Zaczynamy weekend :) Dziś waga rano mnie zaskoczyła... Hmm chociaż czy to zaskoczenie? W sumie tak ;) Drugi dzień waga tak sama, ciekawe co jutro pokaże ;) Czy będzie spadek czy może waga paskowa. Ale póki co o tym nie myślę. Dzionek minął spokojnie, bez atrakcji . Udało się zrobić mnimum 10 tyś kroków. W sumie od początku roku, no poza 1 stycznia gdzie kroków było ponad 6 tyś. Ale tak wyszło, włosów z głowy rwała nie będę.
Tak jak wczoraj zaplanowałam, tak nastawiłam budzik. Zadzwonił chwilę po 7 ;) Wstałam, zjadłam sniadanko, posprzątałam i wzięłam się za trening. Orbitrek 45 minut i chód 21 minut ( 1,46km)
Oj nie chciało mi się ;) Tzn. chciało ale ostatnie 5 minut było ciężkie ;) Woda wypita 1,5 litra, daję radę. Dziś dzień 12. A posiłkowo dzień wygląda tak :
śniadanie: chleb z ziarnami, antipastii, pomidor, ogórek, czerwona herbata
II śniadanie: omlet z mąki kokosowej, kiwi, miód
obiad: leczo
kolacja: serek truskawkowy ( tu na zdjęciu całe opakowanie, ale zjadłam tylko 150g, nie dałam rady więcej) Wafelek B-ready
Łącznie dziś 1381 na 1712 kalorii. Nie jest źle ale po obiedzie nie miałam na nic ochoty. Miała być sałatka ale głowa mnie lekko ćmi i zjadłam co było, na szybko. Jestem zadowolona z dnia dzisiejszego :) Mija pozytywnie tak powinno być. Mam tylko nadzieję, że ból głowy nie będzie się nasilał.
Działamy, walczymy. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :* :*
Zdecydowanie długie spanie, nie jest dla mnie ;) Dziś wstałam około 9 i już czułam że pół dnia mi uciekło ;) Dlatego na jutro ustawię sobie budzik. Wstałam standardowo śniadanie, potem rozebrałam choinkę, wyniosłam choinkę na dwór i wzięłam się za trening. Udało się wskoczyć na orbiego ;) Wyszło 45 minut wow :) plus dodatkowo chód 26 minut i 1,24 km.
Nie poddaję się, walczę i sprawia mi to radość :) Wody zaliczony kolejny dzień wyzwania ;) Wypite 1,5 litra, też nie mam z tym problemu doszła też herbatka. Dziękuję tym którzy dołączyli do mojego wyzwania z piciem wody :)
Ogólne samopoczucie dziś ok ;) Chociaż hmmm wczoraj zepsuła się pralka, dziś skończył się gaz w butli, a M w trasie :) Na szczęście jeśli chodzi o pralkę, dam radę, do soboty ;) Gaz wymienił znajomy :) Heheh Rozmawiałam z M i powiedział ,że kolega przyjedzie i wymieni. Bez gazu ciężko ;) Niby można zrobić w piekarniku, można też zamówić pizzę ;) Ale gaz jest to jutro będzie leczo :) W południe byłam z dziewczynami na dworze, lepiłyśmy bałwana, a potem robiłyśmy aniołka na śniegu ;) Tak robiłyśmy, bo ja też ;) hahah Mam nadzieję,że nie będzie z tego przeziębienia ;)
No to czas na posiłki ;)
śniadanie: chleb z ziarnami, twaróg, rzodkiewka
II śniadanie: banan, baton proteinowy
obiad: skrzydełka a'la kfc i te zamiast w tłuszczu, zrobiłam w piekarniku ;) Wyszły zdrowsze ;)
przekąska: chipsy ( to była złość na to że wszystko zaczęło się walić ;) Ale to wliczone w bilans :)
Łącznie wyszło 1160 na 1712 ;) Nie zjem więcej, bo już późno. Jeszcze może zrobię sobie kawkę. Dziś zaskoczyła mnie waga, dawnooo takiej nie widziałam. Ujrzałam 63 kg ;) To mniej niż waga paskowa. Ale czekam do soboty i wtedy zmienię ;) O ile nic się nie zmieni hihihi.
Mimo przeciwności losu, dzień kończę pozytywnie ;) Teraz trzeba ułożyć jadłospis na jutro :) Działamy dalej, walczymy. Nie poddajemy się. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :*
Najpierw zacznę od przyznania się do grzechu :( Wczoraj dodałam wpis, dopiłam ładnie wodę... no i domownicy podnieśli mi ciśnienie....do tego stopnia, że wciągnęłam batona Goplanę mikołajka ;) i dwa cukierki :( Ajjjj ja niedobra. Hmmm nie ,nie mam wyrzutów, waga i tak dziś pokazała mniej. Ale podjęłam decyzję... Dziś około popołudnia zaczęła mnie ćmić głowa. Raczej z ograniczenia cukru, bo wodę jednak pijam. No i wzięłam sobie batona oshee, który dostałam na święta lub w kalendarzu adwentowym. Postanowiłam że będę wliczała do bilansu coś słodkiego. Oczywiście nie będę rzucała się na słodycze, ale coś tam wciągnę. Będę obserwowała czy to coś zmieni.
Dziś niby dzień świąteczny a ja wzięłam się za trening pykło dziś 40 minut orbitreka i 22 minuty chód.
Postanowiłam mimo święta wskoczyć na orbiego i nie żałuję ;) Radość ogromna :) Do tego później dobiłam chód na dworze ;) Na śniegu :) Głowa się przewietrzyła ;) Tutaj też jednak postanawiam spontaniczność. Nie będę sobie narzucała, że danego dnia ćwiczę to czy tamto. Po prostu to na co będę miała w danej chwili ochotę, będę ćwiczyła.
Woda dziś ładnie wypita, zaliczony dzień 10 :) 1,5 litra :) Jestem z siebie dumna i z tych osób które są ze mną w wyzwaniu :) Tutaj i na insta :) Zanim przedstawię dzisiejszy jadłospis, to tylko napiszę że w ustawieniach na fitatu zmieniłam tempo chudnięcia z 0,3 kg na 0,4 dlatego też ilość spożytych kalorii jest mniejsza bo było 1815 a jest 1712 ;)
śniadanie: bułka z dynią, miks sałat, kurczak w galarecie i rzodkiewka
obiad: domowe hamburgery ( mielone, ser, miks sałat, pomidor, ogórek , bułka z dynią i sos majonez-ketchup)
kolacja: czerwona herbata, serek homogenizowany i baton oshee
Łącznie wyszło 1577. Nie jest źle wiem, wiem.... hamnurger może nie jest mało kaloryczny ale to był domowy ;) Odsączony z tłuszczu, plus warzywka :) Wszystko wliczone w bilans :)
Za to mogę pochwalić się wygraną ;) Byliśmy dziś w innym mieście załatwić pewną sprawę :) i w drodze powrotnej wstąpiliśmy do McDonalda :) Wszyscy coś zamówili, a ja nie . Chociaż M kilka razy pytał.... i kusił, pytał nawet czy chciałabym jakąś sałatkę ;) Powiedziałam że nie bo już jadłam kolację i nie mogę :( Uszanował ;) Ale powiedział " Kochanie, ja nikomu nie powiem,że jadłaś w maku " Hahaha kochany , co? :)
No to byłoby na tyle ;) Zmykam się teraz relaksować, a Wam życzę miłej nocki . Powodzenia, działamy :) Pamiętajcie aby się nie poddawać :) Pozdrawiam
Wtorek od 6 na nogach. Tak wczoraj ustaliłam z M,że wstajemy o 6, jemy śniadanie, potem zakupy i ja do domu a On na firmę. Tak jak ustaliliśmy, tak zrobiliśmy. Chwilę po 7 byliśmy już w sklepie, a 8.10 robiłam trening w domu :) Brawo ja :) hahaha Dziś był orbitrek 40 minut
Nawet nie wiem kiedy te 40 minut zleciało. Dałam radę, dodatkowo dziś w aktywności chód 52 minuty i 2,55 km. Także pod względem aktywności dzień udany :) Woda wypita, kolejny bo 9 dzień odhaczony :) Jednak wspólne wspieranie się jest dobre ;) Dużo osób na insta się dołączyło, co mnie cieszy. Im nas więcej, tym lepiej :)
Posiłkowo dzień wygląda tak:
śniadanie: chleb z ziarnami, ser camembert z ziołami, pomidor
II śniadanie: omlet z mąki kokosowej i do tego domowy dżem truskawkowy
obiad: ziemniaki, czerwona kapusta i ryba z pieca w sosie włoskim
kolacja: budyń plus groszki mini piegi ;)
Omlet z mąki kokosowej wyszedł obłędny :) Zresztą całe dzisiejsze menu mi smakowało. Łącznie wyszło 1426 kalorii na 1815 i nawet na Fitatu nie zaświeciła się żadna czerwona kreska, nic nie przekroczyłam ;) Brawo ja :)
Samopoczucie ok ;) Rano śniegu brak ale wiatr straszny....za to teraz nasypało śniegu z deszczem i do tego cały czas ten wiatr... brrrr.Ale udało się dobić kroki na dworze ;) Na polu ;) Także mam ponad 10 tyś i mogę usiąść ładować opaskę, bo zaraz mi padnie hihihi. Powiem Wam ,że jak wstanę szybciej, to jakoś więcej zrobię i energii ma więcej :) Też tak macie?!
Miałam sobie planować treningi np. poniedziałek orbitrek, wtorek mata, środa orbitrek a czwartek, coś tam...Ale wolę nie :) Bo na spontanie lepiej wychodzi ;) Oby siły wystarczyło ;) Nawet jak zrobię 3 treningi w tygodniu, też będzie dobrze. Grunt to nie zalegać na kanapie ;) Pamiętajcie o tym ;) A jeśli chcecie jeszcze motywację, to zapraszam na instagram ;) joannaaskajagoda ;)
Działamy, walczymy i nie poddajemy się :) cel jest blisko. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :* :) :*
Kolejny pozytywny dzień, bez bólu. Szok. Tzn ból kręgosłupa, ale ten to zniosę, jeszcze. Mam problem z wzięciem pełnego wdechu. W marcu czeka mnie wizyta u ortopedy i prześwietlenie. Zobaczymy co tam będzie. Nie jestem dobrej myśli, ale cóż na operację się nie zdecyduję. Założyłam gorset i jakoś mogłam funkcjonować ;) Myślę też że tłuszczak który mam blisko kręgosłupa, może mieć wpływ na bóle. Wydaje mi się, że on uciska kręgi. Jednak o tym dowiem się w marcu. Ale ja nie o kręgosłupie ;)
Dziś pogoda nas zaskoczyła, rano padał śnieg. Na początku ledwo było widać, że coś pada....ale godzinę później to było szaleństwo. Białe szaleństwo :) Oczywiście trening w postaci odśnieżania chodnika zaliczony. Żeby nie to,że codziennie przechodzą ludzie i to chodnik przy kościele, to bym nie ruszała. Ale jakby coś się komuś stało, to byśmy odpowiadali. Dlatego pomachałam łopatą :) Ciężko było, bo śnieg się strasznie lepił. Ale dałam radę. Później treningiem było toczenie kul ze śniegu( niestety nie dałyśmy rady już ustawić tych kul aby zrobić bałwana)
Posiłkowo dzień wygląda tak
śniadanie: owsianka z mandarynką i orzechami laskowymi
obiad: ziemniaki, klopsy mielone z sosem pomidorowym i ogórkiem korniszonem
kolacja: sałatka( miks sałat, twaróg wędzony, pomidor, ogórek korniszon, salami snacki, grzanki czosnkowe i majonez)
Łącznie wyszło 1488 kcal na 1815. Tylko 3 posiłki dziś, ale nie czułam głodu a późno wstałam dlatego ciężko mi ogarnąć i zjeść 4 posiłki. Pewnie gdy będę szybciej wstawała, to będą 4 posiłki. Woda wypita 1,5 litra :) Zaliczony 8 dzień wyzwania " styczeń-nawyk picia wody" Do którego zapraszam i zachęcam jeśli ktoś ma problemy z piciem wody :)
Udało mi się także kolejny dzień dobić do 10 tyś kroków. Dziś bez większego problemu je wyrobiłam, ale może będzie chwila aby iść na dłuższy spacer i zrobić dużo więcej kroków. Jednak nic na siłę.
Teraz czas nadrobić Wasze pamiętniki i ułożyć na jutro jadłospis :) Aaaa jeśli chodzi o liczenie kalorii, to daję radę, póki co i sprawia mi to frajdę ;) Dodatkowo są nagrody za dodanie pierwszego posiłku w aplikacji. Dziś miałam 3 dni liczenia wody :) To też motywuję :) Chociaż ja staram się chodzić wszędzie z butelką ;) I łyka wezmę tu, łyka tam i tak zejdzie te 1,5 litra.
Od dziś ferie, ale u nas będę mieszane. Tzn pierwszy tydzień mają obie dziewczyny, a drugi tylko jedna, bo córka M ma praktyki. Jeśli pogoda i zdrówko dopisze, to będziemy spacerowały, aby troszkę wyjść na świeże powietrze. Zobaczymy jak to będzie.
Działamy Kochani, walczymy, cel jest blisko ;) Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :*
Niedziela miał być spacer rodzinny i co?! I deszcz popsuł plany :) Tak wiem, zawsze można wziąć parasol ;) Ale z racji tego, że trochę kichamy i z nosa nam leci ;) to zdecydowałam że odpuścimy. Ale to nie oznacza, że odpuściłam dzisiejsze kroki ;) Nie, nie :) Zrobiłam trening w postaci marszu-chodu. Zajęło mi godzinę, a dystans to4,21km i to wszystko w domu :) Tak udało się to zrobić w domu :) Radość ogromna, drugi trening w tym roku zaliczony. Co prawda chód, ale to też aktywność. Godzina chodzenia po domu, po schodach dała się we znaki :) Ale nie żałuję. Lepsze chodzenie niż gnicie na kanapie :D
Samopoczucie ogólnie hmmm nawet ok :) Wczorajszy dzień był, dniem bez bólu. To był pierwszy dzień bez bólu od 14 dni. Pierwszy dzień od 14 dni, bez tabletki, proszków. Dziś też póki co bez proszków i raczej tak już będzie do końca dnia.
Jeśli chodzi o moje wyzwanie " styczeń-nawyk picia wody" do którego Was zachęcam, daję radę. Dziś dzień 7 i 1,5 litra wypite. Picie wody idzie mi całkiem dobrze, staram się zachęcać też do pica wody osoby na instagramie. Jeśli ktoś chciałaby do mnie zajrzeć, zapraszam joannaaskajagoda ;)
Posiłkowo dzień wygląda tak
śniadanie: chleb, jajko na twardo, majonez, ogórek kiszony
kolacja : ten sam ryż co na II śniadanie, plus łosoś i ogórek
Łącznie wyszło 1374 kalorie na 1815 możliwych ;) Kolację w sumie zjadłam bo miałabym bardzo mało kalorii, nawet nie byłam głodna po obiedzie. Odkąd pijam wodę, to jakby mniej chciało mi się jeść. Woda zapycha.
A zapomniałam dodać moją tabelkę ;)
Oby ładnie się zapełniała :) To będzie jakaś mobilizacja :) Tak sobie w ogóle dziś przypomniałam, że w tym roku Moja chrześniaczka ma I Komunię :) heheh i fajnie byłoby jakoś wyglądać :) Ale nie zamierzam się jakoś specjalnie spinać z tego powodu ;) Wszystko w swoim tempie :)
Kochani walczymy, nie poddajemy się. Cel jest bliżej niż myślimy. My jesteśmy silniejsi niż nam się wydaje :) Do dzieła :) Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :*
Czy Wasza sobota też tak leniwie upływa?! U mnie tak. Dziś poza praniem niewiele zrobiłam. Standard śniadanie, obiad, kolacja, no i czas z książką :) Czy żałuję? Nie :) Posiłkowo dzień wygląda tak:
śniadanie: chleb, twaróg wędzony, ogórek i miks sałat
obiad: sajgonki sztuk 3, surówka z białej kapusty
kolacja: bułka zapiekana z serem, szynką, jajkiem
Łącznie wyszło 1552 kcal na 1815. Zdjęć brak, bo się dziś zakręciłam i dopiero wieczorem sobie przypomniałam, że miałam robić zdjęcia. Jutro się poprawię :) Ale za to picie wody idzie mi całkiem dobrze. Dziś kolejny dzień wyzwania i 1,5 litra wypite :) Na chwilę obecną liczenie kalorii daje mi frajdę. Czasami jak coś przygotowuję, to wydaje się, że ma o wiele więcej kalorii. Jednak jak się podliczy, to jest dużo mniej. Dlatego liczę, zobaczymy jak długo. Picie wody hmm dzięki wyzwaniu, mam mobilizację :) Także jeśli nadal ktoś ma z tym problem, zapraszam do mojego wyzwania na Vitalii " styczeń-nawyk picia wody"
Jeśli chodzi o tegoroczne plany?
Po 1. minimum 1,5 litra wody
Po 2. aktywność 4 razy w tygodniu
Po 3. planowanie menu
Po 4. do celu brakuje 5,2 kg ale nie obrażę jeśli zgubię więcej ;)
Nie są jakieś wygórowane i niemożliwe do wykonania. Grunt to systematyczność, a z tym u mnie różnie bywa. Także małymi krokami a do celu. Nie daję sobie konkretnej daty na zgubienie tego nadbagażu, bo nie chcę za bardzo się spinać. Dałoby to odwrotny skutek u mnie. Mam cały rok na to.
Jeśli chodzi o dzisiejszą aktywność, to chód 3,56 km. Jednocześnie to romantyczny spacer z M ;) M widział, że chodzę po domu w celu dobicia do 10 tyś kroków...I mówi do mnie " Kochanie a może pójdziemy na spacerek, to sobie kroki nabijesz ;) " No i poszliśmy. Takim oto sposobem mam już ponad 13 tyś. Lekki mróz, ale przyjemnie było :) Może jeszcze do planów dołożę minimum 10 tyś kroków ;) Kiedyś wcześniej spać nie poszłam, póki nie dobiłam do 10 tyś ;) Później odpuściłam.
A Wam jak mija sobota? Jakie plany na niedzielę? Trzymam za Was kciuki. Przegrywa ten, kto nie walczy, pamiętajcie. Także działamy ;) Powodzenia i miłego wieczoru oraz cudownej niedzieli :) Pozdrawiam :*
No to mamy Nowy 2021 Rok. Ale ja zacznę od dnia wczorajszego. Sylwester minął spokojnie w domku, bez ekscesów ;) Muzyki to nasłuchaliśmy się za cały rok :) O północy wyszliśmy przed dom, szampan Piccollo wypity ;) Zimne ognie odpalone :) Hmmm niewiele było widać, ja inni mieszkańcy strzelali petardami, bo było mgliście :( a w pobliżu nas nikt nie strzelał.
Posiłkowo wczorajszy dzień wyglądał tak :
śniadanie: bułka grahamka z pasztetem domowym, ketchup
obiad: domowe Qurito
kolacja: parówki w cieście francuskim
deser : sernik na zimno z brzoskwiniami
Wczoraj nie liczyłam kalorii, ale fotki cyknęłam :) Dzisiejszy dzień to już liczenie kalorii.
śniadanie: chleb z szynką w galarecie plus pomidor
Łącznie wyszło 1356 kalorii na 1815. Nie miałam ochoty w sumie na nic, a to co zjadłam.... to prawie dostawało nóg i trzeba było zjeść :) A nie lubię wyrzucać. Kalorie zachowane, ja najedzona po kokardkę :) Aktywności dziś brak, jestem senna.
Nie robię dziś nic, nabieram sił na jutro. Coś głowa mnie zaczyna boleć. Być może to skutek małej ilości snu. Bo jeśli chodzi o płyny to wypiłam 2 litry. Czyli wyzwanie zaliczone :) Jeśli ktoś jeszcze nie dołączył, a ma problem z piciem wody...Zapraszam wyzwanie " styczeń- nawyk picia wody"
Jeżeli chodzi o plany i postanowienia noworoczne hmmm jeszcze nie dziś. Napiszę o nich na dniach, muszę na spokojnie usiąść i przemyśleć. Aby nie porwać się z motyką na słońce :)
To byłoby na tyle. Nawet nie mam siły pisać. Postaram się jutro dać dłuższy wpis ;) Ale dalej trzymam za Was kciuki. Za Wasze postanowienia i plany na ten rok. Powodzenia. Pozdrawiam :* :)
Dzisiejszy wpis zacznę od dzisiejszego jadłospisu, a później podsumuję ten rok ;)
ŚNIADANIE: bułka grahamka z antipastii zielonymi
II ŚNIADANIE: jogurt pitny ( w trasie)
OBIAD: makaron z mascarpone, kurczakiem, cukinią,pieczarkami plus ser
Łącznie dziś 1385 kcal na 1815 Dziś stanowczo za mało kalorii, bo porcje w sumie były ok. Nie czuję głodu a dopiero wróciłam do domu. Także dlatego nie ma kolacji. Późno, bo po 15 zjedzony obiad...a po 17 musieliśmy coś załatwić. Jak wróciliśmy to prawie godzina 20, więc już sobie daruję kolację. Ale za to ładnie poszło mi z wodą :) Dziś 1,5 litra wpadło. Trzeci dzień wyzwania zaliczony. Nadal zapraszam chętne osoby, które mają problem z piciem wody :) Wyzwanie nazywa się " styczeń-nawyk picia wody"
Oprócz jedzonka macie taką mnie ;) Zamyśloną :) Mam nadzieję,że Was nie wystraszę :) hihihi A teraz czas na podsumowanie tego roku. Nie dokonałam ogromnych zmian, jeśli chodzi o wagę to spadek na stałe wynosi 3,5 kg. Rok 2020 zaczęłam z wagą 66.7 kg, a kończę z wagą 63,2 kg. Szału nie ma ale dla mnie to jednak wyczyn. Cieszę się, bo jednak jakiś stały spadek jest. Jeśli chodzi o centymetry, jest lepiej tzn. tak mi się wydaje. Jest mnie mniej o 27 cm. A mianowicie
szyja -1 cm
biceps - 4 cm
piersi - 2 cm
talia - 4 cm
brzuch na wysokości pępka - 3 cm
brzuch pod pępkiem - 4 cm
biodra - 6 cm
udo - 2 cm ( po 1cm na każdą nogę )
łydka - 4 cm ( po 2 cm na łydkę)
Pewnie dla niejednego będzie to mało. Ale dla mnie jest ok. Chcę schudnąć ale skutecznie i na stałe. Cały czas powtarzam sobie, małymi krokami. Tak właśnie robię. No może mogłoby być mniej na wadze, ale różne potknięcia były po drodze. Cóż bywa. Nie załamuję się, ale idę dalej .Do celu zostało 5,2 kg, całkiem realne że w 2021 uzyskam taką wagę. Ale nie spinam się jakoś specjalnie ;) W swoim tempie ;) Dam radę.
Czego nauczyłam się w tym roku ?! Na pewno nauczyłam się słuchać swojego organizmu. Kiedyś robiłam ponad swoje siły, bo tak wypadało, bo było wyzwanie itp. Teraz nie! Teraz ćwiczę, kiedy czuję się na siłach, jem to czego potrzebuje organizm. Nie szaleje, ale też nie głoduję.
Od kilku dni powróciłam do liczenia kalorii, zobaczymy na jak długo. Ale nie myślę o tym, po prostu robię swoje. Jak się potknę, cóż... życie. Powstanę i pójdę dalej :)
Powróciłam do picia wody, minimum 1,5 litra wody. Póki co jest ok. Miałam zrobić podsumowanie treningów, ale brak czasu dziś na to. Nie mniej jednak były miesiące, że nie próżnowałam :) Różnie z tą aktywnością u mnie bywało. Raz był trening, a raz aktywność obowiązków domowych.
Niestety ten rok, zamiast wyleczyć mnie z depresji... spowodował, że ona powróciła. Było już tak dobrze na początku roku...aż nagle... Koniec wizyt u psychologa :( I trzeba było radzić sobie samemu. Raz było lepiej a raz tragicznie :( Raz się uśmiechałam, a innym razem miałam myśli samobójcze.... Różnie bywało. Nie boję się o tym pisać, bo nie tylko ja borykam się z depresją :( Może któregoś dnia wyjdę z tego, chociaż podobno z depresji nigdy w 100% się nie wychodzi. Nie wiem.
Aaaa zapomniałabym nadmienić ,że udało mi się przeczytać 36 książek :) Brawo JA :) To też taki mój mały sukces...i czas dla siebie ;) Udało mi się też wytrwać i zrealizować wyzwanie 2020 km w 2020 roku. Wyzwanie nawet z nawiązką zrobione :)
Także na tym zakończę podsumowanie 2020 roku :) Nie umiem jednoznacznie powiedzieć czy był negatywny czy pozytywny. Bo były miłe chwile , smutne chwile... Ale nie chcę tego już rozpamiętywać. Nie wspomnę o Covidzie... bo to temat rzeka :( więc kończę dzisiejszy wpis :)
Plany, postanowienia na 2021 będą, ale w Nowym Roku, bo ich nie spisałam :) Nie mam kiedy, ciągle coś, ciągle w biegu. Ale rok jeszcze się nie zaczął, zdążę :) Hihih.
Kochani Moi życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku 2021 , Szampańskiego Sylwestra. Nie myślcie tego dnia o diecie :) bawcie się na tyle, na ile możecie. To wyjątkowy dzień, szkoda psuć humor na dietę i ograniczenia. Oczywiście, nie przesadzajcie ale też nie żałujcie sobie :) Wszystko z głową. Wszystko jest dla ludzi :) PAMIĘTAJCIE O TYM :) Trzymam kciuki za Was :* Powodzenia. Pozdrawiam. Miłego wieczoru :*
Kolejny dzień dobiega końca, a ja dopiero siadam z czterema literami... Cały dzień coś do roboty, ale kobiety chyba tak mają, zawsze znajdą sobie zajęcie.
Tak jak w tytule ;) U mnie mały krok do przodu. W sumie może i nawet dwa kroki. Pierwszy to picie wody. Wczoraj wypiłam 1,5 litra wody ale dziś 2,5 litra :) W szoku jestem że się udało tyle wypić :) Ale wczoraj dolałam soku z cytryny a dziś soku z grejfruta :D Wszędzie brałam ze sobą butelkę, to też pomogło. Ale latanie do wc ;) Średnio fajne :) Nie, nie... nie narzekam :) Dobrze,że woda wchodzi bez problemu :) Przypominam o moim wyzwaniu, które wrzuciłam na V " Styczeń-nawyk picia wody" Zapraszam jeśli ktoś ma ochotę ;)
Kolejnym krokiem ku lepszemu, to liczenie kalorii....Tak :) Zainstalowałam na nowo Fitatu, zobaczymy na jak długo. Dzisiejsze menu przedstawia się tak
ŚNIADANIE: chleb z ziarnami, jajko na twardo z majonezem, ogórek
II ŚNIADANIE: jogurt pitny, wafelek
OBIAD: makaron z mascarpone, pieczarkami, cukinią i kurczakiem
KOLACJA: serek wiejski z dżemem domowym, orzechami nerkowca
Łącznie 1548 kcal na 1815 możliwych :)
Pamiętajcie, aby się nie poddawać :) Walczymy, działamy :) Trzymam kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :* :)