Witajcie
Poniedziałek nie jest dla mnie łaskawy. Niby nic takiego się nie stało, ale uważam go za stracony. Nie było treningu, marszu. Fakt większość dnia poza domem, ale to było pełzanie a nie marsz i się nie naliczył. Załatwianie spraw wzięło górę :( Miałam iść po ten gorset :( Weszłam zapytałam i na tym koniec , bo to trzeba na spokojnie. Przymierzyć, wymierzyć, pani musi mi pokazać jak zakładać itp. Dlatego pojadę raczej jutro. Za to za mówiłam tort dla młodej :) aż jestem ciekawa jak wyjdzie. Byliśmy oglądać rowery i jutro jedziemy kupić :) Cieszę się bo będę mogła z córką jeździć i kto wie, może waga zacznie spadać :) hahaha Już się cieszę na samą myśl o wspólnych wycieczkach.
Jeśli chodzi o dzisiejszy jadłospis :( Za dużo, zdecydowanie za dużo pieczywa :( Nie czuję się z tym dobrze, ale było najprostsze do zrobienia :( Niestety jak widać, bez planu ginę.
ŚNIADANIE: bułka z sałatą i salami
II ŚNIADANIE: jabłecznik robiony przez brata ( pychaaaaaaa)
OBIAD: bułka i gołąbki CZERWONA HERBATA
KOLACJA: grzanki z kurczakiem, serem i sosem burgerowym CZERWONA HERBATA
Razem 1292 kcal na 1823. Spalone mam obecnie 1420 kcal.... Chyba ten tydzień nie będzie szałowy...ale okres widzę daje się we znaki i idzie swoim rytmem, mnie nie słucha.
Jednak nie poddaję się ;) Fakt faktem, troszkę jestem podłamana, bo właśnie sobie zdałam sprawę,że dziś jest 181 dzień roku. A do końca roku zostało 185 dni :( a ja daleko w polu......No nic działam.
Kochani walczymy, idziemy do celu. Damy radę :* Buziaki. Pozdrawiam