Witajcie
Kilka dni mnie nie było, więc małe wyjaśnienia. Niestety tydzień przed czasem przyszła @. Namieszała, oj namieszała... No to od początku. Piątek do południa mijał nawet spokojnie. Ładnie zrobiłam trening tzn. orbitrek 50 minut i 22,16 km oraz chód 26 minut 1,11km. Posiłkowo dzień wyglądał nawet ok, zjedzone 1552 kcal, woda wypita czyli 19 dzień wyzwania zaliczony. No i popołudniu czar prysł... bo zjawił się @. W ramach napadu okresowego zjadłam lody orzechowe i popcorn, ale wszystko wliczone w bilans, także nie jest źle. Większość dnia spędziłam na oglądaniu filmów z młodą na Netfixie ;)
Sobota hmmm i tu już gorzej. Co prawda trening był..tzn planowałam więcej, ale... Ale o tym za chwilę. w ramach treningu był orbitrek 15 minut 5,65km i chód 36 minut 1,98km. Byłoby więcej orbitreka, ale po 10 minutach zaczęło robić mi się słabo...Pomyślałam, dobra jeszcze 10 minut. Jednak nie dałam rady, bo zrobiło mi się czarno przed oczami i o mały włos a spadłabym z orbitreka. Dlatego tylko 15 minut. Okres zrobił swoje. Niestety nie zliczyłam kalorii, ale zdecydowanie za mało zjadłam, bo tylko dwa posiłki. No nic, było minęło. Ale za to z wodą ładnie się trzymam, w sobotę także udało się wypić 1,5 litra. Także trwam dalej w wyzwaniu.
Niedziela? Oj dziś leniwy dzień. Dosłownie. Ale niedziela nie zaczęła się dla mnie dobrze. Około 4 nad ranem, przebudziłam się z potwornym bólem głowy. Do tego stopnia,że wzięłam tabletkę. Inaczej męczyłabym się i nie zasnęła. Po tabletce padłam dalej jak mucha. Wstałam około 9. Nie powiem bym była jak nowo narodzona, ale czułam się w miarę dobrze.
Wstałam zrobiłam śniadanie, potem w ramach kroków poszłam wyrzucić bioodopady. Zabrałam się za obiad i tak pół dnia zleciało. Po obiedzie pojechaliśmy z M nad jeziorko :) Na romantyczny spacer we dwoje :) Ludzie jeździli na łyżwach, byli też morsujący :) Na dworze było minus 16 stopni... w drodze powrotnej zabraliśmy dziewczyny i na miasto. Tam też mały spacer i do domku :) Te spacery to w ramach wyrobienia kroków :) Udało się ;) Chociaż zimno, jak diabli.... Ale miło spędzony czas ;)
Posiłkowo dzień wygląda tak
śniadanie: bułka wieloziarnista z pomidorem, dwa jajka na twardo z majonezem
obiad: zupa ogórkowa z ziemniaczkami ze szpyrkami ;) Cappuccino i mini jabłeczniki ( własnoręcznie zrobione)
kolacja: tzn wizyta w mieście ( pół kurczakoburgera i pół paczki frytek)
kalorycznie dziś wyszło 1662 na 1703 Nie jest źle :) ale mogłoby być lepiej. Ale wyszło jak wyszło, dziś już liczyłam wszystko jak leciało. Jeśli chodzi o trening to nie było w sumie, poza marszem 29 minut 1,60km. Woda wypita, dzień 21 wyzwania zaliczony :) Aż sama siebie nie poznaję hihihi. Jednak takie wyzwania bardziej pomagają :)
Aaa zapomniałabym, sobota była dniem ważenia ale... Ale zdecydowałam że nie będę się denerwowała. Okres w pełni, to nie chciałam sobie psuć humoru ;) Pomiary będą w następną sobotę :) Nie ma innego wyjścia hihihi. Cały tydzień mam na pilnowanie jedzenia i aktywności :) Staram się każdego dnia wyrobić minimum 10 tyś kroków. Jak nie uda się normalnie wyrobić, to po prostu chodzę, po domu lub podwórku ;) I jak wybije 10 tyś, dopiero siadam ;)
Mam nadzieję, że od jutra ruszę pozytywnie, bez bólu głowy. Tabelka ładnie zapełnia się aktywnością. Może jutro cyknę fotkę i wstawię. Dziś tylko suche fakty, bez zdjęć. Przez dwa dni nie wchodziłam na kompa. Sporadycznie coś z telefonu zobaczyłam. Nie miałam siły, ochoty.
Teraz nadrobię Wasze pamiętniki. Mam nadzieję, że weekend mija Wam spokojnie. Trzymam kciuki za nowy tydzień i naszą walkę o lepszą siebie :) Nie poddajemy się, działamy, walczymy :) Za kilka miesięcy podziękujecie sobie, że zaczęłyście. Upadłaś? Powstań ;) Do dzieła. Powodzenia. Miłego wieczoru i cudownego nowego tygodnia :* Pozdrawiam :* :)