

     




5 listopada 2021 , Komentarze (18)

Witajcie 

        Czas zacząć weekend, ale zanim na dobre się zacznie.... jak minął mi piątek. Spokojnie. Dziś obie dziewczyny były w domu, więc rano ogarnęłam szybko zakupy. Potem po lekcjach pojechałam z dziewczynami na galerię, a właściwie zawiozłam je ;) Pomimo deszczowej aury, samopoczucie na wet ok... chociaż coś głowa mnie ćmi, oby się ból nie rozwinął. 

        Waga rano mnie zaskoczyła, bo nie było dwójki....ale zaliczyłam spadek ;)0,3 kg od wczoraj a  od poniedziałku 0,8 kg. Myślę że jest całkiem spoko. Oby tak dalej. Powoli, małymi krokami ale idę po swój cel. Woda ładnie wypita, kroki hmmm póki co niewiele, bo 8686, może uda się dobić do 10 tyś. A jak nie, to trudno. W sumie może być ciężko, bo jestem już senna. Od 5 na nogach bo kociaki domagały się jedzenia ;) 

       Posiłkowo piątek przedstawia się tak: 

ŚNIADANIE: kasza manna z dżemem domowym truskawkowym 

II ŚNIADANIE: baton orzechowo-karmelowy energy 

OBIAD: makaron podsmażony z szynką, serem + ketchup

KOLACJA: bułka serowa z serem, sałatka jarzynowa + ketchup + śliwki 

        Dziś razem wyszło 1695 kalorii, całkiem nieźle, najedzona położę się spać. W weekend pewnie jakieś filmy z dziewczynami i całkiem możliwe, że wpadnie coś niedozwolonego ;) Ale płakała nie będę. Czy w weekend będę liczyła kalorie? Nie wiem. Ale nie planuję, też obżarstwa. Wszystko w granicach rozsądku ;) Tak myślę ;) Ale wiecie...plany planami a życie sobie ;) 

      Także spokojnie, bez stresu. Życzę Was udanego weekendu. Pamiętajcie aby robić wszystko z głową, nie wyrywać sobie włosów z głowy... bo np. zjecie batona, czekoladę... Każdy ma lepsze i gorsze dni. Ale przypomnę Wam za to o piciu wody ;) 

       Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :* 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.