Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1069026
Komentarzy: 36979
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 lipca 2020 , Komentarze (28)

Witajcie 

           Znowu kilka dni mnie nie było. Straciłam nad sobą kontrolę, straciłam zapał.... zapał  do liczenia kalorii, do cykania fotek. Ale nie straciłam do marszy, codziennie minimum 10 tyś kroków. Staram się co prawda nie objadać, to plus. Jednak gdzieś tam brakuje mi tego liczenia i cykania fotek. Tak pewnie niejedna osoba napisz, to wróć ;) Dziś próbowałam, ale tylko śniadanie mi wyszło :( Później nerwy i wszystko poszło.... Fakt staram się układać jadłospis na dzień następny. To też u mnie cały czas jest, zawsze to coś, prawda?

        Czwartek miałam cały dla siebie, dosłownie. Jak rano tzn po 8 zawiozłam córkę do miasta, tak odebrałam Ją około północy, dosłownie. Tak zawiozłam młodą, bo umówiła się z koleżanką. Ja pojechałam z mamą na cmentarz, ogarnęłyśmy zajęło Nam to dobre dwie godziny. Dużo prac rękoma, bo graca się rozwaliła ;) Także trening miałam konkretny....Ale nie tylko na cmentarzu miałam trening. Tego dnia tj. 23.07.2020 zrobiłam 28.55 km i wydreptałam 38586 kroków :) Córka co jakiś czas dawała znać, gdzie są z koleżanką. A to poszły na galerię, a to u koleżanki były. A na 22 godzinę pojechały do kina, tzn tata tej koleżanki je zawiózł. Ja dziewczyny odebrałam około północy. Odwiozłyśmy koleżankę i do domku. Spać połozyłyśmy się około pierwszej. 

     Piątek....odczułam czwartkowe chodzenie hahahaha. Ale spałyśmy do 10 :) I nawet głowa nie bolała. Miałyśmy siedzieć w domku, bo w czwartek ogarnęłam zakupy, jak młoda była z koleżanką. Jednak dostałam smsa z Empiku że mam do odbioru książki. Po śniadanku, pojechałyśmy..... Rety jakbyście Nas widzieli..... jaka radość z otwierania paczki z książkami :) Obie mamy świra na punkcie czytania. Cieszę się,że Moja córka lubi  czytać. Powód  mojej nieobecności na vitalii, to między innymi to,że skupiam się na czytaniu :) Wciąga na maksa. 

      Sobota spokojna, byłyśmy na urodzinach u Mojej chrześniaczki. Wpadła kawałek tortu, lampka szampana ;) O retyyyyy wieki nie piłam :) A niedziela jak mija? Też spokojnie... M ma urodzinki ale nic nie wyprawialiśmy. A prezent jakiś jutro dostanie. 

    Teraz czas na ułożenie jadłospisu na jutro. Może uda się spiąć pośladki i liczyć kalorie i cykać fotki. Fajnie by było wrócić tutaj... tzn pisać codziennie...to jednak jest mobilizacja. Ale zobaczymy....czasami na prawdę wolę usiąść z książką niż przed laptopem ;) Ten kto czyta to mnie zrozumie :) 

      Pamiętajcie aby się nie poddawać. Ja mimo wszystko nie poddałam się. Walczę dalej, waga stoi...ale to też nie jest źle. Ważne,że mimo  braku liczenia itp....waga stoi i nie idzie w górę :) 

    Cudownego tygodnia :* Pozdrawiam 

22 lipca 2020 , Komentarze (9)

Witajcie

       

            Ja się pytam kiedy to te dni mijają?! Znowu nie było mnie tu kilka dni. Ja już nie ogarniam, dosłownie..... Fakt waga nie idzie w górę, kontroluję ją. Jednak są dni że nie liczę kalorii,są dni  że nawet nie zapisuję co zjadłam... Znowu za dużo spadło na moje barki. Nie, nie chcę Wam się żalić...ale czasami fajnie z siebie co nieco wyrzucić. 

           Staram się codziennie aby była aktywność, a to chód a to rower.......aby być w ruchu. Codziennie też jest minimum 10 tyś kroków. Zawsze to lepsze niż zaleganie na kanapie. Chociaż nawet na kanapie się nie nudzę, bo wróciłam do czytania. Czytanie sprawia,że odpływam..... To jest mój świat. Zaraz koniec miesiąc, a ja czuję jakby uszło ze mnie powietrze. Mam nadzieję,że wróci ;) 

        Zdrowotnie lipa, do kardiologa lipa, do psychologa nie mogę się dodzwonić...do chirurga muszę podejść, ale zawsze coś innego. I tak mija dzień za dniem.. 

         Mam nadzieję,że wróci dawna motywacja i siła ;) A może powinnam dostać od Was porządnego kopa ;) Hmmm sama nie wiem :) 

        Działamy, Kochani :* Powodzenia :) Pozdrawiam 

      

16 lipca 2020 , Komentarze (34)

Witajcie 

            Kilka dni mnie  nie było. Ostatni wpis był w niedzielę. Co  działo się od poniedziałku? Tak jak pisałam pojechałam z M na rozładunek do Piły. Dziewczyny były u rodziców. Wyjechaliśmy o 6 z firmy,do Piły dotarliśmy po 8. Dopiero po 15 był rozładowany :( Nawet nie było gdzie iść, zwiedzić... dziura totalna. Dobrze że miałam książkę, to troszkę czas mi zleciał. Mało tego nabawiłam się takiego bólu głowy,że masakra. Raz że nie miałam nawet gdzie skorzystać z wc, a dwa nie piłam bo nie mogłam się wysikać :) i kółko się zamykało. Cieszyłam się,że nie pojechały dziewczyny....a ja byłam zła. Chociaż to nie była wina M. Nie miałam humoru w drodze powrotnej. To że głowa mnie bolała to był pikuś :( Jak zaczęły mnie boleć oczy, to było dopiero coś... Wracałam do domu z płaczem. M nie wiedział jak mi pomóc, kazał się położyć na łóżku. Nie tak sobie wyobrażałam pierwszy od 4 miesięcy wolny dzień. No nic to chyba kara,że nie chciałam zabrać dziewczyn.  Trening to 48 minut chodu i 3,07 km. Taki był poniedziałek

         Wtorek nie był spokojny, bez jakiś akcji. Przespałam się i oczy nie bolały, głowa też nie. Także funkcjonowałam normalnie. Trening marsz 45 minut i 3,22 km

          Środa aktywny dzień od samego rana. Najpierw porządki, potem obiad u rodziców bo tata miał imieniny. Później musiałam M gdzieś zawieźć. A to małe zakupy przed wyjazdem w trasę...I czas zleciał i pojechał w trasę z córką. Także ja zostałam  ze swoją. Mamy czas dla siebie. Wczoraj do północy siedziałyśmy oglądałyśmy, rozmawiałyśmy :)  Trening 44 minuty i 2,33 km

           Dzień dzisiejszy czyli czwartek. Pobudkę zrobiła mi mama o 8 :) Gdyby mi opaska nie wibrowała, to byśmy spały w najlepsze hihihihi Ogarnęłyśmy się i na zakupy. Już dawno młodej obiecałam, kupiłyśmy troszkę ubrań, zrobiłyśmy ogólne zakupy.  Jutro zrobimy sobie dzień maseczkowy :) Dziś będzie wieczór filmowy :) Nawet wypiłam kawkę orzechową aby móc dłużej posiedzieć. Trening marsz 40 minut i 1,51 km

          Jak widać tzn nie widać fotek menu... Bo ich nie robiłam, ani od poniedziałku nie ważyłam posiłków. Na szczęście waga nie idzie w górę. Produktów nie ważyłam, ale notuje każdy posiłek. To mnie jeszcze ratowało. Od jutra wracam, mam już ułożony jadłospis. Będzie też foodbook na moim kanale. 

        Jeśli chodzi o zdrowie, to jest różnie. Bywają dni bez tabletek ale są też takie...że bez tabletki nie funkcjonuję. Staram się nie poddawać, walczę dalej chociaż czasami jest ciężko. Teraz to głównie serce dokucza....a do kardiologa nie ma terminów :(   Nerwy, stres.... wiecie czego się boję najbardziej? Że rano mogę się nie obudzić.. Czasami na noc mam takie kłucia, serce wali jak oszalałe. A ja nijak nie ,mogę go wyciszyć. Martwię się wszystkim i o wszystkich, do tego cała ta sytuacja nie pomaga. 

       No nic koniec marudzenia ;) Bierzemy się do roboty i nie poddajemy się. Walczymy :) Powodzenia :) Pozdrawiam 

 

12 lipca 2020 , Komentarze (25)

Witajcie 

           Dlaczego dni tak szybko mijają?!  :(  Dopiero się obudziłam a zaraz idę spać :( Niedziela ogólnie nie była jakoś mocno aktywna. Fakt marsz zrobiony 88 minut i 5,6 km Całkiem ładnie :) jak na wolny dzień. Rano po wyborach poszłam z M na spacer i tak zeszło Nam się 50 minut :)  Także już po 9 miałam trening zaliczony. 

       Waga dziś pokazała tyle samo co w  sobotę, więc utrzymuje się 4 dzień. Być może w sobotę pokaże mniej... Zobaczymy, bez spinania się. 

      Dzisiejszy dzień posiłkowo wygląda tak: 

śniadanie:  kanapki z kurczakiem w galarecie, pomidor CZERWONA HERBATA

II śniadanie:  winogrono, nektarynka 

obiad: makaron smażony z szynką, jajkiem, serem i kurkami plus ketchup, lód w wafelku

kolacja: płatki z mlekiem ( chodziły za mnąąąąą od dawna ) 

         Łącznie 1677 kcal na 1821 


            Popołudniu wybraliśmy się na miasto, na mały spacer. Trochę świeżego powietrza dobrze zrobiło. Jutro planuję z M jechać do Piły na rozładunek. Muszę odetchnąć od dziewczyn.... Muszę...bądź co bądź to ja od 9 marca siedzę z dziewczynami 24 na dobę :( I mam dosyć.... To 4 miesiące, cały czas wszystko ja. Dlatego uznałam,że mi się należy taki jednodniowy wypad...nawet na kilka godzin. Co innego było jak normalnie jeździły do szkoły, to miałam czas dla siebie....A zdalne nauczanie? Niestety trzeba było pilnować, aby robiły to co mają robić. 

        Zmykam zaraz spać bo o 4 wstaję. Zrobię jakieś kanapki, zapakowałam coś zdrowego na drogę dla mnie. Jestem pozytywnie nastawiona na poniedziałek,ale co dzień przyniesie??? Nie wiem... boję się planować, boję się nawet o tym myśleć aby coś się nie spierdzieliło :( 

      Pamiętajcie aby się nie poddawać, walczymy. Działamy. Powodzenia. Pozdrawiam życząc Wam cudownego tygodnia :) :* 

11 lipca 2020 , Komentarze (12)

Witajcie 

     

             Sobota u mnie to dzień ważenia i mierzenia :) Hmmm Spadek 100 g? :( niewiele bo @ trwa. Chociaż waga w ciągu ostatnich 4 dni zmieniała się jak w kalejdoskopie ;) Raz w górę, raz w dól ;) Dziś zanotowałam to co pokazała, a więc 100 gram mniej. Do tego mniej  w brzuszku na wysokości pępka, pod pępkiem i łydka---- mniej po 1 cm. Zawsze to coś :) BMI 27 czerwca było 27,60 a dziś 27,55 zawsze to mniej i bliżej prawidłowej wagi....Czy załamałam się?! Nie :) a dlaczego, bo ja wolę mniejsze spadki ale trwałe ;) Zresztą ja nie mam aż tak dużo do zgubienia ;) Poczekam na cel :) Do końca roku jeszcze pół roku hihihi to pewnie coś spadnie. Nie poddaję się i walczę. 

             Dziś dzionek aktywny tzn sprzątanie, wiadomo bo sobota ;) A trening hmmm był orbitrek ale 6 minut bo????? Bo serce zaczęło walić jak oszalałe i się wystraszyłam i zeszłam :( Później był marsz 55 minut i 2,97 km

            Posiłkowo dzień wyglądał tak 

ŚNIADANIE: owsianka z winogronem i borówkami 

II ŚNIADANIE: koktajl truskawkowy i gorzka czekoladka merci

OBIAD: ziemniaki, nuggetsy z piekarnika, lód limonka-cytryna CZERWONA HERBATA

KOLACJA: sałatka - miks sałat, ogórek, twaróg wędzony, papryka wędzona, grzanki czosnkowe, majonez) CZERWONA HERBATA  i kawa mrożona z lodami śmietankowymi 

 Łącznie 1766 kcal na 1821 



        Teraz czas na odpoczynek , może książka ? Hmmm wczoraj przeczytałam książkę " Na skraju załamania" Około 6-7 godzin i była przeczytana :) Coś pięknego, wciągnęła mnie na całego i gdybym nie musiała robić obiadu lub sprzątać, to przeczytałabym szybciej :D hahahah POLECAM :)  Dziś może zacznę czytać książkę " W domu "  czytał ktoś może? 

        Czas poczytać co u Was i jak sobie radzicie :) Pamiętajcie, walczymy idziemy do celu. Powodzenia :) Trzymam za Was kciuki. Pozdrawiam :* 



Ps. Jeśli ktoś ma ochotę zapraszam na denko na moim kanale :) 

https://www.youtube.com/watch?v=GIqgaWgeuFg

          

Miłego wieczoru i cudownej niedzieli :* :* 

9 lipca 2020 , Komentarze (20)

Witajcie 

 

            Czwartek zleciał nawet nie wiem kiedy. Tak dobrze mi się spało,że wstałam dopiero po 8 ;) jak nigdy :) Śniadanie a potem zakupy. Po powrocie obiad i chwila dla mnie. Dla mnie tzn zrobiłam trening czyli był marsz 40 minut ( 2,48 km ). Niewiele ale w sumie cały czas byłam dziś aktywna ;) 

          Jeśli chodzi o posiłki

śniadanie:  kanapki z serkiem delikate śmietankowym i rzodkiewką

II śniadanie: lód limonka-cytryna bez cukru ( PYCHA), czereśnie

obiad: frytki i nugettsy z piekarnika, ketchup CZERWONA HERBATA 

kolacja: serek wiejski z dżemem i wafelek 

Łącznie 1069 kcal na 1823


            Samopoczucie dziś hmmm może być, chociaż w 100 % nie jest ok. Kupiłyśmy z córką takie same buty :) Sama zaproponowała, a że wkładając nogę do buta poczułam się bosko hihhi to wzięłam :) Noga weszła jak w masło :) Miękko hihihi Oby tylko nie obcierały jak te poprzednie, co Wam pokazywałam. 

           Dziś podczas marszu miałam założony gorset, na chwilę przyszła ulga dla kręgosłupa. Musiałam czymś podświadomie się zdenerwować bo mam kłucia w klatce piersiowej, zatyka mnie i serce wali jak oszalałe. Zastanawiam się czym.... 

           Czas poczytać jak Wam idzie  :) Pamiętajcie aby się nie poddawać :) Walczymy do samego końca, idziemy do celu :) Powodzenia. Pozdrawiam 

8 lipca 2020 , Komentarze (21)

Witajcie 

        

            Ten czas tak szybko leci,że nie nadążam.....Mam wrażenie jakby wczoraj był poniedziałek....a jutro już czwartek.... 

             Wczorajszy dzień w rozjazdach dlatego aktywność mizerna bo 28 minut chód- 1,53 km Jeśli chodzi o posiłki wyglądały tak 

ŚNIADANIE: owsianka z truskawkami i winogrono

II ŚNIADANIE: brzoskwinia, orzechy brazylijskie

OBIAD: ziemniak, jajko sadzone 

KOLACJA : sałatka -miks sałat, pomidor, ogórek, mozzarella,grzanki czosnkowe, majonez


      Wczoraj bolał mnie żołądek i starałam się nie jeść dużo....Tzn  ja nawet nie miałam ochoty jeść. Dziś już trochę lepiej się czuję. Aktywność 71 minut czyli 4,27 km nie jest źle :) Posiłkowo dzień wygląda tak 

ŚNIADANIE:  bułka z salami, pomidorem, ogórek CZERWONA HERBATA 

II ŚNIADANIE: jogurt grecki z brzoskwinią i żurawiną, lód w wafelku

OBIAD: trochę frytek z sosem( brak foto) bo jadłam z dziewczynami na spółkę :) Chrupek w czekoladzie CZERWONA HERBATA 

KOLACJA: bagietka czosnkowa z serem, ketchup, ogórek CZERWONA HERBATA


        Nic ciekawego nie robiłam, rano musiałam tylko coś załatwić...Zdążyłam przyjechać do domu i dostałam smsa że mam do odbioru paczkę w paczkomacie... Ubrałam się, pojechałam. Na nogach jestem od 5....bo M w trasę pojechał. Zamulona jestem na całego :) Zaraz zamykam spać, bo jutro kilka spraw do załatwienia. Może jak się wyśpię to i żołądek będzie lepiej funkcjonował :) Fakt faktem.... od 3 dni znowu liczę kalorie i bóle żołądka powoli ustępują. Hmmm oby ustąpiły, bo to nie jest przyjemne. 

       Aaaa bym zapomniała się pochwalić ;) Waga dziś pokazała 64,3 kg :) Matuluuu ja w tym roku nawet takiej wagi nie widziałam :( Ostatni raz taka wagę widziałam 23 lutego 2019 roku :( Nie ma się czym chwalić :( Ale ja walczę dalej ;) Ciekawe co w sobotę waga pokaże, bo obecnie trwa @ więc nie martwię się :) co ma byc to będzie hihihih

      Walczymy,  nie poddajemy się, idziemy do celu. Powodzenia. Pozdrawiam :* 


6 lipca 2020 , Komentarze (29)

Witajcie 

              Kilka dni podsumowania, zacznijmy od soboty. Imprezka młodej, byliśmy u rodziców na obiedzie a potem torcik :) Pycha ale zdecydowanie było za dużo. Imprezka udana a to najważniejsze, młoda zadowolona z prezentów. Jak zobaczyła kubek i poduszkę..... aż miała łzy w oczach, a jak zobaczyła tort :) To się popłakała :) i zabroniła krojenia tortu hahahahah. 

            Po powrocie do domu poszłam z dziewczynami  na rowery. Hmmm fajnie było ;) Wiejskie widoki i zapachy hihihi uwielbiam to. No ale niestety  drodze powrotnej odpadł mi pedał :) haha no i miałam dwa treningi tego dnia. Rower 53 minuty i chód 15 minut - 1,06 km. Doszłam do domu i M mi naprawił :) 

         Niedziela ? Od rana pranie, sprzątanie. Popołudniu wizyta na mieście, spacer, lody. Po powrocie czas na rower....Czułam się nijako, czułam jakbym miała dostać @...Ale jednak pojechałam z dziewczynami. Jechało się dobrze, więc korzystałam. Jednak jak  zbliżałyśmy się do domu, czułam ból brzucha...I co ? I nadeszła @. Trening to 61 minut rower, 46 minut chód -- 3,01 km. Czar prysł.... M chciał mnie na pogotowie zawieźć. Brzuch tak mnie bolał,że była zgięta w pół, jak babinka :( Wzięłam jedne proszki, potem No-Spe ale nic nie dało. W końcu zasnęłam, M mówił że chrapałam :) Około godz 21.... Ja tego nie pamiętam, zasnęłam z bólu?! Chyba tak. 

        Poniedziałek od rana zakupy, małe podstawowe.W sklepie coś mi przeskoczyło w barku. Z racji @ dziś bez roweru, tylko sam  chód 49 minut i 3,75 km. Ledwo chodziła, ale tym razem nie brzuch a żołądek bolał. W sumie nadal pobolewa. Tak, tak pofolgowałam sobie wcześniej i mam. Zaniechałam liczenia, ważenia, kontrolowania i mam. Dziś już liczone, ważone...Ale zdecydowanie za mało kalorii bo tylko 1032 na 1823 kcal. 

śniadanie:  kanapka z parówkową i musztardą, ogórek

obiad: ziemniaki, gulasz z szynki i mizeria

kolacja: kanapka z mozzarellą, polędwicą sopocką, rzodkiewką i kabanos


      Nie mam ochoty jeść,raz przez @ a 2 przez żołądek. Może za kilka dni wszystko wróci do normy, liczę na to. Najważniejsze to wrócić i się nie poddawać. Ja się przez te dni nie poddawałam bo aktywność była.Jednak nie było mi po drodze z ważeniem i liczeniem kalorii. Nie ma zmiłuj, muszę to robić, bo to mnie trzyma w ryzach i powoduje spadki. Działamy, walczymy, nie poddajemy się. Powodzenia. Pozdrawiam :) 

3 lipca 2020 , Komentarze (23)

Witajcie 

  

                  Niestety upadam :( Opuściły mnie dobre moce... A lipiec miał być zaczęty z rozpędu hihihi i co??? I dupa :( Nie, nie ja się nie poddaję. Po prostu mam chwilowe zawieszenie. Dosłownie, ale zrzucę to na @ menda powinna pojawić się w niedzielę.....Jednak ja czuję,że nadchodzi większymi krokami niż mi się wydaje. 

              Coś ostatnio mam problemy ze snem. Tzn budzę się godzina 3 lub 4 i później się męczę. Dziś było podobnie, obudziłam się około 5 i przewracałam się z boku na bok. Wzięłam tel, coś porobiłam na tel....oczy się zamykały. Pomyślałam fajnie :) ale nic z tego :( 

             Poleżałam w łóżku, rozmyślając o tym i o tamtym. Wróciłam pamięcią jak rodziłam córkę. Właśnie 3 lipca wszystko się zaczęło, tzn... odeszły wody, zabrali mnie na salę i godzina 1.15 4 lipca przyszła na świat Moja córka :) Moja Największa i Jedyna MIŁOŚĆ. Co roku  w nocy z 3 na 4 lipca mam dziwne uczucie w dole brzucha.....takie dziwne kłucia :) I tak od porodu :) Dziwne uczucie ale jednocześnie wspaniałe :) A taki tort dostanie młoda jutro 


        Do tego będzie jeszcze kubek i poduszka 


          Myślę,że się ucieszy. Ona lubi bardzo tego aktora :) 

Jeśli chodzi o jedzenie to ŚNIADANIE : kanapka z serkiem delikate i ogórkiem małosolnym

OBIAD: tortilla z miksem sałat, serem, kurczakiem i sosem barbecue 

KOLACJA: bób ( chodził za mną długo :) 

        Nie wiem ile kalorii, ale chyba mniej zdecydowanie mniej niż powinnam. Jeszcze wciągnęłam i wciągnę czereśnie. Fakt ważyłam ale nie zanotowałam :( Gapa ja :) 

No nic lipiec zaczęłam hmmm może nie tak jakbym chciała, ale aktywność jest. Nie poddaję się, walczę. Wiem że okres rządzi się swoimi prawami , dlatego nie załamuję się. Idę dalej przed siebie i walczę. Skończy się ta menda i będzie git. 

         Jutro zmykam do rodziców na obiad urodzinowy, a potem będzie torcik. Już nie mogę się doczekać, aaaa torcik jest porzeczkowy z delikatnym białym kremem bianco :) rewelacja . Uwielbiam z tej cukierni ciasta a lody w Toruniu mają najlepsze :) Taka mała reklama :) hihihi 

       Sprawy osobiste mnie przytłaczają :( ale może innym razem o tym napiszę. Teraz zmykam szperać na necie w poszukiwaniu prezentu dla Mamy :( I zaczynam już szukać gadżetów do kalendarza adwentowego dla córki. Wiem mamy dopiero lipiec ;) ale zleci raz dwa :) a  poza tym nie odczuję tego finansowo, jeśli już zacznę kupować produkty :) Swoją drogą dajcie znać czy robicie takie kalendarze :) 

           Kochani pamiętajcie aby się nie poddawać, walczymy, idziemy do celu. Powodzenia :) 

Pozdrawiam :* :* 

          Zapomniałam dodać dzisiejszą aktywność tzn. chód 24 minuty i 1,1 km oraz 43 minuty grabienia skoszonej trawy :) :) Miał być rower ale padało,w między czasie gdy deszczu nie było grabiłam trawnik  hihihi. 

:* :* 

1 lipca 2020 , Komentarze (34)

Witajcie 

           Dziś pozwolę sobie na małe podsumowanie czerwca. Dni treningowych miałam 28 i 2 dni bez treningu. Głównie były to marsze. W ciągu tego miesiąca na stałe spadło 0,9 kg. Bez szału ale lepiej niz w maju bo w maju był spadek 0,5 kg. Także niewielki progres jest. Owszem w trakcie tego miesiąca były różne spadki, mniejsze i większe....Cm troszkę więcej bo okres się zbliża i wody we mnie :( Ale nie poddaję się, walczę dalej. 

          Wczoraj kupiłam młodej rower


           Wczoraj był chrzest i pierwsza jazda.  Wczoraj 33 minuty. Krótko bo późno byłyśmy,ale liczy się każda minuta ;) Dzisiejszy trening to 50 minut marszu i 41 minut rower. Może byłoby więcej gdyby nie zaczęło padać. 

          Posiłkowo dziś dzień wygląda tak 

Tu śniadanie czyli rogal z mielonką, miksem sałat i ogórkiem małosolnym. Na obiad na szybko frytki od dziewczyn, jakieś 150 gram. 


         A tu jest kolacja czyli sucharki z serem, ketchup, ogórek i rzodkiewka. Czyszczenie lodówki, a może bardziej pustki i tylko to dziś wymyśliłam....Aby nie zmarnować zaczętych produktów. Jutro wybieram się do sklepu, ale zanim sklep.....To najpierw komisariat...Wczoraj dzwoniła Pani sierżant....abym przyjechała złożyć zeznania. Hmmm nie jest mi na rękę to spotkanie, bo skupiam się na ur. córki które planuję w sobotę. I będę kilka godzin w plecy :( 

      Jeszcze po drodze zabieram znajomą, bo Ona nie ma prawka, a mąż akurat będzie w pracy. Chciała zrobić zakupy z Biedronce, ja nie odmówię. Zresztą na Nią zawsze mogę liczyć , tu na wsi. To najbliższa mi  znajoma na wsi. Mam ułożony plan i mam nadzieję,że wszystko się uda ;) 

        Nie poddaję się,walczę. Idę do celu :) Trwam, raz jest lepiej raz gorzej. Jak to w życiu. 

Działamy, walczymy, powodzenia, trzymam kciuki :* Pozdrawiam 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.